pobierz

Transkrypt

pobierz
DRAMATY Z CZASÓW „BURZY"
Realizacja akcji „Burza" polegała na nękaniu i likwidowaniu wycofujących się oddziałów niemieckich, zajmowaniu opuszczonych przez nich
miejscowości i witaniu przez Polaków, jako gospodarzy tych ziem,
wkraczających oddziałów radzieckich. W akcji „Burza" zginęło około
10.000 żołnierzy AK w kraju i około 18.000 w stolicy. Pod względem
militarnym „Burza" spełniła oczekiwania. Był to liczący się wkład
podziemnego wojska w oswobodzenie Polski. Jednak ze strony wschodnich sojuszników spotkała nas haniebna zdrada. Im nie chodziło o
wyzwolenie naszego państwa spod okupacji niemieckiej, lecz o podporządkowanie sobie Polski jako posłusznego wasala. NKWD zaczęła
likwidować i wywozić oficerów i żołnierzy AK. Rosjanie zatrzymali
ofensywę i celowo pozwolili zamordować Warszawę.
Nie o tym jednak chciałbym mówić. Chcę przypomnieć niektóre
wydarzenia z roku 1944, związane z naszym miastem lub ze mną.
1. CUDOWNE OCALENIE
Podczas mojego pobytu w Szpitalu Dzieciątka Jezus w Milanówku,
gdzie leczyłem rany lewego płuca, miałem okazję poznać pewnego
zacnego księdza, który był jednym z trzydziestu jezuitów spędzonych do
pewnej piwnicy przy ul. Rakowieckiej i roztrzelanych z broni
maszynowej przez Niemców. Przywalony trupami kolegów zdołał
uratować życie. Był ranny w lewą nogę. Kiedy nastąpił dzień ewakuacji
ludności Warszawy, dostał się do obozu przejściowego w Pruszkowie.
Jako ranny został zwolniony z obozu. Teraz leżał w szpitalu milanowskim, na dużej werandzie przeznaczonej dla dziesięciu ciężko rannych.
Moja żona musiała spać pod łóżkiem, podobnie jak dwie inne żony
rannych akowców. Ksiądz był moim sąsiadem z prawej strony. Nie mógł
zapomnieć o tej koszmarnej egzekucji, powtarzał więc wielokrotnie to,
co czuł przebywając w piwnicy na Rakowieckiej.
W tydzień po wybuchu powstania do Szpitala na Woli wtargnęło
niemieckie żołdactwo, wywlekając i roztrzeliwując wszystkich chorych,
cały personel i ludzi szukających tam azylu. Po tej masakrze okazało się
jednak, że dwie osoby ocalały. Kule karabinów maszynowych ominęły
je. Jedną z tych osób byl znany w Siedlcach ksiądz, Bernard Filipiuk,
szef kancelarii siedleckiej Kurii Biskupiej. Będąc ciężko chory na owrzodzenie żołądka, postanowił poddać się operacji w Szpitalu Wolskim w
Warszawie. Operacja udała się, już zaczął odzyskiwać siły, kiedy
wybuchło powstanie. Cudownie ocalały powrócił do Siedlec. Do końca
życia nie mógł przebaczyć Niemcom tego, co zrobili w Szpitalu
Wolskim. Pochowano go na tutejszym starym cmentarzu.
2. ŚLUB AKOWCÓW
W każdym filmie długometrażowym o Powstaniu Warszawskim
możemy zobaczyć uroczystą ceremonię ślubną dwojga akowców, Alicji
Treutler i Bolesława Biegi. Koledzy młodej pary utworzyli szpaler i
daszek z obnażonych szabel, pod którym przeszli zaślubieni. Panną
młodą była moja szwagierka, bliźniaczka mojej żony. Były tak do siebie
podobne, że Jan Nowak Jeziorański opisując to wydarzenie w swojej
książce pt. „Kurier z Warszawy", pomylił imiona i z panny młodej zrobił
Halinę Treutler. Oboje wyjechali po wojnie do Stanów. Mój ślub odbył
się o rok wcześniej. Uważałem mieszkanie mojej teściowej za bardzo
bezpieczne, więc często tam nocowaliśmy. Ani ja, ani Halina nie
1
mieliśmy pojęcia, że w naszym pokoju, na antresoli, Alicja i Bill
zgromadzili dużą ilość broni przeznaczonej na czas powstania.
3. NARADA PRZED BITWĄ
Kiedy pechowy major „Okoń" został mianowany dowódcą oddziału
„Doliny", natychmiast sprowadził dalsze posiłki z Kampinosu i zarządził
odprawę oficerów. Mój dowódca, por. „Witold", zaprosił mnie na tę
naradę, mimo iż nie byłem oficerem. „Okoń" pochwalił naszą liczebność
i uzbrojenie, a następnie przedstawił plan ataku na tory kolejowe,
Dworzec Gdański, Muranów, Stawki i część Starówki. Mieli nam w tym
pomóc żołnierze AK ze Starówki i Żoliborza. Mając doskonałe
rozeznanie odnośnie rozmieszczenia sił niemieckich, wiedzieliśmy, że
plan nie jest realny. Nikt jednak nie zabrał głosu. Ja nie wytrzymałem.
Powołując się na rozeznanie naszego świetnego zwiadowcy, por.
„Dana", powiedziałem „Okoniowi", że w tej bitwie zmarnujemy masę
ludzi. Dostaniemy ogień zaporowy z Instytutu Chemicznego, Cytadeli,
pociągu pancernego stojącego na torach, z Dworca Gdańskiego i
niemieckich okopów. - Trochę ludzi zginie, ale reszta przejdzie - odparł
„Okoń". Sprawa była już widocznie wcześniej postanowiona, więc nie
podlegała dyskusji. Moje przewidywania spełniły się całkowicie.
Podczas nocnego ataku z 20 na 21 sierpnia, a także następnej nocy,
zostaliśmy oświetleni rakietami i zmasakrowani. Z oddziału
kampinowskiego, liczącego 700 ludzi, pozostało 300. Zginęło dużo
miejscowych pielęgniarek i żołnierzy. Straty niemieckie były niewielkie.
Nie osiągnięto zamierzonych celów.
4. BITWA POD GRĘZÓWKĄ
Podczas akcji „Burza" jeden z oddziałów kpt. Ostoi - Rejmaka, w
liczbie 50 ludzi, zaatakował kolumnę niemiecką na skrzyżowaniu dróg
Siedlce - Łuków i Kryńszczak - Gręzówka. Siły były nierówne. Niemców
było więcej i mieli lepsze uzbrojenie. W tej bitwie zginęło 24 akowców,
między innymi moja kuzynka Jadwiga Szulc - Holnicka („Wisia"),
pielęgniarka oddziału. Ranni zostali dobici przez Niemców. Tamtejszy
pomnik przypomina to wydarzenie.
5. SPOTKANIE NA ŻOLIBORZU
Kiedy pododdział „Doliny", dowodzony przez por. „Witolda", ustawił
się w dwuszeregu na ulicy Suzina, zobaczyliśmy grupę upapranych w
błocie akowców, przybyłych kanałami ze Starówki. Jakież było moje
zdumienie, kiedy w dowódcy plutonu rozpoznałem mojego kuzyna podchorążego Janusza Załęskiego. Padliśmy sobie w ramiona. Był to
zaufany człowiek płk. „Wachnowskiego" (Karola Ziemskiego), dowódcy
Starówki. Przyniósł rozkazy dla dowódcy Żoliborza - „Żywiciela".
Wiedząc, że mamy nadwyżki w uzbrojeniu, poprosił nas o podarowanie
im trochę broni. Po spełnieniu zadania, nie myjąc się, natychmiast
powrócili do kanałów. Po wojnie Janusz wyjechał do USA. Mieszka w
Kalifornii, powodzi mu się bardzo dobrze i od lat regularnie ze mną
koresponduje.
,,Tygodnik Siedlecki" 19.Il.95r.
2

Podobne dokumenty