Śląsk - KWK PROMES
Transkrypt
Śląsk - KWK PROMES
Śląsk: praca, kariera, rozwój, edukacja nr 10 październik 2009 ISSN: 1689–6599 www.slask.do-celu.eu Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego www.slask.do-celu.eu Reportaż Robert Konieczny: Każdy projekt to nowe wyzwanie się z pomysłem, źródłem, z którego został zaczerpnięty. Ale jej ładunek zależy od rangi obiektu. Czasami nie ma jej wcale – tłumaczy Robert Konieczny. Jako przykład podaje dom aatrialny, uznany w 2006 roku za najlepszy dom świata. Działka, na której miał stanąć budynek, miała zły dojazd. Ten problem został rozwiązany w ciekawej formie, dzięki czemu udało się stworzyć nową jakość. – Ale czasami, jak w przypadku Świątyni Opatrzności czy Instytutu Szopenowskiego, mamy do czynienia z wielkim tematem. Te budynki nie mogą być tylko rozwiązaniem problemu, układaniem ścian, muszą nieść w sobie przesłanie – podkreśla. CENNY SAMORODEK Nie planował projektować domów, marzył o sporcie. Zainteresowanie architekturą zawdzięcza rodzicom, a przede wszystkim tacie. To on, jeszcze kiedy syn był w szkole średniej, wymarzył sobie, że zostanie architektem. – Jako uczeń byłem totalnym luzakiem. W ogólniaku stale miałem problemy. Nauka łatwo mi przychodziła, ale zupełnie nie chciało mi się uczyć – opowiada Robert Konieczny. – Rodzice obiecali mi, Fot. Arch. Konstrukcje, które powstają według pomysłów Roberta Koniecznego, żyją. Motywem przewodnim Instytutu Szopenowskiego w Warszawie uczynił wierzbę. Stale obecna w muzyce genialnego kompozytora była elementem ojczystego krajobrazu i znakiem jego tęsknoty za Polską. Architektowi podsunęła rozwiązanie technologiczne oparte na ruchomych żaluzjach na zewnątrz budynku. Reagują nie tylko na człowieka, który może nimi sterować, zamykając lub otwierając wnętrze na światło słoneczne. Są również podatne na czynniki atmosferyczne. Pod wpływem silnego wiatru i deszczu zaczynają falować jak liście, ukazując położone głębiej ciemne tło fasady. Budynek zachowuje się jak drzewa obok, a ruch jasnych i ciemnych płaszczyzn imituje grę klawiszy fortepianu. Świątynia Opatrzności Bożej nawiązuje do biblijnej symboliki tęczy. Cała konstrukcja oparta jest na łuku, a dodatkowo w ważnych dla historii Polski datach tęcza pojawia wewnątrz świątyni. Kościół zachowuje się jak żywy pomnik polskiej przeszłości. – Ideologia w projektach architektonicznych bardzo ściśle wiąże 12 że, jeżeli zdecyduję się pójść na architekturę, pokryją mi koszty korepetycji z rysunku. Jeżeli wybiorę inaczej, zaakceptują to, ale będę musiał sobie radzić sam. Pozwolił się zaprowadzić do Macieja Leśnika, jednego z najbardziej znanych wówczas katowickich architektów. Miał sprawdzić, czy chłopak umie rysować. Kazał mu przynieść blok, ołówek i jakieś swoje prace. – Żadnych prac nie miałem. Wziąłem ze sobą brzydki, stary blok, jeszcze z podstawówki, który gdzieś leżał pod szafą i obgryziony, mały ołówek. Poczuł się bardzo zlekceważony. Posadził mnie vis a vis klatki schodowej, czyli rzeczy bardzo trudnej do narysowania. Chciał, żebym się na tym wyłożył – przypomina sobie Konieczny. – Nie miałem pojęcia, jak to się robi. Narysowałem ją tak, jak widziałem. Rysunek okazał się bardzo dobry. Leśnik powiedział mi wtedy, że jestem diamentem, który trzeba oszlifować. Spowodował, że uwierzyłem w siebie. Jako dzieciak wychowany na „Czterech pancernych” szkicował przede wszystkim czołgi i wybuchy. Dopiero na studiach zaczął rysować domy. To był przeskok od czegoś wolnego, co rodziła wyobraźnia, do bardziej uporządkowanego, rygorystycznego kształtowania przestrzeni. Bardzo szybko go to wciągnęło. Dyscyplina nie przyćmiła jednak wyobraźni. Typowy indywidualny dom według projektu Koniecznego jest drewniany, kryty dwuspadowym dachem i … okrągły. Jak się rodzi taki pomysł? – To jest najbardziej fascynujący moment w trakcie projektowania, kiedy siedzę przy biurku, a przede mną leży czysta kartka papieru – mówi Robert Konieczny. – Mam jakieś dane, obiekt który ma powstać, program, działkę, przestrzeń zamkniętą. Szukam historii tego miejsca, patrzę, co jest w ziemi, co nad ziemią, jaki jest kontekst. I nagle pojawia się jakiś haczyk, punkt zaczepienia. Można się go uchwycić, rozwiązać jakiś problem i przez to zyskać ramy, w których się poruszamy. Dom trójkątny zyskał swoją formę dlatego, że małą prostokątną działkę, na której miała stanąć inwestycja przecinała silnie promieniująca żyła wodna. SZTUKA UŻYTKOWA Zdał na architekturę do Gliwic, bez świadomości, że dostał się na wówczas najlepszy taki wydział w kraju. Ale jego droga na studiach też była kręta. Przedmioty zawodowe szły mu świetnie, a resztą się nie zajmował, bo go nudziły. Był mistrzem w przekładaniu egzaminów i, jak twierdzi, w pewnym momencie nikt już nie wiedział, na którym właściwie jest roku. – Studiowałem solidnie i rzetelnie prawie 10 lat – śmieje się. – W tym czasie bardzo wiele się nauczyłem. Robiłem własne projekty, brałem udział w konkursach, bardzo wyskoczyłem do przodu w porównaniu z rówieśnikami. To wtedy wspólnie z Marleną Wolnik (dziś już byłą żoną) zapro- Fot. Arch. A rchitektura to zawód, który z jednej strony wymaga zdolności artystycznych i pewnej skłonności do abstrakcji, a z drugiej ścisłego umysłu, świetnej znajomości matematyki i inżynierii. W projektach Roberta Koniecznego połączenie tych elementów rodzi efekty nowoczesne, wizyjne, a zarazem funkcjonalne. Choć w Polsce budzą kontrowersje, na forum międzynarodowym przyniosły mu kilkadziesiąt prestiżowych nagród i miejsce wśród 44 najlepszych młodych architektów świata. Fot. Piotr Kor Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego jektował dom, który został obwołany najlepszym budynkiem na Śląsku. Posypały się też pierwsze zagraniczne nagrody w konkursach adresowanych do młodych architektów. Zaczęli być bardziej znani niż niektórzy ich wykładowcy. Na szczęście ludzie, którzy ich wówczas uczyli, byli temu przychylni. Dopiero później zetknęli się z bardzo silną rywalizacją i środowiskową zawiścią. – Tak to jest w zawodach twórczych, że najbardziej cieszy porażka kolegi, a martwi jego sukces – wzdycha. – Ja staram się od takich ludzi odcinać i cieszyć cudzymi sukcesami. Jeśli polska architektura będzie silna, to my również będziemy kojarzeni. Dlatego bardzo chętnie mówi o architekturze. Chce, żeby stała się bardziej przyjazna, zaczęła interesować ludzi. Zawsze używa liczby mnogiej, trochę z przyzwyczajenia, a trochę z szacunku dla współpracowników, ich wkładu w prace biura, wzajemnej inspiracji. Za każdym projektem kryje się przecież żywy człowiek. Jak więc to się stało, że nie pracuje na uczelni? Przyznaje, że kiedyś bardzo chciał dostać się na którąś z katedr w Gliwicach. Wydawało mu się oczywiste, że po tych wszystkich sukcesach znajdzie dla siebie miejsce na wydziale. O dziwo nie było żadnej propozycji, a kiedy spróbował sam się o nią starać, spotkał się z odmową. Doszedł do wniosku, że lepiej nic nie robić na siłę. Uczył trochę w Wyższej Szkole Technicznej w Katowicach, ale nie do końca odpowiadała mu polityka szkoły – nie zawsze jakość wyprzedzała pieniądz. Z przyjemnością prowadzi jednak wykłady i ma nadzieję, że niebawem będą bardziej regularne. OSKARA MOŻNA DOSTAĆ NAWET ZA EPIZOD Zna swoją wartość, ale do ocen, nawet tych entuzjastycznych, podchodzi z dystansem. Krytyka jest wpisana w pracę architekta, podobnie jak konkursy. Każdy powinien poddawać weryfikacji to, co robi. – Ja to czynię z wielką przyjemnością. Na konkursy wysyłam rzeczy, które są dobre i dają jakąś nadzieję. A poza tym lubię się ścigać – deklaruje. – Nie chciałbym robić projektów tylko dla klienta. Jego zadowolenie, to jest podstawa, ale musi być też coś dla mnie, trochę adrenaliny. Jeśli konkurencja odnosi sukcesy, to mnie to jeszcze bardziej mobilizuje. Ze zdobytych laurów najbardziej ceni „Dom roku”. Ta nagroda – głośna, medialna – odmieniła jego biuro. KWK „Promes” stało się znaną pracownią, która może robić porządne projekty i brać za nie przyzwoite pieniądze. Spowodowała też, że architektura w naszym kraju cały czas niszowa, stała się obiektem zainteresowania większej grupy odbiorców. Jeszcze niewiele osób ją rozumie, ale zaczynają dostrzegać, że to jest coś ważnego. Czy jest coś, co chciałby zaprojektować i co czeka tylko na zlecenie? – Wychodzę z założenia, że każdy temat jest dobry i można go zrobić znakomicie. Nawet rolę drugo czy trzecioplanową zagrać tak, żeby dostać za nią Oskara i przyćmić aktorów z pierwszego planu. I to mnie cieszy. To, że przyjmuję zlecenia, sprawia, że stykam się z ciekawymi ludźmi i muszę cały czas się uczyć. Każdy temat to jest nowe wyzwanie. Anna Kontek 13