Marszałek Piłsudski miał własnego… talent managera!

Transkrypt

Marszałek Piłsudski miał własnego… talent managera!
Niezależny serwis społeczności blogerów
Marszałek Piłsudski miał własnego… talent managera!
Talbot, 16.02.2017 12:02
Kazimiera Iłłakowiczówna wielką poetką była. To powszechnie znany fakt, tak samo jak
ten, że przez prawie dziewięć lat pełniła funkcję sekretarza Józefa Piłsudskiego. Jednak
mało kto słyszał, że literatka w pewnym momencie została – jakbyśmy to dzisiaj
powiedzieli – menadżerem Marszałka. Dodajmy, bardzo skutecznym menadżerem!
Józef Piłsudski poznał Iłłakowiczównę w Krakowie, gdy ta była jeszcze nastolatką. Jej
siostra Barbara w tym czasie współpracowała z przyszłym Komendantem w roli tłumacza
różnego rodzaju broszur i literatury wojskowej. Kazimiera początkowo niezbyt
interesowała się działalnością „Ziuka” i jego otoczenia. Ba, wręcz śmiała się – jak sama
wspominała po latach – z całej tej niepodległościowej retoryki. Uważała bowiem, że są to
ludzie, którzy nawet muchy nie zabiją, a co dopiero mówić o walce zbrojnej z zaborcą.
Wszystko uległo zmianie w trakcie Wielkiej Wojny, kiedy zapałała żarliwą wiarą w Józefa
Piłsudskiego, której nie wyzbyła się aż do śmierci.
strona 1 / 7
Niezależny serwis społeczności blogerów
Kazimiera
Tajna misja pani sekretarz
Iłłakowiczówna na zdjęci z 1919 r. Sześć lat później była już osobistym sekretarzem
Marszałka Piłsudskiego.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości niemal natychmiast zgłosiła się do pracy w
Ministerstwie Spraw Zagranicznych, gdzie przez osiem lat była urzędniczką. W momencie
wycofania się Piłsudskiego z życia publicznego w 1923 r. jej poglądy często narażały ją na
szykany ze strony współpracowników. Ona jednak w żadnym wypadku nie miała zamiaru
zmieniać swoich przekonań. Być może właśnie ten upór zaimponował Marszałkowi, który
latem 1926 r. zaproponował poetce, by ta została jego sekretarzem w Ministerstwie Spraw
Wojskowych.
Początkowo praca nie sprawiała przyjemności Iłłakowiczównie. Odpowiadanie na tysiące
listownych próśb i przyjmowanie dziesiątek petentów nijak się miały do wymarzonej
osobistej współpracy z Józefem Piłsudskim. Wszystko to uległo zmianie pewnego
listopadowego popołudnia, gdy dzwonek wezwał panią sekretarz do gabinetu ministra.
strona 2 / 7
Niezależny serwis społeczności blogerów
Piłsudski właśnie skończył pisać – jak sam to nazwał – wywiad ze sobą pod tytułem
„Ludzie bez wczoraj, ludzie bez jutra”. Teraz Kazimiera miała go przepisać i przynieść
gotowy tekst Komendantowi. Zdawać by się mogło kompletnie rutynowe polecenie
służbowe. Nic z tych rzeczy. Po tym jak poetka zrobiła, co do niej należało nastąpiła
niespodzianka.Piłsudski bowiem ni z tego, ni z owego powiedział:
– Ja, uważasz jestem także literatem i dość dużo zarabiam jako literat. Więc ty mi ten
wywiad sprzedasz do gazet. Możesz to zrobić? Ja się ciebie pytam, no bo to nie należy do
twoich obowiązków. Jak nie będziesz chciała, albo nie potrafisz, to mi to zrobi kto inny.
Marszałek
Józef Piłsudski w swoim gabinecie przy pracy. Czyży pisał kolejny artykuł?
Nieoczekiwana propozycja nieco zbiła z tropu poetkę, która jednakże szybko odzyskała
rezon i podjęła się nietypowego zadania. Jako że wcześniej nigdy czegoś podobnego nie
robiła, zapytała Marszałka czy wybrał już konkretną gazetę w której tekst zostanie
opublikowany oraz o wysokość honorarium jakiego ma żądać. O ile w pierwszym
przypadku Piłsudskiemu było wszystkie jedno, byle tekst wydrukowała tylko jedna gazeta,
to odpowiadając na drugie pytanie Pan Marszałek roześmiał się.
– Oho, ja jestem drogi! Niech ci się nie zdaje. Ostatni mój wywiad przyniósł mi około
ośmiu tysięcy złotych.
strona 3 / 7
Niezależny serwis społeczności blogerów
Zastanawiacie się czy to dużo czy mało? Jak na owe czasy była to iście bajońska suma.
Dla porównania prezes rady ministrów zarabiał wtedy miesięcznie nieco ponad 1600
złotych, a nauczyciel szkoły powszechnej niespełna 250 złotych. Przed
poetką-menadżerem stanęło wobec tego niełatwe zadanie. Dodatkowo, cała sprawa miała
zostać utrzymana w ścisłej tajemnicy.
Artykuł Marszałka drogo sprzedam Zaraz po tym jak pani sekretarz opuściła gabinet
Piłsudskiego ruszyła z kopyta do roboty.Po zasięgnięciu języka u kolegów
zorientowanych w realiach prasowych Warszawy, w pierwszej kolejności zadzwoniła do
redakcji „Kuriera Porannego”. Dziennik był znany z propiłsudczykowskich sympatii,
dlatego też jego właściciel Feliks Fryze z miejsca wyraził chęć zakupu artykułu. Niestety,
cena jaką usłyszał podziałała na niego jak kubeł zimnej wody. Z rozbrajającą szczerością
wypalił: Ależ proszę pani, to cena niemożliwa. „Kurier” nie może płacić takiego
honorarium. Nie mamy pieniędzy. N i k t takich pieniędzy nie ma.
Międzywojenne 500 złotych. Szesnaście takich banknotów otrzymała Kazimiera
Iłłakowiczówna za artykuł Marszałka. Jak się okazało, wysokość honorarium bardzo
zaskoczyła Piłsudskiego.
strona 4 / 7
Niezależny serwis społeczności blogerów
Niezrażona niepowodzeniem Iłłakowiczówna zwróciła się w następnej kolejności do
„Dnia Polskiego”. Tam również nie dysponowano od ręki wymaganą kwotą, dodatkowo
redaktorzy chcieli wcześniej zobaczyć za co mają zapłacić takie pieniądze.
Poetka-menadżer nie miała jednak zamiaru iść na żadne ustępstwa, w końcu – chociaż raz
– to ona dyktowała warunki.
Po dwóch nieudanych próbach Kazimiera zdecydowała się zadzwonić do redakcji
„Expresu Porannego” – bardzo poczytnego, ale nie darzonego ani krztyną szacunku
warszawskiego tabloidu. Swoistego protoplasty gazet takich jak Fakt czy Super Express.
Tym razem trafiła w dziesiątkę. Zresztą oddajmy głos naszej bohaterce, która tak opisała
całą sprawę we wspomnieniach:
– Co? Wywiad pana Marszałka! Gdzie jest? Bierzemy zaraz.
– Powoli panowie. Kosztuje osiem tysięcy złotych.
– Bierzemy. Czy można obejrzeć wywiad?
– Nie można. Przeczytam go panom w redakcji, po otrzymaniu honorarium.
– Zrobione, prosimy jak najprędzej.
Jak widać Piłsudski dobrze trafił z wyborem „menadżera”. Teraz wszystko potoczyło się
błyskawicznie. Iłłakowiczówna zainkasowała honorarium, a nakład dziennika z
wywiadem rozszedł się dosłownie na pniu, ale to nie koniec całej historii. Gdy nadszedł
czas zdać raport Marszałkowi z transakcji nagle okazało się, że kwota wynegocjowana
przez Kazimierę była zdecydowanie… za wysoka!
strona 5 / 7
Niezależny serwis społeczności blogerów
Tylko
redakcja „Expresu Porannego” była gotowa wyłożyć osiem tysięcy złotych za „wywiad” z
Marszałkiem.
Dokładnie tak. Jak wyjaśnił skonfundowanej podwładnej Piłsudski, wspomniane
wcześniej osiem tysięcy otrzymał łącznie od wszystkich pism w których ukazał się jego
poprzedni artykuł. Nie ma jednak tego „złego”, co by na dobre nie wyszło. Pokaźna suma
została bowiem przekazana na biednych, a Marszałek był pod wielkim wrażeniem
talentów swojego sekretarza, kwitując całą sprawę słowami:
– To z ciebie zuch – widzę. A mówią, że literatura nie popłaca!
Źródła: Podstawowe:
Kazimiera Iłłakowiczówna, Ścieżka obok drogi , Warszawa 1939 (reprint 1989).
Uzupełniające:
Andrzej Paczkowski, Prasa polska w latach 1918-1939, Warszawa 1980. „Rocznik
Statys
tyki
Rzecz
yposp
strona 6 / 7
Niezależny serwis społeczności blogerów
olitej
Polski
ej
1927”
,
Wars
zawa
1927. http://ciekawostkihistoryczne.pl/2013/12/22/marszalek-pilsudski-mial-wlasnego-ta...
Autor: Rafał Kuzak
strona 7 / 7
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)