OFIARA DWÓCH TOTALITARYZMÓW Jan M. Małecki

Transkrypt

OFIARA DWÓCH TOTALITARYZMÓW Jan M. Małecki
i uczennic zamawiało poza tym tyle mszy. I znajomi księża rzać rozsiewanym plotkom, powiedziałam paru osobom o dacie
samorzutnie odprawiali msze za jego duszę. Tyle, tyle miałam pogrzebu, tak że na cmentarzu było 14 osób. [...]
Ksiądz nadszedł, wtedy Hania uniosła trumienkę i wyszła
dowodów przywiązania, czci, miłości dla ukochanego profesora!
I jak zawsze za jego życia coś znaczyłam dlatego, że byłam jego z nią na dwór, a ja już z nią razem niosłam ją do dalekiego
grobowca Czaplińskich i Kaliszów. Obcy
żoną, tak teraz ludzie z nim związani tyle mi
ludzie, którzy to widzieli, myśleli na pewno,
życzliwości, tyle serca i przyjaźni okazują
że to matka i babka niosą małe dzieciątko
przez pamięć o nim. Ludzkie serca się tak
do grobu. Ale w tej trumience chybotała
dla mnie dzięki niemu otworzyły i tylu ludzi
się i tłukła o deski ta ciężka urna. Szłyśmy
stało się dla mnie bliskimi! [...]
ostrożnie, aby jak najmniej tego stuku słyTyle, tyle mam wdzięczności dla tych
szeć, ale za każdym krokiem lekki stuk...
kolegów Ignasia, którzy mnie odwiedzali,
I znów to nieznośne uczucie ostatecznie
opowiadali o Ignasiu, tak się cieszyłam, gdy
napiętej struny, jak tam, w Sachsenhausen
ich zobaczyłam żywych i zdrowych! Był też
przy trumnie Ignasia: żeby już dojść i niech
u mnie dobry ks. M. [ks. prof. Konstanty Misię to już skończy.
chalski]. Był w zupełnie oddzielnym baraku
Nareszcie spuścili trumienkę... Salve
razem z duchownymi różnych wyznań i nie
Regina... Zamknęli grobowiec.
mógł Ignasia w Sachsenhausen widywać,
Dzięki Ci, Ignasiu, za te 40 lat wspólnego
ale mi powiedział jedno, że na mocy kilku
życia!...
dawniejszych rozmów może mię zapewnić,
że mogę być spokojna, bo Ignaś na pewno
Profesor Ignacy Chrzanowski został
umierał w Chrystusie...
pochowany na cmentarzu Rakowickim
Długo bardzo przyszło nam czekać na
w grobowcu Czaplińskich i Kaliszów dzięki
nadesłanie urny. Już się niepokoiłam, czy
profesorowi Władysławowi Czaplińskiemu
jej nie zawieruszyli, i prześladowała mnie
myśl, czy mi innych prochów nie nadeślą. Ale Wanda Chrzanowska z domu Szlenkier – mężowi bratanicy Ignacego Chrzanow– żona profesora
skiego. Powtórny pogrzeb profesora odbył
„uczciwość” i „sumienność” niemiecka...
Z góry obstalowałam dębową, dziecinną trumienkę... Wła- się w październiku 1947 roku. Cztery lata później, w roku 1951,
dek Czapliński zaproponował mi, żeby ją złożyć tymczasowo w tymże rodzinnym grobowcu została pochowana jego żona,
w ich grobie rodzinnym na krakowskim, rakowickim cmentarzu. Wanda Chrzanowska, a w 1973 – córka Hanna. Umieszczona
Wreszcie przyszła wiadomość z zakładu pogrzebowego, że urna została także tablica upamiętniająca syna Bohdana.
jest i złożona w tym zakładzie. [...]
Słuchy chodziły, że nie tylko zabroniono klepsydr zawiadaOpracowała Marzena Florkowska
miających o śmierci profesorów zmarłych w Sachsenhausen
i zawiadomień o nabożeństwach żałobnych, ale że na pogrzebach Wspomnienia o Sachsenhausen Wandy Chrzanowskiej, „Litteraria” VIII 1976,
mogą być obecne tylko 2 najbliższe z rodziny kobiety. I tak było s. 154–185.
na pogrzebach poprzednich. Pogrzeb nasz odbył się 7 marca Zdjęcia, pochodzące ze zbiorów rodzinnych Chrzanowskich i Czaplińskich,
o godzinie 15.00. Zaniechałam klepsydr, ale nauczona nie dowie- zostały udostępnione dzięki życzliwości Heleny Matogi.
OFIARA DWÓCH TOTALITARYZMÓW
L
ech Władysław Haydukiewicz urodził się 10 stycznia 1915
roku w Orłowej na Zaolziu w rodzinie o patriotycznych tradycjach. Jego ojciec – Józef Haydukiewicz (1883–1969) – był
profesorem w Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego w Orłowej,
założonym przez Macierz Polską, zaś dziadek – Władysław
Haydukiewicz (1857–1919) – dyrektorował Towarzystwom
Powroźniczemu i Zaliczkowemu w Radymnie koło Jarosławia.
Szwagrem matki Lecha – Zofii (1887–1920), z domu Kwiatkowskiej – był Zbigniew Trylski, wieloletni naczelnik Związku
Harcerstwa Polskiego. Babka po mieczu – Maria (1862–1926),
z domu Macharska, była stryjeczną babką księdza kardynała
Franciszka Macharskiego.
Dzieci Józefa i Zofii Haydukiewiczów urodziły się w Orłowej.
Siostra Lecha Anna (po mężu Malawska) była od niego trzy lata
młodsza. Ich dzieciństwo zaburzyła ciężka choroba matki, która
zmarła na gruźlicę, gdy mieli po kilka lat. W okresie jej choroby
Lech i Anna mieszkali u babci Marii w Radymnie. W roku 1920
Józef Haydukiewicz znalazł pracę w Krakowie, w X Żeńskim
Państwowym Gimnazjum im. Królowej Wandy, jako profesor
historii i geografii. Od listopada 1922 roku cała rodzina Haydukiewiczów – Józef wraz z dziećmi oraz matką i siostrą Leopoldą
– zamieszkała razem w Krakowie.
Lech Haydukiewicz w 1933 roku ukończył IV Gimnazjum
im. Henryka Sienkiewicza i rozpoczął studia z historii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 1937 roku był asystentem wolontariuszem przy Katedrze Historii Nowożytnej u prof. Władysława
Konopczyńskiego. W trakcie studiów wstąpił do Stronnictwa
Narodowego i do Młodzieży Wszechpolskiej, pełniąc w latach
ALMA MATER
37
1935–1937 funkcję prezesa koła
akademickiego. Ogromny wpływ
na jego poglądy polityczne mieli
profesorowie UJ reprezentujący
ideę narodową: Ignacy Chrzanowski, K.H. Rostworowski,
a przede wszystkim jego ojciec
– Józef Haydukiewicz, który
należał do czołowych działaczy
Stronnictwa Narodowego, będąc
od stycznia 1939 roku prezesem
Zarządu Okręgowego i członkiem Komitetu Głównego. Lech
Haydukiewicz prowadził pracę
wychowawczą wśród młodzieży
szkół średnich i wyższych (harcerstwo, AZS, Bratnia Pomoc)
i publikował artykuły na tematy
polityczne i historyczne w pismach narodowych.
We wrześniu 1939 roku Lech
Haydukiewicz uchodził przed
Niemcami z Krakowa na wschód,
docierając aż do Kamieńca Podolskiego, gdzie mieszkała siostra
jego matki Jadwiga Trylska.
3 listopada wrócił do Krakowa, a 6
listopada załatwiał w dziekanacie
Wydziału Filozoficznego sprawy
związane z ukończeniem studiów.
Tutaj aresztowało go SS, gdy prof. Władysław Konopczyński,
który pod ich eskortą wrócił z „wykładu” Müllera, przedstawił
Lecha jako swego asystenta. Innego tam obecnego studenta
– Kwiryna Biernackiego – puszczono wolno. Lech nie żywił urazy do
swego profesora za tę niedźwiedzią
przysługę. Solidarnie dzielił z nim
siennik w Sachsenhausen, a jako jeden
z najmłodszych ofiarnie wspomagał
starszych więźniów.
Lech Haydukiewicz przeszedł
razem z krakowskimi profesorami
gehennę obozów koncentracyjnych.
Najpierw trzy tygodnie we Wrocławiu,
potem trzy głodowe miesiące w Sachsenhausen i wreszcie osiem nieznośnie długich miesięcy w ciasnocie
zawszonego Dachau, dokąd w marcu
1940 roku przewieziono najmłodszych
uniwersyteckich więźniów. Tutaj
student Haydukiewicz zawarł bliską
znajomość ze starszym tylko o 12 lat
profesorem Mieczysławem Małeckim.
Łączył ich gorący patriotyzm i wewnętrzna potrzeba czynnego przeciwstawienia się Niemcom, gdy z obozu
wrócą do Krakowa. Z tych dachauskich rozmów zrodził się ryzykowny pomysł organizacji tajnego
nauczania jako najlepszej formy rewanżu za brutalne zamknięcie
38
ALMA MATER
Almae Matris. Haydukiewicz
powrócił do Krakowa w październiku 1940 roku. W czasie
okupacji pracował w piwnicach
win węgierskiej firmy J. Grosse,
która mieściła się w kamienicy
przy Rynku Głównym (nr 34),
gdzie rodzina Haydukiewiczów
mieszkała. W 1942 roku Lech
ożenił się z Marią z Flisów,
z którą był zaręczony od lata
1939 roku. Brat Marii, Adam Flis,
działacz narodowy i przyjaciel
Lecha, już we wrześniu został
wzięty do sowieckiej niewoli
i zginął w Katyniu.
W kwietniu 1943 roku kierownik tajnego nauczania uniwersyteckiego prof. Mieczysław
Małecki, który dobrze poznał
Lecha Haydukiewicza w Dachau,
chcąc wykorzystać jego doświadczenie w pracy w przedwojennych studenckich organizacjach
samorządowych, zaprosił go do
współpracy z zarządem tajnej
Bratniej Pomocy Studentów UJ.
Lech wszedł do zarządu tajnego
Bratniaka jako osoba wspomagająca swym doświadczeniem
prezesa, którym został Józef Stefan Trojanowski. Wiceprezesem
był Adam Raczyński, sekretarzem – Janina Oborska, zaś skarbnikiem – Roman Stankiewicz. Taki skład zarządu dokumentował
łączność między przedwojennym
Bratniakiem a tajną Bratnią Pomocą
czasu okupacji i umożliwiał aktywizację działalności samopomocowej
w oparciu o wzorce wypracowane
w okresie II Rzeczypospolitej.
Lech Haydukiewicz brał równocześnie udział w pracy konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego
– jako członek Zarządu Grodzkiego,
a później Okręgowego. Faktycznie
kierował wydziałem organizacyjnym
ZO SN, jeżdżąc wraz z ojcem do
Warszawy na odprawy kierowników
wydziałów. Józef Haydukiewicz stał
na czele Zarządu Okręgowego, a od
połowy 1943 roku był także członkiem prezydium Zarządu Głównego
SN. Reprezentował jednocześnie
Stronnictwo Narodowe w Radzie
Jedności Narodowej aż do 13 kwietnia 1945 roku, gdy w Brwinowie
aresztowało go NKWD. We wrześniu
1944 roku Lech Haydukiewicz został,
w zastępstwie ojca przebywającego w Warszawie, uwięziony
przez gestapo na Montelupich. Był to jego drugi kontakt z tym
osławionym więzieniem, po jednodniowym pobycie w listopadzie żony Marii i syna Władysława, unieważnił wyrok skazujący Lecha
1939 roku jako ofiara Sonderaktion Krakau. Tym razem zwolnio- Haydukiewicza, co oznaczało jego pełną rehabilitację. Pamięć o nim
no go dopiero po ponad trzech miesiącach (31 grudnia 1944 r.).
uwiecznia tablica w kościele św. Jacka na Starym Mieście w WarszaPo zakończeniu wojny Lech Haydukiewicz ukrywał się przed wie, odsłonięta w marcu 1988 roku i poświęcona Narodowcom, któnową, z nadania Sowietów, władzą w Polsce, która gorliwie tropiła rzy życiem zapłacili za wierność Ojczyźnie w latach 1945–1953.
i prześladowała członków Stronnictwa Narodowego. Używając
***
panieńskiego nazwiska matki, jako Władysław Kwiatkowski
Z postacią Lecha zetknąłem się po raz pierwszy przed 30 laty,
pracował w Spółdzielni Pracy w Wiśle, która organizowała artys- gdy wertując papiery związane z moim ojcem – prof. Mieczysławem
tyczne rzemiosło ludowe w terenie (Istebna, Koniaków). Była ona Małeckim (14 VII 1903 – 3 IX 1946), przeczytałem pożółkły list
azylem wielu działaczy narodowych. Od września 1945 roku Lech napisany jego ręką. Był to list kondolencyjny do mojej Matki.
Haydukiewicz powrócił do konspiracyjnej działalności politycznej.
Ze wzruszeniem czytałem następujące słowa: Mieczysława tak
Był członkiem ZG SN, kierownikiem
kochałem jak brata. Dużo z nim przeżywydziału organizacyjnego, a później
łem, dużo rozmawiałem i rozumieliśmy
wydziału skarbu. Tymczasem jego ojciec,
się nawzajem dobrze... Zawsze miałem
wydany przez Rosjan polskim władzom
dla Niego najwyższy szacunek i przybezpieczeństwa, w lutym 1946 roku został
jaźń. Szczególnie boleśnie odczułem,
skazany na siedem lat więzienia.
gdy w zeszłym roku podli i głupi ludzie
Na początku 1946 roku Lech powróodważyli się na niecne napaści na Jego
cił na Uniwersytet Jagielloński celem
osobę i działanie, ofiarne i nieugięte, dla
dokończenia studiów z historii na WyPolski i dla nauki i młodzieży. Niestety,
dziale Filozoficznym UJ. W marcu tego
nie mogłem Go wówczas odwiedzać
samego roku, wraz z Włodzimierzem
i pocieszyć, bo sam nie miałem swobody
Marszewskim, został przyjęty przez
ruchów. Nie mam jej i dziś i dlatego nie
księcia metropolitę krakowskiego Adamogę osobiście do Pani przybyć. Jak
ma Sapiehę, którego zapoznał z działaldługo jednak żyć będę, to będę dawał
nością konspiracyjnego SN.
świadectwo Jego szlachetności, Jego
W grudniu został aresztowany przez
pracy i ofiary, na przekór tym, którzy by
UB razem z innymi przywódcami Stronchcieli kosztem Jego wielkości powięknictwa. W więzieniu na Rakowieckiej
szyć swoją małość. Jeżeli Bóg da, że mój
w Warszawie przesiedzieli półtora roku,
Ojciec
wyjdzie ze szponów zaborcy, to też
Maria i Lech Haydukiewiczowie z synem Adamem
zaświadczy,
aż do pokazowego procesu w maju 1948
jak śp. Mieczysław pracował.
(1944–1989)
roku. Józef Haydukiewicz natomiast,
Niewielu bowiem znam ludzi, dla których
któremu dekret o amnestii zmniejszył karę o pięć lat, został w marcu Ojciec mój miałby tyle szacunku i uznania, co dla Niego.
1947 roku zwolniony z więzienia w Rawiczu i ciężko chory powrócił
(Fragment listu z 22 września 1946 r. Lecha Haydukiewicza do
do Krakowa.
dr Cecylii Małeckiej.)
W procesie sześciu przywódców konspiracyjnego SN proPo kilkunastu latach, gdy założyłem Stowarzyszenie NE CEDAT
kurator Lityński zażądał kary śmierci dla Tadeusza Macińskiego ACADEMIA, wróciłem do tego listu. Aby dowiedzieć się więcej
i Leona Dziubeckiego, najsurowszej kary więzienia dla Lecha o jego autorze, poznałem siostrę Lecha Annę Malawską (zmarłą
Haydukiewicza i Mariana Podymniaka oraz surowej kary dla w 2007 roku) i wdowę po nim Marię Flis-Haydukiewicz. Wspólnie
Bronisława Ekerta i Ludwika Chaberskiego. 22 maja 1948 roku zastanawialiśmy się nad tragicznym losem Lecha, który w najRejonowy Sąd Wojskowy skazał Lecha Haydukiewicza na czarniejszych snach nie mógł przewidzieć, że w 10 lat po pobycie
15 lat więzienia. W ten sposób wypełniła się groźba prokuratora w Breslau w niemieckim więzieniu policyjnym, w wieku 34 lat doZarakowskiego, który do obrończyni Lecha powiedział: Ojcu się padnie go śmierć w tymże Wrocławiu, odzyskanym po wiekach dla
udało, z synem już tak nie będzie.
Macierzy, w tym samym więzieniu, lecz zarządzanym przez Polaków.
Po procesie skazani przebywali w ogólnej celi w więzieniu na A przecież, gdy pisał ten list do wdowy po swoim przyjacielu, mógł
Mokotowie, wraz z kilkudziesięcioma innymi osobami, aż do lutego się uważać za szczęśliwca. Wrócił z obozowej niedoli, po kilkunastu
1949 roku. Lech był optymistą i liczył na szybkie zwolnienie. Gdy miesiącach rozłąki, do swej ukochanej narzeczonej Marii. Mogli
został przewieziony do Wronek i osadzony w separatce, załamał się wreszcie się pobrać i Bóg obdarzył ich dwoma synami – Adasiem
jednak i rozchorował. Na jesieni 1949 roku przewieziono go do szpi- i Władeczkiem, o których wspomina w liście. Uniknął tragicznej
tala więziennego we Wrocławiu. Pobyt w odzyskanym przez Polskę doli swego najbliższego przyjaciela, Wszechpolaka i brata Marii,
mieście okazał się dużo bardziej tragiczny niż jego trzytygodniowe Adama Flisa, którego Sowieci zamordowali w Katyniu. Ale gdy bolał
uwięzienie, 10 lat wcześniej, w niemieckim Breslau. 3 grudnia nad śmiercią swego starszego przyjaciela – śp. Mieczysława, który
1949 roku Lech Haydukiewicz zmarł w niejasnych okolicznościach zmarł w kłodzkim szpitalu z powodu banalnego zapalenia wyrostka
w wieku 34 lat. Tego dnia odwiedziła go żona, ale odmówiono jej robaczkowego – tragiczny los jemu też deptał już po piętach.
widzenia, o niczym nie informując. Ekshumowane zwłoki wydano
Należy także szerzej wspomnieć o losie ojca Lecha – prof.
rodzinie dopiero w lutym 1950 roku.
Józefa Haydukiewicza. Ten wybitny nauczyciel historii i geografii
Pochowany jest na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie. w Gimnazjum im. Królowej Wandy i Gimnazjum im. HoehneDopiero po 43 latach, 23 marca 1993 roku, sąd Warszawskiego -Wrońskiego w Krakowie był ofiarą tak zwanej Zweite SondeOkręgu Wojskowego na sesji wyjazdowej w Krakowie, na wniosek raktion Krakau (9 listopada 1939 r.). Razem z nauczycielami kra-
ALMA MATER
39
kowskich szkół średnich był przetrzymywany przez Niemców „na
Montelupich”, a potem przewieziony do obozu pracy w Nowym
Wiśniczu. Zwolniony po ośmiu miesiącach, rzucił się w wir pracy
konspiracyjnej, organizując tajne nauczanie oraz odbudowując
rozbite przez okupanta Stronnictwo Narodowe w Krakowie.
Natomiast w stalinowskiej Polsce, po powrocie z więzienia
w Rawiczu, zaledwie pozwolono mu uczyć w szkole podstawowej.
Po dwóch latach przeniesiono go jednak w stan spoczynku i mimo
40 lat pracy pedagogicznej pozbawiono emerytury. Dopiero po
Październiku dostał minimalną rentę nadzwyczajną w kwocie 300
złotych miesięcznie. Ciężko chorował na reumatyzm, którego na-
bawił się w Rawiczu, gdy na kilka tygodni zamknięto go podczas
ostrego mrozu w karcerze bez szyb. Zmarł 22 maja 1969 roku,
dołączając na cmentarzu Salwatorskim do swego syna Lecha.
Tragedii tej rodziny dopełniła śmierć starszego syna Lecha – Adama Haydukiewicza (1944–1989), wybitnego działacza akademickiej
„Solidarności” we Wrocławiu, którego można uważać za skrytobójczą ofiarę systemu komunistycznego. W końcu kwietnia 1986 roku
brał on udział w naukowej ekspedycji geologicznej w Sudetach.
Wskutek napromieniowania po katastrofie w Czarnobylu wszyscy
jej uczestnicy po kilku latach zmarli.
Andrzej R. Małecki
BYŁA DOBRYM CZŁOWIEKIEM...
Wspomnienie o profesor Helenie Madurowicz-Urbańskiej
Z
wielkim bólem żegna profesor Helenę Madurowicz-Urbańską
Pozostała też wierna słowom ślubowania doktorskiego, które
Polska Akademia Umiejętności, a szczególnie Wydział Hi- dziś nieraz stają się tylko pięknym frazesem dostojnej ceremonii
storyczno-Filozoficzny. Była ona jego członkiem
promocyjnej. Nie pracowała bowiem nigdy ad paod 1993 roku i bardzo sobie to ceniła, a dopóki
nam capiandam gloriam; nie zabiegała o uznanie
pozwalały jej siły i zdrowie, czynnie uczestniczyła
(przecież nie była go pozbawiona w środowisku
w pracach Wydziału.
naukowym nie tylko Polski, ale i za granicą); nie
Polską Akademię Umiejętności uważamy
piastowała zaszczytnych stanowisk w administracji
za korporację uczonych. Jeżeli to określenie
akademickiej; nie ulegała zmieniającym się mojest uzasadnione, to dzięki takim członkom jak
dom w przedmiocie zainteresowań naukowych ani
Profesor Madurowicz. Była ona bowiem nie tyle
nie publikowała efektownych opracowań, które by
„naukowcem” czy „pracownikiem nauki”, jak się
znalazły uznanie w szerokich kręgach czytelników
dziś mówi, ale właśnie uczoną.
i przynosiły doraźne korzyści. Dbała zaś bardzo
Cechowała ją ta wielka cnota, którą nazywamy
o to, quo magis veritas propagetur. I dlatego sama
wiernością. Przez całe życie pozostawała wierna Prof. Helena Madurowicz-Urbańska doskonaliła swój warsztat naukowy, rozszerzała
swojemu krajowi. Jej patriotyzm nie objawiał się
własną wiedzę i umiejętności dzięki studiowaniu
w słowach i gestach, ale w działaniu, można rzec: w służbie – służ- etnografii, socjologii, demografii i innych dyscyp-lin pomocnych
bie Ojczyźnie na polu badań naukowych i kształceniu młodzieży. historykowi; dbała o precyzyjne metody badawcze, między innymi
Już w najpiękniejszym okresie swej młodości, to jest podczas stu- przywiązując wielką wagę do metod statystycznych; poświęciła
diów uniwersyteckich, zapłaciła za tę wierność wielką cenę, cenę wiele wysiłku pracom mniej efektownym, ale takim, które dając
pobytu w miejscach, których same nazwy budzą grozę: Majdanek, podstawę do dalszych badań, służą wielu innym historykom: edycjom
Ravensbrück, Buchenwald. Pozostała wierna w czasach powojennej źródeł, wydawnictwom statystycznym, opracowaniom bibliograficztułaczki, po utracie rodzinnego domu i rodzinnego miasta. Pozostała nym. Jej prace odznaczają się rzetelnością badawczą i wyważonymi,
też wierna w okresie komunistycznego zniewolenia.
precyzyjnymi wnioskami, nigdy zaś nie były wynikiem aktualnej
Utraciwszy swe rodzinne, ukochane miasto Lwów – nie wy- koniunktury czy jakichkolwiek zewnętrznych nacisków.
rzekła się pamięci o nim. Urzeczywistniało się to nie w rozważaZ tą postawą uczonego, wiernego surowym zasadom obowiązuniu krzywdy czy w sentymentalnych wspominkach, lecz w poło- jącym rzetelnego badacza, łączyła profesor Madurowicz-Urbańska
żeniu podwalin pod gruntowne badania nad historią tego miasta, wielką życzliwość wobec swoich studentów, uczniów i kolegów,
zwłaszcza nad jego dziejami gospodarczymi w XIX wieku.
otwartość, gotowość rady i pomocy. Sam tej życzliwości doświadczyJako studentka Uniwersytetu Jana Kazimierza związała się łem. Myślę, że tę jej postawę życiową można określić najprostszymi,
ze sławną lwowską szkołą Franciszka Bujaka, jednego z najwy- ale bardzo wymownymi słowami: była dobrym człowiekiem.
bitniejszych przedstawicieli polskiej humanistyki (była bodaj
Tam, dokąd odeszła, przedstawi bogaty dorobek swego umyostatnim wypromowanym przezeń doktorem). Wierna ideom tej słu i równie cenny dorobek swego serca. Tu zaś zostawi wzór do
szkoły, nie tylko stale zachowywała swego mistrza we wdzięcz- naśladowania tym wszystkim, którzy będąc pracownikami naukonej pamięci i poświęciła mu kilkanaście prac naukowych, w tym wo-dydaktycznymi, chcą być prawdziwie uczonymi i prawdziwie
obszerne studium jego twórczości i dwutomową edycję jego pism, nauczycielami akademickimi.
ale – co może jeszcze ważniejsze – tworząc na Uniwersytecie JaZa to wszystko dziękujemy Ci, Pani Heleno.
giellońskim własną szkołę naukową, przekazywała twórczo myśl
Jan M. Małecki
i metody badawcze Bujaka swoim licznym uczniom, dbając o to,
co w nauce tak ważne: o rozwijanie badań przy utrzymywaniu Przemówienie wygłoszone na pogrzebie prof. Heleny Madurowicz-Urbańskiej
ich ciągłości.
15 maja 2008 roku.
40
ALMA MATER

Podobne dokumenty