a2024-25 rozycki.qxd - All

Transkrypt

a2024-25 rozycki.qxd - All
a2024-25 rozycki.qxd
2013-05-10
13:13
24
Page 2
DOBRE, BO POLSKIE
Va banque
Prywatna służba zdrowia rodzi
się w bólach.
Do tej pory przeważał jeden
z dwóch modeli:
albo prywatyzacja naszego
wspólnego majątku,
albo inwestycje zagranicznego
kapitału. Tymczasem można
inaczej. Tak jak w Ameryce,
zaczynając bez układów
od zera.
W recepcji kilku pacjentów czeka
na wizytę u lekarza. Nie ma tłoku,
gdyż każdy ma wyznaczoną wizytę
na konkretną godzinę. Za recepcją
szerokie, sterylnie czyste korytarze
prowadzą do poszczególnych gabinetów. We wszystkich wzrok przykuwają nowe, funkcjonalne meble.
Sterowane pilotem fotele ginekologiczne (w cenie 20 tys. zł każdy) nie
kojarzą się z nieprzyjemnym kobiecym badaniem.
W osobnym skrzydle znajduje się
oddział szpitalny. Pokoje jednoi dwuosobowe, każdy z telewizorem LCD. Nowoczesna sala operacyjna wyposażona w sprzęt, którego
mógłby pozazdrościć niejeden duży
specjalistyczny szpital. Duża sala do
rehabilitacji. Czy to wizja dalekiej
przyszłości polskiej służby zdrowia?
Nie, tak wygląda zwykły dzień pracy
w Niepublicznym Zakładzie Opieki
Zdrowotnej Centrum Medyczne All-Med znajdującym się na łódzkiej
Retkini.
All-Med to ponad tysiąc metrów
kwadratowych powierzchni, sprzęt
medyczny wart ponad półtora miliona złotych, 40 lekarzy specjalistów
i przeszło dwa tysiące pacjentów
miesięcznie. A to dopiero początek,
gdyż Centrum w nowej siedzibie
pełną parą działa dopiero od kilku
miesięcy.
R E K L A M A
Właścicielami NZOZ-u są Barbara
Majas-Ogórek, specjalista ginekolog-położnik i jej mąż Marcin Ogórek, dr nauk medycznych, specjalista chorób wewnętrznych i chorób
serca.
Tylko najlepsi
– Oboje przeszliśmy typową drogę
zawodową – wspomina dr Ogórek.
– Studia, specjalizacja, praca w dużym publicznym szpitalu. Żona pracowała w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki. Ja w łódzkiej poliklinice MSWiA. Po 15 latach pracy,
doktoracie i drugim stopniu specjalizacji zarabiałem netto 2040 zł! Nie
chcieliśmy łączyć pracy w szpitalu
ANGORA nr 20 (19 V 2013)
rym pracuje. Tam przeprowadza zabieg w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia, ale nierzadko pobiera
za to wynagrodzenie w swoim prywatnym gabinecie. Chcieliśmy to robić inaczej i tylko na własny rachunek. Przez kilkanaście lat wykonywania tego zawodu mieliśmy okazję
pracować z wieloma lekarzami. Gdy
w 2008 roku otworzyliśmy własną firmę, zaprosiliśmy, do współpracy najlepszych specjalistów.
Początki były trudne i ryzykowne.
Poza doświadczeniem zawodowym
właściciele dysponowali tylko niewielkim kapitałem. Tymczasem
większość nowoczesnych urządzeń
diagnostycznych i zabiegowych
kosztuje tyle co dobry samochód.
Nie było innej rady jak zastawić własny dom, a resztę sprzętu wziąć
w leasing.
– Przyjęliśmy zasadę, że nie stać
nas na kupowanie przestarzałego
ścicieli jest najnowszy laparoskop
firmy Stryker. Cena takiego urządzenia to około 400 tys. zł.
All-Med był jednym z trzech ośrodków, które w województwie łódzkim
rozpoczęły program pogłębionej
diagnostyki raka szyjki macicy.
Placówka wyposażona jest także
w najnowocześniejsze histeroskopy,
o bardzo małej średnicy, które
umożliwiają wykonanie zabiegu
– oglądanie jamy macicy i kanału
szyjki – nawet bez znieczulenia.
– O tym, jak ważna jest dobra diagnostyka, najlepiej świadczy przypadek pacjentki, która nim do nas
trafiła, zakrwawiała i lekarze z innego ośrodka podejrzewali u niej istnienie nowotworu – wyjaśnia Marcin
Ogórek. – W szpitalu, gdzie była hospitalizowana, nie było histeroskopu, więc wykonano tylko zwykłe diagnostyczne łyżeczkowanie jamy
macicy. Kobieta po miesiącu za-
W All-Medzie lekarze mają do dyspozycji najnowocześniejszy sprzęt, taki jak laparoskop firmy
Stryker, który kosztował około 400 tys. zł
Fot. archiwum firmy
z prywatną praktyką, bo nie podobał
się nam tak bardzo rozpowszechniony w polskiej służbie zdrowia schemat: Przychodzi pacjent do prywatnego gabinetu, gdzie lekarz nie ma
praktycznie żadnego sprzętu, więc
kieruje chorego do szpitala, w któ-
sprzętu – mówi właściciel. – W medycynie, tak jak w innych wysokospecjalistycznych dziedzinach, coś,
co dziś jest światową nowością, za
rok już nią nie jest, a za dwa lata może być przestarzałe.
W All-Medzie najwięcej pacjentów
przyjmują ginekolodzy i kardiolodzy. I trudno się dziwić. Łódź to
przecież miasto kobiet, a na choroby układu krążenia umiera dziś co
drugi Polak.
Ginekolodzy dysponują najnowocześniejszymi wideokolposkopami
(w diagnostyce raka szyjki macicy
dokładność diagnostyczna tych
urządzeń dochodzi do 97 proc.)
oraz kolposkopem optycznym, który
w Polsce jest rzadkością nawet
w szpitalach klinicznych. Dumą wła-
krwawiła po raz drugi, a lekarze zamiast odesłać ją na badania do innej
placówki, wycięli „na wszelki wypadek” narządy rodne, co po fakcie
okazało się całkowicie zbędne, ponieważ przyczyną problemów był
polip znajdujący się w jamie macicy.
W diagnostyce chorób układu krążenia pomagają USG serca i najnowszej generacji ultrasonograf Doppler-Duplex, nowoczesne holtery
EKG, bieżnia do prób wysiłkowych.
Właścicielom marzy się rentgen
z ramieniem C, który umożliwia robienie zdjęć śródoperacyjnych.
Koszt to 250 – 300 tys. zł, ale być
może uda się je zakupić ze środków
unijnych.
– Kupując drogi, nowoczesny
sprzęt, robimy to z wielkim rozmy-
a2024-25 rozycki.qxd
2013-05-10
13:13
Page 3
słem – twierdzi właściciel. – Ponieważ musi on na siebie zarobić, więc
nie ma takiej sytuacji, jaka czasem
zdarza się w publicznej służbie zdrowia, że jakieś urządzenie jest niewykorzystywane lub wykorzystywane
sporadycznie.
Mocną stroną NZOZ-u jest chirurgia onkologiczna – od nowotworów
skóry i piersi po nowotwory niektórych narządów wewnętrznych. Tą
dziedziną medycyny zajmuje się tu
czterech znanych w Łodzi specjalistów. Niestety, Narodowy Fundusz
Zdrowia podpisał z Centrum tylko niewielki kontrakt na tzw. chirurgię jednego dnia. Dlatego bardziej skomplikowane przypadki, które wymagają
dłuższej hospitalizacji, są wykonywane w ramach usług pełnopłatnych.
Oprócz wspomnianych wiodących specjalności w All-Medzie
przyjmują także specjaliści z zakresu: chirurgii ogólnej, urologii, ortopedii, chirurgii klatki piersiowej, laryngologii, chirurgii naczyniowej,
endokrynologii, pulmonologii, alergologii, dermatologii, dietetyki, medycyny estetycznej.
O sukcesie firmy decydują
przede wszystkim ludzie. Wszyscy
lekarze mają drugi stopień specjalizacji, ogromna większość także tytuły doktora nauk medycznych, są
też docenci i dwóch profesorów,
specjalistów o uznanym w kraju dorobku. Kilku lekarzy miało praktyki
w renomowanych amerykańskich
klinikach.
– Staramy się, żeby współpracujący z nami koledzy mieli nie tylko najlepsze warunki pracy, najlepszy
sprzęt, ale otrzymywali godziwe wynagrodzenie – zapewnia dr Ogórek.
– Ci, którzy przyjmują u nas pacjentów trzy, cztery razy w tygodniu, są
w stanie zarobić do 12 – 13 tysięcy zł miesięcznie.
Większość przychodów firmy pochodzi ze świadczeń medycznych
w ramach umowy z NFZ. Jednak
większość zysków wynika z usług
medycznych świadczonych na wolnym rynku.
Za zabieg kolposkopii – z pobraniem materiału histopatologicznego,
w ramach chirurgii jednego dnia
– NFZ płaci około 400 zł. Za ten sam
zabieg publiczny szpital dostaje prawie 100 zł więcej tylko dlatego, że
trzyma pacjentkę przez trzy dni
w łóżku. Jeżeli zsumujemy w skali
całego kraju podobne procedury,
które można wykonać w ciągu jednego dnia, to okaże się, że kosztuje to nas, podatników, i całą gospodarkę dodatkowe miliardy złotych.
Skazani na sukces
Wycena świadczeń medycznych
dokonywana przez NFZ od lat budzi
zastrzeżenia środowiska lekarskiego. Za poradę ginekologiczną
25
EKONOMIA U LEGOWICZA
ANGORA nr 20 (19 V 2013)
udzieloną w ramach ubezpieczenia
Fundusz przyznaje 3,5 punktu. Tyle
że za jeden punkt w stolicy płaci
15 zł, w Łodzi trochę ponad 8 zł,
a w wiejskiej przychodni jeszcze
mniej.
Podobne dysproporcje istnieją
także na medycznym wolnym rynku.
W Łodzi większość zabiegów kosztuje nawet dwa razy mniej niż w Warszawie. Pewnie dlatego w ostatnich
miesiącach w All-Medzie jest coraz
więcej prywatnych pacjentów ze
stolicy. Sporo kobiet trafia tu też
z Norwegii i Wielkiej Brytanii. To
Polki, które pracują tam na stałe, ale
schorzenia ginekologiczne wolą leczyć w kraju.
W łódzkiej firmie przeprowadza
się nawet tak nowatorskie zabiegi
jak laparoskopowe operacje przepuklin i pęcherzyka żółciowego
z dostępu jedynie przez pępek.
Koszt takiego zabiegu to prawie
7 tysięcy złotych, niemal dwa razy
więcej niż w przypadku tradycyjnej
laparoskopii, gdzie konieczne jest
wykonanie trzech niewielkich nacięć. Mimo świetnego sprzętu i dobrych specjalistów tylko niewielka
część najbardziej wysokospecjalistycznych zabiegów przeprowadzana jest w ramach kontraktów
z Funduszem. Dlatego chociaż All-Med mógłby wykonywać ich kilka
dziennie, musi ograniczać się do
50 – 60 miesięcznie.
Podobne problemy dotyczą rehabilitacji. W całym regionie jest niewiele zakładów opieki zdrowotnej,
które mają tak dobrą bazę, jednak
Fundusz wykupił tylko znikomą ilość
świadczeń, a prywatnych pacjentów
nie jest zbyt dużo, choć ich liczba
sukcesywnie wzrasta.
Właściciele niechętnie mówią
o zyskach. Na razie wynoszą one kilka procent, ale po spłaceniu wziętego w leasing sprzętu mogą wzrosnąć o ponad dziesięć.
All-Med świadczy bardzo wiele
usług medycznych w ramach NFZ,
ma zaciągnięte kredyty, cały czas inwestuje w nowy sprzęt, a mimo to
przynosi stały, chociaż na razie niewielki zysk. To dobra nauka dla publicznych przychodni i szpitali, które
mimo komercjalizacji zadłużają się
w coraz szybszym tempie. Morał
z tego jest taki, że gdy ktoś firmuje
swoją spółkę, zakład, przedsiębiorstwo własną twarzą i nazwiskiem,
musi być uczciwy oraz profesjonalny, gdyż inaczej szybko zakończy
działalność. Publicznym ZOZ-om to,
niestety, nie grozi.
– Otwierając All-Med postawiliśmy
wszystko na jedną kartę, zagraliśmy
va banque – mówi Marcin Ogórek.
– Dlatego nie mamy innego wyjścia
– musimy odnieść sukces.
KRZYSZTOF KAMIŃSKI
Śmieciowy biznes
Wiktor Legowicz: – To już wszyscy wiemy doskonale – od 1 lipca
wchodzi w życie reforma zagospodarowania i odbioru odpadów. I w związku z tym producenci wiader, pojemników na śmieci,
zgniatarek mają swoje żniwa.
Bartosz Marczuk („Rzeczpospolita”): – To prawda, ostatnio, jak jechałem w swoim miasteczku, to
zwróciłem uwagę na to, że stoją na
wystawach czy też na zewnątrz sklepu różnego rodzaju pojemniki do
sortowania.
Legowicz: – I trzeba przyznać, że
niektóre są bardzo pomysłowe...
Marczuk: – Owszem, bo to są na
przykład zgniatarki do papieru,
gdzie się polewa ten papier, zgniata
i z tego powstają brykiety, którymi
można palić w kominku. Fantastyczne, że tak działa ten nasz rynek, że
od razu...
Legowicz: – ...wyczuł niszę.
Marczuk: – Tak, wyczuł zapotrzebowanie na tego typu rzeczy. Bo
skąd się wziął ten problem? Skąd
się bierze to zjawisko? Ano stąd, że
gminy, które teraz uchwalają te
stawki za śmieci, nagradzają tych,
którzy deklarują, że będą segregować śmieci.
Legowicz: – Znacznie mniej zapłacimy za takie segregowane
śmieci.
Marczuk: – I to dwukrotnie mniej.
Na przykład w mojej gminie jest 7 zł
od osoby za posegregowane,
a 14 za nieposegregowane. Stąd
wszyscy pewnie będą segregować. I to rynek natychmiast wyczuł.
Coraz tańsze mieszkania
Legowicz: – Ponad 50 tysięcy
nowych mieszkań jest do kupienia
w sześciu głównych miastach. Ceny powoli cały czas spadają, a kupujących, niestety, brak.
Paweł Rochowicz („Rzeczpospolita”): – Z punktu widzenia kogoś, kto rzeczywiście chce kupić
mieszkanie, to jest nieźle, bo ceny
pewnie jeszcze bardziej spadną.
Dlatego niektórzy deweloperzy popadają już nawet w desperację. Słyszałem o takich przypadkach, kiedy
już oddano do użytku dom, w którym sprzedano zaledwie 30 procent
mieszkań. Branża twierdzi, że jedną
z przyczyn jest zakończenie programu rządowego „Rodzina na swoim”,
gdzie wspomagane były kredyty.
Legowicz: – Teraz deweloperzy
stworzyli swój program finansowania.
Rochowicz: – Wiadomo, tonący
brzytwy się chwyta...
Adieu, czysta wódko?
Legowicz: – Czyżby w I kwartale
tego roku Polakom zabrakło powodów do wznoszenia toastów
wódką? Okazuje się bowiem, że
wydaliśmy na ten alkohol o 2,5 miliarda złotych mniej aniżeli w 2012
roku. A rywalem naszej czystej
wódki jest whiskey.
Andrzej Kublik („Gazeta Wyborcza”): – Jeżeli rośnie spożycie whiskey, a spada konsumpcja czystej
wódki, to w sumie pewnie tych mocnych alkoholi i tak pijemy tyle samo,
jeśli nie więcej. Drugi powód to pewnie zmiany naszych przyzwyczajeń.
Po prostu kiedyś piliśmy więcej
wódki, a teraz pijemy więcej lepszych alkoholi. I często tych lżejszych.
Legowicz: – Na przykład wina.
Kublik: – Albo likierów. Ale na
pewno gdzieś w tym wszystkim jest
jeszcze jedna informacja, o której tutaj nie mówimy, czyli rozrost szarej
strefy. Prawda jest taka, że jeżeli
wódka drożeje, rosną podatki, no to
rośnie także produkcja bimbru bądź
rozwija się przemyt.
Woda zamiast soczków
Paweł Sołtys: – Za to w tym roku
wydamy na wodę w butelkach
4 miliardy 700 milionów złotych!
O 5 procent więcej niż w roku
ubiegłym. Czyli rezygnujemy
z drogich soczków, a przerzucamy
się na tańszą wodę.
Bartosz Marczuk („Rzeczpospolita”): – Cóż, kryzys jest wodą na
młyn wody. Ale wydaje się też, że
ma tu znaczenie coraz zdrowszy
tryb życia, który chcemy prowadzić.
Dlatego pijemy coraz więcej tej wody. Poza tym producenci kuszą nas
różnymi produktami, są też przecież
wody smakowe.
JB.
Opracowano na podstawie codziennych audycji Wiktora Legowicza w radiowej Trójce od 6 do
10 maja 2013 r.
Rys. Katarzyna Zalepa

Podobne dokumenty