Wybrani święci i błogosławieni Rodziny Salezjańskiej

Transkrypt

Wybrani święci i błogosławieni Rodziny Salezjańskiej
Konkurs o Księdzu Bosko 2015
Wybrani święci i błogosławieni
Rodziny Salezjańskiej
Dokument, który czytasz stanowi część literatury
do 3. etapu (finału) Konkursu o Księdzu Bosko 2015,
organizowanego przez
Salezjańskie Liceum i Gimnazjum im. Księdza Bosko w Łodzi,
przy ul. Wodnej 34.
FINAŁ
Św. s. Maria Dominika Mazzarello
Ur. 1837 r. – zm. 1881 r.
Oddana apostolstwu od samej młodości, później wierna ks. Bosko
naśladowniczka. Razem z nim założyła instytut Córek Maryi Wspomożycielki
Wiernych, który troszczy się w szczególny sposób o wychowanie biednych
dziewcząt. Przykładana zakonnica, i choć nie skończyła żadnej szkoły,
kierowała Instytutem z wielką mądrością. Miłość, którą promieniowała Maria
Dominika pociągała wiele młodych dziewcząt i zachęcała do
współzawodnictwa w hojności. W niczym się nie wyróżniając prowadziły one
życie pełne zaufania Opatrzności. Towarzyszyło im rodzinne ciepło, które
wokół siebie tworzyła pokorna „wikaria”. Taki duch pozostał, choć i lata
biegły. W czasach, gdy M. D. Mazzarello była przełożoną generalną Instytut
szybko się rozwijał.
Ze względu na swoja dary osobiste i cechy chrześcijańskie Maria Dominika jest przykładem nie tylko dla sióstr
Instytutu Córek Maryi Wspomożycielki wiernych, lecz także innych członków rodziny salezjańskiej oraz dla
sympatyków, naśladujących wielki ideał apostoła młodzieży.
„Odwagi, moje córki, to życie szybko mija i w momencie śmierci pozostają nam tylko nasze uczynki; ważne, aby były
dobrze wykonane. W momencie śmierci kaprysy, wyniosłość, puste pragnienie, by wiedzieć wszystko i brak woli
bycia posłusznym mniej mądrym od siebie spowodują w nas wielkie zamieszanie.” (Św. Maria Dominika Mazzarello)
„Bądźcie świętymi!” Powiecie, kto może tak wiele osiągnąć? Potrzeba by ogromnie dużo czasu, żeby być cały czas w
kościele; trzeba by być bardzo bogatym, aby dawać hojne jałmużny; trzeba by być bardzo dobrze wykształconym, by
móc zrozumieć, uczyć się, rozumować! Tak myśleć to wielki błąd. Nie jest prawdą, że świętość składa się ze złożonych
i wyjątkowych rzeczy, dostępnych tylko niektórym wybranym. Nie jest to prawda, bo świętość to dobrze wykonać to,
co mamy do wykonania. Święci wykonywali swoje obowiązki dla Boga, cierpiąc w imię Jego miłości, ofiarując swoje
cierpienia i trudy. To właśnie jest droga świętości.” (ks. Bosko)
Św. ks.Kalikst Caravario
Ur. 1903 r. – zm. 1930 r.
Kiedy Kalikst miał pięć lat jego rodzina przeniosła się do Turynu. Wyrósł obok
domu salezjańskiego i regularnie uczęszczał do oratorium. Nauczyciele i
koledzy z zachwytem wspominali jego dzieciństwo. Ponieważ nie miał
przyborów szkolnych, zaopatrzyli go w nie salezjanie, przyjmując go do
szkoły na Valdocco. Był spokojny, mądry, wytrwały, pobożny, serdeczny,
uczynny i czysty. W 1918 r. mając piętnaście lat poprosił o przyjęcie do
Zgromadzenia salezjańskiego. W następnym roku złożył śluby zakonne. Po
zakończeniu nauki, kilka lat wypełniał różne obowiązki, zanim wrócił na
Valdocco, jako asystent. Tutaj spotkał się z biskupem Versiglia i obiecał:
„Pojadę za tobą do Chin”. Tak też się stało. W 1924 r. wszedł na pokład
statku i nie wrócił. Na początku pracował w Szanghaju, później dwa lata na
wyspie Timor. Po skończonych studiach teologicznych biskup Versiglia
wezwał go do pracy w Shiu Chow, gdzie został wyświęcony na kapłana. Po ośmiu miesiącach został wezwany do
złożenia największej ofiary – męczeństwa. 25 lutego 1930 r. odprowadzając biskupa na misje i próbując obronić trzy
katechetki przed okrucieństwem bandytów, został przez nich zamordowany.
W dzień swoich święceń kapłańskich ks. Kalikst Caravario napisał swojej matce do Włoch: „Kochana mamo, twój
Kalikst już nie jest twój: on cały należy do Pana, całkowicie oddany na służbę jemu. Mam nadzieję, że udzieli mi tej
łaski. Nie myśl o niczym więcej, ale tylko się módl, abym był świętym księdzem, przykładem dla wszystkich, którzy
mnie spotkają, całkowicie oddany dla dobra Pana. Czy moje kapłaństwo będzie długie czy krótkie? Nie wiem.
Najważniejsze, bym je przeżył dobrze i abym, gdy stanę przed Panem, mógł powiedzieć, że dzięki jego pomocy,
pomnożyłem otrzymane od Niego łaski.”
„Odwagi, synu; będziesz musiał trochę pocierpieć na tym świecie, lecz to nie jest istotne – zapłata, jaka otrzymasz w
niebie, całkowicie wynagrodzi to wszystko, co wycierpiałeś w tym życiu.” (Ks. Bosko)
Bł. ks. Michał Rua
Ur. 1837 r. – zm. 1910 r.
Od samego dzieciństwa był uczniem ks. Bosko, a później został salezjaninem.
Ks. Michał Rua wiedział, jak nieustannie kroczyć drogą świętości. O nim ks.
Bosko mawiał: „Z Michałem dzielę się wszystkim po połowie”, pragnąc w ten
sposób go wyróżnić i docenić. Gorliwy współpracownik ks. Bosko, jako
pierwszy odziedziczył kierowanie Zgromadzeniem Salezjańskim. Gdy został
Przełożonym Generalnym ze szczególną mądrością i poświęceniem się oddał
się sprawie wzmacniania i rozwoju Zgromadzenia, poszerzając jego
horyzonty.
Był przykładem wielkiej wierności ks. Bosko, który można by nazwać
prawdziwym duchowym spadkobiercą, charakteryzującym się zapałem
apostolskim, pomocą biednej młodzieży i wiernością ślubom zakonnym, a
zwłaszcza ślubowi ubóstwa. Doświadczenie doniosłej duchowości ks. Michała Rua zajmuje wyjątkowe miejsce w
historii Zgromadzenia salezjańskiego.
Błogosławiony Michał Rua pisał: „Prawdziwy syn ks. Bosko będzie zadowolony z tego, co najbardziej potrzebne,
bardziej jeszcze będzie się starał, żeby jego serce nie przywiązało się do niepotrzebnych rzeczy. Będzie często
osobiście sprawdzać, czy to, co posiada na własny użytek jest skromne i zwykłe. Czy nie poosiada czegokolwiek bez
zgody przełożonego, a może cos nie jest mu konieczne, i w końcu, czy wszystkim z miłością i stałością posługuje się
dla dobra wspólnoty.” Takie dawał rady salezjanom, ale mogą być one pomocne także dla świeckich pragnących
kroczyć drogą doskonałości ewangelicznej.
O swoim pierwszym następcy ks. Bosko pisał w swoim duchowym testamencie: „Wasz przełożony umarł, ale będzie
wybrany inny, który będzie się troszczył o was i o wasze zbawienie wieczne. Słuchajcie go, kochajcie go i bądźcie mu
posłuszni, módlcie się za niego tak, jak modliliście się za mnie. Z bogiem, moje drogie dzieci. Czekam na was w
Niebie…” (ks. Bosko)
Bł. wychowanka Laura Vicuna
Ur. 1891 r. – zm. 1904 r.
Urodziła się w Santiago, w Chile. Kiedy nagle umarł jej ojciec, matka z dwoma
córkami uciekła do Argentyny, niedaleko Andów. W 1990 r. Laura została
przyjęta do kolegium, które prowadziły, Córki Maryi Wspomożenia Wiernych.
W następnym roku przyjęła Komunię św. i tak jak Dominik Savio, zobowiązała
się kochać Boga całą sobą, być gotową umrzeć, byle by tylko nie popełnić
grzechu. Wkrótce stała się wzorem przyjaźni z Jezusem oraz miłości
apostolskiej. Była wierna codziennym obowiązkom. Pełna ufności znosiła i w
bohaterski sposób przyjmowała fizyczne i moralne cierpienia, które były
ponad jej wiek. Kiedy zrozumiała, że jej matka żyje w grzechu z ojczymem,
ofiarowała się Panu za jej nawrócenie, wybrała ascezę i za zgodą spowiednika
złożyła prywatne śluby ewangeliczne. Wykończona przez chorobę i cierpienie,
przekazała matce swoją tajemnicę: „Mamo, ja umieram! Już dawno prosiłam Jezusa ofiarując swoje życie za ciebie,
abym wywalczyła twój powrót do Niego… Mamo, czy przed śmiercią nie doświadczę radości z twojego nawrócenia?”
Doświadczywszy tej radości zmarła w ten sam wieczór – 22 stycznia 1904 r.
Laura – pieśń czystości, dziecięcej miłości, ofiary.
W roku 1988, w roku jubileuszowym ks. Bosko, papież Jan Paweł II ogłosił Laurę błogosławioną.
Dyrektorka salezjańskiego instytutu, która przyjęła Laurę, pozostawiła taką notatkę: „Od pierwszych dni po przybyciu
do kolegium Laura wyróżniała się swoim myśleniem i pobożnością przewyższającym jej wiek. Jej serce nie znajdowało
spokoju i odpoczynku w żaden inny sposób, jak tylko w Bożych sprawach. Choć była jeszcze dzieckiem jej pobożność
była dojrzała: niczego sztucznego ani żadnej przesady. We wszystkim była zwykła i normalna. Podczas modlitwy
można było zauważyć jej świadome zanurzenie się w to, co czyniła. Z tą samą uwaga wykonywała inne swoje
obowiązki. Zwykle mawiała: „Modlitwa czy praca – dla mnie to samo; to samo – modlić się, bawić, czy spać.
Wykonując to, co polecono, wykonuję to, czego chce Pan. To najlepsza modlitwa.”
Kiedy przełożeni wydają polecenie, wykonajcie wszystko bez wahania. Nie bądźcie jak ci, którzy wzruszają ramionami,
potrząsają głową, albo, co gorzej – odmawiają. Tacy ciężko obrażają samego Boga, który przez przełożonych poleca
wykonać jedno albo drugie. (Ks. Bosko)
Bł. ks. Józef Kowalski i towarzysze
Zamordowani przez nazistów w 1942 r.
Spomiędzy 108 chrześcijan zamordowanych przez nazistów należy
wspomnieć sześciu członków rodziny salezjańskiej: salezjanina ks. Józefa
Kowalskiego oraz pięciu wychowanków oratorium z Poznania (J.
Wojciechowskiego, E. Kaźmierskiego, C. Jóźwiaka, E. Klinika, F. Kęsego).
Ks. Kowalski zanim stracił życie w Oświęcimiu, stracił najpierw imię i
osobowość: został po prostu więźniem nr 17350. Nieustraszenie opierając się
rozkazowi podeptania różańca, jakie mu wydał okrutny nadzorca więzienny
podpisał sobie wyrok śmierci, który nie był wykonany od razu, lecz
zwiększając cierpienia trwał około 14 miesięcy. Jednego wieczoru był siłą
ściągnięty z legowiska. Był spokojny, choć wiedział, że już nie wróci. Jeden ze
świadków twierdzi: „Był przygotowany”. Ksiądz został utopiony w obozowej kanalizacji. Następnego dnia, 4 lipca
1942 r., zostało znalezione jego ciało całe w fekaliach.
Pięciu młodzieńców z Poznania było zwykłymi chłopakami, regularnie uczęszczającymi do oratorium salezjańskiego.
Aresztowani, w więzieniu modlili się w każdy wieczór, tak jak się nauczyli w oratorium i odmawiali różaniec. Pragnąc
żyć, aż do ostatniej chwili byli przekonani, że zostaną wypuszczeni, nie zaniechali też tworzyć planów na przyszłość,
lecz jednocześnie nie zgodzili się na kompromis i trwali w wierze.
Ci nowi męczennicy ogłoszeni w 1999 r. błogosławionymi, zjednoczeni miedzy sobą młodością i mocna wiarą, z
bohaterska siłą, trzymając tę sama palmę męczeństwa, pokazują, że oddanie się wierze może wznieść się aż do
męczeństwa.
Oto, co napisał jeden z pięciu poznańskich po tym, gdy został wydany wyrok śmierci:, „Jakie wielkie szczęście opuścić
ten świat będąc zjednoczonym z Chrystusem!” Inny tak napisał o przyjętej przed chwilą Komunii: „Jak mam się nie
cieszyć, gdy jestem umocniony Ciałem Chrystusa?”
„My nie wiemy czy zostaje nam dużo czy mało dni życia, i choć nie możemy wiedzieć, kiedy, lecz jesteśmy pewni, że
każdemu wybije ostatnia godzina. Dlatego musimy postępować tak, jakby całe nasze życie było przygotowaniem do
śmierci, na sąd…” (ks. Bosko)
Bł. Ks. Filip Rinaldi
Ur. 1856 r. – zm1931 r.
Filip znał ks. Bosko od samego dzieciństwa, lecz tylko mając 21 lat pozwolił
mu się ‘zdobyć’, gdy przyjął jego zaproszenie by zostać księdzem
salezjaninem. Gdy w 1882 r. został wyświęcony na księdza zostało mu
powierzone zadanie wychowywania współbraci pragnących zostać
kapłanami. Po śmierci ks. Bosko, od 1889 r. rozszerzał jego dzieło w Hiszpanii
i Portugalii. W 1901 r. przełożony Generalny ks. Rua mianował go na
Wikariusza Generalnego i ekonoma. Wytężona praca nie przeszkodziła mu w
posłudze kapłańskiej i zostaniu wspaniałym kierownikiem duchowym. Nadał
on rodzinie salezjańskiej nowy impuls ubogacając ją wspaniałym instytutem
świeckich kobiet – Ochotniczkami ks. Bosko.
Wybrany w 1922 r. na Przełożonego Generalnego w szczególny sposób oddał się formacji salezjanów i szerzeniu czci
ku Słudze Bożemu ks. Bosko (który został ogłoszony błogosławionym w 1929 r.), podkreślając jego życie duchowe,
zjednoczenie z Bogiem, posłannictwo do młodzieży i nieograniczone zaufanie Maryi Wspomożycielce Wiernych. Jako
genialny następca ks. Bosko potrafił odczytywać znaki czasu i do nich odważnie się ustosunkować.
Zmarł w Turynie. Ogłoszony został błogosławionym przez papieża Jana Pawła II w 1990 r.
„Ks. Bosko swoje niezabezpieczone od zewnątrz, szerokie i pełne odpowiedzialności dzieło doskonale złączył z
wewnętrzną duchowością, której początek opierał się na świadomości Bożej obecności i która po trochu stała się
nieustanną i żywą jednością z Bogiem. W taki sposób wcielił w sobie czynna kontemplację, ekstazę działania, w której
zanurzył się aż do ostatniego tchnienia dla zbawienia dusz. Jasność spojrzenia i równowaga ks. Bosko dawała mu
jasne, wyraźne spojrzenie nawet w najtrudniejszych sprawach, ponieważ nigdy nie przestał być głęboko zanurzony w
obecności Bożej i zjednoczony z jego miłością.” (ks. Filip Rinaldi)
„Zdecydujmy się czynić dobrze, aby nawet najmniejszy nasz uczynek był miły Bogu. Ludzie często zapominają
uczynione im dobro, lecz nie Bóg. On dostrzega i szklankę ożywczej wody podanej z miłości do Niego, i za to
przygotowuje odpłatę.” (Ks. Bosko)
Bł. S. Magdalena Morano
Ur 1847 r. – zm 1908 r.
Urodzona we Włoszech niedaleko Turynu, Magdalena od samego dzieciństwa
zajmowała się praktyką pedagogiczną wśród dzieci swojego miasteczka. Po
zdobyciu dyplomu z pedagogiki, praca pedagogiczna stała się cechą
charakterystyczną jej życia. Po zgromadzeniu dydaktycznego i
katechetycznego doświadczenia, umacniana przez głęboką wiarę po
osiągnieciu 30 lat życia mogła wprowadzić w życie swoje marzenie –
poświęcić się Panu. W 1879 r. zostaje siostrą zakonną w Instytucie Córek
Maryi Wspomożenia Wiernych i prosiła Wszechmogącego o łaskę „tylu lat
życia, aż nie osiągnie świętości”. W 1881 r. została wysłana na Sycylię i tam
rozpoczęła owocną pracę wychowawczą wśród miejscowych mieszkańców,
szczególnie wśród dziewcząt. Dążąc do szerzenia Bożej chwały otworzyła
szkoły, oratoria, internaty oraz centra przygotowania zawodowego we wszystkich zakamarkach wyspy. Wyznaczona
na przełożoną prowincji zobowiązała się do formowania wielu powołań. Przyciągała do siebie ludzi swoim oddaniem
się i łatwością nawiązywania kontaktów. Biskupi dodawali odwagi oraz doceniali apostolstwo Magdaleny Morano
polecając katechezę dzieci jej ewangelicznemu poświęceniu.
Zachorowała na raka i zmarła 26 marca 1908 r. przeżywszy życie w posłuszeństwie łasce Bożej nigdy nie zamykając
drogi Jej działaniu w swoim życiu egoizmem. Dobrze zrozumiała, że system prewencyjny ks. Bosko – to nie tylko
metoda pedagogiczna, lecz przede wszystkim duchowość pozwalająca rozwijać i kierować najlepsze ludzkie cechy ku
Bogu i służbie braciom.
5 listopada 1994 r. w Katanii, w tym samym mieście, w którym zmarła s. M. Morano, Ojciec św. Jan Paweł II ogłosił ja
błogosławioną.
„Drodzy wychowawcy, niech każdy z was stara się o to, by był kochany, jeśli chcecie, by was słuchano. Osiągniecie to,
jeśli słowami, a jeszcze bardziej – czynami pokażecie swoim wychowankom, że wasze wysiłki są skierowane tylko na
ich korzyść. Wszystkich obowiązuje cierpliwość, wytrwałość i modlitwa, bez których, moim zdaniem, bezsensowny jest
nie tylko zdrowy rozsądek, ale i dobra organizacja.” (ks. Bosko)
Bł. koadiutor Artemide Zatti
Ur. 1880 r.. – zm. 1951 r.
Ogłoszony błogosławionym 14 kwietnia 2002 r.
Urodził się we Włoszech, w ubogiej rolniczej rodzinie. Kiedy skończył 16 lat
wraz ze swoją rodziną wyemigrował do Argentyny w poszukiwaniu szczęścia.
W Bahia Blanca młodzieniec zapoznał się ze salezjanami. Mając 19 lat
pożegnał się z najbliższymi i wstąpił do nowicjatu salezjańskiego. Będąc
klerykiem został przeznaczony do opieki nad księdzem chorującym na
gruźlicę, którą sam się zaraził. Został wysłany do Viedma, aby wzmocnić
zdrowie. Pielęgnowany z miłością, nie tyko wyzdrowiał, lecz i odnalazł swoja
misję – być pielęgniarzem chorych. Przerwał naukę teologii i został
koadiutorem (bratem salezjaninem) rozpoczynając swoją misję wśród
ubogich chorych w mieście. Będąc dyrektorem szpitala przez wiele lat na rowerze pokonywał wiele kilometrów
zawożąc lekarstwa chorym, pragnąc pocieszyć ludzi, którzy stracili nadzieję i szukając pomocy dla swojego szpitala.
Szczególną uwagę skierował na bezpłatną opiekę nad chorymi. Wszyscy znali „doktora” Artemida i wielce cenili jego
miłość, która zawsze była oświecona przez wiarę i oddanie się Opatrzności. Pan Zatti był dobry i mądry, kochający i
stały. Spieszył do każdego, do wszystkich zwracał się po imieniu stosując odpowiednie słowa. Nie poddawał się
przeciwnościom, zawsze pragnąc służyć tyko Chrystusowi w najbardziej cierpiących i biednych braciach. Całe życie
przeżył służąc innym kończąc swoją ziemską pielgrzymkę 15 marca 1951 r.
Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym 14 kwietnia 2002 r.
„Jeśli chcesz, by Bóg był dla ciebie miłosierny, bądź miłosierny dla ubogich. Wtedy będziesz mol powiedzieć: „czynię,
co mogę”. Jeśli czynisz, co w twojej mocy, możesz być spokojny. Jeśli nie macie bogactw, daj to, co możesz. Czy
brakuje chorych, których mógłbyś odwiedzić, pielęgnować, być obok? Czy nie ma opuszczonej młodzieży, którą trzeba
wychować po chrześcijańsku? Czy nie ma braci, którzy m trzeba pomóc, wysłucha?” (ks. Bosko)
Bł. ks. Józef Kalasanty i towarzysze
Zamordowani latem i zimą 1936 r.
W latach 1936-1939 okrutna wojna zalała Hiszpanie krwią. Liczba ofiar
przekraczała milion. Wśród nich byli ludzie z różnych warstw społecznych.
Kiedy krajem zaczęli rządzić anarchiści i socialkomuniści zaczęło się szerzyć
prześladowanie chrześcijan. Byli mordowani księża, zakonnicy i wierni.
Pośród dziesiątek tysięcy zamordowanych z powodu wiary były 283 siostry
zakonne, 2365 zakonników, 4148 księży diecezjalnych, 12 biskupów.
Niektórych spośród tych męczenników Kościół ogłosił błogosławionymi. Z
tego okresu spośród duchowych synów i córek ks. Bosko błogosławionymi
zostali ks. Józef Kalasanty i 32 jego towarzysze (wliczając w tę liczbę 2 siostry
salezjanki); wszyscy zostali zamordowani w lecie lub zimie 1936 r. w
Hiszpanii, w diecezji Walencji. Byli to przykładni zakonnicy, wierni swoim
codziennym obowiązkom i apostołowie młodzieży. Nie uciekli oni w czasie prześladowania i nie wstydzili się wiary
katolickiej, wyznając ja do końca. Zostali ogłoszonymi w marcu 2001 r.
Jeden ze świadków wydarzeń w Walencji opowiada: „wtargnąwszy do środka uzbrojeni żołnierze znaleźli nas na
głównych schodach. Wycelowali w nas broń. W następnej chwili jeden z nich krzyknął na swoich towarzyszy:
„Dlaczego nie strzelacie? Czy nie umówiliśmy się, że każdy zastrzeli po jednej osobie?..” Ks. Kalasanty udzielił
błogosławieństwa. On, drugi współbrat i ja zostaliśmy przewiezieni do centrum Walencji. Kiedy jechaliśmy
zauważyłem, że jeden z żołnierzy cały czas bron miał wymierzona w ks. Kalasantego, ponieważ wiedział, że jest osoba
duchowną. Nagle usłyszeliśmy strzał. Ks. Kalasanty wypowiedział słowa: „Mój Boże!” i zsunął się w kałużę krwi. To
było 29 lipca 1936 r.”
„Śmierć salezjanina jest opromieniona nadzieją wejścia do radości Pana. A jeśli się zdarzy, że salezjanin umrze
pracując dla dobra dusz, to Zgromadzenie odniosło wielki triumf.” (Konstytucje salezjańskie, art. 54)
Bł. ks. August Czartoryski
Ur. 1858 - zm.1893
August książę Czartoryski syn Władysława i księżnej Marii Amparo z Czartoryskich.
W domu, z woli ojca, mówiono po polsku, zaś z konieczności mowę uzupełniano
francuszczyzną, a wyjątkowo – językiem hiszpańskim. Dlatego August Czartoryski za
swoją ojczyznę uważał zawsze Polskę.
Duży wpływ wywarł na niego jego wychowawca, św. Józef Kalinowski, ale
najbardziej na jego przyszłość wpłynął św. ks. Jan Bosko, z którym August spotkał
się w 1883 r. w Paryżu. W 1887 r. książę odbył rekolekcje w oratorium w Turynie u
ks. Bosko. Zdecydował się obrać drogę kapłaństwa w zgromadzeniu salezjańskim,
mimo oporów, a nawet wyraźnej odmowy ze strony Założyciela, który uznawał, że
nie jest to zgromadzenie dla księcia. Dopiero rozmowa z papieżem Leonem XIII zadecydowała o poparciu usilnych
dążeń Augusta do wstąpienia do zgromadzenia.
Z powodu stwierdzonej gruźlicy, August miał kilka przerw w nauce. Mimo próśb i nalegań rodziny, odmówił
opuszczenia klasztoru, bo uważał, że zakonnik powinien umierać w zakonie. Samodzielnie kontynuował studia
teologiczne i przygotowywał się do święceń kapłańskich, które ostatecznie przyjął w prywatnej kaplicy 2 kwietnia
1892 r. w San Remo.
Mszę św. prymicyjną odprawił następnego dnia w obecności kilku członków rodziny. Po wakacjach wyjechał na stałą
placówkę do Alassio na włoskiej Riwierze. Tutaj zastała go śmierć.
1 grudnia 1978 r. św. Jan Paweł II podpisał dekret o heroiczności cnót Augusta Czartoryskiego – był to pierwszy
dokument podpisany przez św. Jana Pawła II w Kongregacji ds. Świętych po jego wyborze na Stolicę Piotrową.
W czerwcu 1989 r. miało miejsce cudowne uzdrowienie ks. Władysława Deca z Przemyśla, przypisywane
wstawiennictwu nowego błogosławionego. Zostało ono dokładnie przebadane i zatwierdzone przez Kongregację ds.
Świętych w 2003 r. Beatyfikacji Augusta Czartoryskiego dokonał św. Jan Paweł II w dniu 25 kwietnia 2004 r.