Wybrani święci i błogosławieni Rodziny Salezjańskiej
Transkrypt
Wybrani święci i błogosławieni Rodziny Salezjańskiej
Konkurs o Księdzu Bosko 2015 Wybrani święci i błogosławieni Rodziny Salezjańskiej Dokument, który czytasz stanowi część literatury do 3. etapu (finału) Konkursu o Księdzu Bosko 2015, organizowanego przez Salezjańskie Liceum i Gimnazjum im. Księdza Bosko w Łodzi, przy ul. Wodnej 34. FINAŁ Św. s. Maria Dominika Mazzarello Ur. 1837 r. – zm. 1881 r. Oddana apostolstwu od samej młodości, później wierna ks. Bosko naśladowniczka. Razem z nim założyła instytut Córek Maryi Wspomożycielki Wiernych, który troszczy się w szczególny sposób o wychowanie biednych dziewcząt. Przykładana zakonnica, i choć nie skończyła żadnej szkoły, kierowała Instytutem z wielką mądrością. Miłość, którą promieniowała Maria Dominika pociągała wiele młodych dziewcząt i zachęcała do współzawodnictwa w hojności. W niczym się nie wyróżniając prowadziły one życie pełne zaufania Opatrzności. Towarzyszyło im rodzinne ciepło, które wokół siebie tworzyła pokorna „wikaria”. Taki duch pozostał, choć i lata biegły. W czasach, gdy M. D. Mazzarello była przełożoną generalną Instytut szybko się rozwijał. Ze względu na swoja dary osobiste i cechy chrześcijańskie Maria Dominika jest przykładem nie tylko dla sióstr Instytutu Córek Maryi Wspomożycielki wiernych, lecz także innych członków rodziny salezjańskiej oraz dla sympatyków, naśladujących wielki ideał apostoła młodzieży. „Odwagi, moje córki, to życie szybko mija i w momencie śmierci pozostają nam tylko nasze uczynki; ważne, aby były dobrze wykonane. W momencie śmierci kaprysy, wyniosłość, puste pragnienie, by wiedzieć wszystko i brak woli bycia posłusznym mniej mądrym od siebie spowodują w nas wielkie zamieszanie.” (Św. Maria Dominika Mazzarello) „Bądźcie świętymi!” Powiecie, kto może tak wiele osiągnąć? Potrzeba by ogromnie dużo czasu, żeby być cały czas w kościele; trzeba by być bardzo bogatym, aby dawać hojne jałmużny; trzeba by być bardzo dobrze wykształconym, by móc zrozumieć, uczyć się, rozumować! Tak myśleć to wielki błąd. Nie jest prawdą, że świętość składa się ze złożonych i wyjątkowych rzeczy, dostępnych tylko niektórym wybranym. Nie jest to prawda, bo świętość to dobrze wykonać to, co mamy do wykonania. Święci wykonywali swoje obowiązki dla Boga, cierpiąc w imię Jego miłości, ofiarując swoje cierpienia i trudy. To właśnie jest droga świętości.” (ks. Bosko) Św. ks.Kalikst Caravario Ur. 1903 r. – zm. 1930 r. Kiedy Kalikst miał pięć lat jego rodzina przeniosła się do Turynu. Wyrósł obok domu salezjańskiego i regularnie uczęszczał do oratorium. Nauczyciele i koledzy z zachwytem wspominali jego dzieciństwo. Ponieważ nie miał przyborów szkolnych, zaopatrzyli go w nie salezjanie, przyjmując go do szkoły na Valdocco. Był spokojny, mądry, wytrwały, pobożny, serdeczny, uczynny i czysty. W 1918 r. mając piętnaście lat poprosił o przyjęcie do Zgromadzenia salezjańskiego. W następnym roku złożył śluby zakonne. Po zakończeniu nauki, kilka lat wypełniał różne obowiązki, zanim wrócił na Valdocco, jako asystent. Tutaj spotkał się z biskupem Versiglia i obiecał: „Pojadę za tobą do Chin”. Tak też się stało. W 1924 r. wszedł na pokład statku i nie wrócił. Na początku pracował w Szanghaju, później dwa lata na wyspie Timor. Po skończonych studiach teologicznych biskup Versiglia wezwał go do pracy w Shiu Chow, gdzie został wyświęcony na kapłana. Po ośmiu miesiącach został wezwany do złożenia największej ofiary – męczeństwa. 25 lutego 1930 r. odprowadzając biskupa na misje i próbując obronić trzy katechetki przed okrucieństwem bandytów, został przez nich zamordowany. W dzień swoich święceń kapłańskich ks. Kalikst Caravario napisał swojej matce do Włoch: „Kochana mamo, twój Kalikst już nie jest twój: on cały należy do Pana, całkowicie oddany na służbę jemu. Mam nadzieję, że udzieli mi tej łaski. Nie myśl o niczym więcej, ale tylko się módl, abym był świętym księdzem, przykładem dla wszystkich, którzy mnie spotkają, całkowicie oddany dla dobra Pana. Czy moje kapłaństwo będzie długie czy krótkie? Nie wiem. Najważniejsze, bym je przeżył dobrze i abym, gdy stanę przed Panem, mógł powiedzieć, że dzięki jego pomocy, pomnożyłem otrzymane od Niego łaski.” „Odwagi, synu; będziesz musiał trochę pocierpieć na tym świecie, lecz to nie jest istotne – zapłata, jaka otrzymasz w niebie, całkowicie wynagrodzi to wszystko, co wycierpiałeś w tym życiu.” (Ks. Bosko) Bł. ks. Michał Rua Ur. 1837 r. – zm. 1910 r. Od samego dzieciństwa był uczniem ks. Bosko, a później został salezjaninem. Ks. Michał Rua wiedział, jak nieustannie kroczyć drogą świętości. O nim ks. Bosko mawiał: „Z Michałem dzielę się wszystkim po połowie”, pragnąc w ten sposób go wyróżnić i docenić. Gorliwy współpracownik ks. Bosko, jako pierwszy odziedziczył kierowanie Zgromadzeniem Salezjańskim. Gdy został Przełożonym Generalnym ze szczególną mądrością i poświęceniem się oddał się sprawie wzmacniania i rozwoju Zgromadzenia, poszerzając jego horyzonty. Był przykładem wielkiej wierności ks. Bosko, który można by nazwać prawdziwym duchowym spadkobiercą, charakteryzującym się zapałem apostolskim, pomocą biednej młodzieży i wiernością ślubom zakonnym, a zwłaszcza ślubowi ubóstwa. Doświadczenie doniosłej duchowości ks. Michała Rua zajmuje wyjątkowe miejsce w historii Zgromadzenia salezjańskiego. Błogosławiony Michał Rua pisał: „Prawdziwy syn ks. Bosko będzie zadowolony z tego, co najbardziej potrzebne, bardziej jeszcze będzie się starał, żeby jego serce nie przywiązało się do niepotrzebnych rzeczy. Będzie często osobiście sprawdzać, czy to, co posiada na własny użytek jest skromne i zwykłe. Czy nie poosiada czegokolwiek bez zgody przełożonego, a może cos nie jest mu konieczne, i w końcu, czy wszystkim z miłością i stałością posługuje się dla dobra wspólnoty.” Takie dawał rady salezjanom, ale mogą być one pomocne także dla świeckich pragnących kroczyć drogą doskonałości ewangelicznej. O swoim pierwszym następcy ks. Bosko pisał w swoim duchowym testamencie: „Wasz przełożony umarł, ale będzie wybrany inny, który będzie się troszczył o was i o wasze zbawienie wieczne. Słuchajcie go, kochajcie go i bądźcie mu posłuszni, módlcie się za niego tak, jak modliliście się za mnie. Z bogiem, moje drogie dzieci. Czekam na was w Niebie…” (ks. Bosko) Bł. wychowanka Laura Vicuna Ur. 1891 r. – zm. 1904 r. Urodziła się w Santiago, w Chile. Kiedy nagle umarł jej ojciec, matka z dwoma córkami uciekła do Argentyny, niedaleko Andów. W 1990 r. Laura została przyjęta do kolegium, które prowadziły, Córki Maryi Wspomożenia Wiernych. W następnym roku przyjęła Komunię św. i tak jak Dominik Savio, zobowiązała się kochać Boga całą sobą, być gotową umrzeć, byle by tylko nie popełnić grzechu. Wkrótce stała się wzorem przyjaźni z Jezusem oraz miłości apostolskiej. Była wierna codziennym obowiązkom. Pełna ufności znosiła i w bohaterski sposób przyjmowała fizyczne i moralne cierpienia, które były ponad jej wiek. Kiedy zrozumiała, że jej matka żyje w grzechu z ojczymem, ofiarowała się Panu za jej nawrócenie, wybrała ascezę i za zgodą spowiednika złożyła prywatne śluby ewangeliczne. Wykończona przez chorobę i cierpienie, przekazała matce swoją tajemnicę: „Mamo, ja umieram! Już dawno prosiłam Jezusa ofiarując swoje życie za ciebie, abym wywalczyła twój powrót do Niego… Mamo, czy przed śmiercią nie doświadczę radości z twojego nawrócenia?” Doświadczywszy tej radości zmarła w ten sam wieczór – 22 stycznia 1904 r. Laura – pieśń czystości, dziecięcej miłości, ofiary. W roku 1988, w roku jubileuszowym ks. Bosko, papież Jan Paweł II ogłosił Laurę błogosławioną. Dyrektorka salezjańskiego instytutu, która przyjęła Laurę, pozostawiła taką notatkę: „Od pierwszych dni po przybyciu do kolegium Laura wyróżniała się swoim myśleniem i pobożnością przewyższającym jej wiek. Jej serce nie znajdowało spokoju i odpoczynku w żaden inny sposób, jak tylko w Bożych sprawach. Choć była jeszcze dzieckiem jej pobożność była dojrzała: niczego sztucznego ani żadnej przesady. We wszystkim była zwykła i normalna. Podczas modlitwy można było zauważyć jej świadome zanurzenie się w to, co czyniła. Z tą samą uwaga wykonywała inne swoje obowiązki. Zwykle mawiała: „Modlitwa czy praca – dla mnie to samo; to samo – modlić się, bawić, czy spać. Wykonując to, co polecono, wykonuję to, czego chce Pan. To najlepsza modlitwa.” Kiedy przełożeni wydają polecenie, wykonajcie wszystko bez wahania. Nie bądźcie jak ci, którzy wzruszają ramionami, potrząsają głową, albo, co gorzej – odmawiają. Tacy ciężko obrażają samego Boga, który przez przełożonych poleca wykonać jedno albo drugie. (Ks. Bosko) Bł. ks. Józef Kowalski i towarzysze Zamordowani przez nazistów w 1942 r. Spomiędzy 108 chrześcijan zamordowanych przez nazistów należy wspomnieć sześciu członków rodziny salezjańskiej: salezjanina ks. Józefa Kowalskiego oraz pięciu wychowanków oratorium z Poznania (J. Wojciechowskiego, E. Kaźmierskiego, C. Jóźwiaka, E. Klinika, F. Kęsego). Ks. Kowalski zanim stracił życie w Oświęcimiu, stracił najpierw imię i osobowość: został po prostu więźniem nr 17350. Nieustraszenie opierając się rozkazowi podeptania różańca, jakie mu wydał okrutny nadzorca więzienny podpisał sobie wyrok śmierci, który nie był wykonany od razu, lecz zwiększając cierpienia trwał około 14 miesięcy. Jednego wieczoru był siłą ściągnięty z legowiska. Był spokojny, choć wiedział, że już nie wróci. Jeden ze świadków twierdzi: „Był przygotowany”. Ksiądz został utopiony w obozowej kanalizacji. Następnego dnia, 4 lipca 1942 r., zostało znalezione jego ciało całe w fekaliach. Pięciu młodzieńców z Poznania było zwykłymi chłopakami, regularnie uczęszczającymi do oratorium salezjańskiego. Aresztowani, w więzieniu modlili się w każdy wieczór, tak jak się nauczyli w oratorium i odmawiali różaniec. Pragnąc żyć, aż do ostatniej chwili byli przekonani, że zostaną wypuszczeni, nie zaniechali też tworzyć planów na przyszłość, lecz jednocześnie nie zgodzili się na kompromis i trwali w wierze. Ci nowi męczennicy ogłoszeni w 1999 r. błogosławionymi, zjednoczeni miedzy sobą młodością i mocna wiarą, z bohaterska siłą, trzymając tę sama palmę męczeństwa, pokazują, że oddanie się wierze może wznieść się aż do męczeństwa. Oto, co napisał jeden z pięciu poznańskich po tym, gdy został wydany wyrok śmierci:, „Jakie wielkie szczęście opuścić ten świat będąc zjednoczonym z Chrystusem!” Inny tak napisał o przyjętej przed chwilą Komunii: „Jak mam się nie cieszyć, gdy jestem umocniony Ciałem Chrystusa?” „My nie wiemy czy zostaje nam dużo czy mało dni życia, i choć nie możemy wiedzieć, kiedy, lecz jesteśmy pewni, że każdemu wybije ostatnia godzina. Dlatego musimy postępować tak, jakby całe nasze życie było przygotowaniem do śmierci, na sąd…” (ks. Bosko) Bł. Ks. Filip Rinaldi Ur. 1856 r. – zm1931 r. Filip znał ks. Bosko od samego dzieciństwa, lecz tylko mając 21 lat pozwolił mu się ‘zdobyć’, gdy przyjął jego zaproszenie by zostać księdzem salezjaninem. Gdy w 1882 r. został wyświęcony na księdza zostało mu powierzone zadanie wychowywania współbraci pragnących zostać kapłanami. Po śmierci ks. Bosko, od 1889 r. rozszerzał jego dzieło w Hiszpanii i Portugalii. W 1901 r. przełożony Generalny ks. Rua mianował go na Wikariusza Generalnego i ekonoma. Wytężona praca nie przeszkodziła mu w posłudze kapłańskiej i zostaniu wspaniałym kierownikiem duchowym. Nadał on rodzinie salezjańskiej nowy impuls ubogacając ją wspaniałym instytutem świeckich kobiet – Ochotniczkami ks. Bosko. Wybrany w 1922 r. na Przełożonego Generalnego w szczególny sposób oddał się formacji salezjanów i szerzeniu czci ku Słudze Bożemu ks. Bosko (który został ogłoszony błogosławionym w 1929 r.), podkreślając jego życie duchowe, zjednoczenie z Bogiem, posłannictwo do młodzieży i nieograniczone zaufanie Maryi Wspomożycielce Wiernych. Jako genialny następca ks. Bosko potrafił odczytywać znaki czasu i do nich odważnie się ustosunkować. Zmarł w Turynie. Ogłoszony został błogosławionym przez papieża Jana Pawła II w 1990 r. „Ks. Bosko swoje niezabezpieczone od zewnątrz, szerokie i pełne odpowiedzialności dzieło doskonale złączył z wewnętrzną duchowością, której początek opierał się na świadomości Bożej obecności i która po trochu stała się nieustanną i żywą jednością z Bogiem. W taki sposób wcielił w sobie czynna kontemplację, ekstazę działania, w której zanurzył się aż do ostatniego tchnienia dla zbawienia dusz. Jasność spojrzenia i równowaga ks. Bosko dawała mu jasne, wyraźne spojrzenie nawet w najtrudniejszych sprawach, ponieważ nigdy nie przestał być głęboko zanurzony w obecności Bożej i zjednoczony z jego miłością.” (ks. Filip Rinaldi) „Zdecydujmy się czynić dobrze, aby nawet najmniejszy nasz uczynek był miły Bogu. Ludzie często zapominają uczynione im dobro, lecz nie Bóg. On dostrzega i szklankę ożywczej wody podanej z miłości do Niego, i za to przygotowuje odpłatę.” (Ks. Bosko) Bł. S. Magdalena Morano Ur 1847 r. – zm 1908 r. Urodzona we Włoszech niedaleko Turynu, Magdalena od samego dzieciństwa zajmowała się praktyką pedagogiczną wśród dzieci swojego miasteczka. Po zdobyciu dyplomu z pedagogiki, praca pedagogiczna stała się cechą charakterystyczną jej życia. Po zgromadzeniu dydaktycznego i katechetycznego doświadczenia, umacniana przez głęboką wiarę po osiągnieciu 30 lat życia mogła wprowadzić w życie swoje marzenie – poświęcić się Panu. W 1879 r. zostaje siostrą zakonną w Instytucie Córek Maryi Wspomożenia Wiernych i prosiła Wszechmogącego o łaskę „tylu lat życia, aż nie osiągnie świętości”. W 1881 r. została wysłana na Sycylię i tam rozpoczęła owocną pracę wychowawczą wśród miejscowych mieszkańców, szczególnie wśród dziewcząt. Dążąc do szerzenia Bożej chwały otworzyła szkoły, oratoria, internaty oraz centra przygotowania zawodowego we wszystkich zakamarkach wyspy. Wyznaczona na przełożoną prowincji zobowiązała się do formowania wielu powołań. Przyciągała do siebie ludzi swoim oddaniem się i łatwością nawiązywania kontaktów. Biskupi dodawali odwagi oraz doceniali apostolstwo Magdaleny Morano polecając katechezę dzieci jej ewangelicznemu poświęceniu. Zachorowała na raka i zmarła 26 marca 1908 r. przeżywszy życie w posłuszeństwie łasce Bożej nigdy nie zamykając drogi Jej działaniu w swoim życiu egoizmem. Dobrze zrozumiała, że system prewencyjny ks. Bosko – to nie tylko metoda pedagogiczna, lecz przede wszystkim duchowość pozwalająca rozwijać i kierować najlepsze ludzkie cechy ku Bogu i służbie braciom. 5 listopada 1994 r. w Katanii, w tym samym mieście, w którym zmarła s. M. Morano, Ojciec św. Jan Paweł II ogłosił ja błogosławioną. „Drodzy wychowawcy, niech każdy z was stara się o to, by był kochany, jeśli chcecie, by was słuchano. Osiągniecie to, jeśli słowami, a jeszcze bardziej – czynami pokażecie swoim wychowankom, że wasze wysiłki są skierowane tylko na ich korzyść. Wszystkich obowiązuje cierpliwość, wytrwałość i modlitwa, bez których, moim zdaniem, bezsensowny jest nie tylko zdrowy rozsądek, ale i dobra organizacja.” (ks. Bosko) Bł. koadiutor Artemide Zatti Ur. 1880 r.. – zm. 1951 r. Ogłoszony błogosławionym 14 kwietnia 2002 r. Urodził się we Włoszech, w ubogiej rolniczej rodzinie. Kiedy skończył 16 lat wraz ze swoją rodziną wyemigrował do Argentyny w poszukiwaniu szczęścia. W Bahia Blanca młodzieniec zapoznał się ze salezjanami. Mając 19 lat pożegnał się z najbliższymi i wstąpił do nowicjatu salezjańskiego. Będąc klerykiem został przeznaczony do opieki nad księdzem chorującym na gruźlicę, którą sam się zaraził. Został wysłany do Viedma, aby wzmocnić zdrowie. Pielęgnowany z miłością, nie tyko wyzdrowiał, lecz i odnalazł swoja misję – być pielęgniarzem chorych. Przerwał naukę teologii i został koadiutorem (bratem salezjaninem) rozpoczynając swoją misję wśród ubogich chorych w mieście. Będąc dyrektorem szpitala przez wiele lat na rowerze pokonywał wiele kilometrów zawożąc lekarstwa chorym, pragnąc pocieszyć ludzi, którzy stracili nadzieję i szukając pomocy dla swojego szpitala. Szczególną uwagę skierował na bezpłatną opiekę nad chorymi. Wszyscy znali „doktora” Artemida i wielce cenili jego miłość, która zawsze była oświecona przez wiarę i oddanie się Opatrzności. Pan Zatti był dobry i mądry, kochający i stały. Spieszył do każdego, do wszystkich zwracał się po imieniu stosując odpowiednie słowa. Nie poddawał się przeciwnościom, zawsze pragnąc służyć tyko Chrystusowi w najbardziej cierpiących i biednych braciach. Całe życie przeżył służąc innym kończąc swoją ziemską pielgrzymkę 15 marca 1951 r. Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym 14 kwietnia 2002 r. „Jeśli chcesz, by Bóg był dla ciebie miłosierny, bądź miłosierny dla ubogich. Wtedy będziesz mol powiedzieć: „czynię, co mogę”. Jeśli czynisz, co w twojej mocy, możesz być spokojny. Jeśli nie macie bogactw, daj to, co możesz. Czy brakuje chorych, których mógłbyś odwiedzić, pielęgnować, być obok? Czy nie ma opuszczonej młodzieży, którą trzeba wychować po chrześcijańsku? Czy nie ma braci, którzy m trzeba pomóc, wysłucha?” (ks. Bosko) Bł. ks. Józef Kalasanty i towarzysze Zamordowani latem i zimą 1936 r. W latach 1936-1939 okrutna wojna zalała Hiszpanie krwią. Liczba ofiar przekraczała milion. Wśród nich byli ludzie z różnych warstw społecznych. Kiedy krajem zaczęli rządzić anarchiści i socialkomuniści zaczęło się szerzyć prześladowanie chrześcijan. Byli mordowani księża, zakonnicy i wierni. Pośród dziesiątek tysięcy zamordowanych z powodu wiary były 283 siostry zakonne, 2365 zakonników, 4148 księży diecezjalnych, 12 biskupów. Niektórych spośród tych męczenników Kościół ogłosił błogosławionymi. Z tego okresu spośród duchowych synów i córek ks. Bosko błogosławionymi zostali ks. Józef Kalasanty i 32 jego towarzysze (wliczając w tę liczbę 2 siostry salezjanki); wszyscy zostali zamordowani w lecie lub zimie 1936 r. w Hiszpanii, w diecezji Walencji. Byli to przykładni zakonnicy, wierni swoim codziennym obowiązkom i apostołowie młodzieży. Nie uciekli oni w czasie prześladowania i nie wstydzili się wiary katolickiej, wyznając ja do końca. Zostali ogłoszonymi w marcu 2001 r. Jeden ze świadków wydarzeń w Walencji opowiada: „wtargnąwszy do środka uzbrojeni żołnierze znaleźli nas na głównych schodach. Wycelowali w nas broń. W następnej chwili jeden z nich krzyknął na swoich towarzyszy: „Dlaczego nie strzelacie? Czy nie umówiliśmy się, że każdy zastrzeli po jednej osobie?..” Ks. Kalasanty udzielił błogosławieństwa. On, drugi współbrat i ja zostaliśmy przewiezieni do centrum Walencji. Kiedy jechaliśmy zauważyłem, że jeden z żołnierzy cały czas bron miał wymierzona w ks. Kalasantego, ponieważ wiedział, że jest osoba duchowną. Nagle usłyszeliśmy strzał. Ks. Kalasanty wypowiedział słowa: „Mój Boże!” i zsunął się w kałużę krwi. To było 29 lipca 1936 r.” „Śmierć salezjanina jest opromieniona nadzieją wejścia do radości Pana. A jeśli się zdarzy, że salezjanin umrze pracując dla dobra dusz, to Zgromadzenie odniosło wielki triumf.” (Konstytucje salezjańskie, art. 54) Bł. ks. August Czartoryski Ur. 1858 - zm.1893 August książę Czartoryski syn Władysława i księżnej Marii Amparo z Czartoryskich. W domu, z woli ojca, mówiono po polsku, zaś z konieczności mowę uzupełniano francuszczyzną, a wyjątkowo – językiem hiszpańskim. Dlatego August Czartoryski za swoją ojczyznę uważał zawsze Polskę. Duży wpływ wywarł na niego jego wychowawca, św. Józef Kalinowski, ale najbardziej na jego przyszłość wpłynął św. ks. Jan Bosko, z którym August spotkał się w 1883 r. w Paryżu. W 1887 r. książę odbył rekolekcje w oratorium w Turynie u ks. Bosko. Zdecydował się obrać drogę kapłaństwa w zgromadzeniu salezjańskim, mimo oporów, a nawet wyraźnej odmowy ze strony Założyciela, który uznawał, że nie jest to zgromadzenie dla księcia. Dopiero rozmowa z papieżem Leonem XIII zadecydowała o poparciu usilnych dążeń Augusta do wstąpienia do zgromadzenia. Z powodu stwierdzonej gruźlicy, August miał kilka przerw w nauce. Mimo próśb i nalegań rodziny, odmówił opuszczenia klasztoru, bo uważał, że zakonnik powinien umierać w zakonie. Samodzielnie kontynuował studia teologiczne i przygotowywał się do święceń kapłańskich, które ostatecznie przyjął w prywatnej kaplicy 2 kwietnia 1892 r. w San Remo. Mszę św. prymicyjną odprawił następnego dnia w obecności kilku członków rodziny. Po wakacjach wyjechał na stałą placówkę do Alassio na włoskiej Riwierze. Tutaj zastała go śmierć. 1 grudnia 1978 r. św. Jan Paweł II podpisał dekret o heroiczności cnót Augusta Czartoryskiego – był to pierwszy dokument podpisany przez św. Jana Pawła II w Kongregacji ds. Świętych po jego wyborze na Stolicę Piotrową. W czerwcu 1989 r. miało miejsce cudowne uzdrowienie ks. Władysława Deca z Przemyśla, przypisywane wstawiennictwu nowego błogosławionego. Zostało ono dokładnie przebadane i zatwierdzone przez Kongregację ds. Świętych w 2003 r. Beatyfikacji Augusta Czartoryskiego dokonał św. Jan Paweł II w dniu 25 kwietnia 2004 r.