Wczoraj i dziś Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Elblągu

Transkrypt

Wczoraj i dziś Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Elblągu
Wczoraj i dziś Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Elblągu
Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania w Elblągu to jedna z najstarszych firm komunalnych
miasta. Jedna z najstarszych ale i najważniejszych. MPO to i tradycja i nowoczesność.
Początki przy placu Goeringa
Poprzednik MPO, Zakład Oczyszczania Miasta, powstał niemal bezpośrednio po zakończeniu
działań wojennych w 1945 roku. Przebieg wydarzeń tego pionierskiego okresu dokumentują
pożółkłe karty zgromadzone w równie pożółkłych tekturowych teczkach, znajdujących się dotąd
w tym elbląskim przedsiębiorstwie.
Pierwszy, heroiczny chciałoby się powiedzieć , okres (lata 1945-1946) zawarty jest w
niepozornym – zawierającym zaledwie 24 kartki z bloku technicznego – albumie.
Najstarszym dokumentem albumu jest pismo Rejonowego Inspektoratu Osadnictwa w Elblągu.
Ta instytucja, podległa Ministerstwu Administracji Publicznej, skierowała 2 sierpnia 1945 roku do
pracy w ZOM dwie kobiety - Józefę i Władysławę Walaszczyk. Sprawa jakich tysiące, chciałoby
się powiedzieć. To właśnie jednak dzięki temu pismu dowiadujemy się, że poprzednik MPO miał
swoją siedzibę - przypominamy: trzy miesiące po wojnie - przy... placu Goeringa 16. Marszałek III
Rzeszy, następca Hitlera, ale też zbrodniarz wojenny czekał w tym czasie na wyrok w
Norymberdze.
Z godzinną przerwą na obiad
Obrazem ówczesnych realiów jest także kolejny dokument - z 28 stycznia 1946 roku. Jest to
zarządzenie określające czas pracy w ZOM ("od godz. 7-mej - 12-tej i od godz. 13-tej-16-tej, tj. z
jednogodzinną przerwą"). Pismo, podpisane przez naczelnika ZOM, J. Świeżaczyńskiego, zostało
wydane w dwóch wersjach językowych - polskiej i niemieckiej. W firmie pracowało wówczas
wiele osób narodowości niemieckiej. Jeszcze pod koniec tego roku, w październiku, w wykazie
wszystkich pracowników, a było ich wówczas 109, osoby o niemieckojęzycznych nazwiskach
stanowiły grupę 21 osób.
Bezpośrednio Niemców dotyczyło upoważnienie, jakie naczelnik ZOM, wydał 4 lipca 1946 roku.
Ciekawa jest tu pisownia określająca jeszcze niedawny "naród panów". W dokumencie
podpisanym przez J. Świeżaczyńskiego, naczelnik ZOM upoważnił "ob. Beier Gertrudę wraz z
grupą niemek do zwożenia siana z parku przy basenach dla Zakładu Oczyszczania Miasta". Być
może ktoś uznałby dzisiaj "niemki" za błąd maszynowy, ale wtedy była to szeroko spotykana,
choć nigdy oficjalnie nie usankcjonowana, pisownia. Niemiecka mowa wydawała się Polakom tak
obrzydliwa, że nagminnie - zarówno w pismach prywatnych jak i urzędowych - rzeczownik
"Niemcy" pisano małą literą.
Album zawiera wiele innych ciekawych dokumentów. Można w nim przeczytać o: pierwszym z
1946 roku, wypowiedzeniu pracy całej załodze ("z powodu ograniczenia funduszów"); o
ukaraniu, także w 1946 roku, 8 pracowników ("za samowolne wypożyczenie konia z bryczką"); o
apelu, zawierającym jednak i groźbę, że: "pracownicy, którzy otrzymali kożuchy z darów
U.N.R.R.A. muszą w nich chodzić do pracy w przeciwnym razie będą musieli je zwrócić"...
Signum temporis.
Według listy sporządzonej 19 października 1946 roku, Zakład Oczyszczania Miasta liczył 110
pracowników. Zgodnie z regulaminem rozpoczynali oni pracę o godzinie 7, a kończyli o godzinie
16. W czasie pracy przysługiwała zatrudnionym 1-godzinna przerwa obiadowa (od godz. 12 do
godz. 13); przypomnijmy też że tydzień pracy liczył sześć dni – oczywiście z sobotą.
Ludziom towarzyszyli pracownicy czteronożni. Nie dostawali oni co prawda gratyfikacji
finansowych, ale i ich dotyczył odpowiedni regulamin. „Przed wyjazdem konie muszą być
oczyszczone, a na noc przywiązane do żłobu. Siano wolno kłaść tylko do drabiny” - możemy
przeczytać w zarządzeniu z początku stycznia 1946 roku. Za niestosowanie się do wymogów
zawartych w powyższym piśmie groziła kara – w wysokości 50 zł. Za stałą, uporczywą
niesubordynację można było natomiast zapłacić utratą pracy; karę tę, na co dowodem są liczne
pisma zawarte w albumie, stosowano dość często.
Nagrody, premie, mieszkania
Kary, także te najcięższe – dyscyplinarne zwolnienie z pracy, stosowano często, ale dbano przy
tym o rozwój działalności socjalnej. Na przykład w latach 1959-1960, rada zakładowa udzieliła
siedmiu zapomóg bezzwrotnych. W tym samym czasie zorganizowano także osiem wycieczek
wypoczynkowych do Krynicy Morskiej i na grzybobranie. Zakupiono również bilety na opery
„Halka” i „Traviata” oraaz do teatru i kina dla 106 pracowników firmy. Ponadto zorganizowano
imprezę choinkową dla dzieci pracowników, w trakcie której maluchy otrzymały także paczki z
łakociami.
W firmie funkcjonował także fundusz nagród. W 1960 roku, z okazji „Święta Odrodzenia Polski
Ludowej 22 lipca” 20 pracowników otrzymało z tej okazji po 200 zł, a 10 po 300 zł. 57
pracowników otrzymało także gratyfikacje z tytułu zysku osiągniętego przez firmę w roku 1959.
Dyrekcja przedsiębiorstwa dbała także o należyte warunki mieszkaniowe swoich pracowników.
W archiwum MPO znajdują się między innymi dwa pisma z roku 1960, w których ówczesny szef
firmy dyrektor Janusz Godlewski zwrócił się do Wydziału Gospodarki Komunalnej i
Mieszkaniowej Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Elblągu o przydzielenie lokali dla dwóch
pracowników znajdujących się w wyjątkowo trudnych warunkach (jeden z nich wraz żoną i
dwójką dzieci mieszkał w jednej izbie o powierzchni 20 metrów kwadr.).
Nowy sprzęt, stare problemy
Przełom lat 50. i 60. był początkiem dużych zmian w funkcjonowaniu firmy. Dotyczyły one
zwłaszcza zmian w taborze. Tylko w latach 1959-1960 liczba koni zmniejszyła się z 12 do 3, a
liczba wozów konnych z 11 do 6. Zmodernizowano także tabor samochodowy. Przedsiębiorstwo
dysponowało 8 samochodami ciężarowymi Star 20, 3 Starami 21 pracującymi jako polewarkozmywarki oraz jednym wozem asenizacyjnym. W roku 1961 firma wzbogaciła się o 3 samochody
bezpylne „Sawering”, jeden samochód przystosowany do wywozu fekaljów a także o jeden
samochód zmywarko-polewaczkowy ze szczotką.
Mimo tych wszystkich zmian dyrekcja firmy samokrytycznie przyznawała, że stan czystości w
mieście był, na przełomie lat 50. i 60., wysoce niezadowalający. Powodem tego, jak zaznaczono
w stosownym protokole było „przeganianie trzód bydła przez główne ulice miasta”.
Jak w każdym środowisku i w MPO nie brakowało konfliktów które można by określić jako
interpersonalne. Przykładów nie brakuje. Ot, jeden z wielu: 3 stycznia 1959 roku, jednego z
kierowców przeniesiono do pracy w warsztacie. Powód: „z dotychczasowych obowiązków
wywiązuje się bardzo niedbale”. Ciekawe jak dał sobie radę w warsztacie?
W latach 70. firma żyła nową projektowaną inwestycją – bazą przy ulicy Mazurskiej. Ostatecznie,
po kilku latach, z projektu budowy nowej bazy MPO w tej części Elbląga jednak zrezygnowano.
MPO nie utraciło natomiast innego nowego terenu – przy ulicy Armii Czerwonej (dziś: ulica
Królewiecka). Teren ten posiadała firma jeszcze do niedawna. Pozbyła się go w ramach
restrukturyzacji.
Czas nowych wyzwań
To, co opisano powyżej jest zaledwie kilkunastoma kartkami z bogatych dziejów MPO. Ta firma
to jednak nie tylko historia. To także czas obecny, który stawia, praktycznie codziennie wyzwania
przed całą załogą przedsiębiorstwa. Firma stara się sprostać nowym czasom. Pozbywa się
szeregu nieruchomości, staranniej zagospodarowywując pozostałe pomieszczenia. W MPO dba
się także o tabor techniczny . Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania w Elblągu dysponuje
kilkunastoma śmieciarkami (fachowo określanymi jako pojazdy bezpylne), dwoma wozami
asenizacyjnymi, kilkunastoma pojazdami służącymi do zimowego utrzymania dróg, kilkoma
zamiatarkami ulicznymi o zróżnicowanych gabarytach. Poza tym w posiadaniu MPO znajdują się
także wywrotki, HDS i polewaczki. Obsługujący ten sprzęt pracownicy elbląskiej firmy wywieźli w
2013 roku około 21 tysięcy ton śmieci. MPO stale poszerza asortyment świadczonych przez
siebie usług. Lepszemu kontaktowi z klientami (także z tymi spoza Elbląga, gdyż
przedsiębiorstwo dawno już wykroczyło poza miejskie opłotki, obsługując między innymi tereny
kilku podelbląskich gmin) służyło na przykład wydłużenie, od 1 sierpnia 2014 roku, dziennego
czasu pracy firmy, która od tego czasu działa od godziny 6 do godziny 20 (wcześnie – od godziny
6 do godziny 15).
Kierownictwo elbląskiego MPO podjęło decyzję o wydłużeniu czasu pracy kierując się dobrem
mieszkańców. - Te pięć dodatkowych godzin pozwoli na lepszy kontakt zwłaszcza z tymi naszymi
klientami, którzy pracują. Będą oni mieli teraz ułatwiony i szybszy kontakt z MPO, mogąc np.
dzwonić do nas po pracy – tłumaczył przed blisko rokiem Michał Wawryn, dyrektor Miejskiego
Przedsiębiorstwa Oczyszczania. W wielu przypadkach decyzja ta umożliwiła szybsze, nawet
jeszcze tego samego dnia, zrealizowanie zamówień i wniosków klientów, np. dotyczących
wywozu odpadów budowlanych, czy też odpadów ogrodowych. Wydłużenie czasu pracy
pozwoliło również na lepsze niż dotąd wykorzystanie potencjału technicznego Miejskiego
Przedsiębiorstwa Oczyszczania i bardziej ekonomiczne zarządzanie tą tak bardzo ważną w
Elblągu firmą komunalną.