Mirosław Koźlakiewicz: Czy wykupią nas obcy

Transkrypt

Mirosław Koźlakiewicz: Czy wykupią nas obcy
Czy wykupią nas obcy
Bądźmy otwarci, ale i przezorni ­ rozmowa w Mirosławem Koźlakiewiczem, posłem AWS, członkiem sejmowej Komisji Rolnictwa, Sekretarzem Stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Ewa Lange: W społeczeństwie narastają obawy przed ekspansją obcego kapitału. Mówi się wręcz o wyprzedaży majątku narodowego. Czy uważa Pan te obawy za nieuzasadnione? Mirosław Koźlakiewicz: Raczej za przesadzone, czasem demagogiczne. Dopływ kapitału zagranicznego, nowoczesnej techniki, technologii, organizacji produkcji i handlu jest po prostu koniecznością. Bez tego wiele naszych zakładów przemysłowych i innych przedsiębiorstw nie mogłoby się utrzymać na rynku, nie mogłoby sprostać konkurencji. Wiele polskich firm, a nawet całych branż potrzebuje zewnętrznego zasilenia. Że wymienię tu górnictwo, hutnictwo, energetykę, chemię, PKP. Ale są również dziedziny ­ bankowość, ubezpieczenia, sieci supermarketów ­ gdzie obecność kapitału zagranicznego jest już tak duża, że budzi obawy. Uważam, że w tych sprawach potrzebna jest wyważona polityka, której nadrzędnym celem musi być troska o interes narodowy i państwowy. Daleki natomiast jestem od przechodzenia do porządku nad obawami społeczeństwa. Nieprzychylne nastroje społeczne ­ nawet jeśli są przesadzone ­ są faktem. Trzeba się w nimi liczyć i próbować je zmieniać. E.L.: No właśnie... A czyni się coś innego. Oto w połowie grudnia Sejm zliberalizował ustawę o nabywaniu nieruchomości przez cudzoziemców. M.K.: Ustawa ta to chyba najbardziej stabilny akt prawny, bo pochodzi w 1920 roku. Dokonana ostatnio nowelizacja nie zmienia jej w sposób zasadniczy. Wynika w konieczności dostosowania naszego ustawodawstwa do norm obowiązujących w Unii Europejskiej oraz w naszych przyjętych wcześniej zobowiązań. Nowelizacja dotyczy uznania, że podmioty pochodzące w obszaru Unii, a podejmujące działalność w Polsce, będą traktowane na tych samych prawach co polskie. Oznacza to, że przedsiębiorstwa oraz ich agendy pochodzące w państw Unii Europejskiej prowadzące działalność gospodarczą w Polsce będą miały prawo nabywania , wynajmowania i sprzedaży nieruchomości na takich samych zasadach jak podmioty krajowe. Pod warunkiem, że będzie to konieczne dla ich działalności. Ograniczenia mogą wynikać w polityki państwa polskiego w zakresie bezpieczeństwa, zdrowia, polityki społecznej. Nie zmienia to dotychczasowych zezwoleń ministra spraw wewnętrznych i administracji na nabywanie nieruchomości przez cudzoziemców. Zmienia się tylko praktyka postępowania w odniesieniu do firm unijnych. Pragnę zaznaczyć, że ta nowelizacja nie dotyczy gruntów rolnych i leśnych. E.L.: Do ziemi i lasów zaraz dojdziemy. Proszę powiedzieć, jak wygląda dotychczasowa "wyprzedaż" innych nieruchomości w obce ręce? M.K.: Tych spraw nie da się tak całkiem rozdzielić. Przecież nabycie czy dzierżawa mieszkania, budynku czy innych obiektów przestrzennych oznacza w reguły nabycie placu pod tym obiektem, ewentualnie otaczającej go przestrzeni. Ale obrót ziemią rolną regulowany jest odrębnymi przepisami. E.L.: Jak więc wygląda obrót nieruchomościami? Niedawno Sejm rozpatrywał i zaakceptował sprawozdanie rządu za 1999 rok. Wynika w niego, że w omawianym okresie minister spraw wewnętrznych i administracji rozpatrzył 3641 wniosków cudzoziemców o nabycie nieruchomości, lokali, akcji i udziałów. Z tego zezwolenia wydał w 2756 przypadkach. W tej liczbie były 1553 zezwolenia na nabycie nieruchomości, 640 na użytkowanie wieczyste, 111 zgód na nabycie lokali mieszkalnych oraz 452 zezwolenia na nabycie akcji. Czy to dużo, czy mało, czy liczba wydawanych cudzoziemcom zezwoleń na nabycie polskich nieruchomości rośnie? M.K.: Owszem, rośnie, lecz obecnie raczej łagodnie. Wyraźny skok nastąpił w latach 1996­97. W roku 1998 wydano 2625 zezwoleń. Zapewne po wejściu w życie wspomnianej nowelizacji ustawy w pierwszych latach nastąpi wzrost liczby zezwoleń dla firm unijnych. Wszystko to dotyczy transakcji legalnych, realizowanych w oparciu o wydane zgody. Jest oczywiście bliżej nie znana liczba transakcji nielegalnych. Ale w przypadku ich wykrycia są one unieważniane w samej mocy prawa. E.L.: Zejdźmy teraz na ziemię. Jak wiadomo, najwięcej obaw budzi właśnie sprzedaż cudzoziemcom gruntów rolnych. Jak to wygląda w punktu widzenia parlamentu i rządu? M.K.: Jak już wspomniałem, sprzedaż I dzierżawa nieruchomości rolnych czyli ziemi rolnicze regulowana jest nieco inaczej niż pozostałe nieruchomości. Nic tu nie zmienia ostatnia nowelizacja ustawy. Nabycie czy dzierżawa gruntów przez obcokrajowców zależna jest od zezwolenia ministra rolnictwa. Jedynie nabycie małych obszarów ­ do 40 arów w mieście i do 1 ha na wsi ­ nie wymaga zgody tegoż ministra, wystarczy decyzja MSWiA. Zainteresowanie cudzoziemców kupnem ziemi w Polsce rośnie. W 1990 r. wydano zezwolenia na nabycie 398 ha, zaś w 1999 r. już na 2686 ha. Jak wynika w danych Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa spółki w udziałem kapitału zagranicznego dzierżawią 233 tys. ha w zasobów AWRSP. Łącznie według danych oficjalnych w obcych rękach znajduje się obecnie ok. 0,07% ogółu użytków rolnych w Polsce. E.L.: Właśnie, wygląda na to, że dane oficjalne znacznie różnią się od stanu faktycznego. Głośno jest przecież o machinacjach w ziemią na Pomorzu, w licznych polsko­niemieckich spółkach wykupujących całe majątki popegeerowskie. M.K.: Takie zjawisko istnieje, wywołuje często niepokój posłów, toczą się nawet procesy sądowe. Niekontrolowany obrót ziemią potwierdził również pobyt sejmowej Komisji Rolnictwa na Pomorzu. Trudno obecnie o wiarygodne dane mówiące o skali tego zjawiska. Wiadomo, że występuje ono nie tylko w Szczecińskiem, ale także Słupskiem, na Warmii i Mazurach, na Dolnym Śląsku, w Opolskiem. Odbywa się to poprzez podstawionych obywateli polskich, w postaci spółek mieszanych bądź wyłącznie polskich, które potem przekazują swoje udziały cudzoziemcom. Skali tych operacji dziś dokładnie nie znamy. Wprawdzie od roku założony został centralny rejestr transakcji ziemią, ale nie obejmuje on jeszcze zaszłości. Ponadto notariusze nie zawsze dopełniają obowiązku zgłaszania tych transakcji do rejestru. Trzeba nieco czasu, aby kontrola w pełni zadziałała. E.L.: Kto, gdzie i dlaczego kupuje w Polsce ziemię rolniczą? M.K.: Z tym jest różnie. Sporą grupę stanowią osoby fizyczne i podmioty prawne, które w Polsce mieszkają bądź mają swoje firmy i po prostu chcą kupić lub wziąć w wieczystą dzierżawę niewielkie działki pod budowę domu, przedsiębiorstwa, na cele rekreacyjne itp. Druga grupa ­ i oni stanowią większość ­ pragnie nabyć większe obszary rolnicze na cele produkcyjne, a zapewne i spekulacyjne. Charakterystyczne, że przeważnie ubiegają się o grunty urodzajne, takie jak w powiecie pyrzyckim czy gryfińskim. I przeważnie prowadzą na nich produkcję. Sporo jest i takich, którzy kupują w celach spekulacyjnych. U nas ziemia jest kilkakrotnie tańsza niż na Zachodzie. Ponadto kiepska koniunktura w rolnictwie powoduje, że krajowy popyt na ziemię jest niski. Zapewne są i tacy cudzoziemcy (spółki), którzy noszą się w myślą o późniejszej odsprzedaży dziś nabytej ziemi innym chętnym w Zachodu. Zwłaszcza, licząc na zniesienie wszelkich ograniczeń po wejściu Polski do UE. Sporo do myślenia daje przekrój narodowościowy czy państwowy nabywców ziemi w Polsce. Jeśli chodzi o grunty AWRSP, na pierwszym miejscu są zdecydowanie Niemcy, dalej obywatele Wielkiej Brytanii, Holendrzy, Duńczycy, Szwedzi. Dotyczy to zarówno długoletnich dzierżaw, jak i zakupu ziemi. E.L.: Panie Pośle, sam Pan jest rolnikiem i to takim ăpełną gębąÓ. Czy nie niepokoi Pana przechodzenie polskiej ziemi w obce ręce? A jeśli niepokoi ­ to jak należy temu przeciwdziałać? M.K.: Prowadzę wspólnie w bratem duże gospodarstwo w Kunkach w pow. mławskim i tam mieszkam w rodziną. W tym zakresie podzielam niepokój, tak jak chyba większość polskich rolników. Rozumiem, że nasze otwarcie, że przystąpienie do Unii Europejskiej jest zarówno koniecznością, jak i naszą szansą. To pociąga za sobą określone skutki.Także liberalizację obrotu ziemią. Powiedziałbym tak: Bądźmy otwarci na świat, ale także przezorni. Ziemia jako szczególne dobro narodowe ­ bo przecież nie tylko prywatne ­ musi podlegać szczególnej ochronie, nie może być puszczone na żywioł rynku. Nawet w krajach UE obrót ziemią podlega różnym ograniczeniom, cudzoziemcy mają do niej utrudniony dostęp. Tym bardziej ochrona ziemi musi obowiązywać u nas. Ze względu na ceny ziemi w Polsce, na sytuację rolnictwa, na niższy poziom zamożności. Wreszcie w racji politycznych, obronnych, ekologicznych, społecznych.
Te ograniczenia dla cudzoziemców muszą obowiązywać także po naszym wejściu do Unii. Przynajmniej przez kilkanaście lat, zanim poziom dochodów, ceny, wspólna polityka rolna nie zniwelują istniejących różnic. A więc uzyskanie zgody partnerów w UE na możliwie długi okres przejściowy to sprawa podstawowa. Natomiast jeśli chodzi o praktykę bieżącą, to skrupulatne przestrzeganie obowiązujących ­ moim zdaniem dobrych ­ przepisów prawa, solidna kontrola obrotu ziemią oraz surowe karanie wszelkich kombinatorów. Polskich i obcych. Kiedy przekonają się oni, że traksakcje omijające prawo są unieważniane i karane, ostudzi to ich skutecznie. Do tego należy angażować wszelkie możliwości władz państwowych i samorządowych, aparat finansowy, prokuraturę, policję, nawet Urząd Ochrony Państwa. E.L.: Dziękuję bardzo za rozmowę. rozmawiała Ewa Lange