Marcin Maria Bogusławski Cisza zamieszkiwania

Transkrypt

Marcin Maria Bogusławski Cisza zamieszkiwania
Marcin Maria Bogusławski
Cisza zamieszkiwania
1. Wyjątkowość Lutosławskiego polega także na tym, że był artystą niezwykle serio traktującym
odbiorcę – widać to dobrze w wyznawanej przez niego „filozofii percepcji” [Andrzej Chłopecki,
PostSłowie], którą wolę nazywać filozofią ciała. Swoimi rozstrzygnięciami Lutosławski mocno
wyprzedził czas, zapowiadając tak istotne dla humanistyki koncepcje, jak filozofia synestezji Michela
Serres’a czy estetyka Richarda Shustermana.
2. Refleksja Serres'a wyrasta z parodii pytania Kartezjańskiego – „gdzie znajduje się dusza”. Jak
wiadomo, Kartezjusz ulokował ją w szyszynce, w miejscu odludnym i niedającym się zmienić. Dla
Serres'a taka odpowiedź niewarta jest funta kłaków, dusza bowiem - o ile pomyśleć człowieka na
serio - nie może znajdować się nigdzie, może co najwyżej pojawiać się w podlegających przypadkowi
momentach, gdy ciało obcuje samo z sobą i gdy wchodzi w relacje z otoczeniem.
Rozstrzygnięcie Kartezjusza wpisuje się w wielowiekową zasadę centryzmu, która jeden określony
zmysł (zwłaszcza wzrok) czyniła osią doświadczeń człowieka, wpędzając go w świat czarno-białych
schematów, wykoślawiając jego ciało i paraliżując tę jego część, która uchodziła za gorszą czy mniej
znaczącą.
Rozstrzygnięcie Serres'a a przywrócić ma człowiekowi wolność. Filozofowi idzie o to, by znieść granice
i pokazać człowiekowi przede wszystkim to, że jest on czystą możliwością. Oznacza to, że ciało nie jest
zbieraniną odseparowanych zmysłów, ale zmieszaną całością. Ich emblematem jest dla Serres'a
skóra, miejsce, w którym świat i ciało spotykają się, określają swoją wspólną granicę. Wzajemny
dotyk świata i ciała jest sposobem konstytuowania tożsamości na pierwotnie nagiej skórze pojawiają
się ślady doświadczeń z punktu widzenia człowieka tak przypadkowych, jak gra światła i ciemności.
By było to możliwe, człowiek nie może już dłużej stać naprzeciw świata, ale musi w nim
zamieszkiwać, a może tego dokonać dzięki zmysłowi dotyku i zmysłowi słuchu.
3. Słuch rozumie Serres jako zmysł transformacji, do której przyczynia się współpraca wszystkich
zmysłów. Zmysł słuchu odpowiadać bowiem musi muzyce. Skoro ta jest labiryntem i zapętleniem
szumu i znaczenia, przenikaniem wewnętrzności w zewnętrzność, to i słuch musi mieć strukturę
zawiłą, musi być dynamizmem, musi kształtować się relacyjnie. Jako taki jest słuchem trojakiego
rodzaju.
Po pierwsze, jest słuchem proprioceptywnym, czyli nasłuchiwaniem własnego wnętrza.
Po drugie, jest nasłuchiwaniem Innych.
Po trzecie, jest nasłuchiwaniem tego, co jeszcze nie dane w języku, otwieraniem wspólnoty na to, co
nie-uspołecznione i zupełnie Inne.
4. W podobnym duchu odczytuje Lutosławskiego Chłopecki, wyraźnie podkreślając, że muzyka
Lutosławskiego miała oddziaływać na zmieszane ciało słuchacza, angażując go wewnętrznie w
doświadczanie barw, wysłuchiwanie struktury, zaskakując efektami odcinków ad libitum... Jego
muzyka miała angażować indywidualność.
Lutosławski wiedział doskonale, że wszystko to nie będzie możliwe bez ciszy – wszelki nadmiar
prowadzi bowiem do stępienia uwagi, do utraty wrażliwości na to, co nowe, zagłuszenia tego, co
dochodzi do człowieka z jego własnego wnętrza.
5. Muzyka Lutosławskiego uzmysławia, że prawo do ciszy jest prawem do ludzkiego życia. Jest
warunkiem sensownego zamieszkiwania świata, podstawą cieszenia się wielością barw, sensów,
spotkania z Innością. Cisza jest szansą na to, by człowiek spotkał samego siebie. The soul is to be
found also in the way in which the self touches itself – napisał Serres. W świecie bez ciszy jest to
niemożliwe.
Cisza zatem nie jest wartością dodaną do ludzkiego życia, ale jednym z najistotniejszych wymiarów
naszej egzystencji
–
mówi Polakom Lutosławski. W świecie prędkości, jak chce Paul Virilio,
wymiarem zagubionym. Otoczeni niemilknącym szumem spieszących się ludzi, przepływających
informacji, artefaktów, „muzyki tła”, musimy o ciszę walczyć. W imię człowieka. I w imię muzyki.