Ośrodek Praktyk Teatralnych

Transkrypt

Ośrodek Praktyk Teatralnych
Ośrodek Praktyk Teatralnych
MARATON TEATRALNY - KOSMOS
15 grudnia w Gardzienicach, g. 19.00
Na zdjęciu: Agnieszka Mendel (IFIGENIA), Mariusz Gołaj (AGAMEMNON). Fot. Piotr Znamierowski.
w programie:
* ELEKTRA wg Eurypidesa- reż. Włodzimierz Staniewski, opr. muz. Maciej Rychły
* IFIGENIA w A... wg Eurypidesa - reż. Włodzimierz Staniewski, muz. Zygmunt Konieczny
* WYSTAWA w przestrzeni otwartej
* TEATRALNE JAM SESSION
z udziałem aktorów, studentów XI Akademii Praktyk Teatralnych i widzów
Rezerwacje (bilety w cenie 40,- i 50,- zł): 81-5329840; [email protected]
www.gardzienice.org
ELEKTRA
Autor spektaklu: Włodzimierz Staniewski - na tekstach „Elektry” Eurypidesa
Przekład: Jerzy Łanowski
Adaptacja fr. muzyki antycznej Grecji: Maciej Rychły
Układ gestów (Cheironomia): Joanna Holcgreber
Obsada: Mariusz Gołaj, Joanna Holcgreber, Marcin Mrowca, Anna Dąbrowska, Agnieszka Mendel,
Paweł Kieszko, Dorota Kołodziej, Artem Manuilov, Ivor Houlker, James Brennan, Martin Quintela
Spektakl powstał w koprodukcji z Hebbel am Uffer Theater w Berlinie.
ELEKTRA Eurypidesa - Tragedia uczuć
(nota reżyserska)
Elektra Eurypidesa jest melodramatem jak mówią uczeni, gatunkowo pomiędzy tragedią a dramatem
satyrowym, z efektami heroikomicznymi. Ma konstrukcję niehomogeniczną. W sztuce rozpoznaje się
zapożyczenia, wtręty (niektóre dodane po śmierci Eurypidesa), kompilacje, niezgodności, wywołujące spory
czy niektóre słowa powinni wypowiadać ci a nie inni bohaterowie.
Mity w teatrze greckim były bez przerwy przerabiane i reinterpretowane. Eksperymentowano i wystawiano
warianty („wariacje”) ze śmiałością, której trudno doszukać się w późniejszych epokach. Bardzo niewiele w
opowieściach mitycznych jest niezmienne i sztywno ustalone. Fabuła, pisał Oliver Taplin, nie była ważna,
ważne było jak poeta zmieniał ją w dramat. „Ograniczenia są niewielkie, przestrzeń dla artyzmu ogromna”
(świadek Taplin).
Eurypides i inni nie tylko dostarczali tekstów ale byli też kompozytorami, choreografami i reżyserami.
Musieli prowadzić próby, których proces mógł być uciążliwy, pełen napięć, zmian, poszukiwań inwariantów,
napadów euforii i zwątpień, inwencji i odrzuceń, zmieniającego się tempa, kapryśnej dynamiki i wariackich
pomysłów.
„...gdybyś nie był ignorantem to byś nie śmiał się, kiedy śpiewam w skali miksolidyjskiej” - Eurypides do
swojego aktora podczas próby.
Któż osądzi ile cudownych kwiatów a ile chwastów ostało się w pomnikach dramatu tylko dlatego, że nie
starczyło czasu, sił i środków na zmianę „wariackiego pomysłu”. Wielomiesięczne intensywne próby
odbywały się w teatrze ale równie dobrze mogły się odbywać w gimnazjonie albo w perystylu prywatnego
domu. Z różnym układem scen i różnymi na nie pomysłami. Autor nauczał i pouczał, wygłaszał pewnie, jak
zwykł to czynić Brecht, uwagi i tyrady na temat swoich poglądów nie mających związku ze sztuką. Był żywy i
interweniował, kojarzył, posługiwał się aluzją, podpowiadał, cytował innych. Jego próba musiała być
teatralnym esejem.
Wyobraźmy sobie zatem jedną z nich.
Autor- alter ego poety i reżysera wielokrotnie na próbie interweniuje, demonstruje jak grać i wygłaszać
niektóre partie (Rolnika, Chóru, Orestesa, Elektry), włącza się do duo, do trio, jest spirytus movens scen
zbiorowych. Przestawia układy zdarzeń, improwizuje.
Autor i aktorzy wykonują ćwiczenia z tańca, gestu i muzyki przyuczające adeptów do udziału w widowisku.
Prezentują zapisy muzyczne, malowidła z utrwalonymi pozami oraz próbki użycia ich w akcji. Ćwiczenia
przerwane są libacją, dość rozwiązłą, jak to w świecie artystów. Libację przerywa opowieść o pewnym
morderstwie, którego okrucieństwo wstrząsnęło sumieniami. Opowieść pokazana jest nie przy pomocy
wzbudzających grozę i litość słów lecz przy pomocy techniki audiowizualnej [za co widzów mających
stosunek pietystyczny do starożytności- przepraszamy].
Aktorzy biesiadują choć groza przypomnianej zbrodni wisi w powietrzu. Próba jest kontynuowana choć jej
porządek nie może już przebiegać według ustalonego scenariusza. Zwiastowanie morderstwa jak i
morderstwo samo zawsze rozbija i przestawia ustalony porządek. Tak w życiu jak
i na scenie. W obliczu zbrodni uczestnicy zdarzenia i relacje między nimi poddane są śledztwu. Próba jest
śledztwem a śledztwo próbą. Jak zawsze w śledztwie wychodzą rewelacje, które- bez względu na ich stopień
prawdopodobieństwa - muszą być zaprotokołowane. Autor staje się śledczym a jego bohaterowie
podejrzanymi; relacje Orestesa i Pyladesa daleko wykraczają poza normę, są oni jak Eromenos i Erastes,
zrośnięci na dobre i na złe.
Elektra jest złotym dzieckiem wysokiego rodu, wychowywanym w muzyce i pięknym słowie.
Dziecinna jeszcze Elektra zostaje zgwałcona w czasie jednej z libacji. Inicjatorem i motorem zbiorowego
gwałtu jest Ajgist- podstarzały casanova, „z panny twarzą – nie mężczyzna- który tylko chóry w tańcu zdobi”
(w. 948- 951), „uwodziciel” (w. 916, 945), zbrodniarz (w. 928).
Znakomita część tekstów Elektry to wielki lament skrzywdzonego dziecka. To gwałt czyni Elektrę najpierw
sponiewieranym kopciuszkiem, a później oszalałą, knującą podstępy i nieustępliwą w pragnieniu okrutnej
zemsty Hydrą. Dziewczęta z Argos są powierniczkami i stronniczkami, zaufanymi towarzyszkami rozmów i
zabaw Elektry. Koją ból duszy, pocieszają ciało i spiskują z Elektrą.
W monologu „Przyśpiesz kroku, już pora...” (mówionym po grecku) dojrzewa w Elektrze neurotyczna,
stłamszona, niewyżyta w rozbudzonym erotyzmie, żądna gwałtu i krwi Hydra. Zaraża nienawiścią innych,
agituje imając się wszelkich metod.
W interludium opowiadacz (partia Chóru) snuje opowieść o bajkowej, słonecznej Grecji („Słynne okręty...”)
co wywołuje ironię i drwinę, jaką dzisiaj mogłaby wywołać lekcja zakłamanej historii.
Orestes waha się, „hamletyzuje”, nie chce popełniać zbrodni. Jego męstwo i obowiązek dokonania rodowej
wendetty poddany jest wielkiej próbie. Orestes tchórzy. Obu zabójstw dokonuje Pylades. Sceny zabójstwa na
Ajgistosie i Klitajmestrze przedstawione są symbolicznie w konwencji martial arts tak popularnej w
starożytnej Grecji. Scena, w której Orestes zabiega drogę Elektrze, a tej wydaje się, że nierozpoznany jeszcze
przybysz chce ją posiąść zagrana jest w konwencji dramatu satyrowego z udziałem przebranego za kobietę
autora (Mariusz Gołaj).
Elektra ma dwie triumfalne partie po obu zabójstwach, obie śpiewane (pieśni AUTOPHONOI- z papirusu
berlińskiego, późny II lub wczesny III w, wersy 16- 19, kompozytor nieznany i TRIPODA MANTEIONfragmenty pierwszego Peanu Delfickiego Atenaiosa, II w pne, inskrypcja na ścianie sakrbca ateńskiego w
Delfach).
W finałowej scenie autor odziany jest w szatę z masek, które reprezentują senne widziadła jego bohaterów.
Wszystkich których stworzył, a które teraz prześladują go jak demony. Obok niego krąży córa nocy, Nemesis,
która poniża tych co otrzymali zbyt wiele. Demony zrywają maski stworzonych przez autora postaci.
Bohaterowie ulatują a ich twórca zostaje nagi i opuszczony.
Autor, Ten Śledczy, któremu jego bohaterowie odbierają prawa. I życie.
Włodzimierz Staniewski
Recenzje:
Dla „Elektry" zespół aktorski wypracował specjalny alfabet gestów odwołujących się do starożytnej sztuki
cheironomii. Są one głównym środkiem wyrazu.
/Grzegorz Józefczuk/
- "Elektra" jest jak studnia - im głębiej się schodzi, tym większy lęk i tym donośniejsze echo każdego
poruszonego tam problemu. Próbujemy znaleźć odpowiedź na pytanie o fatalną siłę, która nakręca spiralę
nieszczęść, zbrodni i strachu. Dlaczego człowiek jest wobec nich bezsilny? /Włodzimierz Staniewski/
/Grzegorz Józefczuk; Gazeta Wyborcza, Lublin 13.05.2004/
Widać, że konsekwentny dialog z antykiem przynosi niezwykle rezultaty. (...) Najciekawszy jest alfabet
gestów, który powstał na użytek przedstawienia, inspirowany antycznymi rysunkami. Z ich pomocą aktorzy
Gardzienic wyrażają miłość i ból, radość i rozpacz, życie i śmierć. Kreślone w powietrzu znaki prowadzą przez
meandry akcji.
(…) W czasach, gdy niemal codziennie powołujemy się na tradycję śródziemnomorską, Staniewski i jego
grupa uświadamiają, że razem z pięknem architektury, rzeźby i poezji dziedziczymy również ciemną stronę
tej kultury, z jej fascynacją wojną, przemocą i śmiercią.
/Roman Pawłowski; Gazeta Wyborcza, 19.05.2004/
Historia nie jest opowiadana, ale stwarzana: teraz, tu, na naszych oczach. Nie jest fabułą, ale teatrem –
doświadczeniem, a nie tylko znakiem. Aktywizuje wszystkie wymiary i płaszczyzny czasu, dostępne narzędzia
narracji i moce aktorów.
(…) Przekaz budowany jest nie tyle przez gesty, ile przez ich energię – nieposkromioną wolę nawiązania
porozumienia z widownią, przekazania jej prawdy.
(…) Impet ekspresji zawsze bierze górę nad ułomnością mowy słów i gestów.
(…) Podwyższona, a raczej wyśrubowana do granic niemożliwości energia aktorskich działań sprawia, że
rozpacz staje się uniesieniem, a cierpienie nabiera groźnych rysów.
(…) Pojawiają się też maski – kolorowe, wzięte z różnych tradycji (...)eksponują teatralność przedstawionej
rzeczywistości jej żywiołową ludyczność, służą też wykreowaniu ekspresjonistycznie wykrzywionego obrazu
świata jak z malarstwa Jamesa Ensora.
/Grzegorz Niziołek; Didaskalia, 61/62, 2004/
„Gardzienice” nie znają litości. Oglądanie ich spektaklu, to czytanie wielkiego tekstu w nieustannej
teraźniejszości, to jak przeczytać grubą księgę w ciągu kilku minut, kilku sekund. (…) Znałem na pamięć i
gesty i słowa i rytm i wszystko, z czego oni tam pichcą te swoje niesamowitości, Ale w którymś momencie to
się oderwało od ziemi, uniosło i opuściło całą tą materialność gestu, słowa, rytmu i czego ta jeszcze i było tak,
jakby grali aniołowie.
/Andrzej Stasiuk; Didaskalia, 61/62, 2004/
Spektakle „Gardzienic” to także widowisko muzyczne, ale takie, z jakim nie mieliśmy dotąd do czynienia.(...)
Powinniśmy się zmierzyć z głębszym rozumieniem muzyczności, (...) która rodzi się w ciele, która jako jedyna
jest jeszcze w stanie ogarnąć tajemnicę świata.
/Leszek Kolankiewicz (w rozmowie z Jadwigą Rożek); Didaskalia, 61/62, 2004/
Mamy do czynienia z idealną wręcz równowagą pomiędzy formą a kipiącą pod nią energią i siłą
naturalistycznej ekspresji. Doświadczenia bohaterów dotykają nas niemal tak, jak chciał tego Arystoteles:
wywołując „uczucia litości i trwogi”.
(...) Ten wystudiowany i wyćwiczony precyzyjny ruch, odwzorowujący stany emocjonalne mitologicznych
herosów, nosi w sobie, dzięki warsztatowej perfekcji zespołu, cechy organicznej naturalności.
/Aleksandra Rembowska, Teatr, /6, 2004/
Ifigenia w A…
Autor spektaklu: Włodzimierz Staniewski - na tekstach „Ifigenii w Taurydzie” Eurypidesa
Przekład: Jerzy Łanowski
Muzyka: Zygmunt Konieczny
Adaptacja fr. muzyki antycznej Grecji: Maciej Rychły
Kostiumy: Monika Onoszko
Układ ruchu do pyrrichy: Julia Bui-Ngoc
Obsada: Mariusz Gołaj, Joanna Holcgreber, Marcin Mrowca, Agnieszka Mendel, Anna Dąbrowska,
James Brennan, Artem Manuilov, Dorota Kołodziej, Jan Żórawski
Muzycy: Olga Mytnik/Damian Borowiec, Gabriela Żmigrodzka, Karolina Rudaś
Spektakl powstał w koprodukcji z Teatrem Starym w Krakowie.
Tragedia czyli to co boli (nota reżyserska)
Tragedia uczuć i ambicji czyni bohaterów Ifigenii niezwykle wyrazistymi teatralnie i jednocześnie bardzo
współczesnymi. Kiedy odsuniemy na bok antykwaryczny historyzm, zobaczymy postacie które są jak wyjęte z
dzisiejszego życia. Finalny rytuał ofiary to akt ślepej przemocy, wymuszonej wiary, za którą stoi
indoktrynacja, trujące podszepty, klęska mocnych w słowach i pozach a słabych duchem. Ale to – o dziwo –
nie boli, to spowszechniało i staniało. Oburza ale nie boli. Nawet danina z życia jako wyraz fanatycznego
poświęcenia jakoś nam spowszedniała.
W Ifigenii w A. to co boli to dramat rodzinny. Koniec świata wspólnoty.
Nie – parszywa polityka, chore ambicje, łupieskie instynkty, przeniewierstwa i łgarstwa; te wszystkie tłuste
przynęty, którymi wabi dramat antyczny, a którymi Eurypides operuje na niepowtarzalnych skalach.
Taki teatr, teatr natręctw i natrętów, chcących “dzielić i rządzić” grany jest w mediach i w
postmodernistycznym teatrze na co dzień i powszechnie. To są już tylko znamiona końca świata, w którym
słowo dom znaczyło dom, litość znaczyło litość a trwoga znaczyło trwoga. Symptomów pogubienia należy
szukać w kryzysie wspólnoty.
Włodzimierz Staniewski
Recenzje:
"Ifigenia w Aulidzie" w reż. Włodzimierza Saniewskiego na Festiwalu re_wizje/antyk w
Starym Teatrze w Krakowie.
Szyba gabloty, za którą współczesność wstawiła starożytność, została rozbita. (…) Świat zagubionych i
okaleczonych psychicznie oraz fizycznie bohaterów fascynuje - wciąga, a jednocześnie napawa lękiem.
Uświadamiamy sobie, że to nie tyle opowiedziana przy pięknej muzyce Zygmunta Koniecznego historia z
teatralnego lamusa,
ale opowieść o współczesności. Tak Staniewski wskrzesza antyk.
(…) Przedstawienia Gardzienic to teatr najwyższego artystycznego ryzyka. Staniewski szuka w aktorach i w
tekście śladów dionizyjskiego rytuału, z którego narodził się antyczny dramat. Przerzuca kładkę pomiędzy
mitem, symbolem a banalną, ordynarną codziennością.
/Joanna Ruszczyk; Newsweek Polska nr 21/27.05.07/
"Elektra" i "Ifigenia w Aulidzie" w reż. Włodzimierza Staniewskiego z Ośrodka Praktyk
Teatralnych Gardzienice
na festiwalu re_wizje/antyk w Krakowie. (…) "Ifigenia w Aulidzie"
dopiero się rodzi, ale już zasługuje na miano pełnowartościowego widowiska.
Konflikty tragedii postawione są na ostrzu noża, niezwykła energia aktorów każe z napięciem obserwować ich
rozgrywające się w umownej przestrzeni zmagania na śmierć i życie. Gardzienicki ,,teatr ubogi’’ po raz
kolejny uzmysławia teatrowi instytucjonalnemu, jak dużo stracił uciekając
od prostoty
elementarnych znaków.
/Anna R. Burzyńska; Tygodnik Powszechny nr21/27.05 24-05-2007/
Czekając na wiatr - Na krakowskich "Re-wizjach antycznych" Gardzienice pokazały szkic do "Ifigenii w
Aulidzie". Szkic na miarę skończonego dzieła.
Od lat fascynują mnie niegotowe antyczne spektakle Gardzienic. Zawieszone między wykładem, esejem a
próbą. Szkicowy charakter przedstawienia symbolizuje naszą niekompletną wiedzę o antyku, domysły,
przeczucia, hipotezy. Dla Gardzienic ten brak jest pełnią.
Realizacje Włodzimierza Staniewskiego powstają długo, minimum w pięcioletnich odstępach. (…) Nowy
spektakl wyłazi ze starszego, tematy i wątki pączkują, a stary- zaraza się jakimś nieoczekiwanym walorem
nowego projektu. Przypomina mi to zdrapywanie z attyckiej wazy jednego malowidła, by odkryć
wcześniejsze wzory;
"Ifigenia w Aulidzie" nawiązuje do jednego z ważnych wątków trojańskiego mitu: rytualnego zamordowania
młodziutkiej Ifigenii przez ojca Agamemnona z woli bogów. Staniewski patrzy na tekst Eurypidesa jak na
palimpsest złożony z wielu wcześniejszych przekazów, wsłuchuje się w echa ze studni czasu, żeby wychwycić
ten najstarszy głos, prajęzyk teatralny Wie jednak, że nawet dotarcie doń nie unicestwia zniekształceń,
warstw nowych znaczeń, które do niego przywarły. Dlatego otwiera swój antyk na inne kultury W "Ifigenii"
kostiumy aktorów będą przypominać kimona. (…)
W finale krystalizuje się temat spektaklu. Staniewski czyta "Ifigenię w Aulidzie" jak studium fanatyzmu.
Strasznie brzmią słowa idącej dobrowolnie na śmierć córki wodza Achaj ów dowodzącej, że to "Grecy winni
barbarom panować!". Chore, upośledzone dziecko grane pięknie przez Karolinę Cichą dojrzewa do swojej
ofiary, poślubia śmierć, ale ten gest nie płynie z dobra. Stoi za nim pycha i nienawiść. Mściwa satysfakcja, że
jej cierpienie zostanie za chwile pomnożone cierpieniem innych. Zło rodzi bowiem zło. Szaleństwo szaleństwo. (…)
/Łukasz Drewniak; Przekrój nr 22/23/31.05.07/
Wydawało się, iż aktorzy przenoszą nas w przeszłość, do magicznych praźródeł teatru, przekształcając scenę
w Theatrum Mundi, ukazujące przenikanie się pierwotnych namiętności, mocy kosmicznych i popędów
erotycznych.
/ Nehad Selaiha; AL-AHRAM WEEKLY, Aleksandria (Egipt) 12 – 18 02 2009 /
Arystotelesowi z pewnością nie podobałoby się takie oscylowanie pomiędzy komedią, a tragedią, jednak jest
ono wierne duchem samemu Eurypidesowi, który był o wiele bardziej skłonny do mieszania gatunków niż
ulubieniec Arystotelesa, Sofokles. A mieszanie gatunków,
razem z rubasznym humorem, jest
charakterystyczną techniką Gardzienic od czasów ich pierwszych spektakli, inspirowanych koncepcją
Michaiła Bachtina.
/ Kathleen M. Cioffi; TEATR, Egipt 02 2008/
Staniewski odnajduje drogi na ucieleśnienie rezonujących motywów dramatu Eurypidesa. Imponująca
mieszanka sztuki inscenizacyjnej, kunsztu i tekstu.
/ Rachel Satz; THE NEW YORK TIMES, 12 10 2007/
Z ,,Ifigenii w A…’’ utkwił mi obraz szaleństwa – w ciele aktorów, w ich gestach, ich spojrzeniach. Szaleństwa,
które jest udręką, ale i niepojętą siłą, popychającą świat w sobie tylko wiadomym kierunku.
/ Agnieszka Dziedzic; TEATRALIA, INTERNETOWY MAGAZYN TEATRALNY, 29 12 2008/

Podobne dokumenty