czy kościół ma za dużo świętych?

Transkrypt

czy kościół ma za dużo świętych?
DLACZEGO BÓG NIE OBJAWIA SIĘ KAŻDEMU Z OSOBNA?
O. Kornelian Dende – 12 października 1986
O. Marcel Sokalski: Witam Was zacni Rodacy i miłe Rodaczki sławami: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Dlaczego Bóg, który kocha mnie więcej niż wszystkie ziemskie stworzenia, nie zwróci się do mnie samego i nie
objawi mi osobiście Dobrej Nowiny?
O. Kornelian Dende: Witam Was Zacni Rodacy i Miłe Rodaczki staropolskim: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Doniosłość Objawienia Bożego w życiu naszym domaga się, bym powrócił do podjętego […] tematu dla lepszego
jego naświetlenia, przemyślenia i przyswojenia go sobie. Kościół posoborowy poucza, że Bóg objawił się dla zabawienia
wszystkich narodów i tak zadysponował, by Objawienie Boże było zawsze w całości i nieskazitelności przekazywane
następnym pokoleniom. Z początku, według Jego Woli, Dobra Nowina o Zbawieniu czyli Ewangelia, była przepowiadania
przez proroków, gdy zaś nadeszła pełnia czasów Bóg zesłał na ziemię Słowo Swoje, Swego Syna Jednorodzonego, Jezusa
Chrystusa, który przyjął naturę i postać ludzką, aby sam, własnymi ustami, publicznie obwieścić Dobrą Nowinę. W Nim
zatem objawienie Boga Najwyższego znalazło swe dopełnienie. A potem Jezus Chrystus nakazał swym uczniom, żeby
przepowiadali Ewangelię wszystkim narodom. Ci, wsparci natchnieniem Ducha Świętego głosili najpierw Dobrą Nowinę
ustnie, a później utrwalili ją na piśmie i tak powstała druga i najważniejsza część Biblii, Nowy Testament. W ten sposób
radosna wieść o zbawieniu dociera wszędzie, zawsze w całości, nieskazitelności i żywotności (por. KO 7).
Tym krótkim powtórzeniem istoty objawienia Bożego przystępuję do dalszego rozważania tematu pod tytułem:
„Dlaczego Bóg nie objawia się każdemu z osobna”?
Dlaczego posługuje się pośrednikami?
Dlaczego Pan Bóg spotyka się ze mną za pomocą swego pełnomocnika, pośrednika, aby mi obwieścić Dobrą Nowinę
o zbawieniu? Czy konieczna jest ta sztafeta, w której jedno pokolenie biskupów, rodziców i wychowawców przekazuje
Dobrą Nowinę następnemu pokoleniu na wzór pochodni olimpijskiej podawanej z rąk do rąk? Czy nie mógł objawić się
każdemu z nas osobiście, prywatnie? Takie pytania stawia Bogu wielu ludzi, zadraśniętych w poczuciu swojej godności i
niezależności.
Niedawno zmarła pisarka francuska Simone de Beauvoir, żona Sartre’a tak jak i on przedstawicielka filozofii
rozpaczy, zwanej egzystencjalizmem, zauważyła cierpko: „Jeśli Bóg miał nam do przekazania Dobrą Nowinę, powinien
się z tym zwrócić do każdego z nas”!
Zarzut ten nie jest nowy. Filozof francuski Jan Jakub Rousseau z okresu oświecenia, wkłada go w usta bezbożnika
podczas rozmowy z księdzem wikarym, w książce pod tytułem „Plejada”.
– Apostole prawdy – mówi zgryźliwie i ironicznie bezbożnik – co mi masz do zakomunikowania w sprawach, w
których nie wolno mi być własnym sędzią?
– Sam Bóg do nas przemówił: posłuchaj Jego objawienia.
– A to inna rzecz. Bóg przemówił! Wielkie to słowo. Ale czy to prawda? Czy mogę wiedzieć, do kogo przemówił?
– Przemówił do ludzi.
– To dlaczego nic o tym nie słyszałem? – Ciągnął dalej ironicznie bezbożnik.
– On upoważnił pewnych ludzi, by przekazali Jego słowa innym.
– Rozumiem. To pewni ludzie mają mi donieść, co Bóg chciał mi powiedzieć. Naprawdę, wolałbym to usłyszeć z ust
samego Boga; to by Go mniej kosztowało zachodu, a ja bym uniknął ewentualnego oszustwa.
– Bóg zagwarantował wierność Swojego przekazu.
– W jakiż to sposób?
– Przez cuda!
– A gdzie są owe cuda?
– W świętych księgach.
– A kto je napisał?
– Ludzie.
– A kto widział te cuda?
– Świadkowie.
– Wszędzie świadectwa ludzkie – sarkał zniecierpliwiony bezbożnik. Ciągle ludzie donoszą mi to, co im inni udzie
donieśli. Iluż to pośredników staje między mną a Bogiem. (Plejada IV, s. 610).
Na pierwszy rzut oka Simone de Beauvoir i Rousseau zdają się mieć rację. Czy nie byłoby rzeczą bardziej logicznę i
prostszą, żeby Bóg objawiał się każdemu człowiekowi pojedynczo? Czy żąda się za wiele od Tego, który z natury swej
jest Miłością i kocha nas bezgranicznie? Dlaczego więc posługuje się posłańcami, rzecznikami, pośrednikami, którzy są
nam dalecy i obcy? Do przyjaciół – a tak nas nazwał – mówi się bezpośrednio, otwartym sercem. Dlaczego Bóg, który
kocha mnie więcej niż wszystkie ziemskie stworzenia, nie zwróci się do mnie samego i nie objawi mi osobiście Dobrej
Nowiny?
Czy rozsądne wymaganie?
Sprawa nie jest tak prosta jak się wydaje. Człowiek nie jest aniołem. Jego natura składa się z duszy i ciała. Poznaje on
za pomocą doświadczenia zmysłowego. Musi widzieć, dotknąć, usłyszeć. W jaki sposób miałby się mu Bóg objawić
prywatnie? Jeśli pod postacią ludzką, to musiałby przychodzić na świat, co pewien okres czasu, rodzić się i umierać po
wiele razy na nowo, albo żyć setki lat, w czym by już nie był do nas podobny. Jest to zatem absurd.
Bóg mógłby się objawiać każdemu z osobna wewnętrznie, w głębi jego duszy, niewidzialnie. Ale czy ten prywatny
odbiór Bożego objawienia byłby wierny i obiektywny? Ludziom ciągle grozi pokusa sprowadzania Boga do wymiarów
ludzkich, do naszej małości i ograniczoności. Niejeden skonstruowałby sobie obraz Boga na miarę swoich pragnień i
potrzeb. A to nie byłby rzeczywisty obraz Boga, tylko karykatura.
Zachodzi też inna jeszcze trudność. Który okres życia ludzkiego nadawałby się najlepiej do prywatnego objawienia
Bożego? Żaden; ani wiek niemowlęcy, ani dziecięcy, ani młodzieńczy nie jest stosowny, bo człowiek rozwija się i
dojrzewa wolno. Proces jego poznawania jest skomplikowany. To, co widzi, słyszy, dotyka, musi sprawdzać,
doświadczenie powtarzać, wyciągać wnioski… Gdyby Bóg miał nam się objawiać w wieku dopiero dorosłym, nasz długi
okres młodzieńczego rozwijania, duchowej i fizycznej formacji, byłby pozbawiony tak konicznego pouczenia Bożego, bez
którego nie ma prawidłowego rozwoju osobowości ludzkiej.
Objawienie publiczne
Jeśli Boga objawionego pojmiemy nie jako abstrakcyjną ideę, ale „egzystencjalnie” – jako Istotę Życia, objawienie
Boże poucza nas o wspólnocie trzech Osób Boskich harmonijnie z sobą żyjących i stanowiących jedność, choć każda z
nich jest odrębna. Łatwiej pojmujemy, że Bóg w tajemnicy Trójcy Świętej, w troistości i wspólnocie Osób Boskich, nie
objawia się pojedynczemu człowiekowi, nie każdemu z nas z osobna, lecz całej ludzkości, publicznie i oficjalnie. Bo i my
tworzymy wspólnotę, jedną ludzką rodzinę. Nie żyjemy dla siebie. Rozwijamy się przez kontakt z drugimi ludźmi. Bóg
objawił się nam nie tylko, jako Stwórca i Pan, Rządca świata, lecz przede wszystkim jako Ojciec rodziny, powołujący nas
do miłującej wspólnoty z sobą. Kochający Ojciec nie trzyma się z daleka od swych dzieci. Choć jest Istotą nieskończoną
w swojej wielkości, mądrości, wszechmocy i piękności, to jednak zniża się do nas, jednoczy się z nami, objawia się nam i
pozostaje z nami po wszystkie dni aż do skończenia wieków.
Przez swego Syna Jezusa Chrystusa objawił nam także, że Jego miłość jest miłosierna. To znaczy, że choć przez
grzechy zasłużylibyśmy na potępienie, chce nam przebaczyć. I choć jesteśmy istotami przypadkowymi, małymi i
niedoskonałymi, pragnie nas przebóstwić i uczynić dziećmi swoimi i dać nam prawo wstępu do swego wiecznego
Królestwa, w którym On będzie naszym szczęściem. Tam nikt nie będzie już łaknął ani pragnął. Tam każdą łzę otrze z
oczu (por. Ap 7, 16). To jest treść objawienia publicznego. To jest owa Dobra Nowina o naszym zbawieniu.
Ustanowienie Kościoła
Jezus Chrystus na miejsce wybranego ludu żydowskiego ustanowił nowy Lud Boży, a właściwie pierwszy poszerzył,
uczynił go powszechnym, otwarł dla wszystkich ludów, ras i języków. Lud ten nazwał swoim Kościołem. W nim właśnie
przepowiadana jest Dobra Nowina o Zbawieniu z pokolenia na pokolenie. Kościół ten nie jest zwykłą instytucją ludzką,
lecz jest żywym organizmem – Mistycznym Ciałem, którego Chrystus jest Głową, a my Jego członkami.
W Kościele Chrystus ustanowił Magisterium, czyli Najwyższy Urząd Nauczycielski, który w Jego imieniu przekazuje
Dobrą Nowinę za pośrednictwem kapłanów, rodziców i wychowawców, strzeże jej czystości i całości. „Kto was słucha,
Mnie słucha” – powiedział do swych następców. Fundamentem zaś Kościoła uczynił Szymona, dając mu symboliczne
imię „Skała” – Piotr. Skałą niewzruszoną wiary i obyczajów jest każdy następca Piotra, bo Chrystus czuwa, aby wiara
Piotra nigdy nie ustała (por. Mt 16, 18; Łk 22, 32).
Tak więc każdy z nas osobiście otrzymuje publiczne i oficjalne objawienie Boże w całości, bez zniekształcenia jako
największy skarb Ducha Świętego. „On wspiera swym świadectwem ducha naszego, że jesteśmy dziećmi Bożymi” (Rz 8,
16). Za Jego natchnieniem wołamy do Boga: „Ojcze” (Ga 4, 6)! „On tchnie kędy chce” (J 3, 8). Owszem, między nami a
Bogiem są pośrednicy, na których się dąsają Rousseau i Simone de Beauvoir. Bóg ich wybrał, abyśmy nie błądzili w
wierze i by wiara była zawsze przepowiadana i była żywa. Nie powierzył tego najdroższego skarbu bezpośrednio nam, w
nasze ręce, prywatnie. Przekazał go całej ludzkiej rodzinie a Kościół swój wyposażył w Najwyższy Urząd Nauczycielski,
bo pragnie, by ten skarb pozostał cały i nieskazitelny. Natomiast każdy z nas może ten skarb wiary coraz bardziej
poznawać i każdy ma nieskończone wprost możliwości obcowania z Bogiem w mistycznym i duchowym spotkaniu z Nim
w czasie modlitwy, kontemplacji, a przede wszystkim w Komunii Świętej.