grudzień

Transkrypt

grudzień
Nr 7 (36), grudzień 2005
MAGAZYN
ISSN 1642-8161
STUDENCKI
WSB
Spis treści:
• Co się działo. Kuba Błażejczyk
4
• ATN II nadchodzi, czyli rzecz
o turnieju negocjacyjnym.
5
• Rajd górski w Karkonosze K7K.
6
• ANALITIX Jesień-Zima 2005.
7
• Pirania już GRYZIE!
8
• Z kamerą wśród hien – Rookies.
9
• Anglia – kraj, w którym można zdobyć pieniądze,
doświadczenie, znajomych. Ewa Jermakowicz
10
• Przygotuj się do rozmowy.
11
• Świąteczna ewolucja człowieka. Tośka Czerwieńska
12
• Sondaż.
14
• Organizacje kobiece z IV RP. Iza Janiak
15
• Studenckie randez vous. Łukasz Ratajczak
16
• Zdychająca Europa. Maciek Borowiak
18
• Bal żabek kontra ubogi polski student.
Agnieszka Matysiak
Wstępniak
Już niedługo koniec roku. Człowiek ma taka naturę, że gdy kończy się pewien okres, górę bierze tendencja do podsumowywania
i na potęgę mnożą się plebiscyty na sportowca roku, aktora roku,
film roku, usługę roku, produkt roku, człowieka roku, … nie będę
wymieniać więcej, bo mam ograniczoną powierzchnię do zapisania.
W obawie przed okrzyknięciem mnie aspołeczną z powodu niedostosowania się do istniejących trendów, czyli do wszechobecnej manii podsumowywania, może to czas by przemyśleć nasz, redakcyjny
rok? W skrócie to mniej więcej:
• Krew Bankiera pierwsza w historii WSB – po sukcesie pierwszej
edycji Krwi Bankiera czas na drugą (o szczegółach na stronach
Magazynu);
• Nowy Członek Redakcji, obecnie 8 miesięczny Wojtuś – Nasz
Ulubieniec;
• Targi Organizacji Studenckich – organizowane przez Redakcję
– ogólne wrażenia bardzo pozytywne;
• Szeregi Redakcji wzbogaciły się o 10 Niezwykle Interesujących
Osób - Redaktorów – efekty ich pracy możecie Drodzy Czytelnicy
podziwiać już od numeru październikowo-listopadowego;
• Za nami kilka szkoleń i jesteśmy znów mądrzejsi!
• Jest o nas coraz głośniej, a taki był nasz cel!
To oczywiście tylko garstka naszych osiągnięć, zresztą sami wiecie, na co nas stać. No cóż, podsumowując, rok 2005 uważam za
jak najbardziej udany. Mogę się jeszcze z Wami podzielić naszym
noworocznym postanowieniem (bo to zaraz po podsumowywaniu
wszystkiego bardzo istotny element towarzyszący końcowi roku).
Otóż chcemy, ba, będziemy jeszcze lepsi niż dotychczas! Zaczynamy
już od stycznia. A teraz, by nastąpiła spójność z początkiem mojej wypowiedzi, ogłaszam, że Miesięcznikiem Roku 2005 zostaje…
„Żebyś Wiedział”!
• Wymiar ciszy. Marcin Czarko
20
• Ołówek jako metafora życia. Tomek Adamczak
22
• Śmieszne czy tragiczne.
22
• Relacja z meczu AWF-WSB. Andrzej Grupa
23
• Terminarz Akademickich Mistrzostw Wielkopolski.
Andrzej Grupa
ZASTĘPCA REDAKTORA NACZELNEGO
Agnieszka Michalak
KIEROWNICY DZIAŁÓW:
Sondaże – Anna Moczyńska
Kultura – Tomek Adamczak
Sport – Andrzej Grupa
Korekta – Iza Szczefanowicz
Co się działo – Kuba Błażejczyk
REDAKCJA:
Maciek Albinowski, Michał Głuszczuk, Łukasz Winnicki,
Patrycja Ciechomska, Marcin Skapowicz, Antonina Czerwińska,
Ewa Jermakowicz, Tadeusz Kosmowski, Marta Filipiak,
Ania Rzeszowska, Przemek Soczyński, Sekaterina Licojewa,
Magdalena Misołek, Izabella Wielka, Magdalena Sobolewska,
Agnieszka Matysiak, Barbara Franek, Olga Gronkiewicz,
Łukasz Ratajczak
ZDJĘCIA:
Maciej Albinowski
Wesołych Świąt i udanej zabawy sylwestrowej!
PROJEKT, SKŁAD i ŁAMANIE
Jan Ślusarski
PS. 5 grudnia „Żebyś Wiedział” obchodzi swe piąte urodziny :) To tak
tylko, żebyście wiedzieli :)
23
REDAKTOR NACZELNY
Maciej Borowiak
Do poczytania w styczniu!
Aga Michalak
19
ADRES REDAKCJI
al. Niepodległości 2, 61-874 Poznań
Budynek CP 303
e-mail: [email protected]
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
Redakcja nie odpowiada za treść umieszczonych reklam. Materiałów nie zamówionych nie zwracamy. Zastrzegamy sobie prawo do adjustacji tekstów. Poglądy
wyrażone w tekstach nie muszą odpowiadać poglądom Redakcji i Wydawcy.
WYDAWCA
Wydawnictwo Wyższej Szkoły Bankowej
al. Niepodległości 2, 61-874 Poznań
życzenia
Gdzie się nie obejrzeć, wszędzie magia, magia, magia…
Migoczące lampki z witryn sklepowych, przejmujące saksofonowe
dźwięki „Cichej Nocy”, świat otulony skrzącym się w świetle latarni
śniegiem…
To uroki grudnia, cudownych Świąt Bożego Narodzenia.
To wyjątkowy czas przepełniony radością i spokojem.
To czas, kiedy siadamy razem przy rodzinnej Kolacji Wigilijnej,
czując zewsząd miłość.
To czas życzeń, gdy spełniają się marzenia.
Dlatego życzymy Wam Drodzy Czytelnicy:
Spokoju
Byście nie czuli się samotni, a szczególnie w tych Wyjątkowych Dniach
Byście zawsze dokonywali właściwych wyborów
Byście żyli tak, by niczego nie żałować
Byście potrafili na czyjejś zatroskanej twarzy wywołać uśmiech
Byście zawsze mieli o czym marzyć
I by Nowonarodzony Chrystus tchnął w Was iskierkę nadziei na lepsze
jutro
Redakcja „Żebyś Wiedział”
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
grudzień
3
co się działo
…warunek
z matematyki…
D
nia 26 października 2005 roku o godzinie 12 odbył się egzamin warunkowy
z matematyki. Prowadzącym, jak co roku, był prof. dr hab. Marian Matłoka.
Nastroje były przeróżne, od frustracji do spokoju, ale najczęściej widać było zdenerwowanie, które do złudzenia przypominało tremę artystów przed występem scenicznym.
Na niecałą godzinę wszyscy schowali się za drzwiami auli CP. Niektórzy już w połowie egzaminu zaczynali opuszczać salę, większość
z niepewnością co do pozytywnego wyniku skończonego przed chwilą egzaminu. Reszta także nie wykazywała zadowolenia...
Słychać było opinie, że po raz kolejny było tak, że jedna grupa jest trudniejsza od drugiej, że zadania były bardzo ciężkie... Jednakże
takie stwierdzenia studentów słychać po każdym egzaminie (co nie znaczy, że nie są prawdziwe).
Sam profesor Matłoka wypowiadał się neutralnie, co do samego przebiegu egzaminu. Powiedział także, że w tym roku studenci
byli mniej przygotowani niż w zeszłym. Także w porównaniu do poprzednich roczników nie było lepiej, choć nie jest to regularna
tendencja spadkowa, ponieważ wyniki egzaminów są różne każdego roku. Na pytanie: - Dlaczego studentom poszło tak „kiepsko”
w tym roku? prof. Matłoka odpowiedział: „Jest to przede wszystkim spowodowane coraz niższą frekwencją na zajęciach. Coraz mniej
studentów chodzi na ćwiczenia, wykłady. Ale także widać, że niektórzy mają problemy jeszcze z ułamkami, a to nie świadczy dobrze
o studencie. Inną kwestią jest przygotowanie się do egzaminu. Coraz mniej czasu jest poświęcane nauce...”
Wnioski nasuwają się same: więcej się uczyć, dobrze powtórzyć materiał ze szkoły średniej, no i co ważniejsze - chodzić na wszystkie zajęcia!!!
Oczywiście w tym roku, jak i w poprzednich, zdarzył się malutki incydent: dwie studentki zostały wyproszone za pomaganie sobie
nawzajem. Niestety muszą one powtórzyć egzamin.
A teraz troszkę statystyki…
Na studiach dziennych i zaocznych (grupy popołudniowe) 30% z osób, które widniały na protokołach z egzaminu z matematyki
otrzymało warunek, a na studiach zaocznych (grupy weekendowe) było to aż 42% (dane z dziekanatu).
by Kuba Błażejczyk
Wydarzenia
W
listopadzie redakcja „Żebyś Wiedział” rozdała ponad 100 planerów.
Wszystko co robimy, robimy dla naszych studentów. Miłego planowania!
4
grudzień
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
organizacje studenckie
ATN
II
nadchodzi,
czyli rzecz o turnieju
negocjacyjnym
J
eżeli tematyka negocjacji nie jest Ci obca, jeśli chciałbyś rozpocząć swoją przygodę z najskuteczniejszą formą rozwiązywania
konfliktów, jeżeli szukasz dobrej zabawy poprzez naukę… Już
osiemnastego grudnia po raz kolejny na terenie poznańskich
uczelni zostanie przeprowadzony Akademicki Turniej Negocjatorów, organizowany przez AEGEE Negotiation Programme!
Jak to się zaczęło i kto za tym
ambarasem stoi?
ANP, jako część Europejskiego Forum Studentów AEGEE Poznań, powstało w 2002 roku, od początku przyświecała nam jasna misja: wspieranie idei, projektów i członków środowiska akademickiego Europy
poprzez przekazywanie wiedzy na temat rozwiązywania sytuacji konfliktowych i doprowadzania do efektywnej współpracy. ANP ma charakter mocno projektowy – zorganizowaliśmy już dwie edycje konferencji
„Dni Negocjacji”, kolejna będzie miała charakter międzynarodowy i już
teraz mogę Wam z całą pewnością obiecać, że będzie to wydarzenie
iście potężnego formatu. Do naszych osiągnięć należą też liczne szkolenia przeprowadzone dla członków AEGEE Poznań oraz organizacja
Akademickiego Turnieju Negocjatorów.
Pierwszy turniej negocjacyjny został zorganizowany przez Instytut
Społecznych Nauk Stosowanych UW w Warszawie pięć lat temu, od
tego czasu popularność tego typu imprez ciągle rośnie. Niemal od początku aktywnie uczestniczyliśmy i obserwowaliśmy ten projekt, dość
powiedzieć, że zwycięzcami tegorocznej edycji była drużyna złożona
z dwóch członków ANP - Radosława Karczmarka i niżej podpisanego.
Korzystając z doświadczeń zdobytych podczas uczestnictwa w warszawskim turnieju, mając wiele pomysłów jak udoskonalić dotychczas
zastosowane rozwiązania, wykorzystując wiedzę naszą i zaprzyjaźnionych firm związanych z branżą negocjacyjną, postanowiliśmy zorganizować ogólnopolski turniej w Poznaniu.
Ale o co chodzi? Czyli formalne
aspekty przebiegu turnieju
O co chodzi w takim turnieju? Jak to wygląda w praktyce? Takie pytania padają zazwyczaj jako pierwsze, gdy opowiadam znajomym o tej
formie aktywnego spędzenia czasu. Z oczywistych względów nie mogę
Wam zdradzić jak dokładnie będzie wyglądał najbliższy turniej, powiem
natomiast jak odbywa się to zazwyczaj. Oto do wzajemnej konfrontacji staje kilkadziesiąt drużyn (dwu lub trzy osobowych, zależnie od
formy przyjętej przez organizatorów), rozwiązują oni gry negocjacyjne
- case studies, w których wyrażony jest problem konfliktu interesów.
Wynegocjowane dobra przekładają się na punkty, których ilość decyduje o pozycji danej drużyny w klasyfikacji. Turniej przyjmuje zazwyczaj
charakter kilkuetapowy, złożony jest z kilku zadań, gdzie po każdej fazie
drużyn zostaje coraz mniej, aż do wyłonienia zwycięzców mierzących
się w finałowej grze.
Spróbuj tego! Czyli dlaczego
uczestnictwo w turnieju
negocjacyjnym niesie za sobą
większą wartość niż teoretyczna
wiedza z zakresu negocjacji
Idea turniejów negocjacyjnych jest następująca - ich uczestnicy mogą
skonfrontować wzajemnie swoje umiejętności negocjacyjne, mogą
uczyć się od siebie, wyłonić najlepszych. To nie są puste hasła, za każdym z nich kryje się gama unikalnych doświadczeń, charakterystycznych dla tego typu imprezy:
Możliwość konfrontacji umiejętności negocjacyjnych
„Chcesz tego czy nie, ale jesteś negocjatorem”. Tym zdaniem Roger
Fisher rozpoczyna „Dochodząc do Tak – negocjowanie bez poddawania się”. Książkę tę można dziś śmiało nazwać czymś w rodzaju biblii
negocjatorów. Wydana po raz pierwszy w 1981 roku szybko stała się
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
niezbędnikiem każdego negocjatora, a treści w niej zawarte wyznaczyły trendy w negocjacjach,
które obowiązują aż do dziś.
Dość powiedzieć, że uzyskała status bestsellera. Sprawa jest prosta
– negocjacje są najważniejszym sposobem podejmowania decyzji w życiu społecznym i zawodowym. Zakupy jabłek na targu, kieszonkowe od
rodziców, problemy formalne z dziekanem, podwyżka w pracy, długoletni kontrakt, konflikt z przyjacielem… Wymieniać można dalej, wszak
negocjuje każdy, codziennie. Tyle, że jedni robią to lepiej, drudzy trochę gorzej. I tu pojawia się podstawowa zaleta uczestnictwa w turnieju negocjacyjnym. Masz niepowtarzalną szansę skonfrontować swoje
umiejętności z innymi. Masz możliwość poznania swoich słabych i mocnych stron. Udział w turnieju negocjacyjnym pozwala wyrobić sobie
przekonanie o własnej sile negocjacyjnej, jest to niezwykle przydatne
przy budowaniu skomplikowanych strategii negocjacyjnych, ale także
podczas charakterystycznych dla każdego dnia rozwiązywania drobnych
konfliktów. Poznaj swoje mocne punkty po to, by je wykorzystać, określ
słabe, by nad nimi pracować, wszak statystycznie rzecz biorąc w ciągu
następnych dwudziestu czterech godzin od przeczytania tego artykułu
będziesz uczestnikiem negocjacji…
Wzajemna nauka
Uwierzcie mi, turniej negocjacyjny to przednia zabawa. A jak wiemy
zabawa to bardzo skuteczna forma nauki. Spotykasz się, obserwujesz,
grasz w gry negocjacyjne z ludźmi z całej Polski. Z tymi, którzy dopiero
zaczynają oraz z tymi, którzy mają już pewne doświadczenie, a nawet
i sukcesy na polu negocjacji. Odkrywasz nowe strategie, techniki i ich
nietypowe zastosowania. Empirycznie doświadczasz formalnych stron
procesu, który będzie Ci towarzyszył przez całe życie, zależnie od wykonywanego w przyszłości zawodu – rzadziej lub częściej. To bardzo
ważne. Przeczytanie dziesiątek książek o tematyce negocjacyjnej,
uczestnictwo w wykładach nie przekłada się bezpośrednio na rzecz najbardziej istotną – umiejętność negocjowania.
Wyłanianie najlepszych
To jest turniej, rolą takiej formy jest wyłonienie najlepszych. Oczywiście
jest ważne, kto wygrał, ale zdecydowanie bardziej - dlaczego? Dbamy
o to, by co najmniej finał turnieju był otwarty, by wszyscy uczestnicy
mogli zobaczyć jakimi umiejętnościami zwycięskie drużyny zagwarantowały sobie wysokie pozycje. Wspólnie znajdujemy odpowiedź na pytanie
– co jest potrzebne, by być dobrym negocjatorem? Można powiedzieć,
że w naszym turnieju nie ma przegranych. Każdy uczestnik spędza
dzień na bardzo intensywnej nauce umiejętności niezastąpionej. Więcej
– prócz rzeczowych nagród staramy się uhonorować jak największą
ilość uczestników możliwościami dalszego rozwoju w tak umiłowanej
przez nas sferze negocjacji, dla przykładu dwanaście pierwszych drużyn
wyłonionych podczas zeszłorocznej edycji uczestniczyło w szkoleniu
zorganizowanym specjalnie dla nich przez PricewaterHouseCoopers!
Just do it!
Nie zmarnuj tej szansy. Oczekuj kolejnych informacji. Organizatorzy
konferencji „Dni Negocjacji”, AEGEE Negotiation Programme z dumą
zapraszają na Akademicki Turniej Negocjatorów II, który odbędzie się
w niedzielę, osiemnastego grudnia 2005!
[email protected]
PR Koordynator, ATN II
Linki:
www.anp.aegee.poznan.pl - strona Akademickiego Turnieju
Negocjacyjnego
www.aegee.poznan.pl – strona poznańskiego oddziału AEGEE
www.dninegocjacji.pl – strona konferencji „Dni Negocjacji II”
www.turniejnegocjacyjny.prv.pl – strona Międzyuczelnianego Turnieju
Negocjacyjnego, odbywającego się w Warszawie
www.anp.fora.pl – nowo powstałe forum ANP
grudzień
5
organizacje studenckie
Rajd górski
w Karkonosze
Fotorelacja z wyjazdu
zorganizowanego przez
Klub 7 Kontynentów
D
ługi weekend listopadowy (11-13.11.2005) spędziliśmy w Karkonoszach. W tym krótkim, ale bardzo udanym wyjeździe
wzięli udział członkowie K7K oraz studenci WSB i innych poznańskich uczelni.
Zapraszamy do fotorelacji!
> Śnieżka zdobyta! ;-)
> W drodze na Śnieżkę.
> Wodospad Podgórnej.
> Mgła na Przełęczy Karkonoskiej.
> Chwila zasłużonego odpoczynku ;-)
Więcej zdjęć z Karkonoszy, relacje oraz galerie z innych wypraw klubu
oraz forum i informacje o pokazach slajdów znajdziecie na naszej nowej stronie www.k7k.poznan.pl
> Widok na schronisko Samotnia
i Mały Staw.
6
grudzień
Michał Kacprzak
Klub 7 Kontynentów
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
organizacje studenckie
Studenckie Koło Media - Tenor
Rachunkowości
Special Award
i Finansów
dla AIESEC
„Analitix”
Jesień – Zima 2005
S
zanowni Państwo! Jest nam niezmiernie miło móc Państwu zaprezentować naszą nową ofertę z katalogu jesień – zima 2005.
W październiku rozpoczynamy serie spotkań: Twoja firma,
mających na celu ukazanie rzeczywistych problemów, z jakimi
borykają się osoby prowadzące własną działalność gospodarczą. Na
pierwszym spotkaniu umówiony zostanie proces rejestracji, w kolejnych natomiast aspekty związane z bieżąca działalnością. Każdy cykl
będzie stanowił rozwinięcie poprzedniego i pozwoli tym samym na uzyskanie całościowego wglądu w szeroko rozumianą sferę działalności
gospodarczej.
Jeszcze w październiku zapraszamy do sali notowań GPW na forum Akcjonariat, będący efektem współpracy Stowarzyszenia
Inwestorów Indywidualnych we Wrocławiu oraz Analitix.
Wspominane forum daje możliwość spotkania czołowych analityków
oraz przedstawicieli spółek giełdowych notowanych na warszawskiej
giełdzie. Wszystkich chętnych bardzo gorąco zapraszamy.
Niecały tydzień później, bo już na początku grudnia zapraszamy na
Akademię Tworzenia Kapitału, przedsięwzięcie z sukcesem organizowane w wielu innych miastach Polski. Jest to cykl wykładów dla osób
zainteresowanych pomnażaniem swoich dochodów poprzez inwestowanie na giełdzie, od założenia rachunku inwestycyjnego zaczynając, poprzez podstawowe zagadnienia inwestowania, na psychologii inwestora
kończąc.
Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom w ramach jesienno - zimowych
spotkań organizujemy również case-study, studium przypadku skierowane szczególnie do młodszych roczników, jednakże wszystkich
zainteresowanych gorąco zapraszamy. Mamy w planach również zorganizowanie konkursu adresowanego do I, II i III roku, szczegóły już
wkrótce.
Członkowie koła uczestniczą już w takich projektach jak: Ernest&Young
Financial Challenger 2005, ogólnopolskiej Uczelniadzie oraz innych przedsięwzięciach - konferencje, odczyty. Z tego też względu
zapraszamy do członkostwa w naszym stowarzyszeniu – obowiązuje całoroczny nabór, jednakże akcja prezentacyjna już niedługo…
Ponieważ, niektóre przedsięwzięcia są ograniczone tylko dla uczestników drugiego, tudzież trzeciego roku studiów z tego tez względu
serdecznie powitamy studentów wspomnianych lat. Mamy nadzieję,
że nasz katalog ofert jesień - zima 2005 przypadł państwu do gustu,
w razie wątpliwości zapraszam na spotkania koła (poniedziałek, sala
208 CP, godz. 17) oraz na nasza stronę internetową www.analitix.
wsb.poznan.pl
Z poważaniem
Tadeusz Kosmowski
Przewodniczący działu kontaktów z mediami
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
AIESEC daje studentom szanse na aktywne wykorzystanie
studiów, a z drugiej strony kreuje w społeczeństwie postawę
przedsiębiorczości, wrażliwości kulturowej i odpowiedzialności społecznej. Nie bez powodu największa na świecie firma
analizująca zawartość publikacji medialnych przyznała AIESEC
nagrodę Media - Tenor Special Award.
J
ej laureatem zostają instytucje, które pozytywnie wpływają na
społeczeństwo, a nie są promowane adekwatnie do swoich osiągnięć. Uroczystość wręczenia nagród odbyła się w zeszłym tygodniu podczas szóstej dorocznej Międzynarodowej Konferencji
Agenda Setting w Lugano w Szwajcarii. Poprzez realizację różnorodnych projektów, AIESEC organizuje co roku 350 konferencji, 3500 praktyk zagranicznych i ponad 5000 stanowisk przywódczych w organizacji.
Są to idee warte promocji, dlatego dyrektor wykonawczy Media - Tenor
Institute, Matthias Vollbracht, zaoferował AIESEC rok bezpłatnych konsultacji, aby pomóc jej członkom pozyskać publikacje w mediach dotyczące pracy, jaką wykonują na całym świecie.
„Przez 57 lat swojego istnienia AIESEC prowadziło aktywne procesy,
aby zapewnić rozwój liderów, jakich świat potrzebuje” - mówi Abhinav
Gupta – menadżer ds. komunikacji AIESEC International. „Dziś AIESEC
dostarcza cały wachlarz aktywności dla młodych ludzi, aby mogli mieć
więcej pozytywnego wpływu w coraz większej ilości miejsc na świecie”.
AIESEC dociera coraz dalej, również do krajów biednych, czy tych
z trudną sytuacją polityczną, aby dać młodym ludziom z tamtych regionów szanse rozwoju. Ostatnio do organizacji dołączyły trzy kraje Bliskiego Wschodu: Afganistan, Pakistan i Zjednoczone Emiraty
Arabskie. Kolejnym elementem działalności tej międzynarodowej platformy jest walka z HIV i AIDS. Są to problemy szczególnie istotne dla
krajów afrykańskich. AIESEC przygotowuje programy dostosowane do
potrzeb młodych ludzi z tamtych regionów. Daje im szanse na zdobycie międzynarodowego doświadczenia. Poza tym gromadzi studentów
na całym świecie wokół aktualnych tematów globalnych, takich jak:
odpowiedzialność społeczna biznesu, finanse, energia na świecie czy
edukacja. Dzięki temu studenci poszerzają swoje horyzonty, budują
zrozumienie kulturowe, zdobywają międzynarodowe kontakty i przyjaźnie, aby w przyszłości bez problemu odnajdywać się w świecie międzynarodowego biznesu i umieć szybko reagować na zmieniające się
warunki na rynku.
Warto pamiętać, że jedną z najlepiej prosperujących części AIESEC
Polska jest Komitet Lokalny AIESEC Poznań, który swoją siedzibę ma
przy Akademii Ekonomicznej. To dynamicznie rozwijający się i rozpoznawalny na całym świecie oddział, który w tym roku obchodzi 35-lecie
swojej działalności. AIESEC Poznań daje swoim członkom możliwość
rozwijania się w takich obszarach jak: kontakty zewnętrzne, marketing
i PR, finanse, logistyka czy wymiana studentów. Poprzez pracę w projektach członkowie mają szansę realizacji własnych pomysłów, czerpania z wiedzy i doświadczenia innych, jak też nawiązywania miedzynarodowych kontaktów.
AIESEC to przede wszystkim idee dotykające aktualnych problemów i potrzeb ludzi na całym świecie. Są one efektywnie
wdrażane w życie już od ponad pół wieku. Nagroda przyznana
przez Media - Tenor Institute pokazuje, że AIESEC nie tylko
warto, ale trzeba promować.
Jolanta Rzeszutek
grudzień
7
organizacje studenckie
Pirrania
już
GRYZIE!
N
o i wystartowaliśmy! Płyniemy z prądem, pomimo małych niedociągnięć natury organizacyjnej - w końcu same ”kreatywne” dusze. Po listopadowych spotkaniach można uznać, że
PIRRANIA żyje i ma się dobrze. Mało tego - ma zamiar w naszej uczelni ostro namieszać i „ugryźć” niejeden temat.
Dla niewtajemniczonych informuję, że „PIRRANIA” to nie kółko wędkarskie ani klub nocny (takie sugestie padały podczas targów kół naukowych). Aha, chciałbym wyjaśnić jeszcze jedną kwestie skierowaną
do Grzegorza R.: - Nie, nie będzie wyjazdów na spining na Mazury
i nie wiem czy biorą na robaka - bo my jesteśmy KOŁEM NAUKOWYM
ZAJMUJĄCYM SIĘ PUBLIC RELATIONS*REKLAMĄ*MARKETINGIEM.
Wracając do myśli przewodniej tego tekstu. Zaczynamy od akcji społecznej. Kampanie społeczne będą nam często towarzyszyły, gdyż wychodzimy z założenia, że jest to również pewna forma reklamy. Zamiast
wymyślać reklamy, za które nam i tak nie zapłacą (czyli tzw. komercyjne), my spełnimy dobre uczynki a zapłatą będą uradowane serca tych,
którym pomożemy (w końcu już tyle w życiu nabroiliśmy, że czas wielki
to jakoś zadośćuczynić…). Gdy spłacimy nasze grzechy za cały rok,
możecie się spodziewać dziwnych zachowań ludzi na uczelni, ale to póki
co pozostaje owiane tajemnicą.
billy
POZDRAWIAM
PREZES PIRRANII
BARTOSZ CHLEBOWSKI
Kamień na plaży
Codziennie ludzie ukochanej osoby poszukują,
codziennie w sobie się zakochują.
Wtedy miłość jest czymś wspaniałym,
czymś o znaczeniu w życiu niemałym,
czymś, co sił wiele im daje,
czymś o czym myślą, gdy nowy dzień wstaje.
Jednak, gdy się rozstają,
nad sobą się użalają.
Miłość jest tym, przez co ból wielki czują,
tym, przez co w kółko bez sensu się snują,
tym, co o krzywdach im wciąż przypomina,
tym, o czym tak łatwo się nie zapomina.
Chcieliby być jak kamień na plaży,
Krew
Bankiera II
Akcja honorowego krwiodawstwa
Kiedy? 13 grudnia 2005
Gdzie? Szukaj na plakatach
Zrób komuś prawdziwy prezent na święta i oddaj kawałek siebie!
który na nic się nie skarży.
On nie zna miłości.
On nie zna przykrości.
On bólu nie czuje,
niczego nie żałuje.
Jednak, gdy bliżej się przyjrzymy,
jego prawdziwe uczucia ujrzymy.
On żyje w zazdrości,
dlatego, że nigdy nie pozna uczucia miłości.
On wspomnień żadnych nie ma,
bo wyboru nikt mu nie dał i nie da.
On leży na plaży, tak całkiem bezbronny
i widzi swój koniec nieuchronny,
Dlatego szanować trzeba wspomnienia,
których pozbawiono kamienia.
Daras
8
grudzień
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
organizacje studenckie
Z kamerą
wśród hien
J
ednak to nie wypad do zoo jest tematem tego artykułu…
Dzięki porozumieniu KNRK „Rookies” i gazety „Parkiet” 16 listopada przyjechał do nas makler z DM BOŚ – Michał Wojciechowski,
którego wykład pt.: „Jak zostać hieną, czyli spekulacje giełdowe” był prezentowany nie tylko u nas, ale też we wrocławskiej
i krakowskiej AE, na SGH w Warszawie i na Uniwersytecie Mikołaja
Kopernika w Toruniu. Wykład odbył się przy okazji promocji internetowej gry giełdowej organizowanej przez gazetę „Parkiet”. Informacja
o wykładzie spotkała się z dość dużym zainteresowaniem. Pojawiło się
około 100 osób i to nie tylko studentów z Wyższej Szkoły Bankowej.
Nasz gość rozpoczął wykład od wyjaśnienia, kim jest spekulant. Jest to
osoba, która aktywnie inwestuje, według Keynes’a spekulant koncentruje
się na przewidywaniu psychiki i nastrojów rynku. Skąd wobec tego ta
„hiena” w tytule? Ziemkiewicz powiedział kiedyś, że spekulant jest jak
hiena – nikt jej nie lubi, ale jest potrzebna. Rola spekulantów jest niedoceniana, a są niezbędni przy tworzeniu rynku, ponieważ odbierają ryzyko
od innych inwestorów, powodują, że rynek jest bardziej płynny. Co w takim razie zrobić, żeby zostać rasowym spekulantem – inwestorem?
Na wtrącone pytanie, czy ktoś ma otworzony rachunek inwestycyjny,
całkiem sporo rąk było uniesionych w górze, kilkoro słuchaczy nawet
inwestowało w kontrakty terminowe. Te osoby pewnie już mają pewną
wizję tego, jaka jest droga przeistaczania się w profesjonalnego inwestora i zapewne wiedzą, że najważniejsze to jest mieć plan, swój algorytm,
strategię inwestycyjną. Ważne jest by działać zgodnie z regułami, które
nam odpowiadają. Najlepiej ustalanie planu zacząć od poznania samego siebie, pomoże w tym zadanie sobie kilku podstawowych, zdaniem
naszego prelegenta pytań. Pierwsze z nich to, po co właściwie inwestuję? Podstawowym celem, którego każdy inwestor powinien się trzymać
to ZYSK! Tymczasem często giełda dla wielu inwestorów jest pewnego
rodzaju weryfikatorem umiejętności, wiedzy, a czasem nawet jego ego.
Na giełdzie bardzo szybko można się przekonać o własnych predyspozycjach do uczestniczenia w rynku. Giełda potwierdza również naszą
skłonność do podejmowania ryzyka. Kiedy przeprowadzono badania na
hazardzistach, a przecież każdy inwestor musi mieć w sobie żyłkę hazardzisty, przekonano się, że celem gry nie jest przede wszystkim zysk,
ale wrażenia jakie grze towarzyszą. Napięcie i intensywne przeżycia są
nieodzownym elementem giełdy, ale łączą się też z impulsywnym podejmowaniem decyzji, a to skutkuje niską skutecznością. Kolejne pytanie
należało do tych przyjemnych, czyli: ile można zarobić i w jakim czasie?
Inwestorzy profesjonalni stawiają sobie za cel osiągnięcie zysku na poziomie 20% i utrzymanie tego pułapu. W Stanach Zjednoczonych przeprowadza się konkurs o podobnej zasadzie jak ta organizowana przez
KNRK „Rookies”, czy przez gazetę „Parkiet”, ale dla zawodowych graczy.
Mają oni czas 1 roku na dokonywanie inwestycji i do dyspozycji 10.000
dolarów. Najlepszy jak dotychczas okazał się Larry Williams, który 10.000
$ zamienił na 1,2 mln $!!! Jednak w międzyczasie miał nawet 2 mln, więc
jak na to spojrzeć z drugiej strony, to dramatycznym wydaje się mieć
już 2 mln i stracić 800 tys. dolarów!!! Żeby myśleć wogóle o otworzeniu
pozycji, należy się zastanowić - ile jestem najpierw w stanie zainwestować? Zdaniem pana Wojciechowskiego, jeśli inwestujemy w akcje, to
warto jest dysponować około 5.000 zł. Pozwoli to na ochronę kapitału
i dywersyfikację portfela. W przypadku kontraktów terminowych adekwatną kwotą byłoby minimum 10.000 zł, starczyłoby to na 3 futures
i jeszcze na jakieś wolne środki na rachunku, aby uniknąć margin call
(wezwanie od maklera do uzupełnienia depozytu właściwego). Skoro
była już mowa o kapitale początkowym i wysokości zysku, jakiego byśmy sobie życzyli, czas pomyśleć o stratach. Ile jestem w stanie stracić?
Straty są nieuniknione i należy się na nie przygotować. Jeden z kolegów
prelegenta zaproponował dość drastyczną metodę określenia, gdzie jest
nasza granica tolerancji wysokości straty, a mianowicie palenie banknotów stopniowo, o coraz wyższym nominale. Moment, w którym już nie
możemy znieść myśli o spaleniu kolejnego banknotu jest naszą granicą
tolerancji. Jednak biorąc pod uwagę ograniczone możliwości finansowe
biednej braci studenckiej nie zalecam tej metody. Same fundusze nie są
bazą do inwestowania. Przydałaby się przynajmniej podstawowa wiedza
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
ekonomiczna, jak i znajomość rodzajów zleceń, by uniknąć pomyłek oraz
znajomość praw i obowiązków gracza giełdowego. Analiza techniczna
(według której rynek wszystko dyskontuje, ceny poddają się trendom,
a historia lubi się powtarzać) i analiza fundamentalna (wycena spółek lub
instrumentów) są bardzo pomocne, jednak należy pamiętać, że dochodzi jeszcze element stresu. Wobec tego, czy jesteśmy w stanie oddzielić
emocje od decyzji inwestycyjnych? Według badań przeprowadzonych na
grupie osób z uszkodzeniami mózgu i osób „normalnych”, okazało się, że
osoby z uszkodzeniami mają wyższą skuteczność w inwestowaniu, a wynikało to z tego, że przy serii nietrafionych inwestycji osoby „normalne”
wycofywały się z gry. Dyscyplina i wytrwałość są bardzo istotne, zapewne wojskowi byliby dobrymi inwestorami, pomimo ich niewielkiej wiedzy o giełdzie. Przykładem braku dyscypliny może być Harry Markowitz,
ojciec teorii portfelowej. Na pytanie czy swój portfel emerytalny tworzy
w oparciu o własną teorię, absolutnie zaprzeczył! Połowę zainwestował
w akcje, a drugą połowę w obligacje. Inwestując w jeden tylko instrument, w akcje, żałowałby, że podejmuje wysokie ryzyko i może tym samym dużo stracić, a posiadając wyłącznie obligacje, że nie podejmując
ryzyka, traci na rynku akcji. Żal przed utratą zysków to jedna z największych przeszkód przy podejmowaniu decyzji. Kolejny błąd, kosztowny, to
nadmierna pewność siebie. Rynek jest nieprzewidywalny i zawsze należy
się przygotować na najczarniejszy scenariusz! Powiększanie limitu strat
jest następnym kosztownym grzechem. Często w podjęciu słusznej decyzji przeszkadza również nadmierna ilość informacji oraz nierealistyczny optymizm. Jak bardzo chwiejna jest nasza wytrwałość w przypadku
podejmowanych decyzji pokazuje badanie, w którym grupa ludzi miała
obstawić wynik przed rzutem monetą, a następnie jeszcze raz po rzucie
monetą, z tym, że jeszcze przez ujawnieniem wyniku. Podawane kwoty
były wyższe przed rzutem! Inwestorzy często popełniają również tzw.
błąd konfirmacji, który polega na tym, że gracz przyzwyczaja się do pewnych wartości i tak np., jeśli spółka przez dłuższy czas była notowana na
poziomie 100 zł., a potem nagle cena wzrosła do 200 zł, to dla inwestora
ta spółka już staje się droga, bo w pamięci ma nadal 100 zł.
Pan Wojciechowski, aby jednak zakończyć wykład pozytywnym akcentem, przedstawił nam wynik pewnego badania z jednej z uczelni amerykańskich, gdzie stwierdzono, że podczas gry na giełdzie tętno u inwestora, szczególnie tego mniej doświadczonego wzrasta, następuje skok temperatury, a w mózgu uaktywniają się te fragmenty, które są aktywne przy
zażywaniu narkotyków… Skoro jednak one nie cieszą się dobrą sławą, to
może lepiej zacząć inwestować? Prelegent zachęcił wszystkich do zadawania pytań drogą mailową na adres: [email protected]. Oprócz tego pojawiły się pytania z sali, m.in. jak wygląda praca maklera? W odpowiedzi
usłyszeliśmy, że w zależności od doświadczenia makler może się zajmować zwykłym podpisywaniem umów z inwestorami, pełnić funkcję animatora (upłynniania rynku, inwestując pieniądze domu maklerskiego),
rekomendować spółki, zarządzać portfelami, tworzyć analizę, przyjmować zlecenia. Pan Wojciechowski zajmował się również serwisem internetowym www.bossa.pl, a aktualnie jego praca skupia się na obsłudze
rynków zagranicznych. W zależności od zadań maklera, może on zarobić
miesięcznie od 2 do 20 tys. zł. Aby nim zostać, należy wcześniej zdać egzamin KPWiG, który odbywa się raz w roku, a średnia zdawalność wśród
osób podchodzących do egzaminu waha się między 15-20%.
Mnie, jako obserwatora zdumiał fakt, że kiedy prelegent wtrącał jakąś zabawną anegdotę, która wywoływała uśmiech na twarzy słuchaczy, jego
wyraz twarzy nie zmieniał się. Czyżby „twarz pokerzysty” była wpisana
w naturę zawodu inwestora, który musi trzymać swoje emocje na wodzy?
Po wykładzie odbyła się jeszcze króciutka gra dla czytelników „Parkietu”,
a nagrodą były fantastyczne i jakże funkcjonalne kubki z logo gazety.
Podczas wykładu nasz gość wraz ze słuchaczami zostali uwiecznieni,
co prawda nie kamerą, ale aparatem fotograficznym, w związku z tym
serdecznie zapraszam do obejrzenia galerii naszych zdjęć na naszej
stronie: www.rookies.wsb.poznan.pl.
Katarzyna Parkoła
grudzień
9
pomysł na pracę
Anglia
-kraj, w którym można
zdobyć - pieniądze,
doświadczenie, znajomych.
W
akacje, marzenia, plany. Pieniądze, znajomi, język. Cele
są różne. Środek jeden. Zagraniczny wyjazd do pracy.
Wyjeżdżamy na różne sposoby. Zgłaszamy się do biur podróży, szukamy wsparcia u znajomych, jedziemy w ciemno.
Ja wybrałam tą ostatnią wersję. Wyjechałam do Wielkiej Brytanii.
Szybka decyzja, bilet lotniczy do Manchesteru, nerwowe poszukiwania noclegu i pakowanie. Nie wiedziałam, co mnie czeka, czy rzeczywiście będę
miała gdzie mieszkać i kiedy znajdę pracę. Do towarzystwa starsza siostra
nieznająca języka. Niesamowite przeżycia. Z dalszej perspektywy...
Nerwy na lotnisku - jak dojechać, gdzie wysiąść, co nas zastanie na
miejscu. Do centrum wyjechał po nas właściciel domu z inną dziewczyną z Polski.
Pierwsza myśl? Co ja tutaj robię!?! Nic nie rozumiałam. Rozmowy po
angielsku z Polakami oraz z innymi obcokrajowcami były niczym w porównaniu z wyzwaniem, które mnie czekało. Na dzień dobry zastała
nas impreza urodzinowa. Mieszkały z nami trzy inne studentki z Polski
i James, właściciel domu. Jak się później okazało całkiem wpływowy
polityk w regionie. Poczułyśmy się pewniej. Miałyśmy dach nad głową.
Zmartwieniem był język, który jak się okazało, wcale nie był na tak
rewelacyjnym poziomie.
Poszukiwania zaczęłyśmy następnego dnia. Kafejka za kafejką, hotel
za hotelem, ulica za ulicą. Nic nie mamy, proszę zostawić aplikację napiszemy, zadzwonimy. Cisza. I tak dzień po dniu, minął drugi tydzień.
Atmosfera gęstniała, we wszystkich można było wyczuć załamanie.
Nikomu z naszej piątki nie udało się nic znaleźć.
W
pracy
wszystkie
pokojówki
były
traktowane na
równi z innymi
pracownikami.
Ja
byłam
traktowana
na
równi
z
Anglikami. Oni byli
zadowoleni
ze mnie, ja
byłam
zadowolona z pracy. Słyszałam: Ewa zwolnij (it’s not so much money),
ja wiedziałam, za co pracuję (it’s very much money). Atmosfera nieporównywalna do pracy w polskich firmach, gdzie szef jest bogiem,
sekretarka szefem boga, a sprzątaczka czymś, co przeszkadza w najważniejszych momentach.
Kilka dni później przeszłam również następną rozmowę kwalifikacyjną
i dostałam weekendowy etat w sklepie z winami. Znowu sami Anglicy
i ja. Wspaniali ludzie i niewyobrażalne zaufanie do nowych pracowników. Już na pierwszym treningu poznałam hasła, kody, potrafiłam
otworzyć sejf i rozbroić alarm. Szok. Pozytywny.
Koniec drugiego tygodnia. Siostra dostaje list - w poniedziałek zaczyna.
A to przecież ona miała mieć największe problemy - nie znała języka.
Przez dwa miesiące na dwóch etatach poznałam niesamowitych ludzi,
niepowtarzalną atmosferę i to, że można czuć, za co się pracuje. Nawet,
jeśli wcześniej nienawidziło się sprzątania :)
Wtorek - udało mi się dostać jednodniówkę w fabryce. Następnego dnia
rozmowa kwalifikacyjna w hotelu. 10 minut później zaczynałam pracę.
Sprzątanie w eleganckich ciuszkach. Średniej wielkości hotel, angielska
załoga, minimalna stawka. Jednak mam szansę wreszcie zacząć odrabiać straty. Tak zostałam pokojówką z Leigh.
Przyszedł czas wyjazdu... Było piękne pożegnanie w pracy. Szkoda...
Pracy, pieniędzy, ludzi, niezależności. Ja wróciłam tutaj. Siostra została. Razem z dwiema innymi dziewczynami. Ja zaczęłam już planować.
Jeszcze tam wrócę. Może tam, może gdzieś indziej. Świat poznawać
warto. Zwłaszcza ze strony zwykłego mieszkańca, a nie turysty.
Dzień w dzień pokonywałam trasę do innej miejscowości i poznawałam
najnowsze poglądy nt. zamachów, wypadków i protestów. Przegląd codziennej prasy w autobusie.
Rady dla wyjeżdżających? Dajcie sobie około 3 tygodni na poszukiwania
i nie poddawajcie się. I druga, mniej etyczna, nie przyznawajcie się, że
wracacie po wakacjach. Rzadko, kto szuka tam pracowników na sezon.
Niestety.
Ewa Jermakowicz
Rozmawiają dwie blondynki:
– Słyszałam, że od pływania można schudnąć.
– Schudnąć? A widziałaś kiedyś wieloryba?
***
Na pustym jeszcze placu budowy brygadzista staje
przed robotnikami i mówi:
– Panowie rozpoczynamy. I pamiętajcie: budujemy
solidnie bez fuszerki, Bez wynoszenia na lewo materiałów. Budujemy najlepiej jak umiemy, bo budujemy dla
siebie.
– A co to będzie?- pyta jeden z robotników
– Izba wytrzeźwień.
:)
10
grudzień
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
kariera studenta
Przygotuj
się do
rozmowy
Od rozmowy kwalifikacyjnej zależy nie tylko to, czy dostaniesz
się do pracy, ale i to, na jakich warunkach będziesz pracować.
Przygotuj się do niej dobrze!
P
odczas interview pracodawca chce przekonać się, czy kandydat
rzeczywiście nadaje się do pracy na danym stanowisku, a także
czy dobrze wpasuje się w zespół, w którym będzie pracował.
Bezpośrednie spotkanie to nie tylko możliwość sprawdzenia informacji zawartych w aplikacji, ale także okazja poznania oczekiwań
pracownika. Nie tylko co do wysokości wynagrodzenia, ale i preferowanego sposobu organizacji pracy czy zawodowych planów na przyszłość.
To również szansa na sprawdzenie, czy kandydat jest rzeczywiście zainteresowany oferowanym stanowiskiem, czy też szuka jakiejkolwiek
pracy.
Musi być odpowiedź…
Chcąc dobrze wypaść na spotkaniu z przyszłym pracodawcą, trzeba
znać odpowiedź na każde pytanie. Większość rozmów kwalifikacyjnych
odbywa się według określonego schematu: pytanie o przeszłość (edukacja, dotychczasowe doświadczenia), plany zawodowe oraz wyobrażenie kandydata o poszukiwanej pracy. Oprócz tego, mogą dochodzić
inne elementy, zależne od specyfiki stanowiska, branży, firmy czy po
prostu osoby przeprowadzającej rozmowę. Często na początku padają
pytania dotyczące hobby kandydata – kilka zdań na niezobowiązujący
temat może rozładować stres i wprowadzić przyjazną atmosferę. A jeśli
się jeszcze okaże, że kandydat spędza czas wolny w podobny sposób
jak przyszły przełożony…
Zdarza się, że pracodawcy wykorzystują spotkanie z kandydatem jako
okazję do sprawdzenia, jak ci radziliby sobie w trudnej, realnej sytuacji.
Osoba prowadząca rekrutację może np. wyjść bez słowa na pewien
czas z sali i po powrocie słowem nie wyjaśnić swojego zachowania.
Może też zadawać pytania natarczywym, zniecierpliwionym czy wręcz
niegrzecznym tonem, popędzać kandydata do szybszej odpowiedzi, zarzucać mu mówienie nieprawdy itp.
Tam, gdzie jest pole do negocjacji, trzeba z tej możliwości skorzystać.
Warto zorientować się, na jakie wynagrodzenie może liczyć osoba na
takim stanowisku, w tej branży, z takimi kwalifikacjami – pomocą służą
liczne listy płac, fora internetowe poświęcone pracy, znajomi… Walcząc
o swoją oczekiwaną pensję trzeba używać konkretnych argumentów.
Szczególnie dobre wrażenie robi inwestowanie w siebie – opłacanie studiów podyplomowych, kursu językowego itp.
Spotkania z pracodawcą nie muszą się skończyć na jednej rozmowie.
Ile tych spotkań będzie i czego dokładnie będą dotyczyć, zależy od zwyczajów panujących w firmie. Ilość spotkań w żaden sposób nie świadczy o stopniu zainteresowania kandydatem – można być przyjętym po
jednym spotkaniu, a można też nie dostać pracy mimo kilkakrotnych
odwiedzin siedziby firmy.
Co chcą wiedzieć pracodawcy?
•
•
•
•
•
•
Dlaczego chcesz pracować w tej firmie?
Jak wyobrażasz sobie pracę na stanowisku, na które aplikujesz?
Jakie masz plany zawodowe na najbliższe pięć lat?
Dlaczego uważasz, że przydasz się w naszej firmie?
Wolisz pracować zespołowo czy indywidualnie?
Jaką rolę najchętniej pełnił(a)byś w zespole?
Trudne pytania:
•
•
•
•
•
Co Pana(ią) najbardziej motywuje do pracy?
Czego nauczył(a) się Pan(i) po ostatnio poniesionej porażce?
Jakie odniósł (odniosła) Pan(i) w ostatnim czasie sukcesy?
Jakie są Pana(i) największe zalety? A wady?
Dlaczego odszedł (odeszła) Pan(i) z poprzedniego miejsca pracy?
Pracodawca w większości przypadków
nie może odrzucić Twojej
kandydatury ze względu na:
•
•
•
•
•
•
płeć,
poglądy polityczne,
wyznanie,
orientację seksualną,
plany macierzyńskie,
przynależność związkową.
Musisz mieć jednak świadomość, że w przypadku niektórych stanowisk
jest to niezbędne i pracodawca może brać to pod uwagę przy zatrudnieniu, bez naruszania przepisów prawa pracy.
Błędy formalne:
Czasem sztuczki stosowane przez osoby rekrutujące mogą się wydać
wręcz zabawne np. prośba pracodawcy o odtworzenie dzwonka używanego w telefonie komórkowym może dać jakąś informację o charakterze kandydata albo prośba o naśladowanie jakiegoś zwierzęcia – pokaże, czy kandydat jest kreatywny i potrafi szybko przejść od odpowiedzi
na ważne i trudne pytania do zupełnie innej formy aktywności. Takie
triki są jednak tylko dodatkami do rozmowy kwalifikacyjnej, mogą pomóc podjąć decyzję, ale na pewno nie mają decydującego wpływu.
• stawianie się na rozmowę kwalifikacyjną w towarzystwie osób postronnych (koleżanka, kolega);
• nieprzestrzeganie standardów biznesowych (sformalizowany ubiór,
wyłączony telefon komórkowy);
• niepunktualne stawienie się na rozmowę, za późno lub zdecydowanie
za wcześnie;
• „zapomnienie” podstawowych informacji, takich jak: nazwisko osoby,
z którą odbędzie się rozmowa kwalifikacyjna, czy nazwa stanowiska,
o które kandydat się ubiega;
• odwoływanie terminu spotkania w tzw. ostatniej chwili lub rezygnacja z ubiegania się o pracę bez uprzedniego powiadomienia.
…i pytanie...
Błędy merytoryczne:
Ważnym elementem interview jest część, w której to kandydat ma
możliwość zadawania pytań. Nie można z niej zrezygnować. Zadanie
pytania: „A czym właściwie zajmuje się firma?” doszczętnie skompromituje kandydata. Pytania powinny dotyczyć specyfiki pracy, bardziej
pogłębionych zagadnień związanych z działalnością pracodawcy czy
możliwych ścieżek kariery. Chodzi nie tylko o zdobycie informacji, ale
też o udowodnienie pracodawcy, że kandydatowi rzeczywiście zależy
na tej pracy.
• pobieżne przygotowanie się do rozmowy kwalifikacyjnej (bez przypomnienia sobie wykonywanych obowiązków czy też wiedzy merytorycznej, potrenowania wypowiedzi w języku obcym);
• drastyczne zawyżanie lub zaniżanie poziomu znajomości języka obcego lub innych kwalifikacji zawodowych;
• „rozszerzanie” zakresu obowiązków wykonywanych w poprzednich
miejscach pracy (standardowo agencje i pracodawcy sprawdzają referencje z poprzednich miejsc pracy);
• podawanie bardzo oryginalnych zainteresowań, które nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości w celu wzbudzenia zainteresowania
rekrutującego;
• nieumiejętność motywowania własnych wypowiedzi, np. „dlaczego
ubiegam się o tę właśnie pracę?”;
• posługiwanie się zasłyszanymi standardowymi wypowiedziami, które
nie prezentują prawdziwej osobowości kandydata.
…właściwa reakcja…
Negocjacje płacowe
Rozmowa o pieniądzach jest jednym z trudniejszych elementów interview. Przyszły pracownik chce zarabiać dużo, ale nie jest przecież
jedynym kandydatem. Pozostali mogą zgodzić się na pracę za mniejszą pensję. A absolwent rzadko dysponuje na tyle dużą wiedzą czy doświadczeniem, żeby dyktować warunki pracy pracodawcy.
„Łatwiej” mają osoby ubiegające się o pracę w dużych firmach. Zwykle
istnieją w nich szczegółowo określone siatki płac, z których wynika, na
jakie wynagrodzenie mogą liczyć pracownicy na poszczególnych stanowiskach.
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
Listę błędów przygotowała Aneta Szuchnik, konsultantka w Agencji
Doradztwa Personalnego Allbecon Polska Sp. z o.o.
grudzień
11
świątecznie
Świąteczna
ewolucja
człowieka
Grudzień to bardzo specyficzny miesiąc, cały naznaczony atmosferą nadchodzących dni świątecznych. Wokół pojawiają się choinki, lampki, zewsząd dochodzą nas kolędy i wszędobylski zapach pierników łaskocze nas w nos... Świat zdaje się funkcjonować
inaczej niż zazwyczaj... Jednak za każdym razem, gdy myślę o świętach z łezką w oku wspominam czas, gdy kojarzyły mi się one
z niczym niezmąconą radością, czasy dzieciństwa...
Oczami dziecka
Ogłoszenie
walentynkowe!!!
Zbliżają się Walentynki! Jeśli ktoś z Was chciałby zamieścić życzenia dla ukochanej lub ukochanego na łamach
naszego magazynu, może to zrobić przesyłając je do nas
do 16 grudnia 2005 roku na adres: [email protected]
12
grudzień
No i znowu grudzień, święta świętami, ale ile
pracy trzeba włożyć w to, by wszystko poszło
jak należy. A wydatki? Ich lista zdaje się nie
kończyć. Najpierw te godziny spędzone w kolejkach, przy akompaniamencie od lat tych
samych kolęd i oklepanych świątecznych ballad. Nieraz człowiek ma ochotę uciec stamtąd
z krzykiem i więcej nie wracać... A na dodatek
jeszcze prezenty - to dopiero syzyfowa praca,
zdaje się człowiekowi, że już wszystkich wziął
pod uwagę i kupił mu coś odpowiedniego,
a tu niespodzianka - komuś się gust zmienił
i prezent trzeba zwrócić albo dawno niewidziana cioteczna babka owdowiała i należy ją
zaprosić, by sama nie spędzała tych radosnych
dni... Nadchodzi Wigilia i człowiek zamiast być
pełnym euforii, pada na twarz ze zmęczenia,
portfel ma pusty i znów komuś coś się nie
spodobało, kuzynka kręci nosem na wybierane
przez półgodziny kolczyki. A tu się jeszcze karpik przypalił... Nic nie dzieje się tak jak powinno, a jeszcze dzieci nerwowo plątają się między nogami i zadają miliony pytań albo gadają jak
katarynka! Zwariować można! A za chwilę przyjedzie teściowa i a nuż
zauważy ten zaciek rdzy pod umywalką albo będzie znów krytykować
moją kuchnię! Nie ma szans na chwilę spokoju... Święta to naprawdę
męczące przeżycie.
> rys. Barbara Franek
W grudniu cały świat się zmienia, wszystko wygląda inaczej, nawet ludzie inaczej się
uśmiechają. W sklepach kolędy i rzesze świętych Mikołajów z pełnymi prezentów workami.
Zapach pierników i gorącej czekolady, a na
dworze mróz szczypie w nos... Nie ma nic
cudowniejszego. Najpierw Mikołajki, to przedsmak świątecznej euforii, a potem to pełne
napięcia oczekiwanie. W domu wtedy tyle się
dzieje, domownicy spędzają ze sobą dużo więcej czasu niż zwykle, dom nabiera jakby nowego życia, cały pulsuje ciepłem i radością...
To jak czary! Uwielbiam święta, nie mogę się
doczekać rodzinnej kolacji w Wigilię, najpierw
przygotowań, pieczenia, gotowania smacznego jedzenia, a potem oczywiście buszowania
pod choinką w poszukiwaniu wymarzonych
i wyczekanych prezentów. Gwiazdka to chyba
mój ulubiony dzień w roku, lepszy nawet niż
urodziny... Wszyscy są wtedy szczęśliwi, a na
nieszczęśliwych i samotnych czeka dodatkowy talerz postawiony na
białym obrusie... Gdyby każdy dzień mógł być choć w połowie tak cudowny jak dni świąteczne - wtedy ludzie byliby dużo szczęśliwsi, a tak
zmieniają się tylko na dwa dni, a potem wszystko wraca do normy,
szara codzienność znów jest w natarciu.
Oczami dorosłego
Tak, w dużym skrócie, można zestawić to, co dzieje się w okresie nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia w ludzkich umysłach. Najlepiej
mają dzieci, poza tymi, którym wiatr w oczy wieje, rodzice piją i nie ma
szans na prawdziwe świętowanie. Jednak w większości domów dziecko
w święta czuje się jak ryba w wodzie, jak ten karpik póki się pluskał...
A dorośli? Prawda jest taka, że w wigilijny wieczór wielu wolałoby pójść
spać zamiast świętować, są tak zmęczeni przygotowaniami, zakupami,
sprzątaniem... Nie pomogą tu bezużyteczne rady z czasopism, by porządki w łazience zrobić na tydzień wcześniej, gdyż po tym tygodniu
panuje tam już chaos. Nie można w ten sposób! Czasem, gdy rozglądam się wokoło zauważam, że to, co zewnętrzne, staje się dla nas najistotniejsze! Nazywać to można prosto - przerost formy nad treścią! Tak
być nie powinno! Odnajdźmy się na nowo w świątecznej atmosferze,
bądźmy przez chwilę jak dzieci, cieszmy się tym cudownym świętem,
które na całym świecie jest celebrowane chyba najbardziej ze wszystkich. Spróbujmy być blisko z naszą rodziną, porozmawiajmy ze sobą,
tak często brakuje nam czasu dla bliskich, a potem, nagle, okazuje się,
że już jest za późno na rozmowę. W tych niebezpiecznych czasach trzeba wykorzystać każdą chwilę, chwytać dzień! Ludzkie ambicje nigdy nie
zostaną w pełni zaspokojone, wciąż trafiamy na kogoś, kto w pewnych
dziedzinach jest od nas lepszy, kto będzie krytykował nasze osiągnięcia
i twierdził, że sam zrobiłby to lepiej. Nieraz jest tak, że doprowadza nas
to do szału i zamiast motywować odbiera siły i chęć do działania, ale
nie można tak bardzo brać sobie tego do serca, przynajmniej nie w te
piękne dni, jakimi są Święta Bożego Narodzenia!
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
dla ciała i ducha
> rys. Barbara Franek
Czy jest jakieś wyjście
z sytuacji? Jak odnaleźć radość ze świąt na
nowo, w wymiarze podobnym do tego, jaki
towarzyszył nam w latach dziecięcych? Nie
ma cudów, ale czasem
lepiej nie dążyć do perfekcji, by wszystko było
na czas, co do minuty,
by potraw było 12 i każda zasługiwała na miano
atrakcji roku... Trochę
dystansu,
przymrużenia oka i wszyscy będą
szczęśliwsi...
Lepiej
poświęcić więcej czasu
na rozmowę, wspólne
biesiadowanie, niż wielogodzinne, wielodniowe, żmudne przygotowania, które wyczerpują nas do tego stopnia, że
w Wigilię nie mamy już ochoty na rozmowę, zabawę... Zastanówmy
się nad tym, co powinno być w tym czasie najważniejsze i w co tak
naprawdę powinniśmy zainwestować! Jak cudownie byłoby znów być
dzieckiem... Pełną piersią wdychać zapach choinki i pierników, nie
martwiąc się o nic - chłonąć atmosferę... Wszystko było wtedy takie
piękne, a przy odrobinie śniegu osiągnięcie pełni szczęścia było o krok.
Marzenia, słodkie marzenia, ale cóż - czas gna naprzód i nie zamierza
się zatrzymywać, ani na nas oglądać... Jednak nie możemy stać się jego
niewolnikami, musimy wyrwać się z jego stalowego uścisku i wyhamować, choć na krótką chwilkę... Bo gdy zabraknie nam nagle życia na to,
co ważne, zabraknie nam dnia albo godziny... Mniejsza o perfekcjonizm
w przygotowaniach, mniejsza o doskonałość - postawmy na stworzenie
wspólnoty, aby przy stole nie siedziały pojedyncze jednostki, lecz zwarta grupa, bliscy sobie członkowie rodziny, którzy potrafią zapomnieć
na jeden dzień o problemach codzienności, o kłótniach oraz utarczkach
i znajdują radość z przebywania ze sobą. W tym niepewnym, niebezpiecznym i dynamicznym świecie najważniejsze to nie pozwolić sobie
na utratę uczuć, marzeń, pragnień i szczęścia, choć w tych krótkich
momentach.
Sprawmy, by tegoroczne świąteczne dni stały się naprawdę cudowne,
byśmy narodzili się na nowo, odnaleźli radość, spokój i szczęście, by
składane sobie nawzajem życzenia nie były pustymi słowami, powtarzanymi bez przekonania z roku na rok, odrzućmy zastarzałe formy,
zakurzone przekonania, niespełnione i niemożliwe do osiągnięcia cele!
Poszukajmy w sobie skrawków dzieciństwa, przypomnijmy sobie najwspanialsze święta naszego życia!
Ranking
G
rupa MODUS ogłosiła w Informatorze KARIERA najnowszy
ranking „KARIERA z Pracodawcą 2005”. Jego celem jest wyłonienie najlepszego, zdaniem studentów i absolwentów,
pracodawcy oferującego praktyki i staże. Termin nadsyłania
zgłoszeń upływa 31 stycznia 2006 r. Wyniki zostaną ogłoszone na uroczystej gali.
Dla czytelników Informatora oraz użytkowników serwisu www.kariera.
com.pl została przygotowana specjalna ankieta, w której można uzasadnić swój wybór i ocenić
pracodawcę na podstawie
różnych czynników.
Każdy student i absolwent, który nadeśle ankietę ma szansę wygrać
odtwarzacz mp3.
“Zaskoczyło nas ogromne
zainteresowanie
czytelników konkursem ogłoszonym w Magazynach
Branżowych
KARIERA,
w których postanowiliśmy
zachęcić młodych do wyrażenia swojej opinii na
temat firm, w których zdobywali pierwsze doświadczenie. Wówczas zrodził
się pomysł na ranking.
Zależy nam na poznaniu
opinii młodych osób na
temat rynku pracy a także ich oczekiwań wobec
przyszłego pracodawcy.”
- mówi Joanna Pepaś - PR manager. Studenci i absolwenci mają także
szansę ocenić znaczenie następujących czynników przy podejmowaniu pracy na danym stanowisku: prestiż firmy i stanowiska, atmosferę
w pracy, udział w szkoleniach, wysokość wynagrodzenia, znajomość
ścieżki kariery a także formę zatrudnienia.
Zatrzymać czas...
Informacja o rankingu zostanie przesłana do współpracujących z nami
Biur Karier oraz zaprzyjaźnionych mediów i organizacji studenckich.
Zamrozić go spojrzeniem i słowem
Zapraszamy na stronę www.kariera.com.pl
Rozkazać zegarom zwolnić
Kontakt
Na krótką chwilę
Joanna Pepaś
[email protected]
tel. (12) 267 89 00
By odnaleźć siebie w sobie
Poskładać rozbiegane fragmenty układanki życia
Nim życia zabraknie
Nim chwila odejdzie w cień
O nas
Poczuć w sobie moment radości z istnienia
Grupa MODUS istnieje na rynku od kilku lat.
Przypomnieć sobie słowa dialogu...
Zasmakować ciepłych uczuć...
Misja
Rozkochać się w nowym dniu...
Wszyscy wiemy jak trudno o wymarzoną pracę. Grupa MODUS poprzez
swoje publikacje pragnie ułatwić młodym osobom rozpoczęcie kariery.
Jej zadaniem jest doradzić, co robić, aby mieć największe na wymarzony etat. Współpracuje zarówno z uczelniami jak i z firmami, które są
liderami na rynku edukacji i pracy, przez co publikowane informacje są
opracowane na najwyższym poziomie.
Zatańczyć...
Wesołych Świąt!
Tośka
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
grudzień
13
sondaż
Ankieta
H
ej, hej! To znowu my :) Nie ma szans na to byście się nas
pozbyli - nie ma tak dobrze :) Z okazji nadchodzących świąt(hurra-będzie wolne!) miałyśmy do Was kilka pytań. A oto jak
odpowiedzieliście :)
Krzysiek: Ach, czym byłyby Święta Bożego Narodzenia bez tych wielodniowych przygotowań, smakowitych zapachów roznoszących się po
domu i ustrojonej choinki... Nie ma innej okazji na którą tak niecierpliwie czekam.
Byłyśmy ciekawe, czy w XXI wieku nadal hołdujecie tradycji rodzinnego
świętowania?
Ostatnie świąteczne pytanie zadałyśmy Wam, by wyniki oddać do rąk
własnych pewnego starszego pana w czerwonym wdzianku, który ma
ze sobą na plecach wielki i ciężki worek. Zapytałyśmy Was, czy byliście grzeczni w tym roku?
100% ankietowanych odpowiedziało, że święta spędza w domu, w rodzinnym gronie.
Maciek: Boże Narodzenie to czas tak niezwykły, że grzechem byłoby
nie poświęcić go najbliższym. Musi być taki moment w roku, gdy wszyscy, na co dzień zabiegani członkowie rodziny zasiadają razem do posiłku, bez nerwów i zmartwień, rozmawiają ze sobą do późnej nocy.
Zastanawiało nas jednak, czy jesteście zadowoleni z takiego stanu
rzeczy, czy skrycie nie marzycie, by się urwać z rodzinnej nasiadówki
i bryknąć gdzieś z przyjaciółmi?
Na zakończenie jeszcze dwa pytanka o Sylwka:
Jak zamierzasz spędzić Sylwka 2005?
Hania: Świętować z bliskimi jest naprawdę fajnie, ale w pewnej chwili
każdy zaczyna mieć dość i marzy o wyjeździe. Tak to jest, gdy zwykle
nie spędzamy ze sobą aż tyle czasu - po prostu jest to „szok” dla naszej
psychiki i czujemy się zmęczeni i osaczeni.
Piotrek: Zawsze, gdy mam kilka dni wolnych chcę się urwać z domu,
także w Boże Narodzenie, ale cóż - przyzwyczajenie drugą naturą i zostaję w domku.
Ile zamierzasz wypić litrów (tanich) win lub piwa?
Miałyśmy też do Was pytanko, czy uważacie, że czas na zmiany, że tradycyjna formuła świąt to melodia przeszłości? A tak odpowiedzieliście:
Ciekawiło nas również, czy jesteście obyci w świecie i czy mieliście
okazję obserwować jak wyglądają obchody świąt za granicą?
Tu okazało się, że jednak zwycięża u nas tradycja i aż 80% z Was nie
miało jak dotąd okazji obserwować obchodów Gwiazdki za granicą.
Pozostali mieli okazję widzieć je w takich krajach jak Niemcy, Rosja,
Turcja, Ukraina, Wielka Brytania, Białoruś oraz Włochy.
Dzięki Waszym wyczerpującym odpowiedziom wiemy, że większość naszych studentów była grzeczna w tym roku i oczywiście zasługuje na
ładne i trafione prezenty, a także zamierza szampańsko balować, tańcować i popijać na imprezkach sylwestrowych w doborowym towarzystwie przyjaciół. Co więcej, że nie zamierzacie na nich pić zbyt dużo :)
czyli krótko mówiąc - same pozytywy :) W takim razie przyjmijcie nasze
życzenia świąteczno - noworoczne dla wszystkich ankietowanych oraz
ich przyjaciół, znajomych etc. Wasze niepowtarzalne ankieterki życzą
Wam - zdrowia i jeszcze raz pieniędzy na święta oraz by 1-ego stycznia
nikogo nie spotkał tzw. „poranek kojota” czy równie uciążliwe zwierzątko zwane Konsekwencjami Aktywnych Czynów Energicznej Młodzieży
- w skrócie KACEM :)
Do zobaczenia w styczniu :)
Ewa, Magda, Tośka, Wiśnia
Pytałyśmy także, co najbardziej lubicie w świętach?
14
grudzień
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
mój punkt widzenia
Organizacje
kobiece
a IV RP
P
rzed kilkoma tygodniami każdy pełnoletni Polak miał okazję aż
trzykrotnie nacieszyć się demokratycznie przyznaną mu władzą
i wziąć udział w wyborach parlamentarnych i prezydenckich.
I chociaż nie wszyscy skorzystali z tego przywileju (lub jak kto
woli prawa i obowiązku), to chyba każdy zdążył już spostrzec, że oto
mamy nową władzę... W skrócie można powiedzieć, że nowa partia
rządząca prezentuje mocno konserwatywne poglądy i ambitne plany,
zgodnie z którymi ma ona zamiar wybudować nam silne, bogate i sprawiedliwe państwo, czyli po prostu rajską IV Rzeczpospolitą.
Wielu zaufało tym obietnicom i miejmy nadzieję, że ich oczekiwania
zostaną spełnione. Mogą oni zatem, ciesząc się zwycięstwem, oczekiwać na poprawę warunków życia w Polsce. Jednakże obok szczęśliwych
wygranych pozostaje cała rzesza wyborców o odmiennych poglądach
- liberalnych, lewicowych, w których niektóre wypowiedzi, plany i poglądy polityków prawicy wzbudzają co najmniej niepokój. Należą do
nich między innymi organizacje kobiece i o nich chciałam tu słów kilka
powiedzieć.
Większość organizacji zrzeszających kobiety obiera za swój cel poprawę sytuacji tej kategorii w społeczeństwie, poprzez realizację celów
szczegółowych, takich jak walka z przemocą domową i handlem żywym
towarem, promocja zawodowa kobiet i pobudzanie ich przedsiębiorczości, czy też walka o równość szans i praw np. reprodukcyjnych. Duży
wpływ na realizacje tych celów ma władza, albowiem to ona decyduje o wsparciu finansowym sektora pozarządowego oraz kreuje prawo,
czyli konkretne ustawy. W związku z tym organizacje kobiece już od
kilku miesięcy zainteresowane były przedwyborczymi prognozami i śledząc debaty, przygotowywały się na przejęcie władzy przez partie prawicowe, co z ich punktu widzenia nie jest korzystne. Wynika to ze specyficznego podejścia ugrupowań prawicowych do kwestii dyskryminacji
i problemów kobiet w społeczeństwie polskim. Najbardziej skrajna Liga
Polskich Rodzin wypowiada się wprost przeciwko równości płci, którą
uważa za nienaturalną i niebezpieczną. LPR zakłada, że miejsce kobiety
jest w domu, w cieniu męża, a jej głównym sposobem na samorealizacje powinno być rodzenie jak największej ilości dzieci i gotowanie
obiadów. Najbardziej szokujący, z punktu widzenia racjonalnie myślącego człowieka, może wydawać się jednak pomysł LPR na likwidację
bezrobocia – usunięcie kobiet z rynku pracy, w celu ustąpienia miejsca
mężczyznom. Mniej skrajne poglądy prezentuje zwycięska partia Prawo
i Sprawiedliwość, która twierdzi, że w Polsce kobiety dyskryminowane
nie są, bo jest to zabronione prawnie. I chociaż PiS zakłada, że kobieta powinna mieć wolny wybór drogi życiowej, najbardziej pożądaną
przez nich rolą, jest rola żony i matki. Bardziej postępowych poglądów
można by oczekiwać od mniej radykalnej Platformy Obywatelskiej, tu
jednak przeważa przywiązanie do tradycji liberalnej, która zakłada, że
państwo nie powinno zanadto ingerować w życie obywateli i skoro np.
kobiety są dyskryminowane na rynku pracy, to wynika to z rządzących
nim praw i zwolennicy PO akceptują taki stan rzeczy. Przeciwne poglądy
prezentuje lewa strona sceny politycznej, czyli takie partie jak Zieloni
czy Socjaldemokracja Polska, która przyznaje istnienie dyskryminacji
politycznej i zawodowej kobiet w społeczeństwie polskim oraz widzi potrzebę walki z nią, jak również potrzebę poprawy sytuacji społecznej,
a zatem walkę z przemocą rodzinną czy seksualną, czy też np. pomoc
grupie szczególnie narażonej na ubóstwo - samotnym matkom.
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
Jak okazało się tuż po wyborach, obawy organizacji kobiecych związanych z nową władzą okazały się nie bezpodstawne. Pierwszą antykobiecą akcję rozpoczęła Liga Polskich Rodzin, która wysunęła postulat zaostrzenia już i tak bardzo restrykcyjnej ustawy aborcyjnej. W tej
chwili ustawa z 1993 roku dopuszcza aborcję w trzech przypadkach:
gdy ciąża zagraża życiu kobiety, w przypadku prawdopodobieństwa
ciężkiego uszkodzenia płodu lub jeśli ciąża powstała w wyniku gwałtu. LPR zaproponowało odrzucenie dwóch ostatnich przypadków, nie
zwracając uwagi na uczucia kobiet, które byłyby skazane na urodzenie
ciężko chorych dzieci lub poczętych w traumatycznej dla kobiety sytuacji gwałtu. Propozycja ta została odrzucona jak na razie przez PiS oraz
skrytykowana przez Episkopat, nie da się jednak wykluczyć, że pomysł
taki nie powróci. Drugą niekorzystną z punktu widzenia walki o równouprawnienie decyzją była likwidacja Urzędu Pełnomocnika Rządu
ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn. Urząd ten został powołany
w 2002 roku przez poprzedni obóz rządzący i przez ten czas aktywnie przeciwdziałał dyskryminacji kobiet, ponadto ściśle współpracował
i wspomagał wiele organizacji pozarządowych. Obecnie Polska została jedynym krajem członkowskim Unii Europejskiej, która nie posiada
osoby bezpośrednio odpowiedzialnej za politykę równościową. Nowy
rząd chce powierzyć realizację zadań pełnomocnika Ministerstwu Pracy
i Polityki Społecznej. Poprzednie pełnomocniczki oraz przedstawiciele
organizacji pozarządowych nie wierzą jednak, że te zadania będą skutecznie realizowane.
Większość organizacji kobiecych jest zgodna, że czekające nas przez
najbliższe cztery lata rządy partii prawicowych nie przyniosą przełomu
w walce o równouprawnienie społeczne, polityczne i zawodowe kobiet.
Z drugiej strony pozostaje nadzieja, że członkostwo w Unii Europejskiej
oraz rozwój organizacji trzeciego sektora nie powoli na znaczne pogorszenie sytuacji.
Iza Janiak
:)
Premier Miller odwiedza wzorowe gospodarstwo rolne.
Gdy znalazł sie w chlewni, pośród stada dorodnych
świń, towarzyszący grupie oficjeli fotoreporterzy natychmiast strzelają fotki. Na to Miller:
– Żeby mi tam nie było jakiegoś głupiego podpisu pod
zdjęciem! Typu “Miller i świnie” czy coś takiego...
– Ależ skąd panie Premierze! - odpowiadają reporterzy.
Wszystko będzie cacy.
Nazajutrz ukazuje się gazeta ze zdjęciem Millera wśród
świń, podpis: “Miller (drugi od lewej)”.
grudzień
15
wywiad
Studenckie
randez-vous
Mińsk
Wiosną zeszłego roku, w Mińsku, bez żadnych racjonalnych przesłanek, został zamknięty Europejski Uniwersytet Humanitarny.
W oczach zachodniego świata, uniwersytet ten uważany był za prawdziwą alternatywę dla białoruskiego reżimu. Czyn ten jednoznacznie wszyscy odczytali jako wolę zdławienia w młodych Białorusinach chęci zdobywania wiedzy o wartościach demokratycznych. O heroicznych protestach białoruskich studentów, a także o kulisach tamtych zajść, z Martą, ongiś studentką mińskiej
uczelni, obecnie studentką WSB w Poznaniu, rozmawia Łukasz Ratajczak.
Łukasz Ratajczak: Ilu ludzi na Białorusi deklaruje swoją białoruskość?
Dużo jest studentów, którzy chcieli wyjechać, lecz im się nie
udało?
Marta: Wydaje mi się, że w całym białoruskim społeczeństwie jest
około 20% ludzi, którzy szanują swoją kulturę, pielęgnują swoją tradycję, w domu mówią w języku białoruskim.
- Znam takiego studenta, który chciał wyjechać studiować tutaj, ale nie
zdążył. Spóźnił się o te trzy tygodnie.
Czy są konflikty między prawdziwymi Białorusinami a tą częścią społeczeństwa, która przy każdej sposobności raczej
ogląda się na Rosję?
Czyli zapadła kurtyna? Czy da się jeszcze zorganizować w jakiś sposób wyjazd na studia za granicę?
- Można, tylko trzeba uzyskać pozwolenie z Ministerstwa Edukacji.
- Konfliktów nie ma. Każdy ma swoje zdanie, każdy rozmawia na
wszystkie tematy. Rozmawiamy po białorusku, szanujemy ten język,
mieszkamy na Białorusi. Częściej jednak mówi się po rosyjsku - na ulicach, w sklepach, w szkołach, na uczelniach, w bankach w różnych instytucjach. Dokumenty dostępne są w języku białoruskim i rosyjskim.
Mnie bardzo ciekawi, kiedy na studiach na Białorusi mówi się
na temat demokracji, to jaka jej definicja jest wykładana?
Jakie języki obce są najbardziej popularne w szkołach na
Białorusi?
Jakie, Twoim zdaniem, faktyczne poparcie ma prezydent
Białorusi?
- Angielski, niemiecki, francuski, niektóre osoby wybierają język chiński.
- Nie powiem o wyborach, bo to wszyscy wiedzą, jak to się dzieje.
Łukaszenko został prezydentem już kolejny raz. Żadna osoba, z którą
rozmawiałam, żaden w moich znajomych, nie znam nikogo, który głosowałby za.
A język polski?
- Język polski? Z tym trudniej. Są szkoły, w których zajęcia odbywają się
po polsku. Ale to rzadkość i przede wszystkim w zachodniej Białorusi.
- Władza zawsze mówi, że my żyjemy w demokratycznym kraju, ale
to jest śmieszne. Każdy się z tego śmieje. Nie ma za dużo demokracji
w życiu codziennym.
Czy według Ciebie jest chociaż cień szansy, żeby doszło do takiej rewolucji, jaka dokonała się na Ukrainie?
Czy prawdą jest, że władze zniechęcają do języka białoruskiego, a nacisk jest na rosyjski?
- Takiego nacisku nie ma. Sam nasz prezydent zawsze rozmawia po
białorusku i wydaje się, że on sam chciałby, żeby język ten był językiem powszechnym, ale zdaje się, że tak już nie będzie. Język rosyjski
jest wśród wszystkich osób mieszkających na Białorusi ich pierwszym
językiem.
Reżim prezydenta, zdaje się, niechętnie wypuszcza młodych
ludzi za granicę, widząc w tym niebezpieczeństwo, że mogą
oni w przyszłości stanowić opozycję dla jego rządów. Czy miałaś trudności, żeby przyjechać do Polski na studia?
- To jest pytanie, które bardzo dużo osób mi zadaje, ponieważ teraz jest
ten konflikt polsko-białoruski. To wyglądało tak, że w lutym wyjechałam
do Polski na studia. Trzy tygodnie później dowiedziałam się, że są zabronione wyjazdy studentów z Białorusi do jakiegokolwiek kraju. Tak,
więc gdybym miała zamiar wyjechać później mogłabym nie wyjechać
w ogóle.
Udało się Tobie - jesteś tutaj, ale co dalej?
- Jestem tutaj. Przez pół roku, które mieszkam tutaj w Polsce, tylko
jeden raz spotkałam się z rodziną. Miałam problemy na granicy, żeby
wrócić z powrotem do Polski. Było to 2 miesiące temu. Zadawali mi
dużo pytań osobistych: po co jadę do Polski, co chcę tutaj robić, jakie
mam plany na przyszłość? Tylko dzięki temu, że miałam kartę czasowego pobytu, mogłam przekroczyć granicę.
16
grudzień
wwww.jajo.pl
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
wywiad
- Opozycja jest. Najlepszym przykładem może być moja uczelnia,
Europejski Uniwersytet Humanitarny, najlepszy na Białorusi, prywatny.
W zeszłym roku reżim zamknął ten uniwersytet z powodów politycznych, ponieważ działało w nim środowisko opozycyjne.
To ciekawe, pod jakim pretekstem? Zawsze jakiś pretekst
musi się znaleźć.
- Pretekst był taki, że studenci tego uniwersytetu mają za mały bufet,
a to nie odpowiada normom białoruskiego sanepidu.
Były protesty?
- Tak. Protestowaliśmy przez cały miesiąc, ale to nie dało żadnego rezultatu, niestety. Wszyscy mieszkańcy Mińska nas widzieli, podtrzymywali na duchu. To była taka mała rewolucja, ale związana z naszym
uniwersytetem.
Czy białoruska opozycja wspierała Was, czy byliście pozostawieni sami sobie w tej, jakby nie patrzeć, walce o prawdę?
- Nie byliśmy pozostawieni sami sobie. Byliśmy podtrzymywani na duchu przez ludzi, którzy są nastawieni przeciwko władzy. Wszyscy wiedzieli i mówili, że to, co się stało z uniwersytetem, to złe i tak nie powinno być.
Jak cała historia się skończyła?
- Skończyło się w ten sposób, że każdy student uniwersytetu, który
będzie protestować, który będzie słał listy do władz, który będzie podtrzymywał tę studencką rewolucję, nie będzie miał możliwości skończyć studiów na jakimkolwiek uniwersytecie na Białorusi. Zastraszyli
nas skutecznie.
Uniwersytet zamknęli. Co się stało z jego studentami?
- Wielu studentów, którzy zdążyli wyjechać, wyjechało do Niemiec.
Niektórzy wyjechali do Polski albo do jeszcze innych krajów. Inni zostali
na Białorusi i zaczęli naukę na innych prywatnych uczelniach.
Da się zauważyć, pod względem ingerencji władzy w życie
uczelni, różnice między uniwersytetami państwowymi a prywatnymi?
- Tak. Na prywatnych uniwersytetach studenci mogą otwarcie wyrażać
swoje opinie i są bardziej wolni i niezależni. Na ulicach już bardziej musieliśmy uważać na to, co się mówi. Na państwowych uczelniach, przykładowo, kiedy były wybory, mówiono studentom, że jeśli nie zagłosują
na prezydenta Łukaszenkę, będą mieli kłopoty na egzaminach. Władze
uczelni też chcą pokazywać, że obecna władza podoba się studentom
ich uczelni.
Teraz zapytam się o to, jak się Tobie podoba w Polsce?
- Prawda jest taka, że zawsze lepiej jest tam gdzie nas nie ma. Ja na
przykład jestem tutaj sama, mam dużo problemów, wszystko muszę
załatwiać sama. Cała moja rodzina jest na Białorusi. Ogólnie podoba mi
się tutaj. Czuję się, w pewien sposób, jak w domu.
Co planujesz po ukończeniu studiów?
- Myślę o przyszłości i swoją przyszłość chcę zbudować jak najlepiej.
Nie przyjechałam tutaj dlatego, że tutaj jest tak dobrze, a u nas jest
tak źle. Młodzież u nas jest taka sama jak tutaj. Niektórzy mają w głowie imprezy, niektórzy studia, a jeszcze inni coś innego. Przyjechałam
tutaj, żeby dowiedzieć się o tym, co się dzieje na świecie, poznać nowe
miejsce, nowych ludzi. Zdobędę tutaj dyplom, zawód, ale nie wiem, czy
będę pracować w moim zawodzie. Mam inne marzenia.
Seryjny morderca ciągnie kobietę do lasu. Kobieta krzyczy przerażona:
– Ale ponuro i ciemno w tym lesie. Bardzo się boję!
– A co ja mam powiedzieć ? Będę wracał sam...
***
Wiecie jak się nazywa Ruski ksiądz?
– Pop.
A wiecie jak się nazywa Ruski organista?
– Pop music...
***
Młody rolnik ogląda sad i poucza właściciela:
– Pan ciągle pracuje w oparciu o stare metody. Będę
zdziwiony, jeśli z tego drzewka uda się panu uzbierać
choćby 10kg jabłek.
– Ja też będę zdziwiony, gdyż zawsze zbierałem z niego
gruszki!
***
Wisi jabłko na drzewie. Z jabłka wychyla się robak.
Patrzy, a z drugiej strony wyłazi drugi robak.
– Cześć stary! - pozdrawia go.
Na to ten drugi:
– Zgłupiałeś ? Własnego tyłka nie poznajesz ?
***
Lasem idzie brudny, hałaśliwie i chamsko zachowujący
się dzik. Po drodze depcze wszystkie kwiatki, kopie
napotkane zwierzęta. Wreszcie trafił na polankę. Na
środku polanki stoi ładniutki, czyściutki domek. Dzik
wchodzi na werandę, racicami bezczelnie wali w drzwi.
Otwiera mu Mama Kubusia Puchatka. Dzik na to zacharczał:
– Jest Kubuś?
– Nie ma. Ale może coś mu przekazać?
– To proszę mu powiedzieć, że prosiaczek wyszedł
z wojska...
***
Mrówka w sądzie tłumaczy się dlaczego zabiła słonia:
– Wysoki sądzie to prawo dżungli.
***
Na dyskotece zgasły światła, jakaś para przytula się do
siebie...
– Jak ty pięknie tańczysz...
– Ty też.
– Jak namiętnie całujesz...
– Ty też.
– Jurek jestem.
– O cholera, ja też.......
:)
***
Zdradzisz chociaż jedno?
Dlaczego blondynka chodzi dookoła komputera?
Szuka wejścia do Internetu.
- A nie. Jak powiem, to może się nie spełnić.
***
W czerwcu, zamknięty w Mińsku Europejski Uniwersytet Humanitarny
wznowił swą pracę w Wilnie na Litwie. Miesiąc temu uniwersytet opublikował warunki przyjęcia abiturientów na rok następny i na studia
zaoczne licencjackie i magisterskie w roku akademickim 2005/2006. Na
studia licencjackie ma być przyjętych 170 osób m.in. na kierunki: politologia – europeistyka, filozofia, stosunki międzynarodowe, historia,
kultura i społeczeństwo. Nauczanie na wszystkich kierunkach będzie
bezpłatne dzięki grantom otrzymanym od zagranicznych sponsorów dla
obywateli Białorusi.
Idą trzy buraki: czerwony, cukrowy i Lepper.
Łukasz Ratajczak
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
grudzień
17
co z tą Europą?
Przychodzi
Europa do lekarza
Płonący samochód, zamaskowany zamachowiec ciskający koktajlem Mołotowa. Takie sceny prezentowały nam ostatnio wszystkie telewizje, nie były to obrazki z Palestyny czy ogarniętego wojną Iraku, ale z Francji. Godzina policyjna w kraju gdzie „wolność i równość” jest na sztandarach?
Z
amieszki dobitnie świadczą, że coś jest nie tak z Francją, dla
mnie też z całą Unią Europejską. Brakuje jakiegokolwiek pomysłu co dalej, jak rozwiązywać pewne problemy, kształtować
politykę? Duże jest prawdopodobieństwo, że takie incydenty
wybuchną w innych europejskich krajach.
Lud jest zły. Symptomy niezadowolenia społecznego były już wyraźnie
widoczne kilka miesięcy temu, kiedy to cała Francja strajkowała, a później odrzuciła konstytucję, tym samym kończąc jej krótki byt.
Każdy z nas, kto choć trochę śledzi prasę czy wiadomości w TV widzi,
że jest źle, widać kryzys. Unia, a właściwie jej politycy nie mają kompletnego pojęcia, co zrobić?
Kłopoty wychowawcze
Kilka lat temu zostało wprowadzone euro. Swoją rolę, czyli walutę konkurencyjną do dolara, spełniło. Euro dziś jest dużo silniejsze niż amerykański konkurent. Wraz z nową walutą został wprowadzony „Pakt stabilności
i wzrostu”, w którym są zasady dotyczące „zachowania zrównoważonych
finansów publicznych”, m.in. deficyt nie może być wyższy niż 3% w stosunku do PKB. Niemcy, Francja i Włochy już dawno złamały tą regułę
i teoretycznie powinny płacić wielomiliardowe kary. Niestety teoria ma się
daleko do praktyki i zamiast o karze, mówi się o zmianach zasad paktu,
czyli pakt ma być dopasowany do krajów, a nie odwrotnie. Wedle mojej
opinii to jest duży błąd, powodujący po pierwsze, że inne kraje też będą
miały te i może inne zasady w głębokim poważaniu, bo nie są wyciągane
żadne konsekwencje. Brak konsekwencji, jest jednym z problemów działania unii. Dlaczego? Pomijam już konsekwencje gospodarcze;
wysoki deficyt = brak zaufania rynku = niższy wzrost itp.
Unia pokazuje, że nie potrafi się przeciwstawić i twardo powiedzieć
„nie” przeciwko zachowaniom dużych państw.
Słodka strategia
2010 rok miał być rokiem zwycięstwa gospodarczego UE nad Stanami
Zjednoczonymi. „Strategia Lizbońska” miała zrobić z UE najbardziej
konkurencyjną i dynamiczną gospodarkę świata. Dzięki niej Unia
Europejska miała zdystansować Stany Zjednoczone. Rozwój poprzez wiedzę, zwiększenie nakładów na nowoczesne technologie itp.
Większość społeczeństwa nie ma pojęcia, co to jest ta „strategia”, unia
też o niej zapomniała. Za słowami nie idą działania, nie ma pomysłu jak
to zrobić. Z wzrostem gospodarczym wielkości granicy błędu statystycznego nie jesteśmy w stanie dogonić jakichkolwiek państw.
Lekcja pokory
Nawet nie zdążyliśmy się wypowiedzieć w sprawie Konstytucji Unii
Europejskiej, a już jej tak na dobrą sprawę nie ma. Nie mając zielonego
pojęcia co zawiera, Francuzi jej powiedzieli „non”, tak na marginesie to
wielu z nich myślało, że głosując w ten sposób zablokuje rozszerzenie
UE np. o Polskę. Brak czytelnej kampanii informacyjnej m.in. spowodował, że została ona odrzucona. Ja pewnie też bym tak głosował, gdyby
nie zostało dokładnie wyjaśnione, jakie zmiany konstytucja wprowadza.
Nie mam czasu, by czytać 300 stron aktów prawnych. Inna sprawa, że
Francuzi zagłosowali przeciwko swojemu rządowi.
dawno ustalony, nadal nie jest i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie coś się zmieniło.
Politycy na czerwcowym szczycie unii sami strzelili sobie samobója,
weto Tone’go Blaira, brytyjskiego premiera, było nie do końca przemyślanym ruchem. Mieliśmy impas, teraz mamy pata w negocjacjach.
Stany Zjednoczone Europy
Gdzie widzę problem unii? Z pewnością jest ich kilka. Po pierwsze brak
prawdziwego przywództwa. Dla większości szefów państw liczą się tylko słupki sondaży mówiące o popularności lub jej braku. Nie ma godnych następców Churchila, De Gaulle, Schumana czy choćby Konrada
Adenuera, którzy głęboko wierzyli w „Europę ojczyzn” i potrafili pewne
idee przedłożyć nad swoje cele. Umieli walczyć dla ideałów, na jakich
została zbudowana Wspólnota Europejska. Problem przywództwa,
prawdziwego lidera z charyzmą jest również w naszym kraju, ale to
materiał na osobny artykuł.
Unia nie potrafiła się przeciwstawić Rosji, która w brutalny sposób zatrzymała nasz import warzyw i mięsa do ich kraju. Gdyby nie interwencja
naszego odchodzącego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Ukraina
w swojej pomarańczowej rewolucji prawdopodobnie zostałaby sama, na
pastwę Rosji. Jak można sobie pozwolić by Chiny, które nota bene są
bardziej zależne od Europy wodziły ją za nos i stawiały warunki?
Mocarstwa takie jak Rosja czy Chiny nie będą miały dla UE żadnego
szacunku dopóki, dopóty UE nie będzie mówiła jednym głosem. Trzeba
umieć zrezygnować z doczesnych osiągnięć ekonomicznych na rzecz
rozwoju ludzkości, np. jak robi to Francja, nie naciskać w celu zniesienia
przez UE embarga na eksport broni do Chin, a wspólnie jednym głosem
naciskać na Chiny, by respektowały prawa człowieka.
Unia Europejska rozmywa się gospodarczo. Jak możemy być konkurencyjni i rozwijać się, gdy ogromne miliardy idą na rolnictwo, które ma
ogromne nadprodukcje, innym słowem pieniądze są marnotrawione?
Przeciętna firma, która swoje zyski przejada, a nie inwestuje, bardzo
szybko ginie, konkurencja nie śpi. Chiny też na Europę nie zaczekają.
Rozmyta jest również politycznie, brak jednego głosu w wielu sprawach, wypracowanego rzeczowym kompromisem, powoduje to, że nie
wykorzystuje swojego największego atutu - siły prawie pół miliardowego, rozwiniętego rynku 25 państw.
Potrzeba albo silnego przywództwa, albo większych kompetencji Komisji
Europejskiej, która mogłaby reprezentować i podejmować suwerenne
decyzje w sprawie całej Unii Europejskiej, a państwa członkowskie miałyby jedynie prawo kontroli i doradztwa.
Mam na myśli tu prawdziwe Stany Zjednoczone Europy z prezydentem na
czele. To, co piszę może się wydawać kolejną moorusowską „Utopią”, lecz
może właśnie tu i w tych obszarach powinno być szukane rozwiązanie.
Maciej Borowiak
Gdy nie wiadomo o co chodzi...
Najważniejszą rzeczą z punktu istnienia samej unii jest nieustalony
budżet. Unia opiera się bardziej na współpracy gospodarczej, mniej
politycznej. Ta nieszczęsna konstytucja miała to zmienić. Bez pieniędzy
na dobrą sprawę nie ma unii. Budżet 2007 – 2013, który miał już być
18
grudzień
> rys. Barbara Franek
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
sprawy polsko-międzynarodowe
Bal żabek kontra
ubogi polski student,
czyli polsko - duńskie nieporozumienia
W
łaśnie mija półtora roku, od kiedy jesteśmy dumnymi obywatelami Unii Europejskiej. Należymy do jednej wielkiej
europejskiej rodziny i bez znaczenia jest, w którym państwie mieszkamy, bo granice terytorialne, ekonomiczne
i kulturowe zacierają się. Globalizacja i mcdonaldyzacja zrobiły swoje,
więc bez znaczenia jest, czy znajdujesz się w Warszawie, Berlinie czy
Kopenhadze. Ludzie są wszędzie podobni, a posługiwanie się stereotypami świadczy o wąskich horyzontach, a przynajmniej o braku poprawności politycznej. Tak sobie myślałam mieszkając w Poznaniu.
Utwierdziłam się w tym przekonaniu będąc na Sokratesie w Berlinie.
Sądziłam, że pobyt w duńskiej szkole, w małym miasteczku, niczym
mnie nie zaskoczy. A jednak... Mentalność duńskiej prowincji potrafi
zadziwić...
Punkt pierwszy - praca. Praca sprawia Duńczykom satysfakcję. Jest źródłem spełnienia i wyrazem zamiłowania jednocześnie. W czołówce top
trendy zawodów plasują się hodowca koni i instruktor wspinaczki skałkowej. Gdy dodamy do tego, że praca nie męczy, a nieprzestrzeganie
surowych norm BHP jest faktycznie karane, mamy już pełen obraz sielankowo - utopijnej rzeczywistości. Poinformowanie Duńczyków o tym,
że jestem studentką ekonomii, a na dodatek finansów i bankowości,
postawiło mnie w pozycji niemalże guru i od razu przypisano mi przymiotniki: niezwykle mądra, oczytana, ale też sztywna i bez wyobraźni.
Jednakże prawdziwe poruszenie wywołałam stwierdzeniem, że ekonomia nie jest moją największą pasją i z powodzeniem mogłabym w życiu
robić coś innego, ale ze względów finansowych utrzymanie się z pensji
instruktora baletu dzieci od lat 3-6 jest w naszym kraju raczej ciężkie.
Wniosek: Polacy są pazerni na kasę. Kontrargument: po prostu mamy
bezrobocie, zarabiamy średnio dziewięć razy mniej, a ceny są średnio
trzy razy większe. Reakcja: niemożliwe, za 1000 złotych nie da się żyć.
Opinia: Polacy koloryzują.
Nie poruszałam więcej drażliwego finansowo - bytowego tematu. Może
trochę zmienili zdanie widząc, że zamiast wyrzucać butelki z kaucją (i to
nie tylko swoje!), zanosiliśmy je do sklepu i dostawaliśmy pieniążki.
Polacy są sprytni, nikt na to wcześniej w całej szkole nie wpadł.
Po pracy czas na rozrywkę, choć jakoś w rozumieniu skandynawskim to
słowo wydaje mi się zbyt górnolotne. Ulubionym zajęciem jest uczestnictwo w prezentacjach dokonań lokalnych kół zainteresowań. A, że
każdy z miasteczka do jakiegoś należy (w tym obowiązkowo do jednego sportowego), było w czym wybierać: od pokazów artystycznych,
robiących fikołki dzieci, przez skaczących przez skakanki seniorów, po
chóry dla nie potrafiących śpiewać.
Argumentacja mojej odmowy wstąpienia do klubu sportowego (jestem
amatorką) nie spotkała się ze zrozumieniem. W odpowiedzi usłyszałam dwa kluczowe zwroty, które powracały kilkakrotnie w czasie mojej
przygody z Danią: nie szkodzi, przecież chodzi o to, żeby czuć przynależność do grupy i „just have a fun”.
Tak, więc podczas popisów artystycznych Duńczycy się dobrze bawili,
Polacy ziewali lub o zgrozo, komentowali niski poziom występów. Polacy
są sztywni i nie potrafią się bawić?
To, co my robimy w naszych lokalnych ośrodkach kultury? Hmm, ciekawe pytanie, ale jedyny ośrodek kultury, jaki kojarzę jest od dwóch
lat zabity dechami. To jak my się wspólnie bawimy, jak uczymy się żyć
w społeczeństwie i pracować w grupie?
No właśnie, praca w grupie - umiejętność, którą Duńczycy opanowali do
perfekcji. Polacy stawiają raczej na samodzielność, indywidualizm, konkurencję. I te cechy były niezwykle przez Duńczyków w nas, Polakach
podziwiane - nie boimy się sprzeciwić kolektywowi (a ja myślałam, że
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
to umiejętność pracy w grupie się bardziej liczy...).
Dlaczego nie przywieźliście ze sobą narodowej flagi? Zapomnieliście?
Nie, nie wpadliśmy na to... Szok. Duńczycy bez flagi nie podróżują. Flagi
w Danii wywiesza się nie tylko przy okazji świąt narodowych, ale także
wszelkich lokalnych imprez, pokazów gimnastycznych, wymachuje się
nimi podczas śpiewania duńskiego „sto lat”, dołącza do urodzinowych
laurek. Sklejona z papieru flaga i kupiona w akcie rozpaczy przez kolegę koszulka „Polska” nie wpłynęły na zmianę opinii. Nie jesteśmy patriotami. I kropka.
Jednak nic mnie tak nie zaskoczyło jak uczestnictwo w duńskiej imprezie. Słowo „spontaniczność” nie ma skandynawskiego odpowiednika.
Imprezę planuje się z ołówkiem w ręku, najpóźniej 2 tygodnie przed
powinny być znane szczegóły: kto się spóźni i kto co będzie pił, no i pod
jakim hasłem odbywa się zabawa. A później przygotowania ruszają pełną parą: wycinanie dekoracji, szykowanie kreacji. Tematy imprez były
dla mnie pewnym zaskoczeniem. I o ile bal sportowców nie był niczym
szokującym, przy balu kowboi i Indian mieliśmy (Polacy) mieszane
uczucia. Natomiast bal żabek w wykonaniu dwudziesto - trzydziestolatków był już ponad nasze siły.
Impreza zaczęła się od dobrego jedzenia i picia, przeplatana była przygotowanymi uprzednio skeczami. Natomiast kulminacyjnym momentem
imprezy był, wywołujący gromkie brawa, „wjazd” na stół deseru (najczęściej lodów w proszku) - entuzjazm przeze mnie niezrozumiany, jako
że lody nie są w Danii produktem deficytowym, a wręcz przeciwnie są
spożywane w wręcz hurtowych ilościach. Duńczycy są łakomi. W miarę
rozkręcania się imprezy, pojawił się nieodłączny element dobrej, duńskiej zabawy. Śpiew. Duńczycy śpiewają w każdym wolnym momencie,
w czasie przerw w szkole (mają wręcz wyznaczone 15 minut dziennie
przeznaczone na wspólny śpiew), na pokazach gimnastycznych, urodzinach czy imieninach. Wystarczy pianino, śpiewnik (każda szkoła w Danii ma swój śpiewnik). Ale niekoniecznie, można też śpiewać a capella,
jeśli ktoś zacznie (a w końcu zawsze ktoś zaczyna), reszta dołącza się
z entuzjazmem. O czym śpiewają? O tym, że ptaszki śpiewają, kwiatki
kwitną a Skandynawia jest piękna i niepowtarzalna.
Tak, więc Duńczycy śpiewają (proporcjonalnie do wypitego alkoholu
coraz głośniej i niewyraźniej), Polacy usiłują rozszyfrować o czym śpiewają (duński nie jest prosty), ale nawet jak się połapią, nie chcą się
przyłączyć. Teraz to już w ogóle udowodniliśmy, że się nie potrafimy
bawić.
Pod koniec imprezy zrzucane są stroje żabek, ruszamy na imprezę (normalną, standardową imprezę w klubie) do MIASTA. Duńczycy euforia,
Polacy kalkulacja ( taksa + wstęp + powrót pociągiem = 300zł) - nie
jedziemy. Polacy nie chcą się integrować.
Zmęczona kładę się spać. Jutro czeka mnie ekscytujący dzień, nowe
poimprezowe plotki, czyli kto z kim jest do następnej imprezy, bo stałe
związki to anachronizm. Polacy z tą swoją miłością są romantyczni.
A jednak jakoś się dogadaliśmy. Ba, nawet nawiązaliśmy kilka przyjaźni.
Przecież różnice są fascynujące, pozwalają poszerzyć nasze horyzonty,
pokazują nowy punkt widzenia, a różne doświadczenia pozwalają na
swoistą burzę mózgów. Więc, jeśli podejdziemy do nich z maksymalną
dozą tolerancji zyskamy wiele, a im bardziej będziemy się dziwić, tym
więcej zrozumiemy. Bo jakby to było nudno, gdyby wszędzie było tak
samo...
Agnieszka Matysiak
grudzień
19
mój punkt widzenia
Wymiar
ciszy
Z
dumiewające jak wiele uwagi poświęcamy poszukiwaniom
rozwiązań. Każdy kolejny dzień przynosi nam nowe, wspaniałe pomyły. Te, które się nie sprawdzają zastępujemy innymi.
Z czasem wszystko staje się wersją czegoś innego. Jednak
potrzeba nowych rozwiązań nie traci nic ze swej aktualności, a wręcz
przybiera na sile. W myśl słów Henry`ego Millera: „naprawdę wielcy
nauczyciele nie ustanawiają praw, oni chcą oswobodzić człowieka”,
należałoby zastanowić się, czy w świecie, w którym nasze życie ustawicznie przyśpiesza, celem naszej podróży powinno być nowe, lepsze
miejsce, czy może nowy sposób patrzenia na sprawy?
Nareszcie został poruszony ten jakże niebagatelny temat. Esej Pawła
Huelle „Zgiełk po wiedeńsku” (Plus minus Nr 43), choć skoncentrowany jest na węższym ujęciu, to jednak mniej lub bardziej świadomie
dotyka istoty rzeczy. Wskazując na trop, który go tutaj doprowadził
pisze: „jest nim wszechobecność muzyki w ogóle, agresywna ekspansja
dźwięków na coraz większe obszary naszego życia, które do tej pory
pozostawały poza jej zasięgiem”. Przywołując różne przykłady z życia
podkreśla „zasadę przymusowego szczęścia” i niemożność przed nią
obrony. Argumenty odnośnie napastliwych dźwięków można oczywi-
UWAGA!
UWAGA!
UWAGA!
Zmiana godziny otwartych seminariów rektora
Władysława Balickiego.
ście rozważyć na wielu innych płaszczyznach, we wspomnianym eseju
pominiętych. Obecność muzyki w restauracjach gwarantująca odrobinę
prywatności przy własnym stoliku czy zbyt głośna muzyka w barach
szybkiej obsługi, której celem jest właśnie zakłócenie rozmowy i skłonienie pośpiesznie obsłużonego gościa do równie pospiesznej konsumpcji i zwolnienia cennego miejsca. Przymusowe szczęście jest częścią
złożonej kombinacji trików marketingowych, na które, poza dźwiękami,
składają się także zapachy, nęcące nasze zmysły, jak również i może
przede wszystkim wizualizacja wnętrz, czyli przemyślnie dobrana gama
kolorów, nieprzypadkowy rozstaw półek czy stołów, a wszystko z myślą
o kliencie. Zadowolony klient to łatwy klient, natomiast poziom oferowanej przyjemności jest najczęściej wprost proporcjonalny do wysokości ceny etc. Nie w tym jednak rzecz. Albowiem istotą nakreślonego zjawiska jest „typ i charakter naszej cywilizacji”, w której „muzyka
z czegoś odświętnego, a w każdym razie zdarzeniowego, jak koncert,
msza, rodzinne muzykowanie, śpiewanie przy kuflu czy nawet wspólnej
pracy, stała się ciągłym, nieustannym tłem, wypełniającym niemal każdą szczelinę życia”, a „przeciętny, statystyczny mieszkaniec megapolis,
kiedy milknie muzyka mechaniczna, odczuwa niepokój”. Co jest zatem
specyficznym wyróżnikiem naszej cywilizacji? Może zatrzymajmy się
przy tym na chwilę, gdyż zrozumienie wymaga szerszej uwagi.
„Z każdym dniem – jak roztropnie zauważa Miguel de Unamuno – coraz
mniej wierzę w problem społeczny, problem polityczny i moralny oraz
wszystkie inne problemy, które ludzie wymyślili po to, żeby nie musieć zdecydowanie stawić czoła jedynemu prawdziwemu problemowi,
jaki istnieje – problemowi ludzkiemu. Dopóki nie stawiamy mu czoła,
robimy wyłącznie hałas, żeby go zagłuszyć”. To dość poskramiające
wyznanie wprowadza nas za kulisy codziennego zgiełku wydarzeń, by
pokazać nam miejsce, gdzie skryła się praprzyczyna wszelkich ludzkich
problemów. A jest nią człowiek. Od początku istnienia naszego gatunku
był i najwyraźniej jeszcze długo będzie. Jest nią zatem i współczesny
człowiek, którego dążenia sprowadzają się do szczelnego wypełniania
własnego życia. Zarówno w świecie wewnętrznym, jak i zewnętrznym
jesteśmy nieustannie czymś zajęci. Można zaryzykować stwierdzenie,
że nie tyle ważne jest co robimy, ile byśmy coś, cokolwiek, robili. Czy
odbywa się to za pośrednictwem muzyki, telewizji, książki, gazety lub
spotkań towarzyskich, biznesowych, sportowych i jakichkolwiek innych,
czy też poświęcamy się pracy, rodzinie, hobby, modłom, to jednak wciąż
i bez przerwy odwracamy naszą uwagę od tego, co, bądźmy szczerzy,
jest w naszym życiu najważniejsze – siebie. Tak, to każdy dla siebie,
przynajmniej w pewnym stopniu, jest najważniejszy. W tym spostrzeżeniu nie kryje się żadna perwersja. Ja, ty, on i każdy z osobna, choć
wszyscy razem, jesteśmy dla siebie samych początkiem i końcem. Od
momentu przyjścia na świat uczy się nas jak należy żyć, postępować
w codziennym życiu i funkcjonować w społeczeństwie. Przyswajamy
niestworzoną ilość rzeczy, nabieramy przyzwyczajeń, doświadczamy
Spotkania odbywają się w środy o godzinie 17:00
w sali 208 CP.
20
grudzień
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
mój punkt widzenia
najrozmaitszych wzlotów i upadków, z czasem wyrabiamy własny sąd
i ugruntowujemy naszą wiedzę. Jednak nauka ta w głównej mierze
sprowadza się do świata zewnętrznego, a nikt nie uczy nas o świecie
wewnętrznym, będącym przecież równie, jeśli nie bardziej bogatym,
ale i złożonym światem. Jest to skomplikowany świat naszej psychiki, gdzie wszystko, co przejawia się na zewnętrz, ma swój początek.
Dlatego wszelkie starania wniesienia zmiany, jakie nieprzerwanie czynimy w otaczającym nas świecie, w szeroko rozumianym życiu, powinniśmy rozpocząć od siebie.
Gdyby umiejętność poznania samych siebie była równie częsta, jak jest
sporadyczna, żylibyśmy w świecie daleko innym, niż obecnie. W tym
miejscu jednak nie będę się odwoływał do mistrzów buddyzmu, hinduizmu, zen, taoizmu czy czegokolwiek innego, bowiem: dlaczego
zawracać sobie głowę Mistrzami? – jak mawiał Jiddu Krishnamurti,
Hindus wybrany przez Towarzystwo Teozoficzne na Nauczyciela Świata.
Co takiego odróżnia go od innych? Jego własne słowa będą najlepszą odpowiedzią: „Istotne jest to, że powinniście być wolni i silni, a nie
możecie być wolni, jeżeli jesteście uczniami innego, jeśli macie nad
sobą guru, pośredników i Mistrzów. Nie możecie być wolni i silni, jeżeli
czynicie mnie swoim Mistrzem, swoim guru. Nie chcę tego”. Z pism
Krishnamurtiego pobrzmiewa zdecydowana szczerość i porażająca jasność słów, a jedyna rola, jaką w nich przyjął, to rola samego siebie.
Był on głęboko przekonany, że z pułapki, w jaką zapędzani jesteśmy
przez powszedni zgiełk życia, może wydobyć nas czujna świadomość.
Zalążek przyszłości, jak podkreślał, kryje się w teraźniejszości i dlatego
wewnętrzna przemiana musi dokonać się właśnie teraz. A do tego nie
potrzebujemy niczyjej pomocy. Odkładanie przemiany na później jest
jej zaniechaniem. „Gdy musisz iść stąd do obozowiska lub na stację,
przed Tobą, bliżej stacji, są ludzie, którzy wyruszyli wcześniej. Co jest
ważniejsze – dotrzeć na stację, czy siedzieć i czcić człowieka, który Cię
wyprzedził?”. Tylko sam możesz wyruszyć w drogę poznania, na której
odnajdziesz siebie. I nie musi to być samotna wyprawa na pustkowia.
Gdzież moglibyśmy się schronić, gdyby wszyscy w nią wyruszyli? Do
tego, aby zacząć wystarczy odrobina ciszy, chwila spokoju, kiedy zostaniemy sam na sam z myślami, by móc wsłuchać się w siebie. Gdzieś
tam, w naszym wnętrzu, znajduje się odpowiedź. Jest to odpowiedź na
nasze zasadnicze pytania.
bicie w lustrze – gdy przyłożysz palec do prawego policzka, co widzisz?
W „Zarysie socjologii” Zygmunt Bauman charakteryzuje fenomen zawikłania, w który ludzie wchodzą w wyniku praktycznej działalności, nieuchronnie przyjmującej coraz wyższy stopień złożoności. „Już działalność elementarna, służąca zdobywaniu środków do życia, utrzymaniu
siebie jako gatunku, wymaga podziału pracy, choćby najprostszej formy
kooperacji i wymiany dóbr i usług – a więc tworzy jakieś stosunki społeczne. Mimo jednak, że te stosunki są wytworem ludzkiej działalności,
w praktyce autonomizują się i są w życiu człowieka odbierane jako zewnętrzna, od jednostki niezależna konieczność: to utrwalanie się działalności społecznej, to konsolidowanie się naszego własnego wytworu
w rzeczową nad nami władzę – która przerasta możliwości naszej kontroli, krzyżuje nasze oczekiwania, niweczy nasze rachuby – jest jednym
z głównych momentów w dotychczasowym rozwoju historycznym”.
Trwały i satysfakcjonujący ład społeczny jest naszym pragnieniem, lecz
na wszelkie osobliwości, jakie go komplikują – jak choćby masmedia
propagujące kulturę paranoi czy wciąż konsolidujące się korporacje nastawione na maksymalizację zysku, dla których granice państw istnieją
jedynie in abstracto – nie możemy składać całej odpowiedzialności za,
mówiąc najprościej, powszechny zanik wartości duchowych. Szerzenie
wartości nie było, nie jest i prawdopodobnie jeszcze długo nie będzie
ich celem. Jedynym dla nas wyjściem jest zrozumienie prostoty tego, na
czym dopiero ten cały złożony mechanizm wyrasta. Co zatem możemy
zrobić? „Upewnij się – mawiał Krishnamurti – jakiego majątku i ideałów
nie pragniesz. Wiedząc, czego nie chcesz, przez eliminację, odciążysz
umysł i dopiero wtedy zrozumiesz podstawową rzecz, która stale tam
jest”. Przeciwwagą dla wszelkich ideologii i systemów, drążących ducha
cywilizacji, powinna być zawsze ludzka natura, jawiąca się jako okiełznane, lecz niezdominowane instynkty, niespowalniająca i zespalająca
w karbach dogmatu, a napędzająca i rozwijająca, bowiem oswobodzona i ukierunkowana, najgłębsza natura naszego ja. Mam tutaj na myśli
nasz stan naturalny. Stan, który jest permanentnie zakłócany przez to,
co nas otacza i co składa się na nasze powszednie życie. Dotarcie do
tego stanu nie jest proste, lecz daje nam możliwość spojrzenia na siebie
poza tym wszystkim i zrozumienia, że to my sami jesteśmy odpowiedzią.
Marcin Czyrko
Wszechobecność muzyki, jako przejaw naszej od siebie ucieczki, stanowi niewątpliwie wyróżnik naszej cywilizacji, będący jednak zaledwie
częścią całości, jaką jest „mechanizm narastającego w postępie geometrycznym kołowrotu konsumpcji, reklamy, mediów i polityki”, swobodnie lawirujący po „ziemi jałowej, którą jest kultura naszych czasów” (jak pisał Elia Kazan w „Układzie”). Pytanie tylko, czy postawienie
w ten sposób problemu nie jest subtelnym przekręceniem, niczym od-
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
grudzień
21
mój punkt widzenia
sport
Ołówek
jako
metafora
życia
P
arę dni temu na wykładzie z prawa omawialiśmy różne rodzaje
władzy. W pewnym momencie wziąłem do ręki ołówek i stwierdziłem, że może on sprawić, że zwykły człowiek może poczuć
władzę, bo czym ona właściwie jest?
Władza rozumiana przeze mnie w tym momencie opierała się na stwierdzeniu, że jestem w stanie coś stworzyć, a później to zniszczyć. Fakt,
że nie jestem może w stanie stworzyć ołówka, ale mogę go zniszczyć.
Z takim właśnie podejściem wziąłem go do ręki i złamałem w pół.
I wówczas uświadomiłem sobie, że tak naprawdę coś mi to przypominało i postaram się to przedstawić.
„Ołówek jako metafora życia”, za pierwszym razem gdyby mi to ktoś
powiedział, zacząłbym się głośno śmiać. A jednak to zaczęło mieć sens.
Wyobraźcie sobie, że ołówek reprezentuje w pewnym stopniu nasze życie. Weźcie go do ręki i zauważcie, że możecie go naginać tak jak i naginają się różne sprawy w Waszym życiu. A teraz złamcie go. Przerwa,
przepaść i załamanie, to tylko niektóre z określeń, które można użyć do
określenia złamania ołówka, czyli naszego życia. Człowiek w większości
przypadków będzie starał się naprawić swój błąd czymkolwiek by on nie
był. Weźcie teraz ołówek i spróbujcie złączyć dwie połówki dopasowując do siebie połamane włókna drewna. Zauważycie, że da się to zrobić,
ale nie jest to ten sam ołówek co wcześniej. I tak samo jest z życiem,
nie jest już ono takie samo jak było przed popełnieniem błędu. Widać
pęknięcia i nietrwałość połączenia. Po czasie jednak Wasze połączenie
rozpadnie się, co oznacza, że znowu popełniliście jakiś błąd i niewykluczone, że będzie to ten sam błąd, co wcześniej. Im więcej i im częściej
popełniamy błędy okazuje się, że przez wycieranie się drewna i wyginanie pojedynczych włókien kolejne spojenia są coraz słabsze. Po
czasie okazuje się, że nie możemy już złączyć tych dwóch części i co
wówczas? Musimy dokonać wyboru. Czasem jednak pierwsze złamanie okazuje się nie do naprawienia i musimy od razu dokonywać tego
wyboru. Jest to wybór między połową ołówka, czyli połową naszego
życia. Musimy zastanowić się, co wybierzemy i sprawdzić, co stracimy
przez naszą decyzje. Gdy już zadecydujemy, którą część wybierzemy
i będziemy ją trzymać w ręku okaże się, że da się ją również naginać
i w końcu złamać. Nie musze tłumaczyć, co to oznacza. Historia może
się tak powtarzać i powtarzać, aż do momentu, kiedy zostaniemy z tak
małą częścią ołówka, że nie uda nam się jej złamać. W zależności od
człowieka może to oznaczać, że umieramy, czyli stajemy się odporni
na błędy. Niektórzy mogą zapytać, a co jeżeli nie złamiemy ołówka?
Odpowiedź jest prosta, możemy go wypisać, a później temperować tak
do końca, aż zostanie nam w ręku kawałek nie do naostrzenia. Jednak
teoria ta jest bezpodstawna, bo zakłada ona, że człowiek nie popełnia
błędów, a dobrze wiemy, że jest to niemożliwe.
„Ołówek jako metafora życia” - banalne słowa, które można zamienić
w miarę sensowną wypowiedź. W zasadzie to jest ona sensowna biorąc pod uwagę to, że używamy zwykłego drewnianego ołówka. Może
po tym artykule sami się zastanowicie, ile jest warte Wasze życie i do
czego moglibyście je porównać?
Tomek Adamczak
Śmieszne
czy
tragiczne?
P
rawdopodobnie w momencie ukazania się tego magazynu będą
już rozstrzygnięte losy, czy Polska wraz z Ukrainą będą gospodarzami Mistrzostw Europy w 2012 roku. Dla niektórych zaskoczeniem było, że w ogóle jesteśmy w finałowej trójce, wraz
z Węgrami i Chorwacją oraz Włochami. Moim zdaniem tak się stało, ze
względu na bardzo przyjacielskie stosunki PZPN i UEFA, bo innego wytłumaczenia nie widzę. To, co piszę, może być niepopularne, ale mam
nadzieję, że nie dostaniemy możliwości organizowania mistrzostw już
w 2012 r. Chciałbym by się tak stało, bo może wtedy rozpoczęłaby się
jakaś debata na najwyższych szczeblach na temat stanu polskiej piłki
oraz sportu w ogóle. Możliwość organizacji z pewnością pozwoli, by kolejną kadencję sprawował prezes PZPN Listkiewicz, który według mnie
przez wiele lat prezesostwa dla polskiej piłki niewiele zrobił.
Po pierwsze, rozpisywać się tutaj nie będę, nie mamy stadionów, dróg
i hoteli. Ot tak, mało istotny szczegół. Po drugie, moim zdaniem dużo
bardziej ważniejszy problem, nie mamy piłkarzy, którzy by nas reprezentowali. Nie ma żadnego programu szkoleń dla młodych piłkarzy.
Chłopaki pokopią trochę piłkę w młodości, znudzi im się i rezygnują.
Ci, którzy zostają są bardzo szybko eksploatowani. W wieku 17 lat grają w pierwszej lidze, kiedy nawet nie mają jeszcze włosów na klacie,
są dziećmi, a nagły przypływ gotówki, uderza im do głowy i jest to
początek końca ich krótkiej kariery. Nasza reprezentacja, chwała im
za to, awansowała do Mistrzostw Świata w Niemczech, ale się pytam,
co po nich? Z młodych zawodników widzę tam tylko Milę, który przy
większych wiatrach się przewraca i Smolarka, który rzeczywiście może
w przyszłości być ostoją naszej narodowej drużyny.
Polski sport ma problem, tu już nie chodzi tylko o piłkę nożną. Oprócz naszych siatkarskich, fenomenalnych „Złotek”, Małysza i Otylii Jędrzejczak
mamy niewiele. Na wspomnienie Olimpiady w Atenach mam drgawki, ale nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy przypominam sobie Stefana
Paszczyka, który był szefem MKOL w tamtym okresie i wypowiadał się,
że on nie czuje się winny tych porażek. Jak szef, który jest w dużej
mierze odpowiedzialny za przygotowania do IO może się wszystkiego
wyprzeć i od wszystkiego odciąć?
Władza i polityka - tu jest problem. Szef Polskiego Związku Narciarstwa
jest podejrzany o przywłaszczenie 600 tys. zł., podobne problemy miał
szef Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Trudno się oprzeć wrażeniu, że
ludzie, którzy zarządzają różnymi dyscyplinami sportowymi mają zupełne inne cele niż statutowe.
Gdy nie tak dawno w policyjnej prowokacji został złapany piłkarski sędzia, Michał Listkiewicz tylko stwierdził, że jest to tylko jedna czarna
owca. Pozostawię to bez komentarza, dodam tylko, że może być jedna
czarna owca, ale reszta to same barany.
Paweł Nastula, nasz wielokrotny złoty medalista w judo, dziś przygotowuje się do walki w klatce. Dlaczego? Ze względów finansowych.
Skandal! Człowiek, który tyle razy dał nam powód do dumy i zastrzyk
emocji, w wieku 35 lat musi się tarzać po ringu, zamiast żyć z tego, na
co ciężko pracował przez tyle lat. Adam Małysz pewnie za kilka lat, gdy
zakończy karierę, będzie w Wiśle narty smarował i wypożyczał.
Nie wspomnę o traktowaniu niepełnosprawnych sportowców, którzy nawet nie mają emerytury za zdobycie medalu na olimpiadzie.
Niepełnosprawny poseł ma problem, ba nie ma możliwości dostać się
na mównicę w Sejmie, to co może niepełnosprawny sportowiec.
Trzydziestoośmiomilionowy kraj bez stadionów, silnych drużyn narodowych w kilku najważniejszych dyscyplinach, nadziei na lepsze. Na szczęście nadzieja umiera ostatnia. Mamy młodego Ministra Sportu, który sam
był niezłym sportowcem i powinien mieć pojęcie jak wygląda organizacja
i problemy sportu na ostatnim, ale najważniejszym szczeblu...
Jeśli macie swoje zdanie na ten temat zapraszam na nasze forum. Kto
wie, może jakiś ciekawy temat się pojawi?
theblue
22
grudzień
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
sport
Relacja
z meczu
AWF – WSB
K
oszykarze AZS WSB rozpoczęli kolejny sezon rozgrywek w ramach Akademickich Mistrzostw Wielkopolski.
W pierwszym meczu na wyjeździe tradycyjnie przyszło im się
zmierzyć z reprezentacją AZS AWF Poznań, znacznie silniejszym od siebie przeciwnikiem. Sytuację naszej drużyny pogorszyły
kontuzje Macieja Dubera i Macieja Jaworskiego oraz choroba Borysa
Skrbeńskiego, którzy podczas meczu nie byli w pełni sił. Przewagę gospodarzy widać było już od pierwszych minut spotkania, którzy systematycznie zdobywając punkty i skutecznie grając w obronie, kroczyli do
zwycięstwa. Po pierwszej połowie AWF prowadził 57:23 i zapowiadało
się na totalną klęskę WSB. W grze naszych widać było braki w zgraniu (połowę zespołu stanowią pierwszoroczniacy), w ataku i w obronie.
Wtedy przyszła trzecia kwarta, w której gra stała się o wiele ciekawsza.
Zespoły grały „kosz za kosz” i tę część meczu udało się naszym wygrać
23:20. Skoncentrowani i podbudowani swoją postawą, chcąc udowodnić sobie i przeciwnikom, że potrafią być równorzędnym rywalem dłużej
niż kwartę, rozpoczęli ostatnie 10 minut meczu. Grę naszego zespołu
pociągnął Marcin Skorniak (9 pkt. w IV kwarcie), grając dynamicznie
i rozważnie.
– Nie zdarzyło się, żebyśmy rzucili 70 punktów AWF-owi – powiedział przy stanie 94:67, na minutę przed końcem meczu, trener Jacek
Kamiński.
I ta sztuka nadal się naszym nie udała, bo od tego momentu punkty zdobywali już tylko przeciwnicy (m.in. trzy „trójki”). Skończyła się
walka w obronie, a nasz zespół pognębił rzutem za 3 punkty równo
z końcową syreną, wyróżniający się w drużynie AWF-u, Grzegorz Kozan
(4 celne „trójki” w meczu).
Trener AZS WSB Jacek Kamiński salę przy ul. Chwiałkowskiego opuszczał pełen nadziei: – Widać, że od połowy trzeciej kwarty gra zaczęła
się układać, akcje powoli się kleiły. Jeżeli amatorzy spotykają się z zawodowcami, to wynik 107:67 i tak jest przyzwoity. Przed nami mecze
ze słabszymi zespołami i tam będziemy szukać zwycięstw.
AZS AWF – AZS WSB 107:67 (26:15, 31:8, 20:23, 30:21).
AZS WSB: Maciej Duber 20pkt, Marcin Skorniak 13pkt, Borys Skrbeński
11pkt, Tomasz Stachowiak 10pkt, Jakub Funk 6pkt, Jakub Wiśniewski
5pkt, Olgierd Krzyżanowski 2pkt, Maciej Jaworski 0pkt.
Terminarz Akademickich
Mistrzostw Wielkopolski
w dyscyplinach
drużynowych, w których
bierze udział nasza
uczelnia.
Koszykówka kobiet
WSB
Akademia
Medyczna
05.12.2005 r.
(poniedziałek)
WSB
Wyższa
Szkoła
Logistyki
12.12.2005 r.
(poniedziałek)
WSB
Akademia
Ekonomiczna
09.01.2006 r.
(poniedziałek)
Politechnika
Poznańska
WSB
18.01.2006 r.
(środa)
godz.
18.30
Sala SP nr 65
os. Kosmonautów
godz.
18.30
Centrum Sportu
PP
ul. Jana Pawła II
godz.
20.00
Sala SP nr 65
os.Kosmonautów
godz.
20.00
Centrum Sportu
PP
ul. Jana Pawła II
godz.
20.00
Sala SP nr 65
os. Kosmonautów
Koszykówka mężczyzn
Politechnika
Poznańska
07.12.2005 r.
(środa)
WSB
AWF
14.12.2005 r.
(środa)
Politechnika
Poznańska
WSB
20.12.2005 r.
(wtorek)
WSB
WSNHiD
11.01.2006 r.
(środa)
WSB
Akademia
Medyczna
16.01.2006 r.
(poniedziałek)
WSB
Siatkówka kobiet
Wyższa
Szkoła
WSB
Umiejętności
Społecznych
08.12.2005 r.
(czwartek)
godz.
20.30
Sala ZSGDul.
Szamotulska 33
Akademia
Medyczna
WSB
13.12.2005 r.
(wtorek)
godz.
19.00
Sala SWFiS AMul.
Rokietnicka 5
Akademia
WSB
Ekonomiczna
20.12.2005 r.
(wtorek)
godz.
18.45
Sala SWFiS AEul.
Dożynkowa 9
godz.
19.00
Sala KS Warta
przy Drodze
Dębińskiej
Siatkówka mężczyzn
Andrzej Grupa
WSB
Wyższa Szkoła
Komunikacji
i Zarządzania
06.12.2005 r.
(wtorek)
Tym meczem siatkarze zakończą fazę grupową rozgrywek.
:)
Idzie przez las Czerwony Kapturek, spotyka wilka. Wilk
ją pyta:
– Gdzie idziesz głupia?
– Wcale nie jestem głupia. Idę do babci i niosę jej
w tym... O cholera, ale jestem głupia! Zapomniałam
koszyczka!
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl
Gorąco namawiamy do kibicowania naszym kolegom w zmaganiach
podczas Akademickich Mistrzostw Wielkopolski. Nic nie zastąpi entuzjastycznego dopingu studentów WSB!!!
Andrzej Grupa
grudzień
23
www.zebyswiedzial.wsb.poznan.pl