Nieznane karty naszej historii

Transkrypt

Nieznane karty naszej historii
Nieznane karty naszej historii - major Feliks Jaworski
Obchodzimy kolejną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości,
a w niej święto Wojska Polskiego. Z tej okazji chciałbym czytelnikom
przybliżyć postać bohatera wojny z bolszewikami z 1920 roku, walczącego
m.in. o Skrzeszew, uchwycenie mostu na Bugu we Frankopolu i odcięcie
dywizjom sowieckim odwrotu. W serialu telewizyjnym ”Wojna i miłość” jest
fragment ukazujący działania tzw. "szwadronów śmierci”, do których
przyłączyli się młodzi ziemianie z kresowych majątków - brat i siostra – by
zemścić się na komisarzach za
oddziałem dowodził major Feliks
śmierć ojca i pohańbienie jego córki. Tym
Jaworski. Zanim znalazł się na Podlasiu
wsławił się walkami na Wołyniu, gdzie zdobywał pociągi z zaopatrzeniem Armii
Czerwonej, a nawet radiostacje, z których prowadził dezinformacyjne rozmowy.
Jak wiadomo już we wrześniu 1919 roku szyfry Armii Czerwonej zostały
złamane przez por. Jana Kowalewskiego z biura szyfrów WP i miało to
olbrzymie znaczenie w całej zwycięskiej wojnie polsko-bolszewickiej 1920
roku. Więcej o tej ciekawej sprawie w książce Grzegorza Nowika pt.
„Rozszyfrowano rewolucje”. Wyczyny bojowe majora Jaworskiego jako żywo
przypominają bohaterów sienkiewiczowskich powieści. Gdyby Sienkiewicz żył,
zapewne nasza literatura, a później i filmy, wzbogaciłyby się o fascynujące
dzieła ”ku pokrzepieniu serc”, z bohaterskim majorem w roli głównej. Kim
zatem był major Feliks Jaworski? Był wielkim patriotą i odważnym do
szaleństwa żołnierzem. Zofia Kossak–Szczucka w powieści „Pożoga” tak
opisuje majora… ”Miał w sobie jakąś charyzmę. Musiano go słuchać
i podporządkować się. Cechowała go niesamowita ambicja i dzika odwaga,
pogarda dla codziennej powszechnej etyki, a przede wszystkim tajemnicza siła
prowadzenia ludzi, wzbudzania w nich entuzjastycznego szału i fantastycznego
przywiązania. Siła ujarzmiająca. Kochał swych żołnierzy miłością dziką i czułą
zarazem. A żołnierze ubóstwiali go bez pamięci.” Zaś Zdzisław Niemen,
w artykule „Zagończycy”, tak go charakteryzuje: ”Na polu walk Jaworski jest
przykładem męstwa i nieustraszonej odwagi. Nie ma dlań prawie sytuacji,
w której by się cofnął. Nie ma ognia nieprzyjacielskiego, w który by nie skoczył.
W najstraszliwszym gwiździe kul wrażych idzie spokojnie rzucając słowa
komend, torując sobie drogę szablą, rewolwerem, ręcznym granatem. Żołnierz
zawsze go widzi w pierwszym szeregu.”
Doceniając te przymioty charakteru majora, Marszałek Piłsudski powierzył mu
zorganizowanie ochotniczej jazdy składającej się z trzech pułków Lubelskiego.
Wołyńskiego i Siedleckiego. Na Sztab Dywizji zwanej Ochotniczą Jazdą Majora
Jaworskiego wybrano Lublin. Biedna Ojczyzna mogła zapewnić ochotnikom
tylko broń i amunicję. Reszta, aby z ochotników zrobić bitnych żołnierzy,
zależała od talentów organizacyjnych i determinacji majora Jaworskiego. Czas
naglił. Bolszewicy stali pod Warszawą. Do ofensywy znad Wieprza, uważanej
przez historyków wojskowości za manewr strategiczny przesądzający losy
wojny 1920 roku, zdołano przeszkolić i wyposażyć tylko pięć szwadronów
Jazdy Ochotniczej. A mimo to Naczelny Wódz w rozkazie do generała Rydza –
Śmigłego ujawnił, że pod względem operacyjnym, bezpośrednio podlegać mu
będą: dowódca 3 armii frontu środkowego, gen .Władysław Sikorski; dowódca
4 armii oraz major Jaworski ze swą grupą Jazdy. Było to niebywałe wyróżnienie
dla majora Jaworskiego, potwierdzone bezpośrednimi rozkazami Naczelnego
Wodza. Marszałek kładł nacisk na działania, „aby były piorunujące”. Takie
właśnie były, bo wykonywał je major Feliks Jaworski ze swoimi ułanami.
W składzie 21 dywizji Piechoty Górskiej gen. Andrzeja Galicy, po sforsowaniu
rzeki Wieprz, toczy zwycięskie boje o Kock, Radzyń, Łuków i Siedlce. W kilka
dni od rozpoczęcia kontrofensywy, major Jaworski po zajęciu Mordów, wysyła
patrole w kierunku Drohiczyna i Sokołowa, od których dowiaduje się, że
w Sokołowie są znaczne siły bolszewickie - kilka baterii dział i liczne tabory.
Podejmuje decyzję odcięcia odwrotu przez Bug w okolicach Skrzeszewa
i Frankopola.Nie
mógł wziąć całej jazdy do szybkiego przemarszu
i błyskawicznego uderzenia. Ze wszystkich szwadronów wybrano ludzi
posiadających najmniej wyczerpane konie i utworzono szwadron zbiorowy
o liczebności 99 szabel. Na jego czele major Jaworski ruszył w kierunku
Frankopola. Brzegiem rzeki pod osłoną nocy grupa ułanów prowadzona przez
syna właściciela folwarku Frankopol - ułana Gościńskiego, zniosła rosyjską
obronę mostu otwierając drogę ułanom Jaworskiego, którzy wypadli na szosę od
strony Skrzeszewa, pomiędzy kolumnami wycofujących się dywizji rosyjskich
spod Warszawy. Powstało nieopisane zamieszanie i wkrótce panika ogarnęła
stłoczonych na przeprawie, niedoszłych zdobywców Warszawy, Berlina
i Paryża. Niespodziewany, gwałtowny atak kilkudziesięciu ułanów majora
Jaworskiego rozbił sowiecką dywizję, zdobył olbrzymie tabory, mnóstwo broni
palnej, ponad 40 dział i wziął do niewoli 400 jeńców. To niebywałe zwycięstwo
major Feliks Jaworski okupił śmiercią 12 ułanów, w tym syna właściciela
folwarku Frankopol – ułana Jana Gościńskiego. Na rozwidleniu dróg do Wirowa
i Skrzeszewa, w miejscu jego śmierci, postawiono pomnik poświęcony
żołnierzom Ochotniczej Jazdy majora Feliksa Jaworskiego, z której narodził się
22 Pułk Ułanów. W Kościele w Skrzeszewie wmurowano tablicę pamiątkową,
zaś na cmentarzu, w centralnej jego części, leży duży głaz z rzeźbą
przedstawiającą majora. W tle trzy metalowe lance-maszty zwieńczone
metalowymi proporcami w barwach pułkowych. Niedaleko od pomnika
w kierunku północno-wschodnim, usytuowana jest kwatera żołnierzy poległych
w 1920 roku. W Szkole Podstawowej w Skrzeszewie, na pierwszym piętrze,
wisi tablica upamiętniająca nadanie szkole w 1999 roku, zaszczytnego imienia
19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Zwycięstwo w bitwie o Skrzeszew Ochotniczej
Jazdy majora Jaworskiego, zmusiło dowództwo sowieckie do zmiany drogi
odwrotu trzem swoim dywizjom. Stało się to 19 sierpnia 1920 roku tu pod
Skrzeszewem i Frankopolem i ten wiekopomny dzień ustanowiony został
Dniem Święta 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Warto o tym pamiętać nie tylko
przy okazji rocznicowych obchodów i świąt kościelnych, ale także przy okazji
turystycznych wycieczek nad Bug, w okolice Wirowa, Rudnik i Frankopola.
Jakimi byłyby Drohiczyn,
Skrzeszew, Sokołów i inne nasze
miasta i wioski, gdyby nie tacy
bohaterowie
jak
major
Feliks
Jaworski i zebrani przez niego
z podlaskich dworów i zaścianków
-ułani ochotnicy.
Wacław Kruszewski