Artykuł w PDF TUTAJ
Transkrypt
Artykuł w PDF TUTAJ
charytatywnej. Mężczyzna, zgodnie ze swoją naturą, rzuca się raczej w wir obowiązków zawodowych, względnie skupia się na karierze spo łecznej lub politycznej. Może się też zdarzyć, że za sprawą jakiegoś gło du duchowego mężczyzna i kobieta zapragną budować swoją relację z Bogiem oddzielnie, poza wspólnotą małżeńską, a w pewnym sensie naw et wbrew swojemu m ałżeństwu. Jest to postawa radykalnie błęd na i bardzo złudna. Małżonkowie właśnie w małżeństwie, a nie wbrew niem u czy pomimo niego, powołani są do świętości, do budowania komunii z Bogiem. Również poprzez swoje m ałżeństwo powołani są do płodności - zarówno w sensie biologicznym, jak i w wymiarze ducho wym, apostolskim, charytatywnym, społecznym i każdym innym. Komentując pojawiające się w Rdz 3,16 pojęcie „pożądliwość", Jan Paweł II podkreśla, że na skutek grzechu pierworodnego mężczyzna i kobieta poznali stan perm anentnego „niezaspokojenia" w zjednocze niu cielesnym, poprzez które próbują oni bezskutecznie osiągnąć pełną osobową komunię. Wspólnota osób, jak zauważa Papież, „zagrożona [jest] niedosytem tej jedności i tego zjednoczenia, które nie przestaje pociągać mężczyzny i kobiety właśnie dlatego, że są osobami, odwiecz nie wezwanymi do bytowania w «komunii»"108. Przeszkodę na drodze do jedności stanowi właśnie owa nigdy niezaspokojona „pożądliwość", od której małżonkowie na próżno usiłują się uwolnić poprzez dom ina cję oraz podporządkowanie sobie drugiej osoby. Brak jedności „Słyszeliście, że powiedziano praojcom: «Nie będziesz cudzołożył* A Ja wam powiadam: Każdy, kto z pożądaniem patrzy na kobietę, już popełnił cudzołóstwo w sercu" (Mt 5,27-28). Ja n Paweł II poświęca szczególnie dużo miejsca tym w łaśnie sło wom Chrystusa z Kazania na górze109; kom entuje je bardzo szczegó 108 Katecheza z 18 VI 1980, § 5. 1OTJan Paweł II komentuje ten fragment w ramach 21 katechez, wygłoszony^'1 w dwóch fazach: w kw ietniu 1980 roku oraz począwszy od końca czerwca aż d<’ grudnia 1980 roku. łowo, ponieważ, jak mówi, „słowa te posiadają kluczowe znaczenie dla całej zawartej w nauce Chrystusa teologii ciała” 110. W Kazaniu na górze, podobnie jak w odpowiedzi udzielonej faryze uszom na pytanie o możliwość oddalenia żony, Chrystus mówi: „Nie tak było na początku". Zachęcając swoich rozmówców do spojrzenia na m ałżeństw o w świetle pierwotnego zamysłu Stwórcy, odwołuje się On do ludzkiego serca, w którym zachowało się coś z owej praw dy „początku". Dla faryzeuszy, których świadomość zdom inow ana była przez legalizm prawny, idea „cudzołóstwa w sercu" nie miała żad nego sensu. Zdradę m ałżeńską utożsam iali oni z aktem cielesnym: nie było tego aktu, nie było zdrady. Cała kazuistyka ksiąg starotestam en talnych zmierza ku legalistycznej interpretacji szóstego przykazania, ukazując cudzołóstwo jako fakt prawny, zew nętrznie uchwytny, nie zależny od tego, co dzieje się w sercu człowieka. Chrystus natom iast zwraca uwagę na akt wewnętrzny, który stanow i źródło i zasadę aktu zewnętrznego, i dlatego słusznie zostaje określony jako „cudzołóstwo w sercu". „«Cudzołóstwo w sercu», którego dopuszcza się mężczyzna, gdy «pożądliwie patrzy na kobietę», oznacza - jak m ówi Jan Paweł II - ściśle określony akt w ew nętrzny"111. To właśnie ów akt w ew nętrzny Jezus staw ia w centrum naszej uwagi, rzucając w ten sposób światło na to, co jest w sercu człowieka, co stanow i najgłębsze źródło jego grzechu112, i co - jako takie - uznać należy za ważniejsze od samego aktu zewnętrznego, jakkolwiek to w łaśnie ten ostatni podlega sank cjom praw nym . W idzimy zatem, że to, czego wym aga od człowieka Chrystus, zdecydowanie przekracza norm y prawa stanowionego: od wołując się do ludzkiego serca, wzywa On człowieka, aby ten odkrył w sobie echo, ślad pierw otnego praw a miłości i w ten sposób uśw ia domił sobie, jak dalece grzech narusza jego jedność z Bogiem. Je d nocześnie poprzez odwołanie się do ludzkiego serca Chrystus zwraca się do każdego z nas osobiście, każdego z nas zaprasza do stanięcia w prawdzie i dostrzeżenia tego, co w nas samych zostało dotknięte pożądliwością zrodzoną przez grzech. Papież podkreśla uniwersal| 1,0 Katecheza z 22 X 1980, § 1. I I ; 111 Katecheza z 23 IV 1980, § 3. .. zabójstwa, cudzołóstwa, ■ 112 Por. Mt 15,19-20: „Bo z serca wychodzą zte m yśli, zaD j ipc)7enie nie n ieczystości, kradzieże, fałszywe zeznania. To one plamią cz owi °bmytymi rękami nie plami człowieka... ność Chrystusowego wezwania: „Równocześnie jednak zwraca się Chrystus w tych słowach w sposób pośredni, niem niej zasadniczy do każdego człowieka «historycznego» Jest to w łaśnie ów «człowiek pożądliwością którego tajem nicę serca Chrystus zna (...)• Słowa Ka zania na górze pozwalają nam nawiązać kontakt z doświadczeniem w ew nętrznym tego człowieka, w każdym niejako punkcie długości i szerokości geograficznej, w różnych epokach i w różnych u w aru n kowaniach społecznych, kulturow ych czy cywilizacyjnych. Człowiek naszych czasów czuje się tą wypowiedzią Chrystusa nazw any po im ieniu nie mniej, jak człowiek „ówczesny", do którego Nauczy ciel w prost i bezpośrednio się zwracał. (...) Człowiek każdego czasu i miejsca czuje się tą wypowiedzią nazw any w sposób jak najbar dziej właściwy, konkretny i niepowtarzalny, skoro Chrystus odwołuje się do «serca» ludzkiego. W tym w łaśnie punkcie człowiek jest naj bardziej «niewymienialny» na jakiekolwiek uogólnienia. Kategorią «serca» nazw any jest każdy z osobna niejako bardziej jeszcze niż po imieniu. Jest dotknięty w tym, co o nim samym stanow i w sposób jedyny i niepowtarzalny. Jest określony w swoim człowieczeństwie «od w ew nątrz»"113. Ów brak jedności, będący tak w samym człowieku, jak i w rela cjach międzyludzkich, jednocześnie źródłem i następstw em grzechu, wyraża się zasadniczo na trzech płaszczyznach: 1. B ra k j e d n o ś c i m ię d z y s p o jr z e n ie m a s e rc e m Papież dogłębnie analizuje fenom en „pożądliwego spojrzenia", dostrzegając w nim przyczynę „zafałszowania" ludzkiego serca. Naj pierw pokazuje on, że w wypowiedzi Chrystusa chodzi konkretnie o „spojrzenie z pożądaniem ", nie zaś o m ęskie spojrzenie na kobietę jako takie, gdyż fakt, że w idok kobiety wzbudza pociąg w mężczyźnie (i odw rotnie), sam w sobie jest rzeczą dobrą, stanow iącą część pier wotnego planu Stwórcy. Ta fundam entalna „fascynacja" drugą płcią jest wpisana w sam ą strukturę naszego bytu i nie należy dopatrywać się w niej czegoś złego. Tymczasem w akcie „patrzenia z pożądaniem" dochodzi już do dobrowolnego poddania się pożądliwości. Jan Paweł II opisuje naturę tego aktu w następujący sposób: „«Pożądanie» jest jakby zawodem zgotowanym w sercu ludzkim tem u odwiecznem u w ezw aniu mężczyzny i kobiety, jakie zostało objawione w tajem ni cy stworzenia: wezwaniu do osobowej kom unii poprzez wzajem ny dar. (...) odwieczne wezwanie, (...) odwieczna poniekąd fascynacja wzajem na mężczyzny kobiecością kobiety, a kobiety męskością m ęż czyzny - jest wezw aniem poprzez ciało, nie jest natom iast pierw ot nie «pożądaniem» w znaczeniu takim , o jakim świadczą słowa z Mt 5,27-28. «Pożądanie» jako aktualizacja pożądliwości ciała (również, a naw et przede wszystkim w akcie czysto w ew nętrznym ) oznacza swego rodzaju «redukcję» tego, czym było - i merytorycznie nie prze staje być - owo wezwanie, owa w zajem na fascynacja"114. Kiedy spoglądam z pożądaniem , m oim celem jest „zawłaszczenie" drugiej osoby, podporządkow anie jej m oim zachciankom , zreduko w anie do rangi narzędzia, słowem „uprzedm iotow ienie". Tym sa mym moja postaw a staje w sprzeczności z oblubieńczym znaczeniem ciała, które jest znaczeniem daru i kom unii. Jedną z konsekwencji grzechu jest w łaśnie ta zm iana jakości spojrzenia na ciało drugiego człowieka, spojrzenia, które przestaje być wyrazem podziwu dla jego męskości czy kobiecości. Nie jest to już spojrzenie w czystości serca, które zaprasza do kom unii osób, lecz spojrzenie, które niesie w so bie groźbę „użycia" drugiego dla zaspokojenia własnej przyjemności. Tak więc grzech niejako zafałszowuje nasze spojrzenie, wprowadzając rozdźwięk między spojrzeniem a sercem, między w ew nętrznym w e zw aniem do kom unii osób a pokusą wykorzystania i „uprzedm ioto w ienia" drugiej osoby. 2. B r a k j e d n o ś c i m i ę d z y c i a ł e m a s e r c e m Zwróćmy uwagę, że mężczyzna, zdając sobie sprawę z tego, że patrzy na kobietę „z pożądaniem ", jest skłonny raczej oskarżać swo je ciało niż szukać źródeł tej postaw y w stanie swojego serca. Takie oskarżanie własnego ciała oraz traktow anie go jako pewnej zew nętrz nej, „obcej" wręcz rzeczywistości, nad którą nie m a się kontroli, jest czymś charakterystycznym dla męskiej psychiki. Ciało jest więc po strzegane jako źródło grzechu, jako „wróg", z którym należy walczyć lub od którego trzeba się uwolnić. Często potwierdzenia słuszności takiej postaw y upatruje się w słowach świętego Pawła, skądinąd in terpretow anych całkiem opacznie: „Któż m nie wyrwie z ciała podleg łego tej śmierci?" (Rz 7,24)115. Oskarżanie ciała jako źródła zła swoje źródła m a w tradycji m anichejskiej, wywodzącej się z dualizm u m azdejskiego116. M anicheizm uważa m aterię za źródło zła i w konsekwencji potępia wszystko, co związane z cielesnością, w szczególności zaś seks, jako że poprzez prokreację przedłuża się stan „uwięzienia" dusz w m aterii. Ja n Paweł II stwierdza jasno i stanowczo, że słów Chrystusa z Kazania na górze nie można rozpatrywać w świetle poglądów m anichejskich: „W łaści wa interpretacja słów Chrystusa z Mt 5,27-28, jak również owa praxis, w której urzeczywistni się autentyczny etos Kazania na górze, m uszą być całkowicie wolne od m yślenia m anichejskiego oraz postaw y m anichejskiej. Konsekwencją tej ostatniej m usiałoby być jakieś - jeśli nie realne, to w każdym razie intencjonalne - «unicestwienie» ciała, zaprzeczenie w artości ludzkiej płci, męskości i kobiecości człowie ka, a w najlepszym razie ich «tolerowanie» w granicach «potrzeby» wynikającej z konieczności prokreacji. N atom iast właściwe dla eto su chrześcijańskiego na gruncie słów Chrystusa z Kazania na górze jest takie przetw arzanie świadomości i postaw człowieka - zarówno mężczyzny, jak i kobiety - dzięki którem u w pełni ujaw ni się i urze czywistni ta wartość, jaką ciało i płeć m a w pierw otnym zam ierzeniu Stwórcy, służąc «komunii osób», która jest najgłębszym tworzywem etyki i kultury ludzkości. O ile dla m entalności m anichejskiej cia ło i płeć jest poniekąd «antywartością», o tyle dla chrześcijaństwa jest ono zawsze «niedość-wartością»"117. Konkluzja Papieża jest je d noznaczna: „M anichejski sposób rozum ienia i w artościowania ciała 115 Te słowa świętego Pawła należy odczytywać w szerszym kontekście: „Do strzegam w sobie inne prawo - przeciwstawiające się prawu mojego um ysłu i pod dające m nie w niew olę prawa podyktowanego przez grzech, który w e m nie prze bywa. Jestem nieszczęśliwym człowiekiem! Któż m nie wyrwie z ciała podległego tej śmierci?" (Rz 7,23-24). 116 Mazdaizm był religią staroirańską, której podstawę stanowił kult najwyższe go z bóstw Ahura-Mazdy, boga dobra i światła, walczącego z Angra-Mainju, bogiem zła i ciem ności. W drugiej połowie drugiego tysiąclecia przed Chrystusem religia ta została zreformowana przez Zaratustrę [przyp. tłum], 117 Katecheza z 22 X 1980, § 3. im i płci człowieka jest zasadniczo obcy Ewangelii, jest niezgodny z w łaś ciwym sensem tych słów z Kazania na górze, jakie wypowiedział C hrystus"118. W rzeczywistości wszystko decyduje się w sercu człowieka, bo wiem to w łaśnie ludzkie serce, a nie ludzkie ciało, zostało skażone grzechem. Jeżeli odnosim y wrażenie, że nasze ciało „buntuje się" przeciwko nam , to tylko dlatego, że nasze serce utraciło swoją pier w otną „prawość". 3. Br a k j e d n o ś c i m i ę d z y o s o b a m i Jedność między m ałżonkam i zostaje naruszona wówczas, gdy przestają oni być dla siebie naw zajem darem , gdy jedno z nich spro wadza drugie do rangi przedm iotu. Istnieje taki sposób patrzenia na drugiego człowieka, który prze mienia jego w łasne spojrzenie. Osoba będąca przedm iotem pożądania sama również może ulec pożądliwości. W łaśnie dlatego Jan Paweł II przedstawia dwie możliwe interpretacje słów Chrystusa z Mt 5,27-28: nie tylko „już popełnił cudzołóstwo w sercu", ale także „już ją skłonił do cudzołóstwa w sercu". Istotnie mężczyzna, który patrzy na kobietę „z pożądaniem ", a więc nie z zam iarem obdarow ania jej sobą, lecz z chęcią jej wykorzystania, prowokuje ją niejako do takiego samego spojrzenia, wzbudza w niej pożądliwość i w konsekwencji „skłania ją do cudzołóstwa w sercu". Sprowadzenie kobiety do roli przedm iotu może się przejawiać w traktow aniu jej jako narzędzia prokreacji. Skądinąd to samo można uczynić z mężczyzną: coraz częściej spotyka się obecnie kobiety, które decydują się urodzić i wychować dziecko poza związkiem m ałżeń skim; kobiety, dla których akt seksualny stanow i jedynie konieczny środek do samorealizacji, wymagającej - w ich odczuciu - posiadania dziecka. Inną postacią „uprzedm iotow ienia" kobiety może być trak tow anie jej jako źródła rozkoszy fizycznej. Często zam iast dostrzegać w m ałżeństw ie uprzyw ilejow aną przestrzeń wzajem nego daru osób, widzi się w nim jedynie sposób łączenia przyjemności i prokreacji. Tymczasem, jak podkreśla Ja n Paweł II, rozwiązanie problem u etosu, etyki m ałżeństw a nie polega bynajm niej na „uspraw iedliw ianiu" przyjemności seksualnej koniecznością prokreacji. Ostatecznie poprzez tę dogłębną analizę ludzkiego spojrzenia Jan Paweł II chce nam uświadomić, że to właśnie sposób, w jaki patrzymy na drugą osobę, decyduje o tym, czy popełniamy „cudzołóstwo w sercu", niezależnie od tego, czy za naszym spojrzeniem idzie jakiś czyn, czy nie. Z tego też powodu Papież nie zawahał się powiedzieć, co na ogół błędnie interpretowano, że cudzołóstwo można popełnić także z własną żoną, jako że wyraża się ono nie tylko w akcie zewnętrznym, ale najpierw i przede wszystkim dokonuje się właśnie w naszym spojrzeniu na drugą osobę, a dokładniej w intencji, jaka za tym spojrzeniem stoi. „Cudzołó stwo «w sercu» dokonuje się nie przez to tylko, że [mężczyzna] w taki sposób «patrzy» na kobietę, która nie jest jego żoną, ale przez to, że w taki właśnie sposób patrzy po prostu na kobietę. Jeżeli by w ten sposób pa trzył na kobietę, która jest jego własną żoną, również dopuszczałby się cudzołóstwa «w sercu». (...) Mężczyzna, który «patrzy» w taki sposób, jak to czytamy w Mt 5,27-28, «posługuje się» kobietą, jej kobiecością, dla zaspokojenia własnego «popędu». Chociaż nie czyni tego w sposób zewnętrzny, już wewnętrznie przyjął taką postawę, wewnętrznie o niej zdecydował w odniesieniu do określonej kobiety. I na tym właśnie pole ga cudzołóstwo «w sercu». Takiego cudzołóstwa «w sercu» może dopuś cić się mężczyzna również w stosunku do własnej żony, jeśli traktuje ją tylko jako przedmiot służący do zaspokojenia popędu"119. Rodzaj spojrzenia, o którym tu mowa, „instrum entalizuje" d ru gą osobę, czyniąc z niej przedm iot, narzędzie. Zarówno mąż może patrzeć w taki sposób na swoją żonę, jak i żona na męża. Istota cudzołóstwa nie polega na współżyciu z cudzą żoną czy też z kobietą niezam ężną. Ja n Paweł II słusznie zauważa, że Chrystus nie mówi: „ten kto z pożądaniem patrzy na cudzą żonę" lub „...na kobietę, która nie jest jego żoną". W Ewangelii napisane jest wyraźnie: „Każdy, kto z pożądaniem patrzy na kobietę"120. Podstaw ą jest więc tutaj owa „pożądliwość spojrzenia". W każdym przypadku istotę cudzołóstwa stanow i zanegow anie oblubieńczego znaczenia ciała, które przestaje służyć kom unii osób i staje się narzędziem egoistycznej przyjemności. 119 Katecheza z 8 X 1980, § 2, 3. 120 Por. Katecheza z 23 IV 1980, § 4. Słowa Chrystusa z M t 5,27-28 należy zatem odczytywać jako w ezw a nie do radykalnego przekroczenia legalistycznego spojrzenia na sek sualność w celu przyjęcia prawdziwej miary, jaką stanow i czystość serca, a więc postaw a wew nętrznej niew inności małżonków. W Kazaniu na górze Chrystus zaprasza nas do ponownego odkry cia najgłębszej prawdy o nas samych, prawdy od samego początku wpisanej w Boży plan co do człowieka - istoty powołanej do komunii. Dla człowieka „historycznego", grzesznego, w arunkiem takiego od krycia jest przyjęcie postawy wewnętrznej niewinności, która wymaga oczyszczenia ludzkiego serca. Jest to możliwe dzięki łasce odkupienia dokonanego przez Chrystusa. „W Kazaniu na górze Chrystus nie wzy wa człowieka do powrotu w stan pierwotnej niewinności, gdyż stan ten ludzkość pozostawiła za sobą - ale wzywa go do odnajdywania na gruncie odwiecznych i poniekąd niezniszczalnych znaczeń tego, co «ludzkie», żywych kształtów «nowego człowieka». W ten sposób - konkluduje Jan Paweł II - nawiązuje się łączność, więcej, nawiązuje się ciągłość pomiędzy «początkiem» a perspektywą odkupienia"121. Miłość silniejsza niż śmierć Jak Pieśń nad Pieśniami daje nam pewne wyobrażenie o tym, jak mogła wyglądać kom unia małżonków w pierwotnej czystości wzajem nego daru, tak historia Tobiasza i Sary, zapisana w Księdze Tobiasza, pokazuje, jak postawa czystości serca może - dzięki łasce Bożej - uczy nić miłość małżonków „silniejszą od śmierci". Opowieść ta przywraca nadzieję człowiekowi „historycznemu", podlegającemu władzy pożąd liwości, uświadamiając mu, że ostatecznie Boża łaska triumfuje nad grzechem i śmiercią. W tym sensie m ałżeństwo Tobiasza i Sary stanowi antycypację odkupienia ciała dokonanego przez Chrystusa. Przypomnijmy tę opowieść. Anioł Rafał, który jeszcze nie ujaw nił swej prawdziwej natury, prowadzi Tobiasza do dom u Raguela. Jedyna córka Raguela, Sara, już siedm iokrotnie wychodziła za mąż, jednak za każdym razem w noc poślubną, jeszcze przed skonsum o w aniem m ałżeństw a, jej m ąż - za sprawą złego ducha Asmodeusza 121 Katecheza z 3 XII 1980, § 4. niespodziewanie um ierał. Anioł radzi Tobiaszowi poprosić o rękę Sary. W myśl Prawa Mojżeszowego jest on, ze względu na pokrew ieństwo, jedynym , którem u Raguel może dać Sarę za żonę. Ojciec dziewczy ny uczciwie opowiada Tobiaszowi, co przydarzyło się poprzednim siedmiu mężom Sary... Ten jednak żąda szybkiej odpowiedzi. Raguel godzi się na m ałżeństw o Sary i Tobiasza, ale jeszcze w trakcie cere m onii zaślubin każe sługom wykopać grób, tak na wszelki wypadek... Tobiasz zostaje odprowadzony do sypialni Sary, gdzie, za radą anioła Rafała, odpraw ia rytuał, który odpędza złego ducha Asmodeusza. Następnie nowożeńcy zostają sami. Tobiasz prosi Sarę, by ta w sta ła i wraz z nim prosiła Boga o miłosierdzie. Po wspólnej m odlitwie oboje kładą się do łóżka i reszta nocy poślubnej przebiega pomyślnie! Raguel każe sługom zasypać grób... Dlaczego Tobiasz uniknął śmierci? Jak pokazuje Ja n Paweł II, odpowiedzi należy szukać w m odlitw ie nowożeńców. Podobnie jak fragm enty z Pieśni nad Pieśniami, również ta m odlitw a bywa często wybierana jako czytanie podczas Mszy ślubnych. „Bądź błogosławiony, Boże ojców naszych, i niech będzie błogo sławione Imię Twoje we wszystkich pokoleniach na wieki! Niech Cię uwielbiają niebiosa i wszelkie stworzenia przez wszystkie wieki. Tyś stworzył Adama i dał mu Ewę za małżonkę jako pomoc i wsparcie, i z nich obojga zrodził się rodzaj ludzki. Tyś to rzekł: Niedobrze jest być człowiekowi samemu, uczyńmy mu pomoc podobną jemu. Teraz zaś, o Panie [Ty wiesz], że nie dla swawoli, ale ożywiony prawdziwym uczuciem biorę moją siostrę za żonę. Spraw, by na mnie i na nią spły nęło miłosierdzie i byśmy razem dożyli późnej starości. Powiedzieli razem: Amen, amen..." (Tb 8,5-8). Tobiasz i Sara odwołują się do „początku", niejako przypom ina jąc Bogu Jego pierw otny zamysł co do mężczyzny i kobiety. To nie z pożądliwości, lecz dla wypełnienia ich wspólnego powołania oraz ku chwale Boga Tobiasz pragnie zjednoczyć się z Sarą. Poprzez swo ją m odlitw ę nowożeńcy wpisują się jakby w pierw otną logikę daru i dlatego unikają śmierci. W Pieśni nad Pieśniami czytamy o „m iło ści potężnej jak śmierć" (por. Pnp 8,6); również m odlitw a Tobiasza wyraża wiarę w to, że miłość zrodzona w czystości serca potrafi zwy ciężyć naw et śmierć. M odlitwa ta daje świadectwo mocy płynącej 1A * z laski sakram entu małżeńskiego, dzięki której mężczyzna i kobieta mogą zwalczyć zgubne następstw a grzechu w swoich sercach. Jak mówi Jan Paweł II, „m odlitw a Tobiasza, która m a przede wszystkim charakter uwielbienia i dziękczynienia, a potem staje się m odlitw ą błagalną, sprowadza «mowę ciała» na grunt zasadniczych tem a tów teologii ciała. (...) M ożna powiedzieć, że w tej postaci [mowa ciała] staje się m ową liturgii. Tobiasz i Sara przem awiają językiem szafarzy sakram entu, świadomych tego, że w przymierzu m ałżeń skim mężczyzny i kobiety w łaśnie poprzez «mowę ciała» wyraża się i urzeczywistnia Tajemnica, która ma swoje źródło w Bogu samym. Ich zaś m ałżeńskie przymierze jest wszakże obrazem - i najpierw ot niejszym sakram entem Przymierza Boga z człowiekiem, z rodzajem ludzkim - tego Przymierza, które ma swój początek w Odwiecznej M iłości"122. Jak każdy sakram ent, m ałżeństw o jest znakiem Przy mierza Boga z człowiekiem, ale jednocześnie, w świetle pierw otne go zamysłu Stwórcy, m ałżeńska jedność mężczyzny i kobiety jawi się jako sakram ent najpierwotniejszy, najgłębiej w pisany w ludzką naturę i najwspanialszy. „Oblubieńcy z Pieśni nad Pieśniami - pod sum ow uje Papież - w gorących słowach wyznają wzajem nie swoją ludzką miłość. Nowożeńcy z Księgi Tobiasza proszą Boga o to, ażeby mogli sprostać miłości. Jedno i drugie znajduje swoje miejsce w tym, co stanow i sakram entalny znak m ałżeństw a. Jedno i drugie m a swój udział w kształtow aniu się tego znaku. M ożna powiedzieć, że poprzez jedno i drugie «mowa ciała» - odczytywana zarówno w «podmiotowym» wym iarze prawdy ludzkich serc, jak też w «przedmiotowym» wym iarze praw dy istnienia we wspólnocie (in communione) - staje się językiem liturgii. M odlitwa nowożeńców z Księgi Tobiasza zdaje się świadczyć o tym z pewnością inaczej niż Pieśń nad Pieśniami - i z pewnością też w sposób głęboko przejm ujący"123. „Mowa ciała" staje się językiem liturgii. To w łaśnie dokonuje się w sakram encie m ałżeństw a, którego celebracja nie kończy się bynaj mniej w m omencie, gdy nowożeńcy wychodzą z kościoła. Celebracja m ałżeństw a dopełnia się dopiero w sypialni, w „mowie ciała" kobiety i mężczyzny, która w pełni wyraża istotę tego sakram entu. 122 Katecheza z 27 VI 1984, § 4. 123 Tamże, § 5.