Pobierz plik

Transkrypt

Pobierz plik
WYZNANIA EUROPATY II
Europata
Demokracja oświecona?
264
Zgodnie z powszechną mądrością Zachodu, wszyscy kochają demokrację,
a nawet jeśli jeszcze jej nie kochają, to ją pokochają, gdy się im ją przybliży. Nikt
jednak nie kocha demokracji bardziej niż „prawdziwi Europejczycy”, czyli osobnicy często spotykani w instytucjach i agencjach europejskich, a także w pozostających w ścisłych kontaktach z nimi (na przykład finansowych) organizacjach
pozarządowych. „Prawdziwi Europejczycy”, czy to politycy, czy urzędnicy, czy
też lobbyści-aktywiści, przekonani są o tym, że przez swoje wysiłki na rzecz budowy Europy wolnej od seksizmu, rasizmu, tradycjonalizmu, katolicyzmu, niechcianych ciąż i CO­2 są najbardziej klarownymi demokratami na świecie.
Aby dać temu dowód, napisali tak zwaną Konstytucję europejską. Niestety,
ciemny lud ją odrzucił, więc przyjęli ją w wersji soft, czyli w postaci Traktatu
lizbońskiego. W tymże Traktacie, przyjętym wszędzie bez referendów i z niemal
przymusem wyciśniętą akceptacją Irlandczyków, którzy jako jedyni mieli okazję się wypowiedzieć na ten temat, demokracja odmieniana jest przez wszystkie przypadki. Przyznano potężną rolę Parlamentowi Europejskiemu, którego
demokratyczne umocowanie jest dosyć wątpliwe, ale jednak jakieś jest. Ale to
wszystko, jak się okazuje, za mało…
Mądre głowy mówią, że demokracja reprezentacyjna, nie mówiąc już o bezpośredniej („A macie, za odrzucenie naszej wspaniałej Konstytucji!”) się nie
sprawdza. Teraz czas na coś nowego, co nazywa się „demokracją partycypacyjną”. Polegać ma ona mniej więcej na uczestnictwie w procesie decyzyjnym
„przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego” w postaci organizacji pozarządowych. W tym celu przy PE ma powstać tak zwana Agora, która ma umożliwić wymianę poglądów z tymi organizacjami. Oczywiście, z formalnego punktu
widzenia będą to tylko konsultacje, ale będą one stanowić wygodny sposób
przepychania jedynie słusznych poglądów.
Dlaczego takie zagrożenie istnieje? Po pierwsze, „przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego” to głównie lobbyści, którzy niewiele mają wspólnego z poglądami większości społeczeństwa. Na przykład Greenpeace nie może
uchodzić za organizację reprezentującą ludzi, którzy chcieliby czystszego środowiska, których jest zapewne jakieś 99% populacji, a jedynie co najwyżej kilkuprocentową grupę ludzi przekonanych, że człowiek jest największym szkodnikiem
dla Ziemi. Mniej więcej tylu jest też homoseksualistów, ale nawet ta skromna
populacja nie jest w całości reprezentowana przez organizację ILGA, gdyż jest
wielu homoseksualistów niezbyt dumnych ze swej sytuacji. Stopień reprezentatywności tych organizacji jest zatem niezmiernie wątpliwy, no ale czasy demokracji reprezentatywnej się już przecież skończyły…
Po drugie, wiele z tych organizacji finansowanych jest z pieniędzy UE, tak
więc robią to, czego oczekuje od nich pozostająca przy władzy większość. Organizacje te są jedynie ekspozyturą frakcji, która trzęsie Unią. Biorąc to pod uwagę, włączanie ich do procesu decyzyjnego jest − jak zauważył jeden z trzeźwiej
myślących eurodeputowanych − jak urzędowanie w gabinecie luster, w którym
wszyscy przytakują.
Demokrację określa się popularnie jako rządy ludu, przez lud i dla ludu. Jak
się okazuje, ten ostatni człon zaczyna zyskiwać na znaczeniu kosztem dwóch poprzednich, gdyż lud po raz kolejny okazuje się za głupi. Czyżby UE zamierzała dowieść, że monarchia oświecona to ostatecznie nie był taki znowu zły pomysł?
Oj, bieda będzie z tą biedą!
Parlament Europejski, jak wszyscy wiemy, jest po to, aby żyło się lepiej,
wszystkim. A że póki co wszystkim się dobrze nie żyje, to cały czas ma co robić.
Jego ulubionym zajęciem jest włączanie wykluczonych. Wykluczeni to ci, którzy
w patriarchalnym i konserwatywnym społeczeństwie (to taki typ społeczeństwa, który istniał przed nastaniem ery UE, odpowiedzialny za wszelkie zło, od
faszyzmu, przez bicie kobiet, niedopuszczanie aborcji i małżeństw homoseksualnych, aż po globalne ocieplenie i PCV) mieli się gorzej, za co teraz mają się
mieć lepiej.
Włączenie wygląda różnie. Jedni włączani są bezpośrednio, na przykład
homoseksualiści. Wystarczy pochodzić na spotkania dotyczące „społeczności
Wystarczy pochodzić na spotkania dotyczące „społeczności LGTB”, żeby się zorientować, że mówcy przemawiają prawie wyłącznie w swoim własnym interesie.
LGTB”, żeby się zorientować, że mówcy przemawiają prawie wyłącznie w swoim własnym interesie. Innych włącza się w sposób pośredni − nie uświadczy się
ich na korytarzach, chyba że przyjadą na wycieczkę, ale za to często się o nich
mówi w produkowanych tu dokumentach. Chodzi oczywiście o biednych.
A tych w Europie jest niemało, prawie 100 milionów! Oczywiście, jeżeli ktoś wychylił kiedyś nosa poza tak zwany świat Zachodu i zobaczył warunki życia, dajmy na
to na Bliskim Wschodzie, może być zdziwiony, że w samej Europie bieda jest wciąż
tak wielkim problemem. Oczywiście definicja biedy w Europie jest inna. Za biednego uznawany jest ten, kto spełnia trzy z dziewięciu warunków, a wśród nich jest na
przykład brak własnego samochodu, zaległości w spłacaniu kredytu hipotecznego
czy brak możliwości spędzenia tygodnia wakacji poza miejscem zamieszkania. Myślę,
że większość z nas, myśląc o ludziach biednych, intuicyjnie stosuje inne kryteria.
Mroczne wyziewy
265
Niezależnie jednak od definicji biedy, Parlament postanowił z nią walczyć.
Ach, co to była za walka! Sprawozdawczyni (portugalska komunistka) uznała, że w ciągu najbliższych lat należy wyciągnąć z biedy 20 milionów osób. Co
bardziej wrażliwe na wykluczenie grupy nie chciały być jednak gorsze i zaczęły
tę stawkę podbijać, proponując więcej. Och, daliśmy tej biedzie popalić! Teraz
kilkadziesiąt milionów Europejczyków będzie musiało kupić samochód albo pojechać na tydzień w Bieszczady czy podobne miejsce. No i żeby im tylko nie
przyszło do głowy zalegać ze spłatą kredytu!
Aby im w tym pomóc, przewidziano wiele środków do walki z biedą, wszystkie z repertuaru socjalistycznego. A że to kosztuje? Co tam, przecież pieniądze
mamy! Ale skąd mamy?
Hm, no mamy z budżetu. Myślę, że na tym zatrzymuje się myślenie dużej części
posłów i ich doradców z grup lewicowych. Trudno im się jednak dziwić − spędzają
większość dnia w budynku instytucji, która nie tylko ich hojnie wynagradza, ale także dopłaca do wielu rzeczy. Raczej nie zastanawiają się, skąd się biorą na to pieniądze. Bo skoro tak łatwo przychodzą, to po co?
Ostatecznie jest to też odpowiedź na pytanie, dlaczego włączanie biednych odbywa się tylko za pomocą metody pośredniej. Gdyby było inaczej, przestaliby być
biedni. I po co komu wtedy byłby ten Parlament Europejski?
266
MROCZNE WYZIEWY
CZYLI CELEBRA
POSTPOLITYCZNEGO DYSKURSU
FUNERALNEJ APOTEOZY
Z Małgorzatą
Kolasińską-Macher rozmawia Staś
Zewsiwarszawa
Co dalej?
Nasz tajemniczy Europata nie przestaje
przesyłać nam korespondencji z Brukseli.
Ostatnio pisał o zwierzętach, gejach i Służbie Działań Zewnętrznych. O ile nie zostanie
zdemaskowany, kolejny odcinek w następnej
tece „Pressji”.
W
zderealizowanej rzeczywistości
szantażu upiorów przeszłości
opierająca się egzorcyzmowaniu Tanatosa sfera Wykluczonego napotyka
zbanalizowane bariery artykulacji indywidualnego kodu” – mówi w wywiadzie ze Stasiem
Zewsiwarszawa Małgorzata Kolasińska-Macher, poetka, eseistka, felietonistka, pisarka,
dramaturg, tłumaczka, socjolożka, dziennikarka, fotograf, krytyk sztuki, krytyk literacki,
profesorka nauk społecznych, malarka, rzeźbiarka, redaktorka, korektorka, performerka,
reżyserka, scenarzystka, eseistka, felietonistka, poetka, pisarka, artystka, wykładowczyni
Collegium Civitas, krytyk muzyczny, dyskutantka panelantka, podróżniczka, wędrowniczka,
psychoanalityk, psycholożka, filozofka, etyk,
patyk, klancyk, francyk, francuzolog, ekolożka,
działaczka ruchu feministycznego, organizatorka ruchu ulicznego, aktywistka, poetka, eseistka, felietonistka, pisarka, laureatka nagród
im. Kupczyńskiego, Topolewskiej, Raczyńskich,
Ostawy-Ostawieckiego, Kupisza, Kuposza, Kupesza, stypendystka programów naukowych
prowadzonych przez fundacje Małachowskiego, Madalińskiego, Odyńca, Wiktorskiej, Dolnej, Narutowicza, Narbutta, Dworzec Wileński,
Metro Wierzbno, performerka, reżyserka, scenarzystka, ta od świateł, montażystka, drugi
asystent reżysera, absolwentka Wydziałów
Anglistyki, Iberystyki, Italianistyki, Historii, Archeologii, Polonistyki, Stosunków Międzynarodowych, Prawa, Lewa, Teologii, Teozofii,
taoistka, tarocistka, jasnowidzka, prząśniczka,
radiolożka i radiograf, drugi pilot, eseistka, felietonistka, tłumaczka, artystka-performerka
Mroczne wyziewy
267