Parafia św. Stanisława Kostki w St. Louis, Mo

Transkrypt

Parafia św. Stanisława Kostki w St. Louis, Mo
arafia św. Stanisława Kostki w St. Louis, Mo.
P
Historya Polska w Ameryce, X. Wacław Kruszka, Tom XI,
Milwaukee, WI, 1907, p. 120-126.
(założona w r. 1878)
Zwiedzając w r. 1896 St Lous, byłem zdziwiony ogromem świątyni polskiej, wielkością szkoły,
wspaniałością plebanii i innych zabudowań parafialnych tamtejszej Polonii. A początki tej wielkiej
parafii były bardzo małe, jak nasienie. Nasienie, z którego to wielkie drzewo wyrosło, rzucone
było w r. 1878.
Polacy ciągle ze wszystkich stron starego kraju do Ameryki przybywający i rozproszeni po
całych Stanach Zjednoczonych, już na kilka lat przed r. 1878 w niewielkiej liczbie znajdowali się
w mieście St. Louis. (Na spisie „stałych kolonii" z r. 1875 widnieje i St. Louis). A nie mając blisko
polskiego kapłana, uczęszczali do kościołów niemieckich i irlandzkich. Tu mszy św. wysłuchali,
pomodlili się, ale nauk głoszonych nie rozumieli. A największy kłopot mieli z odprawieniem św.
spowiedzi. Lecz Ojciec Niebieski, który pamięta o każdej ptaszynie i robaczku, nie opuścił ich
ze swej opieki, nastręczył im bowiem kapłana z Towarzystwa Jezusowego, ks. Matouszaka, z
Washingtonu, Missouri, który raz ich poznawszy, potem już kilka razy w roku przyjeżdżał do St.
Louis utwierdzać w wierze św. i łączyć sakramentem małżeństwa.
Aż pod koniec r. 1878 w grudniu, przybył do St. Louis z Nowego Poznania, z Nebraski, ks. Antoni
Klawiter — niestety dziś odpadły. Ten u niemieckiego proboszcza parafii św. Józefa dowiedziawszy się o smutnym położeniu Polaków, ogłosił dla nich misję. Lotem błyskawicy rozeszła się ta
błoga wieść po wszystkich Polakach rozpierzchłych po tym wielkim, bo kilkanaście mil rozległem
mieście, i w oznaczonym dniu zgromadziło się na misję w dolnym kościele św. Józefa, gdzie ks.
Klawiter przez trzy dni kazania prawił. Głodny słowa Bożego lud każdy jego wyraz połykał chciwie. Ks. Klawiter, widząc Polaków sporą gromadkę, zaproponował im założenie własnej parafii,
na co też chętnie przystali. Rozpoczęto tedy zbierać podpisy rodzin i dobrowolne ofiary. Lecz jak
mozolna była ta praca! Po 2 tygodniach wędrówki po całym tak rozległem mieście, zapisano 37
członków, a do kasy zebrano 33 dolary. Na przyszłość zaś, jako na stały fundusz parafialny, trzy
rodziny obiecały płacić miesięcznie po $1, inne po pół, a niektóre tylko po 25 centów.
Pomimo to wystosowano prośbę do arcybiskupa Kenricka o pozwolenie założenia parafii
polskiej, na co arcybiskup zezwolił. Nabożeństwo odprawiało się tymczasowo tam gdzie pierwsza
1
misja była, to jest w dolnym kościele niemieckim, św. Józefa. Po 2 atoli tygodniach wypowiedziano im to miejsce, z powodu, że polski śpiew przeszkadzał w górnym kościele. Wtedy Polacy
znaleźli przytułek w kościele irlandzkim, św. Wawrzyńca, na 14 ulicy. Zmartwieni tułactwem, tym
prędzej pragnęli mieć swój kościół, którego jednak o własnych siłach po¬budować nie mogli.
Udali się tedy z prośba do wikariusza generalnego, o pozwolenie kolekty po mieście na kościół
polski. Pozwolenie uzyskali, i książkę kolekty wręczono ks. Klawiterowi. Zaledwie 4 tygodnie
uczęszczali do kościoła św. Wawrzyńca, a już okazało się, że i tam są przeszkodą i wyznaczono
im miejsce w szkole naprzeciwko kościoła. Tu trzeba było sprawić ołtarz, lichtarze, świece itd.
a nadto po każdym nabożeństwie, ołtarz musiał być rozebrany i wszystko pakowane, co także
robiło ambaras.
W tym czasie trzódka Polaków w St. Louis powiększyła się. Przybyło mianowicie kilka rodzin z
Brazylii. Było ich więcej, ale w Stanie Louisiana (nad zatoką meksykańską) zarazili się żółtą febrą,
przeto wielu z nich pomarło, a niektórzy padli w drodze ze znużenia i nędzy. Reszta, jaka do St.
Louis przybyła, była wycieńczona i bez środków, lecz parafia powiększyła się nimi.
Z powodu niedogodności i miejsca szczupłego w owej szkole, wystarali się Polacy o inne
miejsce w szkole św. Patryka, na 7 ulicy, gdzie im było wolno nie tylko nabożeństwo odprawiać,
ale i szkołę utrzymywać. Przeto kilkunastu chłopców sam ks. proboszcz uczył. W czerwcu (r.
1879) urządzono w „Union" parku pierwszy piknik na dochód kościoła, w czym im dopomagali
pobratymcy Czesi. Z pikniku czystego dochodu było $300, który to fundusik był prawie początkiem do budowy kościoła, „a lękając się znowu go stracić, złożyliśmy w ręce ks. generalnego
wikaryusza".
W owym czasie (r.1879) ks. Klawiter opuścił St. Louis, a na jego miejsce przybył franciszkanin
ks. Sebastyan Cebula, O. F. M. Miejsce do nabożeństwa okazało się znowu niedogodne, więc
znowu przeprowadzono się do szkoły św. Patryka, ale teraz już do suteryny. Miejsce to nie było
jeszcze wykończone, więc własnym kosztem musieli je Polacy doprowadzić do stanu odpowiedniego przeznaczenia, na co (posłużyły owe $300 na pikniku zebrane. Tu w tej podziemnej
katakumibie, w której jednakże pieśni polskie z serca płynące rozlegały się, odprawił (23 maja
1880 r.) prymicye młody lewita, ks. Urban Stanowski, O. F. M. późniejszy proboszcz tej parafii
Ks. Seb. Cebula, O. F. M. postępował wolno, ale pewnym krokiem naprzód. W r. 1881 urządzono fantową loterię (fair) na dochód kościoła, z którego zebrano znowu $300. Dalej ks. Cebula,
gorliwie zbierając ofiary na kościół, wybrał komitet budowniczy, założył Towarzystwo wzajemnej
pomocy pod wezwaniem św. Stanisława Kostki. Kupił plac pod kościół za $4,864 i zaraz przystąpił
do jego budowy. Dnia 16 lipca 1881 poświęcono kamień węgielny, a na jesień tegoż roku, 12
listopada, nowy kościół polski uroczyście zastał poświęcony. Kościół to murowany, długi 110 stóp,
szeroki 45; górne jego piętro tylko przeznaczone było na właściwy kościół, a dolne na szkołę,
gdzie później uczyło się 450 dzieci polskich, których nauką zajmowało się 5 Sióstr z III Zakonu
św. Franciszka i jeden nauczyciel.
Zaledwie ks. Cebula kościół wystawił, przybył na jego miejsce inny, również gorliwy i wzorowy
kapłan, ks. Leon Brandys, O. F. M. Ten urządził szkołę, zorganizował Towarzystwa wzajemnej
2
pomocy, przyozdobił i upiększył kościół, dokupił więcej placu przy kościele, założył czytelnię
parafialną. Lecz w r. 1885 został przeniesiony do Radomia w Illinois (umarł tam w kwiecie wieku,
dnia 5 maja r. 1887), a następcą jego w St. Louis został ks. Urban Stanowski, który wystąpiwszy
z Zakonu, odtąd, dzierżąc ster rządów w swym ręku stale i wytrwale 20 lat z górą kieruje tą
parafią.
Ks. Urban Stanowski kupiwszy jeszcze za $5,300 placu przy kościele, pobudował ładną plebanię murowaną. We wrześniu roku 1887 była misja, nauki głosił sławny jezuita misjonarz ks.
Sebastyański, do komunii św. przystąpiło 1,200 osób. Parafia wciąż rosła jak na drożdżach. W r.
1888 podczas 40-godzinnego nabożeństwa nauczał ks. Raszkiewicz z Otis, Ind., i do komunii św.
przystąpiło 1,700 osób. W r. 1889 kazania tu prawił ks. M. Możejewski, podówczas z Lemont,
IL., i komunję św. przyjęło 1.800 osób. A w r. 1892 ks. Maggott, wszechświatowy misjonarz,
odprawił tu 40-godzinne nabożeństwo podczas którego przystąpiło do Sakramentów św. 2,000
osób. Pod umiejętnym kierownictwem ks. Urbana Stanowskiego parafia tak szybko wzrastała i
w liczbę i w siłę, że ten pierwszy kościół okazał się za mały. Liczba chrztów w r. 1888 była 143,
po powstaniu drugiej parafii spadła do 107 (w roku 1890).
Z największą zgodą rozpoczęto budowę nowego kościoła. Energia ks. Urbana, którego rządy
były łagodne, lecz sprężyste, który żelazną ręką rządził, lecz w jedwabnych rękawiczkach, aby
jego mocnej ręki nie było czuć zbytnio — w jednym niemal roku dźwignięto najwspanialszą w
St. Louis świątynię Pańską. Kamień węgielny położono 13 września r. 1891, a 18 września r. 1892
wykończono i poświęcono ten nowy kościół.
W ostatnich latach powstawały raz po raz burze parafialne w St. Louis. Taka burza powstała
z początkiem r. 1906, gdy ks. Stanowski wyjechał do Europy na kilka miesięcy. Ster rządów w
czasie tej burzy powierzono Jezuitom, ks. Matouszkowi i ks. Rothenburgerowi, którzy walcząc
ze wzburzonymi bałwanami, łódź parafialną od zatonięcia wyratowali.
Ks. Urban Stanowski, długoletni proboszcz parafii św. Stanisława w St. Louis, urodził się 2
września roku 1865 w Opolu, na Górnym Śląsku. Tam skończył gimnazjum. Czując powołanie
do stanu kapłańskiego, pojechał do Westfalii, aby ukończyć studia, a potem powrócić do Śląska.
Lecz został wydalony, gdy nastały „prawa majowe." Wyjechał, więc do Ameryki i tu w Quincy,
IL., słuchał filozofii, a teologii w St. Louis, Mo., gdzie też został wyświęcony. Był najpierw proboszczem w Radomiu, IL przez 5 lat, a potem objął tę parafię w St. Louis, Mo.
3

Podobne dokumenty