Reportaż z egzaminu gimnazjalnego 2013

Transkrypt

Reportaż z egzaminu gimnazjalnego 2013
Marta Krasoń 3a
Reportaż z egzaminu gimnazjalnego 2013
Dzień przed
23 kwietnia 2013 roku, Warszawa – dzień,
w którym emocje sięgają zenitu. Wybija
trzynasta. Musieli już skończyć. Jako
laureatka z języka polskiego miałam ten
przywilej, że nie pisałam egzaminów
pierwszego dnia. Czekam na jakiś kontakt,
jakąś opinię. Jak im poszło? Czy było
trudne? W końcu sms od Zosi: „Raczej
łatwe”. Uśmiecham się. Może jutrzejsza
część przyrodnicza, która pojawia się w
moich koszmarach od tygodni, też będzie
do przeżycia. Miejmy taką nadzieję. Teraz
jeszcze czas na ostatnie powtórki.
Już czas!
Siódma rano. Czuję, że śniadanie już czeka
na mnie w kuchni, bo w powietrzu unosi
się
zapach
jajecznicy
i
kawy
rozpuszczalnej. Wyprasowana bluzka,
spódnica
i
marynarka
wiszą
na
wieszakach. Czas się podnieść z łóżka. W
głowie tylko: „kwas i zasada to reakcja
zobojętnienia, kwas i zasada to reakcja
zobojętnienia”.
Pierwsze koty za płoty
Spotykam się z dziewczynami w klasie.
Krótka rozmowa nie na temat egzaminów.
Niby się uśmiechamy i udajemy
rozluźnione,
jednak
nasze
myśli
koncentrują się tylko na jednym. W końcu
wchodzę na aulę. Procedury, kody, pesele,
naklejki. Dostaję arkusz. Otwieram go.
Czytam pierwsze zadanie. Nic nie
rozumiem. Czytam jeszcze raz. Zamykam
oczy. Dwa wdechy. W końcu coś świta mi
w głowie: „Problem badawczy… Tak to
pojęcie z pierwszej klasy! Tak, tak na
pewno odpowiedź C. OK, teraz musi być
już tylko lepiej.
Godzina mija szybko…
Egzamin dobiega końca. Wchodzę do
klasy. Tam trwa burzliwa dyskusja o
zadaniu z aksolotlem meksykańskim.
Każdy argumentuje swoją odpowiedź,
każdy zaznaczył co innego. Z czasem
emocje opadają. Ktoś z ulgą stwierdza:
„To był ostatni trudny egzamin, teraz już
tylko z górki”.
Powtórka z rozrywki
Matematyka bardzo prosta. Kończę dość
szybko, ale dziwnie mi wstawać, gdy
wszyscy są jeszcze w trakcie. Ba! Ja nawet
nie wiem, czy są w połowie, czy już
kończą. Los bowiem już drugi raz z rzędu
obdarzył mnie miejscem w pierwszym
ławce vis a vis komisji. Na egzaminie
szóstoklasisty również spotkało mnie to
szczęście. Oddaję – nie ma co, znam już te
zadania na pamięć. Nina wstaje w tym
samym
momencie.
Wymieniamy
uśmiechy. Oddajemy prace. Ogarniam całą
salę piszących wzrokiem. Niektórzy
załamani w głową w dłoniach, inni
wznoszą oczy ku niebu. Na szczęście
widzę też sporą grupę odprężonych
odważnie przewracających strony.
Rutyna
Następnego dnia nie ma absolutnie nikogo
kto by się stresował, a może po prostu, co
po niektórzy dobrze swój stres maskują.
Wszyscy pewnie wchodzą na aulę i równie
pewnie opuszczają ją po dwóch
egzaminach z angielskiego.
O co tyle hałasu?
O egzaminach myślałam od września.
Zastanawiałam się, jak poradzę sobie z
opanowaniem stresu i całego materiału.
Dzisiaj zaś, gdyby nie pisanie tego
reportażu, nie pamiętałabym, że coś
takiego jak egzaminy gimnazjalne w
ogólne miało miejsce w moim życiu.
Myślę, iż ja i moje koleżanki i koledzy
zasługujemy teraz na trochę odpoczynku.
Wszak matura nie za rok, lecz dopiero za
trzy lata! 