Praca nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu

Transkrypt

Praca nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu
Praca nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu
Jerzy Mellibruda
Rok: 1999
Czasopismo: Terapia Uzależnienia i Współuzależnienia
Numer: 4
Pomagając w uznawaniu bezsilności, w rozstawaniu sie z nieprawdziwym, iluzorycznym
marzeniem, że będzie można kontolować rzeczy, których nie można kontrolować, staramy sie
pomagać pacjentom, żeby te wewnetrzne źródła mocy i oparcia rozwijali, by uczyli się czerpać z
różnych źródeł mocy w służbie życia.
Problematyka uznawania bezsilności wobec alkoholu zrobiła ogromną "karierę" w polskim
lecznictwie odwykowym w ostatnim dziesięcioleciu. Praca nad tym problemem znalazła się w
prawie każdym programie terapii odwykowej, w którym próbuje się pomagać pacjentom bardziej
systematycznie i z uwzględnieniem specyfiki uzależnienia. Zaczęły się również tworzyć pewne
schematy i stereotypy na ten temat, które nadmiernie upraszczają to złożone zjawisko i pracę
nad nim sprowadzają do uproszczonych i czasem dość prymitywnych zabiegów. Niektórzy
terapeuci koncentrują się prawie wyłącznie na tej sprawie i ulegają złudzeniu, że uznawanie
bezsilności wobec alkoholu i przyznanie, że jest się alkoholikiem, jest samoistnym czynnikiem
uzdrawiającym i celem samym w sobie.
***
Historycznym i nadal inspirującym źródłem, z którego korzystamy pracując w procesie terapii
nad uznawaniem bezsilności, jest Program Dwunastu Kroków wspólnoty Anonimowych
Alkoholików. Program ten stanowi całość, ale niektóre kroki są trochę bliższe sobie i istnieją
między nimi bardziej bezpośrednie powiązania. Przykładem tego jest związek Kroków
Czwartego i Dziesiątego, które mówią o robieniu najpierw obrachunku moralnego (moral
inventory), a później obrachunku osobistego (personal inventory) i które wprowadzają do
Programu Dwunastu Kroków wątek samopoznania i autoanalizy.
Istnieje też powiązanie tematyczne trzech pierwszych Kroków, których osią jest uznawanie
bezsilności wobec alkoholu.
Przypomnę treść tych pierwszych Kroków:
1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu i że nie jesteśmy w stanie kierować
naszym życiem.
2. Uwierzyliśmy, że Siła większa od naszej własnej może nam przywrócić równowagę ducha i
umysłu.
3. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek go pojmujemy.
1 / 10
Praca nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu
W Pierwszym Kroku zawarte jest uznanie podstawowych faktów występujących w życiu osoby
uzależnionej - bezsilności i utraty zdolności do kierowania własnym życiem. Krok Drugi
poszerza to i mówi, że wprawdzie uznaliśmy własną bezsilność, ale siła jest wokół nas, i może
być z nami, tylko trzeba po nią sięgnąć. Krok Trzeci jest bardziej zaawansowany - wyraźnie
mówi, że ważne jest nie tylko uznanie własnego uzależnienia i własnej niemocy, i nie tylko
uwierzenie, że blisko nas jest moc, która może uzdrowić, ale zdobycie się na wysiłek, żeby
powierzyć się, oddać opiece Boga. Zdaniem wielu osób praca nad Trzecim Krokiem bez
osobowego wyobrażenia Boga jest dość abstrakcyjna, chociaż dla unikania sporu z osobami
niewierzącymi lub wątpiącymi na ogół o tym się nie mówi.
Warto pamiętać o źródle, z którego wyłoniło się rozpoznanie znaczenia problemu uznawania
bezsilności oraz o współpracy ze środowiskiem, w którym Program Dwunastu Kroków jest
fundamentem walki o trzeźwość. Jednak w profesjonalnej psychoterapii uzależnienia, w której
strategia pracy nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu jest czymś niezwykle ważnym,
praca nad tym problemem to nie jest po prostu "przerabianie" Pierwszego Kroku.
Niezwykle istotnym elementem problemu uznawania bezsilności jest sprawa rozpoznania klęski
życiowej, osobistej porażki i zdania sobie sprawy z własnego upadku. Wyraźne i ważne są
odniesienia religijne i musimy pamiętać, że z praktyk i doświadczeń religijnych wywiodło się
całe AA. Twórca AA , Bill W., swoje zasadnicze inspiracje całego Programu uzyskał w ruchu
odnowy i transformacji duchowej, religijnej czyli w Grupach Oxfordzkich. Były one bardzo
ważnym i rozwijającym się w latach dwudziestych naszego wieku nurtem poszukiwań
chrześcijańskich - protestanckich, w których wizja załamania i klęski życiowej była punktem
startowym do głębokiej przemiany duchowej. W protestanckim chrześcijaństwie niezwykle
ważnym momentem było wyznanie we wspólnocie religijnej swojej winy i grzechu, spotkanie się
ze swym upadkiem i rozpoczęcie gruntownej przemiany własnego życia.
Odniesienia religijne są tu bardzo istotne, bo w oparciu o nie zbudowany jest podstawowy
mechanizm przemiany, która jest przemianą wewnętrzną, duchową. Stanowi ona odpowiednik
nawrócenia czyli konwersji religijnej tzn. głębokiej przemiany człowieka, który na swojej drodze
stracił kontakt z Bogiem, ale którego udziałem może stać się nadzieja, jeżeli zobaczy dno
swego upadku i zrozumie, że nie ma dalszej drogi, że czas zawrócić i ponownie zwrócić się ku
Bogu.
Takie są korzenie i istota sprawy uznawania bezsilności na gruncie doświadczeń wspólnoty
wzajemnej pomocy w uzyskiwaniu trzeźwości. Jest to bardzo poważne wyzwanie dla ludzi
realizujących Program Dwunastu Kroków, bo chodzi o coś więcej niż żeby tylko nie pić.
***
AA miało na początku problemy z wątkiem sięgania dna, bo w pierwotnej wersji upadek musiał
być bardzo jednoznaczny, spektakularny. Oczywiście, w przypadku wielu alkoholików to, co
zrobili ze swoim życiem pasowało do tego wzoru; wypełniało wszystkie warunki: upadku, nędzy,
klęski. Nie dotyczy to jednak wszystkich. Dopiero później udało się w ideologii AA odsunąć na
bezpieczną odległość od tego moralnego upadku i grzechu - pomogło w tym spotkanie z
medycyną i pojęcie choroby. Jednak dyskusja na temat czy uzależnienia, nałogi to są choroby
czy wady ludzkiego charakteru trwa do dzisiaj w różnych środowiskach.
2 / 10
Praca nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu
Później pojawił się w AA nowy nurt: by pomagać tym, którzy nie spadli na samo dno. I wtedy
zaczęły się wysiłki "podnoszenia" dna i trwają do dziś. Można oczywiście dyskutować czy bez
potwierdzenia tego dna nie ma Pierwszego Kroku. Pojęcie klęski pozostało do dzisiaj, ale chyba
złagodziło się jej definiowanie.
Co z tych korzeni, z tej genezy ideowej wynika dla profesjonalistów, którzy wiedzą, że praca
nad uznaniem i zrozumieniem bezsilności jest bardzo cennym elementem programu
psychoterapeutycznego? Czy mamy podążać dokładnie tropem metodyki Programu Dwunastu
Kroków, wywierać wpływ na pacjentów, żeby zobaczyli upadek swego człowieczeństwa, co bez
moralnego spojrzenia na swe życie nie jest chyba możliwe?
Można spróbować to zawęzić i rozpatrywać z perspektywy biologiczno-medycznej, pokazywać
np. zniszczenie, ale nie człowieczeństwa, godności, moralności, ale organizmu. W niektórych
podejściach przyjmuje się coś takiego, ale nie wszyscy alkoholicy trafiają do terapii z totalnie
zrujnowanym zdrowiem. Te problemy pojawiają się w Polsce - do placówek odwykowych coraz
częściej zaczynają przychodzić pacjenci, których sprawa totalnej destrukcji wszystkiego w życiu
jeszcze nie dotyczy. Problem uznawania absolutnej klęski nie jest taki prosty.
Praca nad uznawaniem bezsilności i ogólnie korzystanie z całego dorobku AA, jest bardzo
ważne i potrzebne profesjonalistom. Jednak trzeba powiedzieć wyraźnie, że robienie terapii
odwykowej, to nie jest "przerabianie" Programu Dwunastu Kroków, którego fundamentem jest
wspólnota i ideologia samopomocy, w której nie ma miejsca dla działań profesjonalistów. Jak
można od nieco innej strony zobaczyć to, co jest istotą zmagania się z bezsilnością, uznawania
tego i wykorzystywania jako narzędzia pracy terapeutycznej?
Spotkanie z bezsilnością, praca nad bezsilnością, to jest przede wszystkim zwrócenie uwagi na
rolę, jaką w życiu człowieka odgrywa przekonanie o własnej mocy, dostrzeganie błędów i
słabości oraz poszukiwanie sposobu poradzenia sobie z własną ograniczonością.
Dostrzegamy bardzo istotny związek między tematyką uznawania bezsilności a "metodyką
pracy osobistej" określoną w Modlitwie o Pogodę Ducha. Pomaga ona w zrozumieniu, że
człowiek jest istotą ograniczoną, nie może mieć wszystkiego i że oswojenie życia z własną
ograniczonością jest ważnym i trudnym zadaniem osobistym oraz wskazuje jak sobie z tym
radzić.
Odwołując się do naszej wiedzy psychologicznej o mechanizmach uzależnienia możemy
zobaczyć, że sprawa bezsilności, uznawania i bronienia się przed tym stanowi podstawy
zrozumienia tych mechanizmów. Zdajemy sobie również sprawę z tego, że uznawanie
bezsilności wobec alkoholu nie jest celem samym w sobie, ma tylko służyć osiąganiu innych
celów, podstawowych dla całej terapii osoby uzależnionej.
***
Mechanizmy uzależnienia podtrzymują iluzje mocy i kontroli. Złudzenia na ten temat budują
bardzo poważną barierę utrudniającą przemianę wewnętrzną. Człowiek jest zamknięty w kloszu
własnych złudzeń sugerujących, że jest zdolny sprawować kontrolę nad własnym życiem, że
bez zmiany sposobu życia może zapanować nad własnymi uczuciami, nad reakcjami otoczenia.
3 / 10
Praca nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu
To jest związane z kilkoma zjawiskami. Przede wszystkim intensywne picie alkoholu zmienia
coś bardzo istotnego w sferze emocjonalnej: następuje emocjonalna izolacja człowieka od
rzeczywistości. Znaczące emocje nie są reakcjami na życie, tylko na picie. W związku z tym
emocje, które w normalnych okolicznościach są pomostem ze światem, przestają spełniać taką
funkcję. Człowiek jest odizolowany, ale ponieważ nie jest tego świadomy, ulega złudzeniom, że
jeżeli może kontrolować swoje emocje, to będzie mógł kontrolować swoje życie. Tymczasem to
nieprawda, bo ten związek został zerwany. Osoba uzależniona nasila próby kontrolowania
własnych emocji przez picie, nie dostrzegając, że więź z życiem, z realiami została zerwana. To
wynika z działania mechanizmu nałogowego regulowania uczuć.
Mechanizm iluzji i zaprzeczania tworzy tę całą otoczkę magiczno-życzeniowego myślenia, które
podtrzymuje wiarę, że można zapanować nad światem; zaspokoić swoje wyolbrzymione,
nierealistyczne pragnienia; żyć jak się żyło; pić jak się piło i nie mieć trudności ani szkód.
Dołączają się do tego skutki funkcjonowania zdezintegrowanego i rozpraszającego się JA, które
podtrzymuje poczucie pychy, samowystarczalności, gotowości do buntowania się wobec
zewnętrznych ograniczeń.
Te trzy mechanizmy razem powodują, że całościowa orientacja życiowa osoby uzależnionej w
jej świadomości ma taki kształt, jakby ten człowiek był wszechmocną istotą o nieograniczonych
możliwościach. Największym paradoksem w uzależnieniu jest narastająca i trudna do
zrozumienia przepaść między realiami, które pokazują słabość, upadki, porażki a rozpaczliwym
podtrzymywaniem przekonania, że wszystko można ogarnąć i osiągnąć. Oczywiście ten stan
nie trwa cały czas, są momenty załamywania się, przygnębienia, depresji, ale czasami widzimy,
że paradoksalnie im głębiej w rozpaczy i beznadziejności psychologicznej zanurza się osoba
uzależniona, tym bardziej w innych momentach próbuje się wspiąć na niebotyczny wierzchołek.
Jeżeli tak wygląda subiektywne doświadczanie wewnętrznego świata - wizje własnego życia
obejmują naprzemiennie zapadanie w doliny, a potem wzloty - to rozpoznanie bezsilności ma
zatrzymać tę beznadzieją "huśtawkę" i postawić tę osobę w jednoznacznej konfrontacji ze
świadomością własnych niepowodzeń, niemożności.
Istotą sprawy jest jednak to, by osoba uzależniona stała się zdolna do dwóch rzeczy
jednocześnie. Zatrzymać się ze świadomością porażek, destrukcji ważnych spraw w życiu
osobistym i zobaczyć: "to jest miejsce, w którym się znajduję, ale to nie jest miejsce, w którym
będę musiał spędzić resztę życia". Dlatego należy pomóc alkoholikowi w oswojeniu prawdy o
jego życiu; by przygotować go do zmiany drogi, by mógł doświadczyć swojej sytuacji życiowej,
jako takiej, w której trzeba zacząć pracę nad całkowitą zmianą swojej w świecie.
To jest przełomowe znaczenie uznawania bezsilności. Przeżycie tego stanu i przekształcenie
go w początek nowej drogi jest niesłychanie wymagające. Ludzie bronią się przed tym. Nie
mają na ogół dość siły, kompetencji, wsparcia, by w tym miejscu zatrzymać się na dłużej, by
utrzymywać kontakt ze świadomością tego całego obszaru destrukcji, porażek, zawodów. W
strategii naszego postępowania klinicznego musimy nie tylko podejmować różnego rodzaju
4 / 10
Praca nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu
kroki, żeby pacjent zobaczył i rozpoznał razem z nami te dowody i informacje, ale musimy też
pilnować, aby nie uciekł z tego bolącego, przerażającego miejsca, i aby mógł się utrzymać w
kontakcie z nim.
Pamiętamy, że nie jest to dla niego nowe miejsce, on tam już był, ale panicznie uciekał od niego
w alkohol. Jak doprowadzić do tego, by nie uciekł? To już jest kwestia specyficznych procedur i
umiejętności osobistych terapeutów. To ciężka praca.
Musimy także być świadomi, że od momentu, gdy uznawanie bezsilności zrobiło się popularne,
gdy zaczęto o tym mówić na mityngach i grupach, pisać w gazetach, zwiększyło się
prawdopodobieństwo deklaratywnego, powierzchownego uznawania bezsilności. Wiemy, że
można się tego nauczyć tylko werbalnie. Wiemy również, że uznawanie bezsilności może być
doświadczane w różny sposób.
***
Na początku terapii chodzi przede wszystkim o to, by pacjent zrozumiał istotę uzależnienia.
Uczymy pacjentów tak rozumieć i definiować tę chorobę, by zaczęli systematycznie pracować
nad sobą dopiero wtedy, gdy powiedzą: jestem bezsilny, uznaję, że jestem alkoholikiem.
Uczymy ich wstępnych metod, czy technik kontrolowania abstynencji.
Trzeba to wyraźnie odróżniać - kontrolowanie picia, to nie jest kontrolowanie abstynencji. Z
faktu, że ktoś jest bezsilny wobec alkoholu nie wynika, że jest bezsilny wobec kontrolowania
abstynencji. Chodzi o to, by wszystkimi sposobami ją kontrolować; by trzymanie się z dala od
alkoholu było czymś stałym, nieprzypadkowym. To jedna z bardziej istotnych przemian, żeby
beznadziejne próby kontrolowania picia zostały przekształcone w próby kontrolowania
abstynencji, by w człowieku rosło poczucie, że jest zdolny do tego, by nie pić. To jest pierwszy
poziom: zrozumieć chorobę, istotne elementy procesu zdrowienia, nauczyć się kontrolować
abstynencję.
Praca nad uznawaniem bezsilności bardzo często wykorzystywana jest do pracy na pierwszym,
dość powierzchownym poziomie. Spora część programów terapeutycznych, w których pracuje
się nad uznawaniem bezsilności, na tym głównie się koncentruje. Nie można tego etapu
lekceważyć, bo przez jakiś czas chodzi głównie o to, by stabilizowała się abstynencja, ale
musimy pamiętać, że jest drugi, głębszy poziom. Poziom, na którym może dokonać się głęboka
osobista przemiana, obejmująca podstawy orientacji życiowej: kim jestem, jakie jest moje
miejsce, jaki jest świat, jakie życie. Na ten poziom trudniej się dostać i trudniej na nim pracować
niż na pierwszym poziomie.
Wiemy z doświadczenia, że są ludzie utrzymujący wzorową abstynencję, którzy nie zmienili się
w istotny sposób. Widać po nich, że są pełni arogancji, pychy, popadają w rozpacz, nie
wszystko jest na ich zawołanie. Udaje im się na tym powierzchownym poziomie utrzymać
abstynencję, ale wewnątrz niewiele się zmieniło.
Są też inne przypadki: widzimy człowieka, w kontakcie z którym czuje się wewnętrzny ład,
pokorę bez samoponiżenia, łagodność dla siebie, spokojne przygotowywanie się do tego, co
można zmienić, a czego nie. I mamy poczucie, że stało się coś więcej, że ten człowiek nie tylko
5 / 10
Praca nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu
przestał pić. To jest głębszy poziom, na którym chodzi o coś więcej niż wyuczone i
deklaratywne uznanie bezsilności wobec alkoholu. Samo uznanie nie powoduje zmian, ale
może być potężnym impulsem do głębokiego zrewidowania fundamentów swojej egzystencji,
systemu wartości, oczekiwań w stosunku do świata.
***
Na drodze do głębszego uznania bezsilności często pojawia się sprzeciw. Sprzeciw wobec
wyzwania, które tworzy uznanie bezsilności, jest naturalnym odruchem. Warto pomóc
pacjentowi w zrozumieniu tego sprzeciwu, tego buntu. Powinien to poczuć, by wiedział, że coś
się w nim zaczyna zmieniać.
Gdy pacjent przechodzi przez ten sprzeciw, to może pojawiać się w nim gotowość do
podporządkowania, uległości, ale w tej fazie często jest to tylko powierzchowna akceptacja
bezsilności. Terapeuci powinni być szczególnie uczuleni na rozpoznawanie tego zjawiska.
Ludzie, a alkoholicy w szczególności, potrafią dla doraźnych celów schylić kark, pokłonić się,
zacząć przepraszać. Z punktu widzenia celu terapeutycznego powierzchowna akceptacja i
uległość może być bardziej niebezpieczna niż sprzeciw.
Dopiero po zrozumieniu i przepracowaniu tego sprzeciwu zaczyna rozwijać się zdolność do
rzeczywistego poddania się i do autentycznej akceptacji faktów.
Pacjenci często próbują podporządkować się naszym oczekiwaniom w sposób fasadowy i
powierzchowny. Gdy uważnie analizujemy pracę z pacjentami, możemy zobaczyć specyficzną
pułapkę uległości i podporządkowania. Polega ona na zgadzaniu się i podążaniu w "słusznym"
kierunku, ale tylko pod naciskiem okoliczności, sugestywnego oddziaływania terapeutów.
Pacjent nie ma głębokiego przekonania, ale godzi się, by uzyskać profity, pokazać przed
innymi, że jest bardziej zaawansowany w terapii albo dla tzw. "świętego spokoju". Ta pozorna
uległość może być obroną przed głębszą, rzeczywistą zmianą.
U osoby uzależnionej, która pracuje nad uznaniem bezsilności wobec alkoholu, często
pojawiają się mieszane uczucia, wewnętrzny spór między różnymi elementami własnego JA,
które jest rozczłonkowane i rozdarte. Np. pacjent zaczyna rozpoznawać u siebie poczucie
słabości i krzywdy, ale w jego JA kryje się również bunt wobec otoczenia, może pojawiać się
poczucie winy.
Innym zjawiskiem, które może tworzyć pułapkę jest tzw. oczekiwanie na cud; "przyjdzie dzień,
gdy coś się stanie, gdy ktoś mnie tylko dotknie i będę uzdrowiony". To oczekiwanie na cud jest
bardzo mocno kształtowane przez mitologię trzeźwienia i zdrowienia podtrzymywaną w
środowiskach samopomocowych i w publikowanych piciorysach. Alkoholicy często opowiadają
o sobie: "któregoś dnia coś mnie tknęło i to była chwila, która zmieniła całe moje życie" albo:
"doktor X powiedział: albo przestaniesz pić, albo umrzesz i wtedy przestałem". To częsty motyw
obecny w retrospektywnych relacjach, który podtrzymuje złudzenie, że nie trzeba się tak
strasznie napracować, tylko po prostu czekać i w końcu coś dobrego się zdarzy.
Tym, co szczególnie utrudnia głębsze uznanie i zaakceptowanie bezsilności, jest lęk przed
ostateczną utratą alkoholu i przed niedostępnością tych stanów emocjonalnych, które pojawiają
6 / 10
Praca nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu
się po wypiciu go.
Warto zwrócić uwagę na inne, bardzo ważne zjawisko. Wielu ludzi, nie tylko uzależnionych,
odczuwa bardzo silny lęk przed oddaniem się i zawierzeniem, związany z obawą utraty
osobistej kontroli nad własnym życiem. Dla wielu najtrudniejszą granicą jest lęk przed
całkowitym poddaniem się, co jest postrzegane jako wyrzeczenie się swej woli - nawet gdy ze
swej woli człowiek nie robi użytku.
Na czym polegałaby istota prawdziwego uznania bezsilności wobec alkoholu?
Po pierwsze musimy pamiętać, że nie można kogoś zmusić do prawdziwej akceptacji. Nie
można więc myśleć, że sama presja załatwi sprawę. Musimy być tego świadomi, choć sami
stwarzamy tę presję podając fakty i opinie, by działały one na osobę uzależnioną.
Kolejną istotną sprawą jest otwieranie się i rezygnowanie z oporu. Bardzo ważne jest
doświadczenie otwierania się wewnętrznego. Oznacza to świadome doświadczenie osobistego
aktu rezygnacji: "mogę się bronić, nadal mam potrzebę obrony przed tymi faktami, przed presją,
ale teraz po prostu rezygnuję". Ta rezygnacja z oporu i otwieranie się różnie wygląda, czasami
to krok po kroku, czasami odważny skok na głęboką wodę.
Strategia terapeutyczna sugeruje, by pacjent był tego świadomy. Od pewnego momentu można
na ten temat rozmawiać z nim. Jeżeli uznamy, że ma prawo oporu i sprzeciwu, to będzie z nami
współpracował. Warto czasem powiedzieć: "Uznawanie bezsilności to bardzo ważna rzecz, ale
wiemy, że to nie pójdzie łatwo. Wiemy, że będziesz się bronić, i to jest w porządku. To jest
ludzkie. Możemy ci w tym towarzyszyć, ale najważniejsze, abyś był uczciwy wobec siebie i
świadomy trudności jakie spotykasz w tej sprawie". To pomaga w pracy nad tym, żeby się
otwierać i nie rezygnować.
Kolejny etap procesu to pojawienie się stopniowego uspokojenia, rozluźnienia. Często są to
wskaźniki głębokości uznania bezsilności. Czasem widzimy kogoś, kto deklaruje, że się poddał,
akceptuje, uznaje swą bezsilność, a jest sztywny i spięty. Wtedy pojawiają się w nas
wątpliwości, choć oczywiście nie oznacza to, że uznanie bezsilności wobec alkoholu to sposób
na rozluźnienie i spokój wewnętrzny. Istnieje wiele powodów, dla których ludzie pracujący nad
wewnętrzną przemianą bywają spięci i zmartwieni. Na ogół wysiłek, którego dokonali dopiero
otwiera drogę do dalszej i trudnej pracy nad zmianą siebie i własnego życia. Gdy kończy się to
podstawowe zmaganie wewnętrzne dotyczące rozpoznania i uznania destrukcyjnej roli alkoholu
we własnym życiu, często pojawia się zdolność do koncentracji energii na dalszym procesie
zdrowienia oraz gotowość i większa odwaga do szczerego spojrzenia na siebie.
Następnym zjawiskiem obserwowanym w tym procesie jest fakt, że akceptowanie bezsilności
na ogół jest związane ze wzrostem autentycznej zdolności do przyjmowania pomocy. Pacjent
staje się gotowy do szukania pomocy, bo zmniejszyła się ilość tej specyficznej dla alkoholików
wewnętrznej dumy i oporu przed ujawnieniem słabości. W związku z tym pacjent nie odczuwa
już pomocy jako poniżenia.
Następny krok to rozstawanie się z fałszywymi przekonaniami, mitami na temat własnej mocy,
7 / 10
Praca nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu
własnego sprytu. Warto wskazać mity na temat mocy i sprytu. Zdarza się, że osoba uzależniona
traci wizję, że jest mocna, potężna, ale zostaje jej wiara w spryt: coś można jeszcze
zakombinować. Niełatwo z tego zrezygnować. Rozstanie z mitami to część procesu akceptacji i
poddawania się. Rozstać się trzeba także z iluzją samokontroli nad alkoholem.
Co dalej? Dalej mamy już prawdziwe wyrzekanie się alkoholu i pogodzenie się z pełną
abstynencją. To trudna sprawa. Za dużo było wobec tego napoju nadziei, pragnień, oczekiwań,
żeby tak łatwo było się z nim rozstać. Częścią tego procesu uznania bezsilności (trzeba
pamiętać, że głębokie uznanie własnej bezsilności jest bardzo mocnym argumentem
przemawiającym za tym, by się z piciem rozstać) jest decyzja opatra nie tylko na zasadzie, że
nie będę już grzeszył, ale dlatego, że mnie to już nie interesuje.
***
Ostatni etap to rozwijające się mocne pragnienie, żeby korzystać z zasobów trwałego,
niepodważalnego źródła mocy. W tym miejscu procesu terapii rozwija się solidny pomost, który
jest tworzeniem zdolności do tego, żeby swoje życie, egzystencję umieścić poza osobistym
układem odniesienia wyższego porządku, dobra i mocy. Dla niektórych ludzi jest to spotkanie z
obecnością Boga, dla innych to doświadczenie wartości w życiu. Oznacza to zaangażowanie
się w to, co nazywamy rozwojem duchowym. W miejscu gdzie było szarpanie, zmaganie
pojawia się spokój i poddanie wobec swoich ograniczeń. Czasami pojawia się pragnienie, by
życie bardziej odnosić do świata wartości niż do świata swoich pragnień. Jeśli mówimy o
znaczeniu pracy nad rozwojem duchowym w procesie terapii, to chodzi nam o to, żeby pomóc
pacjentom przygotować się do tego, by ich orientacja życiowa była w większym stopniu
zakorzeniona w wartościach jako źródle dobra i zła. To jest ostatni element przemiany, która
pokazuje autentyczny i zdrowy proces uznawania swej bezsilności wobec alkoholu jako coś
więcej niż rozpacz, że alkohol nie jest już dla mnie.
***
Kilka uwag na temat tego, co nazywamy paradoksalną zmianą. Uznawanie bezsilności wobec
alkoholu jest jednym z klasycznych przykładów na tzw. paradoksalną koncepcję zmiany
osobistej. Na czym polega ten paradoks? Uznanie bezsilności po to, by uzyskać moc. Paradoks
to jest coś, co nie jest w zgodzie z logiką. Zgodnie z logiką jeżeli chcę mieć moc, to w żadnym
wypadku nie mogę godzić się z bezsilnością. To jest nie tylko logika alkoholika. To bardzo
powszechne przekonanie, którym kierujemy się w życiu. Praca nad uznaniem bezsilności to
jeden z lepszych przykładów, że głębokie zmiany w człowieku mogą zachodzić wtedy, kiedy w
jakiejś ważnej sprawie rozstajemy się w z taką racjonalną logiką. Spotykamy się z paradoksem:
poddając się uzyskujemy moc.
Innym paradoksem, z którego często korzystają alkoholicy w procesie zdrowienia, jest
odkrywanie, że na samym dnie zła można odkryć dobro. Podobnie jest w sposobie podejścia do
grzechu w religii - tam też za cienką ścianką grzechu kryje się szansa na dobro i można przejść
na drugą stronę.
Gdy analizujemy procesy zmian osobistych dostrzegamy dwie kategorie zmian. Z pierwszą
mamy do czynienia, gdy zmiana w człowieku następuje w obrębie tego samego spójnego
systemu przekonań, logiki, wyobrażeń, sądów na temat życia, świata, samego siebie. Wizja
8 / 10
Praca nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu
świata pozostaje taka sama, tylko coś jest ulepszone, udoskonalone. Większość zmian, nad
którymi pracujemy jest na tym poziomie. Nie zmieniają się fundamenty - zostaje ten sam dom,
tylko inaczej go meblujemy.
Istnieje jednak druga kategoria zmian osobistych. Taka, która polega na całkowitej zmianie lub
rekonstrukcji fundamentów życia osobistego - przebudowuję cały dom lub zostawiam stary i
wyprowadzam się do innego. Poddaję głębokiej rewizji cały swój światopogląd, wizję świata,
filozofię, przekonania i siebie. W pewnych okolicznościach u części osób dokonuje się taka
zmiana związana z uznawaniem bezsilności, ale nie jest to częste zjawisko.
W placówce terapeutycznej raczej nie możemy nastawiać się, że będziemy próbowali pracować
ze wszystkimi pacjentami nad wprowadzaniem drugiej kategorii zmian, bo byłoby to zbyt
ambitne i na ogół mało realistyczne. Czasem jednak się zdarza. Można przypuszczać, że także
we wspólnocie Anonimowych Alkoholików tylko część uczestników przechodzi taką przemianę.
Znaczna część zmian dokonuje się na tym pierwszym poziomie, co wcale nie oznacza, że nie
mogą one być ważne i głębokie. Gdy zmienia się stosunek do tego podstawowego źródła mocy
i człowiek doświadcza głębokiego poddania się Sile Wyższej, rezygnuje z utrzymywania tej
mocy własnymi rękoma i trwale zwraca się w stronę zewnętrznego źródła mocy po wsparcie.
Wydaje się, że w profesjonalnej placówce nie mamy "pełnomocnictwa moralnego", żeby
oferować taką przemianę. Nie zawieramy z pacjentami na to kontraktu. Nie próbujemy ludzi
nawrócić, przekształcić ich całego życia. Musimy więc uzyskiwać solidne rezultaty w oparciu o
coś innego niż obietnica fundamentalnej i dramatycznej przemiany. Nie pracujemy w oparciu o
takie założenia, choć zdarza się, że nasza praca pomaga w osiągnięciu w przyszłości przez
pacjenta zdolności do zaangażowania się w poszukiwanie głębokiej przemiany i reorientacji
własnego życia.
Uczymy się więc strategii sięgającej w głąb, ale nie prowadzającej do konwersji
religijno-duchowej. Wierzymy, że znaczące zmiany osobiste możemy osiągnąć nie tylko tą
drogą. Oczywiście bardzo ważna jest sprawa źródła mocy, z którego osoba uzależniona,
uznając swą bezsilność wobec alkoholu i choroby, będzie mogła korzystać. Jeśli prowadzimy
pacjenta w tę stronę, to musimy czuć się odpowiedzialni i powinniśmy być przygotowani, by
pomagać mu w sięganiu do różnych źródeł: tych, które zakorzenione są w świecie wartości, i
tych, które wyłaniają się z pomocnej obecności innych ludzi i z życia rodzinnego oraz tych, które
pacjent znajdzie oparcia w samym sobie. Możemy pomóc mu w nauce poprawiania poczucia
własnej wartości, poczucia wewnętrznej integracji, rozstawania się z lękiem. Pomagając w
uznawaniu bezsilności, w rozstawaniu się z nieprawdziwym, iluzorycznym marzeniem, że
będzie można kontrolować rzeczy, których nie można kontrolować, staramy się pomagać
pacjentom, żeby te wewnętrzne źródła mocy i oparcia rozwijali, by uczyli się czerpać z różnych
źródeł mocy w służbie życia.
Bardzo ważnym aspektem psychologicznej przemiany pacjenta prowadzącej do zdrowienia,
związanym z uznawaniem bezsilności wobec alkoholu, jest zmiana sposobu określania własnej
tożsamości pacjenta związanej z alkoholem, zaczynająca się od uporczywego powtarzania "nie
jestem alkoholikiem". O tym jak przebiega ten proces i w jaki sposób wspiera on proces
uznawania własnej bezsilności wobec alkoholu -- w następnym numerze TUW.
9 / 10
Praca nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu
Jerzy Mellibruda
Autor jest superwizorem PTP, twórcą koncepcji psychologicznych, dyrektorem Instytutu
Psychologii Zdrowia, wykładowcą w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej.
10 / 10