Odpowiedź Romana Czepe z 31.05.2014 r.

Transkrypt

Odpowiedź Romana Czepe z 31.05.2014 r.
drukuj
wydrukowane ze strony: poczta.wp.pl
Od: Roman Czepe <[email protected]>
Do: <[email protected]>
Data: Sobota, 31 Maja 2014 23:28
Temat: Odpow.
Pani
Renata Łapińska
[email protected]
Pani Renato
(czy Panie Jacku?, bo można mieć nieodparte wrażenie, że prawdziwym autorem
listu jest Jacek Łapiński),
temat Jacka Łapińskiego po klęsce jego książki o sukcesie wydawał się na Portalu
zamknięty. Wznawia go Pani (lub on sam Pani rękoma). Widać, że musi być jakaś
potrzeba. Nie trudno zgadnąć, jaka. Wybory? O Państwa problemach mówi
społeczność (Pani to potwierdza), ale nie chcieliśmy medialnie w to wchodzić.
Skoro jednak Pani temat publicznie stawia, mamy obowiązek odpowiedzieć. Co
innego, gdy komuś życie osobiste i rodzinne się nie układa, ale nie pcha się na
publiczny piedestał i etyczny
świecznik i nie poucza innych (także moralnymi dewizami i pouczeniami w
książce), ale co innego, gdy ktoś chce uchodzić za człowieka bez skazy i
publicznie zabiera głos, a sam zachowuje się niegodnie. Wtedy nie tylko można
pytać, ale i trzeba. W dodatku sama Pani (Państwo?) publicznie poruszyła temat.
Chyba więc bardzo na tym rozgłosie Pani (Panu Jackowi?) zależy. Tyle że chcecie
upublicznić swoją wersję. Brzmi ona tak: u nas jest OK, taka ma być w
najbliższym czasie wersja oficjalna i wszystkim wara od tego. Trudno uwierzyć,
aby drobna żartobliwa wzmianka na Portalu miała znacznie. Czy więc jest
pretekstem dla kampanii pijarowskiej? Czy po nieudanej promocji książki, teraz
będzie promocyjny spektakl "Dobry mąż i ojciec oraz przykładne życie rodzinne"?
Znamy to już z poprzednich spektakli wyborczych.
Pani (Państwa?) list został skierowany także do Rady Miejskiej (jest załącznikiem
protokołu z sesji 30.05.2014 r.), więc chętnie go opublikujemy (w oryginale lub z
pominięciem błędów ortograficznych), ale pragniemy upewnić się, czy faktycznie
Pani jest autorem. Jak wyjaśniono w Biurze Rady, jakiś nieznany chłopak
przyniósł 21 egzemplarzy pisma (dla każdego z radnych). Aby mieć pewność, że
na końcu tego mejla jest Pani, a nie Jacek Łapiński, proszę o podanie numeru
telefonu (lub zadzwonić na numer podany w kontakcie Redakcji), abym osobiście
(ew. przy świadkach) mógł to sprawdzić. Naturalnie, po Pani stronie ta rozmowa
może się odbyć w dowolnym towarzystwie, także dowolnego suflera, a jedynie
chcę się upewnić, że list Pani podpisała. Nie wnikam, kto go napisał, bo to
nietrudno zgadnąć.
Kandydując w 2010 r. i wyrażając publicznie, powtarzane tu, fałszywe opinie,
weszła Pani w debatę publiczną ze wszystkimi konsekwencjami (i nie jest
wymówką, że przemożny wpływ na to miał Pani mąż). W zacytowanym
żartobliwym materiale nie wymienialiśmy (materiał nie miał jednego autora) Pani
imienia, bo nie Pani była głównym bohaterem. I nadal nie Pani nim jest. Według
mnie jest Pani ofiarą cynicznego pijaru. Osobiście mi Pani żal, bo mogę się
domyślać, ile Pani przeszła. Współczuję. Poznałem
Panią przed laty w moim biurze poselskim, jako osobę cichą, milczącą, do granic
łagodną. Niestety, takimi osobami ktoś bez skrupułów łatwo może manipulować.
Dlatego nie odpowiem na ataki, niegrzeczności, impertynencje i pouczenia, bo nie
wydaje mi się Pani ich autorem. I tak Pani nie jest lekko. W dodatku nie ma Pani
pojęcia o wielu sprawach, choćby o walce o Cukrownię i ZNTK. Gdy walczyliśmy o
te zakłady, niewielu było walczących. (Obszerna dokumentacja zmagań
znajdowała się na gminnej stronie internetowej, zanim obecny Burmistrz ją
usunął). Państwo możecie udawać, że Was na świecie nie było i że nie
musieliście się do tej walki włączyć. Odpowiedź na publiczny list się należy, ale
nie chcę pogłębiać Pani trudnych przeżyć, wręcz odwrotnie, życzę powodzenia w
Pani zmaganiach, bo przecież tak naprawdę nie chodzi o walkę ze mną, ani z
Portalem. To jak walka o życie. Już nie o Pani sumienie.
Może jednak nasz Portal w jednym okaże się dla Pani pomocny, oby na dłużej?
Debatowaliśmy w szerszym gronie, czy przed wyborami, znów będzie Pani
potrzebna Jackowi Łapińskiemu na wybory? A jeśli tak, to tym razem na jak
długo? Może więc zadziałaliśmy prorodzinnie? Może Jacek Łapiński, jako polityk (i
autor-moralista) uznał, że dla nowego politycznego otwarcia znów jest Pani
potrzebna? Znów trzeba będzie umieścić Panią na ulotce, nawet połączyć z sobą i
synem na jednym zdjęciu (i to nie photoshopem) i wyposażyć we "własne"
wypowiedzi? Czy Pani list jest tego efektem lub zapowiedzią?
Jeśli to nowe polityczne, czy publiczne, otwarcie następuje, to nie powinno się
odbywać na fałszywych ani kradzionych papierach. Osoba publiczna musi być
przejrzysta. Oczywiście, może unikać odpowiedzi na pytania, ale nie uniknie
pytań? Także swoich wyborców. Czy uniknie Pani pytań o to, ile prawdy jest w
tym, o czym się powszechnie mówi: o sprawie rozwodowej, o wniosku o
niebieską kartę, o walce o dziecko, o interwencjach Policji itd.? Czy możemy
przesłać Pani (Państwu) szczegółowe pytania? Zapewniam, że odpowiedzi
opublikujemy bez żadnych skrótów.
Nie przesądzamy jak jest, choć nietrudno to legalnie sprawdzić, sami Państwo
wiecie. Tym bardziej mamy prawo pytać. A, biorąc pod uwagę Państwa
zaangażowanie publiczne, mamy nawet taki obowiązek. Niestety, nie ma Pani
obowiązku odpowiadać. Ale czemu nie odpowiedzieć? Nie grzebiemy w czyimś
sumieniu, ale mamy prawo pytać o sumienie i pokazywać, jakie jest. Nie
grzebiemy w czyichś osobistych brudach, ale mamy prawo i obowiązek pytać
każdego, kto głosi szczytne hasła, czy sam brzydko nie postępuje? I pokazywać
to. W ocenie wiarygodności osoby publicznej, zwłaszcza polityków, gdy chodzi o
ujawnianie niegodziwości, nie ma podziału na sferę prywatną i publiczną. Nie jest
tak, że ktoś prywatnie będzie postępował niegodziwie, a publicznie udawał
prorodzinnego świętoszka. Proszę więc o odpowiedź.
Z poważaniem
Roman Czepe
PS. Czy mam rację, że nie dojdzie do rozmowy? W wypadku braku telefonicznego
kontaktu, listy opublikujemy jutro wieczorem w znanym już Pani (Państwu) dziale
Portalu.