Etyka i przyrodoznawstwo - wieczny rozbrat czy ostateczna zgoda?

Transkrypt

Etyka i przyrodoznawstwo - wieczny rozbrat czy ostateczna zgoda?
Damian
Reszkowski
Etyka i przyrodoznawstwo - wieczny rozbrat czy
ostateczna zgoda?
Kiedy wkraczamy w krąg przyrodoznawstwa stajemy pośród wszelkich
nauk empirycznych, czy to fizyki czy chemii, medycyny, tudzież biologii można by powiedzieć dość śmiało rodziny. Używamy takich słów, jako że
owe (samodzielne niegdyś) dziedziny nauk przyrodniczych posiadają dziś
swoistą cechę podobieństwa rodzinnego, chociażby dla tego, że
poszczególne działy nauk (jak fizyka czy chemia) korzystają obecnie z siebie
wzajem - zarówno ze swych procedur naukowych, jak i obszaru badań.
Powoli zaczynają zrastać się ze sobą, co może bezpośrednio dowodzić
uniwersalności języka nauki. Nadto, dzięki popularyzacji osiągnięć naukowych
w poszczególnych dziedzinach, język nauki staje się językiem wszystkich
ludzi. Nauka staje się integralną częścią kultury świata zachodniego.
Naukowość i dostęp do informacji jest niewątpliwie domeną naszych czasów.
Informacja stała się towarem ekonomicznym, płacimy za dostęp do jej źródła
(może i symboliczną ale chyba nigdy do końca, a zawsze jednak walutową)
„złotówkę". Doskonałym przykładem jest internet. Ogólną tendencję
kulturową wyrazić mogłyby słowa reklamy: „w dzisiejszych czasach opłaca
się wiedzieć... nie wiedzieć się nie opłaca." Co więcej, stajemy się
podstawowymi odbiorcami informacji, jak i bezpośrednim jej źródłem.
Takie spojrzenie na przyrodoznawstwo ukazuje nam jego aspekt globalny.
Tak też rodzą się pewne niebezpieczeństwa bezpośrednio związane z pojęciem
ludzkości w ogóle. Z jej kondycją etyczno - moralną, wypracowaną
w specyficznych ramach człowieczeństwa jako bytu zewnętrznego względem
63
Damian Reszkowski
rzeczy rozciągłych (res extensa), które (zdaniem etyki) mają mieć charakter,
co najwyżej środków, nie zaś celów, którymi ma być dla człowieka właśnie
człowiek, jak i samo człowieczeństwo. Nauki znajdujące się w obrębie
przyrodoznawstwa zdają się czynić swoim celem ową kategorię res extensa.
Przedmiotem ich badań staje się otaczający człowieka świat, jego struktura
fizyczna, budowa chemiczna, i tak dalej. Niewątpliwie jednak nauki
przyrodnicze poszerzają ludzką wiedzę, tak też ostatecznym jej celem
niewątpliwie staje się ludzkość sama. Tym sposobem sprzęgają się nauki
przyrodnicze z etyką - jako dziedziną zajmującą się opisem, analizą
i wyjaśnianiem rzeczywiście istniejącej moralności i ustalaniem dyrektyw
moralnego postępowania.
Istnieje zatem niebezpieczeństwo zaprzężenia nauki w interesy
partykularne pojedynczych ludzi, grup, albo całych narodów (np. państw
wykorzystujących dla swej korzyści - wygranej w wyścigu zbrojeń osiągnięcia w dziedzinie fizyki atomowej). Odnosi się to pośrednio do teorii
Jurgena Habermasa. W tym kontekście zdaje się spoczywać na barkach
naukowca odpowiedzialność za życie pojedynczych istot ludzkich, jak
i milionów. Czy mamy jednak prawo do takich żądań względem naukowców?
Może pytanie zostało źle postawione?
Zauważmy bowiem, że ludzie poświęcający się nauce są ludźmi właśnie.
Zdecydowanie są to OSOBY obdarzone w takim samym stopniu, jak inni
przedstawiciele naszego gatunku, moralnością i ogólnymi zasadami
etycznymi. My (ludzie kształtowani przez naukę) mamy jednak stałą,
nieuzasadnioną (wystarczająco) tendencję obarczania ich odpowiedzialnością
za źle zastosowaną, a wypracowaną przez nich, wiedzę. Dzieje się tak dla
tego, że nie ma wyraźnie zakreślonej linii demarkacyjnej między wiedzą
wytwarzaną (ewentualnie odkrywaną), a wszelkimi możliwościami jej
zastosowania, które wielokrotnie pojawiają się równolegle ze zdobyciem
(lub bezpośrednio po) owej wiedzy. Pamiętajmy, że nie wszystkie
konsekwencje zdobywanej wiedzy są dane bezpośrednio i w całości pionierowi
danej dziedziny. Tak też, dajmy na to, w dziedzinie mechaniki ktoś określa
(wymyśla, czy odkrywa) prawa pozwalające na budowę silnika parowego
64
Etyka i przyrodoznawstwo - wieczny rozbrat czy ostateczna zgoda?
(bądź spalinowego), których bezpośrednie zastosowanie pozwala
skonstruować ów silnik. Gotowy silnik, jak i kryjąca się w nim idea poruszania
przedmiotów, wykorzystany zostaje do budowy pojazdów, które zdolne będą
do transportowania ludzi - tak zostaje zrealizowane założenie jego wynalazcy
Dalej, po ogólnym uznaniu jego sprawności (trwającym bliżej nieokreślony
czas), zostaje rozszerzony zakres jego funkcjonalności, chociażby przez
wdrożenie go z transportu lądowego do wodnego albo powietrznego. Ktoś
inny w tym czasie konstruuje bomby, które można zrzucać jedynie z lecącego
samolotu (zwiększając w ten sposób ich „efektywność"). Zauważamy teraz
sieć powiązań między poszczególnymi odkryciami naukowymi, którą tworzy
ich praktyczne zastosowanie.
Gdybyśmy mieli pozostać konsekwentni w swych roszczeniach do
oczekiwania odpowiedzialności moralnej i etycznej naukowca, musielibyśmy
winą za bombardowania podczas Drugiej Wojny Światowej obarczyć
prekursorów tych wynalazków. Pana Diesel'a, wynalazcę ogólnych praw
dynamiki obowiązujących w fizyce, czy średniowiecznych alchemików ze
Wschodu - tak łączących „bogactwa ziemi", że efektem tych praktyk stawał
się proch. Na tym przykładzie doskonale jawi się absurdalność takiego
sposobu myślenia. Ale czy jest ono do końca absurdalne?
Co z praktykami nazistowskich lekarzy na jeńcach umieszczanych
w faszystowskich obozach zagłady? Jak potraktować ich działania? Wszak
wiele z przeprowadzanych przez nich eksperymentów przyczyniło się
znacznie do rozwoju medycyny jako nauki i praktyki równocześnie. Panujące
w czasie wojny okoliczności umożliwiły przeprowadzenie wielu
1
„nieetycznych" eksperymentów, których nie udało się (nie wolno było!)
powtórnie zrealizować. Ich niewątpliwym efektem był przyrost wiedzy
medycznej (chociażby w zakresie ludzkich reakcji na różne bodźce/czynniki
1
Wyraz umieszczono w cudzysłowie, jako że z punktu widzenia etyki
utylitarystycznej (jako etyki szczęścia, które można sumować i którym mogłoby
być zdrowie ludzkie) można by praktyki te uznać za w pełni uzasadnione na gruncie
samej etyki, jako pomnażające wiedzę o zdrowiu człowieka i przyczyniające się do
ogólnej sumy szczęścia = przyszłego zdrowszego społeczeństwa.
65
Damian Reszkowski
-jak na przykład substancje chemiczne różnego rodzaju, czy praktyki
wszczepiania różnorakich implantów -jako pre-genetycznych praktyk [?]).
Oto niechlubny fragment historii rozwoju medycyny, która w swoim
aspekcie zastosowania praktycznego jest obecnie zagwarantowana każdemu
człowiekowi w Karcie Praw Człowieka. Jest ona powszechnie dostępna
w formie opieki nad członkami wspólnoty - Państwa demokratycznego.
Może nie we wszystkich krajach świata w równym stopniu, chociażby ze
względu na politykę danego Państwa, ale w każdym razie jest ona jednym
z przyrodzonych praw człowieka (tak jak prawo do życia, które jest z nim
bezpośrednio związane). To z kolei obrazuje słabości pewnych systemów
etycznych, takich jak utylitaryzm, które należą do etyk uniwersalistycznych
przy jednoczesnym „niedomknięciu systemu", którym w tym konkretnym
przypadku jest niedookreślenie głównej jego kategorii - jaką jest szczęście
(za które automatycznie możemy uznać zdrowie ludzkie jako dobro
najwyższe). Szczęście to - co więcej - można sumować, dążąc jednocześnie
do jego największej ilości. W tej sytuacji wszelkie działania ludzkie, dążące
do zwiększenia sumy zdrowia, takie jak rozwój wiedzy medycznej będą
uzasadnione i, co więcej, dobre z punktu widzenia tego systemu. To
podstawowy słaby punkt etyki w związku z tego rodzaju naukami. Dlaczego
mówimy o etyce w związku z naukami empirycznymi, mimo owych wyraźnie
zauważalnych problemów?
Powiedzmy w następujący sposób: nauki z kręgu przyrodoznawstwa
kształtują ludzką wiedzę na temat otaczającego go świata, niweluj astrach
przed „światem nieznanym", w ostateczności, natomiast, dostarczają ludzkości
sposobów manipulowania „już znanym" jej otoczeniem (postawa
filozoficznego kreacjonizmu). Owa tendencja - kreacjonistyczna -jest
odpowiedzią subiektywnego indywiduum na globalny uniwersalizm praw
nauki. Jednakże to na poziomie globalnym właśnie rozpatrujemy jednostkę
- naukowca. Jednostkę - jako członka społeczeństwa. Jednostkę reprezentanta zjednoczonej Europy, dalej - Świata. Wszak, w kontekście
trendu kreacjonistycznego obchodzenia się z otaczającym nas Światem,
jesteśmy bezpośrednio odpowiedzialni za odpowiednie wykorzystanie
66
Etyka i przyrodoznawstwo - wieczny rozbrat czy ostateczna zgoda?
i zastosowanie wiedzy w taki sposób, by konsekwencją naszego działania
była bezpośrednia korzyść (wymierność dobra zbiorowości) dla innych
członków grupy, której członkami jesteśmy (np. Państwa). Naukowiec
natomiast jest swoistym spoiwem wszelkich podobnych środowisk, jako że
staje się on obecnie rzecznikiem prawdy. Przyjmuje pozycję kapłana. W tym
kontekście ujawnia się konieczność obarczenia naukowca pewnym
obowiązkiem etycznym, jako że nauka i technika (praktyczny jej aspekt)
stają się w dniu dzisiejszym jednolitą materią (wyłączając eksperyment
myślowy itp.).
Jurgen Habermas pisze:
Nauki empiryczno-analityczne rozwijają swoje teorie w takiej
samoświadomości, która automatycznie generuje ciągłość
z początkami myśli filozoficznej. Albowiem obie są
podporządkowane nastawieniu teoretycznemu, uwalniającemu tych,
którzy je przyjmują, od dogmatycznego związku z naturalnymi
interesami życia i z ich irytującym wpływem; obie też podzielają
kosmologiczną intencję teoretycznego opisu wszechświata
w porządku jego praw takim, jakim jest2.
Dalej pisze Habermas o istnieniu trzech kategorii procesów badawczych,
„dla których można wykazać specyficzny związek między logicznometodologicznymi regułami i interesami 'konstytuującymi poznanie' [...]
Podejście nauk empiryczno-analitycznych obejmuje techniczny interes
poznawczy"3. Co do interesów tych nauk, to:
logiczna struktura dopuszczalnych systemów twierdzeń i typ
warunków ich uzasadniania, sugerują, iż teorie należące do nauk
empirycznych odsłaniają rzeczywistość jako podległą
2
Jurgen Habermas: Interesy konstytuujące poznanie. „Colloquia Communia",
1985, nr 2 (19), s. 158,159.
3
J. Habermas: Interesy..., s. 162.
67
Damian Reszkowski
konstytuującemu je interesowi, polegającemu na możliwym
zabezpieczaniu i rozszerzaniu - poprzez informację - zwrotnie
kontrolowanego działania. Jest to interes poznawczy polegający
na technicznej kontroli nad zobiektywizowanymi procesami4.
Sam Albert Einstein zwracał się do studentów California Institute of
Technology następującymi słowy:
Dlaczego tak mało uszczęśliwia nas ta wspaniała technika,
ułatwiająca życie i oszczędzająca pracę? Prosta odpowiedź brzmi:
ponieważ nie nauczyliśmy się jeszcze robić z niej rozumnego użytku.
W czasie wojny służy ona do tego, abyśmy się wzajemnie truli
albo okaleczali. Podczas pokoju ukształtowała nasze życie jako
pośpieszne i niepewne. Zamiast uwalniać nas w znacznym stopniu
od otępiającej pracy, uczyniła ludzi niewolnikami maszyny,
najczęściej z niechęcią wykonujących monotonną, długą pracę
codzienną i wciąż drżących o swój nędzny codzienny chleb.
Pomyślicie, że ten stary człowiek śpiewa wam nieładną
pieśń.Czynię to jednak z dobrymi zamiarami, ponieważ chcę
przedstawić wam pewną konsekwencję.
Nie wystarcza, abyście znali się trochę na technice, jeśli praca
wasza ma wyjść ludziom na dobre. Troska o ludzi i ich los zawsze
musi stanowić główne zainteresowanie wszelkich dążeń techniki,
zainteresowanie wielkimi nierozwiązanymi problemami organizacji
pracy i podziału dóbr, aby wytwory naszego umysłu przyniosły
ludzkości błogosławieństwo, a nie tylko przekleństwo.
Nie zapominajcie o tym nigdy wśród waszych rysunków
5
i obliczeń."
4
Ibidem, s. 163.
5
Albert Einstein: Pisma filozoficzne. Tłum. Kazimierz Napiórkowski. W-wa,
DeAGOSTINI / Altaya 2001, s. 391.
68
Etyka i przyrodoznawstwo - wieczny rozbrat czy ostateczna zgoda?
Słowa tak wyśmienitego naukowca są najlepszym świadectwem faktu,
że społeczność naukowców zdaje sobie doskonale sprawę
z odpowiedzialności i obowiązków, jakie na nich spoczywają. Powyższe słowa
są apelem skierowanym do kolejnych pokoleń pracowników nauki, by
„wytwory [ich] umysłu przyniosły ludzkości błogosławieństwo". Aby
praktyczne zastosowanie wytworów naukowców miało charakter utylitarny,
by przynosiło ogółowi ludzi zamieszkujących kulę ziemską korzyść, a nie
stratę. Dobro, nie zło. Tak też zauważamy prosty rachunek korzyści i straty
obecny w etyce utylitarystycznej, jednakże w słowach Einsteina
skierowanych bezpośrednio do studentów Uniwersytetu Kalifornijskiego
możemy dostrzec rys pluralistycznego zróżnicowania społeczności Wydziału
Techniki, którą słowa te mają solidaryzować. Jednakże sam ostatni akapit
cytowanego przeze mnie fragmentu wskazuje na indywidualność każdego
pojedynczego naukowca. Słowa: „Nie zapomnijcie o tym nigdy wśród
waszych rysunków i obliczeń'' można odczytać jako apel do każdego obecnego
na przemówieniu studenta. Jako odwołanie do jego poczucia moralności,
która staje się obowiązkiem etycznym, jako że koresponduje poprzez jego
pracę z pozostałą częścią ludzkości. Naukowiec jako indywiduum dzięki
swej pracy wytwarza i wkracza jednocześnie w przestrzeń intersubiektywną.
Łączy obiektywizm odkrywanych przez siebie praw (wynalazków, itd.)
z subiektywizmem odnoszących się do nich innych jednostek.
Tak też, do zasady kierującej naukowcami, najdoskonalej zdawałaby się
pasować swoista synteza moralności i etyki, która dokonuje się
w deontologicznej etyce kantowskiej. Według Kanta każda jednostka winna
kierować się według takiej zasady, która mogłaby stać się prawem
obowiązującym wszystkich ludzi (treść imperatywu kategorycznego). Kant
wprzęga moralność ludzką bezpośrednio w rozum.
Niedoświadczony co do biegu rzeczy w świecie, niezdolny do tego,
żeby być przygotowanym na wszelkie przypadki, pytam sam siebie
tylko: czy możesz chcieć, żeby maksyma twoja stała się
powszechnym prawem? Jeżeli nie, to należy ją odrzucić,
69
Damian Reszkowski
i to nie dla jakiejś szkody, która dla ciebie lub dla innych może z niej
wyniknąć, ale dlatego, że nie może ona wejść jako zasada w skład
możliwego powszechnego prawodawstwa. A do poszanowania tego
prawa zmusza mnie bezpośrednio rozum6.
Pojawia się jednak w obrębie teoretycznego wymiaru nauki pewien problem,
chodzi o intencje kierujące pracą naukowca. Pisze dalej Kant:
Wprawdzie jeszcze nie pojmuję, na czym to poszanowanie się
opiera [...], ale przynajmniej tyle rozumiem, że jest to cenienie
wartości, która znacznie przewyższa wszelką wartość tego, co się
ceni dzięki skłonności [można by wskazać tu na profity
ekonomiczne], i że konieczność moich czynów z czystego
poszanowania prawa praktycznego jest tym, co stanowi obowiązek,
i przed tym obowiązkiem musi ustąpić każda inna pobudka, ponieważ
jest on warunkiem woli, która jest sama w sobie dobra, której
wartość wszystko przeważa7.
Czy zatem, konieczne jest uznanie istnienia ostatecznego sędziego
w postaci jakiegokolwiek boga, czy sprawa osądu nie komplikuje się? Zdaje
się, że nie. Pozwólmy wyjaśnić to samemu Kantowi:
Wszelako ta idea absolutnej wartości samej woli, bez uwzględnienia
przy jej ocenianiu jakiejś korzyści, mieści w sobie coś tak
niezwykłego, że [...] musi jednak powstać podejrzenie, że u jej
podłoża kryje się może tylko górnolotna fantastyczność i złe
zrozumienie celu, w jakim przyroda dołączyła do naszej woli rozum
jako kierownika. Dlatego zajmiemy się zbadaniem tej idei z tego
6
Immanuel Kant: Uzasadnienie metafizyki moralności. Tłum. Mścisław
Wartenberg. Kęty, Antyk 2001, s. 20,21.
7
1 . Kant, op. cit, s. 21.
Etyka i przyrodoznawstwo - wieczny rozbrat czy ostateczna zgoda?
punktu widzenia. [... ] przyroda nie dopuściłaby do tego, aby rozum
zawodził w praktycznym użyciu i swym nieudolnym pojmowaniem
rzeczy odważał się jej zakreślać nawet plan szczęśliwości i środków
do niej prowadzących; przyroda podjęłaby się sama nie tylko wyboru
celów, ale także środków, i z mądrą przezornością powierzyłaby
oba wyłącznie instynktowi. W istocie przekonujemy się, że im więcej
rozum ucywilizowany oddaje się dążeniu do używania życia
i szczęśliwości, tym bardziej człowiek oddala się od (stanu)
prawdziwego zadowolenia; stąd u wielu [...] powstaje pewien
stopień mizologii, tj. nienawiści do rozumu, ponieważ po obliczeniu
całej korzyści, jaką ciągną, [...] dochodzą jednak do przekonania,
że w istocie ściągnęli tylko na siebie więcej kłopotu, aniżeli zyskali
na szczęśliwości [...] w sądzie tych, którzy mocno powściągają
chełpliwe wysławianie korzyści, jakie ma przynosić rozum dla
osiągnięcia szczęśliwości i zadowolenia z życia, a nawet je ujemnie
oceniają, nie ma bynajmniej zgryźliwości lub niewdzięczności wobec
dobroci rządów świata, ale że sądy te opierają się w sposób ukryty
na idei innego celu jego istnienia, do którego, anie do szczęśliwości,
rozum jest właściwie przeznaczony i któremu dlatego, jako
najwyższemu warunkowi, najczęściej musi ustępować osobisty cel
człowieka [... ] przeto prawdziwym przeznaczeniem rozumu musi
być wytworzenie woli dobrej, może nie jako środka do innego
celu, ale samej w sobie, do czego był koniecznie potrzebny rozum,
[... ] Wola ta nie może być wprawdzie jedynym i całkowitym dobrem,
musi jednakże być dobrem najwyższym i warunkiem wszystkiego
innego, nawet każdego pragnienia szczęśliwości8.
W taki sposób rozwiązuj e sprawę Kant.
Należałoby dokonać rygorystycznego rozdzielenia wymiaru
teoretycznego nauki od jej aspektu praktyczno-technicznego oraz
I. Kant: op. cit, s. 12 - 14.
Damian Reszkowski
podporządkowania, które mogłoby ułatwić spojrzenie na aspekt etycznej
poprawności nauki. Mowa tu o dopasowaniu aspektów działalności naukowej
oraz impulsów kauzalnych (w aspekcie konsekwencjonalistycznym). Tak
też:
1 .Teoretycznemu wymiarowi działalności naukowej przyporządkować
należałoby intencjonalne i rozumowe pobudki bezpośrednio odniesione do
osoby naukowca, którym przyświecać miałaby zasada humanizmu jako
postawy intelektualnej i moralnej wyrażająca się w zainteresowaniu sprawami
człowieka, a przede wszystkim w poszanowaniu jego godności i wolności.
2.Praktyczno-technicznemu aspektowi w obrębie wiedzy odpowiadałaby
(podobnie jak wyżej) intencjonalność działań naukowych, czyli intencje jako
motywy działań. W tym nieco bardziej zsubiektywizowanym wymiarze,
bowiem obejmującym tylko i wyłącznie ludzką praktykę, zasadą nadrzędną
winien być humanitaryzm, jako postępowanie powodowane troską
o człowieka, jego potrzeby, jego dobro. Najwyższą wartością winna być tu
bezwzględne uznanie ludzkiej godności, braterstwa i równości między
wszystkimi ludźmi.
Powyższy podział ukazuje dwa spostrzeżenia. Mianowicie, wszelkie
aspekty działalności naukowej etycznie ujmowane są ze względu na
indywidualną intencję i jej efekt-działanie, które jest etycznie uznawane,
jeśli spełnia warunek „przechodniej pozytywności" - przez co rozumiem
pozytywną (korzystną dla ogółu ludzi) intencję i działanie z niej wynikające.
Nadto, że utworzony dzięki temu warunek pozwala nam rozpatrywać naukę
na powrót w jej wymiarze globalnym, jako że intencje kierujące naukowcem
prowadzą go bezpośrednio do działań praktycznych z nich wynikających,
a lokowanych już w potencjalnej przestrzeni intersubiektywnej, i z tej racji to
intencje i działania są podstawowym punktem zakorzenienia etycznego
wymiaru nauki. Jeśli mianowicie w ramach nauk empirycznych podejmowane
jest przez naukowca jakieś działanie (teoretyzowanie, technicyzowanie,
praktykowanie), to jest ono etyczne właśnie ze względu na jego
intencjonalność. Uważam zatem za stosowne nakierowanie sądu etycznego
72
Etyka i przyrodoznawstwo - wieczny rozbrat czy ostateczna zgoda?
na działanie praktyczne, jako że nie możemy winić Alberta Einsteina za
powstanie i użycie bomby atomowej, choć pośrednio jest jej „twórcą".
W żadnym wypadku nie można obarczać go odpowiedzialnością za jej
powstanie. Co więcej, wszelkie jego osiągnięcia naukowe są jak najbardziej
dobre z etycznego punktu widzenia, jako że mieściły się one głównie
w pierwszym z powyższych wymiarów nauki i zdecydowanie kierował się
humanistycznymi intencjami. Zatem wszelkie orzekanie o winie ulokowane
zostaje w wymiarze praktyczno-technicznym nauki, jako że w pełni
zarysowane są w niej konteksty zastosowania, a nawet świadomość
konsekwencji. Jednakże i tu pojawiają się pewne niedociągnięcia.
Dobrym przykładem będzie tu praktyczny wymiar nauk medycznych,
w którym lekarz (osoba posługująca się wiedzą medyczną) podejmuje pewne
czynności ze względu na dobro pacjenta, które jest intencją lekarza. Zdarza
się jednak niekiedy, że mimo podejmowanych działań cel nie zostaje osiągnięty,
a wręcz przeciwnie - stan pacjenta się pogarsza. Z tego powodu efekt jakim jest przykładowy zgon pacjenta - nie może być miarą etyczności
postępowania lekarza. W przeciwnym wypadku wszelkie niepowodzenia
służb medycznych byłyby „gwoździem do trumny" nauki, która nie byłaby
w żaden sposób etyczna, a właśnie z takim postanowieniem nie możemy się
zgodzić. Nieetycznym byłoby takie działanie lekarza, które w prawie karnym
określane jest mianem „działania z premedytacją" - czyli działaniem
wynikłym z pewnych określonych intencji i w określonym celu (z reguły partykularnej korzyści) negatywnym w odniesieniu do innych ludzi9. Niech
10
za przykład posłuży nam tak zwany, "handel skórami" , który był nieetyczną
i niemoralną praktyką właśnie ze względu na intencje i cel podejmujących
9
Jest to jawne i świadome pogwałcenie zasad humanitaryzmu, który
lokowaliśmy w tym wymiarze. Hegel powiedziałby w tym miejscu o niepełnym
uznaniu człowieczeństwa w innym człowieku, który staje się dla nas środkiem, a nie
celem. Co więcej jest to swoisty krok poza Heglowskie Państwo Prawa, negacja
obowiązującego w nim prawa, która także musi zostać zanegowana (rola prawa
karnego).
10
Prasowe określenie praktyk personelu medycznego, których celem było
uśmiercanie pacjenta w drodze do szpitala, w celu zyskania korzyści majątkowych
73
Damian Reszkowski
się tych działań ludzi, czyli w tym konkretnym przypadku - intencja
ekonomiczna nakierowana na cel gratyfikacji finansowej.
Intencjonalność jako główny miernik etyczności pozwala zrównać ze
sobą aspekt indywidualności grona naukowców z uniwersalnym charakterem
samej nauki. Bowiem, celem naukowca staje się nauka w ogóle, nauka jako
źródło prawdy o otaczającym człowieka świecie. Pracując w ramach
określonej dziedziny nauki powiększa on tym samym jej „moc prawdziwości".
Cel nauki i naukowca winien być tym samym celem i zdaje się on w ten
sposób właśnie zestrajać, scalać w jeden i ten sam kierunek dążenia. Owym
kierunkiem jest użyteczność wiedzy dla pojedynczego człowieka i dla
ludzkości. Wiedza dostępna człowiekowi ma ułatwiać mu życie
w otaczającym go świecie. Ponadto w Karcie Praw Człowieka każdemu
człowiekowi przysługuje prawo do kształcenia - zdobywania (wypracowanej
w ramach różnorakich dziedzin naukowych) wiedzy, a także wolności do
rozwijania indywidualnych zainteresowań i pasji (do których może należeć
bierne, lub aktywne, uczestniczenie w każdej z dziedzin naukowych).
Podstawowym prawem człowieka, a w szczególności naukowca, jest jego
wolność osobista. Powróćmy jednak do kulturowego aspektu nauk:
Postawiony został mianowicie przed nami nie tylko techniczny
problem zapewnienia i utrzymania pokoju, lecz również zadania
wychowania i oświaty. Jeśli chcemy przeciwstawić się siłom
zagrażającym naszej wolności intelektualnej i indywidualnej, musimy
rozpoznać, o co toczy się gra i co zawdzięczamy tej wolności, którą
wywalczyli dla nas w twardych walkach nasi przodkowie. Bez tej
wolności nie byłoby Szekspira, Goethego, Newtona, Faradaya,
Pasteura, Listera, nie byłoby wygodnych domów dla mas, nie byłoby
kolei, radia; nie mielibyśmy środków obronnych przeciwko
epidemiom, tanich książek, kultury, radości ze sztuki dla wszystkich.
od właścicieli zakładów pogrzebowych, które informowano o zgonach wraz z
rodzinami uśmierconych.
74
Etyka i przyrodoznawstwo - wieczny rozbrat czy ostateczna zgoda?
Nie budowalibyśmy maszyn, żeby oszczędzić człowiekowi mozolnej
pracy przy tworzeniu dóbr koniecznych do życia. Większość ludzi
prowadziłaby beznadziejne niewolnicze życie, jak pod prastarym
azjatyckim despotyzmem. Nie, tylko ludzie, którzy są wolni, mogą
wykonywać pracę twórczą i intelektualną, która dla nas
współczesnych czyni życie czegoś wartym. Obecne trudności
gospodarcze bez wątpienia zmuszą nas prędzej czy później do
wprowadzenia, drogą regulacji prawnych, równowagi między
podażą a popytem na pracę, między produkcją a konsumpcją. Ale
i ten problem będziemy rozwiązywali jako ludzie wolni i nigdy nie
dopuścimy do tego, aby z tego powodu dać się spętać w niewolę,
w przeciwnym wypadku zamrze wszelki zdrowy rozwój.11
To fragment przemówienia Alberta Einsteina w Albert Hall w Londynie
w październiku 1933 roku zatytułowanego Science and Civilization [org.
Wissenschaft und Kultur - Nauka a kultura]. Wskazuje w nim Einstein
na konieczność wolności osobistej, co więcej - wypowiedzi, która staje się
nie tylko językiem jednego człowieka, ale określonej dyscypliny naukowej,
nauki w ogóle. Następnie powraca do pojedynczego człowieka - członka
społeczeństwa, który posługuje się językiem posiadanej wiedzy naukowej
przekazanej człowieczeństwu i jego poszczególnym członkom. Język ten
wyraża obiektywnie istniejące (chociażby zdaniem Maxa Webera) myśli,
a dzięki specyficznej analizie języka dokonanej przez Ludwiga Wittgensteina
odnosi się on także do działania ludzkiego, które rozpoczyna się na szczeblu
naukowym, a uwieńcza w działaniu pojedynczego członka społeczeństwa,
który „rozumiejąco wypowiada się" (działa!) o świecie, w który „jest
wrzucony".
W tym - zdaje się hermetycznym - ruchu myśli ludzkiej i jej wyrażaniu
poprzez działanie językiem (w szczególności naukowym - o charakterze
twierdzeń o świecie) zawiera się szczególna konieczność sprzężenia etyki i
11
Albert Einstein, op. cit., s. 392 - 393.
75
Damian Reszkowski
nauki. Albowiem obie dotyczą i ukazująsię w ludzkiej praktyce, w przestrzeni
intersubiektywnej, jaką jest życie społeczne. To tu - w ludzkiej praktyce drzemie moc konsekwencji oddania się Kantowskiej etyce obowiązku, która
najdoskonalej odpowiadałaby chyba naukowcom...
Zatem ostateczna zgoda!