Depozyty bankowe nie są bezczynne.

Transkrypt

Depozyty bankowe nie są bezczynne.
Depozyty bankowe nie są bezczynne.
Autor: David Howden
Źródło: mises.ca
Tłumaczenie: Patrycja Krzywda
Jaką rolę odgrywają depozyty bankowe? Przeciętny klient postawiony
przed takim pytaniem prawdopodobnie odparłby, że są one bezpieczną rezerwą
na pokrycie jego wydatków. Spytaj o to samo bankiera, a odpowiedź będzie
brzmiała mniej więcej: „finansują długoterminowe inwestycje — takie jak
pożyczki hipoteczne”.
Rozbieżność między potrzebami deponentów a kaprysami bankierów jest
chroniona przez prawo. W systemie rezerw cząstkowych depozyty są traktowane
jako pożyczki udzielone bankom. Tym z kolei przysługuje prawo do swobodnego
dysponowania
w
ten
sposób
otrzymanymi
pieniędzmi
(oczywiście
z
uwzględnieniem kilku przepisów, na przykład wymogu płynności finansowej).
Z punktu widzenia deponentów nie ma podstaw, by zbytnio martwić się o
tak zwaną „pożyczkę”. W każdej chwili mogą oni zażądać zwrotu swoich
pieniędzy. Jeżeli inwestycje banku okazały się nietrafne, lub też nie ma on w
skarbcu wystarczająco dużo pieniędzy, aby zaspokoić żądanie deponenta, w grę
wchodzi ubezpieczenie depozytu, dzięki któremu wszyscy wychodzą z takiej
sytuacji cało.
Obrońcy bankowości opartej na rezerwach cząstkowych nie mają racji,
twierdząc, że depozyty są „bezczynne”. W grupie tej panuje przekonanie, iż
deponenci nie mają w danym momencie potrzeb związanych ze swoimi
funduszami, więc oddają je bankom. Te zaś mają się powierzonymi pieniędzmi
„zaopiekować” (lub zainwestować je) do momentu, gdy deponenci będą chcieli z
nich skorzystać.
Faktycznie, na wielu kontach pieniądze leżą przez długi czas nietknięte.
Wraz z żoną stale trzymamy na kontach 2500 USD, aby uniknąć płacenia
miesięcznych opłat
za
prowadzenie
rachunku. Prawdopodobnie
nigdy nie
skorzystamy z tych pieniędzy, chyba że w jakiejś awaryjnej sytuacji. Wszystko
wskazuje na to, że są one bezczynne, więc bank nie wyrządziłby nikomu
krzywdy, używając ich. Nie jesteśmy wyjątkiem, codziennie na kontach leżą
biliony niewypłacanych dolarów. Z pewnością pieniądze są „bezczynne” i nikt nie
odczułby ich braku, gdyby bank użył ich w produktywny sposób.
Austriacy są właściwymi ludźmi, by ocenić rolę depozytów bankowych w
gospodarce. Wynika to z faktu, iż należą oni do wąskiej grupy ekonomistów,
którzy rozumieją, co reprezentuje pieniądz i skąd bierze się jego użyteczność.
Pieniądz jest unikalnym dobrem zabezpieczającym nas przez niepewnością
dnia
jutrzejszego.
Nie
wiemy,
kiedy
będziemy
zmuszeni
do
poniesienia
wydatków, ani też jak wysokie one będą. Niepewność ta stanowi problem dla
jednostki. Wiemy, że w przyszłości będziemy musieli wydać pieniądze. Zagadką
jest, kiedy to nastąpi i jaka suma będzie nam potrzebna.
W jednym z rozdziałów Ludzkiego działania Ludwig von Mises świetnie
opisał jedyną sytuację, w której dopuszczalne byłoby nieposiadanie żadnej
gotówki. Jest to przypadek, gdy jednostka jest całkowicie pewna swych
przyszłych wydatków — zarówno co do ich terminów, jak i wysokości. Ponieważ
jest to przypadek czysto teoretyczny, konkluzja Misesa brzmi: trzymamy nasze
salda gotówkowe, aby uwolnić się od zmartwień o dzień jutrzejszy.
Obrońcy rezerw cząstkowych twierdzą, że w sprawie wypłat depozytów
bankierzy mogą polegać na prawie wielkich liczb. Im więcej deponentów, tym
większe prawdopodobieństwo, że bankier trafnie oceni czas i wysokość wypłaty.
W
ten
sposób
może
rozważnie
zarządzać
depozytami.
Część
pieniędzy
zainwestuje, część zachowa w rezerwie gwarantującej płynność finansową i
wypłacalność. Wszyscy zyskują.
Tylko że deponent nie wie, kiedy będzie potrzebował swoich pieniędzy.
W jaki sposób miałby ocenić to bank?
Runy na banki dobrze obrazują tę rozbieżność. Deponent chce wypłacić
swoje pieniądze, które powinny być mu wydane od ręki. (W końcu ma na to
gwarancję prawną). Z kolei bank, będąc pewnym „bezczynności” złożonego
depozytu, zrobił z niego użytek. Tak więc zanim nasz deponent odzyska
pieniądze, będzie musiał poczekać, aż inwestycja banku przyniesie zysk.
Taka „zabawa w czekanie” może wydawać się uzasadniona. Jednak w
gruncie rzeczy jest ona całkowicie niezgodna z oczekiwaniami deponenta w
momencie, gdy wpłacał pieniądze do banku. Zgodnie z umową, mógł żądać ich
wypłaty
w
obliczu
nieprzewidzianych
okoliczności.
Najwidoczniej
takie
okoliczności wystąpiły, więc teraz chce wypłacić z banku dość pokaźną sumę.
Potrzebuje tej gotówki natychmiast i był przekonany, że ma do niej swobodny
dostęp. Jednak bank oraz prawo interpretują to nieco inaczej.
Parafrazując Miltona Friedmana: kto lepiej ode mnie wie, kiedy będę
potrzebował
moich
pieniędzy?
Banki
funkcjonują
w
oparciu
o
założenie
„bezczynności” depozytów. Klienci trzymają na kontach swoje oszczędności,
ponieważ wierzą, że tam są nietykalne. Zachowując pieniądze z konta na czarną
godzinę, deponent zabezpiecza się finansowo na przyszłość.
Gdyby tylko banki zdały sobie z tego sprawę i traktowały depozyty z
należytą ostrożnością, moglibyśmy zapomnieć o nieprzyjemnym fenomenie
runów na banki.