Aśka – afgański pies polskich komandosów

Transkrypt

Aśka – afgański pies polskich komandosów
Aśka – afgański pies polskich komandosów
2013-09-15
Ma w sobie to coś, co sprawia, że podbija serca żołnierzy. Jako jedyna z grupy szczeniaków nie
uciekła, gdy komandosi z JWK z Lublińca znaleźli ją zabiedzoną na afgańskim wysypisku śmieci.
Zabrali pieska do bazy i zaopiekowali się nim. Niedawno udało im się zdobyć pozwolenia i
przewieźć Asię do Polski. Tu pies znalazł nowy, dobry dom.
Kilka lat temu żołnierze z Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca w czasie patrolu po
bezdrożach afgańskiej prowincji Ghazni zatrzymali kolumnę przy wysypisku śmieci. Chcieli
sprawdzić teren. Poza sforą psów nie znaleźli tam nic podejrzanego. Ich wzrok przyciągnęła
jednak zabiedzona, beżowa, kudłata kulka.
– Gdy podjechaliśmy, wszystkie psy uciekły. Została tylko Aśka. Patrzyła na nas takim wzrokiem,
że nie było wyjścia. Zabraliśmy ją do bazy – opowiada jeden z komandosów JWK.
Po załatwieniu formalności, pozwoleń i badań pies zamieszkał z żołnierzami w bazie Ghazni. Aśka
– bo takie imię dostał szczeniak – szybko poczuła się tam jak „pani na włościach”. Zaczęła
rozpoznawać swoich, wiedziała, kto należy do jej „ekipy”. Jeśli do kogoś się nie przekonała – lepiej
było do niej nie podchodzić. Ten problem mieli przede wszystkim pracujący w bazie Afgańczycy,
których Aśka nie lubiła.
Przed każdym patrolem lub akcją Aśka żegnała komandosów. A potem całą noc potrafiła czuwać i
czekać na ich powrót. Nie lubiła, gdy opuszczali bazę. – Jakby wiedziała, że tam, na zewnątrz, nie
są bezpieczni – mówi jeden z żołnierzy. Ale gdy wracali, Aśka pierwsza wybiegała im na
spotkanie. – Cieszyła się, że jesteśmy, merdała ogonem i skakała na nas. Niektórych ta jej radość
czasami irytowała, bo po męczącym patrolu czy operacji w 30-kilogramowym oporządzeniu
kolejne „skaczące na ciebie kilogramy” mogą podnieść ciśnienie – opowiada jeden z
komandosów.
Aśka swoje waży. Z małego szczeniaczka wyrosła na całkiem pokaźnych rozmiarów psa „rasy
afgańskiej” (w Afganistanie większość psów to mieszańce, ponieważ są jednak dość
charakterystyczne, żołnierze śmieją się, że jest to po prostu rasa afgańska). Mijały lata. Do bazy w Ghazni przylatywali żołnierze z Lublińca służący na kolejnych zmianach
Polskiego Kontyngentu Wojskowego. Wszyscy opiekowali się Aśką. – To członek naszej
wojskowej rodziny – mówili komandosi. Pies dla wielu z nich był też namiastką normalności. –
Sam mam w domu psa i tu przez te kilka miesięcy jest po prostu łatwiej, gdy taki czworonożny
przyjaciel kręci się wokół ciebie – powiedział jeden z opiekunów Aśki.
Zapadła jednak decyzja, że w 2014 roku polskie wojsko opuści Afganistan. Pojawiło się więc
pytanie: co z Asią? – Nikt nawet nie myślał o tym, żeby ją wypuścić za bazę, ani tym bardziej o jej
Autor: Monika Krasińska
Strona: 1
uśpieniu. Bądź co bądź to przyjaciel – mówi komandos JWK. Zabranie psa do Polski dla żołnierzy
z Lublińca było jedynym rozwiązaniem, które brali pod uwagę. Tym bardziej że w kraju czekał na
nią dom i żołnierz, który kilka lat wcześniej przywiózł ją do bazy.
Ale załatwienie wszystkich formalności związanych z wywiezieniem psa z Afganistanu, mimo że
miał aktualne szczepienia i badania, nie było prostą sprawą. Na szczęście się udało. Aśka dostała
zgodę na wylot, potrzebne dokumenty i znalazła się w samolocie do Polski. – Najpierw nie chciała
wejść na pokład. Potem było jej już wszystko jedno, co się wokół dzieje – śmiał się jeden z
żołnierzy.
Aśka kompletnie nie zdawała sobie sprawy, że właśnie po raz kolejny uratowano jej życie.
Autor: Monika Krasińska
Strona: 2

Podobne dokumenty