w. o. Damian Sługa ludzkości - Sługa miłosierdzia

Transkrypt

w. o. Damian Sługa ludzkości - Sługa miłosierdzia
Bł. O. Damian Sługa ludzkości - Sługa miłosierdzia
Pośród tych, którzy także po swojej śmierci nadal zachwycają i inspirują ludzkość pięknem swej
osobowości i swojego poświęcenia, znajduje się beatyfikowany przez Jana Pawła II w dniu 4
czerwca 1995 w Brukseli bł. Ojciec Damian
(Józef de Veuster), ze Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi
oraz wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu Ołtarza (SS.CC.).
Ojciec Damian urodził się 3 stycznia 1840 roku w Tremeloo w Belgii, jako 7 dziecko we flamandzkiej rodzinie chłopskiej.
Rodzina ta była kształtowana przez głęboką wiarę rodziców, którzy oprócz zatroskania o zapewnienie bytu swoim dzieciom,
znajdowali dla nich wystarczająco czasu, aby z nimi być, wspólnie się modlić.
Mając 19 lat, młody Józef wstępuje do Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi w Louvain, przybierając imię
zakonne "Damian". Modlitwa, praca, nauka i ochotne służenie potrzebującym - oto treść, która wypełniała życie młodego
adepta życia zakonnego, który w swoim sercu nosił głębokie pragnienie poświęcenia się pracy misy,jnej. W miejsce
Pamfiliusza, swojego chorego brata, dobrowolnie zgłasza się do pracy na misjach i wyjeżdża na Wyspy Hawajskie. Rok 1864
rozpoczyna nowy rozdział w jego życiu. W Honolulu, otrzymuje święcenia kapłańskie i rozpoczyna dziewięcioletnią ciężką
pracę w misyjnych dystryktach Puna i Kohala.
W maju 1873 roku przychodzi nowe pragnienie: Molokai - wyspa trędowatych! Od 1866 roku przywożono tutaj i
pozostawiano na pastwę losu wszystkich trędowatych z licznych wysp Pacyfiku. Chorzy byli zdani na siebie samych - bez
jakiejkolwiek higieny, bez dostatecznego pożywienia - wegetowali w nędznych chatach z traw.
Molokai powoli przerodziło się w piekło na ziemi.
Przybywając tutaj, O. Damian jeszcze w pełniejszym wymiarze zaczyna realizować swoje pragnienie i zdecydowanie o
całkowitym poświęceniu się służbie Bogu i ludziom. Czyż nie do tego zapraszają i zobowiązują zakonne śluby oraz
święcenia kapłańskie, a jeszcze wcześniej konsekracja chrzcielna? Jego życie coraz lepiej ukazuje nam nasze chrześcijańskie
powołanie do służby miłosierdziu, przez które pozwalamy Bogu, aby Jego bezgraniczna miłość do człowieka mogła wyrażać
się przez nas w pełnym. miłosierdzia wychodzeniu naprzeciw człowiekowi, w jego zagubieniu, niezrozumieniu, cierpieniach,
samotności, a także nierzadko byciu odrzuconym przez rodzinę, środowisko. Tym samym, to przez nasze kochające serca
Boża miłość, niczym nie skrępowana, będzie mogła objawiać się, leczyć, umacniać, podnosić z upadków, i towarzyszyć ludziom w ich codziennych zmaganiach z życiem. Ojciec Damian był misjonarzem pełnym temperamentu i ogromnej miłości.
Poświęcając się bezgranicznie swoim trędowatym, pragnie, aby ich życie, naznaczone chorobą, cierpieniem fizycznym,
duchowym i psychicznym, nie było przeżywanym już tu na ziemi piekłem, ile raczej, aby poczucie niezbywalnej godności
dzieci Bożych, umacniało ich do wspólnego stawiania czoła swemu losowi, napotykanym przeciwnościom oraz do godnego
przeżywania swego życia. Ojciec Damian staje się jednym z nich, starając się nie dopuścić do tego, aby jakakolwiek bariera
mogła między nimi powstać. Kochające serce nie zna granic, nie zna i nie tworzy dystansu.
Ojciec Trędowatych
Damiano, tak nazywany przez swoich trędowatych, jest ich ojcem, bratem, przyjacielem, powiernikiem i nadzieją. Ta
bliskość i całkowite poświęcenie się owocują powolnym przeobrażaniem oblicza wyspy i jej mieszkańców. Coraz więcej tam
ludzkiej solidarności, wzajemnego szacunku, poczucia swojej własnej godności, a także pełnej miłosierdzia miłości. Kiedy
Bóg odzyskuje miejsce w sercu człowieka, człowiek ponownie odnajduje swoje utracone podobieństwo do tego, który jest
Życiem i Miłością. To co było piekłem, przez miłość i świadczone miłosierdzie zaczyna przeobrażać się w niebo. Inną
konsekwencją jest umieranie dla siebie i dla świata. Ziarno musi obumrzeć, aby mogło wydać obfity plon.
Trędowaty wśród Trędowatych
O. Damian zaraził się trądem. Teraz jeszcze pełniej może się zjednoczyć z tymi, których ukochał bezgranicznie.
Przyjmując chorobę jako krzyż ofiarowany przez Pana, stara się go dzielnie i z radością dźwigać na wzór Chrystusa. W
jednym ze swoich listów bł. Damian wyraża swoją zgodę na misję, którą Bóg pozwolił mu wypełniać. "Będąc pewnym, że
choroba jest faktem, pozostaję spokojny i poddany, a nawet szczęśliwy wśród swoich ludzi. Pan Bóg wie, co jest lepsze dla
mojego uświęcenia i w tym przekonaniu wypowiadam codziennie z pokorą "Bądź wola Twoja". Na innym miejscu znowu
pisze: "Moje zdrowie, jakkolwiek zrujnowane przez chorobę nabytą przy przebywaniu przez trzynaście lat wśród moich
biednych trędowatych, pozwala mi kontynuować posługę wśród nich. Pracuję nawet podwójnie w porównaniu z poprzednim
okresem. Poddaję się jednak Bożej Opatrzności i znajduję pociechę w jedynym moim towarzyszu, który mnie nie opuszcza,
to znaczy w moim Boskim Zbawicielu w Najświętszym Sakramencie. U stóp ołtarza spowiadam się często i szukam pociechy
w wewnętrznych kłopotach. Właśnie przed Nim, jak również przed figurą Najświętszej Panny szepczę czasem błagając o
zachowanie zdrowia."
Swoją siłę do tak wyczerpującego i bezgranicznego poświęcenia życia, O. Damian czerpał ze swego przywiązania do
Eucharystii i adoracji Najświętszego Sakramentu, które to w sposób bezsprzeczny należą do sedna duchowości jego
Zgromadzenia. Czytamy o tym w jednym ze jego listów: "Bez nieustannej obecności naszego Boskiego Mistrza na ołtarzach
moich ubogich kaplic nie mógłbym nigdy wytrwać w postanowieniu dzielenia mojego losu z trędowatymi na Molokai.
Ponieważ komunia św. jest dla kapłana codziennym chlebem, czuję się szczęśliwy, bardzo zadowolony i pełny rezygnacji w
otoczeniu trochę wyjątkowym, gdzie podobało się Bożej Opatrzności mnie umieścić."
Błogosławiony Sługa Cierpiących
Patrząc na postać bł. Ojca Damiana, Apostoła trędowatych, bez wątpienia można stwierdzić, że to głęboka wiara, ufność i
miłość ku Bogu z jednej strony, zaś pełna pokory, miłosierdzia i poświęcenia solidarność z drugim człowiekiem, szczególnie
tym, któremu nie powiodło się w życiu, który cierpi i umiera, z drugiej strony, kształtowały osobowość i życie tego, o
którym, mamy prawo powiedzieć, że był Sługą ludzkości oraz Sługą miłosierdzia.
Jego życie poświęcone całkowicie służbie potrzebującym, odtrąconym i cierpiącym, którzy nade wszystko potrzebowali
szczerej i prawdziwej miłości drugiego człowieka, jego obecności i chwili wysłuchania, samo nabiera głębszego znaczenia,
sensu czyni, że Ojciec Damian, im bliżej był śmierci, tym wydatniej i częściej mówił o swoim szczęściu i wybraniu. "Jestem
nadal szczęśliwy i zadowolony i jakkolwiek choroba postępuje, mam tylko jedno życzenie, wypełnić najświętszą wolę Boga."
"Jakże słodko jest umierać jako członek Zgromadzenia Najświętszych Serc".
To, co Ojciec Damian naprawdę dał swoim ludziom, to akceptacja. Ukochał ich i zaakceptował takimi, jakich ich spotkał,
aby swoją miłością dopomóc im w wewnętrznej przemianie i odnalezieniu utraconej harmonii. Także i dzisiaj potrzeba
człowiekowi miłości i miłosierdzia. One to bowiem podnoszą z upadku, wyprowadzają z ucisku i ze zniewolenia, jakim tak
wielu spośród nas ulega, zwiedzionych ułudą zysku, bogactwa, chwały i znaczenia.
o. Jan Forma ss.cc. (Kalkuta 2008)
Będąc pewnym,
że choroba jest faktem, pozostaję spokojny
i poddany, a nawet szczęśliwy wśród swoich ludzi. Pan. Bóg wie,
co jest lepsze dla mojego uświęcenia i w tym przekonaniu wypowiadam codziennie
z pokorą "Bądź wola Twoja" .

Podobne dokumenty