EĮļėŲčėėĝėńčėŁĞ

Transkrypt

EĮļėŲčėėĝėńčėŁĞ
Y„Į„±éĴčÌ
EĮļėŲèėėĝėńèėŁĞ
Ĝ„ů±ŪéºĮąéõèøéĴĽčĜ„±
2014
DéºĴéÈ¢ŪąéõļLĮ„ĽčĮéŅĀļĵŞğļ&éøéĜ„ļEºĮéļŞļ[„±čĀéŅ
tļąŅĀºĮŪº®
DéȱŪŤļŞé„Įļ„ļõŅøĽŅĮļÆļĜčļĴĽĮčąéºļ„¢ã„¯ļļ
čĴĽčóºŞĴõéº×č¯ļdčøõéºą„ļéļ<éø„Į„
ȱŪéºļ±č˜ĮŪºğğğ
tļõčøºó¢ºļĜčļ¢Ņ±
YĎÿļ×č±Ū鹍ļ±ø„ļĮč±Ū鹍
2 Y„Į„±éĴčÌ — nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014)
Rysunek na okładce – Misia, lat 6
www.filipini.radom.pl/paradiso
Drodzy Czytelnicy Paradiso!
Zapowiadane m.in. na naszym facebookowym profilu wydarzenia Tygodnia Kultury
Chrześcijańskiej dostarczyły wielu wrażeń
duchowych i pokazały, jak wielkie bogactwo
niesie bezpośredni kontakt z kulturą. Nazwa
tygodnia – Cultura porta fidei (Kultura bramą
wiary) – zaprasza szeroki krąg odbiorców do
spotkania i refleksji.
Papież Franciszek w katechezie o Kościele powiedział, iż apostołowie otworzyli drzwi
wieczernika i poszli dawać świadectwo, a Kościół stał się apostolski i powszechny. Trzeba
otworzyć drzwi. Czy to ze
strony kultury, by dojść do
wiary, czy to ze strony wiary, by dotrzeć do kultury. Nie
można zatrzymać się na progu
przed drzwiami z jednej strony. Najlepiej jak są one otwierane na jedną i drugą.
Mija rok, odkąd zaczęliśmy
wydawać nasze pismo. W tym czasie kształtowaliśmy jego wygląd, format, styl, by jak najlepiej odpowiadał Waszym potrzebom. Bardzo
dziękuję zespołowi redakcyjnemu za zaufanie,
pracę i wytrwałość!
Serdeczne pozdrowienia kieruję także do
wszystkich Odbiorców naszej gazety. To Wy
jesteście motywacją do tworzenia kolejnych
numerów. Po roku cieszy nas, że stale rośnie
zapotrzebowanie na taki sposób kontaktu
i dzielenia się wiarą, przypominania i opisu
ważnych wydarzeń, formowania postaw, poszerzania wiedzy religijnej, skłaniania do refleksji i umacniania w dobru. Dziękujemy za
życzliwość, dobre słowo i wsparcie.
Mamy nadzieję, że nowe wyzwania stojące
przed nami będą przyczynkiem do Waszego
rozwoju duchowego. Niech nasze pismo będzie drogowskazem na trudnych ścieżkach
wiary współczesnego człowieka.
Ks. Mirosław Prasek COr
nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014) —
Y„Į„±éĴčÌ 3
Spis treści
ks. Mirosław Prasek COr
— Słowo wstępne ......................................................... 3
ks. Piotr Turzyński
— Między wiarą a kulturą – po stronie Bacha,
Dostojewskiego, Tolkiena i Kilara ............................ 4
ks. Adam Maj COr
— Refleksje pedagoga – edukacja szkolna ................. 6
Maja Janczykowska-Kuna
— Zwyczajni – niezwyczajni ..................................... 6
ks. Mirosław Prasek COr
— Modlitwa różańcowa ............................................ 8
— Nowenna pompejańska ........................................... 9
List Apostolski o Różańcu Świętym .............................. 9
Mirosław Wąsik
— Będzie dobrze... ..................................................... 10
s. Ewa Bijoś fmm
— Ziemia św. Charbela – dwa oblicza Libanu .... 12
Maja Janczykowska-Kuna
— W kolejce po cud ................................................... 14
ks. Mirosław Prasek COr
— 500-lecie urodzin św. Filipa Neri ...................... 15
Nowenna do św. Filipa Neri ...................................... 16
Magdalena Wojtkiewicz
— Jesienny zegar ........................................................ 17
— Co z tym świętem? ............................................... 18
Wojciech Sałek
— Karolina ................................................................. 19
s. Beata Karwowska fmm
— Z notatnika s. Beaty... .......................................... 19
Z leksykonu malucha... .............................................. 20
Redakcja miesięcznika
Y„Į„±éĴčÌ
ul. Grzybowska 22, 26-600 Radom,
adres e-mail: [email protected]
Zespół:
ks. Mirosław Prasek
COr, Rafał Celej, Maja
Janczykowska-Kuna,
Marcin Kuna, Wojciech Sałek, Krzysztof
Szwarc, Mirosław
Wąsik, Magdalena
Wojtkiewicz, ks. Piotr
Woszczyk COr, s. Magdalena Zawadzka fmm.
4 Y„Į„±éĴčÌ — nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014)
Między wiarą a kulturą – po stronie
Bacha, Dostojewskiego, Tolkiena i Kilara
ks. Piotr Turzyński
W
iara i kultura to rzeczywistości, które
głęboko i całościowo dotykają ludzkiego
bytu i obydwie pokazują wyjątkowość
człowieka. Ciekawe są ich wzajemne relacje. Obserwując historię chrześcijaństwa trzeba powiedzieć, że za nami długa historia wzajemnego przenikania
się właśnie wiary i kultury. Z jednej strony wiara wchodzi
w zastaną kulturę, podnosi ją, oczyszcza i uwzniośla, korzystając z jej dobrych owoców. Chrześcijaństwo posługuje się kulturową formą, aby przedstawić coś absolutnie
i radykalnie nowego, tzn. Boga, który stał się człowiekiem,
jest miłosiernym Ojcem i równocześnie jest wspólnotą
Osób. Dla pierwszych teologów niezwykle cenne okazują
0LFKDá$QLRáPieta
się zdobycze mądrości filozofii platońskiej i neoplatońskiej, aretologia stoików i starożytne koncepcje szczęścia.
Ojcowie Kościoła nie odrzucili kultury starożytnej, ale zauważyli w tej ludzkiej mądrości ziarna prawdy i, wydobywając je, posłużyli się nimi do pokazania oryginalności
i piękna ewangelii. Szczególnym miejscem spotkania wiary i kultury jest liturgia. Katechizm Kościoła Katolickiego
podaje: Liturgia Kościoła przyjmuje, integruje i uświęca
elementy stworzenia i kultury ludzkiej, nadając im godność znaków łaski, nowego stworzenia w Jezusie Chrystusie /KKK 1149/. W liturgii dzięki wierze kultura staje się
doksologią, czyli oddaniem chwały Bogu. Jana Paweł II
wiele razy podkreślał, że misterium Chrystusa (...) powinno być głoszone, celebrowane i przeżywane we wszystkich
kulturach tak, by nie niszczyło tych kultur, lecz służyło ich
odkupieniu i dopełnieniu (Jana Paweł II, Catechesi tradendae 16; KKK 1204).
Z drugiej strony wiara rodzi kulturę i staje się kulturą.
Doceniając wagę kultury dla chrześcijaństwa w 1982 roku Jan
Paweł II ustanowił
Radę do spraw kultury i w Liście ustanawiającym
pisał:
„Wiara, która nie staje
się kulturą, jest wiarą
nie w pełni przyjętą,
nie w całości przemyślaną, nie przeżytą wiernie”. Warto
pamiętać o kulturotwórczych owocach
chrześcijaństwa.
Przykładem
niech
będzie zakon benedyktyński, który wychował zastępy mnichów, a oni żyjąc w odosobnieniu przepisywali
dzieła wielkich myślicieli, nie tylko zresztą wierzących,
zapewniając ludzkości kontakt z mądrością poprzednich pokoleń. W średniowieczu chrześcijańskie szkoły katedralne stawały się zaczątkiem uniwersytetów
i centrów naukowych. Romańskie
surowe kościoły,
strzeliste gotyckie katedry
w
Chartres,
Sienie,
Florencji i tylu
miejscach, bazyliki Rzymu,
aż
wreszcie
niezwykła Sagrada Famiglia
w Barcelonie
autorstwa Antonio Gaudiego na wieki są
świadectwem
wiary i znakiem
twórczego wkładu
wiary w kulturę
świata.
Pinakoteki
świata, kościo- .DWHGUDZ&KDUWUHV
www.filipini.radom.pl/paradiso
nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014) —
2áWDU]:LWD6WZRV]D%D]\OLND0DULDFNDZ.UDNRZLH
ły i sanktuaria są pełne cudownych wschodnich ikon,
obrazów Matki Bożej, opowiedzianej obrazami ewangelii, a przecież nie można zapomnieć o Kaplicy Sykstyńskiej Michała Anioła. Znajdujemy cudowne owoce
wiary w dziedzinie muzyki. Trzeba wspomnieć chorał
gregoriański, i min. Pasję według św. Jana – Jana Sebastiana Bacha, Stabat Mater Pergolesiego, motety Palestriny, Ave Maryję Schuberta, Bacha i Cacciniego, Requiem i Lacrimosę Mozarta, Symfonię Smutku Henryka
Góreckiego i długą jeszcze litanię cudownych utworów.
Nie zapomnijmy o rzeźbie i Madonnach z Walsingham,
Montserrat i o Piecie, o ołtarzu Wita Stwosza. Literatura piękna niesie ze sobą świadectwo wiary wielu najwyższej klasy twórców. Wspomnijmy o Boskiej Komedii
Dantego, utworach, a szczególnie Inwokacji z Pana Tadeusza Adama Mickiewicza, Norwidzie, powieściach
Dostojewskiego, Quo vadis Sienkiewicza, biblijnych
powieściach Tomasza Manna, Władcy pierścieni Tolkiena, poezji Anny Achmatowej, miłowanej przez wielu ludzi poezji ks. Jana Twardowskiego i wielu innych
wspaniałych i niezapomnianych dziełach. One wszystkie nasiąknięte są duchem chrześcijańskim i stanowią
najwyższe szczyty człowieczeństwa i kultury.
Warto zdać sobie sprawę, że opowiedzenie się po
stronie wiary jest opowiedzeniem się po stronie Giotta, Rembrantha, Bacha, Michała Anioła, Rublowa,
Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Sienkiewicza,
Dostojewskiego, Manna, Tolkiena, Gaudiego, Staffa,
Achmatowej, Góreckiego, Kilara i tysięcy wielkich ludzi, twórców i geniuszy ludzkości. W dobie ogarniającej wszystko polityki wypada wspomnieć o kulturze
politycznej twórców zjednoczonej Europy kandydatów
na ołtarze Roberta Schumanna, Konrada Adenauera
i Alcide de Gasperriego. Te wszystkie owoce wiary
w dziedzinie kultury powinny być naszym powodem
do dumy i zobowiązaniem zarazem. Czy nasze czasy
jednak będą miały takie nazwiska i takie osiągnięcia?
Bardzo mądra jest uwaga kardynała Gianfranco Ravasiego, który twierdzi, że ewangelizacja bez kultury
Y„Į„±éĴčÌ 5
i ii wybitnych
dzieł sztuki, w cywilizacji telewizyjnej jest absurdem.
w
Wiara znajduje swoje odbicie takżże w stosunkowo nowej sztuce filmowej.
Ś
Świadczą o tym takie dzieła jak: Misja
w reżyserii Rolanda Joffé, Dekalog Krzyszw t
tofa
Kieślowskiego, Pasja Mela Gibsona,
W
Wyspa
Pawła Łungina, Ludzie Boga – Xav
viera
Beauvois, a także niezwykle bogata
li filmów fabularnych o świętych. Mamy
lista
o
obrazy
o życiu świętych: Franciszka, Rity,
A
Antoniego,
Faustyny, Filipa Neri, Maksym
miliana
w reżyserii Krzysztofa Zanussiego,
E
Edyty
Stein (film „Siódmy pokój” w reżyser Márty Mészáros), Ojca Pio, Matki Tererii
s z Kalkuty, Józefiny Bakhity, Jana Pawła II
sy
i wielu innych.
Znamienny jest punkt 58 Konstytucji dogmatycznej
o Kościele w świecie współczesnych. Kościół, wierny
własnej tradycji i zarazem świadomy swej uniwersalnej misji, potrafi nawiązać łączność
z różnymi formami kultury, przez
co bogacą się zarówno sam Kościół,
jak i różne kultury. Dobra Nowina
Chrystusowa odnawia ustawicznie
życie i kulturę upadłego człowieka
oraz zwalcza i usuwa błędy i zło, płynące z ciągle grożącego człowiekowi
zwodzenia przez grzech. Nieustannie
oczyszcza i podnosi obyczaje ludów,
skarby i przymioty ducha każdego
ludu czy wieku niejako użyźnia od wewnątrz bogactwami z wysoka, umacnia, uzupełnia i naprawia w Chrystusie (KK 58).
Postawmy na zakończenie niepokojące pytanie:
co się stanie z kulturą, gdy przestanie być oczyszczana
i podnoszona przez wiarę? Czy będzie jeszcze w ogóle
ą
kulturą?
6 Y„Į„±éĴčÌ — nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014)
Refleksje pedagoga – edukacja szkolna
ks. Adam Maj COr
D
zień 14 października,
jako święto nauczycieli,
jest okazją do wyrażenia
wdzięczności wszystkim
szkolnym i przedszkolnym wychowawcom. Data Dnia Nauczyciela nie
jest przypadkowa. Wiąże się z powołaniem przez Sejm Rzeczpospolitej 14
X 1773 r. Komisji
Edukacji Narodowej – pierwszego w Polsce
i w Europie
organu
(ministerstwa)
władzy państwowej
odpowiedzialnego za oświatę.
Określenie użyte
w tytule Komisji: edukacja, było stosunkowo rzadko używane w pedagogice i oświacie Polski XX-wiecznej.
Natomiast aktualnie jest popularne
i często stosowane w prawie oświatowym i praktyce szkolnej.
Czym jest edukacja? Dzisiaj
uznaje się, że edukacja to pojęcie najszersze i ogólne określające
wszystkie oddziaływania (zamie-
rzone i niezamierzone, świadome
i nieświadome), które wpływają na
rozwój i formowanie się człowieka.
Zatem są to oddziaływania zarówno rodziny i szkoły, jak i środowiska
(np. rówieśników), kultury masowej i mediów (telewizji, Internetu).
Natomiast zamierzone i świadome
oddziaływania na wychowanka, służące ukształtowaniu jego postaw
i systemu wartości stanowią wychowanie, a kształcenie dotyczy takich
oddziaływań świadomych i celowych, które umożliwiają mu poznawanie świata i siebie, przygotowują
do życia w społeczeństwie i realizacji swoich aspiracji. Kształcenie
jest nauką uczenia się i nauczaniem,
czyli kierowaniem uczeniem się wychowanka. Oba pojęcia: wychowanie i kształcenie składają się na
edukację.
Jeśli tak ją rozumiemy, to edukację szkolną (przedszkolną) nie
można sprowadzać jedynie do
kształcenia. Jej nieodłącznym elementem pozostaje wychowanie
jako wprowadzenie ucznia w świat
uporządkowanych wartości, aby
był pełną, harmonijnie rozwiniętą
osobą, na miarę godności możliwości ludzkich. Dlatego określenia np.
edukacja przedszkolna, edukacja
szkolna i jakakolwiek organizowana
w oświacie jest zawsze kształceniem
(uczeniem się, nauczaniem) i wychowaniem. Dzisiaj, ze względu na
trudności i złożoność procesu wychowawczego, często interpretowanego ideologicznie, niektóre środowiska oświatowe utożsamiają
edukację tylko z kształceniem. Jest
to nieuprawnione zarówno z naukowego (pedagogicznego) punktu widzenia i z perspektywy obowiązującego prawa oświatowego, a także ze
względu na ucznia, który w szkole
(przedszkolu) powinien uzyskać
wsparcie dla swojego wszechstronnego rozwoju.
Nasze dzieci i młodzież mają
prawo do edukacji przedszkolnej
i szkolnej, czyli do kształcenia i wychowania. To wezwanie do zaangażowania się nauczycieli oraz rodziców – pierwszych wychowawców
dzieci i społecznych właścicieli systemu edukacji.
Zwyczajni – niezwyczajni
Maja Janczykowska-Kuna
W
kinie jak w zwierciadle odbijają się ludzkie różnorodności.
Nasze cnoty przeplatają się grzechami, słabościami charakteru. Dają nam też filmy pogląd
na to, jak realizujemy się w rolach
społecznych. Jedna z nich – zawód –
osadza bohatera w konkretnym środowisku, charakteryzuje go, a widzom często uświadamia, jak jego
wrażliwość i zaangażowanie w to,
czym się zajmuje, odstaje od tradycyjnych, stereotypowych wyobrażeń
o realizacji tej roli. W październiku
nie sposób przejść
obojętnie obok filmowych portretów
nauczycieli, a kino,
zwłaszcza amerykańskie, odkrywa
przed nami krzepiące
opowieści
o kreatorach umysłów, indywidualistach zmagających
się ze szkolnymi
wyzwaniami, którzy czasem wchodzą w konflikt .HYLQ6SDFH\MDNR(XJHQH6LPRQHWZ¿OPLHPodaj dalej
www.filipini.radom.pl/paradiso
z konserwatywnym środowiskiem
przełożonych, ale mają wybitne zasługi – przełamują rutynę, a nawet
nieufność czy obojętność młodzieży.
Nawiązują z nią dialog, podnoszą
jej samoocenę. Nierzadko nakładają
kostium superbohatera i podbijają
serca swoich filmowych wychowanków, jak również widzów. Jedno jest
pewne – niezależnie od tego, czy
historie o nauczycielach są prawdopodobne i szczere do bólu, czy
zachwycają oryginalnością, czy też
trącą myszką, w filmowym świecie mają swoje zaszczytne miejsce.
Kino proponuje widzowi całą paletę
portretów pedagogów kochających
swoją pracę i nie oczekujących wymiernych korzyści. Do analizy wybieram trzy obrazy, których boha-
*HUDUG-XJQRW±Pan
*HUD
UG
G -XJQRWW Pan od
d muzyki
muzyki
ki
terowie urzekli mnie subtelnością
i autentycznością. Oto oni:
Simonet, bohater filmu Podaj
dalej, nie jest idealnym nauczycielem. Nie jest przekonany, że ma
wpływ na ukształtowanie swoich
wychowanków. Co roku zadaje im
to samo polecenie polegające na naprawieniu czegoś, co im się nie podoba. Niestety sam pedagog dawno
stracił nadzieję, że dzieci naprawdę
będą chciały zmienić świat. Tym
większe jest jego zaskoczenie, gdy
praca domowa przemieni jednego ucznia. Co więcej, natchniony
jedenastolatek pozytywnie wpłynie na innych, w tym na samego
Simoneta. Ten nieszczęśliwy, znudzony człowiek ma szansę nauczyć
się wiele od swojego wychowanka.
Zaskakujące odwrócenie ról w żadnym wypadku nie gorszy, świadczy
nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014) —
Y„Į„±éĴčÌ 7
jedynie o wielkiej pokorze
i mądrości człowieka, który
z racji wykonywanego zawodu mierzy się z piętnem
bohatera, będąc w rzeczywistości wychowawcą najzwyklejszym w świecie, słabym
i wątpiącym.
Pan od muzyki remake Słowiczej klatki Jeana Dreville’a
opowiada o niespełnionym
muzyku, którego los związał
ze szkołą dla tudnej młodzie- 0RKDPHG)HOODSZW\WXáRZHMUROL¿OPXPan Lazhar
ży. Mimo zwątpienia w sens
nowej roli i przekonania, że to miejsce niejsze życiowe wartości. Bahir Lanie nastroi go pozytywnie, Mathieu zhar to wychowawca przybyły do
będzie mógł realizować się tu na wielu szkoły podstawowej w Montrealu
płaszczyznach. Pan od muzyki, choć w momencie, gdy uczniowie żegnają
wspierany przez innych pedagogów tragicznie zmarłą nauczycielkę. Ten
dobrą radą, nie przyjmuje wskazó- algierski emigrant nie potrafi odw kolegów po fachu. naleźć się w nowoczesnej placówce,
wek
B
Bezwzględne
metody w której wychowuje się bezstresowo,
w
wychowawcze,
agresja pobudza się wyobraźnię i uczy kren
nauczycieli
odpowie- atywności. Lazhar narzuca uczniom
d na agresję chłopców rygor, dba o dyscyplinę, a jego wydzi
(w myśl powtarzanego magania dydaktyczne przerastają
(w d znudzenia przez możliwości wychowanków. O dzido
je
jednego
z nauczycieli wo, te niekonwencjonalne metody
h
hasła
„akcja – reakcja”), przynoszą rezultaty.
t
tzw.
zamordyzm nie
Algierczyk, który trafia do obcep
przynoszą
oczekiwa- go kulturowo środowiska, skrywa
n
nych
efektów. Mathieu, bolesną tajemnicę. Po cichu zmaga
c
człowiek
wyjątkowo się z osobistą
wrażliwy i cierpliwy, tragedią. Bagaż
postanawia wpłynąć d o ś w i a d c z e ń
na swoich uczniów w inny sposób. i ciężar wspoZakłada chór, by dotrzeć do ich serc. mnień uwrażliI mimo że dyrekcja i współpracow- wiają go na ponicy Mathieu wyrażają wątpliwości trzeby młodych
co do skuteczności tej metody, pan wychowanków,
od muzyki nie podporządkowuje którzy
przez
się im.
traumatyczne
Gerard Jugnot, odtwórca głównej wydarzenie (saroli, stał się również współprodu- mobójstwo ich nauczycielki), jakiecentem Pana od muzyki. W ten spo- go byli świadkami, potrzebują kogoś
sób pokazał, że zależy mu na filmie, więcej, niż dobrego metodyka. Czy
że jest w niego zaangażowany. A za- takt i delikatność pana Lazhara będą
angażował się całym sobą – aktor w stanie zaleczyć jątrzącą się ranę?
najgorzej wspomina ostatni dzień
Wszyscy trzej potrafią słuchać,
zdjęć, kiedy poczuł się jak nauczyciel są mądrzy i ostrożni w ocenie swoopuszczający dzieci na koniec roku.
ich podopiecznych. Ich wewnętrzny
Philippe Falardeau, tworząc ada- spokój, naturalność i podmiotowy
ptację sztuki znanej kanadyjskiej stosunek do uczniów urzeka. Przede
dramatopisarki Evelyne de la Chene- wszystkim jednak udowadniają,
liere, wywrócił do góry nogami sche- że nauczyciel ma prawo do słabości,
mat opowieści o nieszablonowym wzruszeń i błędów. Ważne, by był
pedagogu, który przekazuje najważ- ich świadomy.
8 Y„Į„±éĴčÌ — nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014)
Modlitwa różańcowa
ks. Mirosław Prasek COr
A
Bóg czyż nie weźmie w obro- grzesznika, gdyż w niej przyznajemy
nę swoich wybranych, którzy się, iż jesteśmy słabi i grzeszni i stąd
dniem i nocą wołają do Nie- prosimy, by modliła się za nami Święgo, i czy będzie zwlekał w ich ta Maryja. Stąd bez leku każdy może
sprawie? Powiadam wam, że prędko wziąć różaniec do ręki.
weźmie ich w obronę. (Łk 18,7)
Od czasu św. Dominika (+ 6.08.1221)
Różaniec w ręku nikogo nie dziwi. znamy tę formę różańca, którą odmaPośród różnych form pobożności, na- wiamy współcześnie. Papież Leon XIII
bożeństwa różańcowe w październiku w roku 1885 zalecił, by w kościołach odgromadzą najwięcej wiernych. Procesje mawiano różaniec przez cały paździerróżańcowe mają największą frekwencję. nik. Jan Paweł II wyliczając oddanie
Do wyjątków należy, aby zmarłemu nie swoich poprzedników modlitwie różańsplatano w trum- cowej, sam w prosty sposób naucza nas
nie rąk różańcem. w Liście o różańcu: „Tradycyjnie do odAle czy nie jest mawiania różańca używa się koronki.
wówczas
zbyt W najbardziej powierzchownej praktyce
późno? Dlaczego staje się ona często przedmiotem, który
różaniec otrzy- służy po prostu do odliczania kolejnych
many w czasie «Zdrowaś Maryjo». Służy ona jednak
pr z ygotow ania również wyrażeniu symboliki, która
do pierwszej ko- może nadać kontemplacji nową treść”. munii świętej ma Papież wskazuje, że koronka zwraca się
leżeć zapomniany ku wizerunkowi Ukrzyżowanego, który
gdzieś w szufla- otwiera i zamyka samą drogę modlitwy.
dzie, by potem Na Chrystusie skupia się życie i modlispleciono nim ręce zmarłemu?
twa wierzących. Wszystko od Niego
Różaniec jest modlitwą biblijną, wychodzi, wszystko ku Niemu zdąża,
w której recytuje się natchnione tek- wszystko przez Niego, w Duchu Święsty pozdrowienia anielskiego i modli- tym, dochodzi do Ojca. Jako pomoc w litwy pańskiej. Jest to modlitwa serca, czeniu, wyznaczając rytm posuwania się
która pozwala na wzór Maryi rozwa- w modlitwie, koronka przypomina nie
żać sprawy Boże. Tajemnice różańca, kończącą się nigdy drogę kontemplacji
wraz z tymi dodanymi przez świętego i doskonałości chrześcijańskiej.
Jana Pawła II, streszczają historię zbaZnane obecnie na całym świecie
wienia człowieka. Modlący odnajduje sanktuarium Królowej Różańca w Pomswoje życie oraz godzinę śmierci, po- pejach, było dziełem apostoła tej modlikładając ufność w Matce, która towa- twy bł. Bartłomieja Longo, beatyfikowarzyszy w modlitwie. Jest to modlitwa nego przez Jana Pawła II 26 października
1
1980
roku. Jego początki
z
zawdzięczmy
temu, iż pewn
nego
dnia siostra Maria
C
Conetta
de Litalla ofiarow
wała
Bartłomiejowi Longo
m
mocno
zniszczony obraz
M
Matki
Bożej Różańcowej.
L
Longo
odnowił go w roku
1
1876
i umieścił w kościółku
pparafialnym w Pompejach.
W
W ciągu blisko 140 lat w tym
m
miejscu wydarzyło się wiellee cudownych uzdrowień,
6DQNWXDULXP.UyORZHM5yĪDĔFDZ3RPSHMDFK
aa wierni otrzymywali liczne
%á%DUWáRPLHM/RQJR
łaski. Podczas jednego z objawień Matka
Najświętsza powiedziała nieuleczalnie
chorej Fortunacie Agrelli, która błagała
ją o przywrócenie zdrowia: Za każdym
razem, gdy chcesz uzyskać ode mnie jakąś
łaskę, odpraw na moją cześć 3 nowenny,
odmawiając 15 tajemnic mojego Różańca, a potem odpraw trzy nowenny dziękczynne. Maryja objawiła też Fortunacie,
że tytuł Królowa Różańca Świętego jest
Jej najmilszy. Wiele osób zaufało słowom
Matki Najświętszej. Potwierdzeniem są
liczne wota dziękczynne wokół Cudownego Obrazu Matki Bożej Pompejańskiej, które świadczą o tym, jak wynagradza Ona wiernych czcicieli Różańca
świętego. Bł. Bartłomiej Longo widział
w modlitwie różańcowej również „łańcuch” łączący nas z Bogiem, który jest
Ojcem. „Synowski” łańcuch, który pozwala nam jednoczyć się z Maryją, «służebnicą Pańską» (Łk 1, 38), a w końcu
i z samym Chrystusem, który, będąc Bogiem, stał się „sługą” dla naszej miłości
(por. Flp 2, 7).
Zamieszczamy w naszej gazecie nowennę pompejańską. Wiemy, jak wiele
osób już podjęło się i podejmuje nadal tę
formę modlitwy. Z niej wynika również
zobowiązanie do dawania świadectwa
o otrzymanych łaskach i oddawania czci
Matce Bożej. Nie pytajmy się czy odmawiać różaniec, lecz jak często? Niech
odpowiedzią będą słowa świętego Jana
Pawła II z zamieszczonego obok fragmentu Listu o różańcu.
www.filipini.radom.pl/paradiso
nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014) —
Y„Į„±éĴčÌ 9
Nowenna pompejańska
ks. Mirosław Prasek COr
N
owenna Pompejańska trwa cy, miał być przez Ciebie opuszczony.
54 dni, podczas których co- Nie gardź prośbą moją, o Matko Słowa
dziennie odmawia się dawne Przedwiecznego, ale przez święty Twój
trzy części Różańca Święte- Różaniec i przez upodobanie, jakie
go. Można też odmawiać cztery części – okazujesz dla Twej świątyni w Pompei,
z tajemnicami światła. Przed rozpoczę- wysłuchaj mnie dobrotliwie. Amen”.
ciem każdej części trzeba dodać: „Ten
Przez kolejnych 27 dni odmawia się
Różaniec odmawiam na Twoją cześć, część dziękczynną, podczas której na
Królowo Różańca Świętego” – i tu wy- zakończenie dodaje się modlitwę: „Cóż
powiedzieć intencję modlitewną. Każdą Ci mogę dać, o Królowo pełna miłości?
z części kończy się trzykrotnym we- Moje całe życie poświęcam Tobie – ile
zwaniem: „Królowo Różańca Święte- mi sił starczy, będę rozszerzać cześć
go – módl się za nami”.
Twoją, o Dziewico Różańca Świętego
Przez 27 dni odmawia się część z Pompei, bo gdy Twej pomocy webłagalną nowenny i codziennie na za- zwałem, nawiedziła mnie łaska Boża.
kończenie dołączoną modlitwę: „Po- Wszędzie będę opowiadać o miłosiermnij, o miłosierna Panno Różańcowa dziu, które mi wyświadczyłaś; o ile
z Pompei, jako nigdy nie słyszano, aby zdołam, będę rozszerzać nabożeństwo
ktokolwiek z Twoich czcicieli, z ró- do Różańca Świętego; wszystkim głożańcem Twoim pomocy wzywają- sić będę, jak dobrotliwie obeszłaś się
0DWND%RĪD3RPSHMDĔVND
ze mną, aby i niegodni, tak jak i ja
grzesznicy, z zaufaniem do Ciebie się
udawali. O, gdyby cały świat wiedział,
jak jesteś dobra, jaką masz litość nad
cierpiącymi, wszystkie stworzenia
uciekałyby się do Ciebie. Amen”.
List Apostolski
o Różańcu Świętym
(fragment)
Jan Paweł II – Watykan 2002
R
óżaniec można odmawiać «tajemnicom chwalebnym». Gdzie
codziennie w całości, i nie włączyć «tajemnice światła»?
brak takich, którzy to czynią Zważywszy, że «tajemnice chwaz godną pochwały wytrwało- lebne» powtarza się przez dwa
ścią. Wypełnia on w ten sposób modli- kolejne dni, w sobotę i w niedzietwą dni tak wielu dusz kontemplacyj- lę, a sobota jest tradycyjnie dniem
nych albo towarzyszy osobom chorym o silnym zabarwieniu maryjnym,
czy w podeszłym wieku, które dysponu- wydaje się wskazane przenieść na
ją dużym zasobem czasu. Jest jednak sobotę drugie w ciągu tygodnia
oczywiste – i to tym bardziej, jeśli doda rozważanie «tajemnic radosnych»,
się nowy cykl mysteria lucis – (tajem- w których wyraźniejsza jest obecnice światła) że wielu wiernych będzie ność Maryi. Czwartek pozostaje
mogło odmawiać tylko jego część we- w ten sposób wolny właśnie na medytadług pewnego porządku tygodniowego. cję «tajemnic światła».
Ten rozkład prowadzi do nadania poTo wskazanie nie ma jednak ograniszczególnym dniom tygodnia swoistego czać słusznej wolności medytacji osobiduchowego ‚kolorytu’, podobnie jak li- stej i wspólnotowej, z uwzględnieniem
turgia nadaje go różnym okresom roku potrzeb duchowych i duszpasterskich,
liturgicznego.
a przede wszystkim dat liturgicznych,
Według obecnej praktyki poniedzia- które mogą sugerować bardziej odpołek i czwartek poświęca się «tajemnicom wiednie dostosowania. Sprawą naradosnym», wtorek i piątek «tajemni- prawdę wielkiej wagi jest to, by różaniec
com bolesnym», środę, sobotę i niedzielę był coraz bardziej pojmowany i przeży-
wany jako droga kontemplacji. Dzięki
niej, jako uzupełnienie tego, co dokonuje się w liturgii, tydzień chrześcijanina, skoncentrowany na niedzieli, dniu
zmartwychwstania, staje się drogą
przez tajemnice życia Chrystusa, a On
objawia się w życiu swych uczniów jako
Pan czasu i historii.
List Apostolski Rosarium Virginis Mariae Ojca Świętego Jana Pawła II do biskupów, duchowieństwa i wiernych o Różańcu
Świętym z 16 października 2002 roku.
10 Y„Į„±éĴčÌ — nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014)
Będzie dobrze...
Mirosław Wąsik
N
ic nie zapowiadało pro- a mama na oddział. Ale myliłby się
blemów. Anna czuła się ten, kto by sądził, że sytuacja będobrze, a maleńki Jaś dzie się powoli uspakajać. Niestety,
systematycznie rósł pod jak w kryminałach Hitchcocka – na
sercem mamy. Jakby czekając spokoj- początku trzęsienie ziemi, a później...
nie na dzień narodzenia – określony napięcie narasta. Tygdzień po nagłym
przez lekarzy na 4 listopada br.
porodzie w nocy niespodziewany
Sierpniowy wyjazd nad Wigry nie alarm – pielęgniarka woła Annę, aby
był więc żadnym szaleństwem. Po- szybko przyszła do Jasia – pożegnać
czucie bezpieczeństwa dawał zarów- się. – Leżał całkowicie blady, zaintuno Marek, sprawdzony w roli ojca bowany. Nie podejmował oddechu,
i męża, jak też zaczynał krwawić – cicho opowiada.
grupa przyjaciół. Tyle już razy o tym mówiła, ale i tak
No i to miejsce: nie potrafi powstrzymać łez. Lekarka
pokamedulski przy Jasiu zwiększa poziom tlenu...
klasztor z poko- 30%, 60, 70, 90, dochodzi niemalże
jami dostatecz- do 100. „Przepraszam, nic więcej nie
nie
wygodny- możemy zrobić, tlen rozerwie mu
mi dla kobiety płuca” – powiedziała krótko pani
w stanie błogo- doktor. „Nic więcej nie możemy zrosławionym oraz bić” – do dzisiaj ma w uszach słowa
bliskość Ostrej brzmiące jak wyrok śmierci. Pamięta
Bramy z Maryją Matką Bożą Miło- dokładnie i powtarza kilka razy z taką
sierdzia. A przecież miłosierdzie to samą intonacją ... „Nic więcej nie moBoży dar, który obojgu był od lat bar- żemy zrobić..”. Jak to powie Markodzo bliski.
wi? Ale będzie musiała zadzwoKomplikacje pojawiły się dzień nić i powiedzieć o wszystkim.
po wizycie w Wilnie i modlitwie Stracili dziecko... Tylko może
w sanktuarium przed obrazem Jezu- jeszcze nie teraz...? Może za gosa Miłosiernego. – To były skurcze dzinę, za dwie... Ale Jaś walczy...
zwiastujące coś poważnego. Doszło „Podejmuje współpracę” – znów
do przedwczesnego odklejenia łoży- Anna fachowym głosem relacjoska – mówi Anna. Precyzyjnie, jak nuje przebieg tamtych zdarzeń.
przystało na solidnie wykształconą Marek słucha i próbuje uzupełpołożną. Ale również jak przysta- niać. Ale on zna tę historię tylło na matkę piątki chłopców. Mimo ko ze słyszenia, więc godzi się
młodego wieku Anna z Markiem są ze słowami żony. Tamta, sierpjuż doświadczonymi rodzicami: naj- niowa noc trwa długo. Dziecko
starszy syn ma 13 lat, potem dwóch przy pomocy skomplikowanego
11-letnich bliźniaków, siedmiolatek sprzętu udaje się utrzymać przy
i najmłodszy, półtoraroczny Borys. życiu. Lekarze tymczasem próI oczywiście Jaś, upominający się bują ustalić, co się stało, skąd ta
nagła zapaść. Wstępna diagnoza
o swoje miejsce w rodzinie.
Dalsze zdarzenia przebiegały to jakby kolejny wyrok: jest pow pośpiechu. Karetka i szybko do ważny problem z sercem, stan
szpitala w Suwałkach. Ale nawet dziecka jest krytyczny. Lekarze
wówczas nie przeczuwali, jak bardzo szybko decydują, że Jaś musi traJaś „zamiesza” w ich życiu. Poród fić do Białegostoku, do specjali– oczywiście poprzez cesarskie cię- stycznej kliniki kardiologicznej.
cie – i maleństwo już jest na świecie. Szybki telefon do Marka, aby
Drobina, niespełna 1.5 kg. Oczywi- przyjechał, gdyż w karetce może
ście „pierwsze kroki” do inkubatora, jechać tylko dziecko, a przecież
ona musi tam być. Badania w Białymstoku nie zostawiają złudzeń.
„Przerost mięśnia sercowego obu komór... separacja blaszek osierdzia...
deformacja zastawek... płyn w worku
osierdziowym...” czytam w dokumentach medycznych Jasia Włodarczyka.
Suche, specjalistyczne określenia.
Tak naprawdę przemawia do mnie
dopiero wyjaśnienie Marka: w przypadku Jasia są to schorzenia nieoperacyjne, być może jedyną szansę daje
przeszczep serca. Przeszczep serca
u kilkutygodniowego wcześniaka?
To prawie jakby wysłać kogoś w kosmos. Oczywiście „na świecie” robi
się takie rzeczy – ale gdzie i za ile?
Przy jednej pensji Marka za pracę
„w zakresie alpinizmu przemysłowego” – jak fachowo brzmi zawód, który wykonuje. Z żartem mówi o swoim zajęciu, że w kościołach odkurza
sklepienia. Nie poddają się. Szpital
z personelem także. – To są cudowni ludzie. Tak można wyobrażać so-
$QQD0DUHNL-DĞ
www.filipini.radom.pl/paradiso
6WDUVLEUDFLDZNRPSOHFLH
bie pomoc medyczną – mówi Anna.
Jako położna wie o czym mówi. Lekarze decydują o konieczności przygotowania dokumentacji medycznej w celu zagranicznej konsultacji.
Zwłaszcza, że stwierdzono problemy
neurologiczne w kierunku wodogłowia. Włodarczykowie „zaprawieni”
w bojach o Boże miłosierdzie szukają
pomocy. – Nasza modlitwa to był istny szturm duchowy. Było w naszym
życiu tyle niesamowitych momentów,
których nie sposób wytłumaczyć
po ludzku – mówi Marek. Ale jak
przystało na szturm, walka wymaga
dużego i licznego zaangażowania. –
Liczba przyjaciół, którzy zgromadzili
się wokół nas, wprawiała w osłupienie. Mógłbym długo wymieniać,
ale wskażę tylko kilka osób, którym
muszę gorąco podziękować: rodzice
i rodzeństwo, ks. Mirosław Prasek,
jezuita o. Czesław Sobolewski, s. Ela,
siostry zawierzanki i siostry klaryski,
Monika i Robert, Renata i Arek, brat
Borys oraz całe Oratorium Rodzin.
Tyle osób się zaangażowało i próbowało nam pomóc – mówi Marek.
I dodaje – Muszę powiedzieć, że od
pewnego momentu nie modliłem
się tylko o uzdrowienie Jasia, lecz
prosiłem o to, aby wszystko działo
się zgodnie z wolą Bożą. Prosiłem
i czułem, że będzie dobrze. Wielo-
nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014) —
Y„Į„±éĴčÌ 11
krotnie w rozmowach powtarzałem, że stan jest tak beznadziejny, że nie
że będzie dobrze. Ale rozumiałem to warto? – W czasie rozmowy z lekazupełnie inaczej. Prosiłem o to, aby rzem czułam, że jest coś dziwnego.
wszystko działo się zgodnie z Bożą Wreszcie krótka informacja: nastąpiwolą, czyli: „żeby było dobrze” – tłu- ła nagła poprawa – mówi. „Obecne
maczy Marek. Wkrótce kolejna nie- badania nie potwierdzają wcześniejsamowita sytuacja. Dzięki nieoce- szego stanu. Nic więcej nie jesteśmy
nionej Monice otrzymali wyjątkowy w stanie powiedzieć” – Anna wspodar: mały wacik nasączony olejem mina wypowiedź lekarza. A potem
z Libanu, z miejsca związanego ze z dnia na dzień, powoli coraz lepiej.
św. Charbelem. – Dwa miejsca na – Serduszko pracuje w miarę normalmaleńkim ciele Jasia: serce i główka nie – Marek nie ukrywa emocji. Pozostały naznaczone znakiem krzyża został tylko jakiś dziwny znak, który
i powierzone wstawiennictwu ma- jednak nie wpływa na pracę serca.
ronickiemu pustelnikowi – opowia- Jest widoczny na zdjęciu, które poda Marek. Czy spodziewali się dal- kazuje mi na potwierdzenie swoich
szego ciągu? Marek konsekwentnie słów. Dalsza poprawa stanu zdrowia
mówi, że pragnął, aby było dobrze, dziecka i Jaś zostaje wypisany ze szpiale w znaczeniu, które on rozumie tala. – Dokładnie w dniu, w którym
po swojemu. Chociaż stan Jasia za- zakończyłem (odmawianą wspólledwie się ustabilizował, a lekarze nie z Anią) nowennę pompejańską,
nie potrafili powiedzieć, czy przeży- o której opowiadał nam ks. Miroje jeszcze tylko dzień, czy może ty- sław Prasek – dodaje. Anna wycisza
dzień lub miesiąc, to czuli obydwoje, emocje – Pozostał problem neuroloże muszą dziękować i całą rodziną giczny. Ale tu też jest lepiej – mówi.
pojechali na Jasną Górę. – Głęboko Mimo spokojnego tonu z wyraźną
czułam, że musimy dziękować. Pro- nadzieją w głosie.
siliśmy o wypełnienie się woli Bożej.
Mam jeszcze garść pytań, ale już
Wiedzieliśmy, że Pan Bóg ma najlep- wiem, że nie tym razem. Najstarszy plan dla naszego synka – mówi szy syn „bombarduje” telefonicznie
Anna. To było 14 września. Kilka mamę, dopytując, kiedy przyjdzie.
dni po wizycie w Białymstoku stan- Marek również się spieszy. Praca
dardowa rozmowa z lekarzem pro- w Warszawie czeka, a on w czasie
wadzącym i zaskakująca informacja szpitalnego leczenia Jasia i bardzo
– przesłanie kompletu badań Jasia do częstych wyjazdów do Białegokonsultacji w zagranicznych klini- stoku stracił kilka ważnych zleceń.
kach opóźni się. Dlaczego? Potrzeba – A może nowenna pompejańska
dalszych badań. Po kilku dniach to w intencji znalezienia pracy – mysamo. Dziwne. Sprawa była bardzo śli głośno. – Najtrudniej zacząć,
pilna, a tu nagle zwłoka... Czy dzie- a później to już idzie – dodaje
je się coś złego? Czy lekarze uznali, z uśmiechem.
12 Y„Į„±éĴčÌ — nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014)
Ziemia św. Charbela – dwa oblicza Libanu
s. Ewa Bijoś fmm
LIBAN
Annaya
L
iban jest państwem w zachodniej Azji, na obszarze
Bliskiego Wschodu, nad
Morzem
Śródziemnym,
graniczącym z Syrią i Izraelem.
Nazywany jest Szwajcarią Bliskiego Wschodu. Zawdzięcza to
wysokim ośnieżonym górom, które
każdego roku przyciągają narciarzy
z całego regionu oraz temu, że przez
wiele lat Liban uchodził za centrum
finansowe Bliskiego Wschodu. Jest
to piękny kraj, ale pełen konfliktów
wewnętrznych. O d 3 lat zmaga się
też z falą uchodźców syryjskich, którzy prawie podwoili liczbę ludności
w tym kraju. Szacuje się, że jest około 3,5 mln Libańczyków, a prawie
2 mln uchodźców. W Libanie żyje
około 30% chrześcijan, choć wcześniej było ich około 50%, dlatego też
prezydentem tego kraju zawsze wybierany jest chrześcijanin, maronita.
Obecnie Liban znajduje się w kryzysie politycznym, od 4 miesięcy nie
ma prezydenta.
Muzułmanie, dziś najliczniejsi,
również są podzieleni: około 30%
muzułmanów-sunnitów, 30% muzułmanów -szyitów, druzów i innych. W Libanie współżyje ze sobą
18 wyznań muzułmańskich oraz
chrześcijańskich i pod tym względem jest to kraj absolutnie wyjątkowy. Wszyscy, którzy tutaj mieszkają,
pamiętają lata bratobójczej wojny,
ale też i piękne momenty solidarności i wzajemnej pomocy. Bejrut,
stolica Libanu, kojarzona przede
wszystkim z wojną i bombardowaniami. Dziś prawie nie ma tam po
www.filipini.radom.pl/paradiso
nich śladu. Za to prężnie budują się
centra handlowe.
Wojna pozostawiła po sobie podziały na dzielnice czy wioski, tylko dla muzułmanów albo tylko dla
chrześcijan. Jednakże są też miejsca,
gdzie współżycie tych dwóch religii
układa się bardzo dobrze. Po wojnie został również strach przed tym
„odmiennym”, ale też wiele pamiętnych przykładów współpracy.
Świat ulega przemianom. Wraz
z powstaniem
państwa islamskiego dżihadu,
terroru w Syrii
i Iraku, rodzi się
lęk, że działania
destrukcyjne
mogą dotknąć
kraje takie jak
Liban lub Jordania, dotychczas
stosunkowo nietknięte przez niechrześcijańską nienawiść. I rzeczywiście, wieści dochodzące z Krainy
Cedrów, są ponure. Chrześcijanie
bywają coraz częściej celem gróźb
i nękania.
Kilka miesięcy temu na kościele
maronickim „Saint-Michel al-Koubbeh”, w północnym Libanie, został
umieszczony napis zapowiadający
rychłe nadejście kalifatu w Libanie.
3U]\SRPQLNXĞZ&KDUEHOD
nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014) —
Kolejny kościół w Trypolisie – „Mar Elias”, został
zbezczeszczony
przerażającym napisem: „Będziemy zabijać czcicieli krzyża”.
2 września 2014 roku ściana
trzeciego kościoła w Trypolisie, w dzielnicy Mar
Elias Mina, również poniosła szkodę. Przestępcy napisali: „Państwo islamskie
złamie krzyż”. 10 września,
także w północnym Libanie,
został zdewastowany posąg Matki Boskiej. Ponadto
kilka antychrześcijańskich
demonstracji wstrząsnęło
libańskimi ulicami. Podczas
tych spotkań zostały spalone chrześcijańskie krzyże
jako odwet za spalenie flagi
państwa islamskiego przez
jednego z mieszkańców Libanu.
Przestępstwa popełniane przeciwko tym symbolom i miejscom
kultu zwiastują tragedię, która może
na dużą skalę dotknąć ten region.
Niepokojem napełnia prześladowanie chrześcijan w Syrii i Iraku i dlatego Libańczycy czują się bardziej niż
kiedykolwiek zagrożeni barbarzyństwami dżihadystów.
Dziś żyjemy z dala od tego rodzaju zagrożeń, możemy dziękować
Y„Į„±éĴčÌ 13
Bogu za dar pokoju i dobrego bytu.
Nie zapominajmy jednak w naszych
modlitwach o kraju, z którego pochodził św. Charbel, nie zapomnijmy tych, którzy również dziś żyją
w napięciu i oczekiwaniu niepewnego jutra.
Św. Charbel Makhlouf urodził
się w 1828 r. w małej, górskiej miejscowości ponad 100 km na północ
od Bejrutu. Na chrzcie otrzymał
imię Józef (Youssef ). Rodzice jego byli
katolikami obrządku maronickiego.
W wieku 23 lat wstąpił do klasztoru. W 1859 r. otrzymał święcenia
kapłańskie. Był mnichem i pustelnikiem, pół wieku spędził w klasztorze.
Miał szczególne nabożeństwo
do Najświętszego Sakramentu. Wiele czasu spędzał na adoracji i modlitwie, odmawiał różaniec, czytał
Pismo Święte. praktykował surowe
umartwienia. Zmarł w wieku 70 lat
w Wigilię Bożego Narodzenia 1898 r.
Po śmierci jego ciało nie uległo
rozkładowi i wydobyło się z niego
wiele litrów oleju. 5 grudnia 1965
r. papież Paweł VI beatyfikował,
a 9 października 1977 r. kanonizował o. Charbela Makhloufa. Co roku
do jego grobu w Annaya przybywają
rzesze pielgrzymów, prosząc i dziękując za otrzymane łaski.
14 Y„Į„±éĴčÌ — nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014)
W kolejce po cud
Maja Janczykowska-Kuna
Z
etknięcie się, bezpośrednio bądź przez osoby trzecie, z czymś, co przekracza
prawa natury, wymaga pokory i zadziwienia. Ta niecodzien-
ność bowiem odarta z tajemnicy
krwawi i kurczy się. Nie sposób zatem nie zareagować na taką sytuację.
Film Jessiki Hausner ma w sobie wystarczająco dużo potencjału emocjonalnego. Wywołał we mnie złość,
wewnętrzny sprzeciw, ale nie mogę
przestać o nim myśleć. To chyba dobra wstępna rekomendacja obrazu
Lourdes z 2009 roku.
Jego główną bohaterką jest chora
kobieta, która bierze udział w pielgrzymce do miejsca kultu maryjnego. Christine porusza się na wózku
inwalidzkim – ma niedowład kończyn. Trudno stwierdzić, czy oczekuje objawienia, bowiem zdradza
inne powody wizyty w miejscu
świętym. Niezależnie od tego doświadcza cudu. Pewnego dnia wstaje na oczach wszystkich, a dzięki
temu jest w centrum zainteresowa-
nia, czyli tam, gdzie zawsze chciała że współtowarzysze mogą zgarnąć
być. Rodzi się pytanie: czy Christi- im sprzed nosa upragniony cud.
ne zasłużyła na cud? A wraz z nim Wydają się być przy tym samotni
pojawiają się wątpliwości, których i pogrążeni w dziwnej melanchonie rozwieje dalszy ciąg jej historii. lii. Brakuje oznak prawdziwej wiary,
Co więcej, będą się one pię- u niektórych nawet nadziei.
t
trzyć,
ponieważ uzdrowioJessica Hausner stworzyła film
n nie zyska zrozumienia szczególnie niepokojący. Pozornie
na
u przygnębionych i rozgo- podniosła atmosfera okazuje się być
u r
ryczonych
tą niecodzienną świecką. Wynika to z pustki duchos
sytuacją
pielgrzymów. Trud- wej bohaterów, ich braku przekon zresztą stwierdzić, kto jej nania do tego, czego oczekują. Reno
s
sprzyja
i czy w ogóle jest ktoś żyserka jednak nie krytykuje ich,
t
taki.
Być może jedyna na- nie oskarża, jedynie z niezwykłą subd
dzieja
w widzu...
telnością i rozwagą kreśli portret za
Studium
oczekujących portretem. Lourdes nie jest projekc
czegoś
niezwykłego to ko- tem tendencyjnym ani skierowanym
le
lejny
fenomen, nad którym przeciwko Kościołowi. Wykracza on
w
warto
się zastanowić. Hau- poza ramy kina religijnego. Młoda
sner rejestruje z niezwykłą pieczoło- pomysłodawczyni wzorem Tarkowwitością zachowania różnych osób. skiego wnikliwie, ale na chłodno
Jej celne obserwacje są dobrym pre- przygląda się człowiekowi, a obraz
tekstem do analizy ludzkich reakcji i motywacji.
Ciężko i przewlekle chorzy pątnicy liczą na to, że
ingerencja
siły
nadprzyrodzonej
przyczyni się do
poprawy ich stanu zdrowia i pozwoli im cieszyć
się życiem. Poruszają się jednak w pozostawia bez komentarza. Film jetym miejscu po omacku, tak jakby na dynie stawia pytania i daje podstawy
cud nie byli gotowi. I rzeczywiście, do różnorakich odpowiedzi.
Historia cudu, którą opowiada
gdy Christine zostaje uzdrowiona,
nie potrafią się odnaleźć w nowej Hausner jest przenikliwym opisem
sytuacji. Witają ją gromkimi bra- ludzkiej alienacji. Mówi o tym, jak
wami, kłaniają się jej, jak bohaterce trudno o empatię i bliskość, jak wielka
(sama uzdrowio- jest w nas tęsknota, żeby wyjść z san zresztą otrzy- motności. W Lourdes to poczucie izona
m
muje
nagrodę lacji uwypuklone jest przez fizyczną
d
dla
najlepszego niesprawność, która brutalnie oddziep
pielgrzyma),
in- la. Jak powiedziała sama reżyserka
n
nym
razem nie Lourdes – miejsce nadziei i głębokiej
u
ukrywają
złości i wiary – w pewnym sensie potęguje
z
zazdrości.
Są dla frustrację. I przeczucie, że przeznas
siebie
rywalami, czenie jest zagadką, często okrutną,
k
bowiem oczekujących w kolejce na
konkurentami,
b
boją
się bowiem, cud jest wielu, wyróżnieni nieliczni.
www.filipini.radom.pl/paradiso
nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014) —
Y„Į„±éĴčÌ 15
500-lecie urodzin św. Filipa Neri
ks. Mirosław Prasek COr
21
lipca 2015 roku przypadnie pięćset- pobłogosławi go i udzieli przywileju odpustu zuna rocznica urodzin świętego Filipa pełnego tym wszystkim, którzy będą uczestniczyć
w nabożeństwach z obecnością relikwii Świętego
Neri.
Rok jubileuszowy będzie trwał pod zwykłymi warunkami. Relikwiarz będzie peredo 2016 roku, w którym wszystkie kościoły i kaplice grynował po wszystkich domach Kongregacji OraKongregacji Oratorium będą obdarzone przez Stolicę torium na świecie jako wyraz jedności i umocnienia
miłości, która jest jedynym węzłem wspólnot
Apostolską przywilejem odpustu zupełnego. Rozoratoryjnych.
poczęcie i zakończenie roku jubileuszoW naszym
n
kościele Królowej
m Sewego odbędzie się z udziałem
Świa
ata
Świata
planujemy
mieć relikwiarz
s
skiej,
kretarza Stanu Stolicy Apostolskiej,
św. Filipa
Fil
podczas rekolekcji wielhiiesa
jako legata papieskiego w Chiesa
k
op
kopostnych
od 21 do 25 marca
Nuova w Rzymie, gdzie jestt
20
2015 roku.
grób świętego. Data rozpoczęGłówne uroczystości odbęcia – 23 maja – to dzień świędą się 21 lipca we Florencji,
ceń kapłańskich Filipa, które
miejscu urodzin Świętego
przyjął w 1551 roku w koi jego lat młodzieńczych.
ściele świętego Tomasza,
Tego dnia wieczorem w kaw rzymskiej dzielnicy Patedrze florenckiej Mszy
rione, obok słynnego placu
świętej
będzie przewodNavona. Koniec uroczystoniczył arcybiskup Florencji,
ści przypadnie na 26 maja,
ka
kard. Giuseppe Bertori. Dzień
a jest to dzień odejścia Filipa
wc
cze
wcześniej
dla przybyłych pielgrzydo nieba.
mów je
jest planowane nabożeństwo
ń li25 stycznia 2015 r., w dzień
2¿FMDOQHORJRREFKRGyZ przy baptysterium św. Jana Chrzcicieturgicznego wspomnienia św. FranciszOHFLDXURG]LQ
la obok katedry, gdzie św. Filip Neri był
ka Salezego – który był fundatorem
ĞZ)LOLSD1HUL
ochrzczony, a po nim procesyjne przejście
i przełożonym Kongregacji Oratorium
św. Filipa Neri w Tonon, erygowanej przez Klemensa na czuwanie modlitewne do podominikańskiego koVIII w1598 roku, zostanie przedstawiony papieżo- ścioła św. Marka, gdzie uczęszczał do szkoły. Po Florenwi Franciszkowi relikwiarz św. Filipa. Ojciec święty cji, nadal śladami św. Filipa, proponujemy pielgrzymom
0HGDORNROLF]QRĞFLRZ\]RND]MLOHFLDXURG]LQĞZ)LOLSD1HUL
16 Y„Į„±éĴčÌ — nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014)
przebyć drogę przez Gaetę, Monte Cassino do Rzymu,
którego drugim patronem po św. Piotrze jest właśnie
Filip Neri. To jego spośród plejady świętych rzymianie
wybrali na swego patrona, jak powiedział św. Jan Paweł
II 28 maja 1995 roku w 400-lecie jego śmierci.
W niedzielę 21 września br. w naszej świątyni rozpoczęliśmy przygotowania do tego jubileuszu. Każdego miesiąca dwudziestego pierwszego dnia podczas
Mszy św. o godz. 18 będziemy się modlić przez wstawiennictwo naszego Patrona, odprawiając nowennę
wg bł. kard. Jana Henryka Newmana. W kolejnych
miesiącach będziemy rozważać podczas homilii przymioty świętego: pokorę, pobożność, gorliwość w mo-
dlitwie, czystość, dobroć, radość, cierpliwość, troskę
o zbawienie dusz i jego nadprzyrodzone dary.
Główne obchody 500-lecia urodzin w naszym
duszpasterstwie planujemy na 14 czerwca 2015
roku o godz. 13.00. Mszę świętą jubileuszową będzie celebrował ks. arcybiskup Wacław Depo, metropolita częstochowski. Uroczystość zostanie transmitowana przez TVP Polonię.
Na bieżąco będziemy informować o różnych inicjatywach związanych z tym ważnym dla nas jubileuszem. Już dziś zapraszamy czcicieli naszego Patrona do włączenia się we wspólne radosne świętowanie,
by wzmacniać wiarę na drodze do nieba.
Nowenna do św. Filipa Neri
wg bł. J.H. Newmana COr
PAŹDZIERNIK
Pobożność
Święty Filipie, pełen chwały mój patronie, wyjednaj
mi przynajmniej cząstkę owego daru, któryś Ty w takiej
obfitości otrzymał. Niestety! Twoje serce płonęło miłością, moje jest wobec Boga zupełnie zimne, bije tylko dla
stworzeń. Kocham świat, który nigdy nie może uczynić
mnie szczęśliwym, największym moim pragnieniem jest
być dobrze, tu na ziemi, wyposażonym. Boże mój, kiedyż się nauczę nie kochać niczego oprócz Ciebie? Wyjednaj dla mnie Filipie, czystą miłość, silną miłość, skuteczną miłość, abym kochając Boga tu na ziemi, mógł
potem w niebie radować się jego widokiem razem z tobą
i ze wszystkimi świętymi.
Święty Filipie, którego pobożność otwierała niebo, proszę cię o twoje przemożne wstawiennictwo
u Wszechmogącego Boga, gdy błagam o łaskę.,;
Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu...
Litania do Św. Filipa Neri
LISTOPAD
Gorliwość w modlitwie
Święty Filipie, świątobliwy mój patronie, przykładem
swoim mnie naucz i wstawiennictwem swoim wyjednaj
mi, abym zawsze i we wszystkich miejscach szukał Pana
mego i Boga i żył w Jego obecności i w świętym z Nim
obcowaniu. Jak dzieci tego świata zwracają oczy ku bogaczom albo dostojnikom, aby uzyskać od nich dary,
których pragną, tak ja niechaj zawsze podnoszę oczy
i ręce, i serce ku niebu i zwracam się ku Źródłu wszelkiego dobra, aby uzyskać dobra, których mi potrzeba. Jak
dzieci świata obcują z przyjaciółmi i znajdują w tym obcowaniu przyjemność, tak ja niechaj zawszę łączę się ze
świętymi i aniołami, i z Najświętszą Panną, Matką mojego Pana. Módl się razem ze mną Filipie, tak jak modliłeś
6HEDVWLDQR&RQFD0DGRQQDXND]XMHVLĊĞZ)LOLSRZL1HUL
się razem ze swoimi penitentami tu, na ziemi, a wtedy
modlitwa błoga będzie dla mnie, jak błoga była dla nich.
Święty Filipie, którego gorliwość w modlitwie otwierała niebo, proszę cię o twoje przemożne wstawiennictwo u Wszechmogącego Boga, gdy błagam o łaskę...
Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu...
Litania do św. Filipa Neri
www.filipini.radom.pl/paradiso
nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014) —
Y„Į„±éĴčÌ 17
Pół godziny dla rodziny
Magdalena Wojtkiewicz
J
Jesienny zegar
esień jest sentymentalna –
truizm jakich wiele. Nostalgicznie nastrajają i spadające liście, i wiatr, i deszcz za
oknem, i dłuższy niż w czerwcu
mrok. Co prawda tegoroczny październik rozpieszcza, ale jeszcze
tylko chwileczkę, króciutką. Upływu czasu nie da się zatrzymać ani
oszukać. Pantha rei.
No właśnie – czas. Jakże różnie
jest odczuwany! Na słodko: „Mamo,
j u t r o namalowałam ci królewnę!” – bo trudno przedszkolakowi
zrozumieć tajniki zegara. W chwilach oczekiwania: „Poczekaj tylko
chwilę”, gdy każda sekunda dłuży
się jak wieczność. Dla uspokojenia: „Kochanie, już idę!”, a to j u ż
trwa i trwa, wzmagając wściekłość
i zdenerwowanie. Ech, było wokół
zielono – jest rdzawo-żółto. Krótkie
szorty zostały wyparte przez ciepłe
swetry, a beztroska biegania po podwórku zastąpiona szkolną/pracową
rutyną. Coś znowu minęło bezpowrotnie… Dzieci nagle wyrosły z całej
szafy ciepłych ubrań i nieuniknione
zakupy spędzają sen z powiek (bo
portfel podwyżki nie widział od
dwóch lat, ale ta informacja niestety nie dotarła do sklepów z odzieżą
dziecięcą). Zmarszczek jakby więcej
(reklamy kremów kłamią!). Farba do
włosów nieunikniona. I sprawność
nie ta, jakoś tak wolniej, spokojniej,
stateczniej. Jesienniej.
Jeszcze nie tak dawno, choć zdaje
się, że wieki temu, jesienne wieczory
łączyły pokolenia. Nic nie ciągnęło
w szeroki świat, bo zimno i mglista wilgoć skutecznie zatrzymywały w domowych pieleszach. Wtedy
babcie snuły bajkowe opowieści,
a dziadkowie przypominali dzieje
rodziny. To było bardzo niedawno – jedynie przed erą całodobowej,
wielokanałowej telewizji i wszech-
obecnego
komputera.
W czasach, o których dzisiejsi uczniowie myślą jak
o prehistorii znanej z wykopalisk archeologicznych,
bo – choć czasem trudno
to sobie uświadomić – pokolenie dzisiejszych osiemnastolatków wychowało się
z komputerami i komórkami od urodzenia. Innej rzeczywistości nie zna. Choć
dla rodziców jedynie SŁOWO (przeczytane, usłyszane) było narzędziem
poznania i opisania świata,
dla młodych konieczny jest OBRAZ.
Najlepiej ruchomy. I krótki jak migawka, spot reklamowy, filmik na
youtubie. Jak to pogodzić?
Wykorzystać długie jesienne
wieczory i zaprząc młodzież do
pracy. Przecież to komputerowi tubylcy, a czeka od sierpnia kilka kart
pamięci z wakacyjnymi wspomnieniami. Chyba warto właśnie teraz
je odszukać i zrobić z nimi porządek, skatalogować, trwale zapisać.
Wrzucone ot tak do Internetu żyją
własnym życiem i, niestety, nie
mamy już nad nimi żadnej kontroli.
Uporawszy się już z tysiącami fotek,
na których w większości jesteśmy
na tle „czegośtam”, choć teraz nie
jesteśmy pewni czego (ach, gdzie
te filmy 36-klatkowe, zdobywane
nie bez problemów, przechowywane z pieczołowitością, wywoływane
w domu na amatorskim powiększalniku KROKUS, gdy w ciemnej
łazience na prostokącie papieru
stopniowo ukazywał się kadr, ten
jeden jedyny, niezapomniany!),
przechodzimy do filmików. Pora
prezentacji głupich min i machania,
akrobatycznych umiejętności milusińskich na plaży i wdzięczenia do
obiektywu. Na „tle”.
A gdyby tak stworzyć domową
multimedialną kronikę rodziny? Pora
wreszcie zeskanować stareńkie zdjęcia ślubne pradziadków (ale śmieszne welony!). Babcine od Pierwszej
Komunii. Dziadka w spodenkach do
kolan, ulizaną grzywką i ze świecą
w dłoni. Rodziców na spacerze
pod rękę. Potem
z wózkiem (jak
myśmy nie wypadli z tej wysokiej spacerówki,
bez budki i pięciopunktowych
pasów?). Naszą
1a z nieżyjącą
już panią wychowawczynią i kolegami w stylonowych fartuszkach
z tarczami na rękawach (gdzie się
podziały teraz tarcze?). Wakacje
w górach po maturze. Czeka jeszcze nieoglądany od wieków film ze
studniówki (ups, na czym odtworzyć teraz kasetę VHS?) i płyta dvd
z własnego wesela (obowiązkowo
z piosenką Krajewskiego z „Uprowadzenia Agaty”!). A ile historii i wzruszeń nas czeka! Ile wiedzy dla dzieci!
Ile wspomnień przy ciepłej herbacie!
Tak, jesienne wieczory są sentymentalne…
18 Y„Į„±éĴčÌ — nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014)
Co z tym świętem?
B
yło i minęło. Coroczne
obchody
Narodowego
Święta Niepodległości należą do przeszłości. Akurat
w ostatnim tygodniu przedwyborczym, z poprawnością polityczną,
Radom czcił.
Pogoda dopisała jak złoto, temperatura wrześniowa, słonko, bezwietrznie. Zaludniła się spacerowiczami Leśniczówka, która po
miej
rewitalizacji jest wymarzonym miejscem na spokojne przedpołudnia.
Część komentowała zmiany, część
po prostu cieszyła się jesienną aurą.
Tłumy przewalały się czyściutkimi
alejkami, małe dzieci rozrabiały na
h placa
placach
h zabaw
b
Niektóre
Ni k
nowiutkich
zabaw.
machały chorągiewkami. Tak, południe w Lesniczówce było zdecydowanie rodzinne i radosne.
W tym samym czasie na Żeromskiego biegano na dystansie 1918 m.
Start oczywiście o 11. Zaśpiewano
hymn, puszczono w niebo balony,
uroczyście prezentowały się biało-czerwone koszulki zawodników,
flagi niesione przez biegaczy, szaliki,
czapki. Impreza nie miała charakteru
wyścigu, raczej „biegać każdy może”,
ale byli tacy, którzy jak najszybciej
chcieli przebyć trasę Rynek – park
im. T. Kościuszki – Rynek i otrzymać
dyplom uczestnictwa. O tak, południe w centrum miasta było zdecydowanie sportowe i radosne.
Później Msza święta w katedrze
(albo gęś na obiad dla tych, którzy
wybrali nabożeństwa we własnych
parafiach) i pora na uroczystości
oficjalne. Tłum (chyba zbyt wiele
powiedziane) przemaszerował pod
Pomnik Legionisty. Zebrani gapie
na rachitycznych trybunach i poczty
sztandarowe, dzieci jak na lekarstwo,
młodzież tylko w delegacjach szkolnych, nie widać harcerzy. Okolice
zieją grozą i przypominają krajobraz
powojenny, w którym walące się kamienice, powybijane okna oraz smętne, szare i nierówne chodniki tworzą
klimat zagrożenia. Niby wiszą flagi
na miejskich latarniach, ale posesje w ogóle nie są udekorowane,, niee
licząc obowiązkowych nielicznych
egzemplarzy na muzeum i biurze
poselskim. Po zdeptanych trawnikach snują się za szpalerem oficjeli
przypadkowi przechodnie, slalomem
omijając psie niespodzianki. Odczytanie apelu poległych, kilka słów od
przybyłych gości, kwiaty, wieńce –
jak co roku (te same?) i już można się
zwijać. Obowiązkowy punkt programu zaliczony. Bardzo skrupulatnie
wykorzystują to opiekunowie obecnych uczniów, bo chowają sztandary
szkolne zanim uroczystości dobiegną
końca i chyłkiem opuszczają zgromadzenie. Zresztą, jak tu zachować
powagę, gdy na główną płytę Rynku
wmaszerowuje właśnie orkiestra wojskowa i gra... amerykańską muzykę
filmową, wykonując przy tym dziwny
układ choreograficzny (nóżka na bok,
przykucniecie, obrót, bujanie instrumentem)? Chyba dla rozładowania
napiętej atmosfery, bo całość jest tra-
gikomiczna. Uroczystości państwowe czy festyn?
O tak, popołudnie na Rynku było
zdecydowanie dziwne. Zabrakło
jednoczącej muzyki. Zabrakło normalnej radości. Zabrakło wspólnoty tradycji, historii i poczucia sensu,
dla którego 11 listopada jest świętem narodowym.
W tym samym czasie na krakowskim Rynku tysiące ludzi w różnym
wieku śpiewało „Przybyli ułani pod
okienko” i „Pierwszą Brygadę”. I tak
od 10 lat. Można? Można! W Radomiu też. Krokiem w dobrą
stronę
był
n
niedzielny
wiecczó historycznoczór
-m
muz
-muzyczny
w Oratorriu
torium
św. Filipa
Nerri na GrzybowNeri
skiejj. Półtorej goskiej.
dzinyy „Wyśpiewanej
Niepo
od
Niepodległej”
stało się
m szczególnych
czasem
wzruszeeń Piosenki żołwzruszeń.
nierskie,, patriotyczne,
wojskowee ostatnich 200
lat połączyły
połąccz
pokolenia
i stany: śśp
śpiewali młodzi
ciałem, młodzi
ciałem
mł
duchem,
i i
uczniowie,
parafianie, nauczyciele, księża, zaproszeni goście,
którzy objęli patronatem tę inicjatywę, wszyscy. Pięknie prezentował
się chór szkolny z Katolika w kostiumach nawiązujących do Powstania
Warszawskiego, a furorę robił kiądz
Piotr, który w mundurze ułańskim
zachęcał do włączania się, zwłaszcza, że teksty wyświetlano z rzutnika i cały czas były widoczne. Nie
zabrakło i wesołości, i łez, i patosu,
i powagi, i refleksji. „Trwać będzie
kraj nasz cały! Zwycięży Orzeł Biały! Zwycięży polski lud!”
O tak, niedzielny wieczór z piosenką patriotyczną był dobrym sposobem świętowania niezależności,
niepodległości i jedności. Dla dużego, dla małego, dla zabawy i nauki,
dla pamięci, dla przyszłości. Może
za rok uda się powtórzyć? Bo niby
dlaczego czcić tylko pogrzebowo?
Tylko uśmiechnięta wolność jest
prawdziwą wolnością!
www.filipini.radom.pl/paradiso
nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014) —
Y„Į„±éĴčÌ 19
Karolina
Wojciech Sałek
Dziś zapraszam Was na film, który wyświetlany jest w niewielu kinach,
a w Radomiu tylko na seansach zorganizowanych. Warto jednak trochę
się wysilić i poszukać, gdzie jest on
do obejrzenia. Jeśli mówimy o tytułach tzw. niszowych, to zapewne
jeszcze długo do tego typu filmów
należeć będą obrazy o niskim budżecie, robione przez niewielkie studia
filmowe i tematyce mało popularnej. Takową stanowią nadal filmy
o świętych. Oczywiście są tu wyjątki,
bo niektórych
z nich zna dobrze cały świat
i takie postacie
jak św. Franciszek z Asyżu,
św. Piotr, Matka
Teresa z Kalkuty
czy św. Jan Paweł II nierzadko
są dla reżyserów
inspiracją. Często okazuje się, że biografie świętych to gotowe scenariusze.
Trzeba się tylko odważyć, aby sięgnąć
po taki temat. Historie polskich świętych również mogłyby znaleźć się na
dużym ekranie. Powstały wprawdzie
filmy fabularne o ojcu Maksymilianie Marii Kolbe, o siostrze Faustynie, księdzu Jerzym Popiełuszko czy
Albercie Chmielowskim, jednak aż
się prosi, aby ktoś pokusił się o prze-
niesienie na duży ekran biografii np.
biskupa Stanisława, królowej Jadwigi
czy Andrzeja Boboli.
Ale może nie narzekajmy, bo jednak coś się dzieje w tym temacie.
Właśnie minęła setna rocznica śmierci błogosławionej Karoliny Kózkówny i w kinach pojawił się film zatytułowany „Karolina”.
To ciepła i mądra opowieść o pragnieniach i wyborach młodych ludzi,
o problemach i dylematach dorosłych, o skomplikowanych historiach
rodzinnych i o odnajdywaniu drogi –
to wszystko w odniesieniu do tej prostej dziewczyny, która wybrała swoją
drogę do świętości.
A jak wygląda fabuła filmu? Kaśka
i Magda kończą liceum filmowe i czeka je finalny egzamin . Mają za zadanie przygotować etiudę filmową. Nauczyciel daje im temat, który w ogóle
ich nie interesuje. Trafia się im historia wiejskiej dziewczyny sprzed
100 lat, która w bezsensowny sposób
dała się zabić! Chcąc nie chcąc, wyruszają w drogę, gdzie żyła i zginęła
ich bohaterka – Karolina Kózkówna.
Na początku nie potrafią się odnaleźć
w jej w historii. Nie mogą jej zrozumieć. Po co młoda dziewczyna dała
się zabić? I dlaczego Bóg na to pozwolił? Poszukiwanie odpowiedzi na
te pytania sprawia, że ich praca nad
etiudą przeradza się w fascynującą
Z notatnika s. Beaty
Coraz więcej odkryć… Dotyczą «Humaine et religieuse» (ludzko-reone kompletnie wszystkiego: kultu- ligijnej). Okazało się, że wspominary naznaczonej własną historią, co- ny «prezydent» deklaruje się jako
dzienności życia, przeżywania reli- ochrzczony i bierzmowany katolik,
gijności.
przy czym nie przeszkadza mu to na
Najbardziej utkwiło mi ostatnie sprawowanie kultu w świątyni budspotkanie z przedstawicielem, tzw. dyjskiej.
«prezydentem» społeczności budNa moje pytanie, jak godzi wiarę
dyjskiej, znajdującej się na terenie w Jezusa Chrystusa z praktykowastolicy Reunionu, St. Denis.
niem buddyzmu, odpowiada:
Miałam okazję odwiedzić świą«Jestem chińskim kreolczykiem».
tynię buddyjską wraz z trzema kla- Co znaczyłoby «jedno z drugim się
sami licealistów, w ramach formacji nie wyklucza», hm…
przygodę, a historia Karoliny nagle
zaczyna mieć wpływ zarówno na ich
życie, jak i innych bohaterów filmu.
I na zakończenie jeszcze kilka słów
jednego z aktorów, który zagrał w filmie „Karolina”. Piotr Cyrwus powiedział: „Chciałem zadać kłam opiniom,
że my, katolicy, nie potrafimy zrobić
coś wartościowego . Myślę, że to
jest pierwsza inicjatywa w Polsce,
gdzie hołdujemy swoim wartościom,
przede wszystkim przez przekaz
i formę tego filmu. Myślę, że dzięki
niemu będzie można dotrzeć do młodego pokolenia. Kto dotychczas wiedział o bł. Karolinie? Myślę, że teraz
będą wiedzieli wszyscy”.
Poszukajcie w kinie filmu „Karolina” i zobaczcie sami
W samym
St. Denis można
spotkać
również świątynię hinduską,
meczet muzułmański i … kościół katolicki.
Stawiam
sobie tylko pytanie, co to znaczy być «rzymsko-katolickim kreolczykiem»…?
Z prośbą o modlitwę,
s. Beata Karwowska fmm
20 Y„Į„±éĴčÌ — nr 10-11(12-13)/2014 (październik-listopad 2014)
Z leksykonu malucha...
Nauczyciel
Zuzia, 5 lat: Nauczyciel jest smutny, bo dzieci łobuzują... Uśmiecha się tylko czasami.
Ola, 5,5 roku: Nauczycielka to pani Ela, a pani Krysia to pomocnica, taka sekretarka.
Polska, Polak
Wiktoria, 5 lat: Polska to taki kraj, w którym nie rosną palmy i kokosy.
Olek, 4 lata: Polaki są fajne.
Ania, 5 lat: Polak to ja, moja mama i tata.
Kacper, 6 lat: Nauczyciele mieszkają w szkole, a pani
woźna nimi rządzi i ma najlepszy pokój. Z kanapą
i stołem.
Wiktor, 5 lat: W Polsce jest dużo samochodów, tylko
nie ma wyścigówek, bo są połamane drogi. Może kiedyś
wyprostują je, to sobie kupię wyścigówkę. Marzę o tym.
Ania, 6,5 roku: Nauczyciel służy do krzyczenia.
Antek, 6 lat: Nauczyciele za karę uczą dzieci,
ale w weekendy rodzice pozwalają im się bawić. Chyba
są bardzo niegrzeczni, bo mają dużo kar...
Zuzia, 6 lat: Nauczyciele są potrzebni, bo pilnują dzieci, żeby się nie zagubiły, jak rodzice nie mają
co z nimi zrobić. Są trochę krzyczący.
Staś, 7 lat: Ostatnio nasza pani miała święto, chyba
świętego nauczyciela, albo coś tam... I wtedy wypachniła
się i założyła ładne ubranie.
Ola, 5 lat: Tęsknię za Polską. Tam mieszka moja babcia.
Misia, 6,5 roku: Babcia mi mówiła, że Polki są najładniejsze.
Krzyś, 5 lat: Poska to taka piękna kraina, gdzie mieszkają mieszkańcy i ich psy. Psy Polacy. Są też koty Polacy,
robaki Polacy, a w ZOO żyją zwierzęta z Afryki. Przyjechały do Polski w odwiedziny i nie mogły wrócić do siebie,
bo miały nieważny paszport.
Antek, 4 lata: Polska to duże miasteczko z domami.
Tola, 6 lat: Ostatnio było święto komisji nauczycieli. Tylko w Polsce jest przedszkole. Nie wiem, czy to dobrze,
To taka komisja, która przesłuchuje uczniów. Lepiej uni- bo muszę wstawać rano, żeby tam iść. Chyba wyjadę
kać komisji.
stąd. Tak ciągle mówi tata. Pewnie dlatego, że jest to
przedszkole. Tata mnie rozumie
Krzyś, 6 lat: Nauczycielki to są panie, kóre lubią
pouczać. Nauczycielem może zostać tylko dziewczyna.
Tosia, 4 lata: W Polsce jest zimno i słońce sobie poszło
Chłopaki mają zabronione to robić.
do Afryki. Niedługo przyjdzie bałwan. On nie jest Polakiem, tylko gościem. W Polsce jest mało Polaków.
oprac.: Maja Janczykowska-Kuna

Podobne dokumenty