UWODZICIEL z OBOWIĄZKU
Transkrypt
UWODZICIEL z OBOWIĄZKU
UWODZICIEL z OBOWIĄZKU Lesław Czapliński „Uwodziciel z obowiązku” Don Giovanni w ujęciu Simona Keenlyside’a wydaje się być zmęczony koniecznością nieustannego sprostania mitowi donżuana, tak że wychodzi naprzeciw swojemu losowi i jest chyba wdzięczny duchowi Komandora za interwencję i wybawienie go z trudnego obowiązku, zwłaszcza że jako postać mityczna nie może przejść na emeryturę. Koresponduje to z ukazaniem przez Felliniego innego uwodziciela, tym razem realnie istniejącego Casanovy, który ponoć miał swój udział w przygotowaniach do praskiej premiery Mozartowskiego arcydzieła. W głosie Keenlyside’a wyczuwało się ponadto zmęczenie na miarę zmarszczek znaczących jego czoło. Sądzę, że Chopin po spektaklu w Metropolitan Opera (obejrzanym 22 października w krakowskim kinie Kijów, należącym do Apollo-Film) raczej nie napisałby swoich słynnych Wariacji na temat duetu „Là ci darem la mano” op. 2, wyzbytego w tym wykonaniu wszelkich znamion uwodzicielskiego wdzięku . Więcej można go było odnaleźć w następującym kwartecie nr 9 „Non ti fidar, o misera” , choć ogólnie korzystne wrażenie momentami psuła nieco Malin Byström jako Donna Elwira, operująca dźwiękiem nie zawsze najwyższej próby, a także znowu odtwórca tytułowego bohatera. Najlepiej zabrzmiała w jego interpretacji canzonetta nr 17 „Deh, vieni alla finestra, o mio tesoro!”, choć i wtedy głos przybierał czasem nie najbardziej szlachetne brzmienie. Najbardziej uwodzicielską wokalnie w tym gronie była Rybia krew, jakim to mianem ochrzczono Don Ottavia w niemieckojęzycznej wersji „Don Giovanniego”, przerobionego na singspiel, a to dzięki Paulowi Appleby, w pierwszej arii nr 11 „Dalla sua pace” stosującemu ekspresyjne pianissima w górze skali, a w drugiej nr 22 „Il mio tesoro intanto” swobodnie kreślącego ozdobne koloratury. Abchaska sopranistka Hibla Gerzmawa jako Donna Anna najlepiej zaprezentowała się w dramatycznym accompagnato „Era già alquantoavanzata la notte”, w którym przytacza wydarzenia fatalnej nocy. W ariach natomiast wysokie tony były zduszone w dynamice piano, a skażone wibratem w przypadku forte. Także koloratury nie do końca odznaczały się techniczną swobodą i dźwiękową urodą. Malin Byström z dużym przejęciem i ekspresją zaśpiewała natomiast arię nr 23 „Mi tradì, quell’alma ingrata”, w której daje wyraz targającym nią sprzecznym uczuciom chęci pomszczenia swej krzywdy, a zarazem uchronienia kochanka przed innymi ofiarami jego lekkomyślności, w której zwracała uwagę kultura z jaką intonowała górne dźwięki, stopniowo je rozszerzając. Zaprojektowaną przez Christophera Orama dekorację tworzyła ściana z balkonami , po której rozsunięciu ukazywał się wieloboczny dziedziniec, również z gankami. W „Madamina, il arii katalogowej catalogoè nr 4 Leporella questo” na tychże balkonach pojawiały się kobiety, tworząc galerię przywoływanych przezeń kochanek jego pana. W tej roli wystąpił Adam Plachetka, najbardziej wyróżniający się instynktem scenicznym spośród odtwórców. Ze swej strony Michael Grandage, autor nowojorskiej inscenizacji, wyjściową scenę rozegrał w ten sposób, że Donna Anna pragnie zatrzymać Don Giovanniego nie tyle jako sprawcę swego uwiedzenia, co raczej pożądanego kochanka, któremu rozpina na piersi koszulę. Poza tym jednak rzucała się w oczy typowa naiwność operowej reżyserii, przejawiająca się między innymi w wypełnianiu frenetycznym ruchem scen zbiorowych, polegających na oddawaniu się pospólnemu „tańcowaniu”, towarzyszącemu zarówno przybyciu weselnego orszaku wieśniaków, jak i obydwu finałowym ucztom u Don Giovanniego, przy czym ta druga przybrała nadto gargantuiczną postać. Z kolei po zawitaniu na wieczerzę zaproszonego nań ducha Komandora mogło się wydawać, że łapiący się za serce uwodziciel rażony zostanie udarem serdecznym, ale nie, w końcu zapada się pod ziemię jak librecista przykazał. , Mozart z okazji drugiej, wiedeńskiej premiery „Don Giovanniego”, zrezygnował z moralizatorskiego wydźwięku finałowego sekstetu, którego efekt młody Zdzisław Jachimecki w poświęconej operze książce przyrównywał do płukania żołądka po obiedzie, kończąc operę wraz ze śmiercią tytułowego bohatera. Teraz jednak coraz częściej przywraca się to praskie zakończenie opery. Tak też było w przypadku przedstawienia nowojorskiego.