Z redakcyjnej skrzynki - GAZETA dziennik Polonii w Kanadzie
Transkrypt
Z redakcyjnej skrzynki - GAZETA dziennik Polonii w Kanadzie
piątek - niedziela, 10 - 12 grudnia 2010 www.gazetagazeta.com Strona 4 KONTAKT Z CZYTELNIKAMI Z redakcyjnej skrzynki Kontakt z nami Telefony 416-900-0997, wew. 32 1-800-307-4021 E-mail [email protected] Adres Bardzo ważnym elementem działalności mediów jest bliski kontakt z naszymi Czytelnikami - telefony, listy, e-maile. Chcemy, aby 117 Roncesvalles Ave. Państwo redagowali Gazetę Gazeta wspólnie z nami. Dlatego prosimy pisać, dzwonić, a żaden głos od Czytelników nie zostanie pominięty Toronto, ON M6R 2K9 czy zignorowany. Proszę sugerować, radzić i krytykować - byle w duchu kulturalnej dyskusji - to jedyny nasz wymóg. Cieszymy się, że strona "multimedialna" podoba się Państwu i że dostajemy sporo telefonów i maili. Dziękujemy! Małgorzata P. Bonikowska ••• Szanowna redakcjo! Dziękujemy za opublikowanie komunikatu Kongresu Polonii Kanadyjskiej z 41 Walnego Zjazdu w Montrealu. Jak się dowiedzieliśmy z komunikatu rzecznika prasowego KPK Krystyny Sroczyńskiej wybrano tam nowe władze. Komunikat z Walnego Zjazdu pojawił się z praktycznie 6-tygodniowym opóźnieniem pod naciskiem m.in Waszej Gazety. To7zwlekanie z czasem wydaje się dość dziwnym i myślę, że nie bardzo zrozumiałym dla większości członków Polonii kanadyjskiej. Najbardziej wątpliwym wydaje się brak zainteresowania się władz poprzedniego Zarządu KPK wysłaniem zaproszeń do największych polonijnych polskich gazet w Kanadzie w celu sporządzenia reportaży z powyższego zjazdu. Wysoce istotną informacją byłoby pytanie nurtujące wielu czytelników czy ten 41. zjazd przeprowadził wreszcie tak potrzebną lustrację wśród wszystkich delegatów tam obecnych? Przypominam, że nie stało się to faktem na poprzednim zjeździe mimo nacisku ze strony poprzedniego prezesa Pana Lizonia. Mam nadzieję, że stało się to dziełem obecnego zjazdu, ponieważ przeczytałem notatkę, że Konsulat Generalny RP w Toronto oraz ZG KPK mają zaszczyt zaprosić na spotkanie z przedstawicielami IPN zatytułowane "Wokół teczek". Powinienem napisać raczej w czasie przeszłym, ponieważ to spotkanie "O agentach" w Mississaudze już się odbyło. Czyli byłoby co najmniej dziwnym zjawiskiem dyskutować nad teczkami "Bolka" czy "Olina", jeżeli można samemu sobie coś przypisać z niechlubnej przeszłości. Wydaje mi się wielce niezrozumiałym wytłumaczeniem braku konkretnych działań ze strony niby to wiodącej organizacji polonijnej nie potrafiącej się "oczyścić" po 21 latach od czasu odwilży komunistycznej. Może kiedyś dowiemy się, co stało tym "sławetnym" działaczom na przeszkodzie!!! Z poważaniem Bogdan Herbetko,Windsor ••• Przyznam, że ze sporym niesmakiem zapoznałem się z Pani artykułem noszącym datę 26 listopada 2010 r. Pani selektywne potraktowanie sprawy, jakże bolesnej jest rażącym atakiem na Kościół katolicki. Stąd kieruje do Pani kilka poniższych pytań: • Czy Pani uważa, że w ten sposób reprezentuje Pani poglądy szeroko pojętej Polonii? • Czy Pani spodziewa się, że w ten sposób uda się Pani wymazać z pamięci Polaków niezaprzeczalną rolę Kościoła katolickiego w historii Ojczyzny i jej 1000-letnich osiągnięć? • Czyżby Pani pragnęła zmieniać codzienne odczucia Polaków w kierunku dzielenia ludzi na tych wierzących i niewierzących (katolików)? • W końcu, bardzo proszę niechaj Pani odpowie mi jednoznacznie wymieniając po imieniu komu Pani służy, bo z pewnością nie Ojczyźnie, narodowi polskiemu ani Polonii? • Ufam, że Pani opublikuje moje pytania w GAZECIE, w przeciwnym wypadku już nigdy nie spojrzę nawet na tytuł GAZETY - okaże się bowiem, że nie jest to dziennik polski tylko polskojęzyczny? • Czy Pani zamieści w Gazecie artykuł polemiczny Pana Ryszarda Kuśmierczyka pt. "Straszna prawda ale czy cała prawda i tylko prawda?" Jan Kulach Calgary List pana Kuśmierczyka został zamieszczony z moimi komentarzami tydzień temu. Na Pana list kilka słów odpowiedzi. To fakt, że prawda nie raz budzi niesmak. Żadnego ataku na nikogo nie przypuszczam - przeciwnie, cieszy mnie, że takie same poglądy w tej sprawie ma papież Benedykt XVI i wszyscy uczciwi hierarchowie Kościoła katolickiego. Każda instytucja wyzna- niowa, jakiegokolwiek wyznania, powinna sama wstydzić się za swoich grzesznych członków, którzy popełnili zbrodnie molestowania niewinnych dzieci. Nie muszę reprezentować poglądów ani większości ani mniejszości Polonii, bo nie jestem żadnym wybieralnym jej reprezentantem i nie piszę w jej imieniu petycji ani listów. Podpisuję swój subiektywny felieton własnym nazwiskiem. O tym czym różni się felieton od np. opracowania naukowego pisałam więcej w poprzednim tygodniu, w odpowiedzi na list pana Kuśmierczyka. Nie chcę nikomu wymazywać niczego z pamięci - to zupełnie nonsensowny logicznie argument! To że jedni są uczciwi i należy im się szacunek wcale nie unieważnia czynów przestępczych innych, i na odwrót. Nikomu nie służę proszę Pana, bo nie jestem w armii, ani w żadnej służbie u nikogo. Zgodnie z konstytucją Kanady, przysługuje mi prawo do wolności słowa, którego, łamiąc konstytucję, Pan mi odmawia. Czy Pan spojrzy na naszą gazetę, cóż, to już Pańska sprawa. ••• Przeczytałam parę dni temu w Waszej gazecie, że 12 grudnia w Toronto będzie wyświetlany film dokumentalny o Irenie Sendlerowej pt "In the Name of their Mothers" w reżyserii Mary Skinner. W recenzji można przeczytać, że film przedstawia w uczciwy sposób tamtą okrutną rzeczywistość, pokazuje postawy ludzi zarówno bohaterskie, jak i zupełnie przeciwne, a także obojętne, a przede wszystkim jest hołdem złożonym naszej wielkiej rodaczce Irenie Sendlerowej, która jest niedoścignionym wzorem jeśli chodzi o odwagę i bohaterstwo i która tak zwyczajnie i niezwyczajnie ratowała skazanych na zagładę. Irena Sendler jest postacią już dobrze znaną, coraz więcej mówi się też o innym polskim7 bohaterze Janie Karskim, który usiłował ruszyć sumieniem świata i poruszyć serca polityków wobec dziejącej się Telefony do Redakcji Dostajemy wiele telefonów, w których sugerują Państwo różne rzeczy, dzielą się z nami uwagami i opiniami. Staramy się przekazywać te, które dotyczą spraw mających nieco szersze znaczenie. Dla innych to okazja do zastanowienia, do reakcji w postaci listu, emaila czy telefonu. • Parę wyjaśnień w związku z telefonem pana Ireneusza, który nie bardzo chciał słuchać moich wyjaśnień. Wyjaśniam zatem na łamach Gazety Gazeta. Pan ten kwestionuje nazwę "Antykwariat", twierdząc, że co to za antykwariat, kiedy książki tam sprzedawane są przyjmowane w komis, a nie kupowane od ich właścicieli, pragnących je sprzedać. Próbowałam wyjaśnić panu Ireneuszowi, że są to dwie sprawy. Jedna to znaczenie nazwy "antykwariat" - jest to specyficzny rodzaj księgarni, róż- niący się od niej tym, że oferuje kupującym książki używane, z drugiej ręki. "Komis" jest natomiast formą przyjmowania towarów do sprzedaży - czy to książek, czy jakichkolwiek innych, kiedy sprzedający "wstawia" towar do sklepu, a otrzymuje swoją należność po sprzedaniu jego towaru. Jest to bardzo popularna forma sprzedaży w wielu branżach handlowych, także w zwykłych księgarniach. To wybór prowadzącego sklep jaką formę sprzedaży proponuje komuś kto chce u niego sprzedawać jakiś towar - sprzedający może się zawsze na to nie zgodzić. W przypadku używanych książek (i innych takich towarów), metoda ta jest najczęściej stosowana, także w Polsce i innych krajach. My w naszym Antykwariacie stosujemy ją prawie zawsze, poza pewnymi wyjątkami. Nie mogliśmy się także do- gadać z panem Ireneuszem na temat znaczenia słowa "dostać". Prof. Bralczyk czy Miodek nie muszą nam tu udzielać żadnych porad językowych, Drogi Panie. Wiemy sami, że wyraz ten jest używany w znaczeniu "kupić" i w takim był użyty w artykułach pani Ireny Stachnik o książkach w naszym Antykwariacie. Pisze tam ona, że książkę Z czy Y można "dostać" u nas, tzn., że jest ona u nas dostępna do kupienia. Nasze telefony: 416-900-0997, wew. 32 1-800-307-4021 zagłady. Nie udało mu się to niestety, jednak w niczym to nie umniejsza jego zasług. Te postacie są znane, ale przecież było tysiące bezimiennych, którzy nie mniej narażając siebie i swoje rodziny mimo ciągłych zagrożeń ratowali Żydów. Niektórzy przechowywali ich po domach, stodołach, piwnicach, inni "tylko" donosząc jedzenie, a jeszcze inni raz czy drugi dali jakiemuś ukrywającemu się Żydowi kromkę chleba czy szklankę wody, ale każdy najmniejszy gest dobroci zauważony przez Niemca, albo też niestety przez sąsiada mógł skończyć się tragicznie, a jednak ludzie podejmowali to ryzyko. Na drugim biegunie mamy tę wstydliwszą część tej historii - mamy szmalcowników szantażujących i wydających ukrywających się Żydów, których nic nie powstrzymało przed złożeniem donosu, chociaż zdawali sobie sprawę z okrutnych konsekwencji. Wystarczy wspomnieć rodzinę Ulmów - prostą, skromną rodzinę, która przez 2 lata ukrywa Żydów aż do momentu kiedy to granatowy policjant denuncjuje ją. Tragiczny finał jest znany, ginie cała7 rodzina w tym małe dzieci i ukrywający się7 Żydzi, a ile takich przypadków nigdzie niezanotowanych było. Mamy wreszcie Jedwabne, coś co nam się chyba odbija najbardziej niezatartym wyrzutem sumienia. Mówiąc o sumieniu mam oczywiście na myśli tych, którzy czują jakiś moralny dyskomfort, niekoniecznie wszyscy go czują. I kiedy tak myślę o różnej postawie Polaków wobec holokaustu to trudno nie zauważyć, że w naszej przestrzeni publicznej ten temat jest obecny, o7 Jedwabnym powiedziano już bardzo wiele, o innych pogromach, o szmalcownikach prowadzi się śledztwa, każde nowe odkrycie jakiegoś mordu Polaków na Żydach jest badane, prześwietlane. A mimo to mam wrażenie, że niektórzy Żydzi, zaznaczam, że nie wszyscy, ale wielu, ciągle spogląda na nasz kraj jako ten, który nie do końca rozliczył się ze swoich win względem ich dziadków i ojców. Zgadzam się, wiele jest jeszcze do wyjaśnienia, nie wszystko jeszcze zostało powiedziane. Nie usprawiedliwiam żadnych polskich grzechów w tym względzie, jestem za tym, żeby o tym mówić nawet jeśli nie jest to dla nas przyjemne, tylko tak sobie myślę, czy tylko my Polacy mamy bić się w pierś. Jestem świeżo po lekturze książki Roberta D. Kaplana pt "Bałkańskie upiory". Książka niezwykle ciekawa, pouczająca, barwnie i ciekawie przedstawiająca Bałkany w całej ich złożoności. Teraz jednak7 nie czas na jej recenzję, ale o fragmenty dotyczące II wojny w tamtym rejonie, a przede wszystkim holokaustu. Wydawało mi się, że sporo już wiem na ten temat, ale okazało się, że niewiele jeszcze wiem. I to czego się dowiedziałam było szokiem. Świat7 wie o Jedwabnem - zgoda, straszny, niewybaczalny mord, ale czy świat wie o rzezi, jaka dokonała się w Rumunii, w Bukareszcie w 1941 roku? Otóż istniała w Rumunii powstała jeszcze w latach 20-tych organizacja pod nazwą "Legiony Michała Archanioła" prawosławna, skrajnie nacjonalistyczna i antysemicka. I właśnie członkowie tejże "patriotycznej" organizacji pewnego styczniowego dnia 1941 roku wywlekli z domów 200 Żydów, zapakowali ich na ciężarówki, powieźli do miejskiej rzeźni. Tam tym kobietom, mężczyznom i dzieciom kazano rozebrać się do naga, wejść na taśmociąg, który uruchomiono, i dosłownie żywcem poćwiartowano ich jak bydło, a okrwawione szczątki ludzkie powieszono na rzeźnickich hakach. To tylko jeden najbardziej makabryczny mord, a różnego rodzaju pogromów, mordów było w Rumunii na Żydach setki, a nawet tysiące. Jeśli wierzyć autorowi książki, a nie sądzę, żeby ponosiła go aż taka fantazja, holokaust na ziemi rumuńskiej nie dokonał się bynajmniej rękami Niemców, ale samych Rumunów. Niemcy w tym przypadku byli tylko "pomocnikami" całkiem odwrotnie niż w innych krajach, poza może jeszcze Chorwacją. W7 Rumunii7 istniały obozy śmierci dla Żydów NIE zakładane i nie zarządzane przez Niemców. W tym wypadku7 stwierdzenie "rumuńskie obozy śmierci" bez żadnych podtekstów byłoby uzasadnione, a słychać co jakiś czas o "polskich obozach śmierci" i ciągle musimy prostować, tłumaczyć, kajać się. Podałam tyko przykład Rumunii, wspomniałam też o Chorwacji gdzie z kolei ustasze bez pomocy Niemców sami mordowali Żydów i Serbów z takim samym okrucieństwem, ale dla porządku jeszcze należałoby wspomnieć o Litwie, trochę Ukrainie, tam też chętnie "wyręczano" Niemców w mordowaniu Żydów. Jeszcze raz podkreślam, że mnie nie chodzi wcale o odwracanie uwagi od naszych grzechów, ani ich7nie usprawiedliwiam. Należy je nie tyle rozliczyć bo jest już za późno, lecz nie ukrywać ich, wyjaśniać i tak dalej, co nie znaczy, że zgadzam się na rolę7 Polaków jako "chłopców do bicia". Nie mam oczywiście takiego prawa żądać, ale chętnie zobaczyłabym też w tej roli7 chociażby Rumunów czy Chorwatów. Pozdrawiam serdecznie całą redakcję Katarzyna Majewska Wodzisław Śl. To bardzo ciekawa książka i bardzo ciekawy autor - amerykański dziennikarz, korespondent zagraniczny, reporter wojenny, pisarz i analityk polityczny. Był też reporterem wojennym podczas wojny iracko-irańskiej oraz inwazji sowieckiej na Afganistan. Podzielam Pani zdanie, że warto uczyć się o tym co działo się gdzie indziej. Oczywiście, że żadnej zbrodni to nie zmywa i nie usprawiedliwia. W człowieku jako istocie ludzkiej potrafi drzemać często anioł, ale bywa i potwór. To straszne do czego zdolni bywają ludzie. Rozumiem Pani gorycz - kiedy czyta się o takich potwornościach, przychodzi na myśl, że czasami zbyt eksponuje się tylko niektóre zbrodnie, a o innych świat wie bardzo mało.