Pobierz PDF - Racjonalista TV

Transkrypt

Pobierz PDF - Racjonalista TV
Od Redakcji: Publikujemy ciekawy komentarz Rafała
Maszkowskiego dotyczący naszej audycji Polacy nie są
odpowiedzialni za Holokaust. Antypolonizm w USA.
Wiem, że nawet pobieżne omówienie tego tematu w pół godziny –
tyle trwała nagrana rozmowa Haliny Postek i Andrzeja
Dominiczaka – nie jest możliwe bez zgubienia wielu szczegółów,
ale mimo to jestem zawiedziony. Halina Postek stwierdziła, że
może wyjaśnić dlaczego jedno ze zdań w przemówieniu Jamesa
Comeya uważa za niefortunne. Warto było o takie wyjaśnienie
poprosić. Uważam, że jasne wyrażenie stanowiska w tej sprawie
jest ważne dla dalszej dyskusji.
Wiele można zrozumieć opisując stanowiska różnych stron i
próbując opisać dlaczego są właśnie takie. Stanowisko polskie
wynika z przyzwyczajenia do pozycji ofiary, narodu bez
Quislingów, który Żydom najwięcej pomagał. Wiedza o pogromach
w Jedwabnem czy w Kielcach niewiele w tym stanowisku zmienia.
Pogląd wielu Żydów wynika z tego, co spotkało ich albo ich
przodków. Ci, którzy przeżyli często wiele razy uniknęli
śmierci – z rąk Niemców lub z rąk Polaków. Morderca niemiecki
mniej szokował niż morderca polski. W żydowskich wspomnieniach
tych polskich morderców lub usiłujących zamordować pojawia się
niepokojąco wielu.
Stanowisko przeważające po polskiej stronie wzięło się z
dziesięcioleci, podczas których nie wolno było było publikować
niczego, co by je podważało. Dyskursu o pomocy – i tylko
pomocy – pilnowała cenzura i GKBZHwP IPN z Kąkolem na czele, w
jego nurcie mieściły się publikacje Bartoszewskiego, który,
gdyby chciał badać i przekazywać szerszy obraz, zostałby
ocenzurowany. Po 1989 r. nie ma cenzury, ale pozostał obficie
finansowany IPN, który ma podobne podejście jak jego
poprzednik z czasów komunistycznych i został wypracowany
wcześniej dyskurs. Badania II w.ś. zaczęły powoli ruszać z
miejsca. Jak były zapóźnione mówi data publikacji pierwszego
dokładniejszego podsumowania strat osobowych Polski: 2009 r.
Szczególnie mało zbadanym tematem była Zagłada. Wiele ważnych
kwestii z nim związanych zostało opisanych też dopiero w tym
okresie. Wiedza o wojennej kolaboracji jest bardzo nikła,
rzadko w ogóle wymieniana jest wprost nazwa największej
kolaborującej formacji – PPGG. Jeszcze mniej wiadomo o
zabijaniu Żydów przez Polaków. Pojawienie się „Sąsiadów” było
wielkim zaskoczeniem. Praca ta jest już w zasadzie
przyswojona, ale zapewne nie każdy zdaje sobie sprawę, że 1941
r. było kilkadziesiąt takich pogromów. Pogrom kielecki,
chociaż kiedyś niechętnie widziany przez cenzurę, jest lepiej
znany, ale też rzadko wiedza ta obejmuje pozostałe setki
żydowskich ofiar powojennych zabójstw. To wszystko razem –
mniej lub bardziej masowe mordy z 1941 i 1945-8 r. to w
gruncie rzeczy niewiele, w sumie chyba kilka tysięcy ofiar i
jakkolwiek te mniej liczne powojenne ofiary bolą bardziej,
jest to znacznie mniej niż liczba cywilnych Ukraińców zabitych
przez Polaków w czasie wojny (kilkanaście tysięcy, przez AK i
BCh). Mając taką świadomość można czuć dyskomfort kiedy ktoś
mówi w jednym zdaniu o niemieckich i polskich mordercach.
Ale to było niezupełnie tak. W pierwszych dwóch fazach Zagłady
– uwięzieniu w gettach, które skutkowało śmiercią z głodu ok.
100 osób, a potem przemysłowym mordowaniu sprawcami byli
prawie wyłącznie Niemcy, Polacy mieli mało do powiedzenia. Po
II fazie Zagłady zostało w Polsce na wolności ok. 100-200 tys.
Żydów. Trudno dokładniej policzyć ilu z nich zabili Niemcy, a
ilu Polacy – PPGG czy OSP, które były podporządkowane Niemcom,
ale często działały na własną rękę, niezależne od Niemców NSZ,
AK, BCh, AL i inne formacje zbrojne, czy wreszcie osoby
prywatne. Ważne jest również to, że pomaganie Żydom i ich
zabijanie często było powiązane. Większość Żydów ukrywała się
płacąc znaczące kwoty (ci którzy ich nie mieli, rzadziej
podejmowali próby uratowania się). Z tej grupy mało kto się
uratował. Mniejszość Żydów była ukrywana po kosztach lub
bezpłatnie. Z tej grupy przeżyło ok. 50%, liczebnie znacznie
więcej niż w przypadku pierwszej grupy. Znaczna część z
kilkudziesięciu tysięcy powojennych procesów kolaborantów
dotyczyła odpowiedzialności za mordowanie lub doprowadzenie do
śmierci Żydów. Na podstawie tych akt naukowcy szacują na razie
liczbę ofiar bardzo zgrubnie na „co najmniej kilkadziesiąt
tysięcy”.
Oczywiście trudno porównywać te ok. 20 tys. uratowanych (i
może jeszcze 10 lub więcej tysięcy ratowanych nieskutecznie,
zwłaszcza w Warszawie, z powodu powstania w 1944 r.) z 50 czy
100 tysiącami zamordowanych. Do ratowania trzeba było mieć
odwagę i zasoby, zabijanie było znacznie łatwiejsze. Ale z
drugiej strony, poza obławami, do których zmuszane były przez
Niemców PPGG i OSP, pod groźbą zabicia zakładników, nie było
obowiązkowe. Wieś, która wspólnie ukrywała Żyda jest
wspomniana w klasycznej pracy, której autorką jest A. Cała.
Częściej jednak intensywność mordowania była na tyle duża, że
i podejrzani Polacy mogli zostać zabici z rozpędu. Tak
skończyli dwaj inżynierowie, którzy wybrali się na niedzielę
na wieś – historia została opisana w podziemnej prasie.
Liczby ratowanych i ratujących mają swoją historię. W różnych
publikacjach, zwłaszcza ta druga, rosła czasem do milionów.
Zawyżona liczba uratowanych, mnożona przez 2, 5, 10… Myślę
jednak, że liczba ratujących nie była znacznie większa od
liczby ratowanych. Widziałem nawet jakieś cząstkowe dane, w
dodatku podawane za IPN-em, w których ten współczynnik był
mniejszy od 1. Czasem jedna osoba ratowała całą rodzinę, a
bywało, że i dziesiątki osób, czasem wiele osób pomagało
jednej, chociaż ci skłonni do pomocy chwilowej pewnie w wielu
przypadkach nie ograniczali się pomocy tylko jednej osobie.
Równie trudno oszacować liczbę morderców, chociaż i tu jestem
skłonny przyjąć, że może być zbliżona do liczby ofiar. Oprócz
morderstw były też łagodniejsze formy prześladowania, jak
pozbawienie pieniędzy, co oznaczało znaczne zmniejszenie szans
na przeżycie. Liczba szmalcowników w samej Warszawie sięgała
tysięcy. Polskie władze potępiały tę działalność, ukarały
śmiercią ok. 9 takich osób, 6 w okręgu warszawskim, 3 w
krakowskim, z czego bodaj jedną osobę wyłącznie za
prześladowanie Żydów.
Czy zagranica mogła pomóc? Wpływ Amerykanów na Niemcy był dość
ograniczony, a sami Amerykanie byli do lat 70-tych bardzo
antysemiccy. Więc również wpływ amerykańskich Żydów nie musiał
być wielki. Można się zastanawiać czy więcej można było zrobić
na miejscu, czy pomogłoby wysadzenie torów, po których w
stosunkowo krótkim czasie wyjechała na śmierć 1/3 Warszawy?
Niekoniecznie musiałoby to dać duże efekty, niekoniecznie byli
też jacyś chętni, żeby to zrobić. Raport Karskiego przed
ocenzurowaniem chyba trafnie oddaje nastroje społeczne.
Stosunek Żydów do Niemców i Polaków może wyglądać na
nacechowany głęboką niesprawiedliwością. Ostatecznie Niemcy
zabili kilkadziesiąt razy więcej polskich Żydów niż Polacy.
Zresztą Comey nie sugerował, że liczba ofiar jest podobna.
Zapewne przyjął, że jest ona taka, jak wynika z wiedzy
historycznej, jeżeli ktoś ją ma, nie wiem w jakim stopniu sam
Comey, chociaż pewnie w większym niż ogół Polaków. Niemcy
zrobili jednak coś, co pozwoliło chociaż w części odkupić
winy: mówią o nich głośno. W Polsce wygląda to jak w przypadku
ojca H. Grynberga (film Łozińskiego): mordercy pozostają
nieznani, dobrze jeżeli uda się odszukać miejsce zakopania
ofiary. Mój kolega wie trochę o krewnym dziadka, który
mordował Żydów i próbował przy okazji podpytać jego rodzinę,
która wie nieco więcej. Totalna odmowa.
Tyle pokrótce na bardzo długi temat, o którym będziemy jeszcze
bardzo wiele mówić, czy chcemy, czy nie…
Ilustracja wpisu to pomnik Żydów, ofiar pogromu w Radziłowie w
lipcu 1941. Pomnik został wzniesiony w okresie PRL-u i
odzwierciedla ówczesną politykę fałszowania historii i
niedbałości: jako sprawcy podani są faszyści – w domyśle
Niemcy (naprawdę byli tylko podżegaczami przed samym mordem),
napis zawiera błędną datę – sierpień 1941 r. Zdjęcie:
Wirtualny Sztetl, autor: Wacław Wojciechowski.