Kiedy ktoś się topi

Transkrypt

Kiedy ktoś się topi
BEZPIECZEŃSTWO / PRAWO
5
Pożarnicze zawody
Dwa razy drużyny ochotniczych straży pożarnych brały ostatnio
udział w zmaganiach sportowo-pożarniczych.
Bałaganiarz przyłapany
Najpierw 27 maja odbyły się w Krzemieniewie zawody gminne. Uczestniczyły w
nich 23 drużyny z 12 jednostek OSP. W tej rywalizacji najlepszymi okazali się: w
grupie męskiej 12-15 lat I miejsce - Belęcin, II miejsce - Pawłowice, III miejsce Oporówko, w grupie żeńskiej 12-15 lat I miejsce - Mierzejewo, II miejsce - Pawłowice, III miejsce - Garzyn, w grupie męskiej I miejsce - Belęcin, II miejsce Krzemieniewo 3, III miejsce - Pawłowice. W grupie kobiet startowała tylko jedna
drużyna OSP Mierzejewo (na zdjęciu powyżej).
To była bardzo sprawna akcja
pracowników urzędu i policji. Otóż
jeden z urzędników zauważył, że
tuż za wsią, w lesie pod Krzemieniewem, leży sterta śmieci.
Ponieważ jeszcze kilka dni temu
polana była pusta, domyślono się, że
ktoś wyrzucił niepotrzebne resztki po
remoncie. A były tam kawałki muru,
styropian, stare opakowania, części
naczyń itd. Prawdopodobnie ktoś
remontował mieszkanie lub dom i nie
zadbał o to, by pozostałości tej pracy
wywieźć na śmietnisko. Na leśnej
polanie leżały około 4 m3 śmieci, a
wokół pozostały ślady samochodu.
Do akcji natychmiast włączyła się
policja.
W tym momencie chcielibyśmy
zwrócić uwagę czytelników na jedną
prawidłowość. Otóż prawie zawsze w
śmieciach uda się znaleźć coś, co
naprowadzi na jego właściciela.
Czasem są to jakieś stare dokumenty,
niekiedy koperty z adresem, innym
razem towar, który można przypisać
konkretnej osobie itd. Dlatego policjanci z krzemieniewskiego posterunku dokładnie wiedzieli co robić i
czego szukać. Bardzo szybko wpadli
w ten sposób na trop bałaganiarza. I
oczywiście wezwali go na rozmowę i
wyjaśnienia. Nie wypierał się. Mało
tego, natychmiast przystąpił do wywiezienia śmieci z lasu. Od chwili
ujawnienia jego nazwiska, do usunięcia śmieci z polany minęło zaledwie
kilka godzin. No i ów bałaganiarz
zapłacił jeszcze 500 zł mandatu. Ta
niefrasobliwość drogo go więc kosztowała. Czy warto było?
Radzi Karol Muszyński
W niedzielę, 24 czerwca, w Pawłowicach odbyły się IV Zawody SportowoPożarnicze Miasta i Powiatu Leszczyńskiego. W tych zmaganiach rywalizowało
29 drużyn. W trzech kategoriach na cztery rozgrywane zwyciężyły zespoły z Wilkowic. Wśród naszych drużyn najlepsze miejsce zdobyły kobiety. W kategorii
biegów sztafetowych i ćwiczeń bojowych OSP Mierzejewo zajęło III miejsce.
Warto dodać, że zawody przebiegały w bardzo dobrej atmosferze i przy sprawnej
organizacji. Dopisali też kibice i pogoda.
Poznajmy swoje prawa
Czy płaci się podatek od wygranej?
-pyta nasz czytelnik. Tak. Po otrzymaniu pieniędzy należy zgłosić się do
urzędu skarbowego i wypełnić odpowiedni druk, a potem wpłacić zryczałtowany podatek. Wynosi on 10
proc. wygranej. Podatku tego nie
płacimy, gdy jednorazowa wygrana,
w grach liczbowych, na loterii pieniężnej, fantowej, czy loteriach promocyjnych nie przekroczy 2280 zł.
Podatku nie płaci się w ogóle od
wygranej w kasynie, niezależnie od
jej wysokości. I jeszcze jedna uwaga.
Często nasi czytelnicy biorą udział w
różnego rodzaju konkursach, gdzie
wygrywają nagrody rzeczowe. Jeśli
ich wartość przekroczy 760 zł, to
również płaci się 10-procentowy
podatek. Tę kwotę trzeba wpłacić
organizatorowi konkursu przed odebraniem nagrody.
Jak długo przechowywać sklepowe
paragony? Czy one w ogóle są
dowodem zakupu - zastanawia się
jedna z naszych czytelniczek. Otóż
w sklepie dostajemy wydruk z kasy,
czasem fakturę, a niekiedy również
wydruk z terminalu kart płatniczych.
Jeśli kupujemy towar znacznej wartości, to oczywiście te dowody zakupu
powinniśmy przechowywać i to co
najmniej 2 lata. Gdy okaże się bowiem, że kupiliśmy bubel lub towar
uszkodzony, paragon będzie jedynym
poświadczeniem tego, kiedy i co
kupiliśmy. Paragony na towary spożywcze trzymać warto 3 dni, gdyż po
tym czasie towaru nie można już
reklamować. Natomiast produkty
spożywcze paczkowane reklamuje się
do czasu ich terminu ważności. A
więc tak długo warto też przechowywać dowody ich zakupu.
Na prośbę czytelników rozpoczynamy dziś cykl porad o zachowaniach w sytuacjach nadzwyczajnych. Pragniemy powiedzieć, jak radzić sobie w czasie wypadków, jak pomagać
poszkodowanym i jak ratować życie i zdrowie. O wypowiedzi
poprosiliśmy do ratownika medycznego Karola Muszyńskiego. Pan Karol mieszka w Krzemieniewie, jest absolwentem
Medycznego Studium Zawodowego, a teraz kończy Collegium Medicum
UMK w Bydgoszczy. Dziesiątki razy brał udział w akcjach ratowania ludzi.
Kiedy ktoś się topi
- Na początek chciałbym powiedzieć, że nad wodą trzeba zachowywać się odpowiedzialnie. W żadnym razie nie wolno kąpać się po spożyciu alkoholu lub w
miejscach nieznanych, gdzie nie ma ratowników i wyznaczonych do kąpieli
miejsc. Większość wypadków nad wodą zdarza się właśnie w takich okolicznościach. W ubiegłym roku w Górznie młodzi chłopcy skakali na główkę podczas
nieobecności ratownika. Skończyło się naprawdę źle. Warto też wiedzieć, że do
wody nie wchodzi się zaraz po opalaniu. Szok termiczny może spowodować
zasłabnięcie.
A teraz o ratowaniu topielca. Przede wszystkim takiego człowieka wyciągamy
na brzeg i natychmiast wzywamy pogotowie ratunkowe lub lekarza. Zanim dojadą
specjaliści, staramy się udzielić pierwszej pomocy. Najpierw sprawdzamy, czy
topielec oddycha. Obserwujemy ruchy klatki piersiowej, a po przyłożeniu boku
swojej głowy do policzka poszkodowanego staramy się wyczuć oddech. Jeśli topielec oddycha, układamy go na plecach. Jego prawą rękę kładziemy wyprostowaną
wzdłuż ciała, lewą rękę uginamy pod kątem prostym na piersi, a prawą nogę zginamy w kolanie i delikatnie pacjenta odwracamy na prawy bok. Wtedy jego głowę
lekko odchylamy do tyłu, a lewą rękę kładziemy pod głową.
Jeśli natomiast topielec nie oddycha, to musimy udrożnić jego drogi oddechowe. Układamy go na plecach. Jedną rękę kładziemy mu na czole i delikatnie odchylamy mu głowę do tyłu. Pozostawiamy wolny kciuk i palec wskazujący, aby zatkać
nos, jeśli potrzebne będą oddechy ratunkowe. Opuszki palców drugiej ręki umieszczamy na żuchwie poszkodowanego i unosimy ją. Oddech powinien wrócić. Jeśli
jednak tak się nie stanie, przystępujemy doi pośredniego masażu serca. Jedną rękę
kładziemy na środku mostka, drugą na niej splatamy. Nasze łokcie muszą być wyprostowane, a ręce przyłożone prostopadle do ciała pacjenta. Uciskamy mostek na
głębokości koło 4,5 cm z częstotliwością około 100 uciśnięć na minutę. Wykonujemy 30 takich uciśnięć, a potem 2 oddechy ratunkowe usta-usta. Po 5 takich cyklach
sprawdzamy oddech i tętno. Jeśli oddechu nadal nie ma, zabieg kontynuujemy do
czasu przybycia pogotowia lub wyczerpania naszych sił. Gdy oddech i praca serca
wrócą pacjenta układamy w pozycji bezpiecznej, którą opisaliśmy wyżej.