Magdalena Zając

Transkrypt

Magdalena Zając
Autor: Magdalena Zając
Klasa: 1B Liceum Ogólnokształcące
Zespół Szkół Ogólnokształcących i Zawodowych
ul. 23 stycznia 13, 86-050 Solec Kujawski
Opiekunowie: Lucyna Stefańska (nauczyciel języka polskiego) oraz Khalid
Benzhour (nauczyciel fizyki)
Apokaliptyczne zatracenie ludzkiego rozsądku
„Fizyka rozszerza nasze horyzonty myślowe. Jest ona doskonałą szkołą naukowego myślenia,
naukowego krytycyzmu i naukowej skromności”. – Arkadiusz Piekara
21 grudnia 2012 roku – ta data przerażała ludzkość już od wielu lat. Gdy tylko
naukowcy dotarli do proroctwa Majów, którzy według badaczy bardzo rzadko się mylili,
świat obiegła ta elektryzująca wiadomość - nadchodzi apokalipsa. Nie byłabym do końca
szczera mówiąc, że na mnie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Fakt, dzisiaj uważam, że
była to kompletna bzdura, jednak wtedy nie byłam tego taka pewna. Gdy tłumaczyłam sobie,
że tego kiedy nastąpi koniec świata na pewno nie wiedzieli Majowie, na dnie głowy
kiełkowała myśl „A może jednak?” Jakiś chochlik natarczywie szeptał, że może Majowie się
nie pomylili. A nawet jeśli – to może akurat wtedy Ziemia zostanie przemagnesowana, albo
na naszą planetę spadnie potężny meteoryt? Cóż, opcji było wiele, a im więcej osób się tym
zajmowało, pojawiały się coraz to nowe doniesienia, z których jasno wynikało, że niebawem
Ziemia zniknie z Układu Słonecznego.
Dzisiaj, z perspektywy czasu zastanawiam się, jak my mogliśmy w to uwierzyć. My, na
co dzień racjonaliści aż do bólu, perfekcyjni, chcący dokładnego potwierdzenia i faktów
naukowych, wpadliśmy w manię przygotowywania się do końca świata. Cóż tu więcej mówić
– każdy wie, jak to wyglądało. Budowanie schronów, tajemniczych podziemnych przejść było
na porządku dziennym. W co drugiej gazecie główny news krzyczał: „Koniec świata już
blisko”, „Nadchodzi zagłada”, a telewizje prześcigały się w nadawaniu programów
informujących, co należy zrobić aby przetrwać TEN dzień. Gdy w końcu nastał i o dziwo nic
się nie stało, wróciliśmy do normalnego życia i zapomnieliśmy chwilowo o zagładzie.
Dlaczego chwilowo? Bo pewnie za jakiś czas pojawią się kolejne doniesienia o tajemniczych
przybyszach czyhających na zawładnięcie naszą planetę, gigantycznej asteroidzie czy
przepowiedni Azteków. A my? A my pewnie po raz kolejny NIESTETY w to uwierzymy. Ale
właściwie dlaczego? Dlaczego mądrzy, doświadczeni życiowo ludzie wierzą w te paranoiczne
wiadomości? Ba, sądzę, ze nawet wielu wykładowców i naukowców zapomniało o
podstawowych prawach fizyki w tym czasie i podążyli za spanikowanym tłumem…
Jak powiedział Arkadiusz Piekara „Fizyka rozszerza nasze horyzonty myślowe. Jest ona
doskonałą szkołą naukowego myślenia, naukowego krytycyzmu i naukowej skromności”.
Najpierw trzeba jednak pozwolić jej na rozszerzenie tych horyzontów myślenia, nie
ograniczając się do bezkrytycznego przyjmowania opinii innych ludzi tak jak to było w
przypadku domniemanego końca świata. Dlaczego ludzie tak łatwo dali się omamić tym
doniesieniom? Trzeba przyznać, ze niemałą „zasługę” miały tutaj środki masowego przekazu,
bombardujące nas informacjami o nadchodzącej apokalipsie. My, jako istoty chętnie
słuchające opinii innych, zaczęliśmy się na nie natykać na każdym kroku – telewizja, radio,
prasa a o Internecie to już nawet nie wspomnę. Nawet sąsiedzi między sobą rozmawiali na
ten temat. I w ten sposób od nitki do kłębka znamy jeden z powodów, dlaczego ludzie tak
bardzo przejęli się końcem świata. Na przyszłość, gdyby znów pojawiły się tego typu
rewelacje, osoby cieszące się autorytetem np. w dziedzinach nauk ścisłych powinny bardziej
zaangażować się w informowanie o tym, jak to jest naprawdę i jak znikoma jest szansa na to,
że takie przepowiednie dojdą do skutku. Bo uświadamianie ludzi, że są w błędzie jest
najlepszym sposobem na zapobieganie panice.
Jak już wspominałam, na co dzień aż do bólu jesteśmy racjonalistami, jednak są takie
chwile, gdy nasz rozum niczym szklany ekran telewizora się wyłącza i pozostaje jedynie
uczucie strachu i bezsilności. Tak było i tym razem. Baliśmy się. Tak naprawdę baliśmy się co
nas czeka. Jak powiedział Bertrand Russell „Strach jest głównym źródłem przesądu i jedyną
przyczyną okrucieństwa”. Dawniej nasze przesądy ograniczały się do wykonywania pewnych
czynności, które według mądrości ludowych miały przynosić szczęście. I chociaż niektórzy z
nas żarliwie zapewniają, że nie ufają żadnym przesądom, które nie mają na nich żadnego
wpływu, większość woli jednak iść okrężną drogą do szkoły po spotkaniu z czarnym kotem
przed ważną klasówką z języka polskiego lub przynajmniej splunąć trzy razy nad lewym
ramieniem prosto na nowe buty naszej polonistki. I co wtedy? Jednak nas dopada ten pech.
„A trzeba było iść dłuższą drogą” – pomyśli wtedy delikwent. Niels Bohr mówił: „Mam na
biurku podkowę, choć nie wierzę w przesądy. Sądzę bowiem, że czy ja wierzę, czy nie, ona i
tak przynosi mi szczęście.” Ilu z nas zachowuje się w ten sposób? I co jest tego przyczyną?
Strach. Najzwyczajniejszy w świecie strach. Lęk, obawa nieraz paraliżująca całe ciało,
ograniczająca zdolność racjonalnego myślenia, powodująca przyspieszone bicie serca i
przyspieszony oddech. Tak naprawdę boimy się tylu rzeczy. Na co dzień przykryci maską
obojętności, takim niewidzialnym skafandrem, który jednak czasami uchyla się, pokazując
niewielką przestrzeń, w którą uderzenie tak bardzo boli. I tego się tak bardzo boimy. Robimy
więc prawie wszystko, aby unikać pecha i sytuacji zagrożenia.
Tak samo postąpiliśmy przed 21 grudnia 2012 roku. Zamiast zastanowić się nad
prawdą, woleliśmy zająć się budowaniem kosmicznych schronów, które przed prawdziwym
końcem świata pewnie i tak by nas nie ochroniły. Bo przed przeznaczeniem i tak nie
uciekniemy. Ono dopadnie nas w najmniej spodziewanym momencie. Dlatego zawsze
musimy być na nie gotowi. Być może przyjdzie, zanim gazety zdążą je zapowiedzieć, a
Interia.pl o tym napisać. I co wtedy? Nie pomoże już żadne schronienie, nie pomoże
podkowa ani czterolistna koniczyna. Jaki jest więc złoty środek na zmądrzenie? Jak mamy
sobie uświadomić na przyszłość, co jest prawdą a co nie? Jak przygotować się na prawdziwy
koniec świata?
Na te trudne pytania każdy z nas musi sam poszukać odpowiedzi. Nie w telewizji, nie
w radiu. W swoim sercu. I żyć tak jakby każdy dzień miałby być tym ostatnim…