Terroryści w Filharmonii
Transkrypt
Terroryści w Filharmonii
Terroryści w Filharmonii "Kurier Podlaski" nr 232 (375), 23-25 XI 1984 Do niedawna jeszcze sztuka muzycznego wykonawstwa mogła uchodzić za ostatnią dziedzinę ludzkiej aktywności wolną od ludzkiej także, niestety, przemocy. Podkreślam, że chodzi mi o wykonawców, nie twórców, kompozytorów, bo z tymi rozprawiano się wcześniej dość drastycznie i brutalnie, jak chociażby hitlerowcy usiłujący zniszczyć pewne kierunki sztuki, zwłaszcza wtedy, gdy ich reprezentanci nie mogli udowodnić swej rasowej czystości. Nie chodzi mi także o przejawy niechęci wyrażanej całą gamą środków (od gwizdów po zgniłe jaja) wobec nielubianych artystów. Za takimi klakami i antyklakami kryły się interesy konkurujących ze sobą wykonawców, z reguły śpiewaków. Rzecz niemal ludzka. To co zdarzyło się w Warszawie w październiku 1975 roku nazwać można terrorystycznym zamachem z pobudek muzycznych. A było to tak. Rozgrywał się właśnie dziewiąty Konkurs Chopinowski, którego zwycięzcą zostać miał — to było wiadomo dość szybko — Krystian Zimerman. O dalsze miejsca toczyła się jednak ostra walka. Jednym z oryginalniejszych talentów był Kanadyjczyk John Hendrickson. W finale jednak nie znalazł się, mimo że grał w przedostatnim etapie najtrudniejszą z konkursowych pozycji — sonatę — w sposób efektowny i odkrywczy. Co więcej grał z nogą... w gipsie, a my Polacy lubimy bohaterów. W finale znalazła się jednak Polka Elżbieta Tarnawska, grająca bardzo dobrze, aczkolwiek może nie tak oryginalnie, no i… bez gipsu. Miast się cieszyć z takiego obrotu sprawy anonimowi rozrabiacze, których nazwą jednoznacznie terrorystami, rozpoczęli nagonkę; telefony, telegramy, listy o treści mniej więcej stałej: ty (…) jak się odważysz wyjść aa estradę, to popamiętasz... Pamiętam transmisję i owego finałowego koncertu. Zapowiedziano występ polskiej pianistki. Prowadzący transmisję znany muzyk i dziennikarz — Stefan Wysocki, przedłużał swój komentarz, gdy tymczasem rozległy się owacje i spontaniczne oklaski. Jednak nie dla pani Elżbiety. To właśnie Hendrickson wszedł o kulach do sali koncertowej. Tarnawską już "uhonorowano" anonimami i groźnymi pomrukami unoszącymi się w filharmonicznym audytorium. Za kulisami polska pianistka, cała roztrzęsiona, blada, psychicznie zlinczowana zrezygnowała z występu. Terroryści odnieśli "zwycięstwo". Tarnawska mająca wówczas 27 lat na następny Konkurs liczyć już nie mogła (obowiązuje limit wieku do 30 lat). Być może nie odniosłaby w finale większego sukcesu i zostałaby po konkursie całkowicie zapomniana. Terroryści wywołując skandal wyświadczyli pianistce przysługę: pamiętamy ten incydent i nasze sympatie pozostaną na zawsze po stronie Elżbiety Tarnawskiej. Zresztą i tak otrzymała I wyróżnienie, odbyła liczne wojaże po Europie i Stanach Zjednoczonych, ze swadą komentowała muzykę w telewizji. Ostatnio ukazała się płyta z Koncertem fortepianowym a-moll Edwarda Griega nagrana właśnie przez Elżbietę Tarnawską. Warto ją kupić, nie tylko dlatego, by posłuchać jak gra bohaterka owego skandalu sprzed dziewięciu lat, lecz dlatego, ponieważ jest to niezwykle piękna muzyka i wyjątkowo przystępna. Główny temat pierwszej części Koncertu został spopularyzowany w niezliczonych przeróbkach m.in. przez duet fortepianowy "Marek i Wacek". Do Griega przylgnęło miano "Chopin Północy" o tyle słuszne, że mimo różnic gatunkowych i formalnych, podobnie jak nasz kompozytor, Grieg oparł swą muzykę o źródła ludowe, norweskie tańce i pieśni, przekładając na język dźwięków charakterystyczny klimat wyrazowy i nastrój północnego krajobrazu. Jakże jednak inne miał życie. Młodszy od Chopina o 33 lata, nie cierpiał biedy. Doceniony przez władze norweskie otrzymuje dożywotnie stypendium, gwarantujące całkowitą niezależność finansową i czas na komponowanie. Czy dobrobyt może decydować o randze twórczości? Ponoć właśnie cierpienie pogłębia ekspresję dzieł czy wręcz zmusza twórcę do artystycznej wypowiedzi. Wydaje mi się, że Griega Hans von Bülow nazwał "Chopinem Północy" nieco na wyrost. Płytę z koncertem Griega warto kupić także ze względu na dyrygenta prowadzącego akompaniament. Jest nim Tadeusz Wojciechowski, który jeszcze studiując dyrygenturę prowadził w Białymstoku finałowy koncert "Prezentacji laureatów konkursów muzycznych"(1977 r.). Dwa lata później występuje na kolejnym białostockim festiwalu młodych już jako laureat drugiej nagrody na Międzynarodowym Konkursie Dyrygentów w Besançon, a 10 dni po białostockim koncercie jest już laureatem III nagrody I Międzynarodowego Konkursu Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga w Katowicach. Płytę Elżbiety Tarnawskiej i Tadeusza Wojciechowskiego zaprezentuje red. Zofia Gładyszewska w audycji Rozgłośni Białostockiej PR i TV w niedzielę o godz. 10.15 (program II UKF stereo). STANISŁAW OLĘDZKI