Schody do domu - Pogotowie dla Zwierząt
Transkrypt
Schody do domu - Pogotowie dla Zwierząt
Schody do domu Wpisany przez Beata Maciejewska To była miłość od pierwszego wejrzenia – mówi o swojej decyzji Monika Kwaśniewska. Decyzją tą uratowała niemłodego już psa przed wegetacja w schronisku. Nikt nie spodziewał się, że żyjący wiele lat na dworze Grzebyk, okaże się lwem salonowym. Przebywał w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Jędrzejewie od 2003 roku. Spokojny, ufny, radosny. Parę lat temu adoptowali go gospodarze, jednak oddali po kilku miesiącach z powodu jego nadmiernej łagodności. Widać nie była to, ich zdaniem, cecha pożądana u czworonożnego towarzysza. Grzebyk bardzo przeżył powrót do schroniska, tęsknił za właścicielami, pozostałe psy nie chciały go zaakceptować. Nie pierwszej młodości i urody pies z każdym rokiem tracił szansę na adopcję. Szansa Dzień po publikacji w gazecie do wolontariuszki Towarzystwa Pogotowie dla Zwierząt zadzwoniła zapłakana Monika Kwaśniewska, mieszkanka Trzcianki. Oświadczyła, że bardzo poruszyła ją historia Grzebyka i że zamierza go adoptować. Wolontariusze udali się do niej następnego dnia. Okazało się, że dziewczyna jest rzeczywiście pewna swojej decyzji i bardzo zdeterminowana. – Pani Monika od razu wzbudziła nasze zaufanie. Byliśmy jednak pełni obaw co do tego, czy zdaje sobie sprawę, że przyjęcie do bloku dużego psa, który prawdopodobnie nigdy nie mieszkał w domu, może być bardzo kłopotliwe – wspomina Marta Kołosowska z TPdZ. Dziewczyna nie pozwoliła odwieść się od decyzji i jeszcze tego samego dnia wolontariusze przywieźli szczęśliwego Grzebyka do Trzcianki. Schody Wówczas zaczęły się schody...jak się okazało - nie do pokonania dla Grzebyka. Pies bardzo się starał, cieszył się całym sobą, że przebywa z ludźmi, że wołają go, aby poszedł za nimi, nie był jednak w stanie pokonać lęku. Skończyło się na tym, że troje wolontariuszy wniosło go na czwarte piętro. – Poważnie się zaniepokoiliśmy, że okaże się to dosłownie nie do przejścia i 1/3 Schody do domu Wpisany przez Beata Maciejewska pies będzie musiał wrócić do schroniska. Wnoszenie i znoszenie tak dużego psa kilka razy dziennie, na czwarte piętro było nie wykonalne...- przyznaje Paweł Helak z TPdZ. Wolontariuszy zdziwiła spokojna reakcja Moniki Kwaśniewskiej, która stwierdziła, że pies się nauczy. – Zdziwiliśmy się tym bardziej, że jak się okazało, pani Monika przekonana była, iż Grzebyk jest małej wielkości, taki wydał jej się na zdjęciu w gazecie. Bywa, że ludzie oddają nam psy, bo skamlały pierwszej nocy po adopcji i tym samym nie spełniły ich oczekiwań. Tymczasem pani Monika pozostawała niezmienna w swej decyzji – wyjaśnia Marta Kołosowska. To było być albo nie być Grzebyka, dlatego wolontariusze zdecydowali się na terapię szokową. Na siłę ściągali psa ze schodów robiąc przerwy na półpiętrze, głaszcząc go wówczas i nagradzając, tak aby zrozumiał, że schodzenie ze schodów jest czymś przyjemnym. Pokonane bariery Następnego ranka Grzebyk wstał radosny. Noc spędził przy łóżku nowej pani. Nie było nigdzie śladu załatwienia potrzeb fizjologicznych w mieszkaniu. - Gdy wraz z narzeczonym wyszliśmy z nim na spacer, trzeba go było ściągać na siłę tylko przez pierwsze schody, a potem już sam „załapał”. Tak samo było z wchodzeniem do góry. Jest się bardzo mądry i kochany – zachwala Monika Kwaśniewska. Wkrótce okazało się, że wbrew obawom, Grzebyk jest idealnym psem do mieszkania w bloku. Sygnalizuje potrzebę wyjścia, jest przyjazny wobec ludzi i zwierząt. Nie szczeka, na spacerach trzyma się nogi, przybiega na zawołanie. Kładzie się spać wtedy gdy i jego pani, wstaje wraz z nią i chodzi krok w krok po mieszkaniu. Nie boi się burzy, cierpliwie znosi zabiegi higieniczne. Przed zaśnięciem robi obchód mieszkania, potem podchodzi do łóżka swych państwa i sprawdza, czy leżą na własnych miejscach. Lubi chodzić na długie spacery, pani zabiera go ze sobą gdzie tylko może. Nauczył się wychodzić na balkon, co początkowo też budziło w nim lęk. Zauważył, że jego współlokatorka - kotka Gwiazdka to robi, więc postanowił wziąć z niej przykład. Lubi też spać przykryty kocykiem. – Zdarzyło się raz, że wróciłem z pracy do domu i zastałem Grzebyka śpiącego na moim miejscu, obok Moniki. Zamerdał tylko ogonem i spał dalej. Ostatnio na spacerze Grzebyk bardzo się ucieszył, bo...zaczął padać deszcz. Uwielbia wodę, nie chce wracać z deszczu do domu – śmieje się Ryszard, narzeczony Moniki. 2/3 Schody do domu Wpisany przez Beata Maciejewska Przyjazny wobec świata, kochający deszcz i swoja panią, amator szczotkowania - Grzebyk. Impuls Narzeczeni przyznają, że decyzja o przygarnięciu Grzebyka była impulsem. Planowali zakup goldena. Jednak historia mieszańca ze schroniska poruszyła tak bardzo Monikę Kwaśniewską, że stwierdziła, iż nie zastąpi go tysiąc maleńkich goldenów. Poza tym spodobała jej się także mordka psa, w którym zakochała się na podstawie zdjęcia. - Nie mogłam zrozumieć, jak można tak było potraktować zwierzę. Musieli to być nieczuli ludzie. Oddać psa bo jest za łagodny? W pełni mogę zrozumieć, że ktoś nie chce agresywnego psa, ale łagodnego? – oburza się nowa pani Grzebyka. Przyznaje, że noc po przeczytaniu artykułu miała nieprzespaną. Bała się, że jeśli zadzwoni za późno, to Grzebyka weźmie go ktoś inny. - Grzebyk codziennie mnie zadziwiał. Po kilku dniach, gdy trafił do nas, wróciliśmy od weterynarza i on podszedł po dziesięciu minutach do drzwi i domagał się wyjścia. Na dworze okazało się, że chciał kupkę. Byliśmy pod wrażeniem – śmieje się Monika Kwaśniewska. Wraz z narzeczonym codziennie odkrywali umiejętności i postępy Grzebyka. Trudno było uwierzyć, że tyle lat w schronisku nie wpłynęło negatywnie na psychikę tego przyjaznego światu czworonoga. - Uważam, że każdy pies czy ze schroniska, czy nie będzie taki, jak go traktujemy. Psy ze schroniska są bardzo wdzięczne, cieszy je każdy spacer, poświęcona im uwaga. Grzebyk jest psem idealnym dla mnie. Uległy, kochany, posłuszny. Z każdym dniem, który u nas spędza, jestem przekonana, że podjęliśmy bardzo dobrą decyzję – zapewnia Monika Kwaśniewska. 3/3