Czego jeszcze nie zrobiło BOR

Transkrypt

Czego jeszcze nie zrobiło BOR
www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=112703
2011-07-04
Czego jeszcze nie zrobiło BOR
Czy oficerowie Biura Ochrony Rządu, którzy lecieli tupolewem z prezydentem, mieli przy sobie telefon
satelitarny służący do kontaktu z ekipą zabezpieczającą teren na lotnisku? BOR dysponowało możliwością
wydania na ten czas płk. Jarosławowi Florczakowi sprzętu zapewniającego łączność z pokładu samolotu. To
procedura stosowana przy zabezpieczeniu wizyt VIP-ów: oficerowie BOR dzwonią do grupy na lotnisku z
pytaniem, czy wszystko jest dopięte, a kolumna samochodów podstawiona. Szefostwo Biura do tej pory nie
wypracowało procedur zapewniających ciągłą łączność grupy ochraniającej z wyznaczonym do tego zadania
oficerem funkcyjnym w Warszawie. Ścieżka działań jest uznaniowa i zależy od woli szefa grupy.
Generał Marian Janicki, zamiast wytłumaczyć się z sekwencji działań, które podjął - a raczej których nie
podjął - w celu zabezpieczenia ubiegłorocznej wizyty prezydenta w Katyniu, brnie w kolejne mistyfikacje.
Najpierw przez wiele miesięcy zarzekał się, że funkcjonariusze BOR byli na płycie lotniska Smoleńsk
Siewiernyj w kwietniu ubiegłego roku. Później, co potwierdził m.in. w rozmowie z Naszym Dziennikiem ,
przyznał, że ich nie było. W piątek przypomniał sobie, że na lotnisku miał jakoby czekać opancerzony
mercedes klasy S z ekipą, która przyjechała wcześniej na rekonesans. Szkopuł w tym, że ta ekipa, jak
wynika z zeznań i oświadczenia prokuratury, czekała w Katyniu, a nie w Smoleńsku. I choć rzecznik BOR
mjr Dariusz Aleksandrowicz oznajmił Naszemu Dziennikowi , że do czasu opublikowania raportu Jerzego
Millera nikt z Biura Ochrony Rządu nie będzie występował w mediach, to gen. Janicki złamał tę zasadę,
wypowiadając się dla jednej z gazet w sprawie tego, co było na pokładzie rosyjskiego transportowca Ił-76,
który podchodził kilkakrotnie do lądowania na niedługo przed wejściem w strefę Siewiernego polskiego
tupolewa z prezydentem Lechem Kaczyńskim i 95 innymi osobami na pokładzie.
Dlaczego sprawa ustalenia tego, co przewoził rosyjski transportowiec, jest dla Janickiego tak istotna? Być
może dlatego, że po jego rezygnacji z lądowania na Siewiernym okazałoby się, że nie ma samochodów dla
kolumny prezydenckiej ani rozpoznania, które mieli zapewnić funkcjonariusze Federalnej Służby Ochrony.
Nabiera to szczególnego znaczenia, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że - jak tłumaczą oficerowie Biura, z
którymi rozmawiał Nasz Dziennik - grupa BOR lecąca z prezydentem ma w zwyczaju kontaktować się z
funkcjonariuszami zabezpieczającymi miejsce lądowania i trasę przejazdu.
Jeżeli płk Jarosław Florczak, który zginął na Siewiernym, miał przy sobie telefon satelitarny, powinno być to
potwierdzone w dokumentach BOR. Odbiór telefonu jest zawsze kwitowany. Oczywiście mógł też skorzystać
www.radiomaryja.pl
Strona 1/4
z telefonu satelitarnego prezydenta. Z technicznego punktu widzenia mógł dzwonić z komórki tuż przed
startem tupolewa, w czasie startu lub parę sekund po starcie, ponieważ tupolewy nie posiadają urządzeń
umożliwiających połączenie z telefonu komórkowego z BTS-em naziemnym. Wszystko, co dotyczy
zabezpieczenia wizyty prezydenta, powinno znaleźć się w teczce operacyjnej. Chodzi o informacje, kto
zabezpiecza transport (czyli tzw. logistykę samochodową), strona rosyjska czy polska. Jakie to są samochody,
bo jeśli miałby to być samochód ambasadora, to znaczyłoby, że transport zabezpiecza strona polska,
ponieważ jego samochód jest własnością naszego kraju. W teczce operacyjnej zawarte są też m.in. informacje
dotyczące tego, kto będzie rozpoznawał teren pirotechnicznie i kto z kim, np. w razie awarii samochodu,
będzie się kontaktował. Jeśli Florczak lub inny oficer BOR dzwonił z pokładu do Warszawy do oficera
operacyjnego, rozmowa powinna być nagrana.
Czy Ił-76, który 10 kwietnia 2010 r. próbował lądować przed tupolewem, miał dostarczyć samochody do
kolumny prezydenta Lecha Kaczyńskiego? Tak twierdzi Antoni Macierewicz. Jak było naprawdę? - pyta
Gazeta Wyborcza w tekście Jak to było z Iłem-76 .
Funkcjonariusze ochrony zostali po wizycie premiera w Smoleńsku, podobnie jak samochody z kolumny,
które przewoziły premiera i miały przewozić prezydenta - twierdzi Janicki. Ił-76 miał więc tego dnia
przylecieć do Smoleńska nie z samochodami dla prezydenta, ale po to, by po skończonej wizycie zabrać część
pojazdów używanych w kolumnie.
Tymczasem sami Rosjanie przyznali, że Iłem-76 miały lecieć służby ochrony Federacji Rosyjskiej, które
odpowiadały za zabezpieczenie wizyty polskiego prezydenta i samochody dla delegacji. Mimo trzech prób
lądowania Ił-76, który z niewiadomych powodów przyleciał przynajmniej dwie godziny za późno, nie
wylądował w Smoleńsku. W chwili, kiedy Tu-154M znalazł się w pobliżu lotniska Siewiernyj, na płycie nie
było żadnej ochrony, mimo iż jeden z funkcjonariuszy BOR, który był w Katyniu 10 kwietnia 2010 roku,
wyraźnie zeznał w prokuraturze: Chcę podkreślić, że bezpośrednia odpowiedzialność za bezpieczeństwo
osób ochranianych spoczywa po stronie służb ochrony państwa przyjmującego wizytę . Ił-76 powinien kilka
godzin wcześniej przylecieć do Smoleńska, by rosyjskie służby ochrony mogły zabezpieczyć teren i
przygotować przewożone auta dla polskiej delegacji. Ich działania powinna nadzorować strona polska.
Według mjr. Roberta Tereli, byłego funkcjonariusza BOR, strona rosyjska powinna poinformować stronę
polską o kłopotach z lądowaniem Iła-76, a nasi funkcjonariusze BOR powinni monitować przez protokół
dyplomatyczny i ewentualnie sami podjąć środki zaradcze. Nic takiego się nie stało. Generał Janicki twierdzi,
że na płycie lotniska było dwóch funkcjonariuszy BOR, co nie jest prawdą, ponieważ mowa tu o osobach,
które nie posiadały broni, odznaki i legitymacji służbowej, lecz pełniły funkcję kierowców ambasadora.
Mimo że byli zatrudnieni w Biurze Ochrony Rządu, nie wypełniali i nie mogli wypełniać obowiązków
służbowych BOR, bo zostali oddelegowani do MSZ. Natomiast właściwi funkcjonariusze, którzy mieli
www.radiomaryja.pl
Strona 2/4
zabezpieczać tę wizytę ze strony polskiej, byli w Katyniu.
Kierowca to nie funkcjonariusz
- Na lotnisku byli zwykli obywatele, tzn. ludzie, którzy posiadali uprawnienia i możliwości zwykłych
obywateli i nie mogli podejmować żadnych działań ochronnych - podkreśla mjr Terela. Na pytanie Naszego
Dziennika , czy funkcjonariusze BOR byli na płycie lotniska, doradca dyrektora rosyjskiej Federalnej Służby
Ochrony Siergiej Diewiatow zapewniał w ubiegłym roku, iż zostali oni dopuszczeni do uprzednich
uzgodnień miejsc przebywania wysokich polskich gości . Na podstawie odpowiedzi Diewiatowa można
domniemywać, że BOR miało formalną możliwość obecności na płycie Siewiernego, ale z niewiadomych
powodów zrezygnowało. Kwestia ta powinna zostać gruntowanie wyjaśniona w toku postępowania
prokuratorskiego.
Odlot Iła-76 do Moskwy powinien być pierwszym sygnałem dla ambasadora, że coś jest nie tak. Jeśli - jak
twierdzi Janicki - ił miał zabrać samochody po wizycie prezydenta w Katyniu, to po co lądował tak wcześnie,
tuż przed samolotem prezydenckim? - Jeśli BOR ustalał sprawy bezpieczeństwa, dlaczego nie dopracowano
sprawy Iła-76? Generał Janicki kolejny raz sam sobie zaprzecza - podkreśla mjr Terela. - Dokumentem
świadczącym, że ktoś wykonał określone działanie, jest protokół. Pytam, czy jest taki protokół rozpoznania
pirotechnicznego, który został złożony do prokuratury. Najlepiej, żeby był to protokół dwustronny, czyli
również pochodził od strony rosyjskiej - dodaje. Major przypuszcza, że na prezydenta w Smoleńsku czekał
jedynie nieopancerzony pojazd ambasadora, mimo iż prezydenta powinno się przewozić w samochodzie
pancernym, były także autokary dla delegacji. W takim przypadku służby polskie powinny zgłosić oficerowi
dyżurnemu w Biurze Ochrony Rządu w Warszawie, że nie ma ochrony i aut dla prezydenta. - Czy Gerard K.,
kierowca ambasadora, który został oddelegowany z BOR do MSZ, powiadomił ambasadora lub oficera
operacyjnego BOR, że nie ma samolotu z ochroną rosyjską i samochodami? Dlaczego Ił-76 tak późno
lądował? Przecież samochodu pancernego nie wyciąga się w 5 minut, on waży około 5 ton - podkreśla Terela.
Doniesienia, jakoby ił miał przylecieć po samochody, kwituje krótko: To bzdury . Jak zaznacza, gen. Janicki
powinien wskazać odpowiednie dokumenty, które potwierdziłyby te doniesienia. - To, co mówi gen. Janicki,
jest sprzeczne nawet z wiedzą ogólną. Samolot Ił-76 jak najbardziej przywoził na lotnisko ochronę wraz z
samochodami. Tu wszyscy się kompromitują, bo nie było tej ochrony, Rosjanie nic nie zabezpieczyli - mówi
były funkcjonariusz BOR. Pytany, jaka była możliwość kontaktu z płk. Jarosławem Florczakiem na pokładzie
samolotu, tłumaczy, że są dwie znane mu możliwości kontaktu: łączność satelitarna lub łączność radiowa
znajdująca się w wyposażeniu Tu-154M. Biuro Ochrony Rządu na czas wizyty w Katyniu mogło wydać płk.
Florczakowi telefon satelitarny. Jeżeli tak się stało, musi to być potwierdzone w dokumentach BOR.
Pułkownik Florczak musiał pokwitować odbiór telefonu. Terela podkreśla, że wszystko, co dotyczy
www.radiomaryja.pl
Strona 3/4
zabezpieczenia wizyty prezydenta, powinno znaleźć się w teczce operacyjnej, a więc informacje na temat
tego, kto będzie rozpoznawał teren pirotechnicznie i kto z kim, w razie np. awarii samochodu, będzie się
kontaktował. - Jeśli Florczak lub któryś z pozostałych oficerów dzwonił do Warszawy do oficera
operacyjnego, to ta rozmowa musiała być nagrywana, bo wszystkie rozmowy z oficerem operacyjnym są
nagrywane. W przypadku tragedii wszystkie rozmowy Biura Ochrony Rządu do siedmiu dni wstecz powinny
być zabezpieczone. Jeśli Florczak połączył się z operacyjnym i zapytał, czy samochody już wylądowały, to
będzie to świadczyło o jednym - że Rosjanie mieli je dostarczyć lub ambasador miał zabezpieczyć transport
prezydentowi - mówi Terela. Podkreśla, że jeśli taka informacja została podana operacyjnemu oficerowi
przez Florczaka w formie pytania, to jest informacją operacyjną i jest opatrzona określoną klauzulą
niejawności. - Generał Janicki co miesiąc podaje opinii publicznej sprzeczne i niespójne informacje, celowo
wprowadza ją w błąd. Poprzez takie działania narusza artykuły kodeksu postępowania administracyjnego kwituje mjr Terela.
Piotr Czartoryski-Sziler
www.radiomaryja.pl
Strona 4/4