Droga do Domu - stowarzyszenieprosocial.strefa.pl
Transkrypt
Droga do Domu - stowarzyszenieprosocial.strefa.pl
Droga do Domu To wydawałoby się jest zwykła droga - ale dla mnie szczególna, wyjątkowa. Prowadzi częściowo przez las. Czasem, gdy mi się bardzo spieszy, idę przez niego „na skróty” ścieżynką wydeptaną przez dziesiątki „pospieszalskich”. Pod nogami mam tysiące malutkich sosnowych igiełek, które cichutko szeleszczą, gdy prędziutko przez nie przebiegam. W prześwicie między drzewami widzę wyzłoconą słońcem polanę, stary cmentarz, na którym wiatr wyśpiewuje swoją ostatnią kołysankę... Paprocie i jeżyny próbują mnie zatrzymać, delikatnie łapiąc za nogi, ale ja się nie daję, bo to przecież moja Droga do Domu. Z drugiej strony lasu są maleńkie domki. Część z nich otoczona jest uroczymi miniaturowymi ogródkami, w których rosną równie urocze, miniaturowe roślinki. Jest też jeden tajemniczy domek - straszy pustymi oknami, a ogródek wcale już nie jest uroczy - to jest Tajemniczy Ogród, w którym być może, jak nikt nie widzi, dzieją się różne zadziwiające sprawy... A później zaczyna się najważniejsza część Drogi. To też jest las, ale już zupełnie inny. Są tu drzewa, które przekazują dary serca i jest krzak - dziko rosnący bez. Z daleka wygląda jak stojący na straży człowiek, który pilnuje, aby wszystko było jak należy, aby wszyscy szczęśliwie dotarli do domu. Przechodząc koło niego zawsze mam wrażenie, że wzdycha z ulgą - „nareszcie jesteś”. Zimą las jest otulony białym puchem. Gdy wracam, śnieg skrzypi mi pod stopami, a księżyc rozsrebrza każdą gałązkę, każdy konar, sprawia, że tajemnicze cienie ścielą się u moich stóp, a las wygląda jak z czarownej bajki. Czasem szybciutko przemknie zmarznięty zając, na chwilę zatrzyma się strwożona sarna, ciekawski lis wysunie swój pyszczek zza drzewa... Idę w tej ciszy i spokoju i wiem, że już niedaleko, już za chwilę...Bo oto pojawia się wąziutka droga. Zimą przechodzę przez nią jak przez biały, puszysty tunel - zaspy są wyższe ode mnie, ale za to latem... Latem spod moich stóp unoszą się tumany kurzu, zmęczone upałem żaby „łypią” na mnie spod oka. A gdy pada deszcz, kałuże rozlewają się na całą szerokość drogi. Czasem jakiś zabłąkany pies napije się z kałuży wody, spragniony ptak zanurzy w niej dziobek. Dzieci z upodobaniem rozbryzgują na wszystkie strony rzadkie błoto - jak ja kiedyś, wiele, wiele lat temu, w innej kałuży i w innym czasie. Bo tutaj Droga ma smak zagubionego dzieciństwa... I mieszkają tu dobrzy, życzliwie ludzie. Zawsze mają czas, żeby zatrzymać się i choć przez chwilę porozmawiać – „ładną mamy dziś pogodę”, „ależ w tym roku obrodziły grzyby”, „jaka pani dziś zmęczona...” I to już koniec mojej Drogi do Domu. Jeszcze tylko pogłaszczę psa, którego prawie rozrywa ze szczęścia, gdy mnie widzi, jeszcze tylko spojrzę na mój zaczarowany ogródek, na rozświetlone gwiazdami niebo, jeszcze tylko nacisnę klamkę... Ale to już zupełnie inna historia. Marzena Radlak Wszystkie prawa zastrzeżone. Bez zgody autora żadna część tej publikacji nie możne być reprodukowana, kopiowana, przekazywana lub przechowywana w jakikolwiek sposób czy formie. ppppp