Niepotrzebny bagaż życia

Transkrypt

Niepotrzebny bagaż życia
Niepotrzebny bagaż życia
Teatr Barakah upodobał sobie tematykę śmierci. Spersonifikowaną jej postać ukazuje w
spektaklu "Cin", w "Szafie" jej widmo krąży nad bohaterką, ukrywającą się przed
eksterminacją, zaś w "Klinice dobrej śmierci" ukazuje się ją przewrotnie i z humorem.
Witamy w klinice dobrej śmierci, w której lekko i przyjemnie zdejmujemy z ludzi
niepotrzebny bagaż życia”. W klinice wykonuje się zabiegi eutanazji. Czekających przed salą
widzów zaprasza do niej automatyczna pielęgniarka-robot (rewelacyjny Krzysztof Prystupa),
a bileterka wydaje nam kolejne numerki. W ciekawy sposób zostaje zarysowana atmosfera
spektaklu. O śmierci mówi się tu początkowo z humorem, ale i cierpkością. Przewrotność
poprowadzenia rozwoju postaci: od entuzjasty eutanazji- dziennikarza, odwiedzającego
klinikę do jej ofiary, ma w sobie coś z kafkowskiego klimatu. Słyszymy, jak pracuje maszyna
śmierci oraz określające ją, nieraz absurdalne, nazwy. Czarny humor podkreśla
niejednoznaczną wymowę spektaklu, któremu daleko od nachalnej i moralizatorskiej
jednostronnej postawy.
Do kliniki przychodzi dziennikarz, który ma za zadanie napisać o niej artykuł. To jego wielka
szansa na wybicie się w medialnym światku. Doprowadzenie do wywiadu nie przebiega
jednak bezproblemowo. Pacjentka, która chce się zabić, lecz jej tego odmówiono, starszy pankaleka i obsesyjny ordynator, który maniakalnie namawia dziennikarza do śmierci, to
panoptikum mocno zarysowanych i wyrazistych postaci. Konwencja spektaklu nieraz ociera
się o elementy sensacyjne, innym razem bohaterowie zachowują się jakby zostały wyjęte z
farsowej komedii. Tutaj rodzi się główny zarzut wobec spektaklu- postacie, bywają
jednowymiarowe, zarysowane zbyt grubą kreską, miejscami popadający w śmieszność.
Psychopatyczne zachowanie ordynatora niepotrzebnie podkreślone jest spazmatycznym
rechotem czy ciągłym używaniem bicza. Paradoksalnie, to osoby epizodyczne, jak starszy
inwalida, bądź takie, które nie mogą mieć pogłębionej charakterystyki, jak zautomatyzowany
asystent, dają widzowi możliwość głębszego wniknięcia w ich przypadek czy osobowość.
Trudniej emocjonalnie podejść do bohaterów, których właściwy dramat rozgrywa się na
scenie- dziennikarza, który na naszych oczach zostaje systematycznie przekonywany do
celowości swojej śmierci, czy zdesperowanej samobójczyni, która- odwrotnie niż bohater- w
pewnym momencie postanawia żyć. Samemu spektaklowi i jego wydźwiękowi na szczęście
jednowymiarowość nie grozi, a to poprzez umiejętność kreowania sinusoidalnej linii, której
osią będzie jednoznaczna ocena postępku.
Trzeba przyznać, że Teatr Barakah ma odwagę. Nie mówi o eutanazji w niebezpośredni
sposób, nie bawi się w odniesienia czy spekulacje. Tematowi, jakby nie patrzeć,
kontrowersyjnemu, omijanemu przez teatr, stawia czoła dzielnie i podchodzi do
bezpośredniego starcia. Kliniki z początku widzowie nie mogą nie traktować z sympatią, jako
instytucji pomagającej bezsilnym. Każdy przypadek przyjmujemy z akceptacją. Przewrotność
spektaklu polega na tym, że poprzez niemalże sensacyjną intrygę, widz podświadomie
zmienia zdanie, waha się, powraca do swoich sympatii, by na końcu pozostać w rozterce. Jest
to zaletą spektaklu. Poruszyć problem w taki sposób, by nie był tanim moralizatorskim
wykładem, dawał do myślenia, a przy tym zapewniał niezłą rozrywkę. W poprzednich
spektaklach zespołu istniała tendencja do bezpośredniości informowania widza o tematyce i
sensie wymowy, co, pomimo bardzo dobrych inscenizacji, stawiało je w formie zbytniego
dookreślenia, wprowadzało kategorię mocnego realizmu do przedstawienia poetyckiego.
„Klinice dobrej śmierci” wychodzi to akurat na dobre.



Magdalena Urbańska
Dziennik Teatralny Kraków
13 November 2009
"Klinika Dobrej Śmierci", Fundacja Dziesięciu Talentów na rzecz Teatru
BARAKAH w Krakowie, reżyseria: Ana Nowicka