Mapa Kultury

Transkrypt

Mapa Kultury
Pobrano z portalu Mapa Kultury
27.01.2011
Sławomir Smyk – Odkrywać duszę drzewa
____________________________
autor: ewa_zwierzyńska
Dusza drewna szepce do mnie: tu przyłóż piłę, tu dotknij dłutem, a tu wygładź – opowiada Sławomir
Smyk, rzeźbiarz mieszkający na skraju Puszczy Białowieskiej. – Czasem biorę do obróbki potężny
pień, wydaje się, że rzeźba też będzie potężna, ale dusza przycupnęła w maciupeńkim kawałeczku, i
rzeźba jest maleńka.
Nie zawsze tak było. Na początku, gdy zaczynał swoją przygodę z rzeźbą, dłutem i piłą chciał
poskromić drewno, poddać je swojej woli, by przybrało kształt taki, jaki on zamierzył. Ale to się nie
sprawdzało. Spokorniał. Teraz nazywa siebie współtwórcą. Pierwszym twórcą jest Natura, a Sławomir
Smyk tylko wydobywa to, co ona zaklęła w drewnie. Dlatego swoje rzeźbienie nazywa „otwieraniem
drewna”. Zrozumiał Michała Anioła, który twierdził, że jedynie zdejmuje wierzchnie warstwy, odrzuca to,
co niepotrzebne, wydobywa kształt, mieszkający tam od zawsze. Mimo że nie kończył żadnej uczelni
artystycznej, jego twórczość daleka jest od ludowej amatorszczyzny. Krytycy sztuki porównują ją do
dzieł takich sław jak Henry Moore. Obu artystów łączy zamiłowanie do naturalnych materiałów, dążenie
do abstrakcji, syntezowanie formy postaci ludzkich. Tematyka prac obraca się najczęściej wokół kobiety
i macierzyństwa, stanowiących sublimację sił witalnych. W obszarze zainteresowania artysty leży
również fascynacja ruchem w tak statycznej formie, jaką jest rzeźba. – Czasami zamykam oczy i z
przyjemnością dotykam gładkiej powierzchni rzeźby, na której nie ma żadnych ostrych kantów, jest
jedynie płynny ruch – opowiada artysta. Jego rzeźby nie są jedynie do oglądania, ale do chłonięcia
wszystkimi zmysłami – dotykiem, węchem... Pewnego razu na wystawie umieścił karteczkę: „Proszę
dotykać rzeźb”. Jako materiał upodobał sobie drewno. Może dlatego, że z zawodu jest leśnikiem i
drewno zna jak mało kto. Swoim pracom nadaje idealną gładkość, a powierzchnię drewna nasyca
olejami i pszczelim woskiem. Dzięki temu rzeźby są naturalne, ciepłe, przyjazne. Wprost zachęcają do
dotykania, głaskania, wąchania. Przynoszą ukojenie. Artysta nie umieszcza przy nich karteczek z
tytułem. Pozostawia miejsce dla wieloznaczności, niedopowiedzeń. Jego rzeźby odkrywają się wciąż
na nowo, mogą nosić różne imiona. Przyjemność odkrywania i nazywania pozostawia odbiorcom
sztuki. Jego prace były wystawiane w kraju i za granicą. W 2001 roku otrzymał Brązowy Wawrzyn
Olimpijski za rzeźbę Tańcząca z obręczą. Laureatami tej prestiżowej nagrody byli m.in. Jerzy
Nowosielski czy Krzysztof Penderecki. Sławomir Smyk stroni jednak od gwaru tego świata. To, co
ukochał najbardziej, to zacisze swojej pracowni w podlaskiej wiosce Kleszczele, gdzie od 16 lat oddaje
się swojej pasji. Tam też otworzył własną galerię sztuki, gdzie można obejrzeć i zakupić jego rzeźby. Rzeźbić zaczął w wieku dojrzałym. Pasja, przez tak wiele lat pozostająca gdzieś w ukryciu, nagle
wypłynęła i całkowicie zawładnęła jego życiem. Często siada, nie wiedząc, co rzeźbić. Wtedy bierze
dłuto, a drzewo samo prowadzi go, pokazuje ukryte kształty, rysunek słoi, sęki. Wystarczy szczegół, by
poddać się sugestiom drzewa, i odsłonić ukryte znaczenia. – Kiedy w końcu to rzeźbienie wyszło na
wierzch, kiedy już zacząłem, nie mogłem się nim nasycić, ono pozwoliło mi się wyciszyć i odkryć, że
największym darem danym człowiekowi od Boga jest dar tworzenia.
strona 1 / 1