Pobierz bezpłatnie artykuł w formie PDF
Transkrypt
Pobierz bezpłatnie artykuł w formie PDF
PRACA POGLĄDOWA ISSN 1643–0956 Zbigniew Bohdan, Jacek Gołębiewski Klinika Pediatrii, Gastroenterologii i Onkologii Dziecięcej Akademii Medycznej w Gdańsku Wojewódzki Ośrodek Opieki Paliatywnej i Hospicyjnej w Gdańsku — Hospicjum Dziecięce Śmierć dziecka na oddziale onkologicznym Death of child in oncological unit STRESZCZENIE Praca porusza problemy rozmowy z chorym dzieckiem, obserwacji dziecka z chorobą nowotworową, współpracy z rodzicami, kwalifikacji personelu oddziału onkologii dziecięcej, towarzyszeniu umierającemu. Słowa kluczowe: śmierć dziecka, rozmowa z chorym, rodzice chorego, cierpienie ABSTRACT This paper discusses psychological aspects of cancer in childern, conversation with a child, parents care, necessary qualifications of medical stuff and attendance during dying. Key words: child death, conversation with sick child, parents, suffering Panie, dzięki Ci składam za strzykawki z igłą grubą i cienką jak włos, bandaże, wszelki przylepiec, pokorny kompres, dzięki za kroplówkę, sole mineralne, wenflony, a nade wszystko za pigułki na sen o nazwach jak rzymskie nimfy, które są dobre, bo proszą, przypominają, zastępują śmierć. Zbigniew Herbert Brewiarz [1] Adres do korespondencji: dr med. Zbigniew Bohdan Klinika Pediatrii, Gastroenterologii i Onkologii Dziecięcej AM w Gdańsku ul. Nowe Ogrody 1/6, 80–803 Gdańsk tel./faks (0 58) 302 25 91 Psychiatria w Praktyce Ogólnolekarskiej 2002; 2 (4): 291–294 Copyright © 2002 Via Medica Śmierć jest ukoronowaniem naszego istnienia. Nasza cywilizacja reaguje na zjawisko śmierci buntem, sprzeciwem, wstrętem, a najczęściej przemilczaniem i udawaniem, że ono nie istnieje. Pośpiech, kult siły i pięknego ciała, nieustanna pogoń za sukcesem — kreowane przez media, odkładają rozmowy na ważne tematy na później. Śmierć została pozbawiona godności i naturalnej powagi. Lękając się prawdy o sobie, o swej przyszłości, człowiek ucieka od najważniejszych pytań dotyczących egzystencji. Co gorsza, problem ten w równym stopniu dotyczy także lekarzy i personelu medycznego, dla których ugruntowana i rzetelna wiedza na ten temat powinna być elementem codziennej praktyki. Ludzie, nie mogąc znaleźć lekarstwa na śmierć, nędzę, niewiedzę, postanowili, aby osiągnąć szczęście, nie myśląc o tym (B. Pascal) [2]. Studia medyczne, coraz bardziej obciążające materiałem pamięciowym, dostarczają niewiele wiedzy na temat właściwych zasad kontaktu z pacjentami i ich rodzinami. Choć nasi nauczyciele zawodu byli lekarzami skrupulatnie przestrzegającymi norm etycznych i wiele mogliśmy się nauczyć, obserwując ich codzienne zachowanie — wielokrotnie później w życiu musieliśmy kierować się intuicją i doświadczeniem osobistym, zapewne nie całkiem wolnym od błędów. Dziś nadal studenci medycyny jedynie w nikłym zakresie zdobywają w czasie studiów wiedzę na temat śmierci, jej mechanizmów, towarzyszących jej zjawisk psychologicznych, zalecanych wobec niej postaw. Pacjenci ciężko chorzy są izolowani od otoczenia, wokół nich zapada zmowa milczenia. Istnieje uzasadnione niebezpieczeństwo, że wiele ze zdobyczy współczesnej medycyny odbiera chorym i ich bliskim prawo do integralności i intymności ostatnich chwil [2]. Monotonna praca monitorów, szum respiratorów i łagodne skrzypienie materacy przeciwodleży- www.psychiatria.med.pl 291 Psychiatria w Praktyce Ogólnolekarskiej 2002, tom 2, nr 4 nowych, kolorowe światełka sygnałów elektronicznych z całą pewnością nie mogą zastąpić czyjejś obecności, uścisku dłoni, przyjaznej rozmowy. Często nadmierna wiara lekarza w potęgę urządzeń pozbawia chorego ciszy i spokoju, do którego ma on pełne prawo, izoluje pacjenta od jego najbliższych, w obecności których nie czułby się tak rozpaczliwie samotny. Dla wielu umierających intensywna terapia, polegająca głównie na stosowaniu specjalistycznego sprzętu, której konsekwencjami są samotność oraz konieczność otrzymywania opieki od obcych ludzi, eliminuje wszelką nadzieję, że w tych ostatnich dniach nie zostaną porzuceni. Izolacja, opieka ze strony przypadkowych, wymieniających się co kilka godzin ludzi, z którymi często trudno nawiązać intymny kontakt, pogłębiają osamotnienie. Opisane tu ogólne zjawiska w dużo większym stopniu dotyczą dzieci, zwłaszcza małych, dla których niezrozumiała nieobecność najbliższych jest szczególnie bolesna. Na dziecięcych oddziałach onkologicznych przyjęto zasadę stałej opieki jednego lekarza nad małym pacjentem. Ta para, nierozłączna w dobrych i złych chwilach, umożliwia lepsze poznanie i wnikliwą wzajemną obserwację. Dzieci są doskonałymi obserwatorami, zwłaszcza te najmłodsze. Są niezwykle wyczulone na wszelki fałsz, nasze nienaturalne zachowanie (każda poza jest z góry skazana na niepowodzenie). Chcąc zajmować się leczeniem dzieci, trzeba nauczyć się stale schylać — dostosowując się do wysokości dziecka, ale także do świata jego pojęć. Musimy być wiarygodni, a także zrozumiali, czytelni w odbiorze. Kluczem do poznania dziecka, do wejścia w jego świat są rodzice. To oni potrafią właściwie zinterpretować zachowanie chorego, oni też, towarzysząc jego zmaganiom z chorobą, są naturalnym oparciem i łącznikiem ze światem zewnętrznym poza szpitalem [3]. Rozpoczynając wspólną drogę, jesteśmy, jako lekarze, zobowiązani do rzetelnej informacji o stanie chorego, rozpoznaniu i jego następstwach, o proponowanym leczeniu. W czasie pierwszego spotkania z rodzicami (najlepszą formą informacji jest rozmowa z obojgiem rodziców) lekarz może powiedzieć tyle, ile są oni w stanie przyjąć. Sam fakt takiej rozmowy zostanie w ich pamięci do końca życia, powinno się więc przeprowadzić ją w warunkach pozwalających na intymny kontakt, pozbawiony pośpiechu. Niektóre istotne informacje dotyczące perspektyw leczenia, planowanych zabiegów, rokowania, należy powtarzać kilkakrotnie, upewniając się, że zostały właściwie zrozumiane. 292 Dlaczego autorzy przypisują tak duże znaczenie początkom leczenia dziecka i pierwszemu spotkaniu z rodzicami? Uczciwy lekarz w tym właśnie momencie musi (powinien) informować rodziców, że jest to wspólna droga na dobre i na złe. Istotne jest, że zrobi dla dziecka wszystko, co możliwe, korzystając z całego doświadczenia swojego i kolegów, ale choroba jest poważna i istnieje możliwość (nieprzewidywalna) przegranej. Ta pierwsza rozmowa powinna nawiązywać do możliwego niepowodzenia. Jeśli mamy być wiarygodni, jest to konieczne. Cały okres leczenia przeciwnowotworowego jest okresem powolnego przekazywania nadziei — na stopniową poprawę, na powrót do zdrowia, na kolejną przepustkę, na dłuższy pobyt w domu, na ostateczne wyleczenie. Prawo rodziców do informacji nakazuje, przy całym szacunku do ogromnej wiedzy lekarzy, by opiekunowie chorego dziecka byli świadomi aktualnego stanu zdrowia pacjenta. Wiele tragedii ludzkich bierze się stąd, że lekarze niechętnie lub ogólnikowo informują o postępie choroby — czy to z chęci oszczędzenia pacjenta i jego otoczenia, czy też z braku odwagi. W okresie postępu rozwoju choroby nowotworowej dziecko zaczyna otaczać pusta przestrzeń ściszonych rozmów na obchodach, widzi ono skrywane, niezrozumiałe łzy matki, smutne, „inne” spojrzenie lekarza. Postawy takie budzą u dziecka niepokój, są bowiem nienaturalne i niezrozumiałe. Dzieci pozornie nadal nie wiedzą o postępie choroby. Według spostrzeżeń otoczenia przechodzą one swoistą szybką fazę dojrzewania (doroślenia). Dostrzegamy wtedy ich smutne spojrzenie, narastające zniechęcenie, ograniczenie aktywności, postępującą apatię. Takie zachowanie jest wbrew naturze dziecka. Bystry obserwator, a takim jest przecież lekarz, który zna dziecko od dawna, może połączyć to z wynikami badań klinicznych. Jeżeli w trakcie dotychczasowego leczenia choroby dziecka między lekarzem a rodzicami wytworzyła się więź współpracy, jest to dobry moment do podjęcia wspólnie decyzji o dalszym postępowaniu. Nadal przedmiotem licznych kontrowersji jest sprawa informowania nieuleczalnie chorego dziecka o jego stanie. Istnieją ośrodki onkologiczne, w których chory, zwłaszcza nastolatek, jest rzetelnie informowany o rozpoznaniu i leczeniu. Autorzy nadal mają wątpliwości co do podawania pełnej prawdy w tej kwestii, choć doświadczenie innych ośrodków dopuszcza taką możliwość. Z całą pewnością nie należy w tej sprawie kłamać — jeśli pytanie jest wyraźnie postawione, nie można go zbywać www.psychiatria.med.pl Zbigniew Bohdan, Jacek Gołębiewski, Śmierć dziecka na oddziale onkologicznym (choć można smutną prawdę przekazywać w godny sposób, dostosowany do możliwości poznawczych dziecka) [3, 4]. Nigdy nie wolno zabijać nadziei. Od intuicji lekarza zależy wyczucie, jaki charakter ma stawiane pytanie; często chorzy nie chcą wiedzieć wszystkiego o swoim stanie zdrowia. Z całą pewnością część dzieci zna prawdę od innych chorych (lub się jej domyśla) i prowadzi z lekarzem swego rodzaju grę, polegającą na unikaniu rozmowy na temat zagrożenia życia i postępu choroby. Okres zbliżającej się śmierci dziecka wymaga od lekarza prowadzącego niezwykłej odwagi. Niekiedy niezbędne jest wsparcie zespołu terapeutycznego w podjęciu decyzji o zaprzestaniu leczenia przeciwnowotworowego. Stopień zażyłości z chorym często przesłania obiektywizm podejmowanych decyzji, a walka do końca o życie chorego uniemożliwia pacjentowi godne odejście. Uporczywe obstawanie przy leczeniu za wszelką cenę może niejednemu wydać się aktem heroizmu, ale często jest to wyłącznie działanie na niekorzyść chorego [4]. Ten rzekomy heroizm zawiera obiektywny obraz, ujawnia natomiast zasadniczą rozbieżność interesów pacjenta i jego rodziny z jednej strony oraz lekarzy i innych osób związanych z medycyną — z drugiej. Celem medycyny jest walka z chorobą i niesienie ulgi cierpiącym. Ponadto doświadczenie wynikające często z dramatycznego leczenia ma być pomocne w prowadzeniu kolejnych chorych. Każdy student medycyny dowiaduje się bardzo wcześnie, że czasem, aby pokonać chorobę, trzeba chwilowo przysporzyć pacjentowi bólu. Hipokrates pisał „tam, gdzie jest miłość ludzkości, tam jest także miłość sztuki medycznej” [3]. Każdy specjalista musi przyznać, że zdarzyło mu się przekonać pacjenta do pewnych zabiegów diagnostycznych czy terapeutycznych, mimo że zaawansowany stan choroby pozbawiał je wszelkiego uzasadnienia praktycznego. Gdyby lekarz ten był w stanie dokonać uczciwej konfrontacji z samym sobą, mógłby stwierdzić, że u podłoża jego decyzji i rad tkwiła niezdolność do uznania własnej porażki i do rezygnacji z chęci wyjaśniania istoty choroby do końca. Niektórzy lekarze rzadko są skłonni uznać swe niepowodzenie, zawsze mają w zanadrzu kolejne badania diagnostyczne i nowe leki. Jak długo istnieje szansa, choćby najmniejsza, będą walczyć i czasem dopiero interwencja rodziny lub samego chorego kładzie kres daremnym procedurom medycznym. Są także, trzeba to przyznać, rodziny, które do końca nie godzą się na odejście dziecka, wywierając naciski na lekarza, by nie rezygnował z terapii wbrew obiektywnym faktom postępu choroby. Pacjent lub jego najbliżsi powinni być w wyraźny sposób ostrzeżeni o niebezpieczeństwie zagrożenia życia, tak by można było podjąć stosowne decyzje o miejscu śmierci. Z własnego doświadczenia i relacji rodziców wiemy, że najlepszym miejscem, w którym dziecko miałoby spędzić ostatnie chwile życia, jest dom rodzinny. Tu jest ono wśród swoich bliskich, otoczone współczującą miłością. Zdarzają się przypadki, kiedy rodzice i dziecko wybierają szpital, bojąc się o losy dziecka w domu, nie chcąc się rozstawać z lekarzem, nie mając w domu odpowiednich warunków. Takie decyzje należy uszanować, jednak z całą pewnością wiele zależy od nastawienia lekarza, jego osobistych doświadczeń, wiedzy, a często zwyczajnej uczciwości. Szpital położony najbliżej miejsca zamieszkania umożliwia stały kontakt wielu członków rodziny z chorym dzieckiem (pozwala także wymieniać się rodzicom czuwającym przy umierającym). Autorom nigdy nie zdarzyło się, by szpital terenowy odmówił pomocy w przejęciu opieki. Dobrze też układa się współpraca z placówkami hospicyjnymi dla dorosłych, które prosi się o opiekę nad naszym chorym. Jeśli dziecko pozostaje w ośrodku onkologicznym, konieczne jest umożliwienie stałego, nieograniczonego towarzyszenia mu najbliższej rodziny. W praktyce oznacza to, że matka mieszka w szpitalu, uczestnicząc w karmieniu i pielęgnacji chorego. Ze względu na niezwykłość tego faktu, należy objąć rodzinę szczególną opieką — zawsze należy mieć czas na wysłuchanie najbliższych osób chorego dziecka i wytłumaczenie im zachodzących zjawisk. W okresie terminalnym należy do minimum ograniczyć bolesne zabiegi lecznicze i diagnostyczne. Stosowane procedury medyczne mają przynosić ulgę w cierpieniu, ale nie powinny przedłużać agonii. Kontrowersyjne jest, praktykowane niemal do ostatniego tchnienia, przetaczanie krwi i preparatów krwiozastępczych oraz stosowanie pełnego żywienia pozajelitowego. Są kraje, gdzie zakres obowiązujących standardów jest ściśle określony, ograniczając dowolność agresywnego leczenia do minimum. Niezwykle trudno jest opisać prawidłowe postępowanie w opiece nad nieuleczalnie chorym dzieckiem w szpitalu. Z całą pewnością nie istnieje w tej kwestii złoty środek. Każdy nasz chory jest jedyny, niepowtarzalny i tak jest przez nas traktowany, takim go pamiętamy. Mimo upływu czasu w pamięci pozostają tylko dobre chwile wspólnej walki z postępującą chorobą. www.psychiatria.med.pl 293 Psychiatria w Praktyce Ogólnolekarskiej 2002, tom 2, nr 4 W okresie, kiedy czas pacjenta płynie niezwykle szybko, należy nadal określać choćby małe cele na najbliższe dni. Powinniśmy ustalać plany, co będziemy robili jutro, pojutrze, kto nas odwiedzi. W tym okresie, jeśli chory tego pragnie, nie należy ograniczać wizyt rówieśników, rodzeństwa, kolegów z oddziału. Dziecko nie może być osamotnione, z równym zainteresowaniem należy słuchać relacji ze spędzonego czasu, jak i planować następne zajęcia, choć wydają się nierealne. Bardzo istotnym elementem prowadzenia chorych w stanie terminalnym jest stała walka z bólem. Wymaga to obserwacji pacjenta przez cały personel, z dokładnym notowaniem zmiany usposobienia, czasu wystąpienia i okresu trwania dolegliwości. Taki codzienny dobowy raport umożliwia ustalenie optymalnej dawki, czasu podania leku, tak by wyprzedzało to pojawiający się ból. Należy walczyć z bólem, ale nie jest naszym celem ograniczenie świadomości chorego [3, 5, 6]. Będąc blisko chorego dziecka, powinniśmy uważnie słuchać co ma nam do powiedzenia i w miarę możliwości realizować jego pragnienia (często wydają się błahe i łatwe do realizacji, a mogą przynieść małemu pacjentowi radość). Należy pozwolić dziecku mówić i trzeba umieć słuchać — cały zespół powinien wymieniać w tym względzie informacje i prowadzić stałą obserwację [7]. Chore dziecko nie umiera w danym dniu, podczas danego dyżuru przypadkowo. Dla lekarza dyżurnego jest ono najważniejszą OSOBĄ. Wszystkie elementy naszego zachowania w tym dniu będą stanowiły na wiele lat temat rozważań najbliższej rodziny chorego. Należy towarzyszyć rodzicom odchodzącego dziecka, umożliwić im opiekę duchową i wsparcie najbliższych. Nasza obecność powinna być taktowna, jeśli członkowie rodziny pragną 294 pozostać wyłącznie w swoim gronie, należy to uszanować. Nawet jeśli pacjent jest nieprzytomny, należy unikać głośnych rozmów, komentarzy [7, 8]. Trzymanie dziecka za rękę, głaskanie, modlitwa, rozmawianie tak jak z osobą obecną często przynosi ulgę umierającemu. Często natychmiast po zgonie chorego stosowane są rutynowe procedury związane z dokumentacją, umyciem, przebraniem. Niczego nie wolno wykonywać w pośpiechu, należy zapytać rodziców, czy pragną pozostać z ciałem dziecka, pożegnać się, uczestniczyć w czynnościach kończących pobyt dziecka na oddziale. W tym okresie rodzice czują się często bezradni, opuszczeni, mają ochotę rozmawiać albo pozostać jeszcze w ciszy. Wszystkie te życzenia należy uszanować [8]. Sposób, w jaki będziemy uczestniczyć w misterium śmierci, w pewnym stopniu odzwierciedla naszą dojrzałość do przyjęcia nieuchronnego faktu przemijania także naszej rzeczywistości. Chcąc pomagać innym, musimy być uporządkowani wobec siebie, wobec własnego życia. PIŚMIENNICTWO 1. Herbert Z. Epilog burzy. Wyd. Dolnośląskie 1998. 2. Brehant J. Thanatos — Chory i lekarz w obliczu śmierci. Wyd. Ancher. Warszawa 1993; 24–37. 3. Kebers C. Jak mówić o cierpieniu i śmierci. Wyd. WAM. Kraków 1994; 40–46. 4. Szczepaniak L. Śmierć i dzieci. Życie duchowe 1999; 17: 22–28. 5. Kujawska-Tenner J. i wsp. Zwalczanie bólów nowotworowych. Warszawa 1994. 6. Cancer pain relief and palliative care in children. WHO 1998. 7. Górecki M. Hospicjum w służbie umierających. Wyd. Żak. 2000; 194–203. 8. Kessler D. Śmierć jest częścią życia. Świat książki. Warszawa 1999; 151–171. www.psychiatria.med.pl