Krasnal Arcik – od drukarza do hotelarza Uhhhhh co on

Transkrypt

Krasnal Arcik – od drukarza do hotelarza Uhhhhh co on
Krasnal Arcik – od drukarza do hotelarza
Uhhhhh co on do tej walizki wpakował, przecieŜ same wiersze miały być....płaszcz
ściągnę, bo pot po plerach mi ciecze. A witam witam szanownego gościa i zapraszam do
mojego hotelu...tak tak mojego. ArtHotelu..to znaczy przystani ludzi sławnych, która zrodziła
się z miłości do sztuki poezji...stąd zresztą nazwa przybytku. Art od ars, artis – po łacinie –
sztuka, jakby kto pytał. Ehhh wszyscy myślą, Ŝe ja z podróŜy wracam, PodróŜnik
niby...Tymczasem ja tu cięŜko pracuję. A i owszem podróŜowałem kiedyś i to po całym
świecie Azja, Europa cała, Ameryka czy nawet Australia nie jest mi obca...ale w 1848 r.
przybyłem do Wrocławia. A działo się tu wiele w maju owego roku. Wiosna Ludów,
rozumiecie... Studenci balowali na całego... Mówili, Ŝe niby w ten sposób walczą z za
równość naszą i waszą...taaaa akurat. Do miasta nazjeŜdŜało wielu rewolucjonistów i
działaczy na kongres polityczny: Polaków, Niemców, Czechów, Rosjan i innych. Najwięcej
to chyba w kawiarni u Periniego debatowali, co przy dzisiejszej ulicy Ofiar Oświęcimskich
była w pięknej kamienicy Rybischa. I nic dziwnego - słonko, kawa, dobry sznapsik jakiś do
tego i dyskusja gotowa. Oczywiście główne skrzypce grał tu Bakunin, tak tak ten filozof
anarchista, co pistoletem posługiwał się lepiej niŜ piórem...Hehe raz nawet we Wrocławiu
samego Karola Marksa wyzwał na pojedynek
” Rozprawię się z tą utopią. Pardon Mademoiselle list do jegomościa Marksa pisze.
Pistolety, szable bądź topory...cokolwiek! Pojedynek będzie”
No i tam w gorącej atmosferze rewolucyjnego czerwca poznałem Julka...zgadza się Julka
Słowackiego. Siedział taki markotny jakiś i narzekał: a to na tyranię carów, a to na
niesprawiedliwość świata, no i na wrocławskich wydawców oraz hotele. Raz rozmawiał przy
kawce ze swoją mamą, co specjalnie dla niego do Wrocławia przyjechała i niechcący
usłyszałem jak darł się na całą knajpę:
„ Wydawca Johann Korn to sknera, a jego skład ksiąŜek to cmentarz, gdzie moje dzieła
ziemią przysypane gniją!!!!” Okazało się, Ŝe Julek miał problem z wydaniem nowego tomiku
wierszy. Do tego Ŝalił się: „ Jak ostatnio gościłem we Wrocławiu to dusigrosze w tym ehhh
poŜal się BoŜe hoteliku Złota Gęś zaŜądali 30 talarów za 16 dni. I to za co?! Farba w
pokojach odpada, a na dodatek harcujące koty spać po nocy nie dają.” Poeta tym razem gościł
wraz z Bakuninem u kupca Stahlschmidta...ale teŜ narzekał na warunki. Podobnie jak jego
matka, co to hotelowała pod Białym Orłem przy Oławskiej. Wpadłem wtedy na pomysł. W
czasie owego pobytu we Wrocławiu pracowałem jako korespondent gazety „Breslauer
Zeitung”, której redakcja i drukarnia mieściły się w tym oto budynku...wtedy przy
Herrenstrasse 20, znaczy ulicy Pańskiej. Jednym z redaktorów był tu wtedy Moritz Elsner,
który sprzyjał sprawom wyzwolenia i wolności....narodów oczywiście. No i rozumiał poezję.
Dlatego hymm po uzyskaniu od wspomnianego juŜ Johanna Korna, tomiku poezji naszego
wieszcza - Juliusza Słowackiego, zaprezentowałem je Moritzowi oraz jego szefowi
Hermanowi Barthowi, wydawcy gazety. Ten ujęty pięknym słowem poety odkupił ode mnie
wiersze...Niezły interes, co??? Hehe Zarobione talary zainwestowałem opłacalnie w kopalnie
kruszcu w Afryce i po wielu, wielu latach pomny na narzekania Słowackiego otworzyłem tu
Hotel
- Sztuka i wypoczynek w jednej prastarej kamienicy...prastara ale jara !!!!!!
„Nie zapłacisz tu 30 talarów za swoje bale
ale podjesz i wypoczniesz więcej niŜ wspaniale”.
Ot i teraz dźwigam walizki...poetów i innych artystów ehhhhhh wszystko dla sztuki.....sztuki
wypoczynku znaczy...:)

Podobne dokumenty