Nr 4 - Kalwaria Wielewska

Transkrypt

Nr 4 - Kalwaria Wielewska
Gazetka Parafialna
Parafia p.w. św. Mikołaja w Wielu
Wiele
20 czerwca
2010 r.
Nr 4 (4)
Jak być misjonarzem we współczesnym świecie?
Na to pytanie już odpowiedział papież Jan Paweł II w encyklice Redemptoris Missio stwierdzając
w niej: „Kościół wezwany jest, by dawać świadectwo Chrystusowi, zajmując odważne i profetyczne stanowisko wobec korupcji świata politycznego czy ekonomicznego, nie szukając dla siebie
chwały i dóbr materialnych, używając własnych dóbr na służbę najuboższym, naśladując prostotę
życia Chrystusa. Kościół i misjonarze winni także dawać świadectwo pokory, najpierw w stosunku
do samych siebie, wyrażające się w umiejętności dokonywania rachunku sumienia na płaszczyźnie osobistej i wspólnotowej, by korygować we własnym postępowaniu wszystko to, co jest antyewangeliczne i zniekształca oblicze Chrystusa.”
A jak być misjonarzem we współczesnym świecie? Odpowiedz jest prosta, patrząc na wypowiedź papieża wzywającego nas, szczególnie w ostatnim zdaniu cytowanego fragmentu encykliki
do życia prawdziwie ewangelicznego. Takiego, które nie zniekształca prawdziwego oblicza Chrystusa. I nie trzeba tu żadnych heroicznych czynów, nie musimy opuszczać domów rodzinnych (to
jest zadanie dla nielicznych szczególnie wybranych) aby być misjonarzem we współczesnym
świecie. Wystarczy, że będziesz świadomie przeżywać swoją relację do Jezusa obecnego codziennie w twoim życiu. A On cię poprowadzi i otworzy twoje serce na potrzeby drugiego człowieka, tak aby zauważać ich potrzeby. Bo przecież uczeń musi się upodabniać do Mistrza, a On
nieustannie pochylał się nad ludzką biedą, chorobą, cierpieniem i zniewoleniem.
Wolność i materializm prowadzi nas na manowce egoizmu, stajemy się niewolnikami własnych pragnień i dążeń, a drugiego człowieka nie
traktujemy jak brata ale konkurenta w „wyścigu
szczurów”. W ten sposób staliśmy się jak owy
ewangeliczny młodzieniec przychodzący do Jezusa, który wszystko miał, zachowywał przykazania a
i tak nie był szczęśliwy. Stworzył sobie bowiem
więzienie z własnych pragnień i dążeń, których nie
był w stanie porzucić albo podzielić się z potrzebującymi. A przecież więcej radości jest w dawaniu
niż braniu, przecież bycie uczniem Chrystusa to
być dla innych tak jak On.
Ale taką postawę trzeba w sobie kształtować przez całe życie. Jak wspomniałem wyżej, niektórzy są powołani by być szczególnym świadkiem Chrystusa poza własną ojczyzną, aby pomóc
poznać Chrystusa tym, którzy Go nie znają albo znają słabo, bo brak im kapłanów. Te pierwsze to
są kraje misyjne a te drugie są określane jako remisje, czyli odnowienie gorliwości w wierze.
Ja, jak większość parafian wie, przychodziłem do tej parafii z jasno określonym celem, aby
później wyjechać do pracy w kościele wschodnim. Na trzecim roku seminarium myślałem o pracy
w Kazachstanie, rok temu w czasie wakacji przebywałem na Ukrainie i tu nastąpiła zmiana decyzji, aby podjąć pracę duszpasterską właśnie tam. Skąd takie pragnienie, trudno powiedzieć, to się
po prostu czuje. Niektórzy mnie pytają czy jest mi tu źle? Wówczas odpowiadam, że nie, jest mi tu
dobrze, ale nie po to zostałem księdzem, aby było mi dobrze, ale aby dobrze służyć Bogu. Czasami myślę, że jak będę dbał o to aby mi było dobrze, to będzie znaczyło, że w jakiś sposób
sprzeniewierzyłem się swojemu powołaniu.
Jaka jest specyfika kościoła na wschodzie? Na początku trzeba by było zwrócić uwagę na
wiernych, którzy są bardzo przyjaźnie nastawieni i czuje się w nich głód Boga. Z takimi ludźmi
chce się pracować. Jest to Kościół bardzo biedny, często ze zrujnowanymi świątyniami, które
wymagają remontów a często po prostu odbudowy. Parafie są rozległe terytorialnie i nieliczne pod
względem wiernych. Jest to spowodowane warunkami różnorodności kościołów prawosławnych,
które są podzielone między sobą a katolików często traktują jako zagrożenie. Niemniej praca tam
sprawia, że robi się coś wyjątkowego i zdobywa się doświadczenie, które procentuje w dalszej
pracy po powrocie do kraju.
Ukraina jest pięknym krajem pod względem położenia i ukształtowania terenu, co dla kogoś
kto lubi przyrodę, jest ciekawym miejscem. Trzeba tam pojechać, aby się przekonać i samemu
zakochać w tym kraju. A z drugiej strony tam się czuje, że jest się potrzebnym tym ludziom, a oni
potrafią być za to wdzięczni.
Ks. Kazimierz Wysocki
Słowo na XII Niedzielę w ciągu roku - 20 czerwca 2010 r.
Czego ludzie nie robią, aby zachować życie. Cała medycyna służy temu jednemu celowi. Zachować, ocalić życie. Obserwując ludzi, można dojść do wniosku, że celem
wszystkich ich zabiegów jest właśnie ocalenie życia, byle jak najdłużej, byle jak najwięcej
na ziemi przeżyć, zobaczyć, użyć. Każda świadomość utraty życia niesie gorycz i wypełnia serce cierpieniem. Tymczasem Jezus staje dziś przed nami i powiada: „ Kto straci
życie z mego powodu, zachowa je". Paradoks Ewangelii. Trzeba umieć stracić, by zachować. To tak jak z ratowaniem mleka w dziurawym dzbanku. Życie to mleko, a doczesność to dzbanek. On jest dziurawy i tej dziury nie da się załatać. Mleko cieknie minuta
po minucie. Biada temu, kto celem życia uczynił załatanie dziury. Natrudzi się wielce, aż
nadejdzie chwila, w której ostatnia kropla mleka opuści dzbanek i wsiąknie w ziemię. Jest
jedna mądra rada. Trzeba tak ustawić tę swoją doczesność, by mleko przelać do innego
niedziurawego dzbanka. Tym dzbanem jest nasz Mistrz z Nazaretu. On Zmartwychwstały nie należy do doczesności, a więc już nie podlega prawu przemijania. Jeżeli zgodzę
się na to, by me życie płynęło dla Niego, to kiedy nadejdzie godzina całkowitego rozpadu
mojego dzbanka, z radością odkryję, że życie moje jest zachowane, że ani jedna jego
kropla nie została zmarnowana. Dziś Ewangelia stawia nam pytanie: Czy umiem tracić
życie z powodu Chrystusa? Czy umiem tracić życie - godzina po godzinie, dzień po dniu,
rok po roku - dla Chrystusa? Jest to jedyna droga ocalenia własnego życia. To duża
sztuka żyć dla Kogoś, żyć dla Jezusa, a kto ją opanował, jest świadom sukcesu każdej
godziny, każdej minuty, jest świadom „zachowania życia". Świat chce ocalić życie. Czy
celem naszych zabiegów nie jest to samo? Czy nie zmierzamy do wykorzystania życia
wyłącznie dla siebie? Jeżeli tak, to popełniamy poważny błąd. Zabiegając o ocalenie
życia, stracimy je.
Nie naśladujmy świata. Miejmy odwagę iść pod prąd ludzkich opinii i starajmy się o opanowanie mądrego tracenia życia dla Chrystusa. Traćmy przez
pracę, przez cierpienie, przez klęski, przez zmęczenie dla Niego. Traćmy przez
radość, przez modlitwę i odpoczynek dla Niego. Przelewajmy to swoje życie,
jak mleko z dziurawego dzbanka, w Jego ręce. On zbierze wszystko i ocali.
Tylko w Jego rękach wszystko zyskuje sens i wszystko może być zachowane.
Tracić życie dla Chrystusa to wielka mądrość.
Kalwaria w pigułkach.
W tym tygodniu patronuje nam:
w poniedziałek, 21 czerwca święty Alojzy Gonzaga, jezuita oddany całym sercem posłudze chorym. Polecajmy mu w modlitwie ludzi chorych i cierpiących.
w czwartek, 24 czerwca obchodzić będziemy uroczystość narodzenia świętego Jana
Chrzciciela. Jest on jedynym świętym oprócz Matki Bożej, którego narodzenie wspomina się w liturgii Kościoła. Wynika to z jego ogromnego znaczenia jako poprzednika Mesjasza.
Wskazania na najbliższy tydzień:
1) 14 lutego 2001 r. Ojciec Święty wystosował orędzie na XVI Światowy Dzień
Młodzieży. Jego mottem są słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii o zaparciu się
siebie, o braniu swego krzyża i naśladowaniu Jezusa. Przemyślmy je i przyjmijmy
za swoje:
Rozpowszechniona kultura rzeczy ulotnych, która wartościuje to, co się podoba i wydaje
piękne, chciałaby, abyście uwierzyli, że aby być szczęśliwym, należy usunąć krzyż. Jako
ideał przedstawiony bywa łatwy sukces, szybka kariera, płciowość oderwana od poczucia odpowiedzialności, wreszcie egzystencja nastawiona na własną afirmację, częstokroć
bez poszanowania innych...
Otwórzcie więc szeroko oczy. To nie jest droga, która prowadzi do życia, lecz ścieżka,
która grzęźnie w śmierci...
Nie lękajcie się przeto pójść drogą, którą Jezus przebył jako pierwszy...
Razem z wami kroczy Maryja, matka Jezusa, pierwsza uczennica, która pozostała wierna pod krzyżem.
2) Przemyślmy słowa piosenki:
Szukać szczęścia, szukać celu życia chciałem,
Gdy na drodze mej stanąłeś, Panie mój.
Co się ze mną wtedy stało, nie wiedziałem,
Jedno wiem, żeś Ty mnie zbawił, jam jest Twój
Służyć Tobie pragnę dzisiaj całym sercem,
Pragnę, Panie, zostać jednym z Twoich sług.
Naucz, Panie, Twego słowa, naucz więcej,
Abym zawsze Twoją wolę spełniać mógł.
Jezus przypomniał nam dziś, jaka była cena naszego zbawienia. Dla nas musiał wycierpieć mękę krzyżową i śmierć. Tym bardziej strzeżmy daru, który dziś otrzymaliśmy,
w postaci kolejnego kroku w budowaniu przyjaźni z Nim.
Tę przyjaźń możemy potwierdzać i cementować, uczestnicząc w nabożeństwach czerwcowych, modląc się wspólnie słowami litanii do Serca Pana Jezusa. Robimy to przez cały
miesiąc czerwiec, który jest poświęcony kultowi Bożego Serca.
Cedron i ewangeliści
Tradycja powiada – sceny tej nie odnotowują ewangeliści – iż pierwszą udrękę fizyczną przeżył
Jezus wówczas, gdy skrępowanego strącono go na skaliste dno Cedronu.
Cedron to mętny potok, który należy przejść, idąc z Góry Oliwnej do miasta. Nazwę swą bierze od
hebrajskiego słowa „cedron”, co znaczy „czarny”. Dno ma skaliste, wodą jest napełniony tylko
przez 4-5 tygodni wiosennych, później koryto jest suche. Te dwie cechy: mętność wody i okresowość jej występowania posiada i nasz Cedron. U nas nazwę potoku przeniesiono na przerzucony
nad nim most. Wielewski most-kapliczka
został wzniesiony w latach 1916-1917. Pierwotnie w otworach okiennych były witraże –
północny przedstawiał uciszenie przez Jezusa burzy na jeziorze Genezaret, południowy
ilustrował obfity połów ryb na tym jeziorze. Na
przełomie lat 40. I 50. Ubiegłego wieku oba
witraże uległy zniszczeniu, wówczas jeszcze
nie za sprawą „turystów” ani innych zewnętrznych złych mocy. Interesującym elementem tego obiektu są wykonane w sztucznym kamieniu (obtoczony uformowanym
cementem gruz) postacie – symbole czterech
ewangelistów. Autorem rzeźb jest Otto Kopf z Monachium.
Postacie, które chrześcijańska sztuka średniowiecza przyjęła dla wyobrażenia czterech ewangelistów, pojawiają się w Starym Testamencie w Księdze Ezechiela. Są to stworzenia otaczające
Światłość 9Boga), a każde z nich ma cztery oblicza: lwa, wołu, człowieka i orła. Ponownie spotykamy je w Nowym Testamencie w Apokalipsie, kiedy
„…nie mają spoczynku, mówiąc dniem i nocą:
Święty, Święty, Święty, Pan, Bóg, Władca wszechrzeczy,
Który był, który jest i który przychodzi” (4,8 b)
Człowiek symbolizuje Mateusz, gdyż rozpoczyna on swoją ewangelię od ludzkiej genealogii Chrystusa, Syna Człowieczego. Marek na
wstępie swego tekstu przywołuje słowa proroka Izajasza o głosie
wołającego na pustyni. Mieszkańcem pustyni jest lew. Dlatego jego
obliczem średniowiecze obdarzyło tego ewangelistę. Ewangelię
Łukasza otwiera opis ofiary składanej przez Zachariasza. Autor
otrzymuje więc symboliczną postać wołu, zwierzęcia ofiarnego. Jan
wprowadza słuchacza (czytelnika) w natchnione treści hymnem o boskości Słowa, o którym powiedziano, że jest Światłem. Symbolem Światła i Boskiej Mądrości jest orzeł, stąd ten symbol dla
Jana.
Czterej ewangeliści wraz ze swymi symbolami wieńczą kolumny nastawy głównego ołtarza
w naszym kościele.
Tadeusz Lipski
Parafia Rzymskokatolicka św. Mikołaja
Sanktuarium Kalwaryjskie
83-441 Wiele ul. Derdowskiego 1
www.kalwariawielewska.pl
e-mail: [email protected]