rekonstrukcja i historia

Transkrypt

rekonstrukcja i historia
„„REKONSTRUKCJA I HISTORIA
„„REFORMA NAUCZANIA
Marcin Bąk „ Na młot Thora!
Słowianie i wikingowie w wizji
współczesnych rekonstruktorów
historii
31
4
35
Kalendarium
10
11
Jolanta A. Daszyńska „ Rekonstrukcja historyczna – kilka refleksji nad nowym zjawiskiem kulturowym
w Polsce
„„PREZENT ŚWIĄTECZNY
Katarzyna Dumanowska,
Jarosław Dumanowski
„ Wigilia Jana III Sobieskiego
41
Czasopisma
Pedagogiczne
CENA 19,50 zł (w tym 5% VAT)
Zdjęcia na okładce: Fotolia
Czasopismo wydawane przy współudziale
POLSKIEGO TOWARZYSTWA HISTORYCZNEGO
Aleksander Smoliński „ Radziwiłłowska Ołyka – ślad potęgi
magnackiego rodu i dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów
43
Wersja papierowa pisma jest wersją pierwotną.
Zapraszamy do odwiedzenia naszej strony w Internecie
www.edupress.pl
„„KLUCZ DO EPOKI
Hanna Kóčka-Krenz „ Początki
państwa polskiego
15
„„HISTORIA I WOS W PRAKTYCE
Renata Pernak „ Edukacja na
rzecz dziedzictwa na poznańskim Ostrowie Tumskim
23
Barbara K. Kubis, Anna Gołębiowska „ Recenzja multimedialnego podręcznika dla nauczycieli
27
WESOŁYCH
ŚWIĄT!
życzy redakcja „Wiadomości Historycznych”
Wiadomości Historyczne 6/2013
Komitet redakcyjny Andrzej Chwalba, Krystyna Dyba, Anna
Kardaszewicz, Zofia Kozłowska, Stanisław Lenard, Barbara Jakubowska, Jerzy Maternicki (przewodniczący), Krzysztof
Mikulski, Karol Modzelewski, Adam Suchoński, Tomasz Szarota, Janusz Tazbir, Wojciech Wrzesiński, Stanisław Zając,
Alojzy Zielecki Redakcja Radosław Biskup – Toruń–Warszawa, Grzegorz Chomicki – Kraków, Ewa Chorąży – Katowice,
Anna Paner – Gdańsk, Stanisław Roszak – Toruń (redaktor naczelny), Ireneusz Wywiał – Warszawa (sekretarz redakcji, zastępca
redaktora naczelnego) Danuta Konieczka-Śliwińska – Poznań
(zastępca redaktora naczelnego) Adres redakcji 01–194 Warszawa, ul. Młynarska 8/12, tel. 22 244 84 73, faks 22 244 84
76, [email protected] Wydawca Dr Josef Raabe Spółka
Wydawnicza Sp. z o.o., ul. Młynarska 8/12, 01–194 Warszawa,
tel. 22 244 84 00, faks 22 244 84 20, e-mail: [email protected].
pl, www.raabe.com.pl, NIP: 526-13-49-514, REGON: 011864960,
Zarejestrowana w Sądzie Rejonowym dla m.st. Warszawy
w Warszawie XII Wydział Gospodarczy KRS, KRS 0000118704,
Wysokość Kapitału Zakładowego: 50.000 PLN Prezes zarządu
Anna Gryczewska, Dyrektor wydawniczy Józef Szewczyk,
tel. 22 244 84 70, [email protected] Dział obsługi
klienta/prenumerata tel. 22 244 84 11, faks 22 244 84 10,
[email protected], Dział sprzedaży tel. 22 244 84 55
Reklama Andrzej Idziak, tel. 22 244 84 77, faks 22 244 84 76,
kom. 692 277 761 [email protected] Skład i łamanie Vega
design Druk i oprawa Pabianickie Zakłady Graficzne SA, 95–200
Pabianice
Redakcja nie zwraca nadesłanych materiałów, zastrzega sobie pra
wo formalnych zmian w treści artykułów i nie odpowiada za treść
płatnych reklam.
3
„„REGIONY
Stanisław Roszak
nr 6 listopad/grudzień 2013 310 (LVI)
„„FORUM EDUKACYJNE
Marcin Dyś „ Jedna wojna czy
dwa konflikty? Obraz II wojny
światowej w Rosji i Stanach Zjednoczonych
Miłej podróży i smacznego karpia życzy
indeks 381160 nakład 3000 egz.
Stanisław Zając „ Droga do
Panteonu... – dlatego starożytni
spis treści
Karp w piernikach
W świątecznym numerze przygotowaliśmy specjalną ofertę kulinarną. Popularne
programy telewizyjne przekonują widzów,
iż gotować każdy może. My idziemy krok
dalej, wskazując na możliwości rekonstrukcji (przywołania) specjałów sprzed
wieków. Katarzyna i Jarosław Dumanowscy
zapraszają do Wilanowa. Ukazują bogactwo
kuchni staropolskiej, a dokładniej opisują
menu królewskie z 24 grudnia 1695 r. Na
stole Jana III Sobieskiego znalazły się misy
i półmiski z łososiem, karpiem, szczupakiem, linem, okoniem… Czego tam jeszcze
nie było! Warto postudiować przed wigilijną kolacją. No właśnie, przy okazji dowiemy się, dlaczego król w Wigilię spożywał
kolację, a nie wieczerzę. Sprawdzimy też
naszą zdolność stosowania wiedzy w praktyce, przyrządzając karpia w piernikach na
podstawie staropolskiego przepisu.
Ponadto z naszymi autorami przeniesiemy się na Ostrów Tumski, obserwując początki państwa polskiego, jak i udane próby popularyzacji historii piastowskiej. Za
chwilę udamy się na wycieczkę na Wołyń
do niewielkiej Ołyki, której losy splatały
się przed wiekami z historią możnego rodu
Radziwiłłów.
Jolanta Daszyńska wprowadza nas
w modny ostatnio problem grup rekonstrukcyjnych, porządkując pojęcia i analizując dorobek ostatnich lat tego popularnego ruchu. Z kolei Marcin Bąk przenosi
nas w średniowiecze. Na młot Thora! to wędrówka po krainach Słowian i wikingów
wraz ze współczesnymi miłośnikami wieków średnich.
rekonstrukcja i historia
Na młot Thora!
Słowianie i wikingowie w wizji współczesnych rekonstruktorów historii
Kultura masowa zwykła posługiwać się terminem średniowiecze jako monolitem i określać
tym pojęciem wszystko, co wiąże się z dawnymi, dziwnymi ludźmi, którzy mieszkali w Europie
przed nastaniem renesansu. Obraz wieków średnich ulega w ten sposób ogromnej
schematyzacji, schematyzacja ta przenika również do programów edukacyjnych. Na
przykładzie współczesnej rekonstrukcji związanej ze wczesnym średniowieczem można się
przekonać, że było ono bardzo zróżnicowane i odbiegało nieraz mocno od potocznych
wyobrażeń o tej epoce.
Marcin Bąk
Dwa średniowiecza
Wiadomości Historyczne 6/2013
4
Na potrzeby naszej opowieści
o współczesnych wojach słowiańskich i wikińskich możemy się
posłużyć pewnym uproszczeniem
i postawić tezę, że istniały dwa
średniowiecza. Pierwsze to katedry i uniwersytety, miasta otoczone
murami z systemem cechów, drabina zależności feudalnych, rycerze
i trubadurzy, miłość dworska, ale
i rozważania teologiczne Akwinaty.
Drugie średniowiecze to czasy,
o których wspomnienie przetrwało
w dużej mierze dzięki poezji ustnej:
sagom, legendom, pieśniom. To epoka przedchrześcijańska i czasy chrystianizacji pogańskich plemion, czasy tworzenia się królestw, zbrojnych
najazdów, bohaterów i zdrajców.
Czas, w którym zasłynęli groźni najemcy pochodzący ze Skandynawii,
zwani zbiorczo wikingami.
Jak bardzo różne było to wczesne,
przedchrześcijańskie średniowiecze
od średniowiecza „katedr”, możemy
się przekonać, wybierając się podczas wakacji na jedną z licznych imprez rekonstrukcyjnych związanych
z czasami Słowian i wikingów.
W początkach ruchu rekonstrukcji historycznej, zwanego
trochę nieprecyzyjnie ruchem rycerskim, osoby zafascynowane
czasami dawnych normańskich
najeźdźców nie tworzyły jakiejś
odrębnej organizacji, lecz funkcjonowały w ramach systemu bractw
i turniejów rycerskich, odbywających się w sezonie wiosenno-letnim na zamkach w całej Polsce.
Polscy „wikingowie” spotykali się
z dokładnie tymi samymi problemami, z którymi mieli do czynienia
polscy „rycerze”: brak dostępu do
źródeł historycznych, brak odpowiednio wykwalifikowanych rzemieślników zdolnych do produkcji
replik strojów i uzbrojenia, mnogość pomysłów na to, jak właściwie
się bawić. Nie było niczym niezwykłym spotkanie na jednym turnieju
osób ubranych w lepiej lub gorzej
wykonane repliki strojów szlachty polskiej z XVII w. i wikińskich
wojowników. Co więcej, nie było
wcale rzadkim widokiem stawanie
w szranki z wojownikiem z późnego średniowiecza, np. rycerzem
czy lancknechtem oraz wikingiem,
uzbrojonym zresztą całkowicie niehistorycznie w wielki dwuręczny
miecz. W latach 90., podczas pierwszych inscenizacji bitwy pod Grunwaldem, były nawet próby wejścia
na pole pojedynczych osób i całych
grup wikińskich.
Od tamtych pionierskich czasów
ruch rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej przeszedł długą drogę,
uzyskał autonomię i własny, niepowtarzalny charakter.
Dlaczego tak wielu ludzi
bawi się w wikingów?
W ocenie wczesnego średniowiecza mamy do czynienia z po-
stawami mocno ambiwalentnymi.
Z jednej strony – datująca się od
oświecenia zasadniczo negatywna
ocena całych wieków średnich jako
ciemnej, ponurej epoki, a zwłaszcza wczesnego średniowiecza jako
tych czasów, kiedy wszelkie cechy
piętnowane przez oświeceniowych pisarzy występowały najsilniej. Według tego stereotypu powszechny był brak wykształcenia,
nieumiejętność pisania i czytania,
dominowały prymitywne sztuki plastyczne, ogólna brutalizacja
życia codziennego i politycznego
– czyli to, co nazywamy barbarzyństwem. Taka ocena zawierająca
oczywiście liczne elementy prawdziwe, jak choćby powszechna nieznajomość pisma, nie uwzględnia
z kolei innych ważnych czynników,
przez co jest skrajnie nieprawdziwa. Nieznajomość pisma wcale nie
musi wykluczać tworzenia literatury, nieraz bardzo bogatej i żywej.
Ludy północnej Europy, określane
jako barbarzyńskie, Celtowie i Germanie, posiadały całkiem rozbudowaną literaturę przekazywaną
ustnie w formie pieśni i wierszowanych legend. Wytwory kultury
materialnej potrafią do dzisiaj zaskakiwać wyczuciem smaku i estetyki, jakie niewątpliwie posiadali
ich twórcy.
Z drugiej strony co jakiś czas
w naszej europejskiej kulturze pojawia się tendencja do idealizacji
przedchrześcijańskich dziejów, do
czego najlepiej rzekomo nadają
rekonstrukcja i historia
Wojowie wikingów. Warto pamiętać, że wielu z tych sławnych wojowników należało także do drużyny Mieszka I
ników ku wczesnemu średniowieczu. Koniecznie trzeba tu wymienić
takich twórców, jak Robert Howard
(autor cyklu o Conanie), Spruqe
Le Camp i inni. W opowiadaniach
Howarda „barbarzyństwo” jest cechą pozytywną w odróżnieniu od
cywilizacji będącej zawsze synonimem ogólnego osłabienia ciała
i ducha. Herosi z cyklu o Conanie
czy o Kullu, władcy Atlantydy, są
zawsze tacy sami – stoją jak nietzscheański nadczłowiek ponad
dobrem i złem, dążą jedynie do
wprowadzenia w czyn własnej
woli. Cenią sobie odwagę, siłę fizyczną i nieustępliwość. W starciu
z przedstawicielami „cywilizacji”:
kapłanami, uczonymi, czarnoksiężnikami, nieskomplikowany
barbarzyński heros z mieczem
zawsze wygrywa. Akcja znacznej
części opowieści z gatunku heroic
fantasy rozgrywa się na obszarach
północnej Europy, ich bohaterami
są właśnie przedstawiciele ludów
normańskich.
W Polsce na fascynacje wikingami i całą „legendą Północy” wielki
wpływ miała oczywiście literatura
fantasy, drukowana niejednokrotnie w latach 80. w drugoobiegowych wydaniach (znaczna część
opowieści o Conanie). Północni
najemcy zdobyli popularność za
sprawą rewelacyjnego komiksu
Rosińskiego o Thorgalu Aegirssonie, a także powieść Dobkiewiczów Kruk Odyna osnuta na
motywach życia duńskiego króla
Ragnara Lodbroka. Wikingowie to
jednak obcy przybysze – zjawiali
się na ziemiach Słowian najczęściej jako najeźdźcy. Polscy rekonstruktorzy poszukiwali rodzimych
inspiracji. Tak narodził się, a następnie zaczął rozwijać odłam ruchu rekonstrukcyjnego skupiający
się na wojnie i życiu codziennym
wczesnych plemion lechickich.
Warto tu wspomnieć o ważnym
czynniku wpływającym na kształtowanie się współczesnego ruchu
rekonstrukcji
wczesnośredniowiecznej, jakim jest fascynacja nieco wyidealizowanym obrazem Słowiańszczyzny czy szerzej – Europy
przedchrześcijańskiej. Od czasów
romantyzmu różne prądy myślowe,
nieraz pozostające w sprzeczności
z oficjalną kulturą, poszukiwały
natchnienia w czasach wspólnoty plemiennej, przed przyjęciem
chrztu. Znaczna część środowisk
neopogańskich w Polsce, starająca
się z różnym powodzeniem odtworzyć kult dawnych bogów słowiańskich, zainteresowana jest uczestnictwem w szeroko rozumianym
ruchu rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej.
Można do nich zaliczyć m.in.
kontynuatorów myśli przedwojennej zadrugi, maleńkiej neopogańskiej grupy nacjonalistycznej, która
starała się zbudować filozofię polską w opozycji do chrześcijaństwa,
szukając inspiracji w wyidealizowanym świecie wspólnoty rodowej. Nie dziwi więc na imprezach
5
Wiadomości Historyczne 6/2013
się ludy germańskie i wikingowie.
Według tej romantycznej, heroicznej wizji świat „północnych,
płowowłosych bestii” był światem
prostych zasad, w którym liczyły
się: siła, honor, wierność danemu
słowu. Mężczyźni ruszali do boju
ze śmiechem, a odważne, wierne
kobiety czekały na powrót swoich
mężów. Do popularyzacji tego heroicznego obrazu w kulturze europejskiej przyczynił się w znacznej
mierze zafascynowany legendami
germańskimi król Ludwik II Bawarski, sponsorujący projekty muzyczne Ryszarda Wagnera nawiązujące
do starogermańskich legend. Kolejna faza zauroczenia heroiczną wizją wczesnego średniowiecza miała miejsce w Niemczech w czasach
III Rzeszy i intensywnych poszukiwań czynionych przez zauszników
Adolfa Hitlera, notabene wielkiego
miłośnika muzyki Wagnera. Atencja, z jaką narodowi socjaliści odnosili się do wyidealizowanego obrazu swoich przodków, negatywnie
wpływała na wizerunek wikingów.
Po II wojnie światowej epoka
wczesnośredniowieczna cieszyła
się zainteresowaniem rekonstruktorów, podobnie jak inne okresy
„heroiczne” w naszej przeszłości.
W Polsce da się zauważyć wyraźne
powiązanie kilku środowisk o dość
spójnych źródłach inspiracji z zainteresowaniem zabawą w wikingów.
Literatura fantasy, z jej nurtem
nazywanym heroic fantasy, szczególnie silnie kierowała myśli czytel-
rekonstrukcja i historia
Klasyczny „długi dom” wikingów w czasie festiwalu w 2010 r.
6
rekonstrukcyjnych z wczesnego
średniowiecza widok obrzędów
religijnych czy quasi-religijnych,
jak składanie ofiar przed posągami
bogów, postrzyżyny, wróżby. Wielu
uczestników rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej deklaruje się
jako neopoganie lub rodzimowiercy należący do którejś z formalnych
wspólnot wyznaniowych lub też
praktykujący swój światopogląd
nieformalnie.
Oczywiście wielkim uproszczeniem byłoby postawienie znaku
równości między całym ruchem rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej a neopogaństwem w Polsce.
Jest mnóstwo ludzi zajmujących się
czynnie tzw. rekreacją historyczną w grodach, którzy przebierają
się wprawdzie w zbroje wikingów
czy słowiańskich wojowników, ale
traktują to wyłącznie jako ciekawą zabawę edukacyjną, a wiszący
na szyi młot Thora nie jest oznaką
wierności skandynawskiemu bogu,
lecz tylko elementem kostiumu historycznego.
Jak bawić się
w wikingów?
Wiadomości Historyczne 6/2013
Tak wyglądało wnętrze „długiego domu”. W głębi zgrupowanie wojów. Czekają na wino przed bitwą lub na wino...
po bitwie
Walka wojów wikińskich ze słowiańskimi. Jak widać – strony prawie nie do odróżnienia. Toteż Słowianie pomorscy
byli o wiele częściej sojusznikami wikingów niż ich wrogami
Ludzie zajmujący się rekonstruowaniem czasów słowiańskich
wojów lub wikingów stoją przed
zadaniem dużo trudniejszym niż
ich koledzy zaangażowani w odtwarzanie innych epok historycznych.
Podstawowy problem to skąd czerpać wiedzę o tym, jak żyli i walczyli
ludzie z IX–XI w. Każdy, kto zaczyna się w sposób rzetelny zagłębiać
w badania nad życiem mieszkańców wczesnośredniowiecznej Europy, zwłaszcza obszarów nieobjętych
jeszcze chrześcijaństwem, od razu
zauważy skąpość źródeł pisanych,
skąpość rażącą nawet, gdy porówna
się interesującą nas epokę z późnym
średniowieczem. Osoby pragnące
czynnie badać życie codzienne i kulturę materialną ludów normańskich
znajdują się jeszcze we względnie
dobrym położeniu, gdyż posiadamy nieco źródeł pisanych w postaci
opisów chrześcijańskich kronikarzy
z terenów objętych najazdami wikingów oraz własnych zabytków li-
rekonstrukcja i historia
Walka jeden na jednego. Mógł to być pojedynek o... kobietę lub o skarby, ewentualnie o jedno i drugie
wanej ikonografii potrafimy zrekonstruować stosunkowo wiernie
uzbrojenie wojowników. To kwestia odtworzenia samych technik
walki, a zwłaszcza metodyki treningowej, pozostaje wielką niewiadomą. W odróżnieniu od czasów
późnego średniowiecza nie jest
znany żaden kodeks szermierczy,
który dawałby jakiekolwiek pojęcie o technikach walki stosowanych
w IX czy X w. Badacze skazani są na
opisy walk pojawiające się w różnych sagach islandzkich, skąpe
źródła ikonograficzne oraz badania
funkcjonalne skupiające się na analizie porównawczej broni i uzbrojenia. Jest to obszar niekończących
się sporów i wątpliwości. Mnóstwo
pytań rodzi się przy badaniu tzw.
mieczy normańskich (które notabene produkowane były w większości w warsztatach mieczniczych
w Nadrenii).
Broń ta, wykonywana na ogół
pracochłonną techniką damastu
skuwanego, posiada bardzo dobre
właściwości sieczne, nie ma jednak sztychu, czyli ostrego zakończenia umożliwiającego zadawanie
pchnięć. To wskazywałoby na nie-
stosowanie w walce przez użytkowników takich mieczy niezwykle skutecznej techniki, jaką jest
pchnięcie. Zdarza się nawet wśród
współczesnych badaczy europejskich sztuk walki pogląd, jakoby
wikingowie w ogóle nie znali sztuki szermierczej w naszym rozumieniu. Ich walka w pojedynku (np. sądowym) bazowała na sile i ogólnej
zręczności, w bitwie zaś decydowała skuteczna taktyka w połączeniu
z użyciem broni miotającej i drzewcowej (włóczni). Jedno jest pewne:
nikt nie może dzisiaj twierdzić, że
praktykuje jakąś zapomnianą i zrekonstruowaną staronormańską lub
starosłowiańską sztukę walki – nie
mamy zwyczajnie do tego podstaw.
Podobnie jak czynią to rekonstruktorzy późnośredniowieczni,
rycerze, również Słowianie i wikingowie pragną urządzać w ramach
swojej tzw. rekreacji historycznej
zawody mające cechy rywalizacji sportowej. I tu rodzi się kolejna
trudność.
Późnośredniowieczne
turnieje są zjawiskiem stosunkowo
dobrze przebadanym: posiadamy
dokładne opisy zasad walki, konkurencji, w jakich się one odbywały,
7
Wiadomości Historyczne 6/2013
teratury w formie sag o bohaterach
i dwóch Edd, dzięki którym możemy
poznać nieco realia życia codziennego wraz z religią Normanów.
Rekonstruktorzy dawnej Słowiańszczyzny, pragnący wcielać się
np. w postacie wojów z plemienia
Polan, znajdują się w położeniu
gorszym – baza źródłowa jest tu
w porównaniu ze światem skandynawskim znacznie uboższa. A już
zupełną „czarną dziurą” pozostają
pod tym względem tereny obecnej Polski. Badacze z konieczności muszą opierać się na źródłach
kronikarskich z terenów Czech
i Rusi, zapiskach niemieckich duchownych, żydowskich i arabskich
kupców. Nie zachował się z obszaru obecnej Polski żaden zabytek literacki analogiczny do Eddy, który
pozwoliłby na zrekonstruowanie
mitologii i wierzeń religijnych dawnych Polan. Jesteśmy w dużej mierze skazani na domysły oraz źródła
pokrewne i badania porównawcze.
Gdy brakuje źródeł pisanych, pozostają jeszcze badania oparte na
odkryciach archeologicznych. To
ważna cecha stanowiąca wyraźną
różnicę w proporcjonalnym zestawieniu źródeł wiedzy o wczesnym
średniowieczu i epokach późniejszych. Badacze Słowiańszczyzny
czy przedchrześcijańskiej Skandynawii opierają się w dużej mierze na śladach materialnych, jakie
pozostały po Słowianach i Normanach. Źródła archeologiczne oprócz
zalet posiadają również istotne
wady. Nie wszystko da się na ich
podstawie odtworzyć. Nieuniknione w takiej sytuacji luki w wiedzy
proszą się o uzupełnienie ich własnymi domysłami, a stąd już tylko
krok do swobodnego fantazjowania i tworzenia najbardziej nieprawdopodobnych wizji.
Bardzo widowiskową częścią
każdej zabawy w rekonstrukcję są
jej wątki militarne, czyli wszelkie
inscenizacje bitew, pojedynków
lub turniejów. Nie inaczej rzecz
ma się z rekonstrukcjami wczesnośredniowiecznymi, lecz również
w tej dziedzinie dają o sobie znać
luki w naszej wiedzy źródłowej. Na
podstawie wykopalisk oraz zacho-
rekonstrukcja i historia
I oto we własnej, czyli wikińskiej, osobie autor wszystkich zdjęć – Stanisław Wdowczyk, czyli Jarl Einar
Mincerz przed „długim domem”
Wiadomości Historyczne 6/2013
8
mamy także egzemplarze uzbrojenia i zbroi turniejowych. W przypadku uzbrojenia wczesnośredniowiecznego sytuacja jest bardziej
skomplikowana – kolczugi lub zbroje zbrojnikowe z tego okresu nie
obejmowały całego ciała, bez ochrony pozostawały dłonie (bardzo narażone na trafienie) i nogi. Otwarte
hełmy normańskie z prostą osłoną
twarzy i nosalem również nie pozwalają na względnie bezpieczną
walką bez ryzyka poważnej kontuzji. Pomimo tych wszystkich problemów wielu uczestników wczesnośredniowiecznej rekonstrukcji
bierze udział w mniej lub bardziej
umownych walkach na broń białą
i jest to jeden ze stałych, dodajmy od
razu, bardzo atrakcyjnych elementów wszelkich imprez słowiańsko-wikińskich.
Gdzie możemy spotkać
Słowian i wikingów?
Ruch rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej rodził się w Polsce w stałym kontakcie ze środowiskiem archeologicznym i do dziś
pozostaje z nim w silnym związku.
Miejscami pierwszych imprez tzw.
rekreacji historycznej, nastawionych na tę epokę, były znane obszary badań archeologów udostęp-
nione turystom. Już w latach 90. na
terenie najbardziej znanego w Polsce skansenu archeologicznego
w Biskupinie organizowano wydarzenia z udziałem rekonstruktorów
odtwarzających dawnych Słowian
i wikingów. Charakterystyczne jest
to, że sama osada w Biskupinie pochodzi ze znacznie wcześniejszej
epoki i raczej nie da się jej powiązać w żaden sposób z Polanami,
a już na pewno nie z najazdami łupieżczymi wikingów.
Jest to jednak znamienne dla lokalizacji imprez wczesnośredniowiecznych na mapie rekonstrukcji
historycznych w Polsce – każdy
udostępniony turystom obszar badań archeologów, każdy skansen archeologiczny, niekoniecznie związany z epoką, może być miejscem
spotkań ludzi przebranych w stroje
z X i XI w. Takie imprezy odbywają
się np. w Górach Świętokrzyskich
przy okazji wydarzeń związanych
z dymarkami, które datowane są na
wcześniejszą epokę. Rekonstruktorzy starają się jednak poszukiwać miejsc, które miałyby bardziej
historyczne odniesienie do ich
działalności. Od kilku już lat ważnym miejscem spotkań stała się
Cedynia, niewielka miejscowość,
w której woje piastowscy stoczyli
zwycięską bitwę z wojskami niemieckimi w roku 972. To spore
widowisko odwołujące się do początków państwowości polskiej nie
może jeszcze rywalizować z największą imprezą batalistyczną,
jaką jest Grunwald, ale z roku na
rok cieszy się coraz większym zainteresowaniem Polaków.
Ciekawą, stałą rekonstrukcją jest
funkcjonująca przez okrągły rok (!)
warownia jomswikingów na Wolinie, nawiązująca do autentycznej,
działającej w czasach pierwszych
Piastów warowni bałtyckich korsarzy pozostających na usługach
władców Polan. Jomswikingowie
byli we wczesnym średniowieczu
tak sławnymi wojownikami, że ich
warownię postanowiono odtworzyć również w Warszawie, gdzie
od kilku lat funkcjonuje całoroczny
skansen żywej archeologii z pokazami rzemiosła, walkami na broń białą
oraz uroczystościami o charakterze
religijnym, takimi jak zaślubiny.
Tak naprawdę w całej Polsce jest
wiele mniejszych i większych grup
skupiających pasjonatów wczesnego średniowiecza i organizujących
swoje imprezy historyczne. Kontakt z nimi może być początkiem
fascynacji historią i ciekawą przygodą edukacyjną.

Podobne dokumenty