rekonstrukcja i historia
Transkrypt
rekonstrukcja i historia
REKONSTRUKCJA I HISTORIA REFORMA NAUCZANIA Marcin Bąk Na młot Thora! Słowianie i wikingowie w wizji współczesnych rekonstruktorów historii 31 4 35 Kalendarium 10 11 Jolanta A. Daszyńska Rekonstrukcja historyczna – kilka refleksji nad nowym zjawiskiem kulturowym w Polsce PREZENT ŚWIĄTECZNY Katarzyna Dumanowska, Jarosław Dumanowski Wigilia Jana III Sobieskiego 41 Czasopisma Pedagogiczne CENA 19,50 zł (w tym 5% VAT) Zdjęcia na okładce: Fotolia Czasopismo wydawane przy współudziale POLSKIEGO TOWARZYSTWA HISTORYCZNEGO Aleksander Smoliński Radziwiłłowska Ołyka – ślad potęgi magnackiego rodu i dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów 43 Wersja papierowa pisma jest wersją pierwotną. Zapraszamy do odwiedzenia naszej strony w Internecie www.edupress.pl KLUCZ DO EPOKI Hanna Kóčka-Krenz Początki państwa polskiego 15 HISTORIA I WOS W PRAKTYCE Renata Pernak Edukacja na rzecz dziedzictwa na poznańskim Ostrowie Tumskim 23 Barbara K. Kubis, Anna Gołębiowska Recenzja multimedialnego podręcznika dla nauczycieli 27 WESOŁYCH ŚWIĄT! życzy redakcja „Wiadomości Historycznych” Wiadomości Historyczne 6/2013 Komitet redakcyjny Andrzej Chwalba, Krystyna Dyba, Anna Kardaszewicz, Zofia Kozłowska, Stanisław Lenard, Barbara Jakubowska, Jerzy Maternicki (przewodniczący), Krzysztof Mikulski, Karol Modzelewski, Adam Suchoński, Tomasz Szarota, Janusz Tazbir, Wojciech Wrzesiński, Stanisław Zając, Alojzy Zielecki Redakcja Radosław Biskup – Toruń–Warszawa, Grzegorz Chomicki – Kraków, Ewa Chorąży – Katowice, Anna Paner – Gdańsk, Stanisław Roszak – Toruń (redaktor naczelny), Ireneusz Wywiał – Warszawa (sekretarz redakcji, zastępca redaktora naczelnego) Danuta Konieczka-Śliwińska – Poznań (zastępca redaktora naczelnego) Adres redakcji 01–194 Warszawa, ul. Młynarska 8/12, tel. 22 244 84 73, faks 22 244 84 76, [email protected] Wydawca Dr Josef Raabe Spółka Wydawnicza Sp. z o.o., ul. Młynarska 8/12, 01–194 Warszawa, tel. 22 244 84 00, faks 22 244 84 20, e-mail: [email protected]. pl, www.raabe.com.pl, NIP: 526-13-49-514, REGON: 011864960, Zarejestrowana w Sądzie Rejonowym dla m.st. Warszawy w Warszawie XII Wydział Gospodarczy KRS, KRS 0000118704, Wysokość Kapitału Zakładowego: 50.000 PLN Prezes zarządu Anna Gryczewska, Dyrektor wydawniczy Józef Szewczyk, tel. 22 244 84 70, [email protected] Dział obsługi klienta/prenumerata tel. 22 244 84 11, faks 22 244 84 10, [email protected], Dział sprzedaży tel. 22 244 84 55 Reklama Andrzej Idziak, tel. 22 244 84 77, faks 22 244 84 76, kom. 692 277 761 [email protected] Skład i łamanie Vega design Druk i oprawa Pabianickie Zakłady Graficzne SA, 95–200 Pabianice Redakcja nie zwraca nadesłanych materiałów, zastrzega sobie pra wo formalnych zmian w treści artykułów i nie odpowiada za treść płatnych reklam. 3 REGIONY Stanisław Roszak nr 6 listopad/grudzień 2013 310 (LVI) FORUM EDUKACYJNE Marcin Dyś Jedna wojna czy dwa konflikty? Obraz II wojny światowej w Rosji i Stanach Zjednoczonych Miłej podróży i smacznego karpia życzy indeks 381160 nakład 3000 egz. Stanisław Zając Droga do Panteonu... – dlatego starożytni spis treści Karp w piernikach W świątecznym numerze przygotowaliśmy specjalną ofertę kulinarną. Popularne programy telewizyjne przekonują widzów, iż gotować każdy może. My idziemy krok dalej, wskazując na możliwości rekonstrukcji (przywołania) specjałów sprzed wieków. Katarzyna i Jarosław Dumanowscy zapraszają do Wilanowa. Ukazują bogactwo kuchni staropolskiej, a dokładniej opisują menu królewskie z 24 grudnia 1695 r. Na stole Jana III Sobieskiego znalazły się misy i półmiski z łososiem, karpiem, szczupakiem, linem, okoniem… Czego tam jeszcze nie było! Warto postudiować przed wigilijną kolacją. No właśnie, przy okazji dowiemy się, dlaczego król w Wigilię spożywał kolację, a nie wieczerzę. Sprawdzimy też naszą zdolność stosowania wiedzy w praktyce, przyrządzając karpia w piernikach na podstawie staropolskiego przepisu. Ponadto z naszymi autorami przeniesiemy się na Ostrów Tumski, obserwując początki państwa polskiego, jak i udane próby popularyzacji historii piastowskiej. Za chwilę udamy się na wycieczkę na Wołyń do niewielkiej Ołyki, której losy splatały się przed wiekami z historią możnego rodu Radziwiłłów. Jolanta Daszyńska wprowadza nas w modny ostatnio problem grup rekonstrukcyjnych, porządkując pojęcia i analizując dorobek ostatnich lat tego popularnego ruchu. Z kolei Marcin Bąk przenosi nas w średniowiecze. Na młot Thora! to wędrówka po krainach Słowian i wikingów wraz ze współczesnymi miłośnikami wieków średnich. rekonstrukcja i historia Na młot Thora! Słowianie i wikingowie w wizji współczesnych rekonstruktorów historii Kultura masowa zwykła posługiwać się terminem średniowiecze jako monolitem i określać tym pojęciem wszystko, co wiąże się z dawnymi, dziwnymi ludźmi, którzy mieszkali w Europie przed nastaniem renesansu. Obraz wieków średnich ulega w ten sposób ogromnej schematyzacji, schematyzacja ta przenika również do programów edukacyjnych. Na przykładzie współczesnej rekonstrukcji związanej ze wczesnym średniowieczem można się przekonać, że było ono bardzo zróżnicowane i odbiegało nieraz mocno od potocznych wyobrażeń o tej epoce. Marcin Bąk Dwa średniowiecza Wiadomości Historyczne 6/2013 4 Na potrzeby naszej opowieści o współczesnych wojach słowiańskich i wikińskich możemy się posłużyć pewnym uproszczeniem i postawić tezę, że istniały dwa średniowiecza. Pierwsze to katedry i uniwersytety, miasta otoczone murami z systemem cechów, drabina zależności feudalnych, rycerze i trubadurzy, miłość dworska, ale i rozważania teologiczne Akwinaty. Drugie średniowiecze to czasy, o których wspomnienie przetrwało w dużej mierze dzięki poezji ustnej: sagom, legendom, pieśniom. To epoka przedchrześcijańska i czasy chrystianizacji pogańskich plemion, czasy tworzenia się królestw, zbrojnych najazdów, bohaterów i zdrajców. Czas, w którym zasłynęli groźni najemcy pochodzący ze Skandynawii, zwani zbiorczo wikingami. Jak bardzo różne było to wczesne, przedchrześcijańskie średniowiecze od średniowiecza „katedr”, możemy się przekonać, wybierając się podczas wakacji na jedną z licznych imprez rekonstrukcyjnych związanych z czasami Słowian i wikingów. W początkach ruchu rekonstrukcji historycznej, zwanego trochę nieprecyzyjnie ruchem rycerskim, osoby zafascynowane czasami dawnych normańskich najeźdźców nie tworzyły jakiejś odrębnej organizacji, lecz funkcjonowały w ramach systemu bractw i turniejów rycerskich, odbywających się w sezonie wiosenno-letnim na zamkach w całej Polsce. Polscy „wikingowie” spotykali się z dokładnie tymi samymi problemami, z którymi mieli do czynienia polscy „rycerze”: brak dostępu do źródeł historycznych, brak odpowiednio wykwalifikowanych rzemieślników zdolnych do produkcji replik strojów i uzbrojenia, mnogość pomysłów na to, jak właściwie się bawić. Nie było niczym niezwykłym spotkanie na jednym turnieju osób ubranych w lepiej lub gorzej wykonane repliki strojów szlachty polskiej z XVII w. i wikińskich wojowników. Co więcej, nie było wcale rzadkim widokiem stawanie w szranki z wojownikiem z późnego średniowiecza, np. rycerzem czy lancknechtem oraz wikingiem, uzbrojonym zresztą całkowicie niehistorycznie w wielki dwuręczny miecz. W latach 90., podczas pierwszych inscenizacji bitwy pod Grunwaldem, były nawet próby wejścia na pole pojedynczych osób i całych grup wikińskich. Od tamtych pionierskich czasów ruch rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej przeszedł długą drogę, uzyskał autonomię i własny, niepowtarzalny charakter. Dlaczego tak wielu ludzi bawi się w wikingów? W ocenie wczesnego średniowiecza mamy do czynienia z po- stawami mocno ambiwalentnymi. Z jednej strony – datująca się od oświecenia zasadniczo negatywna ocena całych wieków średnich jako ciemnej, ponurej epoki, a zwłaszcza wczesnego średniowiecza jako tych czasów, kiedy wszelkie cechy piętnowane przez oświeceniowych pisarzy występowały najsilniej. Według tego stereotypu powszechny był brak wykształcenia, nieumiejętność pisania i czytania, dominowały prymitywne sztuki plastyczne, ogólna brutalizacja życia codziennego i politycznego – czyli to, co nazywamy barbarzyństwem. Taka ocena zawierająca oczywiście liczne elementy prawdziwe, jak choćby powszechna nieznajomość pisma, nie uwzględnia z kolei innych ważnych czynników, przez co jest skrajnie nieprawdziwa. Nieznajomość pisma wcale nie musi wykluczać tworzenia literatury, nieraz bardzo bogatej i żywej. Ludy północnej Europy, określane jako barbarzyńskie, Celtowie i Germanie, posiadały całkiem rozbudowaną literaturę przekazywaną ustnie w formie pieśni i wierszowanych legend. Wytwory kultury materialnej potrafią do dzisiaj zaskakiwać wyczuciem smaku i estetyki, jakie niewątpliwie posiadali ich twórcy. Z drugiej strony co jakiś czas w naszej europejskiej kulturze pojawia się tendencja do idealizacji przedchrześcijańskich dziejów, do czego najlepiej rzekomo nadają rekonstrukcja i historia Wojowie wikingów. Warto pamiętać, że wielu z tych sławnych wojowników należało także do drużyny Mieszka I ników ku wczesnemu średniowieczu. Koniecznie trzeba tu wymienić takich twórców, jak Robert Howard (autor cyklu o Conanie), Spruqe Le Camp i inni. W opowiadaniach Howarda „barbarzyństwo” jest cechą pozytywną w odróżnieniu od cywilizacji będącej zawsze synonimem ogólnego osłabienia ciała i ducha. Herosi z cyklu o Conanie czy o Kullu, władcy Atlantydy, są zawsze tacy sami – stoją jak nietzscheański nadczłowiek ponad dobrem i złem, dążą jedynie do wprowadzenia w czyn własnej woli. Cenią sobie odwagę, siłę fizyczną i nieustępliwość. W starciu z przedstawicielami „cywilizacji”: kapłanami, uczonymi, czarnoksiężnikami, nieskomplikowany barbarzyński heros z mieczem zawsze wygrywa. Akcja znacznej części opowieści z gatunku heroic fantasy rozgrywa się na obszarach północnej Europy, ich bohaterami są właśnie przedstawiciele ludów normańskich. W Polsce na fascynacje wikingami i całą „legendą Północy” wielki wpływ miała oczywiście literatura fantasy, drukowana niejednokrotnie w latach 80. w drugoobiegowych wydaniach (znaczna część opowieści o Conanie). Północni najemcy zdobyli popularność za sprawą rewelacyjnego komiksu Rosińskiego o Thorgalu Aegirssonie, a także powieść Dobkiewiczów Kruk Odyna osnuta na motywach życia duńskiego króla Ragnara Lodbroka. Wikingowie to jednak obcy przybysze – zjawiali się na ziemiach Słowian najczęściej jako najeźdźcy. Polscy rekonstruktorzy poszukiwali rodzimych inspiracji. Tak narodził się, a następnie zaczął rozwijać odłam ruchu rekonstrukcyjnego skupiający się na wojnie i życiu codziennym wczesnych plemion lechickich. Warto tu wspomnieć o ważnym czynniku wpływającym na kształtowanie się współczesnego ruchu rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej, jakim jest fascynacja nieco wyidealizowanym obrazem Słowiańszczyzny czy szerzej – Europy przedchrześcijańskiej. Od czasów romantyzmu różne prądy myślowe, nieraz pozostające w sprzeczności z oficjalną kulturą, poszukiwały natchnienia w czasach wspólnoty plemiennej, przed przyjęciem chrztu. Znaczna część środowisk neopogańskich w Polsce, starająca się z różnym powodzeniem odtworzyć kult dawnych bogów słowiańskich, zainteresowana jest uczestnictwem w szeroko rozumianym ruchu rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej. Można do nich zaliczyć m.in. kontynuatorów myśli przedwojennej zadrugi, maleńkiej neopogańskiej grupy nacjonalistycznej, która starała się zbudować filozofię polską w opozycji do chrześcijaństwa, szukając inspiracji w wyidealizowanym świecie wspólnoty rodowej. Nie dziwi więc na imprezach 5 Wiadomości Historyczne 6/2013 się ludy germańskie i wikingowie. Według tej romantycznej, heroicznej wizji świat „północnych, płowowłosych bestii” był światem prostych zasad, w którym liczyły się: siła, honor, wierność danemu słowu. Mężczyźni ruszali do boju ze śmiechem, a odważne, wierne kobiety czekały na powrót swoich mężów. Do popularyzacji tego heroicznego obrazu w kulturze europejskiej przyczynił się w znacznej mierze zafascynowany legendami germańskimi król Ludwik II Bawarski, sponsorujący projekty muzyczne Ryszarda Wagnera nawiązujące do starogermańskich legend. Kolejna faza zauroczenia heroiczną wizją wczesnego średniowiecza miała miejsce w Niemczech w czasach III Rzeszy i intensywnych poszukiwań czynionych przez zauszników Adolfa Hitlera, notabene wielkiego miłośnika muzyki Wagnera. Atencja, z jaką narodowi socjaliści odnosili się do wyidealizowanego obrazu swoich przodków, negatywnie wpływała na wizerunek wikingów. Po II wojnie światowej epoka wczesnośredniowieczna cieszyła się zainteresowaniem rekonstruktorów, podobnie jak inne okresy „heroiczne” w naszej przeszłości. W Polsce da się zauważyć wyraźne powiązanie kilku środowisk o dość spójnych źródłach inspiracji z zainteresowaniem zabawą w wikingów. Literatura fantasy, z jej nurtem nazywanym heroic fantasy, szczególnie silnie kierowała myśli czytel- rekonstrukcja i historia Klasyczny „długi dom” wikingów w czasie festiwalu w 2010 r. 6 rekonstrukcyjnych z wczesnego średniowiecza widok obrzędów religijnych czy quasi-religijnych, jak składanie ofiar przed posągami bogów, postrzyżyny, wróżby. Wielu uczestników rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej deklaruje się jako neopoganie lub rodzimowiercy należący do którejś z formalnych wspólnot wyznaniowych lub też praktykujący swój światopogląd nieformalnie. Oczywiście wielkim uproszczeniem byłoby postawienie znaku równości między całym ruchem rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej a neopogaństwem w Polsce. Jest mnóstwo ludzi zajmujących się czynnie tzw. rekreacją historyczną w grodach, którzy przebierają się wprawdzie w zbroje wikingów czy słowiańskich wojowników, ale traktują to wyłącznie jako ciekawą zabawę edukacyjną, a wiszący na szyi młot Thora nie jest oznaką wierności skandynawskiemu bogu, lecz tylko elementem kostiumu historycznego. Jak bawić się w wikingów? Wiadomości Historyczne 6/2013 Tak wyglądało wnętrze „długiego domu”. W głębi zgrupowanie wojów. Czekają na wino przed bitwą lub na wino... po bitwie Walka wojów wikińskich ze słowiańskimi. Jak widać – strony prawie nie do odróżnienia. Toteż Słowianie pomorscy byli o wiele częściej sojusznikami wikingów niż ich wrogami Ludzie zajmujący się rekonstruowaniem czasów słowiańskich wojów lub wikingów stoją przed zadaniem dużo trudniejszym niż ich koledzy zaangażowani w odtwarzanie innych epok historycznych. Podstawowy problem to skąd czerpać wiedzę o tym, jak żyli i walczyli ludzie z IX–XI w. Każdy, kto zaczyna się w sposób rzetelny zagłębiać w badania nad życiem mieszkańców wczesnośredniowiecznej Europy, zwłaszcza obszarów nieobjętych jeszcze chrześcijaństwem, od razu zauważy skąpość źródeł pisanych, skąpość rażącą nawet, gdy porówna się interesującą nas epokę z późnym średniowieczem. Osoby pragnące czynnie badać życie codzienne i kulturę materialną ludów normańskich znajdują się jeszcze we względnie dobrym położeniu, gdyż posiadamy nieco źródeł pisanych w postaci opisów chrześcijańskich kronikarzy z terenów objętych najazdami wikingów oraz własnych zabytków li- rekonstrukcja i historia Walka jeden na jednego. Mógł to być pojedynek o... kobietę lub o skarby, ewentualnie o jedno i drugie wanej ikonografii potrafimy zrekonstruować stosunkowo wiernie uzbrojenie wojowników. To kwestia odtworzenia samych technik walki, a zwłaszcza metodyki treningowej, pozostaje wielką niewiadomą. W odróżnieniu od czasów późnego średniowiecza nie jest znany żaden kodeks szermierczy, który dawałby jakiekolwiek pojęcie o technikach walki stosowanych w IX czy X w. Badacze skazani są na opisy walk pojawiające się w różnych sagach islandzkich, skąpe źródła ikonograficzne oraz badania funkcjonalne skupiające się na analizie porównawczej broni i uzbrojenia. Jest to obszar niekończących się sporów i wątpliwości. Mnóstwo pytań rodzi się przy badaniu tzw. mieczy normańskich (które notabene produkowane były w większości w warsztatach mieczniczych w Nadrenii). Broń ta, wykonywana na ogół pracochłonną techniką damastu skuwanego, posiada bardzo dobre właściwości sieczne, nie ma jednak sztychu, czyli ostrego zakończenia umożliwiającego zadawanie pchnięć. To wskazywałoby na nie- stosowanie w walce przez użytkowników takich mieczy niezwykle skutecznej techniki, jaką jest pchnięcie. Zdarza się nawet wśród współczesnych badaczy europejskich sztuk walki pogląd, jakoby wikingowie w ogóle nie znali sztuki szermierczej w naszym rozumieniu. Ich walka w pojedynku (np. sądowym) bazowała na sile i ogólnej zręczności, w bitwie zaś decydowała skuteczna taktyka w połączeniu z użyciem broni miotającej i drzewcowej (włóczni). Jedno jest pewne: nikt nie może dzisiaj twierdzić, że praktykuje jakąś zapomnianą i zrekonstruowaną staronormańską lub starosłowiańską sztukę walki – nie mamy zwyczajnie do tego podstaw. Podobnie jak czynią to rekonstruktorzy późnośredniowieczni, rycerze, również Słowianie i wikingowie pragną urządzać w ramach swojej tzw. rekreacji historycznej zawody mające cechy rywalizacji sportowej. I tu rodzi się kolejna trudność. Późnośredniowieczne turnieje są zjawiskiem stosunkowo dobrze przebadanym: posiadamy dokładne opisy zasad walki, konkurencji, w jakich się one odbywały, 7 Wiadomości Historyczne 6/2013 teratury w formie sag o bohaterach i dwóch Edd, dzięki którym możemy poznać nieco realia życia codziennego wraz z religią Normanów. Rekonstruktorzy dawnej Słowiańszczyzny, pragnący wcielać się np. w postacie wojów z plemienia Polan, znajdują się w położeniu gorszym – baza źródłowa jest tu w porównaniu ze światem skandynawskim znacznie uboższa. A już zupełną „czarną dziurą” pozostają pod tym względem tereny obecnej Polski. Badacze z konieczności muszą opierać się na źródłach kronikarskich z terenów Czech i Rusi, zapiskach niemieckich duchownych, żydowskich i arabskich kupców. Nie zachował się z obszaru obecnej Polski żaden zabytek literacki analogiczny do Eddy, który pozwoliłby na zrekonstruowanie mitologii i wierzeń religijnych dawnych Polan. Jesteśmy w dużej mierze skazani na domysły oraz źródła pokrewne i badania porównawcze. Gdy brakuje źródeł pisanych, pozostają jeszcze badania oparte na odkryciach archeologicznych. To ważna cecha stanowiąca wyraźną różnicę w proporcjonalnym zestawieniu źródeł wiedzy o wczesnym średniowieczu i epokach późniejszych. Badacze Słowiańszczyzny czy przedchrześcijańskiej Skandynawii opierają się w dużej mierze na śladach materialnych, jakie pozostały po Słowianach i Normanach. Źródła archeologiczne oprócz zalet posiadają również istotne wady. Nie wszystko da się na ich podstawie odtworzyć. Nieuniknione w takiej sytuacji luki w wiedzy proszą się o uzupełnienie ich własnymi domysłami, a stąd już tylko krok do swobodnego fantazjowania i tworzenia najbardziej nieprawdopodobnych wizji. Bardzo widowiskową częścią każdej zabawy w rekonstrukcję są jej wątki militarne, czyli wszelkie inscenizacje bitew, pojedynków lub turniejów. Nie inaczej rzecz ma się z rekonstrukcjami wczesnośredniowiecznymi, lecz również w tej dziedzinie dają o sobie znać luki w naszej wiedzy źródłowej. Na podstawie wykopalisk oraz zacho- rekonstrukcja i historia I oto we własnej, czyli wikińskiej, osobie autor wszystkich zdjęć – Stanisław Wdowczyk, czyli Jarl Einar Mincerz przed „długim domem” Wiadomości Historyczne 6/2013 8 mamy także egzemplarze uzbrojenia i zbroi turniejowych. W przypadku uzbrojenia wczesnośredniowiecznego sytuacja jest bardziej skomplikowana – kolczugi lub zbroje zbrojnikowe z tego okresu nie obejmowały całego ciała, bez ochrony pozostawały dłonie (bardzo narażone na trafienie) i nogi. Otwarte hełmy normańskie z prostą osłoną twarzy i nosalem również nie pozwalają na względnie bezpieczną walką bez ryzyka poważnej kontuzji. Pomimo tych wszystkich problemów wielu uczestników wczesnośredniowiecznej rekonstrukcji bierze udział w mniej lub bardziej umownych walkach na broń białą i jest to jeden ze stałych, dodajmy od razu, bardzo atrakcyjnych elementów wszelkich imprez słowiańsko-wikińskich. Gdzie możemy spotkać Słowian i wikingów? Ruch rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej rodził się w Polsce w stałym kontakcie ze środowiskiem archeologicznym i do dziś pozostaje z nim w silnym związku. Miejscami pierwszych imprez tzw. rekreacji historycznej, nastawionych na tę epokę, były znane obszary badań archeologów udostęp- nione turystom. Już w latach 90. na terenie najbardziej znanego w Polsce skansenu archeologicznego w Biskupinie organizowano wydarzenia z udziałem rekonstruktorów odtwarzających dawnych Słowian i wikingów. Charakterystyczne jest to, że sama osada w Biskupinie pochodzi ze znacznie wcześniejszej epoki i raczej nie da się jej powiązać w żaden sposób z Polanami, a już na pewno nie z najazdami łupieżczymi wikingów. Jest to jednak znamienne dla lokalizacji imprez wczesnośredniowiecznych na mapie rekonstrukcji historycznych w Polsce – każdy udostępniony turystom obszar badań archeologów, każdy skansen archeologiczny, niekoniecznie związany z epoką, może być miejscem spotkań ludzi przebranych w stroje z X i XI w. Takie imprezy odbywają się np. w Górach Świętokrzyskich przy okazji wydarzeń związanych z dymarkami, które datowane są na wcześniejszą epokę. Rekonstruktorzy starają się jednak poszukiwać miejsc, które miałyby bardziej historyczne odniesienie do ich działalności. Od kilku już lat ważnym miejscem spotkań stała się Cedynia, niewielka miejscowość, w której woje piastowscy stoczyli zwycięską bitwę z wojskami niemieckimi w roku 972. To spore widowisko odwołujące się do początków państwowości polskiej nie może jeszcze rywalizować z największą imprezą batalistyczną, jaką jest Grunwald, ale z roku na rok cieszy się coraz większym zainteresowaniem Polaków. Ciekawą, stałą rekonstrukcją jest funkcjonująca przez okrągły rok (!) warownia jomswikingów na Wolinie, nawiązująca do autentycznej, działającej w czasach pierwszych Piastów warowni bałtyckich korsarzy pozostających na usługach władców Polan. Jomswikingowie byli we wczesnym średniowieczu tak sławnymi wojownikami, że ich warownię postanowiono odtworzyć również w Warszawie, gdzie od kilku lat funkcjonuje całoroczny skansen żywej archeologii z pokazami rzemiosła, walkami na broń białą oraz uroczystościami o charakterze religijnym, takimi jak zaślubiny. Tak naprawdę w całej Polsce jest wiele mniejszych i większych grup skupiających pasjonatów wczesnego średniowiecza i organizujących swoje imprezy historyczne. Kontakt z nimi może być początkiem fascynacji historią i ciekawą przygodą edukacyjną.