Antypolski sojusz kata z ofiarą

Transkrypt

Antypolski sojusz kata z ofiarą
Antypolski sojusz kata z ofiarą
Od wielu już lat jesteśmy świadkami pisania historii na nowo, a właściwie powinno się
mówić – bezczelnego jej fałszowania – gdyż pisanie na nowo może również oznaczać powrót
do dawno zapomnianej prawdy.
Nie da się ukryć, że w tym barbarzyńskim i obelżywym dla nas Polaków procederze pierwsze
skrzypce gra tylko z pozoru egzotyczny sojusz Niemców z Żydami, czyli kata z jego ofiarą.
Nie należy jednak utożsamiać tego sojuszu z syndromem sztokholmskim. W tym przypadku
w grę wchodzi zwykły cyniczny i wyjątkowo podły wspólny szeroko pojęty interes.
Wiadomo, Niemcy od wieków uważający się za rasę wyższą i predysponowaną do przewodzenia
innym nacjom musieli podjąć takie działania. Nie można nagle z dnia na dzień stać się wzorem do
naśladowania i podporządkowywać sobie Europy przy pomocą kamuflażu w postaci Unii Europejskiej,
z ciągnącym się od czasu ostatniej wojny piętnem narodu zbrodniarzy i ludobójców. Trzeba było
sukcesywnie i cierpliwie, krok po kroku zrzucać z siebie ten ciążący balast i obarczać hańbą polski
naród, który jako pierwszy z bronią w ręku przeciwstawił się Hitlerowi. To nie serial „Nasze matki,
nasi ojcowie” był pierwszy. Pamiętam doskonale wielkie przedsięwzięcie propagandowe sprzed
jedenastu lat, mające na celu promocję filmu „Upadek” w reżyserii Olivera Hirschbiegela. Jego akcja
dzieje się w bunkrze Hitlera pod Kancelarią Rzeszy i rozgrywa pomiędzy kilkunastoosobową grupką
umundurowanych czarnych, zielonych i brunatnych ludzików terroryzujących biedny zniewolony
niemiecki naród. Zbrodniarze nawet nie stąpają po niemieckiej ziemi, ale działają pod jej
powierzchnią niewidoczni dla przedstawicieli narodu. Ani słowa w tym filmie o tym, że ci ludzie z
bunkra wyniesieni zostali do władzy przez rozentuzjazmowany i oczarowany zbrodniarzami naród,
który kibicował Hitlerowi i spółce w jego zbrodniczych napaściach na inne państwa. Marzenia
Führera o powiększeniu niemieckiej przestrzeni życiowej na wschód były przecież marzeniami
niemal całego ówczesnego niemieckiego społeczeństwa. Cała fabuła sprowadzała się do
przedstawienia kilku ryjących pod ziemią ślepych kretów psujących obrzydliwymi kopcami piękny
niemiecki idylliczny krajobraz kulturalnego narodu.
I teraz zajmijmy się zagadkowym pytaniem, dlaczego Żydzi, naród poddany przez Niemców
ludobójczej zagładzie, tak ochoczo przyłączyli się do swojego oprawcy i współodpowiedzialnymi za
Holokaust czynią Polaków? Najprościej byłoby powiedzieć, że chodzi tylko o pieniądze, czyli te 65
mld dolarów, które chce wyłudzić od Polaków „Przedsiębiorstwo Holokaust”. Jest jednak coś jeszcze.
Żydzi podobnie jak Niemcy chcą zmyć z siebie wielką hańbę i bijąc się w cudze piersi zakrzyczeć
niewygodną i wstydliwą prawdę o tym, że jako naród nie zdali egzaminu z człowieczeństwa,
uczciwości, dzielności oraz lojalności wobec swoich współbraci w obliczu rozgrywającej się
największej tragedii XX wieku.
Są fakty, o których nigdy nie zająknie się Michnik, Gebert, Gross czy Smolar. Największa żydowska
myślicielka XX wieku, Hannach Arendt pisała w swojej książce, „Eichmann w Jerozolimie”: Dla
Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi
niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej historii.
Warto też przytoczyć przywołany przez prof. Jerzego Roberta Nowaka w książce „Żydzi przeciw
Żydom” fragment wstrząsającej relacji, Barucha Milcha, który tak opisywał żydowskie losy na
wschodnich terenach okupowanej Polski: W każdym razie Judenrat stał się narzędziem w rękach
gestapo do niszczenia Żydów, a jak sami członkowie później się wyrażali, są ‚Gestapem na ulicy
żydowskiej’. Powołali Ordnungsdienst [służbę porządkową – J.R.N.] jako organ wykonawczy
składający się z najgorszych elementów […] w gruncie rzeczy Judenrat zaczął prowadzić politykę
rabunkową w celu napełnienia własnych kieszeni, by tymi pieniędzmi przekupić władze i gestapo, ale
tylko w celu zabezpieczenia losu swoich i najbliższej rodziny. Nie znam ani jednego wypadku, żeby
Judenrat bezinteresownie pomógł któremuś Żydowi. […] Do wykonania swoich niecnych czynów, jak
ściąganie ogromnych podatków i nałożonych kontrybucji, łapanie do łagrów i napadów na domy
żydowskie, Judenraty używały swojej Ordnungsdienst, której dawali procent z łupu, a ci ludzie w
liczbie dziesięciu-piętnastu napadali na ludzi, bijąc w okrutny sposób, niszcząc i rabując, cokolwiek
się dało, i to ze straszną bezwzględnością.
Dalej czytamy: Judenrat załatwił z tymi mordercami, że do trzech godzin dostarczy im żądane trzysta
osób. Sami Żydzi musieli łapać i wydawać braci i siostry w ręce katów, którzy stali na placu folwarku,
obok naszego mieszkania, i przyprowadzonych przyjęli pałkami albo nahajkami, a później wywieźli
na rzeź do Bełżca (…) Judenratowcy i Ordnungsdienst, przy pomocy ukraińskiej policji i kilku
Niemców, którym jeszcze zapłacono, by prędko pracowali, gonili po ulicach, jak wściekłe psy czy
opętańcy, a pot się z nich lał strumieniami […] Straszny to był widok, jak Żyd Żyda prowadził na
śmierć […]
Jak widzimy najlepiej jest zakrzyknąć łapaj złodzieja i odwracać uwagę od niewyobrażalnej wprost
hańby własnego narodu. Najłatwiej tropić szmalcowników wśród Polaków. Oczywiście szmalcownicy
istnieli, tak jak istnieli rabusie żydowskiego majątku, ale Polskie Państwo Podziemne ich ścigało i
likwidowało zaś dokumenty Armii Krajowej jasno dowodzą, że wywodzili się oni niemal w 100% z
marginesu, a mówiąc wprost były to zwykłe ludzkie męty, których nie brakuje w żadnym
społeczeństwie. I tu dochodzimy do kolejnej niewygodnej i haniebnej prawdy o postawie Żydów. Otóż
żydowscy zdrajcy szmalcownicy i rabusie wywodzili się bardzo często z elit, o czym Hannah Arendt
tak pisała we wspomnianej książce: O ile jednak członkowie rządów typu quislingowskiego pochodzili
zazwyczaj z partii opozycyjnych, członkami rad żydowskich byli z reguły cieszący się uznaniem
miejscowi przywódcy żydowscy, którym naziści nadawali ogromną władzę do chwili, gdy ich także
deportowano.
Najlepszym przykładem jest tu przedwojenny wpływowy przemysłowiec, Chaim Rumkowski, z
nadania niemieckiego okupanta pan i władca w łódzkim getcie, z którego to getta był dumny i uważał
je za żydowskie państwo z własną walutą w postaci „chaimków” i „rumków”, trzema więzieniami i
urządzonym w okazałej willi własnym haremem kompletowanym ze sprowadzanych tam pięknych
Żydówek. Rumkowski wydawał w getcie nawet znaczki pocztowe ze swoją podobizną. Ten tyran
terroryzował i prześladował przedstawicieli własnego narodu, a przemawiając w maju 1941 roku do
mieszkańców getta mówił: Dyktatura nie jest brzydkim słowem. Dzięki dyktaturze zdobyłem uznanie
Niemców dla mojej pracy. A gdy mówią: Litzmannstadt Ghetto, odpowiadam: To nie getto, to miasto
pracy. Oto Żyd odwołujący z entuzjazmem do hasła Arbeit macht frei , widniejącego nad bramami
obozów zagłady.
W ubiegłym tygodniu obejrzałem sobie z bezpiecznej odległości „Tomasza Lisa na żywo”. Jednym z
zaproszonych dyskutantów był publicysta „Gazety Wyborczej”, Konstanty Gebert vel Dawid
Warszawski, syn Bolesława Geberta, żydowskiego komunisty i sowieckiego agenta o pseudonimie
„Ataman”. Trzeba dodać, agenta i zapiekłego wroga Polski, który wyrządził naszej ojczyźnie
niepowetowane szkody. Rozmowa dotyczyła wypowiedzi amerykańskiego szefa FBI, który oskarżył
Polaków o współudział w Holokauście. W pewnym momencie Gebert z wyraźnym niezadowoleniem i
złością w głosie powiedział, że według badań, 60% dzisiejszych Polaków uważa się za największą
ofiarę II wojny światowej, kiedy jeszcze parę lat temu tak myślących było tylko 30%. Szanowny panie
Gebert, Polacy najwyraźniej mądrzeją i zgodnie narodowym instynktem bliższe są im ofiary setek
spalonych przez Niemców polskich wsi i stodół niż tej stodoły w Jedwabnem znanej na całym świecie
dzięki kłamstwom Tomasza Grossa. Polacy, co zrozumiałe wolą pamiętać, o swoich bohaterskich
rodakach, którzy ginęli w Katyniu, Palmirach, na Wołyniu czy już po wojnie w stalinowskich
kazamatach od strzału w tył głowy. Polacy – co nie powinno nikogo dziwić – wolą pamiętać o
tysiącach polskich patriotów wymordowanych po wojnie przez żydokomunę. Mają do tego święte
prawo, a co najważniejsze, nie domagają się w zamian, aby w Izraelu oddawano hołd powstańcom
warszawskim, czczono Żołnierzy Niezłomnych czy budowano tam muzeum historii Polski.
Proponuję, aby Żydzi, którzy obłudnie pracują nad etyką ludzkości z wyłączeniem własnego narodu,
przejrzeli się w lustrze. Może uda im się dostrzec czarne karty własnej historii? Tak na rozgrzewkę
proponuje znaleźć, chociaż jednego Żyda, który po wkroczeniu sowietów do Polski uratował przed
wywózką na nieludzką ziemię przynajmniej jednego Polaka ukrywając go w swoim domu czy obejściu?
I nie musi być to pomoc czysta i bezinteresowna. Niech będzie i taki, który uczynił to za pieniądze.
Mimo iż nie groziła za taką pomoc kara śmierci, do dziś nazwisko takiego Żyda nie jest nikomu znane.
Jak wyglądają na tym tle zarzuty środowisk żydowskich mówiące, że zbyt mało Polaków
zaryzykowało utratę życia, czyli poniesienie kary śmierci wraz z całą rodziną za jakąkolwiek pomoc
Żydom? Jak może taki zarzut stawiać Gross, który w wydarzeniach marca 68 roku po przesłuchaniu
na milicji miał takiego pietra, że trzęsły mu się portki? Mówią o tym dzisiaj jego koledzy tacy jak na
przykład Czesław Bielecki. Panie Gross, nie groziła panu wtedy kara śmierci, a co najwyżej dziesięć
pompek i pięć przysiadów. Jak zwykły tchórz może komukolwiek zarzucać brak odwagi? W ramach
resocjalizacji proponuje panu policzyć sobie drzewka sprawiedliwych zasadzone w instytucie Jad
Waszem w Jerozolimie. Czy więcej jest tam tych polskich czy francuskich? Przypominam
niezorientowanym, że we Francji za pomoc Żydom groziła grzywna w wysokości 50 franków.
Prawda jest taka, że naród polski i naród żydowski były wielkimi ofiarami II wojny światowej i co jest
nie do przełknięcia dla strony żydowskiej, to nie im, ale Polakom udało się zachować godność i honor.
History is written by the victros – powiedział Winston Churchill. Jest to smutna prawda mówiąca o
tym, że Historia jest pisana przez zwycięzców. Dzisiaj jesteśmy świadkami precedensu. Kłamliwą
wersje historii piszą do spółki, pokonany w wojnie i jego ofiara, której nie udało mu się do końca
unicestwić. Trzeba powiedzieć, że bardziej haniebnego duetu świat dawno nie widział.
Najsmutniejsze niestety jest to, że bez udziału polskich sprzedajnych i zdradzieckich łże-elit oraz
„pedagogiki wstydu” serwowanej społeczeństwu przez środowisko „Gazety Wyborczej”, czyli, jak
mawia Stanisław Michalkiewicz, żydowskiej gazety dla Polaków, ten podły plan nie miałby żadnych
szans na powodzenie.
W 1989 roku władzę w Polsce przejęła banda zwykłych drani i arcyłotrów, których trzeba czym
prędzej odsunąć od władzy i przykładnie ukarać. Inaczej my również utracimy swój honor i co
najsmutniejsze stanie się to bez jednego wystrzału oddanego w naszym kierunku przez wroga.
Pamiętajmy, że jak mówi stare arabskie przysłowie, Lepiej umrzeć z głodu, niż nasycić się chlebem
zdobytym w poniżeniu.
Artykuł ukazał się w Warszawskiej Gazecie. Nowy numer od jutra w kioskach.
Tu można „polubić” moją stronę
Mirosław Kokoszkiewicz (kokos26)
Publicysta tygodników Warszawska Gazeta i Polska Niepodległa oraz miesięcznika
Zakazana Historia
blogpublika.com