400 000 Kilo Variactwa - Stowarzyszenie Otwarta Brama

Transkrypt

400 000 Kilo Variactwa - Stowarzyszenie Otwarta Brama
400 000 Kilo Variactwa
O
co chodzi tym „działkowcom”? Skąd bierze się
tak wielki protest mieszkańców gmin Jaktorów,
Żabia Wola i ich sąsiadów? Oszołomy? Wariaci?
Liczba osób dotkniętych zauważalnym „obłędem” zaczyna mierzyć się w tysiącach. W mojej gminie Kilo Variactwo dopada kolejnych samorządowców i coraz szersze grono obojętnych dotąd na sprawy wspólne ludzi.
Wszystko wskazuje na to, że koalicja PO-PSL przed wyborami parlamentarnymi postanowiła zwieńczyć dzieło
budowy społeczeństwa obywatelskiego. Przyglądam się
temu od pewnego czasu z rosnącym zainteresowaniem.
– Skrzyknijcie się, zróbcie coś, a ja stanę z boku i nie
będę przeszkadzał! – zaproponował Wójt gminy Jaktorów.
– No to się skrzyknęliśmy! – odpowiedzieli.
Jest to wielki sukces wychowawczy rządzących.
Historia wielu tych ludzi jest bardzo podobna. Zmęczeni pracą w korporacjach ludzie, specjaliści różnych profesji, ale i aktorzy, malarze, muzycy, przyrodnicy oraz miejscowi, niekiedy niechętni przyjezdnym, stanęli obok siebie i postanowili wziąć udział w zabawie jaką stała się
aktywność obywatelska. Już nie twierdzą, że polityka
i sprawy publiczne nie są dla nich, że nie obchodzi ich to
co się dzieje w ich państwie, województwie, gminie, sołectwie i oczywiście przy własnym płocie - budowanym
wg. surowych oczekiwań, takich aby zapewnić nieskrępowaną migrację płazów. Wszyscy oni planując swoje życiowe inwestycje, zaciągając kredyty we frankach, o których ostatnio tak głośno, zainwestowali czas, pieniądze,
energię aby żyło się lepiej. W zielonej okolicy. Na Ziemiach Chełmońskiego. Postąpili bardzo racjonalnie. Poszli do gminy, sprawdzili miejscowy plan zagospodarowania terenu. Poczuli, że znaleźli swoje miejsce, wreszcie są u siebie. W ostatnich latach spierali się o to, co zrobić z dzikami – wywieźć, czy odstrzelić? Akceptowali
jednak wyjaśnienie władz. Chcieliście być bliżej natury,
a więc niezależnie od sposobu ograniczenia niekontrolowanie rozrastającej się populacji dzików zwyczajnie musicie je polubić. Trochę myśliwi odstrzelili, trochę odstraszyli, a resztę ludzie polubili.
Dlaczego więc dziś stali się radykalni? Nadmiar tlenu?
Nadmierna ekspozycja na nasłonecznienie?
Dlaczego dziś, za jednym ze spadających niegdyś
z platformy obywatelu, powtarzają „to dziki kraj”?
Obywatele ci dowiedzieli się, że gminne plany zagospodarowania przestrzennego, wszystko to co słyszą od lat
od samorządowców w ramach zachęty „przyjedźcie do
nas, płaćcie u nas podatki”, to blamaż. Marszałek Województwa realizując cele publiczne ma swój plan, wojewódzki plan zagospodarowania przestrzennego, do którego gminy powinny się dostosować i jest on pochodną
prac prowadzonych od 2007 r. Dostosują się, albo zostaną
dostosowani, bo tu o bezpieczeństwo chodzi, energetyczne, Państwa. Czyjego Państwa pytają ludzie? Naszego?
Czy mogli budować tu magazyny, spalarnie, zakłady
przemysłowe? Mogli. Wystarczyło minimum szczerości! Zbudowali natomiast siedliska i domki, zainwestowali w piękne ogrody i zaplanowali agroturystyczne biznesy.
Bo do tego zachęcało ich Państwo i Samorządy. W ostatnich tygodniach usłyszeli od tajemniczo brzmiącej organizacji, tzw. API, czyli Agencji Promocji Inwestycji świetlaną wizję przeprowadzenia przez ich działki arcynowoczesnej inwestycji – linii energetycznej 2 x 400 KV.
Grupa lobbystów manifestuje na zlecenie państwowego przedsiębiorstwa otwartość władz. Składa się ze specjalistów od energetyki - Prezesa – teologa, trzymającego przez całe spotkanie z tłumem rękę w kieszeni, Dyrektora - socjologa, przemawiającego do tłumu z założonymi, niemal zespawanym z ciałem rękoma. Otwartość,
szczerość i profesjonalizm promieniuje na odległość 35 m
w każdą stronę i elektryzuje. Oszałamia również prof. dr
hab. Wypożyczony, z Uniwersytetu Łódzkiego. Olśniewa
wykładem o magnetoterapii i jej zbawczym związkiem
z linią 400 KV. Tak realizuje się inwestycję wartą 0,5 mld
złotych w sercu tego kraju, na Mazowszu.
Na jednym spotkaniu dowiedziałem się, że projekt poprowadzony jest korytarzem wg. planu wojewódzkiego i jest
nie do przesunięcia, na kolejnym, że to jednak tylko faza
wstępna. Raz operuje się pojęciem spotkania informacyjnego, innym razem konsultacji społecznych.
Ktoś kto reprezentuje spółkę państwową, realizującą
cel publiczny, myśleć powinien o swojej pracy właśnie
jak o realizacji społecznej misji!
Jeśli jest socjologiem, zatrudnionym do dialogu pośrednio przez państwo, a więc obywateli, mógłby pracować
na premię unikając stwierdzeń „to co ja powiem w tamtej
gminie, jest sprawą moją i tamtej gminy”, „władze gminy
próbują wam wmówić, że wy też tej inwestycji nie chcecie”, seksistowskich odpowiedzi do pani Sołtys „to dobrze, bardzo lubię intrygować kobiety”. Istne El Dorado.
Buta i arogancja, połączona z amatorszczyzną. Tak się nie
prowadzi dialogu społecznego.
Od dwóch tygodni, przyglądam się na żywo jak postępuje państwo ze swoimi obywatelami i przecieram
oczy ze zdumienia. Od dwóch lat natomiast mam przyjemność obcować z wieloma mądrymi, zatroskanymi politykami i działaczami społecznymi. Wciąż powtarzamy
sobie – państwo przestało funkcjonować dla obywateli, jest oderwane od ziemi, rzeczywistości i swojego suwerena, jakim jest Naród. Sprawa inwestycji Kozienice – Ołtarzew jest namacalnym dowodem na lot naszego państwa 70 m nad ziemią, od słupa do słupa. Jest to lot
koszący, a ten zawsze ma dziwną agralną wymowę. Nie
tak buduje się nasz wspólny dom, nowoczesny dom, dom
wszystkich drodzy Państwo!
I uparcie powtarzam, największą opozycją w Polsce są
obywatele, zwykli ludzie, którzy chcieliby wreszcie poczuć się u siebie. Wówczas to potraktują Państwo jak
swój dom i zaczną go dojrzale urządzać.
Ech Wy działkowcy z Jaktorowa. Jak Wam pomóc?
Damian.Stabrowski
Stowarzyszenie Dom Wszystkich Polska

Podobne dokumenty