O. Robert Wawrzeniecki OMI Na wzór świętych małżonków Ludwika

Transkrypt

O. Robert Wawrzeniecki OMI Na wzór świętych małżonków Ludwika
O. Robert Wawrzeniecki OMI
Na wzór świętych małżonków Ludwika i Zeli Martin,
rodziców Teresy od Dzieciątka Jezus
Nauka dla małżonków i rodziców
Drodzy Małżonkowie!
Kiedy wchodzi się do Bazyliki w Lisieux, to znajdujemy tam rzecz
niesłychaną. Otóż w tym samym kościele znajdują się relikwie całej
rodziny: św. Ludwika i św. Zeli Martin oraz ich córki Teresy od Dzieciątka
Jezus. Kiedy dziś wokół nas wszystko zdaje się nie sprzyjać wyznawaniu
wiary w naszej codzienności, trzeba sięgać do świadków wiary (por.
Wskazania Kongregacji Wiary na Rok Wiary, Benedykt XVI, Porta Fidei 13,
15). Dlatego dzisiejszego wieczoru chcemy przyjrzeć się małżonkom
Martin.
Wymieniając w historii Kościoła, wszystkich wierzących od apostołów do
dnia dzisiejszego, trzeba nam wręcz stwierdzić: „Ze względu na wiarę na
przestrzeni wieków mężczyźni i kobiety każdego wieku, których imię jest
zapisane w Księdze Życia (por. Ap 7, 9, 13, 8), wyznali piękno pójścia za
Panem Jezusem, tam gdzie byli wzywani, żeby dać świadectwo swojego
bycia chrześcijanami: w rodzinie, w życiu zawodowym, publicznym, w
wypełnianiu charyzmatów i posług, do których byli powoływani. Ze
względu na wiarę żyjemy także i my: przez żywe rozpoznawanie Pana
Jezusa obecnego w naszym życiu i w historii” (por. Benedykt XVI, Porta
Fidei 13).
Św. Jan Paweł II nazywany często „Papieżem Rodziny”, którego kanonizację
za kilka tygodni będziemy przeżywali, w dokumencie poświęconym
rodzinie „Familiaris consortio” napisał: „Kochać rodzinę, to znaczy umieć
cenić jej wartości i możliwości i zawsze je popierać. Kochać rodzinę, to
znaczy poznać niebezpieczeństwa i zło, które jej zagraża, aby móc je
pokonać. Kochać rodzinę, to znaczy przyczyniać się do tworzenia
środowiska sprzyjającego jej rozwojowi. Zaś szczególną formą miłości
wobec dzisiejszej rodziny chrześcijańskiej, kuszonej często zniechęceniem,
dręczonej rosnącymi trudnościami, jest przywrócenie jej zaufania do siebie
samej, do własnego bogactwa natury i łaski, do posłannictwa
powierzonego jej przez Boga. «Trzeba, aby rodziny naszych czasów
powstały! Trzeba, aby szły za Chrystusem!»” (Jan Paweł II, Familiaris
Consortio nr 86).
Natomiast papież Franciszek, na zakończenie wizyty „ad limina
Apostolorum” w Rzymie, przekazał takie wskazanie dotyczące małżeństwa
i rodziny, przybyłym do Rzymu polskim biskupom: „Przede wszystkim w
sferze zwyczajnego duszpasterstwa chciałbym skoncentrować waszą
uwagę na rodzinie, «podstawowej komórce społeczeństwa», «miejscu,
gdzie człowiek uczy się współżycia w różnorodności i przynależności do
innych oraz gdzie rodzice przekazują dzieciom wiarę» (Adhortacja
apostolska «Evangelii gaudium», 66). Dziś małżeństwo często jest uważane
za jakąś formę uczuciowej gratyfikacji, którą można ustanowić w
jakikolwiek sposób oraz zmienić zależnie od wrażliwości każdego (por.
tamże). Niestety wizja ta ma również wpływ na mentalność chrześcijan,
powodując łatwość uciekania się do rozwodu lub faktycznej separacji.
Duszpasterze wezwani są do postawienia sobie pytania, w jaki sposób
pomóc tym, którzy żyją w tej sytuacji, aby nie czuli się wykluczeni z Bożego
miłosierdzia, z braterskiej miłości innych chrześcijan i z troski Kościoła o ich
zbawienie; nad tym, w jaki sposób pomóc im, żeby nie porzucili wiary i
wychowywali swoje dzieci w pełni doświadczenia chrześcijańskiego.
Z drugiej strony trzeba postawić sobie pytanie, jak udoskonalić
przygotowanie młodych do małżeństwa, tak aby mogli coraz bardziej
odkrywać piękno tej więzi, która – mocno oparta na miłości i
odpowiedzialności – może pokonać próby, trudności, egoizmy przez
wzajemne przebaczenie, naprawiając to, co grozi rozbiciem i nie popadając
w pułapkę mentalności odrzucenia. Trzeba postawić sobie pytanie, w jaki
sposób pomóc rodzinom żyć i docenić zarówno chwile radości, jak i chwile
bólu i słabości.
Niech wspólnoty kościelne będą miejscami słuchania, dialogu, pocieszenia i
wsparcia dla małżonków na ich wspólnej drodze i w ich misji
wychowawczej. Niech rodziny zawsze znajdą w duszpasterzach wsparcie
autentycznych ojców i przewodników duchowych, którzy będą je chronili
przed zagrożeniami negatywnych ideologii i pomagali stawać się silnymi
Bogiem i Jego miłością” (por. papież Franciszek, Przemówienie do
Biskupów Polskich przybyłych z wizytą «ad limina Apostolorum» w 2014
roku).
Spróbujmy więc w tym świetle spojrzeć na wzory małżonków i rodziców,
jakie stawia przed nami Kościół w osobach Ludwika i Zeli Martin, którzy
sami doszli do świętości wzajemnie sobie pomagając i tą drogą prowadzili
swoje dzieci oraz ludzi, którzy ich otaczali. Stawali się dla wszystkich
świadkami wiary.
Drodzy Małżonkowie!
Przypatrując się tym Błogosławionym Małżonkom, już na pierwszy rzut oka
można stwierdzić, że świętość ich córki Teresy od Dzieciątka Jezus była
możliwa dzięki świętości jej rodziców, dzięki ich świadectwu wiary: głęboko
religijne wychowanie w domu, w rodzinie prowadziło bowiem Teresę do
osobistej relacji z Bogiem.
Jednocześnie ich życie nie było usłane różami, zarówno w ich życiu
indywidualnym: słabe zdrowie w dzieciństwie i problemy ich własnych
rodzin, co stanowiło dla nich trudność w późniejszym życiu. Później
również po założeniu rodziny i w małżeńskim życiu nie było łatwo, a na
domiar złego doszło jeszcze doświadczenie wojny, która rozgrywała się na
ich oczach, wraz ze wszystkimi swoimi okrucieństwami (wojna 1870 roku).
Ciekawą rzeczą dla naszych rozważań jest też to, że nie data ich śmierci
czyli urodzin dla nieba, ale data ich ślubu została wyznaczona na liturgiczne
wspomnienie ich postaci w liturgii Kościoła. Zresztą właśnie wtedy
13.07.1858 roku sprawili sobie Ludwik i Zelia jako prezent ślubny, z wyrytą
datą sakramentu małżeństwa, wizerunek starotestamentalnych
małżonków Tobiasza i Sary, otoczony różami, symbolem świętości,
wierności i miłości.
Życie Małżonków Martin jest takie zwykłe, codzienne, wraz z pracą
zawodową na utrzymanie swoje i swojej rodziny. Sami mając sporą własną
rodzinę, o którą trzeba było się troszczyć, nie zapominali o sprawach
materialnych i duchowych swojej najbliższej rodziny, a drzwi ich domu
zawsze były otwarte dla potrzebujących. Co więcej, mimo swoich licznych
obowiązków, angażują się także w codzienność wspólnoty wiary,
wspólnoty Kościoła, do którego należą.
Jednak ich cechą charakterystyczną było to, że pamiętali o wspólnej
modlitwie, częstej spowiedzi świętej i uczestnictwie w Eucharystii nie tylko
w niedziele, ale i w dni powszednie. Doskonale zdawali sobie sprawę, że
bez tej szczególnej pomocy nie będą w stanie iść wspólnie drogą
małżeńskiego i rodzicielskiego życia.
Drodzy Małżonkowie!
Owocem ich miłości małżeńskiej stają się dzieci, które rodzą dla nieba. Z
jednej strony bowiem przeżywają śmierć 4. swoich dzieci – 2. synów i 2.
córek: Marii Heleny, Józefa Ludwika, Józefa Jana Chrzciciela i Marii Melanii
Teresy. Znamienne jest, że jednocześnie 5. ich córek poświęca się służbie
Bożej: Maria Ludwika, Maria Paulina, Maria Leonia, Maria Celina oraz
najbardziej chyba znana Maria Franciszka Teresa, którą znamy jako Teresę
od Dzieciątka Jezus lub nazywamy ją Małą Świętą Teresą czy Świętą
Tereską.
Każde dziecko, które przychodziło w tej rodzinie na świat było chciane i
kochane przez Rodziców. Jednak to nie przeszkadzało im stawiać swoim
dzieciom wysokie wymagania, jeśli zaszła taka potrzeba. Rozumieli prostą
zasadę, wynikającą z Ewangelii, że kto kocha i chce dobra drugiej
najbliższej osoby, nie pozwala jej na wszystko, ale wymaga od siebie i od
innych, ale według właściwej kolejności: najpierw od siebie a później od
innych.
Relacja w tej rodzinie nacechowana była zaufaniem małżonków wzajemnie
do siebie, a to rodziło też zaufanie dzieci wobec swoich rodziców. Dzieci
dzieliły się ze swoimi rodzicami problemami, gdyż widziały w nich
autorytet, obserwując ich codzienne życie oraz autentyczną wiarę.
Najwięcej problemów sprawiała im córka Maria Leonia, która nie bardzo
wiedziała czego chce w swoim życiu oraz miała sporo wad. Rodzice
nieustannie za nią się modlili, gdyż słowa nie skutkowały, a Maria Leonia
wymyślała wciąż nowe rzeczy.
Drodzy Małżonkowie!
Po 19. latach ich wspólnego, udanego, choć nie łatwego życia, umiera
Zelia. Pod koniec swojego życia bardzo cierpi z powodu nowotworu, na
który umiera. Jednak do końca się nie poddaje, walczy, nie odkładając
swoich obowiązków na bok. Żyje każdego dnia normalnie, mimo bólu i
cierpienia, jaki jej towarzyszy.
W domu Ludwika i Zeli jest ojciec Zeli, który sam nie daje rady zajmować
się sobą, gdyż jest ciężko choro. Jednocześnie wtedy kiedy Zelia jest już
słaba i schorowana trzeba pod ten dach przyjąć teścia, ojca Ludwika,
którym także wspólnie się opiekują.
Po śmierci Zeli na głowie Ludwika zostaje wychowanie 5. córek, z których
najmłodsza późniejsza Teresa miała dopiero 4,5. roku. Ludwik wierzy
jednak, ze Zelia jest w niebie i stamtąd będzie pomagała ich całej rodzinie.
Ludwik z wielką troską zajmuje się swoimi córkami, dba o nie, uwrażliwia
na potrzeby biednych i sprawy duchowe, opowiadając im nieustannie o
wierze i modląc się wspólnie z nimi.
Św. Ludwik, sam nie jest wolny od cierpienia, nie tylko spowodowanego
śmiercią żony. Pod koniec życia, co zapisała w swoich notatkach Teresa od
Dzieciątka Jezus, cierpiał na postępującą miażdżycę i przeszedł 2. udary,
zakończone częściowym paraliżem. Pojawiały się w jego świadomości lęki,
czasem znikał z domu na kilka dni i musiano go szukać. Z czasem postęp
choroby przykuwa go do inwalidzkiego wózka, powodując ogromne
cierpienie rodziny.
Drodzy Małżonkowie!
To indywidualne i wspólne podążanie do świętości w życiu św. Ludwika i
św. Zeli Martin, nie zaniedbywane żadnego dnia mimo niełatwego życia
oraz z niesieniem sobie wzajemnej pomocy, sprawiło, że Teresa od
Dzieciątka Jezus napisała o swoich rodzicach: „Byli bardziej godni nieba niż
ziemi”.
Święci i Błogosławieni nie są po to, aby powiesić ich obraz w swoim domu
czy podziwiać ich życie, ale są po to, aby z nimi rzeczywiście się
zaprzyjaźnić. Uczynić go swoimi osobistymi patronami, modlić się za ich
wstawiennictwem do Boga. Wtedy rzeczywiście świadectwo ich życia
będzie w pełni wykorzystane także po ich fizycznym odejściu z tego świata.
Św. Jan Paweł II, w czasie swojej pielgrzymki do Polski w 1999 roku, tak
mówił do małżonków i rodziców w Łowiczu: „Drodzy rodzice, dobrze
wiecie, że nie jest łatwo w dzisiejszych czasach stworzyć chrześcijańskie
warunki potrzebne do wychowania dzieci. Musicie czynić wszystko, aby
Bóg był obecny i czczonych w waszych rodzinach. Nie zapominajcie o
wspólnej codziennej modlitwie, zwłaszcza wieczornej; o świętowaniu
niedzieli i uczestniczeniu we Mszy świętej niedzielnej. Jesteście dla swoich
dzieci pierwszymi nauczycielami modlitwy i cnót chrześcijańskich i nikt was
w tym nie może zastąpić. Zachowujcie religijne zwyczaje i pielęgnujcie
tradycję chrześcijańską, uczcie wasze dzieci szacunku dla każdego
człowieka. Niech waszym największym pragnieniem będzie wychowanie
młodego pokolenia w łączności z Chrystusem i Kościołem. Tylko w ten
sposób dochowacie wierności waszemu powołaniu rodzicielskiemu i
potrzebom duchowym waszych dzieci (por. św. Jan Paweł II, Łowicz
14.06.1999 roku).
Wierząc w tajemnicę świętych obcowania, mamy możliwość spotkania z
takimi osobami każdego dnia. Mamy Błogosławionych Małżonków Ludwika
i Zelię Martin na wyciągnięcie ręki. Bogactwo ich życia i doświadczenia
wskazują wiele możliwości wykorzystania ich obecności w życiu
małżeńskim i rodzinnym. Ich życie daje możliwość, by stali się patronami w
wielu sprawach, z którymi borykacie się w swoich małżeństwach i
rodzinach. Zachęcam Was zatem, abyście zaprzyjaźnili się z Nimi i
wykorzystali Ich moc, która płynie z odważnego wyznawania wiary w
codziennym życiu. Amen.

Podobne dokumenty