Witajcie na złazie! - Złazu Organizacji Harcerzy Związku Harcerstwa

Transkrypt

Witajcie na złazie! - Złazu Organizacji Harcerzy Związku Harcerstwa
Nr 2/2013 Wydanie dodatkowe
01.03.2013r.
Redaktor Naczelny: Filip Zdziennicki
Redaktorzy: Michał Stasiak, Adam Kralisz, Sebastian Grochala, Piotr Czaiński, Sebastian Stefaniak,
Grzegorz Bielawski
Grafika: Grzegorz Nowak, Marek Roliński
Korekta: Patrycja Przybył, Jacek Tomaszewski
Zastępca Redaktora Naczelnego i Administrator: Jacek Tomaszewski
Opublikowane artykuły, publikacje oraz grafiki stanowią własność intelektualną autorów.
Kopiowanie, przenoszenie na inne nośniki lub publikowanie bez zgody i wiedzy autorów traktowane
jest jako naruszenie praw.
Wywiadowca miesięcznik wewnątrzorganizacyjny Łódzkiej Chorągwi Harcerzy ZHR,
ISSN 2080-2366.
Witajcie na złazie!
Mamy zaszczyt przedstawić Wam Naszą Łódzką gazetkę.
Wywiadowca to internetowy miesięcznik Łódzkiej Chorągwi Harcerzy ZHR
wydawany już od 2009 roku.
Tworzony przez instruktorów i nie tylko, jest źródłem inspiracji, dyskusji,
humoru... Dla wszystkich zainteresowanych harcerstwem.
Naszą redakcję tworzyli i tworzą same znane i cenione osobowości :
Wojciech Kozłowski, Michał Stasiak, Adam Kralisz, Filip Zdziennicki,
Sebastian Grochala, Piotr Czaiński, Piotr Papieski, Andrzej Jagoda, Michał
Grelewski, Paweł Joachimiak.
Dziś pierwszy raz specjalnie dla Was w wersji papierowej.
Przedstawiamy Wam lutowy numer, a już jutro oczekujcie wydania
specjalnego Naszego Wywiadowcy.
Do usłyszenia!
Kontr owersje wokół powstań
Benevole Lector
Nadszedł czas, aby ukazał się kolejny numer Wywiadowcy, a
w nim artykuły, które pobudzą do myślenia, a przynajmniej
mnie pobudziły i wywołały uśmiech, ponieważ zgadzają się z
moją wizją pisma. W tym numerze znajdziecie odwołanie do
wizji tego czasopisma sprzed lat, która jest mi bliska.
Chciałbym, aby to pismo dawało inspiracje drużynowym i
zastępowym, dlatego piszcie o tym, co robicie w swoich
jednostkach, a wiem, że robicie wiele ciekawych rzeczy. Nie
muszą być one wydumane, po prostu chodzi o dzielenie się
pomysłami na dobrą harcerską robotę.
W drugim numerze mogę powiedzieć więcej o planach dla Wywiadowcy, bo jestem po kilku
rozmowach i mogę przedstawić ich efekty – mam nadzieję, że będzie szło ku lepszemu.
Chciałbym, aby zuchmistrzowie mogli znaleźć artykuły, które pomogą im w prowadzeniu
gromad i ich rozwojowi instruktorskiemu. Wiem, że bycie zuchmistrzem to niełatwa rzecz,
ale wiem też, ile przynosi satysfakcji (wiem z własnego niewielkiego doświadczenia).
Dlatego, drodzy zuchmistrzowie, piszcie o swoich problemach, a najlepiej o swoich
sukcesach, tych najmniejszych, o zbiórce, cyklu, obrzędowości i wszystkim czym możecie
się podzielić, a wiem, że macie się czym chwalić.
Chciałbym także, aby młodzi instruktorzy znaleźli w Wywiadowcy odpowiedzi na nurtujące
Was pytania. Wiem, że stajecie w swej służbie przed trudnymi wyborami, i że dotyczą one
przeróżnych spraw. Duży może więcej, a więc podzielcie się swoimi przemyśleniami,
bądźcie otwarci na dyskusje i nie bójcie się krytyki, jeśli jakaś się pojawi, przecież wszyscy
mamy wspólny cel!
Kontynuując moją myśl, chciałbym, aby w tym miesięczniku znalazły się przykłady ludzi o
przeróżnych zainteresowaniach. Wiem, że wśród nas są ludzie, którzy mogą inspirować,
pomagać poszerzać horyzonty innym. Zresztą to nic dziwnego, przecież harcerz jest otwarty
na świat, a więc dzielcie się tym co robicie, gdzie byliście, co przeżyliście i czego się
nauczyliście.
Warto wykorzystać Wywiadowcę jako narzędzie metodyczne i sposób, aby zdobywać
sprawności, więc zachęcam drużynowych i samych harcerzy do zdobywania sprawności
dziennikarskich, być może ktoś odnajdzie swoją drogę i pomysł na życie. ;)
Życzę miłej lektury i czekam. Piszcie na [email protected]
Keton
Polskie powstania narodowe – większość z nich przegrana. To
częsty powód wątpliwości: czy to dobrze wspominać klęski,
śmierć i zesłanie wielu tysięcy Polaków? Znane są określenia
“Polska Chrystusem narodów” (Adam Mickiewicz), “Polska
Winkelriedem narodów” (Juliusz Słowacki).
Skoro wspomniałem o poetach, polecam też piosenkę Jacka
Kaczmarskiego pt. “Tradycja” (trzeba posłuchać, to dużo lepsze niż samo przeczytanie tekstu).
Myślę, że daje ona do myślenia. Niektóre z pytań, aktualne także dziś, to: w jaki sposób historia
wpływa na teraźniejszość? Czy narodowe “byle-trwanie” to nasze ostatnie słowo? Chciałbym
zgłębić te zagadnienia naszej polskiej historii, w jakiś sposób zmierzyć się nimi. Jak było
naprawdę, i dlaczego? Z lekcji historii pamiętam polski Złoty Wiek (XVI), wyniszczające wojny
w XVII wieku, wreszcie rozbiory… Mam jednak na myśli coś głębszego, przyczyny i związki
między wydarzeniami. Zawsze znajdowali się zdrajcy (którzy bynajmniej nie byli zdrajcami
własnego interesu), a także ludzie charakteru – nie mam tu na myśli tylko przywódców, ale
wszystkich ludzi którzy w ten czy inny sposób służyli polskiej sprawie.
Wracając do początkowego pytania, moim zdaniem dobrze jest pamiętać o zwycięstwach.
Cedynia (972), Grunwald (1410), Kircholm (1605), Kłuszyn (1610), Chocim (1621), Wiedeń
(1683), Powstanie Wielkopolskie (1918 – 1919), Warszawa (1920), Falaise (1944), i wiele innych
– a to tylko zwycięstwa wojskowe. Polska husaria to wyjątkowa formacja – dzięki niej
wielokrotnie wygrywaliśmy z liczniejszym przeciwnikiem: armią szwedzką, rosyjską, turecką…
Pamiętajmy, że husaria nie wzięła się znikąd. Jej początki sięgają XVI wieku, podczas gdy
największe zwycięstwa osiągnęła ponad 100 lat później. Trzeba było wyhodować specjalną rasę
koni, a samo uzbrojenie jednostki było dosyć drogie. Opłacało się, ale nie był to spontaniczny
zryw, lecz zorganizowany, długotrwały wysiłek.
Co do porażek, przegranych powstań i bitew: pamiętajmy o tym, że nawet nie wszystkie
zwycięstwa wymienione powyżej zostały należycie wykorzystane. Bardzo łatwo jest być mądrym,
kiedy znamy zakończenie różnych wydarzeń, a także wszystkie okoliczności, które nie mogły być
znane decydentom. Nie przeszkadza to wyciągać wniosków na przyszłość. Nie zgadzam się
jednak ze stwierdzeniem, żeby unikać walki, o ile zwycięstwo nie jest bardzo pewne. W
przypadku walki zbrojnej cena jest wysoka, i rzeczywiście szafowanie ludzkim życiem byłoby
lekkomyślne. Są jednak ideały, dla których warto je poświęcić. Można także walczyć na różne
sposoby, często z przeciwnikiem, który ma przewagę, jak np. Szare Szeregi w ramach Małego
Sabotażu. Za taką walkę uważam również tajne nauczanie – może mniej spektakularne niż akcje
zbrojne, ale grożące aresztowaniem, i oczywiście taka nauka jest trudniejsza niż zwykle. Uważam,
że warto walczyć, nawet jeżeli przeciwnik wydaje się silniejszy, nawet jeżeli wielu ludzi
powtarza, że nie warto próbować. Dość powszechne obecnie są kompleksy wobec Zachodu –
zamożności, potencjału naukowego – w obliczu których wielu się zniechęca, albo poddaje tym
mniej chlubnym zachodnim trendom. Wielu walczy także dziś, w tym i my – harcerze.
Paweł Hajdan
Prawda – Kłamstwo
List otwarty
Odwieczna walka o prawdę. Odwieczna walka z kłamstwem. Bez wątpienia niszczy i wypala ludzi i sprawia przy
tym wiele zamętu, nieporozumień a wręcz ludzkich tragedii. Mimo wszystko wydaje się, że sprawa jest prosta, bo
kłamstwo ma krótkie nogi i jest oczywiste. Łatwo jest sprawdzić, zweryfikować (niestety po czasie) czy ktoś mówił
prawdę. Ale to tylko teoria. Nie zastanawiamy się nad sytuacjami na pograniczu prawdy i kłamstwa…
A takich wbrew pozorom jest wiele. Pojawiają się szczególnie w odpowiedzi na pytania, na zagajenie z drugiej
strony. Typowe kłamstwo może być wypowiadane bez wcześniejszego kontekstu i nie można go nazwać tzw.
półprawdą.
1.
2.
3.
4.
5.
Sytuacja gdy milczymy. Pomijamy milczeniem czyjeś kłamstwo lub nie reagujemy na sytuację, która
tego wymaga. Ktoś obok nas opowiada wierutne bzdury, a my to ignorujemy, bo nam się nie chce, bo nas
to nie dotyczy, bo nie chcemy skompromitować osoby wypowiadającej te słowa, wreszcie – bo robimy to
na złość. Oprócz tego nie reagujemy, gdyż uważamy, że kłamstwo jest w tej sytuacji lepsze niż prawda
(np. chroni kogoś kto zawinił, albo w sytuacji gdy nie chcemy by dziecko bało się pójść do lekarza albo
dentysty ze względu na bolesny zabieg).
Nie odpowiadamy na pytanie lub nie odnosimy się do czyjejś wypowiedzi. Nie odpowiadamy na pytanie
udając, że go nie słyszymy lub zmieniając treść rozmowy na inne tory. Zasada często stosowana i w
miarę skuteczna, przy czym o tyle niegroźna, że nie powoduje zmiany nastawienia naszego rozmówcy do
danej sprawy, sytuacji. Rezygnuje on z dowiedzenia się prawdy lub chwilowo o sprawie zapomina.
Mówimy częściową prawdę, a resztę kwestii pomijamy lub ukrywamy w wypowiedzi. Ktoś pyta nas o
kilka spraw. Gdy w jednej lub dwóch z nich nie mamy sobie nic do zarzucenia długo i dokładnie o nich
opowiadamy, prześlizgując się jednocześnie po innych, tak – by nasz rozmówca tego nie zauważył.
Dostarczyliśmy mu przecież wiele informacji i musi je przetrawić. Może się nie zorientuje?
Odpowiadamy na pytanie stosując bardzo mądrą terminologię. Używamy słów, które przeciętnemu
człowiekowi niewiele mówią. Nie chcąc przy nas wypaść na kogoś niemądrego, rezygnuje z dopytywania
i dalszego dociekania. Ta metoda wydaje się trudna bo wymaga dużej wiedzy z danego zakresu.
Wreszcie kłamstwo w tzw. dobrej wierze. Świadomie zdajemy sobie sprawę, że mówimy nieprawdę,
jednak tłumaczymy ją ważniejszym interesem, wyższą koniecznością. Zdarza się to przede wszystkim w
przypadku ciężkich chorób, przygotowań do skomplikowanych operacji. Kłamiemy w ten sposób
dziecku, które być może zauważyło za dużo, a lepiej by o pewnych sprawach dorosłych po prostu nie
wiedziało. Taką nędzną papkę dawkujemy też osobom starszym gdy jesteśmy pewni, że i tak czegoś nie
zrozumieją, nie dosłyszą, itp. W tej sytuacji jest to stosowane by nie przedłużać samego tłumaczenia – bo
i po co?
Drodzy Wojtku i Filipie!
Idea listów otwartych w naszej organizacji jest dość powszechna.
Szczególnie forma tej komunikacji uaktywnia się przy okazji ważnych w
naszym harcerskim życiu wydarzeń. Dla mnie osobiście, takim była (jest)
zmiana naczelnego naszego miesięcznika w ubiegłym miesiącu. Po ponad
1,5-rocznej pracy Wojtka zastąpił go Filip, który jest już 6. z kolei
redaktorem “Wywiadowcy”.
Pozwolę sobie najpierw kilka słów skierować do ustępującego RedNacza Wojtka, jako że
znaczna część Twojej redaktorskiej roboty przypadła na okres mojej komendantury nad
chorągwią. Dlatego też chciałbym Ci jeszcze raz serdecznie podziękować. Czas w jakim
przyszło Ci pełnić rolę naczelnego nie był łatwy. Stary skład redakcji mocno się skruszył, a
co za tym idzie stanęło przed Tobą zadanie jej rekonstrukcji. W gąszczu wielkich wydarzeń
roku stulecia harcerstwa i jednocześnie Twoich uczelnianych bojów znalazłeś kilku nowych
“zapaleńców” do pisania dla “Wywa”. Dzięki Tobie pismo przetrwało i nie zaniżyło swoich
lotów.
Filipie! Witaj w szeregu RedNaczów “Wywa”! Cieszy mnie ogromnie, że podejmujesz to
wyzwanie. Z niecierpliwością czekam na Twój wstępniak, w którym przeczytam o planach i
składzie redakcji miesięcznika. Z autopsji wiem, że lekko nie będzie, ale wierzę, że jesteś
skazany na sukces. Widzę też, że moda na RedNacza ze Stolicy jest kontynuowana. Nie
chcąc przedłużać i zanudzać potencjalnych czytelników tego listu chciałbym Ci Filipie
zaproponować stary tekst, który ukazał się w “Wywie” w październiku 2009 roku. Jako
ówczesny RedNum wróżyłem w nim przyszłość i kierunek pracy miesięcznika. Trzymam za
Ciebie i nową redakcję kciuki!
Michał S.
A teraz kwestie bardziej oczywiste, które jednak zawsze próbujemy wytłumaczyć:
6.
7.
Kłamiemy dla zemsty, bo nasz rozmówca lub osoba trzecia na to zasłużyła. Ma za swoje, skoro nie
potrafi się zachować przyzwoicie. Inne wytłumaczenie jest takie: „on i tak ma już coś za uszami i nikt go
nie traktuje poważnie, więc kolejna rzecz na jego głowie już mu nie przeszkodzi”. To kłamstwo często
jest stosowane przez zawiedzioną miłość, która próbuje się odwdzięczyć za sposób rozstania.
Próbujemy się wybielić stosując ww. techniki, aczkolwiek generalnie mówimy niby prawdę, lecz cicho,
w natłoku innych informacji. Stosujemy to w sytuacji gdy rozmówca ma coś na głowie, nie koncentruje
się na tym co mówimy. Ile to razy mamy coś za uszami i ciężko przyznać się: tak to ja zawiniłem, to
moja wina, postaram Ci się to wynagrodzić. Wtedy słowa: ale, lecz, natomiast, niby tak, ponieważ,
zrozum, to nie moja wina – są naszym orężem.
No to co miły czytelniku – życzę Ci skutecznego kłamania. Czy aby na pewno kłamstwo nie popłaca?
KRAD
PS
“Moje pióro jest do Twojej dyspozycji”.
40 Łódzka Gromada Zuchów „Marynarze Okrętu Przygoda”
Who is who – Paweł Szymankiewicz
Gromada powstała 12 listopada 2010 roku. Od tego momentu jej
wodzem niezmiennie jest pwd. Krzysztof Jerczyński HO, zaś 16
miesięcy temu przybocznym został wyw. Jacek Koniarski. Trzeci
rok działamy przy Szkole Podstawowej 202 w Nowosolnej
(http://sp202.szkoly.lodz.pl/), obecnie wchodzimy w skład hufca
„Szaniec” i szczepu „Zacisze”. Niewiele osób wie, że historia
gromady sięga jeszcze kilka lat wstecz. Wtedy to, przez krótki
okres czasu, działała szóstka zuchów przy drużynie harcerzy w SP 79, prowadzona przez Miłosza
Kozłowskiego (brata Wojtka – ówczesnego drużynowego 40 ŁDH).
Moja dewiza: Fides et ratio.
Główna cecha mojego charakteru: Entuzjazm.
Ludzkie cechy, które są dla mnie najważniejsze: Kierowanie się dobrem.
Co cenię najbardziej u przyjaciół: Szczerość, zaufanie, dobroć.
Moja główna wada: Lenistwo.
Moja główna zaleta: Rozsądek.
Moje ulubione zajęcie: Przebywanie z ludźmi, szukanie informacji, zdobywanie nowych umiejętności.
Moje marzenie o szczęściu: Szczęśliwa i zdrowa rodzina, zbawienie.
Co byłoby moim największym nieszczęściem: Utracić nadzieję, rodzinę, potępienie.
Kim chciałbym być gdybym nie był tym, kim jestem: Lepszą wersją siebie ;p
Co wzbudza we mnie obsesyjny lęk: Nic.
Kiedy kłamię: Łamię nakaz Boży.
Słowa, których używam: Najczęściej oddają to, co myślę. Czasami są źle rozumiane.
Ulubieni bohaterowie literaccy, filmowi i historyczni: Postacie Śródziemia Tolkiena, Ojciec
Chrzestny, Ogniem i mieczem, Gry o tron, Forrest Gump, Hrabia Monte Christo, Dr Hannibal Lecter,
Maximus, Jezus z Nazaretu, bohaterowie II wojny światowej.
Ulubieni bohaterowie życia codziennego: Rodzice, ratownicy, komandosi Pana Boga – misjonarze,
żołnierze.
Czego nie cierpię ponad wszystko: Braku szczerości, złej woli.
Dar natury, który chciałbym posiadać: Skrajnie silną wolę.
Jak chciałbym umrzeć: Pogodzony z Bogiem i bliźnimi, ze starości, ze świadomością, że wykonałem
wszystko, co zostało mi powierzone na Ziemi.
Czego chciałbym dokonać: Założyć i uszczęśliwić swoją rodzinę.
Błędy, które najłatwiej wybaczam: Nieumyślne, odwracalne, mało istotne.
Jaki dźwięk kocham: Głos ukochanej Marysi.
Jakiego dźwięku nie cierpię: Budzika…
Co chciałbym usłyszeć od Boga u bram raju: Jego głos.
Obrzędowość gromady związana jest z życiem na Okręcie. Stąd też wynika kolor chust, które
nosimy – granatowe z białą obwódką oraz pozostałe elementy naszej obrzędowości. Statkiem
dowodzi Kapitan (czyli wódz) z pomocą Bosmana (przybocznego). Marynarze uczestniczą w
wielu przygodach w różnych krajach i na różnych kontynentach, w czasie których muszą wykazać
się sprytem, szybkością, siłą oraz chęcią pomocy innym. W ich trakcie spotykają ciekawe
postacie, jak np.: Jacka Sparrowa, Sherlocka Holmesa, Ducha Świąt, Wikingów… Do tych miejsc
trafiamy dzięki kompasowi, który towarzyszy nam również na początku i na końcu każdej zbiórki.
Wszystkie przygody opisywane są przez Marynarzy w dzienniku pokładowym, zaś najważniejsze
z nich również na stronie internetowej. Istnieją jeszcze inne elementy obrzędowości, których
niestety nie możemy zdradzić osobom spoza „Okrętu Przygoda”.
Marynarze brali udział w dwóch koloniach zuchowych, z których relacje można znaleźć tutaj:
http://www.40ldh.zhr.pl/kolonie-zuchowe. W czasie pierwszej z nich, razem z 10 ŁGZ „Woje
Mirmiła”, wcieliliśmy się w Poszukiwaczy Złota, którzy pomagali innym mieszkańcom Dzikiego
Zachodu oraz Burmistrzowi odbudować miasteczko Old City. Zaś w czasie drugiej kolonii
zostaliśmy Adeptami Akademii Jedi. Każdy Adept posiadał swój własny miecz i codziennie się
szkolił, aby mógł zapewnić bezpieczeństwo ekspedycji NASA, mającej na celu uratowanie Ziemi.
W czasie zbliżających się ferii zimowych, a konkretnie od 16 do 21 lutego, Marynarze wyjadą na
zimowiska, z których wieści również możecie się spodziewać na naszej stronie.
Warto również dodać, że możemy pochwalić się zajęciem drugiego miejsca w Turnieju o
Zuchowego Skrzata w 2012 roku, co nie należy do rzeczy prostych. Po drugie w czasie Tygodnia
Patriotycznego, również w zeszłym – 2012 roku, dwójka zuchów i wódz gromady wzięli udział,
razem z innymi harcerkami i harcerzami, w sesji zdjęciowej.
Gromadę można odnaleźć na dwa sposoby: na co tygodniowej zbiórce w czwartek lub na stronie
internetowej: http://www.40ldh.zhr.pl/40-lgz, razem z innymi informacjami o Marynarzach. Zaś z
drużynowym można kontaktować się mailowo, na adres: [email protected].
Krzysiek Jerczyński
Paweł Szymankiewicz (ur. 17 lutego 1987 r.) W harcerstwie od 01.1999 r. (ZHP –
10 WDH „Dęby”), od 27.05.1999 r. związany z 49 WDH „Leśni – Szare Wilki” oraz
szczepem „Leśni”. Obecnie pełni funkcje v-ce komendanta Wrocławskiego Związku
Drużyn Harcerzy „Viadrus”, komandora kapituły HR, pełnomocnika hufcowego ds.
wizytacji i kategoryzacji, pełnomocnika komendanta chorągwi ds. duszpasterstwa,
członka Komisji Rewizyjnej Okręgu oraz Delegata Okręgu Dolnośląskiego na XII
Zjazd ZHR (2012-2014). Założyciel i pierwszy drużynowy 48 WDH „Leśni –
Sokoły Wędrowne” (2006-2010), opiekun (2010-2011), założyciel i były szef
duszpasterstwa harcerskiego Okręgu Dolnośląskiego (2009-2012).
Prywatnie /zaraz/ absolwent Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu na kierunku:
filozoficzno-teologicznym z przygotowaniem pedagogicznym (2006-2012), zawodowo kierownik
oddziału OVB Allfinanz Polska. Obecnie przygotowuje się do założenia rodziny z Marysią
Broniewską (ślub 27.04.2013 r. o g.16:00 w kościele Matki Boskiej Jasnogórskiej – zapraszam),
przeprowadza się z Wrocławia do Łodzi, kończy pisać pracę magisterską pt.: ”Duchowość Opus Dei
jako propozycja odpowiedzi na powszechne powołanie do świętości”, zakłada swoje biuro,
współorganizuje złaz OH-y „Wiara, siła, męstwo – to nasze zwycięstwo”. Organizuje swoje życie w
Łodzi, poznaje przy tym wielu wspaniałych ludzi.
DMB po mojemu!
Zbliżająca się data Dnia Myśli Braterskiej skłania do refleksji. Z tą datą mam
mnóstwo wspomnień, szczególnie, że moje środowisko to Szczep Myśli
Braterskiej. Ale tym razem nie o tym, i nie będę po raz kolejny przytaczał
życiorysu B-P – aczkolwiek Naczelny Skaut nie zostanie pominięty, a wręcz
przeciwnie.
“Starajcie się zostawić świat trochę lepszym niż go zastaliście.”
Muszę przyznać, że to piękne słowa i poprzeczka bardzo wysoko postawiona nam – harcerzom i
harcerkom, którzy non stop odwołujemy się do cytatów B-P i jego myśli, ale czy świadomie?
Dziś podumam trochę nad dwoma tekstami: książce “Scouting for boys” oraz piosence Jamboree,
i choć nie jestem humanistą, mam nadzieję, że uda mi się to zadanie.
Każdy harcerz i harcerka – mam nadzieję – zna te tytuły. To zbiór opowieści i dobrych rad,
potężne narzędzie i pomoc dla zastępowego. To wszystko jest wiadome i oczywiste, ale może jest
w
tym
coś
więcej,
czego
nie
widać
na
pierwszy
rzut
oka?
Teraz albo później możecie zastanowić się nad tym pytaniem, może sami sobie na nie
odpowiedzieć, a ja przejdę do piosenki. Dla Waszego dobra nie zanucę jej. :)
Święto Myśli Braterskiej to dziś celebrowanie przyjaźni, braterstwa, wysyłanie sobie kartek
oklejonych koniczynkami i lilijkami. To rzeczywiście urocze i wyjątkowo miłe – tak jak w
piosence podkreślamy nasze harcerskie więzi i przyjacielskie relacje. Jesteśmy młodzi, pełni
zapału i chętni kontynuować idee Baden Powella, trzymając się za ramiona i nucąc piosenki o
przyjaźni.
A
może
to
tylko
powtarzanie
starych,
utartych
frazesów?
Piosenka Jamboree to manifest, manifest braterstwa, rozwinięcie cytatu B-P, piękna idea łączenia
ludzi ponad podziałami. Po latach znowu ta idea może odżyć, namacalnie i trwale zmienić świat
na lepsze. Brzmi idealistycznie, ale bycie otwartym i promieniowanie dobrem na innych to nasza
misja, pewien skautowy dogmat, bez którego skauting nie jest skautingiem. Wam – Czytelnikom
– pozostawiam znalezienie różnicy między braterstwem, a tak zwaną poprawnością polityczną. Ja
jednak chcę czegoś innego i w tym roku postanawiam inaczej świętować Dzień Urodzin Naszego
Największego
Wodza
–
Wilka,
który
nigdy
nie
śpi.
“Scouting for boys” – ta książka to świetny podręcznik prowadzenia zastępu, ale przecież skauting
to nie tylko bieganie po lesie i wyznaczanie północy, a styl życia oparty idąc za twórcą na: Bogu,
puszczaństwie i patriotyzmie. Sprowadzając do jednego zdania skaut to człowiek, który ma swój
światopogląd (Bóg), wie jakim prawami kieruje się świat (puszczaństwo) oraz wie skąd jest
(patriotyzm). Te wszystkie filary przenikają się wzajemnie i wszystko składa się na to, że skaut
umie odpowiedzieć świadomie na pytanie: kim jestem? “Scouting for boys” pokazuje, jak
pracować nad sobą i być zaangażowanym. Umiejętność pracy nad sobą jest jednym z
największych zysków, jakie możemy otrzymać od harcerstwa, dzięki niej możemy zostawić świat
lepszym niż go zastaliśmy. I na to chciałbym zwrócić uwagę sobie i innym w Dniu Myśli
Braterskiej – święcie braterstwa, ale również rocznicy urodzin B-P: byśmy rozważyli jego idee i
zastanowili się, czy działamy zgodnie z nimi. Czy wypełniamy jego misje, czy staramy się
zostawić świat odrobinę lepszym niż go zastaliśmy, zmieniajmy siebie i świat wokół Nas na
lepsze, świadomie i rzetelnie.
Filip Zdziennicki (Keton)
(z pomocą mojej narzeczonej Patrycji Przybył, niedługo Zdziennickiej ;))
Koń, jaki jest, każdy widzi
Wysiadając z jakiegokolwiek dworca w Łodzi człowiek ma ochotę powtórzyć słynny cytat z
filmu „Ajlawju”: „Łódź, …..” (Ci co oglądali to wiedzą.) Pomijam tu pasjonatów tego miasta
i mieszkańców zżytych ze swoją małą ojczyzną. Widok nie zapiera tchu w piersiach, co
sprawia, że pierwsze wrażenie (tak istotne), jest w mieście włókniarzy nie najlepsze.
Następnie niejako „wchodząc” w tkankę miejską, nieobeznany z klimatem i historią tej
miejscowości podróżnik stwierdza bardzo często, że jest ono szare, nieciekawe… nie ma
tutaj renesansowej starówki, itd.
Właśnie a propos odległej historii, to Łódź uzyskała prawa miejskie już w 1423r., ale do
początków XIX wieku było jej bliżej do wsi a nie do miasta. Momentem przełomowym był
1820r. kiedy Rajmund Rembieliński włączył Łódź do grona osad
przemysłowych. Następnie łódzki koń ruszył prawdziwym galopem w
swoim rozwoju. Zacznijmy od tego, że to miasto było związane do
drugiej wojny światowej z 4 kulturami: polską, niemiecką, żydowska
i rosyjską. Głównie Niemcy i Żydzi budowali tutaj swoje fabryki i
pałace, ale i Rosjanie zostawili swój ślad – choćby w postaci cerkwi
znajdujących się na terenie miasta. Przed wojną co trzeci mieszkaniec
tego miasta był Żydem. I tak w celu rozpoczęcia poznawania genius
loci w szerokim ujęciu całej przemysłowej Łodzi polecam obejrzenie
cmentarza żydowskiego przy ul. Brackiej (największy w Polsce), oraz
dobrze wszystkim znaną Manufakturę z Pałacem Izraela
Kalmanowicza Poznańskiego. Są to chyba 2 najistotniejsze przykłady kultury żydowskiej w
Łodzi, bo niestety synagogi zostały zniszczone przez nazistów. W kontekście kultury
niemieckiej należy koniecznie obejrzeć pierwszą dużą fabrykę zbudowaną w mieście, czyli
Białą Fabrykę Ludwika Geyera. Innym obowiązkowym przystankiem jest Księży Młyn z
rezydencją Karola Scheiblera, jak również Stary Cmentarz przy ulicy Ogrodowej, kościół
Ewangelicko-Augsburski przy ul. Piotrkowskiej, czy Park Źródliska, który w całości jest
uznany za jeden wielki pomnik przyrody i został wpisany do rejestru zabytków. Po spacerze
w wyżej wymienionych miejscach proces próby zrozumienia Łodzi będzie można uznać za
rozpoczęty. Kolejnym krokiem w oswajaniu „konia” jest poznanie łódzkich kamienic,
których w tym mieście jest bez liku. Łódź w czasie II wojny światowej nie ucierpiała mocno
jeśli chodzi o architekturę – w przeciwieństwie do prawie całkowicie zburzonej Warszawy.
(W 1945r. urzędowały u nas nawet przejściowo władze
państwowe) Wiele kamienic zapiera dech w piersiach, ale też
wiele straszy. Nie zmienia to faktu, że te, które zostały, należy
remontować, a ubytki w strukturze miasta uzupełniać.
Przykładem może być brak kamienic frontowych na ul.
Zachodniej pomiędzy Ogrodową a Zieloną, gdzie władze w
latach 50. po prostu je sobie wyburzyły, poszerzając ulicę i
zostawiając jedną wielką wyrwę w centrum miasta, do dzisiaj
nie zabliźnioną. Nie zagłębiając się już w tę dygresję,
polecam każdemu odwiedzającemu Łódź obejrzeć całą ulicę
Piotrkowską. Fantastyczna zabudowa łódzkiego deptaka jest kluczem do poznania miasta. W
końcu: „To największą Łodzi troską aby Łódź całą – zmieścić na Piotrkowską” – Jan
Sztaudynger
Uwaga: podczas Złazu i przez cały 2013 r. Pietryna będzie w remoncie i od kilku lat jej
kondycja handlowo-usługowa mocno osłabła, ale liczę, że po odnowieniu zacznie
odzyskiwać dawną świetność. Przy okazji oglądania kamienic należy dokładnie się
przyglądać im i temu, co jest naokoło, bo często może okazać się, że są tam wille albo nawet
pałace fabrykantów. Dodam tylko,
że jest ich w Łodzi około 200.
Gdybyście
druhowie
zechcieli
zrobić jakąś grę na świeżym
powietrzu to pragnę zauważyć, iż
Łódź należy do grona wielkich
polskich miast – a nawet im
przewodzi – które mają dużo
terenów zielonych. W swych
granicach posiada ogromną ilość
parków, las!, a nawet 2 rezerwaty
przyrody.
Łódź to również uczelnie. Jest tutaj
czwarta w Polsce Politechnika,
Uniwersytet Łódzki i Medyczny,
Akademia
Sztuk
Pięknych,
Akademia Muzyczna, oraz Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa Telewizyjna i Teatralna.
Słynną łódzką filmówkę ukończyli m.in.: Andrzej Wajda, Janusz Morgenstern, Jan
Machulski, Jerzy Skolimowski, Krzysztof Zanussi, Roman Polański, Janusz Gajos, Filip
Bajon, Cezary Pazura i wielu, wielu innych wybitnych absolwentów. Wszystkie te szkoły
plus uczelnie niepubliczne składają się na rzeszę około 110 000 braci studenckiej w mieście
włókniarzy.
Idzik
Eksperyment: zbiórka
Reakcje, które pragnę przedstawić, mogą zostać zaprezentowane w wielu wariantach, w zależności od
tego, jaki efekt chcemy uzyskać. Nie są skomplikowane, nie wymagają specjalnych warunków
środowiskowych, są względnie bezpieczne. Należy jednak pamiętać, że ich substraty jak i produkty
NIE nadają się do spożycia!
Czego potrzeba?
Pudełko zapałek – zwykłe, z draską. Za 10gr
Kran z zimną wodą
Zapalniczka
Mąka ziemniaczana – do kupienia w sklepie spożywczym. Skrobia ziemniaczana. Koszt ok. 3zł
Woda
Jodyna (alkoholowy roztwór jodu w wodzie). Silnie brudzi. Do kupienia w aptece. Koszt ok. 5zł
Sok z cytryny
„Magiczna ciecz”
Jest to właściwie zjawisko fizyczne a nie reakcja chemiczna. Bazuje ono na specyficznym zachowaniu
się mieszanki skrobi ziemniaczanej z wodą- tworzeniu się cieczy dylatacyjnej, czyli płynu, który pod
wpływem działania siły zmienia się w ciało stałe. Do mieszanki można dodać jodynę, by ciecz zmieniła
kolor na niebieski. Przebieg doświadczenia: Do miski wsypujemy trzy czubate łyżki mąki
ziemniaczanej i zalewamy około 40ml wody. (1/5 szklanki). Dokładnie (w
miarę możliwości oczywiście) mieszamy. Jeżeli płyn nie chce stać się
ciałem stałym pod wpływem np. mieszania (nie zamienia się w coś w
rodzaju gluta) należy dodać więcej skrobi. Profesjonalny film obrazujący
właściwości tej cieczy można zobaczyć pod tym adresem:
http://www.youtube.com/watch?v=sXRLU3nZ-3E
„Płonące palce”
To doświadczenie jest niebezpieczne. Należy uważać na opary ze spalonej draski ! Najlepiej jest
przeprowadzać je w dobrze wietrzonym pomieszczeniu. Rekcja ta bazuje
na własnościach zawartego w drasce od zapałek fosforu. Podczas spalania
draski część fosforu paruje z kartonu i osadza się na zimnym kranie. Po
starciu go palcem, pod wpływem temperatury ciała następuje utlenienie,
czego objawem jest biały dym. Przebieg doświadczenia: Z pudełka od
zapałek wycinamy draskę i kładziemy ją na kranie. Odkręcamy zimną wodę a
draskę spalamy. Zwęglone pozostałości usuwamy z kranu zaś powstały nalot ścieramy palcem. Po
chwili pojawi się dym. Dokładny przebieg wraz z opisem można obejrzeć pod tym adresem:
http://www.youtube.com/watch?v=CTjAk4uhk8A
„Niewidzialny atrament”
Doświadczenie to bazuje na specyficznych właściwościach jodyny- posiada ona „dar wykrywania
skrobi”. Co to znaczy? W przypadku, gdy roztwór jodyny trafi na skrobię zmienia kolor z brązowego
na niebieski. I właśnie to zjawisko wykorzystamy w naszym doświadczeniu.
Przebieg doświadczenia: Na kartce zapisujemy informację pędzlem zamoczonym w soku z cytryny
lub piórem, którego nabój wypełniamy wyżej wymienionym sokiem. W celu rozszyfrowania do miski z
wodą (takiej, do której zmieści się nasza wiadomość) wlewamy ok. 10 kropel jodyny. Następnie
wkładamy kartkę z zapisaną tajną informacją. Papier powinien zabarwić się na niebiesko we wszystkich
miejscach, prócz tych potraktowanych sokiem cytrynowym.
Stefan