Hipokryzja krytyków hazardu
Transkrypt
Hipokryzja krytyków hazardu
Hipokryzja krytyków hazardu Cotygodniowy komentarz Instytutu Misesa. Autor: Karol Pogorzelski Szerokim i wciąż niesłabnącym echem odbija się w Polsce tzw. afera hazardowa. Przypomnijmy pokrótce o co chodzi. Otóż biznesmeni związani z branżą hazardową stosowali nieformalne naciski na wysokich funkcjonariuszy paostwowych, aby wykreśli z projektu nowej ustawy o grach i zakładach wzajmnych niekorzystne dla siebie zapisy. Innymi słowy, biznesmeni ci starali się uchronid swoje dochody od zwiększonych stawek podatkowych. Pewnie nie byłoby nawet o czym mówid, (mnie swoją drogą znacznie bardziej niepokoją naciski firm farmaceutycznych na minister zdrowia, aby zakupiła w imieniu Polaków miliony szczepionek przeciwko świoskiej grypie), gdyby nie ogromny festiwal hipokryzji, jaki się teraz rozgrywa. Ni stąd ni zowąd, politycy wszystkich stronnictw, autorytety i dziennikarze zapałali zgodnie świętym oburzeniem przeciwko grom hazardowym i zastanawiają się, jak by tu tego procederu zakazad. Pomijając już fakt, że zakazywanie hazardu, uprawianego przecież przez wolnych i dorosłych ludzi, jest bardzo dyskusyjne, ogromne zdziwienie musi budzid selektywnośd, z jaką do tego zjawiska podchodzą prawie wszystkie dyskutujące na jego temat strony. Jeśli bowiem uważamy hazard za coś złodziejskiego i moralnie złego, to powinniśmy zakazad jeśli nawet nie wszystkich jego przejawów, to przynajmniej tych, które są najmniej uczciwe. Tymczasem, oprócz propozycji wyrugowania automatów do gier o niskich wygranych, niesłyszałem nigdy, by ktoś chciał zmienid następujący zapis w ustawie o grach i zakładach wzajemnych (2004 r., rozdz. 1, ust. 4): „Prowadzenie działalności w zakresie gier liczbowych, loterii pieniężnych, wideoloterii i gry telebingo stanowi monopol Paostwa”. Innymi słowy, jednym z głównych „graczy” na rynku hazardowym jest Skarb Paostwa. Wszyscy, którzy słyszeli o loterii Lotto, nie są zapewne tym faktem zdziwieni. Tym, co całej sprawie dodaje pikanterii jest fakt, że gry i zakłady prowadzone przez paostwo charakteryzują się najniższymi współczynnikami wpłat i wypłat. Innymi słowy, bardziej opłaca się rzucid złotówkę jednorękiemu bandycie niż wydad ją na kupon Lotto. Kto nie wierzy, niech zajrzy do Informacji *Ministerstwa Finansów+ o realizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Stoi w niej jak byk, że stosunek wypłat do wpłat w automatach o niskich wygranych wynosi ok. 70 proc., podczas gdy w loteriach pieniężnych jest to 46,6 proc. Swoją drogą, to właśnie wyższe prawdopodobieostwo wygranej i relatywnie mniejsze straty w przypadku przegranej, przyczyniły się do rozwoju rynku automatów o niskich wygranych. Tym, którzy w imię zdrowia moralnego narodu i jego kondycji materialnej, chcieliby pozamykad jednorękich bandytów, należy więc powiedzied: „Lekarzu, ulecz się sam”.