Poruszający felieton Karola Maliszewkiego
Transkrypt
Poruszający felieton Karola Maliszewkiego
Miejska Biblioteka Publiczna w Nowej Rudzie - aktualności Poruszający felieton Karola Maliszewkiego Piątek, 07 grudnia 2012 r. Żródło: Noworudzianin nr 54 Wiersze Ziomala Nieraz brakuje słów, żeby coś wyrazić i najczęściej przydarza się to temu, kto zna ich całe mnóstwo i sprawnie „obraca” językiem. Szczególnie wtedy, gdy staje przed tajemnicą, a słowa dziwią się, że nie potrafią od razu jej sprostać. Tak i mnie ich nagle zabrakło, gdy ktoś zapytał o Zygmunta Krukowskiego, jak się czuje i tak dalej. Skierowałem rozmowę na inne tory i okazało się, że ten ktoś słyszał o wierszach Zygmunta, a także wie, że wyszła jakaś jego książka, o której mówi się dużo i dobrze. Taki na przykład Jacek Gutorow, ceniony krytyk, poeta i tłumacz, ogłosił, że wyszła rzecz wybitna, a nieznany szerzej prowincjonalny twórca zawstydził niejednego nominowanego do Silesiusa czy Nike. Mocne słowa! Ale powiadam Wam, noworudzcy bracia i siostry, niezbyt daleko odbiegające od prawdy. Ziomek nasz, Krukowski Zygmunt, dał tym beniaminkom nieźle popalić! Bo to świetny poeta jest, co dla mnie nigdy nie ulegało wątpliwości, ale Wam chciałbym to unaocznić, przypomnieć, wbić do głowy. Może to coś da i któryś z wierzących, pacierz zmówi za jego zdrowie, za sukces walki z chorobą w katowickiej klinice. A ktoś inny, wierzący inaczej, może kciuki zaciśnie, westchnie głęboko i po ludzku, albo wyrzuci z siebie płomienną mantrę. Cokolwiek. Coś, co uświadamiałoby nam wszystkim z jak wyjątkową osobowością mamy do czynienia. Tak, ten spokojny człowiek człapiący Kolejową w stronę działki jest kimś nieprzeciętnym, po stokroć godnym miana zasłużonego noworudzianina. Bo można wiele robić dla miasta, jego urody, czystości, dosłownego wizerunku, ale moim zdaniem również sporo robi ten, który miasto utrwala, wpisuje w historię, a poniekąd wieczność. Nas już dawno nie będzie, a ludzie czytający wiersze Krukowskiego, będą szeptać gdzieś tam w świecie: „to ci dopiero, pipidówa taka, miasteczko w Polsce, na południu w Sudetach, a dla niego środek świata, centrum ludzkiego kosmosu, no, no”. Jakby ktoś obchodził te nasze śmierdzące, brudne kąty (i te piękne wyremontowane też, bądźmy sprawiedliwi) z japońską, niewidzialną, kamerką w ręce. I sercu! Takie powstaje wrażenie w czytającym wiersze z nowego tomiku Zygmunta pt. „Rzeczy R”, wydanego w Sopocie. Niezwykle wyczulona, napięta świadomość bohatera prześwietla dookolną przestrzeń punkt po punkcie, kamień po kamieniu, zaułek po zaułku. Noworudzianin pisze o noworudzianinie w sobie, o noworudzkości w taki sposób, jakby opisywał kondycję człowieka w ogóle. Kondycję uwikłaną w rzeczy podłe, smutne, brzydkie, monotonne, a jednocześnie w przedziwny sposób dotykająca gwiazd. Nie wiem, czy kiedykolwiek w swojej historii Nowa Ruda bądź Neurode miała takiego poetę. Panie i Panowie, czapki z głów! Póki Zygmunt jeszcze jest między nami. A bardzo mocno wierzę w to, że nie powiedział ostatniego słowa. Karol Maliszewski Noworudzianin, nr 54 1/1