Makbet, Romeo i Julia
Transkrypt
Makbet, Romeo i Julia
Aleksander Perzyński ze wsparciem Hemola Makbet, Romeo i Julia pod patronatem Akt I Las. Wiedźma grzebie w popiołach ogniska. Nadjeżdża Makbet. Wiedźma: Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia Makbecie. Noc swym całunem dzień okryła. Gdzież Ci tak spieszno? Gdzież zmierzch twej wyprawy? Makbet: Bez serc, bez ducha – to szkieletów ludy. Wiedźma mą drogę zastępuje, w proch obracając kontemplację metamorfozy transcendentnej. Wiedźma: Zali wżdy ciężko jest rozmyślać, gdy wiatr niczym bat twe rumiane lico smaga. Czy płaszcz pokory odrzucisz i w zwierciadło przyszłości spojrzysz wnet? Makbet: Pomny mej tragedii stwierdzić muszę, iż tylko głupiec lub człek w pełni pozbawiony wyobraźni po raz wtóry ufnie brnąłby w meandry przyszłości. Wiedźma: A więc spojrzysz? Makbet: Spojrzę. Rozjątrzę me rany w dwójnasób z dawna zadane. Akt II Ogród pod balkonem Julii. Julia śpiewa „O Romeo” z repertuaru Starszych Panów Wchodzi Romeo. Romeo: Nie zapalił stróż w ogrodzie świec, blady księżyca blask w ogrodzie drzew. Więc skąd w niej ten blask, co lśni w noc bez gwiazd? Skąd dobywa się Julii śpiew? Czyż usłyszę odzew na mego serca melodię? Akt III Dworek. Na scenie stoi Julia. Wkracza Lady Makbet. Lady Makbet: Zapiał kur, zawyła krowa, zakwiczał szynszyl, zapłakał Olaf, zawył Michaś do księżyca. Siekierę mą dobędę wnet i krwawym blaskiem wzejdzie słońce. Mojra niebawem swe rdzawe nożyce dobędzie, nić życia Julii rozetnie na wieki. Zabija Julię Julia: Bez sensu. Umiera. Wchodzi Makbet. Makbet: Czy przepowiedni słowa znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości? Czy w istocie jest tak, że jesteśmy istotami w świat chaosu rzuconymi, sami sobie pozostawionymi? Predestynowanymi jedynie do tego, by pewnego dnia, gdy los zakpi z nas, sczeznąć w odmęcie minionych zdarzeń? Wskakuje Romeo. Romeo: Wiewiórka! Zabija Makbeta kamieniem czy nie wiewiórka. Oto jest pytanie. Ach, jaka straszna była ma pomyłka. Toż to Makbet – tan Kawdoru. Gdy przypadek w ludzkie życie się wdziera na nic intelekt, na nic percepcja. Los nami jak lalkami poniewiera. Lady Makbet: Przypadki jak nieszczęścia – chodzą zawsze parami. Zabija Romea Nie jeden mąż z mej ręki poległ, nie jedna kobieta o życie prosiła. Me dłonie we krwi unurzone, po wsze czasy przeklęta, o ja nieszczęśliwa. Dość już mych mąk, trwóg i katuszy. Na tym padole łez, światem zwanym, nic już mnie nie trzyma, ni nawet poruszy. Zakończę więc żywot swój w brudzie skąpany. Popełnia samobójstwo Morał: Nie zatrzymuj się gdy prosi Cię o to starsza, nie grzesząca urodą pani i bredzi coś o przyszłości. KONIEC