Stworzeni - kol

Transkrypt

Stworzeni - kol
Stworzeni - kol
16/5/11 11:14
Page 93
13
– Co si´ sta∏o tam, na dole? – pyta∏ Richarda ju˝ od drzwi
Ohr, wróciwszy do pokoju. – PoszliÊmy z Gabby z powrotem do stolika, a tam nie ma ani ciebie, ani m∏odej damy.
Gabby by∏a jeszcze bardzo rozgniewana po zrobieniu mi
wyk∏adu i uwa˝a∏a, ˝e mogliÊcie si´ przenieÊç w bardziej
odosobnione miejsce. Na szcz´Êcie odesz∏a nadàsana, nie
mówiàc ju˝ ani s∏owa.
– Przepraszam ci´ za reprymend´.
Ohr wzruszy∏ ramionami.
– Zas∏u˝y∏em sobie na nià, bo powierzono mi przecie˝
zadanie czuwania nad twoim bezpieczeƒstwem – powiedzia∏. – Zjad∏em lunch, ˝eby daç ci czas na wypadek, gdybyÊ
ju˝ zdo∏a∏ namówiç dam´ do przyjÊcia na gór´.
– JeÊli tak ci si´ wydawa∏o, by∏eÊ w straszliwym b∏´dzie.
W koƒcu Ohr spostrzeg∏, ˝e Richard pakuje swoje ubranie do torby podró˝nej.
– Czy˝by Gabby ci powiedzia∏a, ˝e z powodu tego wydarzenia zwijamy si´ wczeÊniej? – spyta∏.
– Nie, ale ja si´ zwijam.
Mówiàc to, Richard nawet nie podniós∏ wzroku. Panika,
która go ogarn´∏a, przypomina∏a t´, jakà czu∏ dziewi´ç lat
wczeÊniej, gdy oczekiwa∏ na wyp∏yni´cie swojego statku
z Anglii. Wtedy obawia∏ si´, ˝e znajdà go ludzie jego ojca
i zaciàgnà z powrotem do Willow Woods, ich posiad∏oÊci
na przedmieÊciach Manchesteru w Lancashire. Tam by∏o
jego prywatne piek∏o.
Wtedy jego obawy by∏y bardzo realne, gdy˝ wiedzia∏,
˝e ju˝ go poszukiwano. Tym razem czu∏ troch´ wi´kszà
swobod´. O ile ojciec nie przebywa∏ teraz w Londynie, co
by∏o ma∏o prawdopodobne, jako ˝e rzadko wypuszcza∏ si´
w tak dalekie podró˝e, wiadomoÊç mog∏a dotrzeç do niego
93
Stworzeni - kol
16/5/11 11:14
Page 94
po dniu lub dwóch, w zale˝noÊci od tego, czym przemieszcza∏ si´ wys∏annik. Richard nie ufa∏ Julii – mog∏a wys∏aç
takà wiadomoÊç. Ale jeÊli tylko opuÊci ten hotel, b´dzie
móg∏ nadal kontrolowaç sytuacj´.
– Niech zgadn´ – ciàgnà∏ dalej Ohr. – M∏oda panienka
chcia∏a mieç najpierw obràczk´, a nie mi∏e harce.
– W∏aÊnie tak.
– Noo, ˝artowa∏em. By∏eÊ tu za krótko, ˝eby jakakolwiek kobieta upomnia∏a si´ o ma∏˝eƒstwo.
– Czas nie ma znaczenia, jeÊli ta kobieta jest z tobà zar´czona prawie od urodzenia.
– A wtedy w∏aÊnie czas mo˝e mieç o wiele wi´ksze znaczenie – zauwa˝y∏ Ohr. – To brzmi raczej jak ma∏˝eƒstwo
aran˝owane w mojej kulturze, a nie w twojej.
– Nasze ludy sà wymieszane, a najbardziej Amerykanie. Jednak to straszny prze˝ytek, jakkolwiek by na to
patrzeç. I nie po to wiele lat temu uciek∏em przed takà
okropnà sytuacjà, ˝eby teraz znów mnie dopad∏a. Do ci´˝kiego diab∏a, naprawd´ sàdzi∏em, ˝e ona ju˝ do tej pory
wysz∏a za kogoÊ, ˝eby si´ nad nim zn´caç do koƒca ˝ycia.
– A dlaczego nie o˝eni∏eÊ si´ z nià, skoro by∏eÊ do tego
zobowiàzany? – zapyta∏ ostro˝nie Ohr.
– Zobowiàzany, bo ojciec podpisa∏ kontrakt, sprzedajàc
moje ˝ycie? Nie ma takiej mo˝liwoÊci.
– A jednak...
– Nie, na Boga, nie próbuj mnie wp´dzaç w poczucie
winy za to, ˝e nie honoruj´ s∏owa danego przez mojego
ojca tyrana, który myÊli, ˝e mo˝e dysponowaç moim ˝yciem. Poza tym, Ohr, nie da si´ tego powiedzieç grzecznie.
Ta dziewczyna i ja nienawidzimy si´. Gdybym to ja poprosi∏ jà kiedyÊ o r´k´, czu∏bym si´ zobowiàzany, ale tego
nie zrobi∏em. Nigdy nie chcia∏em ani jej, ani jej przekl´tej
fortuny, na którà po∏akomi∏ si´ mój ojciec.
94
Stworzeni - kol
16/5/11 11:14
Page 95
– Zaczynam... rozumieç.
Richard zatrzasnà∏ zamek torby, spojrza∏ na Ohra i pokiwa∏ g∏owà.
– Wiedzia∏em, ˝e zrozumiesz – powiedzia∏. – Nie ka˝da
kultura wpaja dzieciom pos∏uszeƒstwo wobec rodziców.
To nie znaczy, ˝e nie by∏bym pos∏uszny swoim w imi´ mi∏oÊci do nich, gdybym mia∏ jakiegoÊ rodzica godnego
mi∏oÊci. Ale nie wsiàd´ na statek i nie odp∏yn´ stàd, dopóki na dobre nie zerw´ wszystkich wi´zów ∏àczàcych mnie
z tym miejscem. A tego nie mog´ zrobiç, jeÊli nie spotkam
si´ po raz ostatni z moim bratem.
– Z bratem, o którym wspomina∏eÊ kilka lat temu w stanie takiego upojenia, ˝e nie mog∏eÊ ustaç na nogach?
– Naprawd´ ci o nim mówi∏em? Dlaczego nic mi nie
powiedzia∏eÊ?
Ohr wzruszy∏ ramionami.
– Wyczu∏em, ˝e to jest coÊ, o czym nie chcesz rozmawiaç, bo nigdy tego nie robi∏eÊ... chyba ˝e by∏eÊ pijany do
nieprzytomnoÊci.
– Mój drogi, odznaczasz si´ zdumiewajàcym brakiem
dociekliwoÊci.
– Nazywajà to cierpliwoÊcià. JeÊli mam si´ czegoÊ dowiedzieç, to w koƒcu zawsze si´ dowiem.
Richard zarechota∏.
– Z takim podejÊciem nie dowiesz si´ nigdy o wielu rzeczach – stwierdzi∏.
– Czy mog´ ci jakoÊ pomóc w szukaniu brata?
Instynktownie Richard pragnà∏ odpowiedzieç: „Nie”.
Naprawd´ nie chcia∏, ˝eby przyjaciel dowiedzia∏ si´, jak
˝a∏osne by∏o tutaj jego ˝ycie. Ale sam nie móg∏ nawet
zbli˝yç si´ do Willow Woods. Czas nie zmieni∏ jego wyglàdu tak, jak tego oczekiwa∏. Mo˝e zmieni∏o si´ ca∏e cia∏o,
lecz najwyraêniej nie dotyczy∏o to w wi´kszym stopniu
95
Stworzeni - kol
16/5/11 11:14
Page 96
jego twarzy w ciàgu tych dziewi´ciu czy w przypadku
Julii jedenastu lat. Pozna∏a go, a w ka˝dym razie wyda∏ jej
si´ na tyle znajomy, ˝e zada∏a mu pytanie, które sprawi∏o,
˝e i on jà rozpozna∏.
Dobry Bo˝e, ˝e te˝ tego nie przewidzia∏. W ogóle nie
by∏a podobna do tamtej ma∏ej, koÊcistej dzikuski, która
dr´czy∏a go w dzieciƒstwie. Wtedy nie móg∏ nawet dostrzec koloru jej oczu, bo gdy patrzy∏a na niego, zawsze
by∏y zw´˝one furià. Jako dziecko mia∏a du˝o jaÊniejsze,
prawie bia∏e w∏osy, a nie popielatoblond jak teraz. Prawd´
mówiàc, zrobi∏a si´ Êliczna! Kto by pomyÊla∏? Wiedzia∏
jednak, ˝e nadal tkwi∏a w niej tamta ma∏a, z∏oÊliwa sekutnica. Jak szybko ponios∏a jà furia, gdy tylko si´ domyÊli∏a,
kim by∏.
– Wiem, gdzie znaleêç Charlesa, a przynajmniej tak
przypuszczam. Pewnie razem ze swojà ˝onà Candice
nadal mieszka z ojcem w Willow Woods – powiedzia∏. –
Tylko ˝e nie mog´ sam tam pójÊç, bo ryzykuj´, ˝e znów
mnie wciàgnà do zagrody.
– A wi´c jednak czujesz si´ zobowiàzany?
– W ˝adnym wypadku. W∏aÊciwie móg∏byÊ mi pomóc.
Ohr skinà∏ g∏owà i te˝ zaczà∏ si´ pakowaç. Nie pyta∏,
dlaczego Richard tak si´ obawia, ˝e ojciec móg∏by go znaleêç. Jego strach by∏ doprawdy zdumiewajàcy.
Richard mimo wszystko postanowi∏ uchyliç nieco ràbka
tajemnicy.
– Ohr, to skomplikowana historia. Móg∏bym ju˝ sam
o sobie decydowaç, ale mój ojciec postanowi∏ inaczej.
Stosuje bezwzgl´dne metody, ˝eby wyegzekwowaç swojà
wol´, i wynajmuje do tego bandytów. To Milton Allen, hrabia Manford.
– Czy to oznacza, ˝e jesteÊ takim samym arystokratà jak
rodzina Malorych?
96
Stworzeni - kol
16/5/11 11:14
Page 97
– Tak, ale jestem drugim synem. Nie odziedzicz´ tytu∏u. Choç mój ojciec nie jest biedny, nie jest równie˝ bardzo
bogaty. Nie mo˝na powiedzieç, ˝eby mia∏ komfort finansowy. Dlatego ten tyran bez serca postanowi∏ sprzedaç synów, ˝eby podreperowaç swojà sytuacj´.
– Powi´kszanie majàtku przez ma∏˝eƒstwo to nic nadzwyczajnego.
– Zgoda, ale obecnie rodzice biorà pod uwag´ preferencje dzieci. Mój brat i ja powinniÊmy mieç prawo do
wybrania sobie ˝on zgodnie z kryteriami ojca. Ale z nami
nikt nawet nie rozmawia∏, po prostu powiedziano nam,
kogo mamy poÊlubiç, i to jeszcze, zanim osiàgn´liÊmy dojrza∏oÊç.
Dla Charlesa, który mia∏ odziedziczyç tytu∏, wybrano
wi´c ma∏˝eƒstwo wysoko na drabinie spo∏ecznej, a nie da si´
si´gnàç wy˝ej ni˝ po córk´ ksi´cia. To sà szczyty. W normalnych okolicznoÊciach nieosiàgalne dla syna hrabiego. Ale
Candice, dziewczynka, z którà zar´czono Charlesa, by∏a tak
ma∏o atrakcyjna z wyglàdu i charakteru, ˝e jej ojciec, ksià˝´
Chelter, nie móg∏ si´ pozbyç córki przez trzy sezony pokazywania jej w towarzystwie. By∏a strasznie piskliwa i nieustannie narzeka∏a. Wskutek tego jej adoratorzy – a by∏o
du˝o ch´tnych do po∏àczenia si´ przez ma∏˝eƒstwo z rodzinà ksià˝´cà – uciekali, gdzie pieprz roÊnie, zanim ich zaciàgn´∏a przed o∏tarz. Liczba zar´czyn z nià zerwanych
sta∏a si´ nawet przedmiotem ˝artów. Tote˝ ksià˝´ a˝ podskoczy∏ z radoÊci, gdy mój ojciec zaproponowa∏ swojego
najstarszego syna, pomimo i˝ dziewczyna by∏a od niego
o cztery lata starsza. Ich Êlub odby∏ si´ dwa lata przed
opuszczeniem przeze mnie domu, a ma∏˝eƒstwo okaza∏o si´
takim koszmarem, jak obaj z Charlesem przypuszczaliÊmy.
– A wi´c ty uciek∏eÊ, ˝eby uniknàç ma∏˝eƒstwa zaaran˝owanego przez ojca. A dlaczego on nie uciek∏?
97
Stworzeni - kol
16/5/11 11:14
Page 98
– Jako najstarszy syn mia∏ du˝o wi´cej do stracenia. I on
nie jest takim buntownikiem jak ja. Móg∏ si´ z∏oÊciç i u˝alaç na swój los, ale w koƒcu zawsze robi∏ wszystko, co mu
kaza∏ ojciec. Chce kiedyÊ zostaç hrabià. Bo˝e, jak ja si´ na
niego wÊcieka∏em za t´ jego wiecznà uleg∏oÊç. I zobacz, co
si´ z nim teraz dzieje dlatego, ˝e o˝eniono go z kobietà,
która zamienia jego ˝ycie w piek∏o. Doprowadzi∏a do tego,
˝e pije. Nie wiem, czy od czasu, gdy si´ z nià o˝eni∏, widzia∏em go kiedyÊ trzeêwego.
– PomyÊla∏eÊ, ˝e to samo spotka ciebie, tak? – domyÊli∏
si´ Ohr.
– Wolne ˝arty! Wiedzia∏em, ˝e w∏aÊnie tak b´dzie.
A konkretnie obawia∏em si´, ˝e skoƒcz´ jako zabójca wybranej dla mnie kobiety, o ile ona nie zabije mnie pierwsza.
NienawidziliÊmy si´ od pierwszego wejrzenia.
– Dlaczego?
14
Richard musia∏ chwil´ pomyÊleç, zanim odpowiedzia∏ na
pytanie Ohra. Od dnia narodzin ani jemu, ani bratu nie pozwalano nigdy na podejmowanie ˝adnych samodzielnych
decyzji. O wszystkim: o ich zabawkach, zwierzàtkach, kolegach, ubraniach, a nawet uczesaniach decydowa∏ hrabia,
a nie oni sami. By∏ nie tylko surowym nadzorcà, lecz
tyranem na swoich w∏oÊciach i nadgorliwie przestrzega∏
dyscypliny. Richard nie pami´ta∏, ˝eby kiedykolwiek
kocha∏ ojca. ¸atwo wi´c zrozumieç, ˝e zaaran˝owane ma∏˝eƒstwo by∏o kroplà, która przela∏a kielich goryczy, najbardziej wstr´tnym przejawem kontroli ojca nad ka˝dym
aspektem jego ˝ycia. Tote˝ znienawidzi∏ Juli´ Miller, jeszcze zanim jà pozna∏.
98
Stworzeni - kol
16/5/11 11:14
Page 99
Usi∏owa∏ sobie przypomnieç ich pierwsze spotkanie, co
nie by∏o ∏atwe. W pami´ci bardziej wyry∏y mu si´ te póêniejsze, pe∏ne z∏oÊci i konfliktów.
Przez pierwsze cztery lata od ich zar´czenia w ogóle
o niczym nie wiedzia∏. Kiedy ojciec powiedzia∏ mu w koƒcu na miesiàc przed pierwszym spotkaniem dzieci, ˝e zamierza go o˝eniç dla pieni´dzy, oÊwiadczy∏, ˝e tego nie
zrobi. By∏a to doÊç powa˝na decyzja jak na dziesi´ciolatka i za to swoje zuchwalstwo zosta∏ surowo ukarany.
Kij, którym ojciec zwyk∏ przywo∏ywaç obu synów do pos∏uszeƒstwa, tamtego dnia zosta∏ faktycznie po∏amany na
Richardzie, a pr´gi nie zdà˝y∏y si´ jeszcze ca∏kiem wygoiç
do pierwszej wizyty u narzeczonej. Byç mo˝e, nie zdajàc
sobie z tego sprawy, przeniós∏ cz´Êç swojej nienawiÊci
do ojca na Juli´.
Ale naprawd´ si´ zbuntowa∏, gdy mia∏ pi´tnaÊcie lat
i oboje z nieznoÊnà narzeczonà obiecali sobie, ˝e si´ nawzajem pozabijajà. Powiedzia∏ o tym ojcu, proszàc go o zerwanie kontraktu ma∏˝eƒskiego. Milton zaÊmia∏ si´.
– JeÊli nie dasz sobie rady z dzikuskà, po zapewnieniu
sobie dziedzica lub dwóch zignoruj jà – doradzi∏ ch∏opcu. –
Proste, prawda? Dok∏adnie tak, jak to zrobi∏em z tà wiedêmà, wieczne odpoczywanie racz jej daç Panie, twojà matkà.
Richard w ogóle nie pami´ta∏ matki. Zmar∏a rok po jego
urodzeniu. Ale Charles opowiada∏ mu, jak strasznie k∏ócili
si´ rodzice. Najwyraêniej i im nie by∏o dane wybraç sobie
wspó∏ma∏˝onka.
Tak wi´c, wiedzàc, ˝e nie ma innej ucieczki od tego
upiornego ma∏˝eƒstwa ni˝ wydziedziczenie go przez ojca,
Richard zaczà∏ robiç wszystko, co w jego mocy, ˝eby do
tego doprowadziç. Uprawia∏ hazard, przegrywajàc tak
wielkie sumy, ˝eby zrujnowaç hrabiego finansowo. Jednak nigdy nie osiàgnà∏ celu. Wcale nie by∏o tak ∏atwo
99
Stworzeni - kol
16/5/11 11:14
Page 100
znaleêç ludzi, którzy graliby z nim, jeszcze m∏odym ch∏opakiem, a jeÊli nawet uda∏o mu si´ znaleêç kilku ∏otrzyków, z którymi móg∏ przegraç, ˝aden z nich nie chcia∏ si´
zg∏osiç do jego ojca po odbiór d∏ugu, poniewa˝ by∏ on
lokalnym parem. Zamiast tego grzecznie nagabywali
Richarda i byli pod tym wzgl´dem piekielnie ugodowi,
sk∏onni czekaç tak d∏ugo, a˝ b´dzie móg∏ sam go sp∏aciç.
Po dwóch latach zrozumia∏, ˝e musi wyjechaç z Anglii. To
by∏o jedyne wyjÊcie.
Ale jego wspomnienie tamtego dnia w Willow Woods,
gdy rodzice przyprowadzili Juli´, ˝eby si´ poznali, by∏o ju˝
niewyraêne. Pami´ta∏ tylko ból, jaki mu sprawi∏a. Trudno
coÊ takiego zapomnieç. A mia∏a wtedy zaledwie pi´ç lat!
Podesz∏a do niego na szerokim trawniku za wielkà rezydencjà, gdzie Richard w∏aÊnie rzuca∏ patyki swojemu psu.
Nawet nie podnios∏a g∏owy, ˝eby na niego spojrzeç, wi´c
nie móg∏ zobaczyç jej twarzy. Zapewne udawa∏a nieÊmia∏à. Na jej koÊcistych obojczykach spoczywa∏y dwa bia∏e
warkoczyki, zwiàzane ró˝owymi wstà˝kami. Czepek na
g∏owie zdobi∏a ca∏a masa bia∏ych i ˝ó∏tych kwiatków.
Ró˝owo-bia∏a sukienka uszyta by∏a z najlepszego i najdro˝szego gatunku p∏ótna – tego by∏ pewien. Jaka Êliczna dziewczynka – myÊla∏ ka˝dy, dopóki nie spojrza∏
w oczy temu ma∏emu potworkowi.
Wiedzia∏, ˝e rodzice obserwujà ich z tarasu. Ojciec przywo∏a∏ go, oznajmiajàc przybycie paƒstwa Millerów, i na
pewno by∏ wÊciek∏y, ˝e Richard nie przybieg∏ natychmiast
do domu. Wys∏ano wi´c dziewczynk´ do niego. Pomimo
odczuwanej niech´ci z ca∏à pewnoÊcià wykaza∏ si´ galanterià, majàc si´ spotkaç z tà chodzàcà portmonetkà, z którà
musia∏ si´ o˝eniç.
Czy rzeczywiÊcie powiedzia∏ coÊ na ten temat? Nie
pami´ta∏, ale ku jego zdumieniu dziewczynka niespodzie-
100
Stworzeni - kol
16/5/11 11:14
Page 101
wanie wybuchn´∏a p∏aczem. Pami´ta∏, ˝e dziwi∏ si´, co,
u licha, to spowodowa∏o, wi´c nie mog∏o to byç coÊ, co sam
powiedzia∏. Jednak p∏acz dziewczynki nie trwa∏ d∏u˝ej ni˝
minut´, po czym nagle rzuci∏a si´ na niego z pi´Êciami,
i ok∏adajàc go, prawdopodobnie niechcàcy trafi∏a w krocze.
Upad∏ na kolana. W ten sposób ich twarze znalaz∏y si´
mniej wi´cej na tej samej wysokoÊci. Teraz z kolei kopn´∏a
go dok∏adnie w to samo miejsce. Tym razem by∏ jednak
pewien, ˝e specjalnie. I tak zacz´∏a si´ ich wojna.
Przera˝ony ojciec dziewczynki dobieg∏, ˝eby oderwaç jà
od niego, ale zanim to zrobi∏, zdà˝y∏a jeszcze j´czàcemu na
ziemi Richardowi rozkrwawiç warg´. Krzycza∏a do Geralda Millera, ˝e nie chce wychodziç za mà˝ za przekl´tego
Allena. Jej matka by∏a czerwona na twarzy i oniemia∏a ze
wstydu.
– Mo˝e to jednak nie by∏ za dobry pomys∏. – Gerald
zwróci∏ si´ nawet do Miltona.
Milton ofuknà∏ ojca ma∏ej i obróci∏ wszystko w ˝art.
– Dzieci to dzieci – zapewni∏ go. – Wspomni pan moje
s∏owa. Jak dorosnà, nie b´dà w ogóle pami´taç o tym incydencie. No i jest ju˝ za póêno na zmian´ decyzji. Zar´czyny zosta∏y og∏oszone. Paƒska córka zacznie czerpaç korzyÊci jeszcze przed Êlubem. Z chwilà podpisania kontraktu
uzyska∏a wst´p na salony. Postarajcie si´ wi´c nauczyç jà
troch´ manier przed ich nast´pnym spotkaniem.
By∏a to typowa reakcja ojca Richarda. Gerald Miller nie
by∏ zadowolony. Jeszcze kilkakrotnie ojciec Julii próbowa∏
przekonaç Miltona, ˝eby rozwiàzaç ten kontrakt. W którymÊ momencie chcia∏ nawet zap∏aciç za to ca∏y obiecany
posag. Ale Milton robi∏ si´ coraz bardziej chciwy. Nazwisko Millera cz´sto pojawia∏o si´ w gazetach przy okazji
jakiejÊ nowej transakcji, nabycia majàtku czy innego sukcesu, a Milton za ka˝dym razem pia∏ z zachwytu, czytajàc
101
Stworzeni - kol
16/5/11 11:14
Page 102
o rosnàcej fortunie przysz∏ych teÊciów syna, poniewa˝
wkrótce mia∏a byç jego. Przez pewien czas Richard mia∏
nadziej´, ˝e Gerald Miller i tak zerwie kontrakt, lecz najwyraêniej powstrzyma∏a go perspektywa szkód, jakie
mog∏o to wyrzàdziç jego reputacji jako przedsi´biorcy,
a tak˝e obawy jego ˝ony, Helene, przed skandalem towarzyskim.
JeÊli Julia nauczy∏a si´ jakichkolwiek manier, z pewnoÊcià nigdy nie demonstrowa∏a ich w obecnoÊci Richarda.
Na uchu mia∏ szram´ w miejscu, gdzie usi∏owa∏a mu je odgryêç. Nos zosta∏ odkszta∏cony na ca∏e ˝ycie po tym, jak
mu go z∏ama∏a, a on wstydzi∏ si´ do tego przyznaç. Wskutek tego nawet nie wezwano lekarza, ˝eby go nastawi∏. Ani
razu podczas tych wizyt, które na szcz´Êcie nie by∏y cz´ste,
nie uda∏o im si´ dojÊç do porozumienia. I zawsze czu∏ si´
przyt∏oczony myÊlà, ˝e b´dzie musia∏ si´ o˝eniç z tym ma∏ym potworem tylko dlatego, ˝e ojciec pragnà∏ zdobyç
ogromny posag i dost´p do fortuny Millerów, które ona
wnosi∏a. Dlaczego, do diab∏a, sam si´ z nià nie o˝eni∏, jeÊli
tak bardzo chcia∏ jà mieç w rodzinie?
KiedyÊ zresztà naprawd´ zada∏ ojcu takie pytanie, próbujàc po raz kolejny sam uwolniç si´ od tego kontraktu.
– Nie bàdê Êmieszny, ch∏opcze – zbeszta∏ go Milton. –
Widzisz, ˝e ojciec jà kocha. Nie b´dzie chcia∏ jej obarczaç
m´˝czyznà starszym ni˝ on sam.
– Ale to dla nich awans spo∏eczny, wi´c co to ma za znaczenie? – nalega∏ Richard.
– Ma, poniewa˝ Miller jest nietypowym parweniuszem.
Nie zale˝y mu na awansie. Jest tak bogaty, ˝e nie troszczy
si´ o tytu∏y czy szanse, jakie otwiera wejÊcie do arystokratycznej rodziny.
– No to dlaczego w ogóle zgodzi∏ si´ na taki niedobrany zwiàzek?
102

Podobne dokumenty