Więcej

Transkrypt

Więcej
4
gazeta narzędziowa
listopad - grudzień 2015
25 lat Festool Pol
nasze rozmowy
No a co z serwisem? Bo już wiemy, że działał od samego
początku.
– Serwis rozwijał się i rozwija, dopasowując się do potrzeb rynku
i użytkowników naszych narzędzi – mówi Mariusz Czajkowski.
Robimy wszystko, aby użytkownicy naszych narzędzi czerpali
satysfakcję z wykonywanej pracy i mogli się na niej skupić, aby
nic ich nie rozpraszało. Dlatego, poza szybką i profesjonalną
naprawą, wprowadziliśmy bezpłatny pakiet usług Service all-inclusive. Dzięki tym usługom nasi użytkownicy mogą spać
spokojnie, bo zapewniamy nie tylko bezpłatny serwis i naprawę
przez trzy lata, ale również każde nasze narzędzie objęte jest
ubezpieczeniem na wypadek kradzieży – dodaje.
A pamiętacie coś szczególnego, czego młode pokolenie
nie ma prawa znać?
– Poza brakiem internetu, używaniem maszyn do pisania, teleksu i telefaksu? Tak, jest jeszcze coś – mówi, śmiejąc się, Jacek
Rybka. Certyfikacja maszyn! Musieliśmy jej dokonywać do chwili
zniesienia ceł, co nastąpiło dopiero w momencie wejścia Polski
do Unii Europejskiej. Zgodnie z prawem każde narzędzie, które
wchodziło do obrotu w Polsce, musiało być certyfikowane przez
jedną z 16 powołanych do tego celu instytucji certyfikujących.
Certyfikacja polegała na przeprowadzeniu dokładnej kontroli
działania sprzętu i bezpieczeństwa pracy nim. Badania takie powodowały zniszczenie urządzeń. To był długi i żmudny proces,
dobrze, że nowe pokolenie nie musi przez to przechodzić.
O Festool Polska opowiadają (od lewej): Marek Jenczewski, Anna Kowalczyk, Jacek Rybka, Paulina Wróbel i Mariusz Czajkowski
Dużo wspomnień? Hm… patrzą na siebie i uśmiechają się pod nosem: Jacek Rybka, obecny prezes,
Marek Jenczewski – doradca techniczny i Anna Kowalczyk, asystentka zarządu. To między innymi oni
wprowadzali na polski rynek narzędzia Festool i przez ostatnich prawie 25 lat czuwają nad rozwojem
polskiego oddziału. Są z nami również Mariusz Czajkowski, od prawie 10 lat kierownik działu
marketingu, i Paulina Wróbel, pracownik działu marketingu, w firmie od ponad roku.
– No tak, wiele lat i wiele wspomnień – mówi Jacek Rybka.
Początki, jak to z początkami bywa, nie były łatwe, ale mimo
wszystko wspomina się je z uśmiechem. Czas mija tak szybko,
że nawet nie zauważyliśmy, że minęło 25 lat, od kiedy rozpoczęliśmy tworzenie oddziału w Polsce. Najpierw było Leszno
21.
– Z małą powierzchnia biurową, niewielkim magazynem i serwisem – dodaje śmiejąc się Marek Jenczewski.
– Później ulica Robotnicza, no i przez wiele lat w Jankach, aż
w końcu od ubiegłego roku w Sokołowie pod Warszawą, już
na swoim! Teraz mamy wszystko, czego potrzebowaliśmy,
czyli miejsce dla każdego działu, duży serwis i praktyczne sale
szkoleniowe.
Z każdym z tych miejsc wiąże się z pewnością jakaś
historia, proszę opowiedzieć, jak przez tych ostatnich
25 lat formował się dział Festool Polska.
Prezentacja narzędzi w Zespole Szkół Zawodowych w Garbatce-Letnisko dokonywana przez Sławomira Trojana z Festool
Prezentacje targowe Zdzisława Pająka
gazetanarzedziowa.pl
– Zaczynaliśmy w pięć osób, nasza tutaj obecna trójka „weteranów” oraz koledzy: świętej pamięci Waldemar Rawicz i Edmund Iwański. Pan Jacek z opiekunami regionów od początku
zajął się budowaniem sieci dystrybucyjnej, ja administracją,
a Marek Jenczewski z Mundkiem Iwańskim królowali w magazynie i serwisie. W jednym z pomieszczeń była ekspozycja elektronarzędzi, katalog liczył wtedy kilka stron w języku
niemieckim, dopiero od kolejnego roku wszystkie materiały
drukowane były tłumaczone. Sprzedaż produktów odbywała
się na miejscu w naszym biurze. Ewidencja magazynowa prowadzona była oczywiście ręcznie na kartotekach, a faktury za
zakup wystawiane były wprawdzie w komputerze w prostym
edytorze tekstu, ale o takich programach jak Word czy Excel
prawie nikt nie słyszał – opowiada Anna Kowalczyk.
– A pamiętacie telex? Przez chwilę musiałam mocno pogrzebać w pamięci żeby przypomnieć sobie nazwę tego urządzenia – dodaje. Nieco później nowością był telefax, a więc
Wykład Michała Kubickiego na Akademii Rolniczej w Poznaniu
łączność z klientami odbywała się wtedy głównie za pomocą
telefonu.
– A co robiliśmy, gdy klient pilnie potrzebował np. frez lub
tarczę? Ktoś z nas jechał na dworzec, aby nadać paczkę u kierownika pociągu, takie to były piękne początki – dodaje Marek
Jenczewski.
A więc początek Festool w Polsce to dział handlowy i serwis z magazynem?
–Tak – mówi Jacek Rybka. Od 1992 r. rozpocząłem tworzenie sieci sprzedaży z zespołem, który liczył już czterech profesjonalnych rzeczoznawców technicznych w osobach śp.
Waldka Rawicza i Michała Kubickiego oraz Andrzeja Murawskiego i Zdzisława Pająka. A więc w tym czasie firmę tworzyło osiem osób i takim zespołem działaliśmy przez wiele lat.
– Wieść o wysokiej jakości elektronarzędzi Festo szybko
rozchodziła się po Polsce i najczęściej bywało tak, że firmy
same zgłaszały się do nas z ofertą współpracy. Sieć naszych
partnerów handlowych rosła więc szybko i dzisiaj liczy ponad 300 firm – dodaje Anna Kowalczyk.
– Wtedy też zaczęli z nami współpracować najstarsi stażem
dealerzy: Rotor Bydgoszcz, Firma Balcerowicz czy Andrema,
a obroty Festo Tooltechnic rosły skokowo. Tak dużą dynamikę osiągał nasz dział sprzedaży dzięki profesjonalizmowi
naszych czterech regionalnych rzeczoznawców. Ich praca
była pod względem wykonywanych czynności znacznie
szersza niż obecnie: przywozili towar dystrybutorom, zabierali maszyny do serwisu i odwozili je z powrotem, zajmowali
się prezentacjami narzędzi oraz doradztwem technicznym,
zbierali pieniądze od klientów i przywozili je do firmowej
kasy. Pracowali więc jako handlowcy, spedytorzy, prezenterzy maszyn, doradcy techniczni, a nawet kasjerzy. Poruszali
się po Polsce mazdami 323, w tamtych latach bardzo dobrymi autami. Pamiętam, że wymienialiśmy w nich olej co
5000 km w serwisie w Wiedniu. Trzeba było raz w miesiącu
jeździć do stolicy Austrii na te wymiany – wspomina Jacek
Rybka.
W miarę upływu lat zatrudnialiśmy kolejnych pracowników.
Teraz mamy sześciu regionalnych kierowników sprzedaży i
każdy z nich odpowiedzialny jest za swój region, a wspierają ich prezenterzy. Mamy również key account managera,
który jest odpowiedzialny za obsługę kluczowych klientów
– dodaje.
Przecież wszyscy wiemy, że narzędzia Festool spełniają
najwyższe wymagania. Tak było zawsze?
– Zdecydowanie tak, ale nie zawsze użytkownicy byli świadomi,
jakiej klasy sprzętem pracują. Pamiętam, jak w jednym z zakładów używano szlifierek ETS do szlifowania drewna, były w nich
kompletnie zużyte łożyska i elementy przekładni, a talerze niewyważone i bliżej nieznanej firmy. Nie były one tam ani uzbrojone w worki na pył, ani podłączone do odkurzaczy. Zamiast tego
zakładano na nie zawiązane z jednej strony na supeł pończochy,
które pełniły rolę worków na pył. W ten sposób chciano zaoszczędzić na zakupie odkurzaczy przemysłowych, które zapewniłyby pracownikom czyste środowisko pracy i zdrowe płuca.
Teraz na całe szczęście świadomość jest zupełnie inna i ludzie
chcą dbać o swoje zdrowie, a my dzięki naszym rozwiązaniom
im to umożliwiamy – mówi Jacek Rybka.
Czy ta historia ze szlifierkami skłoniła Was do rozpoczęcia
szkoleń?
– Zawsze uważaliśmy, że szkolenia powinny być nieodzownym
elementem naszej pracy. Nieustannie udoskonalamy nasze narzędzia i wiedza o nich jest po prostu niezbędna do tego, aby
prawidłowo ich używać. Szkolimy siebie, naszych dystrybutorów i użytkowników chyba od samego początku naszej działalności – dodaje Marek Jenczewski.
– Pierwsze pokazy dla klientów rozpoczął wiele lat temu Tomasz
Żurkowski, a szkolenia dla dystrybutorów rozpoczęliśmy jeszcze
w siedzibie przy ulicy Robotniczej, gdzie sala dydaktyczna była
miejscem prestiżowym, niewiele firm w tamtych czasach dysponowało takimi obiektami, a więc stanowiła nie lada atrakcję
dla dealerów. M.in. dlatego, jak sądzę, chętnie przyjeżdżali na nasze szkolenia – dodaje Jacek Rybka. Dzisiaj takie sale to standard
i nikt nie podziwia ich wyposażenia – dodaje.
– W siedzibie w Jankach mieliśmy też do dyspozycji obszerne
sale praktyczne oraz teoretyczne i mogliśmy pełną parą ruszyć
z programem szkoleń. Aby ułatwić dealerom dotarcie na nasze
zajęcia, otworzyliśmy drugie centrum szkoleniowe w Osielsku
pod Bydgoszczą, które obsługiwało Polskę północną i przez cały
czas szefem był tam Zdzisław Pająk.
– Pozdrawiamy Cię Zdzisio – wtrąca Marek Jenczewski.
– Tak, Zdzisław Pająk to również kawał naszej wspólnej historii –
dodaje Jacek Rybka. Nie możemy również zapomnieć o Bogdanie Kuliku, który tak jak Zdzisio od tego roku cieszy się emeryturą,
ale przez lata kierował serwisem. Musiałbym poświęcić teraz
przynajmniej godzinę, aby wspomnieć innych kolegów, którzy
znacząco przyczynili się do rozwoju firmy. Ze wszystkimi utrzymujemy kontakt i zawsze bardzo ciepło ich wspominamy.
To niesamowite, jak bardzo sentymentalnie wracacie do
ludzi.
– To chyba normalne, firmę przecież tworzą ludzie, a w pracy
spędzamy większość swojego życia – tłumaczy Jacek Rybka.
Takie mamy przekonanie i z takim tworzymy nasze narzędzia.
Sądzę, że właśnie dzięki temu przez 25 lat udało nam się wszczepić polskim użytkownikom Festoola „zieloną krew” i stworzyć
gazeta narzędziowa
listopad - grudzień 2015
ska
nasze rozmowy
bardzo mocną podstawę dla pracy, którą Festool Polska wykona przez następne ćwierć wieku. Od użytkowników naszych
produktów słyszymy coraz częściej wiele pozytywnych opinii:
że dzięki Festoolowi wykonali coś perfekcyjnie, a przy tym ekonomicznie, że dzięki niemu odnoszą sukcesy w pracy. I to nas
bardzo cieszy, gdyż istniejemy właśnie dla nich.
A wracając do tematu szkoleń. Organizowaliście je w
dwóch miejscach, ale to chyba nie koniec tej imponującej
listy?
No nie – odpowiada Jacek Rybka. Z czasem powstały również Centra Szkoleniowe u naszych partnerów handlowych,
w Centrum Narzędzi „Kneblewski” (Słupsk), JR-Techu (Wasilków pod Białymstokiem), U Jacha (Poznań) i w Techmarze
(Żory), a teraz rozbudowujemy również centra testowe, których mamy już kilkanaście. Uważaliśmy i uważamy, że wiedza
o naszych produktach i ich zastosowaniach czy technikach
pracy jest podstawą efektywnej sprzedaży. Edukacja jest
więc podstawą naszej działalności i sukcesu firmy. Rozumiemy ją szerzej, dlatego programem szkoleń objęliśmy nie tylko
partnerów handlowych i ich pracowników, ale także użytkowników, kadrę nauczycielską i młodzież ze szkół zawodowych oraz studentów wyższych szkół technicznych. Można
więc powiedzieć, że pełnimy funkcję edukatora poszerzającego w Polsce wiedzę o nowych technologiach wprowadzanych do branży drzewnej, automotive i budowlanej. Bardzo
dobrym przykładem jest nasza technologia polerowania Corianu czy frontów w kuchniach włoskich. Z tych technologii
skorzystało już w Polsce wiele fabryk zajmujących się produkcją mebli kuchennych.
Zespół Festool Polska wraz z właścicielami i zarządem Festool GmbH przed nową siedzibą w Sokołowie
Mamy tutaj jeszcze przedstawicieli najmłodszego działu
w firmie – marketingu. Bez dobrej komunikacji nie byłoby
dobrej sprzedaży?
– Zdecydowanie tak. Docieramy do naszych klientów za pomocą najnowszych rozwiązań, między innymi mediów społecznościowych. Rozwiązania techniczne naszych narzędzi
wyprzedzają konkurencję dlatego i my z naszymi działaniami
marketingowymi musimy być zawsze o krok z przodu. Jako
pierwsi w branży uruchomiliśmy Fan Page, a teraz uruchamiamy
Instagram – nikt tego jeszcze nie ma – mówi Paulina Wróbel.
Także i w tej dziedzinie jesteśmy prekursorem i wskazówką dla
innych firm – dodaje kierownik działu marketingu Mariusz Czajkowski.
Jak to było z nazwami? Bo wcześniej było Festo, przewija
się też nazwa Tooltechnic System, możecie nam to wytłumaczyć?
– Do 1999 r. cały koncern funkcjonował pod nazwą Festo. W
tym przełomowym roku wydzielono markę Festool i stworzono
spółkę TTS, czyli Tooltechnic Systems. Wtedy też staliśmy się niezależnym podmiotem gospodarczym, z czym wiązało się utworzenie w naszych strukturach działu finansowego. Na szczęście
od samego początku jest z nami Monika Witowska, która jako
dyrektor finansowy dba, aby kasa zawsze się zgadzała – mówi,
śmiejąc się, Jacek Rybka. Ostatnia zmiana nastąpiła w roku 2014 i
od tego czasu jesteśmy Festool Polska.
Podacie nam przepis na sukces?
– To proste. Trzeba dbać o ludzi i dobre relacje – mówi Jacek
Rybka. Dbamy o nie między sobą, dystrybutorami i klientami.
Często się spotykamy i rozmawiamy, nie tylko o biznesie. Nasze
spotkania połączone są z pokazami produktów i szkoleniami w
tym zakresie. Pierwsze większe spotkanie odbyło się w Zieleńcu
w schronisku Orlica w 1995 r. i do dzisiaj co jakiś czas powtarzamy
to w różnych miejscach w Polsce. Często jeździmy na rowerach,
są również kajaki i narty – dodaje. Dzięki temu mamy zespół
specjalistów, bo jak się pracuje ponad 20 lat, zmieniając przy tym
stanowiska, to czego można jeszcze nie wiedzieć? – dodaje.
– Stawiamy też na młodych i chcemy ich kształtować od
samego początku zawodowego życia, dlatego w 2009 r.
utworzyliśmy pierwszą w Polsce „Klasę Festool” w Zespole
Szkół Ponadgimnazjalnych w Garbatce-Letnisko. Ta nazwa
ma podwójne znaczenie, bo nie tylko oznacza nasze edukacyjne przedsięwzięcie, ale także elektronarzędzia i systemy
najwyższej jakości, będące klasą same w sobie. W ramach tej
inicjatywy zapoznajemy młodzież chcącą pracować w zawodzie stolarza czy inżyniera specjalisty od obróbki drewna z
najnowszymi technologiami, a zajęcia prowadzą wcześniej
przeszkoleni nauczyciele zawodu. W tym zakresie współpracujemy także z zespołami szkół w Reszlu, Oświęcimiu i
Centrum Szkoleniowe w Osielsku
Biuro Festo na ul. Leszno 21 w Warszawie
Szczecinie. Program rozszerzyliśmy również na specjalistów
w blacharstwie i lakiernictwie z Zespołu Szkół Mechanicznych w Białymstoku.
Bacznie przyglądamy się postępom uczniów z tej prestiżowej
klasy, a najlepszych zapraszamy na zajęcia i zwiedzanie naszej
fabryki w Niemczech.
Panie prezesie, wiemy, że firma postawiła przed Panem
nowe zadania. Czy to nie oznacza, że sukces odniesiony
w Polsce będzie Pan powielał w innych krajach europejskich?
Od lewej: Marek Jenczewski, Edmund Iwański, Anna Kowalczyk, Jacek Rybka, Zdzisław Pająck, Michał Kubicki oraz Bgdan Kulik
– No tak, chyba taki jest właśnie cel – odpowiada Jacek Rybka.
Od stycznia 2016 r. oficjalnie obejmuję kierownictwo nad spółką w Czechach i Słowacji, zaś stanowisko dyr. handlowego w
Polsce obejmie Michał Walczak, który pracuje z nami od ponad
trzech lat.
Piękne wspomnienia. Czy coś zmieniliby Państwo w Waszej historii?
– No tak to było… i przez lata ewaluowało aż do obecnego kształtu. – A czy coś byśmy zmienili? Trudno teraz o
tym mówić, ale biorąc pod uwagę, jak teraz wygląda Fe-
stool Polska, to chyba wszystko poszło zgodnie z planem.
– No właśnie, zgodnie – to chyba był klucz naszego sukcesu –
podkreśla prezes. Zawsze i wszędzie najważniejsi byli, są i będą
dla nas ludzie. Zarówno ci tworzący naszą firmę, jak i ci, którzy
używają naszych produktów. Właściciele firmy, Państwo Gerda
i Peter Maier, stworzyli atmosferę firmy rodzinnej, taka panuje
w biurze w Niemczech i taką chcemy utrzymać w Polsce.
– Teraz, może nieskromnie, musimy przyznać, że jesteśmy
dumni z naszego zespołu i wyników, które osiągamy – dodają,
kończąc rozmowę.
Paulina Wróbel
Od lewej: Michał Kubicki, Anna Kowalczyk, Jacek Rybka i Zdzisław Pająk
gazetanarzedziowa.pl
5

Podobne dokumenty