Recenzje książek • Book Review
Transkrypt
Recenzje książek • Book Review
diagnostyka laboratoryjna Journal of Laboratory Diagnostics 2011 • Volume 47 • Number 4 • 479-480 Recenzje książek • Book Review żonych cytogenetycznie jest kolejnym wyzwaniem w pracy diagnosty w zakresie laboratoryjnej genetyki medycznej. W książce zabrakło rzetelnego wyjaśnienia, co to znaczy słowo „zespół” pochodzące z greckiego syndrome czyli występujący, biegnący razem, co oznacza też współwystępowanie. W odniesieniu do zespołu genetycznego słowo „zespół” (syndrome) będzie odnosiło się do cech klinicznych i morfologicznych i /lub behawioralnych fenotypu wywołanych z założenia tą samą zmianą podłoża genetycznego, czy to na poziomie genów, czy na poziomie chromosomów dynamicznych struktur utworzonych przez DNA i białko tak, jak chcą autorki używając do potrzeb cytogenetyki pojęcia zespól chromosomowy. Najczęściej używana nazwa danego zespołu odnosi się do nazwiska osoby, która po raz pierwszy opisała je w piśmiennictwie, jako zestaw cech zmienionego fenotypu i ich rozpoznawanie nadal pozostaje na bazie kliAutorzy: Małgorzata I. Srebrniak, Agnieszka Tomaszewska Wydawnictwo: Wydawnictwo Lekarskie PZWL Rok wydania: 2008 Liczba stron: 216 ISBN: 9788320034899 Wydanie I Książka „Badania cytogenetyczne w praktyce klinicznej” jest poradnikiem napisanym w celu wykorzystywania w codziennej pracy diagnosty, zajmującego się oceną zmian kariotypu oraz lekarzy, którzy kierują swoich pacjentów na takie badania. Zawiera liczne fotografie, ryciny i schematy ułatwiające korzystanie z poradnika. Przejrzystość i zwięzłość jest jego zaletą i założenie, aby była to książka „kieszonkowa” zostało spełnione. Gwałtowny rozwój genetyki i biologii molekularnej ostatnich dziesięcioleci przyczynił się do wprowadzenia wielu nowych technik badawczych i diagnostycznych i konieczności opracowania specyficznych algorytmów postępowania w praktyce w zależności od sytuacji klinicznej i proponowanego rozpoznania danego zespołu cech na bazie zmienności fenotypowej morfologicznej i behawioralnej badanego czy tez rodzaju zmiany pierwotnej w schorzeniach nowotworowych. Problem jest o tyle złożony, że weryfikacja diagnozy klinicznej dotyczy co najmniej 400 zespołów uwarunkowanych genetycznie zmianami kariotypu na poziomie oceny ich pod mikroskopem za pomocą technik klasycznych. Ponieważ coraz to nowe zespoły są opisywane w wyniku poznawania zmian submikroskopowych przy zastosowaniu technik cytogenetyki molekularnej lista zmian klinicznych upoważniających do skierowania do badania cytogenetycznego ciągle rośnie. Należy dodać, że specyficznym wymogiem genetyki klinicznej jest poradnictwo genetyczne obejmujące opieką cale rodziny i ich krewnych i ocena zmian zrównoważonych cytogenetycznie po wykryciu przegrupowań niezrównowa- niki. Rozumienie tego pojęcia wyznacza sposób diagnozy i postępowania. Mamy co najmniej kilkanaście tysięcy zespołów genetycznych zebranych w najczęściej cytowanej i każdemu dostępnej amerykańskiej internetowej bazie zespołów genetycznych OMIM (on Line - Mendelian Inheritance In Man), których rozpoznanie kliniczne powinno być weryfikowane odpowiednimi testami genetycznymi. Z tego względu nie zgadzam się z tezą autorek, aby o wykonaniu badania jakimkolwiek testem genetycznym a tym bardziej cytogenetycznym, decydowali lekarzy różnych specjalności a nie specjalista genetyk kliniczny. Rozpoznanie rodziny ryzyka genetycznego poprzez osobę z odmiennym fenotypem wiąże się zupełnie z inną problematyką niż zwykle postępowanie lecznicze po postawieniu diagnozy przyczyny zaburzeń, stosowane w praktyce każdego lekarza. Ostatnio zostały ogłoszone rekomendacje Rady Europy dotyczące zasad wprowadzania genetyki klinicznej do medycyny i sprawa konieczności konsultacji przez specjalistów genetyków została jednoznacznie sformułowana. Propozycje autorek są sprzeczne z tym dokumentem. Badania chromosomów są ważną grupą testów genetycznych weryfikujących rozpoznanie kliniczne, ale nie jest równoznaczne z postawieniem rozpoznania. Omawiając np. aberracje chromosomowe autorki wpisywały w nawiasach nazwę zespołu, która dana zmiana może wywołać jak np. monosomia chromosomu X – zespół Turnera czy trisomia chromosomu (zamiast chromosomów) 21 - zespół Downa tak jak by to było równoznaczne. Budzi to mój sprzeciw, bowiem są jeszcze inne rozpoznania cytogenetyczne weryfikujące np. rozpoznanie kliniczne cech fenotypu zespołu Turnera czy cech fenotypu zespołu Downa, nie tylko proste zmiany liczbowe tych chromosomów. Przecież monosomie chromosomu X możemy obserwować w kariotypie osób starszych bez zmian fenotypowych czy tez w przypadku niepłodności męskiej, gdy linii mozaikowej z chromosomem 479 Recenzje książek prawidłowym Y lub zmienionym strukturalnie towarzyszy linia monosomii chromosomu X, co nie jest oczywiście równoznaczne z rozpoznaniem zespołu Turnera. Takie zmiany można też zaobserwować w pojedynczych komórkach lub w układach mozaikowych zmian kariotypu w komórkach nowotworowych, w zespołach z niestabilnością chromosomową czy kohezynopatiach. Rozpoznanie cytogenetyczne może weryfikować rozpoznanie kliniczne, ale nie stanowi więc samo w sobie rozpoznania klinicznego. Podstawą do ukształtowania na przykład fenotypu zespołu Downa nie jest sam fakt obecności dodatkowego chromosomu 21, ale podwojenie tzw. regionu krytycznego tego chromosomu, do którego może dochodzić także w wyniku różnych rearanżacji chromosomowych i weryfikacja diagnozy klinicznej z tego powodu może być trudna w niektórych przypadkach i wymagać zastosowania innych testów genetycznych bądź obserwacji innych zmian chromosomowych niż trisomia 21 w kariotypie. To tylko przykład na to, że wprowadzono daleko idące uproszczenia, które mogą prowadzić do poważnych błędów w interpretacji zmian chromosomowych i zamieszania w weryfikacji tymi testami rozpoznań klinicznych. Kuriozalne wręcz jest użycie w dzisiejszej dobie, która cechuje się nareszcie okazywaniem szacunku dla osób będących z niepełnosprawnością intelektualną, wyrażenia „superkobieta” w przypadku wykrycia obecności dodatkowego chromosomu X za używanym niegdyś w badaniach zwierząt słowem „supersamica” i jest nie do przyjęcia nie tylko jako interpretacja rozpoznania. W omówieniu niezrównoważenia kariotypu nie opisano w sposób czytelny, jakie zmiany strukturalne prowadzą do konkretnych form niezrównoważenia np. delecja czy powstanie chromosomu pierścieniowego do monosomii danego regionu a translokacja niezrównoważona najczęściej do monosomii danego regionu jednego chromosomu z trisomią segmentu drugiego chromosomu partnerskiego, jeśli powstała po segregacji 2:2 i rozdziału typu 1 chromosomów rodzicielskich z translokacja chromosomową zrównoważoną. Delecja np. jest rozpoznaniem cytogenetycznym i jednocześnie jako utrata materiału genetycznego mechanizmem powstawania monosomii danego segmentu a dopiero monosomia - niezrównoważenie kariotypu, jest przyczyną zaburzeń fenotypu rozpoznawanym przez lekarza. Podobnie w dalszych rozdziałach w opisie relacji klinicznodiagnostycznych popełniono szereg błędów i dlatego książka nie spełnia podstawowego jej założenia pomocy w praktyce klinicznej, więc nie może być w tej formie wykorzystywana do interpretacji relacji fenotypowo-kariotypowych (genomowych) w praktyce klinicznej. W dobrze opracowanym wydawałoby się rozdziale 2 odnajduję wiele wyrażeń nieścisłych lub żargonowych. Etap trzeci nie jest traktowaniem i utrwalaniem hodowli, ale jej zakończeniem z chwilą wprowadzenie do niej kolchicyny, jeśli mamy do czynienia z limfocytami albo trypsyny, jeśli jest to hodowla fibroblastów itp. Dalsze postępowanie jest 480 ewentualnie traktowaniem płynem hipotonicznym komórek w stadium metafazy, aby uzyskać czytelne i dobrze rozproszone chromosomy, najlepsze do oceny w tym stadium cyklu podziałowego i ich potem utrwalanie. Celem opisanej procedury nie jest uzyskanie metafaz, co jest żargonem, ale zawiesiny komórek w stadium metafazy, czasem w stadium prometafazy cyklu komórkowego. Podobnie zawiesina komórek nie może być nazywana hodowlą, bo hodowla czyli hodowanie jest procesem tak jak metafaza jest nazwą określającą stadium podziału i nie jest czyś policzalnym, tak jak policzalne są komórki. Podobnie fatalne jest przedstawiona informacja o indeksie mitotycznym, po polsku wskaźniku mitotycznym, który jest definiowany w populacji komórek jako stosunek liczby komórek dzielących się do niedzielących (często wyrażany jako procent komórek w stadium podziału), a nie ilością metafaz, jak chcą autorki. Koncentrując się tylko na nielicznych wybranych przykładach z wielu problemów przedstawionych w książce, niestety w formie wymagającej korekty, nie polecam tej książki jako podręcznika ani studentom ani lekarzom, którzy są jeszcze mało zorientowani w zagadnieniach cytogenetyki klinicznej. Moim zdaniem książka może być jedynie uzupełnieniem w pracy doświadczonego diagnosty, który zna podstawy cytogenetyki i rozumie żargon, którym posługują się autorki, którym nie powinien być pisany podręcznik. Jeśli diagnosta laboratoryjny wprowadza nowe testy cytogenetyczne, to ich opis tutaj zawarty może być w wybranych przypadkach przydatny w jego praktyce laboratoryjnej. Alina T Midro Zakład Genetyki Klinicznej UM Białystok