Gazeta Małych i Średnich Przedsiębiorstw
Transkrypt
Gazeta Małych i Średnich Przedsiębiorstw
http://www.gazeta-msp.pl/index.php?id=pokaz_artykul&indeks_artykulu=735&slowa_ktorekolwiek=S%B3awomir%20Horbaczewski Gazeta Małych i Średnich Przedsiębiorstw Czerwiec 2008, Nr 6 (75) 2008, dostęp w dniu 8 stycznia 2016 Biznesowe Polaków rozmowy... Rozmowa Sławomira Horbaczewskiego z Andrzejem Nizio Sławomir Horbaczewski, niezależny doradca gospodarczy: Panie Prezesie, wciąż niewielu jest w naszym kraju przedsiębiorców, którzy z sukcesem przez kilkanaście lat prowadzą działalność gospodarczą, pozostając w medialnym cieniu. Często sytuacja jest wręcz odwrotna. Andrzej Nizio, Wiceprezes Zarządu Marvipol S.A., Prezes Zarządu JLR Polska Sp. z o.o.: Myślę, że w większości branż przedsiębiorczość – w dobrym tego słowa znaczeniu – i medialność nie idą w parze. Proszę pamiętać, że przedsiębiorcą się jest z uwagi na wrodzone cechy, być może również nabyte, ale jednak cechy trwałe, niezależne od bieżącej koniunktury. Osoby medialne to w większości osoby, które w dużej mierze zostały wypromowane – niezależnie od posiadanych cech osobowości. Wielokrotnie decydował o tym przypadek. SH: Ale czy przypadek nie rządzi też w gospodarce? AN: Zdecydowanie nie, aczkolwiek trzeba zawsze mieć na uwadze możliwość jego pojawienia się. Prowadząc przedsiębiorstwo, a zwłaszcza grupę przedsiębiorstw, jak w moim przypadku, warto być zawsze i wszędzie przygotowanym na wszystko. Ja nigdy niczego nie mogłem wykluczyć i całe szczęście nie wykluczałem. Dzięki temu co do zasady nigdy nie zostałem zaskoczony tak, żeby się po tym już nie pozbierać. SH: No tak, „nie pozbierać”. A więc jednak bywało tak, że musiał Pan pozbierać się po czymś, co do sukcesów nie należało? AN: Oczywiście bywało i tak, ale też – i to znacznie częściej – bywało dobrze, albo bardzo dobrze. Robiąc cokolwiek, także prowadząc małe czy średnie przedsiębiorstwa, nie jest Pan w stanie tylko i wyłącznie zwyciężać. Mylić się jest rzeczą ludzką – pamiętajmy, że przedsiębiorcy też się mylą. Sztuka polega na tym, aby wyciągać wnioski i nie trwać w czyjejś głupocie. Czy w życiu nie jest tak, że wygrywają ci, którzy się rzadziej mylą, bo potrafią wyciągać wnioski z przeszłości, ale też potrafią słuchać tych, którzy kiedyś w jakiejś sprawie już się pomylili i mają tego świadomość, nie wstydząc się tego faktu? SH: Wygląda na to, że pomimo młodego wieku doświadczył już Pan w życiu różnych sytuacji i w sposób mądry stara się Pan korzystać z tego w prowadzonej działalno ści gospodarczej? AN: Rzeczywiście doświadczenie na pewno nie przeszkadza przedsiębiorcy. W maju 1996 r., bo wtedy wspólnie z Mariuszem Książek podjęliśmy wspólnie ryzyko rozpoczęcia działalności gospodarczej, byłem istotnie bardzo młodym i mało doświadczonym „enterprenerem”, jak dzisiaj wielu młodych by to określiło. Dlatego szalenie istotne dla mnie było biznesowe związanie się ze wspólnikiem o znacznie większym – pomimo tego samego wieku – doświadczeniu i o znacznie większych możliwościach finansowych. Do dzisiaj różni nas bardzo wiele cech – zarówno osobowościowych, jak i innych, choćby moje wykształcenie fizyka teoretycznego pomaga mi wgłębiać się w wiele skomplikowanych zależności finansowych, natomiast wizjonerskie podejście Mariusza Książek umożliwia nam wchodzenie w tematy, które konsekwentnie realizowane okazują się być strzałem w co najmniej dziewiątkę. Nasze bardzo odmienne powiązania towarzyskie czy nawet różne zainteresowania partnerek życiowych i dzieci dodatkowo wzmacniają szalenie istotną naszą wzajemną komplementarność. SH: Tak więc rozmawiamy dokładnie w dwunastolecie Panów biznesowej aktywności? AN: W dwunastolecie naszej wspólnej, biznesowej obecności na gospodarczej mapie Polski. Mariusz Książek jeszcze wcześniej, bo na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych zmierzył się już z surowymi regułami biznesowej walki o przetrwanie. Ja wtedy byłem jeszcze w biznesowej „zerówce”. SH: Zaczęliście Panowie wspólny biznes od razu od deweloperski mieszkaniowej? AN: Naszym pierwszym i funkcjonującym do dzisiaj biznesem była sieć całodobowych myjni samochodowych RoboWash, których mamy obecnie sześć rozrzuconych po różnych dzielnicach Warszawy, dobrze się uzupełniających lokalizacyjnie. Aczkolwiek wielu naszych klientów chciałoby już, abyśmy nie ograniczali się tylko i wyłącznie do Warszawy. Z uwagi na to, że jesteśmy bardzo charakterystyczni, wszystkie obiekty są ujednolicone nawet kolorystycznie, nie mówiąc już o takim samym standardzie usług, kojarzeni jesteśmy jako duża sieć zawsze, bo 24 godziny na dobę, otwarta dla klienta. Proszę zwrócić uwagę – od dwunastu lat ci sami ludzie świadczą z powodzeniem te same usługi. Bez fałszywej skromności, to chyba dobry przykład dla wielu spośród Waszych czytelników? SH: Ostrożnie odpowiem, że zapewne tak, ale czy przez te dwanaście lat zawsze była to działalność dochodowa? AN: Co do zasady nigdy nie podejmujemy się czegoś, co nie jest lub nie stanie się za chwilę trwale dochodowe. Przecież klienci też nie korzystali by z naszych usług, gdybyśmy nie byli w stanie wyjść na swoje, bo po pierwsze szybko byśmy splajtowali i żadnych w ogóle usług z naszej strony by nie mogli oczekiwać, a po drugie jakość usług firmy, która ledwie wiąże koniec z końcem , z całym szacunkiem dla takich firm, bo wiele z nich świetnie wychodzi prędzej czy później z kryzysu, a więc jakość usług firmy balansującej na krawędzi wypłacalności jest praktycznie nieakceptowana. SH: A skąd pomysł na deweloperkę mieszkaniową? W Panów przypadku nie wygląda, aby była to przejściowa moda czy jakiś chwilowy impuls? AN: Deweloperka, w tym szczególnie mieszkaniowa, zawsze była dla nas kwintesencją biznesu. W deweloperce ma Pan do czynienia z bardzo solidnym, konsekwentnym, wieloletnim podejściem do poszczególnych tematów. Nic nie dzieje się przypadkiem, na ustabilizowanym rynku, a taki nas teraz czeka, nic nie zrobi Pan ad hoc, ot tak sobie, bo się być może uda. Ten obszar świetnie weryfikuje przedsiębiorców, uczy wytrwałości, pokory, każe mierzyć każdy zamiar bardzo starannie, liczyć, analizować, pytać. W tego typu biznesie bardzo trudno liczyć na łut szczęścia. Właśnie ta przypadkowość, o której na początku rozmawialiśmy, ma tutaj niewiele do powiedzenia. Od samego początku firmy, od maja 1996 bardzo nam zależało na długoterminowych projektach, bo w oparciu o takie projekty można trwale budować przyszłość firmy. Nasza działalność obliczona jest na lata. Czy Pan wie, że pomimo tego, iż od początku funkcjonowania wypracowujemy zysk, nigdy go sobie nie wypłaciliśmy? Tak, jak na początku nikt nam nie dał pieniędzy na rozkręcenie biznesu, tak teraz, wiedząc, że biznes się kręci i mamy przed sobą inspirujące perspektywy, wciąż nie ruszamy tak zwanego zysku zatrzymanego, chcemy budować dobrą przyszłość firmy, czy teraz już grupy firm, a w konsekwencji i naszą przyszłość, bo wciąż Mariusz Książek kontroluje ponad 90% kapitalu, a ja sam prawie całą resztę. SH: Skąd pojawiła się idea wejścia w biznes samochodowy? Jaguary, Land Rovery? AN: A czy my nie jesteśmy w biznesie samochodowym już od lat dziewięćdziesiątych? Przecież klientami naszych myjni, notabene samochodowych myjni, są przecież kierowcy, dla których samochody są często ważniejsze niż cokolwiek innego. Wejście w konkretne marki Jaguar i Land Rover było starannie przemyślane i przygotowywane od dłuższego okresu czasu. Wybraliśmy idealny moment, brytyjski eksporter łaknął sukcesu na niedocenianym, ale i zapuszczonym, rynku polskim, a Polacy? Jak długo mieli jeździć do Niemiec po nowe samochody i z byle usługą serwisową? Zasługujemy chyba w Polsce na coś l epszego, niż tylko to, co uprzedni system społeczno- gospodarczy był nam w stanie „zafundować”? Kluczowe były nasza determinacja, dobranie odpowiedniego zespołu ludzi, natomiast zasoby finansowe nie były wcale najważniejsze. Zresztą w ogóle, jak pokazuje również nasza historia, w biznesie gotówka nie jest najważniejsza. Bez niej interes jest zrobić trudno, ale i z nią interesu się nie zrobi, nie mając do tego głowy. SH: Nie boi się Pan zbytniego zróżnicowania tego, co Pan robi? AN: Wręcz odwrotnie, dzisiaj poszukuję takiego zdywersyfikowania biznesu, jak powiedziano by w szkołach zarządzania, który zapewniłby stały wzrost prowadzonej działalności, niezależnie od cykli koniunkturalnych w gospodarce. Jesteśmy już na tyle dużą grupą gospodarczą, że takie zróżnicowanie jest nam potrzebne. Czytelnicy Gazety Małych i Średnich Przedsiębiorstw z pewnością dojdą do takich samych wniosków po dojściu już do pewnego koniecznego pułapu w swoich własnych firmach. Wszystkim im tego życzę, a nade wszystko wytrwałości i ustawicznego spoglądania coraz to wyżej i wyżej. SH: Komisja Nadzoru Finansowego ogłosiła niedawno o zatwierdzeniu Prospektu Emisyjnego akcji Pana najważniejszej firmy, czy podobny scenariusz przewiduje Pan dla pozostałych spółek z Grupy? AN: Hm, jeszcze poważnie się nad tym nie zastanawialiśmy, ale pomysł wart jest rozważenia. Zapewne w pierwszej kolejności poobserwujemy, jak akcje Marvipol S.A. będą zachowywały się na Giełdzie i postaramy się wyciągnąć odpowiednie wnioski. Dzisiaj niczego nie możemy wykluczyć. Może Pan na pewno liczyć na zaproszenie Gazety Małych i Średnich Przedsiębiorstw na nasz debiut giełdowy. Dla nas ważne jest to, aby nie wyciągać pochopnych wniosków zarówno co do aktualnej sytuacji na rynku papierów wartościowych w Polsce, ani co do procesów gospodarczych w krótkiej perspektywie. Tak, jak powiedziałem wcześniej, w biznesie trzeba patrzeć w przyszłość w długiej perspektywie. Zwycięża ten, kto nie tylko dzisiaj, ale i jutro osiąga zysk i marealne podstawy do osiągania zysku w przyszłości. SH: Gdyby mógł Pan wrócić do swoich młodzieńczych lat, zmieniłby Pan coś w swoim zawodowym życiu? AN: Chyba nie, ale chciałbym móc wrócić, jak Pan powiedział, do swoich młodzieńczych lat, bo wtedy robiąc raz jeszcze to wszystko, co do tej pory w życiu zrobiłem , zrobiłbym to lepiej. Pewnie wciąż nie idealnie, ale na pewno lepiej, niż za pierwszym razem.